Słowo o wyprawie Igora/Całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Słowo o wyprawie Igora
Redaktor Aleksander Brückner
Wydawca Biblioteka Narodowa
im. Ossolińskich
Data wyd. 1928
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Julian Tuwim
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii


Nr. 50Serja II
BIBLJOTEKA NARODOWA



SŁOWO
O WYPRAWIE IGORA


PRZEŁOŻYŁ
JULJAN TUWIM

WSTĘPEM I OBJAŚNIENIAMI ZAOPATRZYŁ
ALEKSANDER BRÜCKNER



KRAKÓW
NAKŁADEM KRAKOWSKIEJ SPÓŁKI WYDAWNICZEJ


KRAKÓW. — DRUK W. L. ANCZYCA I SPÓŁKI
1928
WSTĘP

1. DZIEJE «SŁOWA»

Żadna z średniowiecznych literatur słowiańskich nie może się poszczycić takim klejnotem jak ukraińskie Słowo Igorowe z r. 1186. Mają Czesi w XIV wieku piękne powieści (wierszem), ale te prawią o obcych czasach i ludziach, o Aleksandrze Macedońskim i o świętych Pańskich, gdy Słowo opowiada jak najoryginalniej o epizodzie ruskim z r. 1185, a miejscami wznosi się do prawdziwej poezji. Słowo Igorowe (t. j. sprawa Igorowa) znachodziło się do r. 1812 w jedynym odpisie, wydanym w druku r. 1800.
Zdobył ów odpis hr. Aleksy Musin-Puszkin, jako oberprokuror synodu rezydujący w Petersburgu od r. 1791, zbieracz-dyletant, skupujący rękopisy i książki po zniesionych monasterach rosyjskich. Sam twierdził, że nabył od archimandryty Joila w Jarosławiu (rosyjskim) między innemi rękopis wielkiego formatu, zawierający obok dwu ruskich kronik ruskie powieści obcego pochodzenia (o Mądrym Akirze; o Indji popa Jana; o greckim bohaterze Digenisie); między niemi było i Słowo Igorowe; gdy wrócił do swej Moskwy po złożeniu urzędu, posłał odpis zabytku carowej Katarzynie, która się staroruskiemi dziejami dla swych ruskich «kronik szekspirowskich» bardzo zajmowała; odpis ten odnaleziono też w jej papierach około r. 1860. Krótkie uwagi po dziennikach uwiadomiały o tym nowoodszukanym pomniku, «godnym stanąć obok Ossiana». W Moskwie nalegali historycy, Malinowskij, Karamzin i i., na niezwłoczne jego ogłoszenie; rzecz przewlekła się; w r. 1800 wydał ją hrabia swoim kosztem a trudem Malinowskiego i i. pod tytułem: Heroiczna pieśń o pochodzie na Połowców udzielnego księcia Nowogrodu Siewierskiego Igora, w brzmieniu i pisowni oryginału, wraz z przekładem rosyjskim i objaśnieniami historycznemi, które do dziś znaczenie zachowały.
W r. 1812, w pożarze Moskwy, spłonął i dom Musinowy ze zbiorami; strata to niepowetowana. Nie wiemy, czy rękopis wszędzie dobrze odczytano; nie wiemy, z jakiego wieku ten foljant papierowy pochodził; wahają się dlań między końcem XIV a początkiem XVI wieku a nawet XVII wieku; zgoda ogólniejsza czasy około r. 1500 odpisowi naznacza, byłby więc o 300 lat młodszy od oryginału, więc roi się chyba od błędów przepisywacza, i rzeczywiście, kilka słów nie da się wytłumaczyć, chyba żeby się znalazł inny jaki dawny odpis (prawdziwy, bo są fałszywe), na co dziś po przetrząśnieniu systematycznem bibljotek żadnej już niema nadziei.

Słowo to tak niezwykłe i odosobnione, że od początku XIX wieku, od kanclerza Rumiancowa, do początku XX wieku, do francuskiego slawisty L. Léger, nie przycichały pomruki, jakoby Słowo było falsyfikatem na wzór Ossianowy czy inny. Pomruki te są bezpodstawne, bo w r. 1800 jeszcze wcale nie znano różnych autentycznych szczegółów i wyrazów, które się w Słowie powtarzają; dziś nikt już o autentyczności Słowa nie wątpi, tem bardziej, że po ogłoszeniu Słowa odnaleziono dawne zabytki, powtarzające nieraz dosłownie niejeden osobliwszy zwrot Słowa, np. powieści dawne o zwycięstwie r. 1380 na polu Kulikowem (tak zw. Zadonszczina), albo przypisek w pskowskim Apostole z r. 1307.

2. TREŚĆ «SŁOWA»

Dzieje południowej, nadstepowej Ukrainy streszczają się przez całe tysiącolecie, od wieku ósmego do ośmnastego, w odpieraniu nabiegów wszelakich stepowców, Pieczeniegów, Połowców, Tatarów. Jednemu z epizodów tej nieskończonej walki poświęcono i Słowo, nie żeby epizod wyróżniał się wyjątkowem znaczeniem, ale dla jego dramatyczności; nawet w Kronice kijowskiej poświęcono mu więcej miejsca, niż właściwie zasłużył.
Ruś cała była zawichrzona nieustanną walką domową; książęta udzielni, dzielnicowi, prowadzili wojnę wszystkich przeciw wszystkim, czy o Kijów wielkoksiążęcy, czy o inne jakie «udziały»-dzielnice; szczególniej walczyli potomki Olega, Olegowicy, z potomkami Włodzimierza Monomacha, którzy się coraz bardziej na północ (Suzdal i t. d.) przenosili.
Ta niezgoda wewnętrzna osłabiła Ruś nadzwyczaj, i bezkarnie najeżdżali Połowcy w XII wieku pasy nadgraniczne. Łączyło się nieraz kilku książąt; podejmowano zwycięskie wyprawy, ale na drugą wiosnę pojawiali się stepowcy znowu, zabierali jasyr, ludzi i konie, paląc, ścinając, czego nie uprowadzali. Nie przeszkadzało to, że się liczni książęta żenili nawet z chanównami połowieckiemi, a wszelakich zbiegów połowieckich osadzali na pograniczu i używali do walk z «dzikimi» (stepowymi) Połowcami; Słowo wymienia sporo takich sojuszników z pośród t. zw. «czarnych kłobuków» (kapeluszy). Sam przebieg epizodu Igorowego odbył się tak wedle kroniki (t. zw. hipackiej), co prozaiczniej, zato dokładniej opowiada.
Wielki książę kijowski, Światosław II (nie Światosław czernihowski, ojciec Igora), wraz z kilku książętami, Rurykiem i i., odniósł 1 marca 1185 r. zwycięstwo nad Połowcami i zamyślał o dalszym letnim pochodzie przeciw nim. Dwaj młodzi książęta ziemi siewierskiej, Igor nowogrodzki (Nowogrodu Siewierskiego) i brat jego Wsewołod książę trubecki, buj-turem, dzikim turem, dla waleczności w Słowie przezwany, z synem Igorowym, Włodzimierzem z Putywla, i bratankiem Światosławem z Rylska, zapaleni tem powodzeniem a zazdroszcząc sławy wielkiemu księciu, umyślili z końcem kwietnia własnemi siłami napaść na Połowców, ograbić ich i zapędzić w dalsze stepy. Złowróżbne zaćmienie słoneczne wtorkowe nie ostudziło zapału Igorowego; połączył się z bratem we czwartek i zrazu powiodło się im szczęśliwie; w piątek rozbili hufce połowieckie i zebrali bogate plony z ich «wież» (namiotów). Ależ zaraz w sobotę otoczyły ich zewsząd przeważne siły i zmusiły do odwrotu. Dzielnie biła się Ruś, cudów waleczności dokonywał Wsewołod, Igora raniono w rękę; Kowuje (z owych «Czarnych Kłobuków») rzucili się w tem do ucieczki i nie powiodło się Igorowi ich nawrócić. Ruś poniosła w niedzielę straszną klęskę; żywych uszło piętnastu, reszta poległa albo dostała się do niewoli, jak i ci czterej książęta; Konczak (którego imię do dziś w bylinach-pieśniach przetrwało), i Gza odstawili ich w tryumfie do swoich «koszów», a sami podjęli walną wyprawę na Ruś kijowską i nadsemską, paląc i burząc grody i sioła.
Z jeńcem Igorem obchodzono się bardzo łagodnie; miał dodaną straż z ludzi dwudziestu, lecz mógł się swobodnie ruszać, polować z jastrzębiem, sprowadzać nawet popa, licząc na długą niewolę. Właśni słudzy jego, co przy nim zostali, doradzali mu ucieczki; on się wahał, lecz wkońcu, bojąc się pogorszenia losu za powrotem zwycięskiej hordy, która między innemi wzięła szturmem gród Rymów (na pograniczu perejasławskiem), dał się namówić połowcowi Ławorowi (Owlur Słowa) i korzystając z nocy, gdy straż (przekonana, że Igor usnął) kumysem się zbytnio raczyła, uciekł z namiotu, przebrnął rzekę, dosiadł konia, którego mu Ławor podprowadził, i po kilkunastodniowej nużącej wędrówce ujrzał swój Nowogród; stąd odwiedził Czernihów i Kijów, wszędzie radośnie witany.

Słowo przesłania niemal następstwo faktów samemi napomknieniami, przemilcza np. dwa wybitne rysy szlachetności Igorowej; książęta, konni, mogli się ucieczką ocalić, lecz zsiedli z koni i rzekli: «jeśli uciekniemy, ujdziemy sami a czerń pozostawimy, to będziemy grzeszni wobec Boga, ją zdradziwszy; więc na jednem nam miejscu umrzeć czy żyć». W niewoli połowieckiej również nie chciał Igor sam uciekać, lecz wraz z swoimi, bo mówił: «wtedym nie odbiegł drużyny dla sławy, więc i teraz drogą niesławy nie ujdę». Mnich, autor kroniki, nie zaniedbał obszernych wynurzeń Igorowych; skruszony oskarżał się z swych występków, szczególniej gdy brał szturmem gród Hlebowy u Perejasławia, rozlewał krew niewinnych, więc klęskę obecną przypisywał karze za to Bożej i jej się kornie poddawał; kilkakrotnie zapisał mnich-kronikarz taką spowiedź i modlitwy Igorowe, o których w Słowie żadnej niema wzmianki. W kronice zajęły owe skruchy wielką stronicę, w Słowie jeszcze obszerniejsze są skargi, ale na niezgodę książąt i złe, co stąd na Ruś wypływa, o czem znowu kronika milczy. Tak uzupełniają się oba źródła, niezawisłe zresztą od siebie oprócz jednego osobliwszego szczegółu: rzeczkę Siurlij, nad którą Ruś najpierw pobiła Połowców a potem poległa, dwukrotnie kronika wymienia wyraźnie, na trzeciem zaś miejscu prawi: «tak nawiódł na nas Pan w niedzielę gniew swój, zamiast radości nawiódł na nas płacz a zamiast wesela żal na rzece Kajale»; Kajałą zaś nazywa stale Słowo tę rzekę, widocznie z ust ludu, któremu się książęta ruscy nad tą rzeką «kajali», pychę w srom odmienili.

