Starościna Bełzka/VII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Starościna Bełzka |
Data wyd. | 1879 |
Druk | Józef Unger |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Z tych listów widzimy najlepiéj, jaki był charakter saméj wojewodziny, jaki skład domu tego, ile trudności w przystępie nawet dla syna pierwszego ministra za Augusta III. Taki sam prawie dwór ten pozostał i późniéj, mało się w nim rzeczy zmieniło, a wojewodzina starzejąc, tylko stała się samowolniéj kapryśną, podejrzliwszą, większą jeszcze chimeryczką; wojewoda pokorniéj ulegał jéj dziwactwom, starzy faworyci coraz więcéj nabierali przewagi, i bez ich pośrednictwa i rady nie się już zrobić nie mogło.
Ks. Russian, kapelan, spowiednik, doradca wojewody, jak widzimy z tych listów, namawiał do podróży, ostrzegał starostę, i bez niego, pisze podstoli, nicby się nie skleiło! Brakło bardzo także panny Terleckiéj, która miała ucho pani...
Zdaje mi się, że to być musiała córka innéj faworyty domu, z Gedrojciów Terleckiéj, zapewne staréj sługi Potockich, bo i Gedrojć jeden znajduje się na posługach krystynopolskich, co może winien dawniéj książęcym blaskiem okrytemu imieniu. Matka, pani Katarzyna z Gedrojciów Terlecka, jak z kilku jéj listów widzimy, jest typem szczególnym rezydentki i ulubienicy.
Znać z niéj zręczną dworkę, umiejącą pozorem poufałéj rubaszności pokryć najdaléj posunięte pochlebstwo, dewocyą osłaniającą swe drobne grzeszki, przytém żartobliwą jak dawni rezydenci z obowiązku być musieli, bo dobry humor tylko znośnymi ich czynił, w dodatku nigdy niezapominającą o sobie. Listy, które do wojewody, do dzieci jego, pisywała ta pani Terlecka, tak są pocieszne, niedorzeczne, pobożnotkliwe, niby natchnione, tak malują staruszkę, iż gdyby nie ich rozciągłość, warteby były powtórzenia.
Oto mały wyjątek, który da reszty wyobrażenie.
„Ja wam donoszę serce me stateczne, myśli moje, za pomocą bozką Jezusa Chrystusa i Matki Najświętszéj, że doczekam pomyślnych sukcesów waszych.
Zbliża się ten czas jego Najświętszéj Prowidencyi, uweseli serce wszechmocnością swoją, spodziewanie moje, które zawsze mam w Bogu. W tych czasach zbierze wszechmocność Boga do gromady was (rozpierzchłych Potockich) dla pociechy mojéj i uciechy mojéj; nie odmieniasz się ze swoją pokorą (!) nigdy, ze swojém łaskawém sercem, napiszże do kustosza bernardyńskiego Tyszkowskiego, żeby rezydencyę dla mnie kończył... Niech mnie twoja osoba poważna i jednostajnie miła i przyjemna, w téj potrzebie mojéj wspomoże, wnoszę supplikę moją, tak Duch Święty podał do serca mego, przyznajże mi to sama. Będziecie ukontentowani, i pomyślnemi sukcesami Bóg nas opatrzy, bądźcież tego pewni, czas się zbliża ukontentowania mego rzetelnego z usposobienia serca mego w téj machinie (!?) i t. d.“
Na końcu tego listu, który jest zbiorem modlitw, bałamuctw, proroctw i przymówień się, stoi jeszcze oryginalny dopisek:
„P. S. Przypominam sobie granicę węgierską; wina antałeczek, na mój żołądeczek. Całuję nogi wasze.“
W innym liście taż sama tak winszuje wojewodzie:
„W jedności i świąt, choć po czasie, i patrona świętego w następującym, winszuję panu mojemu, życząc jak najszczerzéj od Pana Boga i życia, i zdrowia, i sił jak najczerstwiejszych, ażebyś ze zwycięzcą Panem zwyciężał, a ze świętym patronem dojeżdżał (?), jeśliby gdzie się mógł znaleźć jaki nieprzyjaciel.
„Miałam pragnienie i chęć, kiedyś miłościwy panie był na Rusi, odezwać się i dziękować ci za twoje wspomnienie i pamięć u stołu w Krystynopolu; nie zatrudniałam go, i dla krętaniny jego po Rusi, nie dojeżdżałam go z literą moją, i dla was nie byłoby żadnego uspokojenia, jedno dla mnie, bo się miłościwy niedarmo kręcił.“
Daléj o różnych rzeczach, a w końcu choć pisze ze Lwowa tylko, dodaje: „W tym kraju, jak w niedźwiedziém zostaję uchu,“ i kończy prośbą o sztuczkę atłasu, podpisując się: „Katerzina z Gedroiciow Terlecka.“ Córki to téj dewotki i prorokini panny Terleckiéj, nie zastawszy podstoli w Krystynopolu, ubolewał bardzo, że mu jéj nie stawało; liczyła się bowiem do ulubienic pani wojewodziny, a bez ks. Russiana, panny Terleckiéj, a daléj bez innych pośredników, ciężko sobie było na dworze poradzić.