>>> Dane tekstu >>>
Autor Franz Blei
Tytuł Rendez-vous
Pochodzenie Podręczniki miłości
Wydawca Księgarnia Ludwika Fiszera
Data wyd. 1923
Druk Grapow i Mazurkiewicz
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Marceli Tarnowski
Tytuł orygin. Lehrbücher der Liebe: Das Rendezvous
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron

FRANCISZEK BLEI
PODRĘCZNIKI MIŁOŚCI
TOMIK
CZWARTY
RENDEZ-VOUS
Przełożył
MARCELI TARNOWSKI
1 9 2 3
NAKŁADEM KSIĘGARNI LUDW. FISZERA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Przekład dokonany z upoważnienia autora.
Drukiem Grapowa i Mazurkiewicza w Łodzi






§1.
Kto grzeszy, niechaj to przynajmniej robi z godnością.

Dlatego, że u niewielu tylko ludzi pali się miłość jak pochodnia, a przeważnie miga jedynie małym płomykiem świecy na nocnym stoliku, nie trzeba jeszcze zdmuchiwać tego płomyka z oburzeniem, a raczej przesłonić troskliwie ręką, aby się nie chwiał, lecz świecił jaśniej. Nie trzeba kazać przeciw frywolności — najpopularniejszej dziś formie kochania —, gdyż rozkrzewiła się ona wszerz i wzdłuż po całym świecie i niepodobna jej kazaniami wyplenić. Ale ucywilizować ją — oto zadanie. Kto grzeszy z godnością, łatwiej obroni się przed sądem, aniżeli brutalny cynik. Tyle zawczasu. Bowiem ten traktat o rendez-vous dotyczy wistocie tego, co się określa nazwą frywolności.

§ 2.
Dokładnie przetłumaczony brzmi ten wyraz: oddaj się!

Niemieckie tłumaczenie francuskiego słowa rendez-vous na Stelldichein zjawiło się w osiemnastym wieku. W roku 1791 zaproponował je dzielny Campe. Spotyka się je czasem, jako tytuł uciesznych obrazków w tygodnikach: młodzieniec i dziewczyna, którzy się umówili pod parkanem, aby stroić głupie miny, w czem im płot stanowi zarówno fizyczną jak moralną przeszkodę. Obrazki takie są, jak wiadomo, tworzone poto, aby wywołać w widzu uśmiech zadowolenia, który mu rozjaśni na chwilę ponurą powagę życia. Podobnież i rendez-vous, o którem traktują te paragrafy, ma swoje mniej lub bardziej idylliczne znaczenie. Ale godzi ono w sens, który zawarty jest w innem, równie słusznem tłumaczeniu tego słowa, jako rozkazu: rendez-vous! oddaj się!

§ 3.
Romeo i Julja nie miewają rendez-vous, chyba w operetce.

Nie będziemy się zatrzymywali ani przy źródle, ani przy parkanie. Nie na wystawie i nie w cukierni. Gdyż to są zabawy dziecięce, które nie wymagają wskazówek. Ale i kochający nie potrzebują ich, gdyż Romeo i Julja nie miewają rendez-vous. Tylko parki miłosne lub ci, co się za nie uważają, znajdują się w tej sytuacji między piątą a siódmą, o czem kuplety operetkowe bełkocą zachwycone rymy. Ale żeby mężczyzna opowiadał o czwartej każdemu, kogo spotka, że ma o szóstej rendez-vous, — tak zupełnie głupio jak w operetce nie trzeba jednak w życiu postępować.

§ 4.
Cel rendez-vous niech się okaże sam przez się.

Jeśli oczekujesz u siebie, młodzieńcze, zbłąkanej damy, nie zaniedbasz tualety swego mieszkania i zastosujesz ją do wieku i stopnia doświadczenia oczekiwanej. Że herbatka jest pozorem, nie potrzebujesz bynajmniej zaznaczać, nawet w przypadku bardzo niecierpliwych odwiedzin, które liczyć się muszą z czasem. Ponieważ oboje zdajecie sobie przecież jasno sprawę z celu waszego spotkania, nie potrzeba bynajmniej celu tego specjalnie podkreślać. Stanie się on sam przez się tak oczywistym, że prawie zawsze wyglądać będzie jak przypadek, prawie nigdy jak cel. Jeśli oczekiwana przyjdzie po raz drugi, sprawa jest o wiele prostsza. Bądź o tyle inteligentny, aby za trzecim razem nie była zbyt już prosta.

§ 5.
Nie przychodzi się za wcześnie, lecz tylko trochę później.

