Sztuka czytania/Piękno
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Sztuka czytania |
Wydawca | Czytelnik |
Data wyd. | 1966 |
Druk | Drukarnia Narodowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Nie wiem, czy proza Jana Bolesława Ożoga jest „autentyczna“ czy nie, ponieważ nie wiem, co to jest autentyzm i z czym mógłby się on kojarzyć w prozie w jej wielokierunkowych współczesnych ambicjach. Stroniczkowa deklaracja Ożoga w przedmowie do „Chustki“ (1959) nic konkretnego nie sugeruje. Ożóg stwierdza bez wyjaśnień: „Czytelnik odnajdzie w opowiadaniach idee i postawy, którym hołduję jako autentysta“ (str. 5). Z tej przedmowy nic a nic nie rozumiem poza jednym zdaniem, z którym rad byłbym się z godzić. „Jeśli tak, to dlatego, że nie uznaję prozy jak o czegoś odrębnego od poezji“ (str. 5). Od dawna podejrzewam, że proza grawituje ku poezji, a poezja ku prozie. Oczywiście nie miejsce tu na szerszą dokumentację tego podejrzenia. Sprawa to nader skomplikowana i wątpię, czy można marzyć o jej podjęciu w sytuacji, gdy krytyka literacka, prawdę mówiąc, nie istnieje, gdy jej właściwe zadania zaledwie przeczuwa parę osób w Polsce. Nec Hercules contra plures...
Nie wypowiadając się na temat idei i postaw autentycznych, mogę natomiast stwierdzić, że proza Ożoga jest dobra, a w kilku najlepszych opowiadaniach omawianego tomu wręcz znakomita. Opowieść „Kula“ (1958) i tom opowiadań „Chustka“ to książki ze wszech miar interesujące. Ożóg jest na tropie rzeczywistego nowatorstwa w zakresie literackiej eksploatacji chłopskiej kultury duchowej. W tym zakresie widziałbym nieprzeczuwane szanse literatury. Nie przeczuwają jej przede wszystkim tak zwani chłopscy pisarze. Szansę tę dostrzegła raz jeden autorka „Ludzi stamtąd“ i wyniknęła z tego jej największa książka, jedna z największych w polskiej literaturze współczesnej. Maria Dąbrowska nie wyeksploatowała w „Ludziach stamtąd“ w całości tworzywa, które kształtowały wieki chłopskiej kultury w Polsce. Tworzywo ludowego języka, ludowych wyobrażeń, ludowej filozofii leży odłogiem, nikt nie potrafi go uprawiać. A szkoda!
Młodzi pisarze robią kariery literackie na eksploatacji tworzyw o wiele mniej ukształtowanych, sięgając do kultury przedmieść, gangów, środowisk świeżych i prowizorycznych. Gdyby Marek Nowakowski miał do dyspozycji tworzywo tak dojrzałe jak autorka „Ludzi stamtąd“, kto wie, czy jego książka nie osiągnęłaby takiej rangi jak największa książka Marii Dąbrowskiej. Nowakowski ukształtował po mistrzowsku materiał z natury tandetny, prymitywny i świeży jak moszcz. Szlachetne dostojeństwo „Ludzi stamtąd“ to między innymi szlachetność samego tworzywa. Oczywiście potrzebne tu jest znawstwo, a od kogóż należałoby oczekiwać najlepszego znawstwa, jak nie od pisarzy, dla których świat chłopski jest pierwszym, a więc jedynie prawdziwym światem. Gdybyż nam się narodził chłopski Faulkner polski!
