[142] Szczątki.
Eskurjalu gmach wyniosły
W mgle wieczornej tonie
Gdy rezeda i fijołki
W sadach szerzą lube wonie.
Po krużgankach i komnatach
Błądzi smutek i tęsknota.
Tu, krol Filip na wezgłowiu
Kończy pasmo dni żywota.
Przy nim wierny mu Don-Diego
Pisze listów stos za stosem,
A gdy jęknie król na łożu
On spogląda nań ukosem.
Spowiednikiem wiernym króla
Stróżem jadła jna tsje, upo.
[143]
Со Don-Diego-Jepes może
Pisać dzisiaj w czoła znoju?
Rozkazano licznym posłom
Wnet się w drogę przygotować,
Ci zaś mają Filipowi
W niebo ścieżkę utorować.
Gdy pisanie skończył Diego,
Tysiąc mułów naraz bieży,
Gdzie wystrzela w górę dumnie
Klasztornianych tysiąc wieży.
W liście każdym jedno stoi:
„Król umiera, wierni, biada!
„Pomóż, ktoś jest jego sługą —
„Ręce z płaczem, kornie składa.
„Płacz też każdy. Co chce władca,
„Pan i ojciec, wierne dzieci,
„Wykonajcie, zanim szatan
„Porozstawia nań swe sieci:
„Tu, do łoża królewskiego,
„Przysyłajcie bez odwłoki
„Z miejsc spoczynku po klasztorach,
„Wszystkich świętych cenne zwłoki;
[144]
„Apostołów i wyznawców
„Nie zetlałe resztki prochów,
„A we wszystkie dzwony bijcie
„Podczas modlitw, jęków, szlochów.“
Tysiąc posłów wkrótce śpieszy
Od każdego państwa brzegu;
Do pałacu ciągnie zdala
Szereg wozów po szeregu.
Dym kadzideł w górę wzlata,
Dzwony biją, motłoch śpiewa,
Las proporców i chorągwi
Nad głowami kleru wiewa.
Od katedry każdy w państwie
Przystępuje poseł jeden,
Święte kości rychło składa,
By otworzyć panu oden.
Widzisz ramię świętej Klary,
Nogę Rocha. — Wniebowzięty,
Tu znów w trumnie szklanej leży
Kompostelski Jakub święty —
Nic nie braknie. Patrzcie, z boku
Wóz ostatni jeszcze stoi...
Przy nim ludzie w kir przybrani —
Król się czegoś i dwór boi...
[145]
— „Skąd wy? co tu przywozicie?“
Posły milczą, jakby niemi,
Wtem najstarszy z nich powstaje:
„Z Niderlandów śpieszym ziemi!
„Wczas to wszystko wieziem tobie,
„Cośmy mieli najdroższego
„Aby drogę ci przyśpieszyć
„Stąd do świata nieznanego.
„To relikwie apostołów,
„Męczenników i wyznawców,
„GoCo na rozkaz twój polegli
„Z rąk twych katów i oprawców.
„Nic dziwnego, gdyż wierzyli,
„Że się błogie sny ich ziszczą.
„Zamiast złota i brylantów
„Łzy na świętych szczątkach błyszczą.
„Spójrz, by skonać w strasznej męce!“
I na bary prochy bierze. —
Filip jął się w kłębek zwijać,
Jak zranione zawył zwierzę.
Dwór oniemiał! — Ktoś chichotał.
Wczas, gdy każdy drżał ze strachu —
Dyabeł, co na duszę króla
Oczekiwał gdzieś na dachu!
Jarosław Vrchlicky.