3. AUTOR «SŁOWA». STYL, BUDOWA UTWORU

Duchownymi stało całe pisemnictwo staroruskie, więc nawet jego kroniki świeckie przejęły się religją i całkiem jednostronnie oświecały dzieje dla zbudowania pobożnego czytelnika. W życiu było inaczej; jak, poucza nas Słowo bez budujących zwrotów (kroniki hipackiej): jedyna troska patrjoty-autora, że Ruś ginie od swarów książęcych, jedyne stąd jego nawoływania-prośby o zgodę i jedność; o Bogu i świętych, o cerkwiach i monasterach, o grzechach i zbawieniu niema wzmianek. Więc był autor Słowa człowiekiem świeckim, wyłącznie po świecku myślał i pisał; mimowoli szukamy go w ziemi siewierskiej, w sam raz na napady zbójców stepowych wystawionej, chociaż w wyprawie samej udziału nie brał, świadkiem jej oczywistym nie był. Acz świecki, był jednak oczytany w kronikach i chętnie się niemi posługiwał, sięgając pradawnych nawet czasów; oczytany był i w powieściach staroruskich, co o walkach (np. żydowskiej z Rzymianami), albo o dzielności (Greka Digenisa) prawiły.
Wzorem bezpośrednim dla niego były jednak utwory niepisane, i stąd to olbrzymie znaczenie Słowa, które jedyne niemal przechowało ich próbę. Czyny waleczne książąt i ich drużyny sławili bowiem, za wzorem skaldów-pieśniarzy normańskich, pieśniarze ruscy w XI i XII wieku; Słowo zachowało nam imię jednego z nich, Bojana, kilka jego zwrotów i wzór jego stylu; zastąpiło nam więc całe pieśniarstwo historyczne dawnej Rusi ukrainnej, kijowskiej, które zaginęło. Ale Słowo jest raczej lirycznej treści-układu, niż epicznej; pomijało szczegóły, przeskakiwało fakty-łączniki, mówiło bez związku niby, np.: «Stoją chorągwie w Putywlu. Igor oczekiwa miłego brata Wsewołoda. I rzecze jemu buj-tur Wsewołod» i t. d.; z kroniki zaś wiemy, że «Igor przebrnął Doniec i ruszył do rzeki Oskoła, czekając tu dwa dni na brata Wsewołoda, który inną drogą z Kurska wyszedł, i stąd poszli ku Salnicy» i t. d.; zamiast tego wszystkiego czyłamy w Słowie liryczny ustęp o dzielności Kurszczan; skarga liryczna żony Igorowej, o której kronika zupełnie milczy, jest szczytem Słowa. Różni się więc Słowo lirycznością od epicznej szczegółowości wielkoruskich bylin (pieśni niby historycznych) i dum ukraińskich, przypomina raczej pieśni skaldów normańskich, chociaż nie od nich wprost pochodzi.
Od wszystkich pieśni różni się bowiem swą formą, prozą, acz często rytmiczną. Wciskano wprawdzie Słowo w wiersze dłuższe i krótsze, jakie w dumach znachodzimy, albo nawet w strofy, ale osiągano to kosztem samego tekstu i przypuszczaniem silnej tegoż «deformacji», twierdzono np., że nasz tekst, to tylko prozaiczna przeróbka pierwotnej pieśni; inni odgadywali wpływy kanonu bizantyńskiej pieśni kościelnej, z równem nakrzywianiem tekstu; inni szeregowanie ustępów rytmicznych i prozy, i t. d.
Toczy się całe Słowo nieprzerwanym ciągiem i tylko dowolność wydawców rozbija je na mniej lub więcej ustępów, dla większej jego przejrzystości, ze wstępem i dokończeniem, przyczem każdy wydawca po swojemu Słowo rozdziela. W istocie Słowo przeskakuje stale od przedmiotu do przedmiotu: płacz Jarosławny, ucieczka Igora, rozmowa (znowu ściśle liryczna) z Dońcem stają obok siebie bezpośrednio, t. j. bez najmniejszego łącznika czy przejścia, a wplata autor rozmowę z Dońcem-rzeką umyślnie, aby popisać się swoją wiedzą historyczną i wciągnąć gwałtem do swego opowiadania rzekę Stugnę i co się nad nią swego czasu działo.
Skaldowie normańscy używali chętnie przenośni, nazywali np. łodzie końmi morskiemi i t. p.; przejął to od nich Bojan a za nim Słowo; zamiast powiedzieć: Ruś, Rusini, dawne drogi lub czasy, prawi o «synach Dadźboga» czy «Stryboga», o «wnuku Welesowym» (zamiast o Bojanie), o ścieżce czy wiekach Trojana i t. p. Były te wspomnienia jawne jakiejś pogańszczyzny kamieniem obrazy dla niejednego wydawcy; dla tych zwrotów powątpiewał jeszcze Léger r. 1900 o autentyczności Słowa, bo jakżeż mógłby Rusin z końca XII wieku, prawowierny syn cerkwi, wspominać djabelstwa pogańskie? Dadźbóg, Strybóg, Weles, (Trojan), Chors są przecież dawne bóstwa słowiańskie. Ależ nietrudno usunąć ten szkopuł. Stara Ruś trzymała się za wzorem greckim ścisłego euhemeryzmu, t. j. uznawała w dawnych bożkach dawnych własnych panujących, wynoszonych na ołtarze przez potomków dzięki ich zasługom czy grozie. Dadźbóg i inni byli więc niegdyś panującymi ruskimi i można było dla odmiany i stylu pieśniowego Ruś obzywać «wnukami Dadźboga» czy «Stryboga», a Bojana «wnukiem Welesowym»; w wieku XII nie zapomniano przecież tych nazw, odświeżanych w kronice. Tylkoż z tej nomenklatury Słowa mitologja słowiańska nic a nic nie zyskała, prócz gołych nazw, jedyna postać jego mityczna, to Dziw dziewica Obida (Krzywda), jest tylko personifikacją, nie mitem.
Powoływając się na wzór Bojana, pieśniarza dawnych czasów, usprawiedliwiał autor Słowa własne wystąpienie — na piśmie, bo tylko to było czemś zupełnie niezwykłem. Bojan bowiem nic na piśmie nie pozostawił i próżne są domysły, jakoby Słowo było tylko jedną pozycją z licznych innych, co nas nie doszły, przypadkiem ocalałą. Nic nas do takiego wniosku nie upoważnia; wszak Tatarzy nie zniszczyli bogatszej puścizny pieśniowej; Słowo było i w dwunastym wieku unikatem (nie usprawiedliwiałby go Bojanem autor) i takiem pozostało; późniejsi je jedynie naśladować mogli.
Słowo wprowadza, lepiej niż kroniki, w ów osobliwszy świat staroruski, od zachodniego mimo całej spółczesności, odrębny. Świat to nierównie bardziej patrjarchalny; są walne różnice stanowe: książę — drużyna — smerd (chłop), mimo to nie różnią się bardzo co do trybu życia, myśli, czucia. Łączą ich jeszcze silne więzy z przyrodą, która niby podziela ich smutki i radości; księżna, opłakując stratę męża, do żywiołów się zwraca w sposób, który chyba «głoszenia» płaczek nad zmarłymi przypomina. Przez takie splatanie ludzi i przyrody stwarza autor Słowa świadomie nastroje, posępne z grozą nocy i burzy, albo wesołe z słońcem i gwarem ptasząt; przyroda odgrywa w Słowie rolę nieznaną poezji dawnej romańskiej czy germańskiej. Stany moralne, myśli i uczucia, wyraża się stale w przenośniach czy porównaniach, przeważnie od ptactwa, szczególniej łowieckiego, przejmowanych: sokół więc przednie zajął miejsce jako napastnik i dzielny obrońca, wrony jako wieszczki nieszczęścia i klęski; obok nich są łabędzie, kukułka, słowik; z czworonożnych powtarzają się wilk, dla swej chyżości, i tur dziki. Lubuje się autor w porównaniach, przeczących (zaraz u początku) i twierdzących; bitwę np. opisze terminami rolnictwa albo uczty, gdzie krew za wino rozlewają. Żywy i ciągły kontakt z przyrodą, to najcelniejszy przymiot artystyczny Słowa, co zresztą prostotą układu celuje. Nie brak wstępu, nawet obszernego, gdy koniec nieco ściśniony; sam układ jest ściśle chronologiczny, przerywany epizodami; brak wszelkich łączników, choćby słów przejściowych; język staroruski, cerkiewny.
O głównym bohaterze, Igorze, coraz się wspomina, tylko wyjątkowo tracimy go z oka, ale właściwym bohaterem jest nie Igor, lecz cała dawna Ruś książęca. Autor Słowa ostatni, co tę całość objął; prawda, że o Nowogrodzie Wielkim jest tylko wzmianka uboczna, a o Północy (Suzdalu i t. d.) przelotna; dzielnice południowe i zachodnie, od Halicza do Połocka, stoją stale na pierwszym planie. Mimowoli uderza, że autor tak wyróżnia (choćby w epizodzie) dzielnicę połocką; że przy niej jedynej prawi o zdarzeniach, nawet nie zapisanych wcale w kronikach; że książę najwięcej miejsca w epizodzie zajmujący, to dawny (z XI wieku) Wsesław połocki, tu nad wszelką miarę wychwalany. Wniosków z tego faktu nie wyprowadzamy. Ruś przedstawia się autorowi Słowa jeszcze jako dawna jedność, choć swary książęce ją nietylko przeciw Połowcom, ale nawet przeciw Litwie osłabiły; nie pogodził się jeszcze autor z faktem zupełnego rozbicia Rusi i wzywa patetycznie książąt do zgody dla ocalenia nie jakiegoś udziału, lecz ziemi ruskiej. Ta tendencja, ta apostołka zgody i spółdziałania, które jedynie Ruś ocalą, jej dawną sławę i siłę wrócą, a «pogan» porażą, przewija się jaskrawo przez cały utwór; patrjotyzm stanowi jego główną cechę. To uczucie, zwroty malownicze, oryginalność wysłowienia, oto najwybitniejsze cechy Słowa. Charakterystyki ludzi nieco ogólnikowe: Światosław II, sędziwy nie tak wiekiem, jak urzędem (wielki książę kijowski, przedstawiciel jedności niegdyś, dziś rozbicia); Igor; Wsewołod — występują jedyni z śród tłumu; uderza znowu wyróżnienie Kurska i jego wojowniczej drużyny, żaden inny gród na podobną nie zasłużył wzmiankę, ale i tu wstrzymujemy się od jakich dalszych wniosków. Że kobieta w tej epopei męskiej znacząco wystąpiła, to nadzwyczaj ciekawy i ważny rys, niby Judytą, Esterą, czy Zuzanną starozakonną usprawiedliwiony, ale staroruskiemu pisemnictwu zupełnie obcy; Jarosławna płacze-zawodzi za własnym tylko mężem, ale poza nią odzywa się w naszej myśli cały chór niewiast ruskich, opłakujących swoich «ład» tak samo; jej śmiała personifikacja żywiołów (słońca, wiatrów, Dniepru) odnalazła w przemowie rzeki Dońca do Igora silny odgłos.
A takich oryginalnych, świetnych pomysłów, którychby każdy poeta autorowi Słowa mógł pozazdrościć, jest więcej: rozmowa Gzaka z Konczakiem, to nieprześcigniony wzór obrazowości wschodniej; wprowadzenie wieszczego snu wielkiego księcia jest równie świetnym pomysłem; jego «złote słowo» zawodzi nieco, bo związek rozerwała wzmianka o Jarosławie i jego «bylach»-wielmożach, ale nie pokusimy się przenigdy o usunięcie tej wstawki, wcale niepożądanej. Wszystko dowodzi, jak bogatemi środkami poetyckiemi autor rozporządzał, który się całkiem bez potrzeby za autorytetem-powagą Bojana jakiegoś ukrywał, ale to policzymy może i na karb słabości średniowiecznej, która się nigdy bez autorytetów nie obchodziła; tak było i na Zachodzie.
W urywkowem, dorywczem opowiadaniu razi mimowoli silna przesada; nie zasłużyli bynajmniej ani Jarosław halicki ani Wsesław połocki na podobne chwalby; zapowiada się wyraźnie nietylko panegiryzm bizantyński, lecz i przesada bylin wielkoruskich, obca w tej mierze dumie ukraińskiej, coprawda o sporo wieków późniejszej; autor Słowa zbytnio ton podnosi, nadaje rzeczom, błahym w istocie, rozgłos niesłychany, znaczenie nadzwyczajne, ale w jego Wsesławie połockim odzywa się wyraźnie typ Wolgi bylinnego. Autor buja myślą po całej Rusi i nie rozumiemy wszystkich jego aluzyj, tak samo jak i kilka słów jego i nazw nie powtarza się więcej na Rusi (np. szeresziry, strikusy, ortmy, Deremeła, Chynowa, Kisań?) a inne archaizmem trącą (np. byli, t. j. wielmoże, czernihowskie; koganja chot’ — żona czy miłośnica chagana, t. j. księcia; mniemane mitologiczne zwroty); niejednego nie rozumiemy z winy fatalnej kopji, z powodu błędu pisarza (?). Autor, skoro powziął raz śmiały na owe czasy pomysł pisma treści świeckiej w formie świeckiej, przeprowadził go wcale udatnie; można wykazywać zgodę jego wysłowienia z wysłowieniem innych, tłumaczonych powieści staroruskich, co mu bynajmniej nie uwłacza; silniej chyba oddziałał wzór pieśniarzy, owych Bojanów i i.; z właściwą poezją ludową (obrzędową, miłosną, liryczną) zgodność jest raczej przypadkowa, bo podobne epiteta i porównania nie wykazują nic konkretnego, żadnej pożyczki istotnej, wypływają tu i tam z samej sytuacji. Najbardziej przypominają ludową pieśń owe przeczące porównania, np.: «a nie sroki zaskrzekały za Igorem, to jedzie Gza z Konczakiem», t. j. jakby sroki ozywają się obaj. Cała ich rozmowa, to pyszna, prawdziwie wschodnia obrazowość, i po płaczu Jarosławny najpiękniejszy to ustęp.
Wszelkie pozory przemawiają za tem, że Słowo jedyna tego rodzaju pamiątka, że autor jego nic podobnego ani przedtem ani potem więcej nie pisał. Widocznie nie ufał zbyt własnym zdolnościom, stąd to niezręczne i przewlekłe chowanie się za powagą Bojanową; stąd niezręczne i niepotrzebne powtarzania tych samych słów (np. pritrepati i i.) i zwrotów; co innego, jeśli celowo używał anafory, wystawiając na czoło zdań te same słowa, lub refrenu, kończąc nim efektownie ustępy. Skłonny do epizodów, przerywał niemi chętnie tok opowiadania poto, aby nietylko obecnych młodych, ale i dawnych książąt sławić; byłyż tego i słuszne przyczyny, bo nic dobrego bliska przyszłość nie wróżyła; ale niektóre przerwy rażą nieco, np. Stugna w rozmowie z Dońcem, albo wyliczanie «byli» czernihowskich w przemowie wielkiego księcia.
Z plebejską dumą ukraińską nic go nie łączy, natomiast do książęcych (włodzimirowskich) bylin wielkoruskich pomost rzucony; np. oznaczanie szybkości ruchu wedle faz nabożeństwa (głosów dzwonów albo jutrzniej i obiedniej mszy) tu i tam znajdziemy, a o nadzwyczajnem, stałem przesadzaniu tu i tam już wyżej wspomnieliśmy. Celuje autor w rozmowach (Igor z Dońcem; Gza i Konczak; Światosław albo Igor z drużyną; Wsewołod do brata) i monologach (Jarosławna); opisy, np. walki, zbywał krótko, tylko wynik jej szczegółowiej przedstawił; tem chętniej wplatał głosy i ruchy przyrody. O spokojnem epicznem opowiadaniu niema mowy; ważne szczegóły (np. ranę Igora i i. ) opuszczał; poznaczał, t. j. odsłaniał, tylko główne momenty i przez to zbliżał prozę swoją, rytmiczną niekiedy wyraźnie, do pieśni, nie z ust ludu, lecz od zawodowych pieśniarzy przejętej; więc uchyla nam rąbek zasłony, co tych na zawsze przykryła. Dawna Słowiańszczyzna nic podobnego nam nie przekazała, i stąd to urosła wartość Słowa, które też między wszystkiemi pomnikami średniowiecznej Europy, zachodniej czy północnej, zaszczytne zajmuje miejsce.

