Słowo o wyprawie Igora/Wstęp/Treść

<<< Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Słowo o wyprawie Igora
Rozdział Treść «Słowa»
Redaktor Aleksander Brückner
Wydawca Biblioteka Narodowa
im. Ossolińskich
Data wyd. 1928
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Julian Tuwim
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii


2. TREŚĆ «SŁOWA»

Dzieje południowej, nadstepowej Ukrainy streszczają się przez całe tysiącolecie, od wieku ósmego do ośmnastego, w odpieraniu nabiegów wszelakich stepowców, Pieczeniegów, Połowców, Tatarów. Jednemu z epizodów tej nieskończonej walki poświęcono i Słowo, nie żeby epizod wyróżniał się wyjątkowem znaczeniem, ale dla jego dramatyczności; nawet w Kronice kijowskiej poświęcono mu więcej miejsca, niż właściwie zasłużył.
Ruś cała była zawichrzona nieustanną walką domową; książęta udzielni, dzielnicowi, prowadzili wojnę wszystkich przeciw wszystkim, czy o Kijów wielkoksiążęcy, czy o inne jakie «udziały»-dzielnice; szczególniej walczyli potomki Olega, Olegowicy, z potomkami Włodzimierza Monomacha, którzy się coraz bardziej na północ (Suzdal i t. d.) przenosili.
Ta niezgoda wewnętrzna osłabiła Ruś nadzwyczaj, i bezkarnie najeżdżali Połowcy w XII wieku pasy nadgraniczne. Łączyło się nieraz kilku książąt; podejmowano zwycięskie wyprawy, ale na drugą wiosnę pojawiali się stepowcy znowu, zabierali jasyr, ludzi i konie, paląc, ścinając, czego nie uprowadzali. Nie przeszkadzało to, że się liczni książęta żenili nawet z chanównami połowieckiemi, a wszelakich zbiegów połowieckich osadzali na pograniczu i używali do walk z «dzikimi» (stepowymi) Połowcami; Słowo wymienia sporo takich sojuszników z pośród t. zw. «czarnych kłobuków» (kapeluszy). Sam przebieg epizodu Igorowego odbył się tak wedle kroniki (t. zw. hipackiej), co prozaiczniej, zato dokładniej opowiada.
Wielki książę kijowski, Światosław II (nie Światosław czernihowski, ojciec Igora), wraz z kilku książętami, Rurykiem i i., odniósł 1 marca 1185 r. zwycięstwo nad Połowcami i zamyślał o dalszym letnim pochodzie przeciw nim. Dwaj młodzi książęta ziemi siewierskiej, Igor nowogrodzki (Nowogrodu Siewierskiego) i brat jego Wsewołod książę trubecki, buj-turem, dzikim turem, dla waleczności w Słowie przezwany, z synem Igorowym, Włodzimierzem z Putywla, i bratankiem Światosławem z Rylska, zapaleni tem powodzeniem a zazdroszcząc sławy wielkiemu księciu, umyślili z końcem kwietnia własnemi siłami napaść na Połowców, ograbić ich i zapędzić w dalsze stepy. Złowróżbne zaćmienie słoneczne wtorkowe nie ostudziło zapału Igorowego; połączył się z bratem we czwartek i zrazu powiodło się im szczęśliwie; w piątek rozbili hufce połowieckie i zebrali bogate plony z ich «wież» (namiotów). Ależ zaraz w sobotę otoczyły ich zewsząd przeważne siły i zmusiły do odwrotu. Dzielnie biła się Ruś, cudów waleczności dokonywał Wsewołod, Igora raniono w rękę; Kowuje (z owych «Czarnych Kłobuków») rzucili się w tem do ucieczki i nie powiodło się Igorowi ich nawrócić. Ruś poniosła w niedzielę straszną klęskę; żywych uszło piętnastu, reszta poległa albo dostała się do niewoli, jak i ci czterej książęta; Konczak (którego imię do dziś w bylinach-pieśniach przetrwało), i Gza odstawili ich w tryumfie do swoich «koszów», a sami podjęli walną wyprawę na Ruś kijowską i nadsemską, paląc i burząc grody i sioła.
Z jeńcem Igorem obchodzono się bardzo łagodnie; miał dodaną straż z ludzi dwudziestu, lecz mógł się swobodnie ruszać, polować z jastrzębiem, sprowadzać nawet popa, licząc na długą niewolę. Właśni słudzy jego, co przy nim zostali, doradzali mu ucieczki; on się wahał, lecz wkońcu, bojąc się pogorszenia losu za powrotem zwycięskiej hordy, która między innemi wzięła szturmem gród Rymów (na pograniczu perejasławskiem), dał się namówić połowcowi Ławorowi (Owlur Słowa) i korzystając z nocy, gdy straż (przekonana, że Igor usnął) kumysem się zbytnio raczyła, uciekł z namiotu, przebrnął rzekę, dosiadł konia, którego mu Ławor podprowadził, i po kilkunastodniowej nużącej wędrówce ujrzał swój Nowogród; stąd odwiedził Czernihów i Kijów, wszędzie radośnie witany.
Słowo przesłania niemal następstwo faktów samemi napomknieniami, przemilcza np. dwa wybitne rysy szlachetności Igorowej; książęta, konni, mogli się ucieczką ocalić, lecz zsiedli z koni i rzekli: «jeśli uciekniemy, ujdziemy sami a czerń pozostawimy, to będziemy grzeszni wobec Boga, ją zdradziwszy; więc na jednem nam miejscu umrzeć czy żyć». W niewoli połowieckiej również nie chciał Igor sam uciekać, lecz wraz z swoimi, bo mówił: «wtedym nie odbiegł drużyny dla sławy, więc i teraz drogą niesławy nie ujdę». Mnich, autor kroniki, nie zaniedbał obszernych wynurzeń Igorowych; skruszony oskarżał się z swych występków, szczególniej gdy brał szturmem gród Hlebowy u Perejasławia, rozlewał krew niewinnych, więc klęskę obecną przypisywał karze za to Bożej i jej się kornie poddawał; kilkakrotnie zapisał mnich-kronikarz taką spowiedź i modlitwy Igorowe, o których w Słowie żadnej niema wzmianki. W kronice zajęły owe skruchy wielką stronicę, w Słowie jeszcze obszerniejsze są skargi, ale na niezgodę książąt i złe, co stąd na Ruś wypływa, o czem znowu kronika milczy. Tak uzupełniają się oba źródła, niezawisłe zresztą od siebie oprócz jednego osobliwszego szczegółu: rzeczkę Siurlij, nad którą Ruś najpierw pobiła Połowców a potem poległa, dwukrotnie kronika wymienia wyraźnie, na trzeciem zaś miejscu prawi: «tak nawiódł na nas Pan w niedzielę gniew swój, zamiast radości nawiódł na nas płacz a zamiast wesela żal na rzece Kajale»; Kajałą zaś nazywa stale Słowo tę rzekę, widocznie z ust ludu, któremu się książęta ruscy nad tą rzeką «kajali», pychę w srom odmienili.









Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Aleksander Brückner.