Na razie mamy chłopskich Żeromskich. Żeromskich przede wszystkim. Żeromskich programowych. Dąbrowska głębiej czuje chłopstwo niż Jan Wiktor, Gombrowicz głębiej niż Julian Przyboś. A Przyboś, Piętak i paru innych to w dodatku wyrodki, bo nie w smak im Żeromski, bo nie w smak im fałszowane kapliczki z podrabianymi świątkami. Ożóg jest w swojej prozie na najlepszym tropi e. Ożóg i Piętak szukają, gdzie trzeba. Pochwalam ich naiwny estetyzm, od którego zaczynali, bo to właściwa reakcja na kult podrabianych świątków, to bunt przeciw martwej produkcji kapliczek. Jeszcze „Kula“ Ożoga, jeszcze sporo opowiadań „Chustki“ to manifestacja czyste go estetyzmu.
Nie potrafiłbym nic wymyślić na temat sensu „Kuli“ czy takich opowiadań jak „Złota siekierka“, jak „Miał kowal córkę“, a mam niejaką wprawę w sugerowaniu znaczeń filozoficznych, które mało kto dostrzega. Ożogowi chodzi po prostu w tych utworach o samą ładność sztuki opowiadania, o ładność dla ładności, o ładność literackiego smaku. „Kula“ jest rzeczywiście ładną opowieścią, świetnie skomponowaną, świetnie stopniującą emocje, świetnie przygotowującą do końcowej katastrofy. W opowieści, która ma służyć czysto estetycznemu przeżyciu, Ożóg powołuje się nawet na zdolność estetycznego przeżywania, właściwą ludziom najprostszym. Kucharka Julka od dusidudy Buczaka deklaruje tę swoją zdolność z odwagą, jakiej należałoby życzyć ludziom, którzy się uważają za specjalistów od sztuki: „Nie macie pojęcia, gospodarzu — zagadnęła go — wystrugałabym metr ziemniaków, żebyście ino nie skończyli, a śpiewali coś takiego fest, strasznego“ („Kula“, 1958, str. 61). Julka podsuwa nawet temat, który by mógł zgorszyć niejednego: „O starszej siostrze za Warszawą. Takie śliczne!... Jak to mąż przynosi chusteczkę skrwawioną, a ta chusteczka jej brata wczora wieczór zabitego“ (tamże).
Funkcją estetyzmu Ożoga jest dosłowność znaczeniowa jego opowieści. Ta historia pięknej dziewczyny, która ginie w przypadkowy sposób, nie ma żadnego metaforycznego sensu, nie sugeruje żadnej filozofii, nie podsuwa żadnych propozycji filozoficzno-moralnych. Ożóg opisuje konkretny jednoznaczny układ świata i domaga się estetycznego odbioru tego opisu, oczekuje wyłącznie estetycznej reakcji. Dreszczu zachwytu lub przerażenia. Zachwyt ma wzbudzić piękno krajobrazu, piękno lata, piękno uczuć prostych i dobrych ludzi. Przerażenie — straszny przypadek, który niszczy najdoskonalszy kształt t ego piękna: młodą, wspaniałą dziewczynę, której doskonałość w piękności zniewala wszystkich dokoła.
W wypadku kucharki Julki powołuje się Ożóg na zwykłą u każdego człowieka potrzebę przeżyć estetycznych. Stara się jednak zaspokoić tę potrzebę nie według jej recept. Niezwykłości przeciwstawia Ożóg zwyczajność, można by powiedzieć, codzienność spraw życia. Możliwe, że w kulcie zwyczajności należałoby upatrywać główną ideę autentyzmu. Pod tym względem Ożóg jest niesłychanie konsekwentny. Zmusza do przeżywania estetycznego zdarzeń najprostszych. Opowiada zdarzenia, o których, zdawałoby się, nic interesującego nie można opowiedzieć. Chce odsłonić niezwykłość zwyczajności. Zwyczajności szarej, aż niedostrzeganej, aż nudnej. Wszystko u Ożoga jest zanurzone w zwyczajności tak zwyczajnej jak ów opis codziennych robót służącej Marysi. „Polecano Maryśce nosić wodę ze studni i ziemniaki z kopca, zwalać ze stogu słomę i tę słomę rżnąć w sieczkarni, nosić sieczkę w koszu dla trzech krów i konia, poić bydło, poić konia, odrzucać spod nich gnój i słać słomę albo liście podnie, strugać ziemniaki, rżnąć drzewo i drzewo łupać, palić w piecu, tłuc ziemniaki dla świń i świnie karmić, puszczać kury z kurnika i wiele, wiele rzeczy“ („Chustka“, str. Tł). Miarą artystycznych ambicji Ożoga jest próba wydobycia walorów estetycznych takiej zwyczajności. Wzruszyć kucharkę opowieścią o chusteczce „wczora zabitego brata“ nie jest żadną sztuką. Wzruszyć kogokolwiek opowieścią o sobotach służącej Marysi jest sztuką nie lada. Ożogowi się to często udaje. Ożóg jest wrażliwy na poezję zwyczajności. Ożóg jest poetą zwyczajności.