4. TEKST «SŁOWA»

«Zadaniem poety-tłumacza jest wytworzyć z materjału poetycznego Słowa coś celowo-estetycznego», twierdzi M. Hruszewskij, omawiając Słowo w Historji literatury ukraińskiej (II, Lwów 1923, str. 178); temu zadaniu sprostał p. Tuwim; wczuwał się w sam tekst i swobodnie wyraził co wyczuł. Ale jakiż to tekst? czy autentyczny, czy zniekształcony w ciągu wieków? Na te pytania odpowiadałaby krytyka tekstu; ależ krytyka taka jest możliwa, jeśli rozporządza choćby dwoma niezawisłemi nawzajem odpisami; porównując je ustala bowiem tekst pierwotny, usuwa dodatki, poprawia błędy. Tej możliwości Słowo, istniejące w jedynym, późnym, błędnym odpisie, nigdy nie daje, więc i dla krytyki jego poważnej miejsca niema; bo zawisłaby wszelka w powietrzu, żadna nie miałaby jakiejkolwiek podstawy rzeczowej; służy za taką jedynie widzimisię dowcipnych badaczy. Więc wszelkie próby poprawek, przestawek, dodatków, wyrzutni, uchylamy jako samowolę; istotnie, z mnóstwa tych poprawek, jakiemi zasypano i dotąd zasypują Słowo, ani jedna nie doznała ogólnego przyjęcia, ani jedna nie przekonała wszystkich. Nic łatwiejszego bowiem, niż «poprawiać» Słowo; nic trudniejszego, niż dowieść konieczności poprawki. Są w tekście miejsca niezrozumiałe, parę słów lub jakieś zdanie względne; te pozostaną na zawsze zagadkami, jakiemi były w r. 1800. Opuszczał je p. Tuwim jak najsłuszniej: trzymał się jedynej trwałej podstawy, tekstu z r. 1800, jako ten, co nie chce bujać pod niebiosami ani stwarzać nowego Słowa na podobieństwo własne. Przytoczę jeden przykład: najnowsi wydawcy przestawiają dwa ustępy na początku Słowa, przypuszczając, że luźne kartki oryginału kopista w mylnym porządku przepisał. W tekście r. 1800 po słowach, że Igor powiódł swe dzielne pułki na Połowców, czytamy o zaćmieniu słońca i o uwagach o tem Igorowych; dalej wzywa autor Bojana, jakby to on wyśpiewał tę wyprawę; bezpośrednio następuje spotkanie obu braci i przemowa Wsewołoda do brata o Kurszczanach; więc odezwa do Bojana przerywa widocznie opowiadanie. Otóż usuwają przerwę; tę odezwę do Bojana wstawiają zaraz po słowach, że Igor powiódł pułki na Połowców («O Bojanie, jakby ty te pułki opiewał» i t. d.), a zaćmienie słońca i uwagi o niem Igorowe kładą dopiero po spotkaniu się braci i pochwale Kurszczan. Wedle kroniki hipackiej zaś wypadło zaćmienie jeszcze przed spotkaniem się braci i uwagi owe stosował też Igor tylko do własnej drużyny, a tak było i w Słowie: zaćmienie i w niem przypadało przed spotkaniem się obu braci, boć dlaczegożby Igor z uwagami o tem do brata sie raczej nie zwrócił, zamiast do drużyny? Więc przestawka jest nietylko zbędna, ale i z gruntu mylna, i tekst najnowszego wydania przestawiony należy jako widzimisię wydawcy odrzucić, a zostać przy tekście 1800 r.

5. LITERATURA «SŁOWA»

Trzysta czy czterysta dzieł (nawet kilkutomowych), rozpraw i artykułów, wydań i tłumaczeń (na wiele języków europejskich) trudniło się Słowem, a każda historja literatury, rosyjskiej czy ukraińskiej, poświęcała mu sporo miejsca (np. sześćdziesiąt stron bitego druku w Historji literatury ukraińskiej Hruszewskiego, tom II, str. 166—226). Wystarczy przytoczyć najnowsze i najobszerniejsze wydanie kijowskie z r. 1926, akademika Włodz. Piereca (przetłumaczone z rosyjskiego oryginału), 356 str. wielkiej ósemki a ścisłego druku! Całą literaturę ze wzorową dokładnością tu wyczerpano; wiele z tego wydania korzystałem sam, chociaż wszelkie krytyczne domysły autora odrzucam jako mylne; wydrukował on tekst dwukrotnie, w przypuszczalnej pisowni oryginalnej z XV wieku i w pisowni wydania 1800 r., które posiadamy i w podobiźnie prof. Speranskiego, moskiewskiej, z r. 1920. U nas po raz pierwszy tłumaczył Słowo w urywkach tylko (z przekładu francuskiego) Cyprjan Godebski (Dzieła, Warszawa 1821), z oryginału i w całości August Bielowski (Lwów 1833), ks. Adam St. Krasiński (Petersburg 1856) i Bohdan Łepki (Kraków 1905).

ALEKSANDER BRÜCKNER

SŁOWO O WYPRAWIE IGORA

PRZEŁOŻYŁ
JULJAN TUWIM


I.[1]

Nie zdałożby się, bracia mili,
Starodawnemi zacząć słowy
Smętną opowieść o mozołach
Onej wyprawy Igorowej[2]?

Przystoi zasię pieśń tę zacząć

Nie jako Bojan[3] zwykł przesławny,
Lecz wedle podań tego wieku.
Bo on, ów wieszczy gęślarz dawny,
Gdy komu pieśń zamierzył śpiewać,

Myślą[4] rozpływał się po drzewie,
10 

Po ziemi skakał wilkiem szarym,
Szybował orłem siwym w niebie.
Wspominał-ci on stare klechdy,
Niezgody, co bywały niegdy,

Zaczem sokołów bystrych dziesięć[5]
15 

Poigrać puszczał na łabędzie,
A który sokół pierwszy spadnie,
Ten łabędź pierwszy dumę gędzie:
Urodziwemu Romanowi,

Synowi Światosławowemu,
20 

Jarosławowi sędziwemu
Lub odważnemu Mścisławowi,
Który przed pułki kasożskiemi
Rededję ubił w krwawej walce...

Lecz nie sokoły na łabędzie:
25 

Na żywe struny wieszcze palce
Opuszczał, bracia, stary Bojan
I struny same gędły sławę
Kniaziowych dni, kniaziowych wojen!

Niechaj więc powieść nasza, bracia,
30 

Z zamierzchłych czasów Włodzimierza
Ku Igorowym dziejom zmierza[6].

Umocnił Igor ducha męstwem,
Pogonił myślą za zwycięstwem,

Wyostrzył serce swe w krzepkości,
35 

Z pułkami ruszył w bój mężnemi
Z rodzimej ziemi, ruskiej ziemi,
Do wrażych połowieckich włości.




II.[7]

Spojrzał wtedy Igor na jasne słońce,
A od słońca wszystko wojsko w mroku stoi.
I rzekł Igor: «Raczej niech nas porąbią, drużyno,
Niżbyśmy w niewolę poszli, bracia moi.

Siądźmyż druhy, na swe rącze konie

A przejrzyjmy się w błękitnym Donie».
Bo zapadła księciu w serce tęsknota,
Znamię nieba przesiliła ochota
Z szłomu[8] swego upić wód donieckich.

«Z wami — rzecze — Rusowie pójdę w pole,
10 

Złamać oszczep o skraj ziem połowieckich,
Choćbym własnej głowy płacił zgubą,
Bo mi Donu zakosztować lubo!»

Ty nie takbyś, o Bojanie, słowicze[9]

Dawnych lat, owe dzieje wyśpiewał!
15 

Ale bujałbyś pod obłokami, słowicze,
Po gałęziach myślowego drzewa[10].
Ty po ścieżce błądziłbyś Trojana
Między temi i dawnemi czasy[11]

I tak śpiewałbyś, słowicze, płynąc
20 

Poprzez pola na góry, na lasy:
«To nie burza zaniosła sokoły,
Nie sokoły nad polami płyną,
Ale stada czarnych wron szybują

Nad wielkiego Donu wodą siną!»
25 

Albo takbyś piał[12], Welesa wnuku[13],
O, ty wieszczu z pasterskiego rodu:
«Słychać za Sułą rżenie koni,
A w Kijowie sława dzwoni».