Nie przychodź nigdy za wcześnie, kochanko poszukująca przygód. Ale też nie o wiele później, niż Pani obiecała, — choćby przypadkowo umarł mąż Pani, co usprawiedliwia spóźnienie o małą godzinkę. Jeśli Pani, aby się podnieść w cenie, przyjdzie o wiele za późno, to zdarzy się często, że Pani nie tylko herbatę, ale i kochanka zastanie zimnym.


§ 6.
Nie używaj zbyt patetycznych słów w sytuacji jedynie frywolnej.

Rozpaczasz wobec swej przyjaciółki, że już odchodzi od ciebie, a ledwo zamkną się za nią drzwi, wzdychasz: „Bogu dzięki!“ Czy nie wydajesz się sobie przez to ordynarny! Westchnienie było prawdziwe, ale poprzednie słowa pożyczyłeś od miłości i zdawało ci się przytem, że odczuwasz coś z miłości. Lecz słowa oddały ci tylko coś z jej zabarwienia. Kochanka ledwo odeszła, a ty powiadasz szczerze: „Bogu dzięki!“ Po trzecich odwiedzinach swej przyjaciółki będziesz umiał lepszy słownik, mianowicie waszego prawdziwego stosunku. Albo — okłamujesz się nazabój.


§ 7.
Każdy początek jest piękny.

Za pierwszym razem przyciśnie on w zachwycie nogę Pani do piersi i nie bacząc na paznogcie palcami zapnie guziki Pani bucików. Za drugim razem użyje haczyka. Za trzecim razem będzie Pani sobie sama musiała zapinać buciki. I zrozumie Pani, że wszystkie historje miłosne różnią się tylko w swych początkach, ale nie w zakończeniach. Dlatego zaczynaj ciągle na nowo.

§ 8.
Przygód cudownych nie można przeżyć na rendez-vous.

I dlatego nie będzie Pani, droga przyjaciółko, oczekiwała i od tych historyjek miłosnych niczego więcej, niż one dać mogą, a przedewszystkiem cudowności. Gdyż cudownością jest odwaga tworzenia cudowności ciągle i bez przerwy. A to czyni się przecież tylko w miłości, a nie w przygodach miłosnych, jakie przynosi rendez-vous w najwyższym punkcie swego kretowiska.

§ 9.
Potrzeba siły, aby być słabą.

Nie mów Pani w krytycznym momencie: „Nie przyszłam poto“. Nawet gdyby to miało być prawdą. Musi Pani posiadać dość siły i prostoty, aby być słabą. Zwłaszcza, że owego „poto“ nie zna Pani jeszcze. Owego „poto“ z mężczyzną, któremu Pani wyznaczyła rendez-vous. Dopiero w powrotnej drodze może Pani sobie powiedzieć to zdanie, — szczęśliwie, jeśli nie w formie pytającej.


§ 10.
Pierwsze wejrzenie niekoniecznie musi prowadzić do rendez-vous.

„Zbyt lubię początki, aby lubieć cokolwiek innego“, powiedziała pani N. C.-B. Nie była ona dość silna, aby się skuć powstającym zczasem bezwstydem intymności i bała się, że słowa miłości powtarzane staną się małemi mogiłkami. Doszła do tego, że uważała pierwsze już rendez-vous, którego unikała, za koniec. Dostawała spazmów od pierwszego wejrzenia i znikała.

§ 11.
Przy każdem rozstaniu powstaje z łez nowy uścisk.

Czekać napróżno — i to może być niekiedy rodzajem posiadania. „Czekałem na nią, a ona nie przyszła: czyż jestem młodszy, niż myślałem?“ Czekać napróżno — może to być jednak i sromotna odprawa, którą daje doświadczona kobieta. Wie ona bowiem, jak łatwo prowadzi każde rozstanie do nowego chybionego i przykrego połączenia.

§ 12.
Krytyczny moment u mężczyzny określony jest z dokładnością ułamka sekundy.

Ostatnie rendez-vous: jest to rzecz najłatwiejsza dla kobiety, gdyż instynkty nie są wówczas krępowane przez wolę. Trudniejsze jest pierwsze rendez-vous. Oddanie się jest sprawą najsubtelniejszego taktu. Jest pewien bardzo precyzyjnie określony moment u mężczyzny: chybia się go zupełnie przez zbyt wczesne lub zbyt późne oddanie.


§ 13.
Nie wiadomo nigdy, czy kobieta płacze z bólu, czy też dlatego, że sprawia jej to przyjemność.