Rozumiem motywy niczym nie zmąconego estetyzmu Ożoga. To naturalna reakcja na rozszalały antyestetyzm tak zwanej literatury wiejskiej, czyli wprost antyliteratury. Tak czysty estetyzm jest jednak możliwy tylko na marginesie współczesnej sztuki. Sztuka współczesna odziedziczyła po religiach ich funkcje moralne. Sztuka jest dziś w dużej mierze laicką religią współczesnego człowieka. Poprzez sztukę załatwia człowiek współczesny sprawy, których w inny sposób załatwić nie można. W sztuce wypowiada człowiek współczesny to, o czym dawniej rozmawiał jedynie z Bogiem. Prawdę mówiąc, nie ma dziś czystej sztuki.
Dostrzegam u Ożoga przejawy rezygnacji z czystego estetyzmu w całym szeregu najnowszych opowiadań. Chociażby w tytułowej „Chustce“, chociażby w „Amerykaninie“, chociażby w „Głuchym Jantku“. Są to najlepsze opowiadania Ożoga. Zamiar estetyczny kojarzy się w nich z zamiarem moralnym. Poezję zwyczajności obciąża sprawa moralna. Oczywiście nie w sensie dydaktycznym. Mam na myśli sprawę moralną jako atrybut przeżycia estetycznego. Można już także w kategoriach pozaestetycznych formułować sens opowieści o służącej Marysi („Chustka“), o chłopcu, który się zbuntował („Amerykanin“), o głuchym starcu, który do śmierci był zdolny do miłości („Głuchy Jantek“). W zakończeniu „Chustki“ sam autor sens ten wydobywa:
„Ileż lat minęło, Boże! Otwieram drzwi starej szafy i patrzę w głąb. Na kołku wisi piękna, nie tknięta spódniczka zielona — w czerwone różyczki. Spódniczka Marysi.
— Spódniczko — wołam — gdzie Marysia? Gdzie oczy siwe, gdzie dziewczyna? Czy pamięta jeszcze, że ją u nas wzięto za złodziejkę?“ (str. 97).
Chodzi więc tu o naprawienie krzywdy, której naprawdę naprawić nie można. W „Amerykaninie“ chodzi o oddanie sprawiedliwości, której młodemu Leśkowi żaden sąd nie odda. W „Głuchym Jantku“ chodzi o ten rodzaj zdumienia, którego się nigdy nie wyraża. Aspekt moralny wzmaga w tych opowiadaniach widzialność niezwykłości zwyczajnego, odsłania także jej sens przenośny. Ożóg przełamuje w ten sposób dosłowność i jednoznaczność opisu świata zwyczajności. Przedstawiany świat nie służy już wyłącznie kontemplacji estetycznej i ma wobec tego wiele różnych układów odniesienia znaczeniowego. O „Kuli“ nie mógłbym powiedzieć nic ponadto, że mi się podoba lub nie podoba. Wymienione opowiadania można interpretować w kategoriach estetycznych i filozoficzno-moralnych. Zrywanie jabłek w „Kuli“ znaczy zrywanie jabłek i nic ponadto, krzywda Marysi znaczy już tysiące możliwych krzywd, bunt Leśki tysiące możliwych buntów. Fakty estetyczne mogą być jednoznaczne, jednoznacznych faktów moralnych nie ma i być nie może.
