Szewc i Diabeł/Część V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Szewc i Diabeł |
Podtytuł | bajęda |
Pochodzenie | Dzieła Aleksandra Fredry tom XII |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1880 |
Druk | Wł. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały tom XII |
Indeks stron |
Nie dobrą miał noc Pan Sędyk,
Niespokojną i ławnicy,
Gorączkowy mieli sen.
Łbem w ścianą urznął z nich jeden,
Drugi pierzem się zakrztusił,
I Pan Sędyk z łóżka spadł.
Sądzić diabła, rzecz to śliska...
Bo nuż diabeł porwie sąd?!
Potrzeba jednak rozpocząć,
Otworzono więc trzy zamki,
Każden zamek razy trzy.
I ławnik palec umaczał,
Dotknął flaszki, czy nie suknie,
A jak poczuł chłodne szkło,
Przez dwie poły wziął i niesie
Ręce naprzód, głowa w tył.
Postawił diabła na stole,
I protokół przedsięwzięto,
Boć to zawsze pierwszy krok.
Zkąd rodem? jak się nazywa?
Gdzie przebywa? czy żonaty?
Czy pod śledztwem kiedy był?
Et caetera, et caetera,
Pytań było więcéj sta....
Lecz diabeł milczy, jak milczał,
I Ichmościom kozły dając
Coś wystawiał, a nie twarz....
Poskrobał serka im czasem,
Czasem figą im pokazał,
Czasem nawet... pies nie bies!
Co tu począć? co tu robić?
Trudnoż diabłu w skórę dać?!
Nareszcie aż i diabłowi
Cierpliwości już nie stało;
Po turecku zatem siadł,
I niby woźny zawołał:
Hej Waszmoście! — A Waszmoście
Ani mrumru, jak mak siał.
„Hej Waszmoście! — bies powtórzył —
„Ilu was tam w radzie jest?
„Ha! Jeden, drugi i trzeci!
„Trzech więc osłów jakby jeden,
„Takich bydląt rzadki zbiór.
To słysząc, jeden pokrząknął
Potem kaszlnął ławnik drugi,
Okulary Sędyk zdjął,
I rozłożył chustkę w kraty
I zatrąbił w duży nos.
„Jesteście, diabeł rzekł daléj,
„Urwipołcie i opoje,
„A działacie sobie wbrew,
„Cóż z tego wam, że ja w kozie,
„Że od roku pokój wszędzie?
„Niema bójki, niema spraw;
„Rożen goły, kufel próżny,
„Bo kubanów ani krzty.
„Jak potrwa taki stan rzeczy,
„Któż wam ręczy, że nie powie
„Jaki taki lada dzień:
„Tych darmojadów do czego,
„Co w ratuszu gryzą pióra,
„Bo nie mają pisać co?
„Więc Waszmościom jako vialis
„Dadzą nogą, wiecie gdzie.“
Tak skończył diabeł i kichnął,
A Pan Sędyk i ławnicy
Wykrzyknęli: Żyj Waść zdrów!
On nawet merci nie odrzekł,
Ale ziewnął, w kąt się wcisnął
I ułożył się do snu,
Jak w wagonie dyplomata,
Gdy z kongresu wraca rad.
Pan Sędyk wtenczas rzecz zaczął,
Że jakkolwiek prawdę mówiąc
Jegomości ostry styl,
Myśl wszakże jest jak ów orzech,
Co acz gorzki przy zgryzieniu.
Słodkie ziarnka w sobie ma.
Potem zaczął diabłu kadzić,
Ale diabeł dawno spał.
Do długiéj zatem naradzie
Jednogłośnie uradzili,
Aby diabła puścić w świat.
Sęk tylko, aby w tym akcie
Cielesnego obrażenia
Nie poniosło gremium gdzie.
Na to diabeł odrzekł spiesznie:
„Weźcie w nocy mnie na strych.
„Nim jeszcze kogut zapieje,
„Zrzućcie flaszkę, a na honor,
„Włos nie spadnie z głowy wam.“
Jak radził, tak się i stało;
Flaszka brzękła, diabeł świsnął,
A Ichmoście lecąc w tył,
Tak się łbami tęgo rznęli,
Że się ratusz cały wstrząsł.