Amatorka miłości — o niej jest tu tylko mowa — unika oddania się z obawy, że mężczyzna mógłby nią z tego powodu gardzić. Że pomyśli, iż ona mniej jest warta, niż inna, bo mu się oddała. W ten sposób mści się miłość okrutnie na swej złudzie, miłostce: zaprawia rozkosz obawą, zwątpieniem i niepewnością. Kochająca kobieta nie szacuje nigdy tego, co daje. Amatorka miłości uważa to za największy skarb i droży się z tem. Jedynem jej usprawiedliwieniem jest, że sama w to wierzy.

§ 14.
Dobry chłopiec daje kobiecie małą nadzieję.

Istnieją oznaki, że trzeba poprzestać na pierwszem i jedynem rendez-vous, a kto nie chce mieć przykrych wspomnień, niech zważa na te oznaki. Mężczyzna jest może zbyt tchórzliwy, a może zbyt względny, aby powiedzieć pierwszy: „Dość tego“. Kobiecie przyjdzie to łatwiej, gdyż jest gorzej wychowana. Powinna z pewnych oznak wyczuć, że zbliża się koniec. Jeśli mężczyzna jest potem zły, okrutny, surowy, może mieć nadzieję. Jeśli jest dobrotliwy, sprawa jest skończona.

§ 15.
Pruderja jest jedyną zaletą bezdusznej kobiety, powiada Seneka.

Mężczyzna staje się niepewny, kiedy kobieta mówi. Kobieta staje się niepewna, kiedy mężczyzna milczy. Z nieczystem sumieniem pyta: „O czem myślisz?“ Z niemniejszą obawą słucha mężczyzna słów kobiety, gdyż rzadko kiedy posiada ona dość ducha, aby się wyrzec zalety skromności. Może się zdarzyć, że w najpodnioślejszej chwili powie kobieta: „Nie zapominaj, że jestem uczciwą kobietą!“

§ 16.
Kochanek nigdy nie mówi z kochanką o mężu bezkarnie.

„Weź mię całą“ — oto oczekiwane przez mężczyznę słowo, przez które traktuje się kobieta jako łup i jako łup się oddaje. Wobec słów poprzedniego paragrafu możnaby podejrzewać, że kobieta, która to mówi, zdradza swego kochanka ze swym mężem. Co nie zawsze musi zachodzić, gdy kobieta na głupią uwagę kochanka odpowiada: „Proszę cię, uszanuj mego męża“.


§ 17.
Czułe marzycielstwo lepiej zrobi, nie dopuszczając do rendez-vous.

Młoda dama kocha i wielbi w czystości swego serca i wysokim polocie myśli pana X. Żadne inne pragnienie nie mąci nigdy tego pięknego stosunku. Nieszczęśliwy przypadek powoduje rendez-vous, na którem pan X bardzo miernie się spisuje. Od tego czasu nie może młoda dama znosić pana X, ba, widzieć go więcej nie chce.

§ 18.
Rendez-vous powinno być w należytym stosunku do dochodów, o ile trwać ma stosunek miłosny.

Pewnemu młodzieńcowi poszczęściło się spędzić wreszcie wieczór z ukochaną kobietą. Pojechali za miasto, zjedli wystawną kolację, wrócili do domu, skromna sypialnia dzięki mnóstwu kwiatów nabrała przepychu: młodzieniec wydał na to rendez-vous swój pięciokrotny dochód miesięczny: pozostało ono pierwszem i ostatniem.

§ 19.
Piękność — to jeszcze mało.

„Jakże ona jest piękna! “ mówiło pierwsze wejrzenie. „Jakże ona była piękna!“ powiada często pierwsze rendez-vous. Coś, co nie jest niczem innem, jak zaspokojonym apetytem, odsunęło miskę bez względu na to, czy zawartość jej jest niedosolona, czy przepieprzona. Być piękną: to zdaje się jeszcze nie wszystko, nawet gdy wiemy, czem jest piękność ciała. I wiemy też, że Helena nie była piękna, gdyż inaczej przyniosłaby prócz wojny także i pokój.


§ 20.
Dobre ostrzeżenie.

„Jaka to szkoda, że cię już kocham! Nigdy nie zacząłbym lepiej, niż w tej chwili!“ powiedział ktoś do swej przyjaciółki; i myślał przez to pewnie, że zniszczył na zawsze swą miłość przez miłostkę.

§ 21.
„Gdzie łóżko?“ oto ukryte pytanie.