Wspominając o tropach nowatorstwa u Ożoga nie — odchodzenie od estetyzmu miałem na myśli, lecz sposób eksploatacji tworzywa ludowego. W „Kuli“ widać troskę o prawdziwość elementów chłopskiej wyobraźni. Pod tym względem Ożóg jest bardzo wiarygodny. Celuje w metaforach, określających stany uczuciowe bohaterów. Tak jak w owym zdaniu o dróżniku: „Na wspomnienie o żonie uczuł, jakby go w pierś kołkiem ktoś pchnął“ („Kula“, str. 132). W opowiadaniach najnowszych interesują Ożoga warianty chłopskich postaw wobec życia, tak zwana chłopska filozofia. „Głuchy Jantek“ jest efektownym dowodem takiego zainteresowania. Stary Jantek to postać jak z Becketta czy Ionesco, a jakaż w nim siła i mądrość, i frantostwo. Jantek jest świadomy i autentyczny w znaczeniu sartrowskim, a nie wiadomo nawet, czy czytać potrafi. Zawsze zresztą wydawało mi się, że więcej filozofów jest wśród dziadów wiejskich niż wśród profesorów filozofii. Co by to było, gdyby stary Jantek potrafił i zechciał wyciągnąć filozoficzne wnioski ze swego postępowania, tak jak je wyciągnął w praktyce? Co by to było, gdyby sam Ożóg zechciał je za niego wyciągnąć?
Marzy mi się od dawna pisarz, który by widział i czuł prawdziwie ludzi polskiej wsi, który by dobrze słyszał ich język, który by miał ucho dla filozoficzności tego języka. Mamy niezłych poetów pochodzenia chłopskiego, nie mieliśmy i nie mamy dużej klasy prozaika. Prozaik pewnego typu musi mieć ucho dla gotowego, istniejącego języka, musi umieć w nim wybierać. Ożóg jak przystało na poetę zna elementy chłopskiej wyobraźni, chyba jednak nie ma ucha dla żywego języka. Nie chodzi mi, rzecz jasna, o naturalistyczny zapis gwarowy. To by nie miało najmniejszego sensu. Chodzi mi o taką literacką eksploatację języków środowiskowych, jaką spotkać można u pisarzy amerykańskich, taką chociażby, jaką na innym terenie stosują Czeszko i Nowakowski u nas. Ożóg jest na tropie tego, o co mi chodzi, i nie wiadomo, czy by to leżało w jego możliwościach, co oczywiście nie oznacza lekceważenia dla jego prozy. Ożóg jest przede wszystkim poetą i rodzaj prozy proponowanej przeze mnie może mu w ogóle nie odpowiadać. Nie zaszkodzi jednak wspomnieć czasem o tym, czego by się chciało. Zwłaszcza że krytyk nie ma na szczęście żadnej władzy i nic z jego zachceń nie wynika.
Zdeklarowałem się przy okazji „Chustki“ jako zwolennik prozy Jana Bolesława Ożoga, więc mógłbym bez obawy posądzenia o złą wolę pokręcić trochę nosem nad opowiadaniami ze zbiorku „Odstępca“ (1962). W nowym zbiorku prozy Ożoga nie ma ani jednego utworu, który by dał się porównać z najlepszymi opowiadaniami „Chustki“. W „Odstępcy“ znalazły się opowiadania przeważnie dosyć dawno napisane, Ożóg upłynnił jak gdyby pisarskie remanenty. Nie czas rozważać większe czy mniejsze racje takiego posunięcia, skoro rzecz stała się faktem. Nie wyniknęła zresztą z tego żadna szkoda. Nawet pierwociny prozatorskie Ożoga dobrze świadczą o jego możliwościach w zakresie prozy.