Trąby trąbią w murach Nowogrodu;
30 

W Putywlu chorągwie stoją.
Czeka Igor z drużyną swoją
Na miłego brata Wsewołoda.
Rzecze buj-tur Wsewołod[14] do brata:

«Jednoś ty mi jasne słońce świata
35 

I Światosławicy myśmy oba.
Każ ty siodłać rącze konie bułane,
Moje w Kursku stoją osiodłane,
Znasz wiciądzów[15] kurskich — woje krzepcy!

Pod trąbami bojowemi chowani,
40 

Pod szłomami ukołysani,
Ostrzem włóczni karmieni w kolebce.
Znają oni jary, drogi kręte,
Prężne łuki mają naciągnięte,

Szable ostre i pełne kołczany,
45 

Sami, jako wilcy, w polu skaczą,
Kniaziom sławy, sobie chwały patrzą.
(Z nimi pójdziem gromić Połowczany»).

Wstąpił wtedy Igor w złote strzemię,

Szczerem polem jedzie za ruską ziemię.
50 

Słońce mrokiem zastąpiło mu drogę,[16]
Burza ciągnie, noc jęczy na trwogę,
Świstem leśna zwierzyna gada:

Ptaki obudzone, ptaki przelęknione

Zgania w trzepocące stada.
55 


Zawył Dziw[17] nad drzewami wrzaskiem,
Każe słuchać ziemi nienaskiej;
Słychać Dziwa w Korsuniu, Surożu,
Krzyczy Dziw na Posulu, Pomorzu,

A i Wołdze szerokiej świszcze,
60 

A i tobie, tmutorokańskie bożyszcze[18]!
Już Połowcy niebitą ścieżą
Ku wielkiemu Donowi bieżą.
Krzyczą wozy ich o północy,

Rzekłbyś: stado łabędzi spłoszone...
65 

Igor z wojskiem stanie nad Donem.

Na dębach stado ptasie
Rychłą się klęską pasie,
Grożą, srożą się wilki ponuro...

Orły klekotem — gości
70 

Zwołują na wojów kości,
Lisy kły szczerzą, warczą
Ku purpurowym tarczom[19]...
O, ziemio ruska! Jużeś ty za górą!

Noc się długo waży. Zorze się kolebią.
75 

Mgła pokryła pola. Ścichł słowiczy szczebiot.
Wroni skrzek się budzi na uśpionej ziemi.
A Rusowie dzielni szczyty czerwonemi
Zagrodzili pole nakształt ściany krwawej;

Sobie chwały patrząc, a kniaziowi sławy.[20]
80 



III.[21]

W piątek rano podeptali, stratowali hordy wraże,
Rozsypali się strzałami, za pohańcem goniąc w pole,
I uwieźli hoże branki, krasawice Połowczanki.
Z niemi złoto i jedwabie, aksamity i sobole!

Opończami, kożuchami, tkaninami wzorzystemi

Jęli sobie mosty mościć na rozmokłej, błotnej ziemi.
A chorągiew, kopję srebrną i proporzec purpurowy
Dzierży dumnie książę Igor, dzielny syn Światosławowy.
Już Olega dumne gniazdo drzemie w polu pod swą chwałą.

Oj, wysoko pofrunęło! Oj, daleko poleciało!
10 

Nie uwiło się krzeczotom, nie dla krzywdy, dla zdra­dzieckiej,
Ani tobie, kruku czarny, ty pohańcze połowiecki.
Bieży Gza wilczyskiem szarem, Konczak za nim gna zdyszany[22],
Nad Don wielki, Don szeroki, pędzą z wojskiem wściekłe chany.

Nazajutrz — ledwo błysnął brzask,
15 

A zorzę krwawy wieści blask,
Od morza czarne chmury mkną,
Chcą zakryć cztery jasne słońca[23].
Pioruny sine w chmurach drżą,

O, runie tu potężny grom,
20 

I deszczem strzał uderzy Don,
Potokiem tryśnie krew gorąca!
Tam się dopiero dzidom, mieczom,
O połowieckie kruszyć szłomy!

Tam się pokrwawią, tam posieczą,
25 

Poszczerbią szable-niepołomy!
A ta Kajała[24], rzeka smętna,
Żalem i mętem się rozpluska!
Już cię nie widać, ziemio nasza![25]

Jużeś za górą, ziemio ruska!
30 


I oto
Wiatry, wnucy Strzyboga[26]! strzałami z morza wieją
Na dziarskie hufce kniazia. Ziemia dudni i tętni.

Kurzawą ścielą się pola. Łopocąc, chorągwie się chwieją

I rzeki płyną mętnie...
35 

Idą Połowcy od morza, idą pohańcy od Donu,
Ławą na wojów walą z tej strony i z onej strony.
Krzykiem zagrodził pole czarci pomiot przeklęty,
A Ruś puklerzami grodzi z chrobremi na czele orlęty!

Jar-turze[27] Wsewołodzie! Nacierasz na wroga, woju!
40 

Miotasz strzały i mieczem grzmisz o szyszaki w boju!
Kędy, turze, poskoczysz, złotym łyskający szłomem,
Tam leżą łby połowieckie, tam wraże ścierwo leży,
Tam w awarskich[28] przyłbicach dziura świeci przy dziurze,

Ty sieczesz je, Wsewołodzie, ty miażdżysz, jary turze[27]!
45 

Cóż jemu rany, bracia? Przed raną będzie-ż się chował
Ten, co przepomniał żywota i grodu Czernihowa,
Przepomniał tronu złotego, czci i własnego szczęścia:
Najmilszej swojej Hlebówny[29] lubości i obejścia!




IV.[30]

Były wieki Trojana, przeminął czas Jarosława.
Były wojny Olega, Olega Światosławica,
Kuł on mieczem niezgodę, strzały po ziemi rozsiewał
I otrąbił wyprawę w tmutorokańskiem grodziszczu.

Słuchał onej pobudki wielki Wsewołod przed laty,

Uszy przed nią zatykał Włodzimierz, kniaź w Czernihowie.
Pognał Borys za sławą, ale ją śmiercią okupił:
Poległ wiciądz dorodny, syn Wiaczesława waleczny,
Padł za krzywdę Olega, krwią zrosił łączkę zieloną.

A z tej łączki zielonej, z nad smutnej rzeki Kajały[31],
10 

Kniaź Jaropełk rodzica wiózł na węgierskich rumakach,
Syn wiózł zwłoki ojcowe do świętej Zofji w Kijowie.
Siał kniaź Oleg niezgody i zbierał je, Biadosławic[32]!
Żywot wnuków Dadźbożych[33] ginął śród waśni i swaru,

Rzadko wtedy na Rusi wołali w polu rataje,
15 

Ale kruki żarłoczne często na trupach krakały,
Często wrony skrzeczały, węsząc zdaleka padlinę.
Tak to ongi bywało, za dawnych bitew i wojen,
Lecz nikt jeszcze o takiej rzezi nie słyszał okrutnej.




Od zarania do zmroku, od wieczora do brzasku,
Świszczą strzały hartowne, włócznie łamią się z trzaskiem
Szable grzmią o szyszaki, w szłomy biją tasaki,
W połowieckiej rubieży, w sercu ziemi nienaskiej.

Gleba, krwią ugnojona, siana kością, pakością,

Kopytami zorana, obrodziła żałością.

Szum szumi gdzieś, dzwon dzwoni gdzieś,
Co mi przed jutrznią szumi, dzwoni?
To Igor kneź, to Igor kneź

Nawraca pułki, polem goni.
10 

Ach, bo mu żal, ach, bo mu żal
Miłego brata Wsewołoda;
Dwa dni trwał bój. Na trzeci dzień
Nie zdzierżył Igor wojewoda.

Tam z bratem brat, tam z bratem brat
15 

Nad rzeką żegnał się Kajałą.
Stanica[35] padła, proporzec padł,
Krwawego wina nie dostało[36].

Bo napoili swatów krwią,

Sprawili stypę, klęsko! klęsko!
20 

Za ziemię swą, za ziemię swą
Polegli w boju śmiercią męską...
Ach, trawy drżą, żałośnie drżą,
Drzewa się kłonią z piosnką tęskną...




VI.[37]

Niewesoła nam, bracia, godzina,
Niewesoła godzina nastała!
Siłę[38] naszą pokryła pustynia,
Dziewa Krzywda w ruskiej ziemi wstała.

Wstała Krzywda z Dadźbożych zastępów[39],

Po twej ziemi idzie, Trojanie[39],
Łabędziemi skrzydłami pluszcze
W rzece Donie, w sinem morzu-oceanie.
Stare dzieje, tłuste lata przypomina,

Jaka sława była ongi, jaka chwała.
10 

Niewesoła nam, bracia, godzina,
Niewesoła godzina nastała!
Rzekł brat bratu: «To moje i to moje».
I o ziemię się brat z bratem swarzy

I o małem powiada, że wielkie,
15 

A tu czyha pohaniec wraży.
Sami sobie naraili niedolę:
Owoż przyszli Połowcy, Igorze.
Oj, daleko pofrunąłeś, sokole,

Goniąc ptaki, zaleciałeś nad morze.
20 

A nie wskrzesić już wojska dziarskiego!
Słychać Żeli, Kariny płacz rzewny[40],
Idą Rusią z rogiem gorejącym
I żar-popiół roznoszą pogrzebny.

Żony ruskie szlochają, zawodzą:
25 

Niema mężów naszych miłych, niema,
Ani dumą nam o nich podumać,
Ni pomyśleć, ni ujrzeć oczyma!
Złota-srebra nie uzbierać wdowie,

Niema mężów! pomarli ładowie[41]! —
30 

Jęknął Kijów z żałoby, bracia,
A Czerników z napaści srogiej,
Płynie boleść tłusta ziemią ruską,
Połoniły[42] ją łupieżce-wrogi.

Teraz kuną[43] dań od dymu płać im!
35 

Oj, źle, bracia, gdy są gniewy śród braci.
Obudzili Igor z Wsewołodem[44]

Tę niezgodę, co ją uśpił rodzic.
Groźny był ów Światosław włodyka,

Kniaź kijowski, wielki Olegowic!
40 

Burzą był! Runął gromem w Połowce,
Góry, lasy, jarugi przydeptał,
Zmiażdżył wrogów, w pień swym mieczem wyciął,
Rzeki zmącił, potoki wychłeptał.

A Kobjaka z nad zatoki — wichurą
45 

Wyrwał z pułków żelaznych uścisku,
Śmignął chanem, jak kamieniem z procy,
I spadł Kobjak w kijowskiem zamczysku.
Więc śpiewają Niemcowie, Grekowie,

Pieje pieśni Wenecja, Morawa,
50 

Sławią kniazia obcy językowie,
Śpiewem sławią kniazia Światosława.
A synowi[45] nie będzie pieśni
I nie dadzą mu czci i chwały,

Bo zasypał ruskiem złotem i skarbem
55 

Wody rzeki połowieckiej Kajały.
Zstąpił Igor ze złotego łęku,
W koszczejowy[46] siadł, książę-pojmaniec!

O, lutości! O, nędzo! O, jęku![47]

Rozpanoszył się mściwy pohaniec!
60 

Pod brzemieniem się ziemia ugina;
W grodach smętek, radość uleciała,
Niewesoła nam, bracia, godzina,
Niewesoła godzina nastała![48]




VII.[49]

Mętny sen miał Światosław tej nocy w Kijowie[50],
Trwożny sen opowiada bojarom:
«Odziewali mnie w czarny żałobny pokrowiec,
Strute wino czerpali mi czarą.

