Tajemnice Paryża/Tom I/Rozdział IX

<<< Dane tekstu >>>
Autor Eugène Sue
Tytuł Tajemnice Paryża
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Wł. Łazarskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Mystères de Paris
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IX.
NIESPODZIEWANY WYPADEK.

Nagle z rowu, przy którym siedziała Gualeza, podniósł się człowiek. Gualeza krzyknęła ze strachu, poznała Szurynera.
— Nie bój się, dziecko!... — rzekł Szuryner; — co za dziwne spotkanie! panie Rudolfie... Są na święcie rzeczy niepojęte...
— Co tu robisz? — zapytał zdziwiony Rudolf.
— Pilnuję twego dobra, panie. Zaraz się dowiesz, o co idzie, tylko jednę rzecz zobaczę, — Szuryner pobiegł do fiakra, wlazł na pudło i rzuciwszy okiem, wrócił.
— Która godzina?
— Wpół do pierwszej, — odpowiedział Rudolf.
— Dobrze, mamy jeszcze czas.. Trzeba wam wiedzieć, że po twojem wyjściu z szynkowni przyszedł...
— Człowiek słusznego wzrostu z kobietą w męskim ubiorze i pytali o mnie; wiem o tem.
— Potem częstowali mnie winem i chcieli się czegoś dowiedzieć o tobie, ale ja nic im nie powiedziałem. Choćbym i wiedział co... nicby się nie dowiedzieli... Jam twój przyjaciel na zawsze, panie Rudolfie!
— Dziękuję ci, mój kochany, ale cóż dalej?
— Piłem już z tobą, panie Rudolfie, potem z tym wysokim drabem i przebraną kobietą... głowa mi trochę ciążyła, a przytem deszcz zwykle mnie usypia... Poszedłem do piwnic zrujnowanego domu, obok garkuchni, i zacząłem drzemać, gdy wtem przebudził mnie jakiś hałas... Usłyszałem głosy tych państwa...
— Czy rozmawiał z Bakałarzem i Puhaczką?
— Tak jest; ułożyli między sobą, że się zejdą nazajutrz... o pierwszej, przy zakręcie drogi do Saint-Denis, tu właśnie.
— Jak ten człowiek mógł się wdać z takimi nędznikami? — zawołał Rudolf.
— Dalibóg nie wiem... Zresztą, ja się już pod koniec rozmowy obudziłem, kiedy wysoki mówił o pugilaresie, co mu Puhaczka wyjęła z kieszeni i ma oddać za pięćset franków. Wysoki i ta mała, — mówił dalej Szuryner, — obiecali Bakałarzowi dwa tysiące franków... żeby ci co zrobił... A któż pan jesteś u djabla, żeby tak drogo za ciebie płacić?
— Wynalazłem sekret wyrabiania wachlarzy z kości słoniowej, ale odkryłem nie sam, tylko z drugim; chcą zapewne dostać w ręce model tej machiny, którą można dużo pieniędzy zarobić.
— Więc ten wysoki i ta mała?...
— Fabrykanci, u których pracowałem... a nie chciałem im zwierzyć się z mego sekretu.
— Zatem to taki interes. Ale jacyż tchórze!... nie mogli sami poradzić i innych na ciebie podmawiają... postanowiłem tu przyjść i jestem...
— Ale co myślisz dalej robić?
— Czekać na Puhaczkę, podsłuchać, wpaść, oddać jej należytość za ząb Gualezy, wydusić z niej nazwisko rodziców dziewczyny...
— Proszę cię, nie narażaj się dla mnie, Szurynerze, — odezwała się Gualeza.
— Słuchaj, ja się lepiej za Gualezę zemszczę... Później ci powiem jak, a teraz, — dodał Rudolf, odprowadzając na bok Szurynera, — chcesz mi zrobić prawdziwą przysługę? Schowaj się tu, a jak Puhaczka nadejdzie, wysuniesz się z kryjówki...
— I zduszę ją...
— Nie... dziś tylko nie daj jej rozmawiać z tym wysokim... nie odstępuj ich... przy tobie nie będą się mogli układać. A jeżeliby się umówili o inną schadzkę, ty się o tem dowiesz.
— Słuchaj dalej.
— Jak wysoki odejdzie... umizgniesz się do Puhaczki.
— Ja! do tej starej czarownicy? wolałbym ją zaraz za łeb złapać.
— W takim razie wszystko zgubisz...
— Lecz cóż mam robić?
— Puhaczka będzie się wściekać, że przez ciebie straciła dobrą gratkę; ułagodzisz ją, powiesz, że masz dobry interes i że jeżeli Bakałarz chciałby do tego należeć... możnaby dużo pieniędzy zarobić... i umówisz się z Puhaczką i Bakałarzem na jutro rano... rozumiesz?
— Doskonale.
— A dziś o dziesiątej wieczór przyjdź na róg Pól Elizejskich i Wdowiej alei, ja tam będę i umówimy się, co dalej robić...
— Do pioruna! robisz ze mną, co sam chcesz...
— Bakałarz i Puhaczka są w zmowie z mymi nieprzyjaciółmi... trzeba im zapłacić... a we dwóch damy im radę...
— O! niezawodnie... to łotry, godni siebie... jestem gotów.
— A jeżeli nam się uda, — dodał Rudolf tonem uroczystym, — to tak będziesz z tego dumny, jak wtedy, kiedyś uratował życie człowiekowi w czasie pożaru i tonącej kobiecie.
Rudolf z Gualezą wsiedli do fiakra.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Eugène Sue i tłumacza: anonimowy.