W najlepszych opowiadaniach „Chustki“ kontemplację estetyczną nad chłopskim życiem aktywizowały odczucia moralne, w których chłopskość stawała się formą uniwersalności. Była to jednak nowość u Ożoga, u którego smakowanie estetyczne chłopskości odbywa się poza dobrem i złem i poza całą ich wieloznacznością. Tak było w powieści „Kula“ (1958) i tak jest w „Odstępcy“. W „Odstępcy“ widać to zresztą najjaskrawiej. W dwóch opowiadaniach najnowszego zbiorku powtarza się motyw sensu stricto moralny. W opowiadaniu „Ucieczka“ i w opowiadaniu tytułowym głównymi bohaterami są młodzi ludzie, którzy wbrew wszystkiemu rezygnują z narzucanej im kariery duchownej. W „Odstępcy“ niedoszły ksiądz opuszcza seminarium i w konsekwencji tej decyzji musi opuścić także rodzinę i rodzinną wieś. Można by sobie wyobrazić, pretekstem jakich dramatów stałaby się taka sytuacja u pisarza, u którego odczucie moralnej natury faktów wysuwałoby się na plan pierwszy. Opowiadanie Ożoga aż prowokuje i to tytułem także do rozmaitych dedukcji filozoficzno-moralnych, kojarzących się z faktem odstępstwa. W samym opowiadaniu Ożoga wszystko sprowadza się jednak do doświadczeń oderwania od chłopskości.
W seminarium w Przemyślu przeżywa bohater Ożoga udrękę oderwania czasowego od chłopskości i natury, konieczność opuszczenia na stałe rodzinnego domu i wsi to przeżycie ostatecznego oderwania od źródeł wszelkiego piękna i wszelkiej szczęśliwości. Ani uległość wobec pewnego systemu wartości, ani sprzeniewierzenie się temu systemowi nie miałoby żadnego istotniejszego znaczenia, gdyby nie ta okoliczność, że traci się prawo podziwiania dziewczyny u studni, że traci się prawo do zachwytu nad polem, nad łąką, nad wodą w rzece i nad drzewem w lesie.
W „Chustce“ cieszyłem się wszystkim, co świadczyło nie tylko o estetycznej kontemplacji chłopskości. Miałem chyba rację, co w niczym jednak nie zmienia faktu, że Ożóg jest pisarzem, w którym nic nie jest równie silne jak potrzeba takiej kontemplacji. Myślę nawet, że Ożog nie opublikowałby „Odstępcy“, gdyby liczył się z możliwością odkrycia w sobie innych rezerw twórczości literackiej. Inna sprawa, że nigdy w historii kultury polskiej nie było miejsca na tak wybujały estetyzm chłopski. Gdy czas kultury chłopskiej staje się coraz bardziej czasem przeszłym, wykwit chłopskiego estetyzmu nie może w zasadzie dziwić. Nikt według naturalnych reakcji nie lamentuje nad przeszłością, chociażby ona była najokrutniejsza. Literacki wyraz chłopskości to przez wieki trwający lament, przeżywany tylko niekiedy przez tych, którzy mogli udawać, że nie dostrzegają chłopskiego cierpienia. Umarłe czy zamierające kształty życia stanowiły zawsze i stanowią także dziś najbezpieczniejszy obiekt kontemplacji estetycznej. To, o czym myśli się, że było, osiąga najdoskonalszą formę trwania. Byłoby dziwne, gdyby formy kultury chłopskiej zapadły się bez śladu w przepaściach czasu. Ożóg czuje się pewnie w swojej pisarskiej roli barda chłopskości. Potępiony przez wieś i bliskich bohater „Ucieczki“ nie odczuwa żadnej ulgi, że może odejść od tych, którzy go tak czy inaczej skrzywdzili. Przeciwnie. „Szedł w świat. Opuszczał ostatecznie wszystko i na zawsze: dom, wieś, szczęście z dziewczyną i błogosławionych w niebie i na ziemi“ (str. 60). W tych słowach pobrzmiewa patos, a Ożogowi nic chyba nie jest równie obce jak słowo patetyczne. Ono nie padłoby bez szczególnej konieczności.