A leżałem na łożu cisowem,

Hołubionoż mnie tam, hołubiono.
I sypały się z pustych kołczanów
Wielkie perły na moje łono.
Stał bez krokwi u stropu mój dwór złotohławy;

Całą noc siwe kruki krakały,
10 

Kijowianie ku morzu w tumanie szli mgławym,
A pod Pleńskiem, gdzie rów, bagna stały».

I odrzekli bojarzy: «Tążysz, kniaziu, z rozstania,[51]
Zamroczyło cię z wielkiej tęsknoty:

Dwa sokoły frunęły szukać Tmutorokania,
15 

Szłomem Donu chcą upić; sława ptaki pogania,
Porzuciły więc ojców tron złoty.
Ale szable niewiernych podcięły im skrzydła,
Już wplątały się, książę, sokoły twe w sidła!

Wiesz ty? Mrok nastał na trzeci dzień,
20 

Jedno i drugie mroczy się słońce[52],
Zagasły słupy dwa gorejące,
Z niemi księżyce[52], jasne miesiące,
Zapadły w morze, zapadły w cień...

Nuż wtedy pychą nadął się chan!
25 

Mrok na Kajale. Po ruskiej ziemi
Panterze[53] gniazdo Płowców się plemi;
Wolę uciska przemoc zuchwała,
Jęczy pod klęską zhańbiona chwała;

Dziw się na ziemię cisnął i wyje;
30 

Gockie[54] dziewoje, cudne lelije,
Nad morzem tańczą i wiją wieńce,
Brzęczą w ich dłoniach ruskie czerwieńce,

Sławią pieśniami Konczaka chana,

Potęgę Busa, mstę Szarokana,
35 

Więc zasępiona patrzy w udręce
Drużyna twoja, smutkiem znękana»...

Wtedy wielki Światosław złote słowo[55] uronił,
Słowo, łzami zroszone boleśnie:

«O, zbyt rychłoś za sławą, Wsewołodzie, pogonił,
40 

I ty, luby Igorze, zbyt wcześnie!
I niegodnieście wszczęli najazd, krwawiąc się w rzezi,
Nie przydaliście czci ojcowiźnie!

Serca wasze odważne, wykowane w żelezie,

Ale ach mojej srebrnej siwiźnie!
45 

Niemasz dawnej potęgi brata mego! Nie wróci[56]!
Czernihowskich nie widzę wojaków!
Gdzie Olberzy, Tatrani? gdzie Szelbiry, Moguci,
I zastępy Rewugów, Topczaków?

Ci, bywało, bez szczytów, jeno i krzykiem i nożem[57],
50 

Sławą dziadów grzmiąc, pułki razili,
A wy rzekliście dufni: „Sami wroga przemożem,
Wszystka chwała się ku nam przechyli“[58][59].
Gdy drapiestwem się raróg liniejący[60] rozpęta,

Nie da gniazda na pastwę orłowi!
55 

Gdy z pomocą, o bracia! nie przychodzą książęta,
To mnie przydzie odmłodnieć, dziadowi».
Nie dziw, bracia-drużyno! Ludzie krwawią się, giną,
Szabel szczęk słychać w starym Rymowie[61].
Kipi gniew w Połowczanach, i Włodzimierz-kniaź w ranach,
Tedy smuci się czędo[62] Hlebowe.




VIII.[63]

Ejże ty Wsewołodzie, wielki książę, nie gonić
Myślą tobie za bratem, a tronu ojców bronić!
Rozchlustaj Wołgę wiosły i stań w bitewne szranki,
Po tynfie wtedy jeńce, po groszu będą branki!

Albo i lądem przybądź z żywemi samostrzały,

Nie brak ci Hlebowiców, nie brak młodzi udałej.

Ęjże bujny Ruryku, ejźe Dawidzie[64] kneziu!
Czyliście przyłbic złotych nie ubroczyli rzezią?
Nie wasze-ż to drużyny ryczą, jak tury, dźgane

Hartownemi szablami w dalnej niwie nieznanej!
10 

Wstąpcie, Rościsławicy, wstąpcie w złocone strzemię,
Za Igorowe rany, za krzywdę, za ruską ziemię!

Ejże ty Osmomyśle, halicki Jarosławie[65]!
Na złotolitym tronie wysoko siedzisz w sławie,

Żelazem pułków wspierasz węgierskich turni nawał,
15 

Tyś wrota Dunajowi, królowi drogę-ś zawarł,
Przez chmury miotasz skały, sąd sprawiasz do Dunaju,
Pioruny gniewu twego od kraju grzmią do kraju,
Otwierasz Kijowowi wrzeciądze na świat cały,

Za siedem granic prażysz sułtanów, mstą zuchwałych.
20 

Strzelaj w Konczaka, książę, zmiażdż Kościejowi ciemię,
Za Igorowe rany, za krzywdę, za ruską ziemię!

A ty Romanie śmiały, ty waleczny Mścisławie[66],
Ponosi was, porywa myśl ku orężnej sprawie,

Wysoko szybujecie, sokoły wy, junaki,
25 

Ochotą rozjuszoną na wiatrach goniąc ptaki,
Macie wy szczyt stalowy pod przyłbicą łacińską,
Drży od was ziemia chańska z litewską i jaćwińską,
Drży deremelska[66] ziemia, wróg dzidy na ziem ciska,

Pod bułat mieczów waszych kark kłonią Połowczyska.
30 

Lecz już złowróżbnie, Igorze, listowie z drzew opada,
I słońce gaśnie zbyt wcześnie.
Na Rosi i na Sule[67] wróg w grodach się rozsiada,
Drużyna twoja nie wskrześnie!

Słysz! Don za tobą krzyczy,
35 

Na pomoc zwie książęta!
Gotowi Olgowicy[68].
Ingwarze z Wsewołodem,
Mężni Mścisławowicy,

Sześcioskrzydłe orlęta
40 

Z nielada gniazda młode!
Nie los, nie los zwycięski
Dał władzę w ręce wasze.
Gdzież owe szłomy złote,

Tarcze i groty lasze?
45 

Polu wrota zagródźcie
Strzałami ostrzonemi,
Za Igorowe rany,
Za krzywdę ruskiej ziemi!




IX.[69]

Już nie bieży srebrną falą w dolinie
Rzeka Suła do Perejasławia,
Ale błotem ciecze woda w Dźwinie
Onym groźnym Połoczanom płynie,

A pogania ją pohańców wrzawa.

Sam Izjasław Wasylkowic dzwonił
O litewskie pawęże mieczami,
Sławę dziada Wsesława gonił
I pod krwawą tarczą trawę splamił;

Posiekały go litewskie miecze,
10 

Aż na mary wziął sławę, co rzecze:[70]
«Książę, gdzież twoja dzielna drużyna?
Wojów ptactwo skrzydłami pokryło,
Wylizała posokę zwierzyna».

Wsewołoda, Brjaczysława tam nie było,
15 

Zbrakło braciom do boju ochoty,[71]
Sam więc z ciała przez naszyjnik złoty
Śmierci duszę djamentową rzucił.
Trąbią trąby gorodzieńskie! Biada![72]

Znikła radość, żałoba się skrada,
20 

Niemasz pieśni i ziemia się smuci[71].

A i hejżeś ty, kniaziu Jarosławie,
A i wy, Wsesława wszystkie wnuki,
Nie dorównać wam dziadowej sławie,

W nożny włóżcie poszczerbione miecze,
25 

I zwątlałe pochowajcie łuki,
Niech się schylą chorągwie do ziemi!
Wy swarami, zwadami długiemi,
Na Ruś świętą, na Wsesława włości[73]

Połowieckich skrzyknęliście gości!
30 


W siódmym wieku Trojana[74] los mu płużył,
Krasawicę[75] sobie Wsesław wywróżył,
Na koń skoczył i jak wicher mknął.
Runął rumak rączy w kijowskie wrota:

Owoż ona sławna stolica złota,
35 

Książę tron kijowski dzidą dźgnął.

Jarym turem z Biało-grodu wyskoczył,
O północy się tumanem omroczył,
Zawisł, otulony siną mgłą.

A o świcie znowu konia zostrożył[76],
40 

Naścież wrota nowogrodzkie otworzył,
Sławę zgniótł Jarosławową — i chyłkiem
Na Niemigę[77] z Dudutek skoczył wilkiem.
Na Niemidze — głów ściele się żniwo,

Grzmią stalowe cepy w znoju młócki,
45 

Na klepisku kładą żywot ludzki,
Duszę z ciała wywiewają nieżywą.
Krwawe brzegi nie ziarnem były siane:
Kośćmi synów ruskich posiewane.

Sądy sądził, rządy rządził Wsesław książę,
50 

A po nocy wilkołakiem on ganiał:
Chybkim chodem z Kijowa zdążył
Przed kurami do Tmutorokania;
Chyżym wilkiem w pomroce się grążył,

Drogę Chorsa[78] Wielkiego przesłaniał.
55 

Huczą dzwony w połockiej dzwonnicy
Przed jutrzenką u Zofji świętej,
A on słyszy je w Kijowie, w stolicy,
Oj, obrotny był przemieniec, pojętny![79]

Wieszczej duszy był, śmiałego serca,
60 

Aleć nieraz się on trapił męką,
Jemuż śpiewał stary Bojan przezierca,
Przygadywał mu zmyślną piosenką:
«Nic chytremu chytrość nie pomoże,

A bystremu na nic bystrość sokola,
65 

Wiedz ty, książę, taka ludzka dola:
Nie ominą cię sądy boże».

Teraz szlochaj, ziemio ruska, z żalu, troski,
Kiedy sięgasz w dawne dzieje swe pamięcią,

Bohatyra Włodzimierza wspomnij księcia,
70 

Co do skały nie dał przykuć się kijowskiej!
Rozchwytały mu chorągwie butne wnuki,
Jedną Ruryk, drugą Dawid nierozumny,
I na wietrze rozwiewają się buńczuki,

Na wsze strony niemi miota wicher szumny[80].
75 



Cyt! Śpiewają na dunaju włócznie[82],
Nie zazula zawodzi w dąbrowie,
Słychać głos Jarosławny[82] przed jutrznią:
Ach, kukułką frunę k dunajowi!

W wodzie rękaw umoczę bobrowy,

W smętnej rzece, w Kajale krwawej,
I ochłodzę ja znój Igorowy,
Zwilżę rany bobrowym rękawem.

Jarosławna zawodzi żałośnie

Na Putywlu murach przed zaraniem:

Wietrze, wietrze! Czemu wiejesz tak groźnie!
Wichrze, wichrze! Bezlitosny panie!
Z obu twoich niestrudzonych skrzydeł
Czemu miotasz ciemierzyce-groty

Na mojego łady[83] hufiec święty?
15 

Małoż tobie bujać górnym lotem
I kołysać na morzu okręty?

Spójrz! rozwiała się łkaniem-płakaniem
Radość moja po stepie, po rosie. —

Na Putywlu murach przed zaraniem
20 

Jarosławna zawodzi żałośnie.

Sławny Dnieprze[84]! Na swej bystrej wodzie,
Co przebiła połowieckie skały,
Hołubiłeś Światosława łodzie,

Gdy Kobjaka hordy umykały.
25 

Ty mi ładę przyhołub na łodzi,
Iżbym morzu łez nie słała za nim!
Jarosławna żałośnie zawodzi
Na Putywlu murach przed zaraniem.

Słońce światłe, o, jasno jarzące,
30 

Słonko wszystkim łaskawe i rade!
Czemu prażysz płomiennem gorącem
W chrobre pułki, w mego męża-ładę?
Skwar na wyschłej pali się cięciwie,

Smutek zamknął im strzały w kołczanie.
35 

Jarosławna płacze żałośliwie
Na Putywlu murach przed zaraniem[85].




XI.[86]

Nocą zakotłowało morze nurtem wiru;
W mgłach idą nawałnice. To Róg Igorowi
Drogę z połowieckiego wskazuje jasyru
Do dziedziny, gdzie stoi złoty tron ojcowy.

Zgasły zorze wieczorne, w mrok zapadł krąg słońca.

