Sztuka czytania/Współczucie

<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Bereza
Tytuł Sztuka czytania
Wydawca Czytelnik
Data wyd. 1966
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

WSPÓŁCZUCIE

Zdeklarowałem się już wcześniej, że wyżej stawiam powieść Kawalca „W słońcu“ (1963) niż jego powieść „Ziemi przypisany“ (1962). Ten wybór był bardziej instynktowny niż racjonalny. Pewien pisarz, zwolennik odwróconej hierarchii obydwu świetnych osiągnięć Kawalca, uświadomił mi, że sprawa nie jest oczywista. Wysunął on niebagatelny argument, że narrator powieści „Ziemi przypisany“ jest partnerem tragedii starego chłopa — dwukrotnego zabójcy, a tymczasem narrator powieści „W słońcu“ jest sam nijaki i nie liczy się w tej historii, którą opowiada. Oczywiście, to nie jest zwyczajny zarzut formalno-kompozycyjny. Wiemy wszyscy, że ważne jest nie tylko to, o czym się mówi, ale także to, kto mówi. Zdewaluowane są co nieco prawdy bezosobowe. Wzniosłe słowa w ustach mydłka przestają być wzniosłymi słowami. Zawrotna kariera postaci narratora we współczesnej prozie to zjawisko pełne najgłębszych znaczeń. Ci wszyscy, którzy zapominają, kto opowiada historię doktora Faustusa, mają zamknięty na cztery spusty cały sens powieści Manna. Oni wpisują na rachunek Manna to, co Mann odstąpił naiwnej ofierze niemieckiego intelektualizmu i niemieckiej filozofii. Postać narratora, jeśli już pisarz do niej się ucieka, musi jak najbardziej być brana w rachubę.
Wracając do Kawalca, trudno zaprzeczyć, że na pierwszy rzut oka narrator powieści „Ziemi przypisany“ jest jako postać atrakcyjniejszy niż narrator powieści „W słońcu“. Ale tylko na pierwszy rzut oka. Tym, co mu przynosi chlubę, jest wysiłek wyobraźni, żeby zrozumieć tragedię chłopa, który dwukrotnie zabił. Nie zapominajmy jednak, że jest to wysiłek wyobraźni niejako z obowiązku i w dodatku nie bez ułatwień. On ma oskarżać zabójcę i znane mu są wszystkie okoliczności czynów zabójcy. Jego zasługą jest to, że nie rezygnuje z obowiązku dla własnej wygody. To w każdym razie się liczy. Jeśli jednak chcemy rzetelnie docenić spełnienie obowiązku wyobraźni, doceńmy także wysiłek wyobraźni z dobrej woli. To właśnie jest przypadek narratora powieści „W słońcu“. On zdobywa się na wysiłek wyobraźni niejako bezinteresownie, bez żadnych przymusów i w sprawie o wiele trudniejszej.
Narrator powieści „W słońcu“ uratował starego chłopa od śmierci samobójczej i wysłuchał opowieści niedoszłego samobójcy o jego tragedii. To jest sztafaż tej powieści. Sztafaż literacko efektowny. Uznajemy jego użyteczność i nie traktujemy tego zbyt serio. Zabójstwa o ziemię tak jak w „Ziemi przypisanym“ to rzecz pospolita. Samobójstwa starych chłopów, którym na ich polu pobudowano miasto, nie zdarzają się co dzień, jeśli się w ogóle zdarzają. Pisarzowi wolno takie zdarzenie wymyślić albo wykorzystać fakt autentyczny, jeśli coś podobnego wyjątkowo się zdarzyło. Tak czy inaczej, my widzimy w tym pomysł czysto literacki. Samobójstwo było albo nie było. Co innego wiemy z całą pewnością. Stary chłop, niedoszły samobójca, nie wygłosił ani takiej, ani temu podobnej opowieści o sobie. Powieść „W słońcu“ jest wytworem wyobraźni. I jest przejmująco prawdziwa jako wytwór wyobraźni kogoś, kto ludzki dramat serca wydobył z ukrycia i nadał mu kształt dramatu zdarzeń czy chociażby dramatu słów, czy chociażby dramatu myśli. Narrator powieści „W słońcu“ zdobywa się na więcej niż narrator powieści „Ziemi przypisany“. Jego wyobraźnia zdaje egzamin niesłychanie trudny. Nie wątpimy w prawdę tego, co ta wyobraźnia tworzy.
Obojętne jest, co wyobraźnię pobudziło do akcji. Może tylko twarz starego chłopa widzianego przelotnie. Może stary chłopski rytuał kąpieli w rzece. Może widok z ukrycia starczego chłopskiego ciała, wystawionego na słońce. Może zwyczajne dwa zdania o podlewaniu kwiatów w doniczkach w miejskim mieszkaniu syna. Dwa zdania, w których wyczuć się dało szyderstwo i gorycz. Z takiego jakiegoś drobnego impulsu czuła wyobraźnia mogła już wysnuć resztę, tę całą historię tragedii starego chłopa w jej kształcie do opowiedzenia i to do opowiedzenia każdemu, kto jest w stanie zrozumieć i współczuć absolutnie platonicznie, bo przecież nikt nie przywróci staremu chłopu wsi, którą zastąpiło miasto, bo przecież nikt nie powie, że to, co się stało, nie było konieczne, a nawet że nie było pożądane.
Przejmujący, piękny i szlachetny akt wyobraźni, która chce oddać sprawiedliwość nieuniknionemu ludzkiemu cierpieniu. A więc narrator powieści „W słońcu“ nie jest nijaki, skoro się na taki akt zdobywa. Narrator „Ziemi przypisanego“ był prokuratorem. Narrator „W słońcu“ jest artystą, który usuwa się w cień, ale przecież nie ukrywa, że on sam tworzy tę opowieść, którą wkłada w usta staremu chłopu. Udział artysty w losach innych ludzi. nie jest tak aktywny jak udział prokuratora. Artysta daje akurat tyle, ile trzeba, gdy daje głos ludzkim uczuciom i myślom. Narrator powieści „W słońcu“ zdobył się na to, na co mógł się zdobyć. On wypowiedział nie wypowiadane, a ukryte w oczach, w twarzy, w gestach ciała, w słowach, które znaczą jeszcze co innego poza tym, co znaczą zwyczajnie. „Nic się nie stało, tylko Kubala darł się na całe gardło, że nie żałuje ziemi, bo się na niej naharował jak wół — wciąż to powtarzał nie wiadomo po co, powtarzał to, choć już to wszyscy słyszeli. On już właściwie nic innego nie mówił, tylko to, że nie żałuje ziemi, bo się na niej naharował, tak jakby już niczego innego nie umiał powiedzieć. Ale ludzie to rozumieli jak należy“ (str. 36).
Powieść Kawalca daje asumpt do rozważań socjologicznych, cywilizacyjnych i kulturowych. Myślę, że ta powieść nieprędko zostanie zapomniana. Na razie trzeba sobie zdać sprawę z jej literackiej i estetycznej urody. W tej powieści pisarska wyobraźnia Kawalca odniosła największy sukces.

Julian Kawalec: „W słońcu’“, Warszawa 1963, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.