I w „Ucieczce“, i w „Odstępcy“ bunt religijny jest pozorny i oznacza naprawdę niezgodę na odejście od pełnej chłopskości. Ponieważ takie odejście byłoby zaaprobowane, a nawet chwalebne, niezgoda na nie staje się wyzwaniem. Niezgoda na odejście zaaprobowane powoduje w konsekwencji konieczność odejścia równającego się wyklęciu. Bohaterowie Ożoga kochają się w chłopskości tragicznie. Kochają to, co muszą nieuchronnie utracić. Wtedy miłość jest najbardziej wybujała. Miłość chłopskości wynika u Ożoga z niemożności trwania w niej. Chłopski estetyzm jest u Ożoga czymś w rodzaju requiem dla chłopskiej kultury. Ten estetyzm jest już ponad dobrem i złem. Dobro i zło rozróżnia się w tym, co jest. To, co było, liczy się tylko jako wspomnienie piękna. Ex post ślady piękna można wykryć nie tylko w złem, ale nawet w brzydkim. Chłopski estetyzm Ożoga jest zaborczy. Atrybuty piękna rozdziela Ożóg hojnie i bez ograniczeń. Wszystko, co chłopskie, może być nimi obdarzone. Bohaterowie „Ucieczki“ i „Odstępcy“ bez gniewu myślą o tych, którzy ich wyklęli i skrzywdzili. Oni nie skąpią generalnego rozgrzeszenia. Nikomu i niczemu. Są wspaniałomyślni wobec wszystkiego, co było. Dlatego, że było i dlatego, że nie będzie.
Estetyzm Ożoga jest prawdziwy w wielu możliwych znaczeniach tego słowa. Małodusznością byłoby mieć do Ożoga pretensję, że bez oburzenia moralnego opowiada historię pięknej dziadówki Jadźki, uwiedzionej przez bogatego Zbycha Śliza. Małodusznością byłoby gorszyć się, że wokół ud kucharki Julki obracają się myśli i uczucia możnych i biedaków z całej wsi, w której wójcisko jest poczciwe, pisarz gminny stręczy Julkę nauczycielowi Pińczakowi, księża chodzą ze strzelbą po polach, a wszyscy razem działają w komitecie parafialnym, który ma się zająć naprawą kościoła. Ożóg wskrzesza widokówki z nie istniejącego świata. Wzrusza się nimi, kontempluje ślady piękna.
„A tymczasem plebańską miedzą wracali księża z polowania. Nieśli gosposi ubitą dziczyznę. Widać było: księdzu Stasiowi u dłoni wisiał zając. Żeby nie powalać krwią spodni, trzymał go za długie, białawe uszy.
Naprawdę cudownie!
Otwarli furtkę i szli przez ogród na przełaj. A już słońce zachodziło za olszyny. Gosposia czekała na progu, a obok stali wójt, pisarz i nauczyciel i dogadywali babie.
Naprzeciwko, po drugiej stronie szosy, stała u płotu na organistówce Julka. Obserwowała powrót księży. To, na co patrzyła, wydawało jej się bardzo ładne.
Czuła się szczęśliwa w ten pogodny wieczór. Oto czekała znów na pachnący mrok“ (str. 32).
Przestałem oczekiwać od Ożoga czego innego. Z tym swoim chłopskim estetyzmem jest Ożóg autentycznym pisarzem. Ma on swoje miejsce w polskiej literaturze.