Igor śpi. Igor czuwa: O, drogo daleka
Hen od Donu wielkiego do małego Dońca!
Koń stoi pośród nocy i na jeźdźca czeka.
Gwizdnął Owłur za rzeką. Kniaź słucha. Zrozumiał.

Skoczył, huknął w gęstwinie i w ciemności przepadł.
10 

Dudni ziemia. Szeleści trawa. Bór zaszumiał.
W namiotach połowieckich wrzawa, trwoga ślepa.

A Igor — szast! — białym norem do wody.
A Igor — hyc! — gronostajem w szuwary,

Patrzysz — na koń skoczył nie wilk, lecz kniaź młody,
15 

A zeskoczył nie kniaź, lecz wilk szary.
Wilk nie wilk! Bo z zielonej polanki
Białozorem wzbił się — i z nalotu
Spada, bijąc łabędzie, cyranki!

Jest śniadanie, a i obiad gotów.
20 

Owłur zasię, jak wilczysko bose,
Pędzi przy nim, strząsa chłodną rosę,
Boć zerwali swoje chyże konie.

Rzecze Doniec do Igora: «O, książę!

Chwały teraz już chyba dość ci,
25 

A i Konczak się dosyć natążył,
A i dość ruskiej ziemi radości».
Odpowiada kniaź rzece: «Dunaju!
Małoż tobie zaszczytu i chwały,

Że twe wody od kraju do kraju
30 

Wojewodę Igora kębłały[87]?
Że na trawie-murawie w zieleni
Na twych brzegach srebrzystych spoczywał,
Żeś go mgłami odziewał ciepłemi,

Cieniem drzewa-jaworu zakrywał?
35 

Na twej fali go strzegł gogol biały,
Kaczka w wiatrach, czajka na ruczaju!
Małoż tobie, o Dończe, tej chwały,
Mało czci i zaszczytu, dunaju?[88]

Tyś nie Stugna, co swe płytkie wody
40 

Z obcych czerpie potoków, by płynąć.

Ugrzązł na niej kniaź Rościsław młody,
Przyszło mu przy brzegach Dniepru zginąć.
Płacze macierz najmilszego syna,

Łzy po lubem swem dziecięciu roni.
45 

Drzewo z żalu nisko się ugina,
Kwiecie niknie, do ziemi się kłoni.

To nie sroki zaskrzeczały:
Konie gonią za rumakiem,

Za Igorem pędzą śmiałym
50 

Gza z Konczakiem, Konczak z Gzakiem.
Nic usłyszysz w polu kruka,
Tylko w borze stuka dzięcioł,
Połoz pełza, dzięcioł puka,

Wystukuje drogę księciu.
55 

Ani drgnie gałązka w chaszczy,
Ni ją wiatr poruszy wiewem,
Tylko słowik kląska-klaszcze,
Wita świt radosnym śpiewem.

Gza powiada do Konczaka:
60 

«Słuchaj ty, Konczaku, Gzaka!
Choć się ptak nam wyrwał z sieci,
Strzała ostra, a łuk celny!
Gdy do gniazda sokół leci,

Sokolika[89] my postrzelmy!»
65 

Konczak rzecze zaś do Gzaka:
«Słuchaj Gzaku ty Konczaka!

Sieci gęstej on zwyczajny,
Szponem zedrzeć ją nietrudno[90].

W inną sieć go uplątajmy:
70 

W krasawicę, dziewkę cudną!»
Gza znów mówi do Konczaka:
«Słuchaj ty, Konczaku, Gzaka!
Gdy go dziewką opętamy,

Żadna siła nie podoła:
75 

Nie ujrzymy dziewki samej,
I nie będzie nam sokoła!
Będzie na nas ptak za ptakiem
W połowieckiem polu spadał». —

Tak to mówił Gzak z Konczakiem,
80 

I tak Konczak z Gzakiem gadał[91].




XII.[92]

Śpiewał Bojan, pieśniarz dziejów dawnych.
Słuchał Oleg, Jarosław, Światosław.
Śpiewał gęślarz o książętach sławnych,
I w zamierzchłe czasy pieśń go niosła.

Kniaziów gadką on nieraz zagadnie[93]:

«Książę! Głowie bez karku niesporo,
Lecz i ciału bez łba nieporadnie!»
Tak też Rusi było bez Igora.

Słońce wyszło na spotkanie twoje,

Łado! Łado! Witaj nam Igorze!
10 

Na dunaju śpiewają dziewoje,
Do Kijowa płynie pieśń przez morze.
Przez Boryczew[94] jedzie książę dzielne

Czołem bić Przenajświętszej Dziewicy,

Pirogoszczej[95] Bogarodzicy.
15 

Radość w grodach. Brzmią pieśni weselne.
Chrobrym wojom cześć już oddaliśmy,
Starym kniaziom pieśń wyśpiewaliśmy,
A należy się i dla młodszych cześć,

I junakom też trzeba okrzyk wznieść.
20 

Ej, Igorze cny, żyj szczęśliwie nam!
I Włodzimierz syn niechaj żywie nam!
Niechaj żywie nam buj-tur Wsewołod!
A i wszyscy ci, com im śpiewał ot!

Niech raduje się chrześcijański lud,
25 

Że kniaź wojsko wiódł na pogański ród.
Będziem chmielny miód z roztruhanów pić
Za tych, którzy szli basurmanów bić!
Kniaziom i drużynie
sława, sława, sława!
Amen[96].