„Wejdź tu, przyjacielu mego serca“, powiada Clelia do Fabrice del Dongo, a potem: „Jam to jest, przyszłam, aby ci powiedzieć, że cię kocham, i spytać cię, czy chcesz pójść za mną“. Takie jest spotkanie dwojga kochających, nad którymi stoją promienne gwiazdy. Czy nie przypuszcza Pani, poszukiwaczko przygód miłosnych, że większe szczęście może być w spotkaniu, które niema jeszcze przygotowanego łoża?


§ 22.
Trzeba mieć charakter swego wieku.

Nie wracaj przy trzydziestce do swych osiemnastu lat, gdy nie byłaś jeszcze niczem więcej, jak spadkobierczynią swej matki. Oczywiście: mężczyzna szuka zawsze dziewczyny, dziecka w kobiecie, nawet gdy to dziecko trzyma w ręku łuk i truciznę. Ale jeśli mężczyzna niesie cię w ramionach, a ty ważysz sto pięćdziesiąt funtów, to nie mów dziecięcym głosikiem: „Lekka jestem, prawda?“

§ 23.
Nie należy marnotrawić melancholijnych pauz.

Nie pozwalaj, aby się twoje rendez-vous wyczerpywały na rozkoszy, która nie umie goić ran, jakie zadała, ale coraz to na nowo je otwiera. Dbaj o melancholijne pauzy, podczas których nie dzieje się nic, prócz beznamiętnej czułości pieszczotliwych, zadumanych słów.

§ 24.
Nie jedno, ale oboje się zmieniają.

Przy jednem ze spotkań paść musi słowo: „Dawniej byłeś inny...“ lub: „Dawniej byłaś inna...“ Gdyż wszyscy kochankowie mówią sobie to, ale to z nich, które to mówi, zmieniło się nie mniej, niż to, do którego zwrócone są te słowa.

§ 25.
Istnieją mężczyźni i istnieją lirycy.

Kobiety, które się nudzą, — nuda nosi imię ich męża — spodziewają się rozrywki z rendez-vous. Dusza takiej kobiety cuchnie kłótnią i bezwstydem złego humoru. Trzeba ją uprać, oczyścić, wyrwać z jej myśli, które jej nie służą, z jej serca, w którem nie chce pozostać. Nie jest to sprawa mężczyzny, lecz liryka.

§ 26.
Zła służąca — alfonsowi!

I oto jakie jeszcze są kobiety, które widzą w rendez-vous swą ostatnią ucieczkę: kobiety, które nie potrafią zdjąć fartucha, a których się nie opłaca. Dom jest dla niej więzieniem, dzieci katami, a mąż złym panem, który ją wyzyskuje. I znajduje ona w pogotowiu indywidua, które nie są niczem więcej, jak alfonsami, a uważają sobie za zaszczyt, że mogą spędzać czas z mężatką. Taka kobieta jest niczem więcej, jak złą służącą.


§ 27.
Małżeństwo może także powstać z rendez-vous.

Bywają namiętności, które od rendez-vous do rendez-vous przekształcają się w małe małżeństwo wątpliwego pokroju. Małżeństwo bez domu, bez ogniska, bez dzieci, bez celu. Co tydzień spotyka się to małżeństwo w smutnem tête-à-tête, i wydaje się, jakby coś było tu do pogrzebania: mała, dawno umarła miłość, która przeżyła swój czas.

§ 28.
Trzeba mieć cierpliwość i ufność.

Kobiety wpadają w miłość, jak pies do wody: najpierw macha wszystkiemi czterema łapami wokoło, ale oto — już płynie. Młody przyjacielu, nie bądź niecierpliwym i zbądź się obaw: znajdzie się ona z pewnością zaraz w swoim żywiole.

§ 29.
Miłość otwiera sercu wrota życia.

Trzeba jeszcze powiedzieć, że rendez-vous jest dziś nazwą ołtarza, na którym świętokradczo składa się ofiary bogu, któremu zamierza się służyć: miłości? Ciało nie może przecież poświęcać miłości, ale miłość ciało. Chuć otwiera sercu wrota śmierci.

§ 30.
Z miłości można umrzeć, ale nie żyć.

Oto jesteś z kobietą i poznałeś ją. Cofnij się kilka kroków i patrz. Podnosi ona ramię, aby zawiązać woalkę. Ale to ramię waży twoje życie. Pochyla się, aby zawiązać sznurowadło, ale to jest ruch, którym pogrąża ona obcas w losie bohatera. Oto wymawia słowo, ale jest to strzała, której koniec jest zatruty. Ty jednak ratujesz się banalnością. Gdyż trzeba żyć, a nie umierać. A kobieta odchodzi do swej dziwnej samotności, podczas gdy ty przygładzasz włosy grzebieniem.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Franz Blei i tłumacza: Marceli Tarnowski.