<<< Dane tekstu >>>
Autor Julius Zeyer
Tytuł Sosna
Pochodzenie Ballady, legendy i t. p.
Data wyd. 1904
Druk Synowie St. Niemiry
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Konrad Zaleski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Sosna.

Padła w gęstym borze sosna
Padła od siekiery,
Łamiąc kruche swe konary,
Żal rozwodzi szczery.
Złote łzy swe uroniła
Na tych mchów zielenie
I ostatnie — męczennica
Wyzionęła tchnienie.
Porąbali ją w kawały
I wywieźli z lasu;
Słychać było sióstr jej łkanie
Do późnego czasu.
Do ciemnicy ją zawlekli,
Zda się, leży w grobie —
Snując złote sny i marząc
O szczęśliwej dobie.

I wspomina gąszcze lasów
Gdzie wiatr ciepły wieje,
Gdzie to słonko na mchy, wrzosy,
Swe promyki sieje.
I wspomina księżyc blady,
Gwiazd złocistych roje,
Zda się, słyszy jak wywodzi
Słowik pienia swoje.
Lecz wciąż żali się i smuci,
Że w tym grobie gnije,
Że w niepamięć pogrążona,
Nigdy nie ożyje.
Lecz się smuci, że po wiośnie
Przyszła sroga Zima,
Że świat cały w swojej mocy
Wspólnie z Mrozem trzyma.
Gdy ją sobie przypomniano,
Wzięto ją z ciemnicy,
Rozjaśniło się dokoła
Pośród ścian świetlicy.
Zapłonęła jasnym blaskiem
Wokół szerzy ciepło,
I rozgrzewa i ożywia,
To co zmarzło, skrzepło!
Zrozumiała dobrze teraz,
Że to jej płomieniem
Ze snu życie rozbudzone,
Swieżem wionie tchnieniem.

Zanuciła, jak ptak nucił,
Kiedy w boru stała.
Jak liść w boru niegdyś szumiał,
Ona zaszumiała.
A jej iskry, jako osy
Wśród boru, hymn grały,
Jak robaczki świętojańskie
Wokół migotały.
I ujrzała, jak obecnym
Światło jej płomienia
Rozpogadza naraz czoła,
Twarze rozpromienia.
Czuła błogi czar, co w sercach
Ludzkich roznieciła,
Zaszumiała piosnkę znowu,
Już się nie smuciła.
Już nie było jej żal życia,
Jasnych zórz promieni,
Ani w kniei leśnej szumu,
Ni słowiczych pieni.
Zgasła niby poseł Boży
U podnóża tronu,
A jej dusza istnieć będzie
Aż do światów zgonu.

Juliusz Zeyer.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Julius Zeyer i tłumacza: Konrad Zaleski.