  1. I. Wstęp.
  2. w. 4. Igor, syn Światosława czernihowskiego, wnuk Olega, o którym później autor Słowa nieraz wspomina, żył 1151—1202, książę Nowogrodu Siewierskiego, później czernihowski. W r. 1183 powiodła mu się wyprawa na Połowców; druga, w r. 1185, podjęta z tymi samymi książętami co i poprzednia, zakończyła się katastrofą.
  3. w. 6 i n. Bojan (por. imię Niebojan), pieśniarz XII wieku, sięgał i czasów dawniejszych: wielkiego księcia Jaro­sława († 1054); brata tegoż, Mścisława, który r. 1022 w ręcznych zapasach powalił o ziemię, a potem za­rżnął księcia Kasogów, t. j. Czerkiesów. Roman uro­dziwy (kraśny), brat owego Olega, walczył z Olegiem przeciw innym książętom, zabity r. 1079 przez sprzymierzeńców własnych, Połowców, gdy ci się z tamtymi pogodzili.
  4. w. 10. Myślą — tak w druku 1800 r.; wielu wydawców czyta: myszą; po drzewie, po gęśli.
  5. w. 15 i 25. Następuje ulubione przeczące porównanie: nie sokoły na łabędzie (t. j. jak sokoły na łabędzie), lecz palce na struny spuszczał ów Bojan; łabędź, cygnus musicus, wydaje smętny głos (niby klarnetowy); po­równanie charakterystyczne dla czasów, kiedy to polowano zawzięcie z sokołami-jastrzębiami.
  6. w. 30—32. Powtórny zaśpiew-przygrywka; lecz o jakim Włodzimierzu mowa: czy o Wielkim, co Ruś ochrzcił, czy o jego prawnuku, Włodzimierzu Monomachu? W my­śli objął autor Słowa całość dziejów ruskich, od daw­nego Włodzimierza do dzisiejszego Igora, bo wybiera w dalszym ciągu wszelakie szczegóły właśnie z tej całości, która jest dla niego jednością.
  7. II. Pochód; zaćmienie słońca; Wsewołod i Kurszczanie; dalsze znamiona złej wróżby. O owem zaćmieniu opo­wiada kronika: «Gdy szli ku Dońcu, spojrzał nad wie­czorem Igor ku niebu i ujrzał słońce jako miesiąc, i rzekł do bojarów i drużyny: Patrzcie, cóż to znaczy? Oni patrzyli i schylili głowy i rzekli: Książę! nie na dobre to znamię! Igor zaś rzekł: Bracia i drużyno! tajemnicy bożej nikt nie wie, ależ Bóg sam stwórca i znamienia i świata całego; co zaś nam stworzy, czy na dobre, czy na złe, zobaczymy». Słowo zaćmienie na czoło wysuwa, zaczyna od niego cały pochód, zamiast od Nowogrodu i Putywla (w. 30); należało uwidocznić tę żądzę wojenną, co księcia zupełnie zaśle­piła.
  8. w. 9. szłom, hełm.
  9. w. 14—29. Dziwny nieco nawrót do Bojana i jego stylu.
  10. w. 17. po myślowem drzewie, t. j. po gęśli, jak poprzednio (I, 10); inni rozumieją drzewo metaforycznie, idealnie: drzewo życia, czy rodu, itp.
  11. w. 19. W oryginale czytamy tuż po w. 17: «zwijając sławy z obu stron (czyli około) tego czasu»; przenośnia to, jak poprzednie i następna o ścieżce Trojanowej, t. j. dawnej (inni upatrywali w niej istotne dawne wały cesarza Trajana).
  12. w. 26. piał, śpiewał;
  13. wnuku Welesa, tłumacz dodał «paster­skiego rodu», bo kroniki przezywają Welesa bogiem bydła. Naśladowanie Bojana kończy w. 29; od 30 opis samego pochodu, t. j. tylko głównych jego etapów.
  14. w. 34. buj-tur Wsewołod (1160—1196) przewyższał wszystkich Olegowiców dzielnością, więc dzikim turem (symbolem męstwa) tu obezwany.
  15. w. 39. wiciądz, bohater, witeź.
  16. w. 51. Zachód słońca, nie ponowne zaćmienie, i nadejście ponurej nocy.
  17. w. 56. Dziw, wedle jednych zwykły puszczyk, wedle innych raczej duch leśny, potwór.
  18. w. 61. tmutorokańskie bożyszcze («bałwan» w oryginale), ja­kiś słup kamienny (niby Złota Baba, słynna na pół­nocy) w Tmutorokaniu t. j. Tamanie na Krymie.
  19. w. 73. purpurowe tarcze, to samo co szczyty czerwone w. 78, bo normańskie i ruskie tarcze (szczyty) były czerwono malowane.
  20. w. 80 powtarza dosłownie w. 47.
  21. III. Zwycięstwo Rusi w piątek i bogaty ich obłów; nagła odmiana w sobotę; Połowcy otaczają Ruś; Wsewołoda waleczność.
  22. w. 13. Gza i Konczak, chany połowieckie, wsławieni (szcze­gólniej Konczak) napadami na Ruś.
  23. w. 18. cztery jasne słońca, czterej książęta ruscy.
  24. w. 27. Kajała, rzeki takiej nazwy niema; w kronice zwie się Siurlij, t. j. Tor, dopływ Dońca; ta nazwa (Kajała), to alegorja od kajania, żałowania.
  25. w. 29, 30 i 39. Słowo powtarza tu nieraz dosłownie wiersze, np. 29, 30 i II, 74, w oryginale na obu miejscach: «o ruska ziemio, jużeś za górą (za szełomjanem; w XV wieku, nie rozumiejąc staroruskiego wyrazu, Solomona się tu dopatrzono!); 39 i II, 79, dosłownie: «a dzielni Rusicy przegrodzili czerwonemi szczytami».
  26. w. 32. wnucy Strzyboga nie odnosi się do wiatrów, jak po­wszechnie przyjmują, bo taka mitologja obca Słowu, które nazwy pogańskie łączy z ludźmi (potomkami), ale nigdy z przyrodą; Ruś nazwana tutaj «wnukami Strzyboga», zamiast częstszego «Dadźboga», z równą dowolnością; o bożku samym, prócz nazwiska, nic nie wiemy; możemy je odnieść do stribati, skakać.
  27. 27,0 27,1 w. 40 i 45. jar tur, tyleż co buj tur, p. II, 34.
  28. w. 44. awarskich, pogańskich, od Awarów z VI—IX wieku,
    którzy się Obrami po rusku zwali, — nie od dagestańskich Awarów?
  29. w. 49. Hlebówna, żona Wsewołoda, Olga, córka Hleba Jurjewicza.
  30. IV. Przerwa w opowiadaniu o bitwie-klęsce, jaką Połowcy wnukom Olegowym zadadzą, wywołana pra­wem kontrastu, skoroż właśnie ich dziadek Oleg z Połowcami się kumał, ich najwięcej na zgubę Rusi nawodził, o co go kroniki najżywiej oskarżają. Skrzywdzili wprawdzie stryjowie Olega, wygnali go po śmierci ojca Światosława z Włodzimierza wołyń­skiego; uciekł on do Tmutorokania i z księciem Bo­rysem i Połowcami napadł Czernihów; na niwie Nieżatinej przyszło do bitwy; zginął tu chełpliwy Borys i nieprawy wielki książę kijowski Izjasław; Oleg uciekł powtórnie do Tmutorokania (dalszych jego wypraw z Połowcami nie wymieniamy; aż do śmierci w r. 1115 Ruś niepokoił); zwłoki Izjasława syn Światopołk do Kijowa odprowadził. O tej to bitwie z r. 1078 opo­wiada Słowo, ale w szczegółach odmiennie od kroniki; może i pamięć zawiodła autora. Na wiadomość o ruchach Olegowych w Tmutorokaniu wzdrygali się wielki książę (po Izjasławie) Wsewołod i syn jego Włodzimierz (Monomach), obaj wtedy w Czernihowie. Uwiezienie zwłok odnoszą inni wydawcy niesłusznie do bitwy z r. 1096.
  31. w. 10. Nazwa rzeki Kajały znowu alegoryczna: kajali się nad nią za pychę Borys, a za krzywdę Izjasław.
  32. w. 13. Oleg przezwany, zamiast Światosławicem, Biadosławicem (w oryginale Goresławicz), bo takiej odmiany, gry słów, chętnie używano, np. nazwy nieszczęsnej Rogniedy w Goresławną, grodu Perejasławia w Goresław.
  33. w. 14. Żywot wnuków Dadźbożych, t.&nbsjp;j. Rusi, przezwanej wyżej «Strybożymi wnukami». Cały ten ustęp o zagubie Rusi dla waśni książęcej naśladował pisarz pskow­skiego Apostoła z r. 1307: «...tego roku były walki ksią­żąt itd. Przy tych książętach siało się i rosło swarami, ginęło życie nasze, między książętami były rozterki, a skróciły się ludziom ich wieki»; dosłowność niemal wynika z tekstu oryginalnego (np. «w książęcych roz­terkach wieki się ludziom skracały»), wolniej oddanego przez tłumacza.
  34. V. Zagłada Igora i drużyny.
  35. w. 17. stanica, chorągiew.
  36. w. 18—20. Przenośnia od wesela: swatów (Połowców, dla
    częstych związków krwi ruskiej z połowiecką) na­poili, samym wina zabrakło.
  37. VI. Klęska Rusi; jej przyczyny i skutki. Ponowna prze­rwa w opowiadaniu, wywołana biadaniem nad nie­zgodą książąt, która wrogom Ruś wydała na jatki.
  38. w. 3. siłę, wojsko.
  39. 39,0 39,1 w. 5 i 6. Dadźboże zastępy i ziemia Trojana, o Rusi, zwykła przenośnia. Krzywda (w oryginale obida); jak morowa zaraza dziewicą się objawia, tak tu Krzywda jeszcze i łabędzie skrzydła przybrała (w. 7), bo łabędź wieszczy nieszczęście.
  40. w. 22—24 dosłownie: «za nim (pułkiem Igorowym) krzyk­nął karna i żlja poskoczył po ruskiej ziemi, żar rzu­cając (ludziom) w rogu płomiennym». Co karna i żla oznaczają? Upatrują w nich wyrazy dla smutku i żalu; żla można istotnie żelą, żalem, wyłożyć, tylko z karny nic podobnego nie da się wycisnąć i wszelkie próby były marne. Z kroniki wiemy jednak, że natychmiast po zniszczeniu zastępów Igorowych rzucili się Połowcy Konczaka i Gzy na Ruś, paląc i niszcząc; miałożby Słowo o tem ani wspominać, skoro dalej właśnie jest mowa o popłochu na Rusi? Pierwsi wydawcy upatry­wali też w obu tych wyrazach nazwy połowieckie, niestety, nigdzie indziej nie wspominane; posądzano nawet tekst o zepsucie, że to o Konczaku i Gzie w nim mowa, co niebardzo przekonywa wobec tego, że wyżej oba imiona poprawnie były wypisane. I w 24 wier­szu niezwykły zwrot; kto o napadzie Połowców myśli, wytłumaczy go tak, że to Połowcy prochem ogni­stym z rogu wojowali, o czem kronika pod r. 1184 opowiada (o bisurmanie, co «żywym ogniem» strzelał).
  41. w. 30. łada, prasłowiańska nazwa miłego, męża czy żony; utrzymała się do dziś w refrenach pieśni weselnych (łado! łado!).
  42. w. 34. połoniły, wzięły w plon, zwyciężyły.
  43. w. 35. W oryginale, zamiast kuny, białka, biel, wiewiórka biała; jej skórka niegdyś jednostką pieniężną była; tę daninę będą odtąd wybierać Połowcy od dymu (od dwora), zamiast książąt ruskich.
  44. w. 37 i n. Prawem kontrastu przeciwstawia autor katastrofie Igora i Rusi niedawny tryumf Światosława II, wielkiego księcia kijowskiego, którego dla tego dostojeństwa oj­cem (rodzicem) Igora i Wsewołoda nazywa, chociaż to ich kuzyn (Oleg miał synów: Wsewołoda, — tego syn Światosław II; Światosława, — tego synowie Igor i Wsewołod). Ów Olegowic Światosław II, występujący w dalszych ustępach Słowa bardzo znacząco, ustalił się na stolicy kijowskiej dopiero za trzecim razem, r. 1181, gdy się Monomachowicy wielkiego księstwa kijowskiego zrzekli; umarł r. 1194. Zamłodu uży­wał w wyprawach przeciw innym książętom chętnie Połowców jako sprzymierzeńców, dopiero po r. 1181 stale z nimi wojował, tak (r. 1183 i) 1184, gdy ich nad Erelem pobił i ich chana Kobjaka z dwoma synami pojmał, a potem znowu pobił Konczaka i pojmał owego «bisurmanina z żywym ogniem». Wedle Słowa odgłos tych zwycięstw rozszedł się nawet w Niem­czech, Wenecji, Grecji i Morawie; straszna przesada dowodzi tylko, jak wysoko Słowo Światosława II ce­niło, odwdzięczając mu trudy przeciw Połowcom za Ruś podjęte.
  45. w. 53. synowi, w oryginale: księciu Igorowi.
  46. w. 58. koszczej, słowo tureckie, oznacza koniucha, brańca, ciurę; używa się go i wzgardliwie. Teraz (w. 59 i n.) opuszcza Słowo Igora na długo i zwraca się do Kijowa, gdzie Światosław II wyprawę na Połowców przygotowywał; zbierał ludzi. Gdy się dowiedział w Nowogrodzie Siewierskim, że «bracia» jego (nasz Igor i Wsewołod) wybrali się sam na sam na Połowców, bardzo mu to było niemiło, bo przewidywał skutki; popłynął Desną do Czernihowa, gdzie go wiadomość o ich pogromie doszła. Dalsze wiec ustępy Słowa poświęcone głównemu tegoż zamiarowi: nawoływać książąt do zgody i jedności w postępywaniu, wysławiać siły każdego z nich, co połączone odnowiłyby dawną potęgę ruską, odwoływać się do zasług i chwały każ­dego z nich, ubolewać nad tem, co ich różni.
  47. w. 59 i 60 dodał tłumacz.
  48. w. 63 i 64. Tłumacz powtórzył tu po raz trzeci (por. w. 1—2 i 11—12), niby refren, wiersze początkowe: «Niewesoła nam, bracia, godzina, niewesoła godzina nastałaś; w oryginale czytamy tylko raz: «już bo, bracia, niewesoła godzina powstała»; zamiast w. 11 i 12 w oryginale: «walka książąt na pogan zaginęła»; w. 63 i 64 dodał tłumacz. W. 16—19 i 34, 36 powtarzają się w oryginale dosłownie «(książęta poczęli) sami na się kuć rozterki (kramołu kowati, ulubiony zwrot Słowa), a pogani ze wszech stron nachodzili z zwycięstwami ziemię ruską». Przed w. 33 czytamy w oryginale: «smutek rozlał się po ziemi ruskiej».
  49. VII. Sen Światosława II; bojarzy go tłumaczą; dalsza przemowa wielkiego księcia.
  50. w. 1—12. Sen, którego wszystkie szczegóły jednomyślnie nie­szczęście wróżą; zgadzają się na to wszystkie senniki,
    od starogreckich począwszy, aż do naszych, np. do Sennika Daniela, wydawanego najczęściej od XVI wieku (między innemi w Krakowie r. 1696, 1700 itd.): czarna odzież znaczy smutek; pić wino mętne — smu­tek; perły — łzy; ruina domu (dach bez krokwi) — szkoda, strata; krakanie wron również. Wiersze 11 i 12 w oryginale niezrozumiałe i wszelkie próby tłu­maczów, równie liczne jak fantastyczne, były marne; oryginał brzmi dosłownie: «u Pleśnska na błoniu były (wrony nad?) debr Kisanią i nie zeszlę (zam. niosły się?) ku sinemu morzu»; jeśli Pleśnsk i Kisań nazwy miejscowe, to nie odszukano ich dotąd na Ukrainie.
  51. w. 13—37. Bojarzy tłumaczą cały sen, bo już wiedzą o ka­tastrofie obu książąt; szczegółów snu nie dotykają.
  52. 52,0 52,1 w. 22 i 23. słońca i miesiące, ruscy książęta pojmani.
  53. w. 27. panterze, w oryginale pardus; dla wiarołomstwa Połowców (Kumanów) tak zwano w dawnej Rusi.
  54. w. 31—35. Goci ocaleli po rozbiciu wielkiego ich państwa naddnieprzańskiego na Krymie; ich dziewy cieszą się ze zwycięstwa Połowców, z ruskich «czerwieńców» (czerwońców, złota), bo ruskimi niewolnikami targo­wali Goci, którzy się z Połowcami, a później Tatarami, kumali i zlali; zwycięstwo połowieckie wynagradza dawne klęski Szarukana, którego książęta ruscy na przełomie XI i XII wieku nieraz gromili; o (chanie?) Busie milczą kroniki, prawią może nazwy topograficzne na stepie (Busów jar nad Dońcem); Konczaka dodał tłumacz.
  55. w. 38—61. złote słowo Światosława II brzmi w kronice: «Gdy Światosław to (o klęsce) usłyszał, westchnął głęboko, otarł łzy swoje i rzeki: O mili bracia moi i synowie (młodzi obaj książęta) i mężowie ziemi ruskiej! dał mi niemal Bóg poskromić pogan, ależ oni nie powściągnąwszy swej młodzieńczości, otworzyli tym wrota na ziemię ruską. Niech się stanie wola Pańska we wszystkiem. Jak mi żal było na Igora, tak mi teraz większy żal za nim, za bratem moim». (Potem roz­syłał gońców aż do Smoleńska o pomoc, ale książęta spóźnili się i Połowcy nienagabani uszli z łupami, zbu­rzywszy gród Rymów pod Perejasławiem i wyciąwszy w pień mieszkańców).
  56. w. 46. nie wróci, raczej: nie wyszedł. Światosław II wspo­mina tu swego rodzonego brata, Jarosława, księcia czernihowskiego, co niełatwo na pochód wyruszał. Ten dodał Igorowi na tę jego nieszczęsną wyprawę tylko swego męża Olstyna z tureckimi Kowujami, co z placu boju uciekli; sam pozostał w Czernihowie z innemi tureckiemi rodami, które Słowo (w. 48—49) wylicza; nazwiska to tureckich stepowców, z innych źródeł nie znane; zresztą Moguci nie nazwa plemienia (Kowujów?), oznacza panów, wielmożów, jak nieraz w staroruskiem.
  57. w. 50. W oryginale, zamiast noża: zasapożniki, noże w cholewie noszone, jakby u jakich apaszów.
  58. w. 52 i 53. Wedle kroniki Wawrzyńcowej obaj książęta, Igor i Wsewołod, mówią: «czyż my nie książęta? pójdziemy, sobie przecież chwały dobędziemy».
  59. w. 53. W oryginale obszerniej: «sławę poprzednią sami zagrabim, a poślednią sami się podzielim».
  60. w. 54 i 55. Charakterystyczne dla Słowa porównania od ptaków łowczych; sokół liniejący parokrotnie, więc starszy i groźniejszy.
  61. w. 59. Rymów, gród ukraiński za Perejasławiem, na pewno nie oznaczony. Gdy Konczak wobec zgromadzonej nad Dnieprem Rusi (Światosława II i sprzymierzeńców) od Perejasławia odstąpił, napadł w odwrocie na Rymów. Mieszkańcy zawarli się, ale dwie baszty z ludźmi obaliły się i Połowcy zabrali wszystkich, co nie uszli na błota. Przedtem oblegli Perejasław, gdzie się im mężnie bronił książę Włodzimierz Hlebowicz; wy­padł na nich z małą drużyną, oskoczyli go; widząc to, odbiła załoga grodowa ranionego trzema włóczniami księcia; zraniony ciężko «wjechał w gród swój i utarł swego potu dzielnego za ojcowiznę swoją» (kronika hipacka).
  62. w. 61. czędo, dziecię; staropolskie; ruskie czado. Włodzimierz wyleczył się z ran i wziął udział w wyprawie Światosława II na Połowców r. 1187; wyprosił się naprzód, co Światosławowi nie było miło (dał wyprzedzić własnych synów). Włodzimierz zmarł, rozchorowawszy się w pochodzie; ciężko za nim Ukraina wzdychała.
  63. VIII. Odezwa autora do wszystkich książąt ruskich pokolei; zaczyna (1—6) od północy, od wiel­kiego księcia suzdalskiego a wnuka Monomachowego, Wsewołoda Jurjewicza (1177—1212), co właśnie r. 1183 odznaczył się walną wyprawą zwycięską na Bułgarów nadwołskich. Synowie Hlebowi, książęta rjazańscy, są jego wierni sprzymierzeńcy, bo on ich nadzielił ojcowiznami; sam pogardził wielkiem księstwem kijowskiem, nad którem ojciec i dziad władali; dlatego to pytanie: czy nie myślisz o stolicy ojców? W oryginale: «możesz Wołgę wiosłami rozkropić, a Don wylać heł­mami».
  64. w. 7—12. Bracia Ruryk i Dawid smoleński, który właśnie r. 1185 zawiódł nadzieje Światosława II, gdy wrócił do domu, nie wziąwszy udziału w dalszej wyprawie.
  65. w. 13—22. Książę halicki Jarosław (1153—1187), Osmomysłem (nieco zagadkowo?) przez jedynego naszego autora przezwany, zażywał znacznej sławy przez dobre urzą­dzenie swej dzielnicy; ale przesada Słowa jawna.
  66. 66,0 66,1 w. 23—30. Książęta wołyńscy, Roman (który padł r. 1205 pod Zawichostem) i Mścisław, obaj awanturnicy; Roman znany z walk przeciw Jaćwingom i Litwie. Nazwa Deremela nieodgadniona.
  67. w. 33. Roś wpada do Dniepru poniżej Kijowa z lewej, Suła z prawej strony.
  68. w. 37—49. Tych książąt niełatwo oznaczyć; nie wiemy na­wet dokładnie, o ilu mowa. Ingwar był księciem czernihowskim; Ingwar, Wsewołod i Mścisław, synowie Jarosława łuckiego, nazwani Mścisławicami za pra­dziadem Mścisławem, synem Monomachowym.
    Odezwa w oryginale miejscami zupełnie stroficzna, a stały jej refren: «za ziemię ruską, za rany Igorowe, dzikiego (buj!) Światosławica».
  69. IX. Ustęp o Połocku. Fantazja unosi autora z po­łudniowej, kijowskiej i czernihowskiej Rusi na pół­nocny zachód, do Połocka, gdzie Ruś również z po­gaństwem walczy (Litwa, Jaćwież, Łotwa, — wszystko poganie), i również dla braku zgody książąt cierpi (w. 1—30).
    w. 31—67. Wspomnienia o dawniejszych, lepszych czasach i o innym książęciu połockim, o Wsesławie, słyną­cym z awantur, okrucieństwa, siły nadprzyrodzonej. Opowiada o nim znane z kronik szczegóły, chociaż nie w porządku chronologicznym. Otóż Wsesław, co się w «czepku» urodził (a ten do śmierci nosił za radą wieszczków), wnuk Izjasława Włodzimierzowica, walczył zawzięcie ze stryjami, synami Jarosława Włodzi­mierzowica; r. 1067 zajął i splądrował Nowogród Wielki («zniszczył sławę Jarosława»). Wyruszyli przeciw nie­mu trzej Jarosławicy i pobili go na głowę na Niemizie; uciekł do Połocka; wywabili go stamtąd Jarosła­wicy, zaprzysiągłszy mu swobodę, lecz złamali przysięgę i uwięzili go w Kijowie. W r. 1068 uwolnili go Kijowianie, poczem zasiadł na stolicy wielkiego księstwa, nie na długo jednak, bo przed Bolesławem Śmiałym umknął z Białogrodu kijowskiego napowrót do Połocka. Umarł tamże r. 1101. To rozpamiętywanie jego  dziejów zdąża wkońcu do przestrogi dla wszystkich ambitnych książąt, trapiących Ruś swojemi zachciankami, że sądu Bożego żaden z nich nie ujdzie; uległ mu przecie i ów przebiegły gwałtownik. Cały ten ustęp nacechowany ową grandilokwencją poetycką, znamienną dla Słowa.
    w. 1—30. O księciu Izjasławie Wasylkowicu, bracie Brjaczy­sława i Wsewołoda połockich, i o jego walce z Litwą, w której sam poległ, milczą kroniki. Przeciwstawia się południowej Sule północno-zachodnia Dźwina, co również mętno płynie; znana to oznaka grożącego nie­szczęścia.
  70. w 11. W oryginale wiersz popsuty; niezrozumiałe, kto to właściwie «rzecze».
  71. 71,0 71,1 w. 16 dodał tłumacz, jak i 21.
  72. w. 19. O jakiem Grodnie mowa, niepewne; może Grodno w pińskim powiecie.
  73. w. 29. W oryginale Wsesławia żyźń, zamiast połockiej Rusi, jak Dażboża żyźń zamiast Rusi całej, dowodzi, że Dażbog jak Wsesław imiona, nie mity. Połowców na­prowadzili na Połock Jarosław czernihowski i nasz Igor r. 1180, pomagając Światosławowi II. W ustępie o Wsesławie połockim wychwala Słowo tegoż nadprzyrodzoną chyżość, z wilkiem stale go równa i wil­kołakiem, ale chyba właściwego odmieństwa mu nie przypisuje; i tu w każdym szczególe jawna wielka przesada.
  74. w. 31. W siódmym wieku Trojana znaczy tylko: dawno (120 lat temu!); w tem równie nic mitycznego, jak w Dażbożych wnukach itp.
  75. w. 32. Nie o krasawicę los rzucał Wsesław: należy rozumieć włość, Nowogród Wielki czy Kijów, któremi nigdy na dłużej nie zawładnął; «dotknął się ich tylko oszcze­pem» (dzidą).
  76. w. 40. W oryginale zupełnie niezrozumiałe słowa (wozni strikusy).
  77. w. 43 i 44. Dudutki, miejscowość pod Nowogrodem Wielkim; Niemiga, dziś Niemiza, dopływ Świsłoczy; świadczą o prędkości ruchów Wsesławowych, a to samo w wierszach 51—58.
  78. w. 55. Chors, wymieniony w kronice jako bożek, obok Peruna, prasłowiański, lecz prócz nazwy nic o nim nie wiemy: słońce? księżyc? Tmutorokań na Krymie, nazwany dla dalekiej odległości; historyczny Wsesław tam nie zaglądał.
  79. w. 59 dodał tłumacz.
  80. w. 68—75. Po tej wzmiance o dawnych dziejach sławnych, zwrot ku smutnej teraźniejszości: nie utrzymaliśmy na górach kijowskich starego Włodzimierza (Monomacha), jego chorągwie razem stały, jego potomków rozdzieliły się wrogo; na różne (przeciwne) strony wieją im proporce, śpiewają im włócznie. Tłumacz dodał w. 75, a «śpiew włóczni» włączył do następnego ustępu X, ale prawdopodobniej kończy on ustęp IX.
  81. X. Płacz Jarosławny.
  82. 82,0 82,1 w. 1—3. W oryginale: «Na dunaju Jarosławny głos słyszno, kukułką, nie wiemy, rano woła». Dunaj, nazwa ogólna, ludowa (we wszelkich pieśniach obrzędowych), dla rzeki wogóle. Jarosławna, druga żona Igora, córka halickiego Jarosława Osmomysła, wyszła za Igora r. 1184; imię jej Efrozynia.
  83. w. 15. łada, por. obj. do VI, w. 30.
  84. w. 22. Sławny Dnieprze! W oryginale: «O Dnieprze Słowuticiu», Dnipro-Sławuta w pieśni ludowej. O zwycięstwie Światosława II nad chanem Kobjakiem i Polowcami była wyżej mowa.
  85. w. 36 i 37 powtórzył tłumacz.
  86. XI. Ucieczka Igora. Charakterystyczna rozmowa z rzeką, Dońcem, nierzadka w ruskiej epice ludowej; służy raz retardacji, opóźnianiu opowiadania, a powtóre wzmiance dziejowej o katastrofie nad Stugną r. 1093, małym dopływem Dniepru koło Kijowa, gdzie utonął brat Monomacha, książę perejasławski Rościsław, gdy uchodzili przed Połowcami.
  87. w. 31. kębłać (staropolskie), chować.
  88. w. 38 i 39 powtórzył tłumacz; również dodał 56 i 57.
  89. w. 65. sokolik, syn Igora, Włodzimierz, co się ożenił z Konczakówną i na Ruś wrócił z żoną i dzieckiem. I w ory­ginale mieniają się formy: Gzak i Gza; ta druga, wedle kronik, poprawniejsza.
  90. w. 68 i 69. Oryginał powtarza dosłownie wiersz 62 i 64: «je­śli sokół do gniazda leci».
  91. w. 80 i 81 dodał tłumacz; w oryginale: «będą nas ptacy bili», t. j. wyśmieją nas wszyscy.
  92. XII. Końcowy chwałośpiew.
  93. w. 1—5. Oryginał brzmi: rek Bojan ichody na Światosławla piesnotworca starago vremeni Jarosławla Olgowa Koganja choti. Najzawilsze w całem Słowie miejsce; co wykład, to inny; więc miał tłumacz zupełną swobodę; odnachodzono tu nawet imię drugiego, oprócz Bojana, starego śpiewaka, Chodyna. Hruszewskij (II, str. 191) rozciął węzeł gordyjski tak: «rzekł Bojan, pieśniarz starych czasów (Światosława, Jarosława, Olega i żony chanowej, t. j. księżnej)», więc podobnie jak tłumacz.
  94. w. 13. Boryczew, stromy wschód z Podola do grodu.
  95. w. 15. Matka Boska Pirogoszcza, słynny obraz, z Carogrodu przywieziony na tym samym okręcie co i Matka Boska włodzimierska (później moskiewska), przez jakiegoś kupca Pirogosta; cerkiew ukończono r. 1136.
  96. w. 27 i 28 dodał tłumacz. Amen, mechaniczny przydatek, bo niem kończy się każde staroruskie pismo.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie tłumacza: Julian Tuwim.