Tajemnice Paryża/Tom II/Rozdział XIX

<<< Dane tekstu >>>
Autor Eugène Sue
Tytuł Tajemnice Paryża
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Wł. Łazarskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Mystères de Paris
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XIX.
ULICA CHAILLOT.

Wyprzedzimy o kilka godzin pana Badinot, który, jakieśmy widzieli z jego rozmowy z ojcem Micou, pospieszał do mieszkania hrabiego Saint-Remy. Już uczyniliśmy wzmiankę, że hrabia mieszkał przy ulicy Chaillot i sam zajmował cały ładny damek, między dziedzińcem i ogrodem, w części miasta dosyć samotnej, chociaż bliskiej Pól Elizejskich, najulubieńszego miejsca przechadzki paryżan. Takie położenie domu było bardzo dogodne dla młodego hrabiego Saint-Remy. Kobiety mogą go odwiedzać tajemnie, wchodząc furtką ogrodową, przez uliczkę, łączącą ulicę Marboeuf i Chaillot. Zaraz obok znajdował się ogród jednego z najbardziej znanych ogrodników paryskich i damy, idące do hrabiego, w razie niespodziewanego spotkania, miały gotowe tłumaczenie, że przyszły po kwiaty. Skłamałyby wreszcie tylko przez połowę, bo i hrabia posiadał także znakomitą oranżerję prowadzącą od samej furtki do buduaru na pierwszem piętrze. Bez przenośni więc godzi się powiedzieć, że dama przestępująca niebezpieczny próg hrabiego, szła na zgubę po ścieżce usłanej kwiatami. Księżna de Lucenay, zazdrosna jak Wszystkie kobiety namiętne, kazała sobie dać klucz od tej furtki.
Dom hrabiego dzielił się na dwie części, dolne piętro, gdzie przyjmował damy, i górne, gdzie przyjmował towarzyszów gry, polowania, biesiad, wreszcie ludzi, których tytułują ogólnem mianem przyjaciół. Hrabia, mężczyzna młody, piękny, dowcipny, czuły i zakochany, w starożytnych Atenach byłby przedmiotem uwielbienia jak Alcybiades; za dni naszych był tylko podłym oszustem, fałszerzem.
Aby zapoznać się lepiej z hrabią, warto zajrzeć do mieszkania pana Edwars Patterson, naczelnika stajni hrabiowskiej, który zaprosił do siebie na herbatę pana Boyer, kamerdynera hrabiego i posłuchać ich rozmowy.
— Kochany panie Boyer, — rzekł Edwards — mam cię prosić o radę w ważnej sprawie i dlatego prosiłem cię na śniadanie.
— Jestem na twoje usługi, kochany panie Edwards.
— Wiadomo ci, że zgodziłem się z hrabią o zupełne utrzymanie stajni, to jest ośmiu koni i sześciu ludzi, ogółem za dwadzieścia cztery tysiące franków rocznie, licząc w to i moją pensję. Przez cztery lata hrabia płacił mi regularnie, ale około połowy zeszłego roku zawołał mnie razu jednego i powiedział: „Edwards, winienem ci około dwudziestu tysięcy franków, ile cenisz najniżej moje konie i pojazdy? — Trzydzieści sześć tysięcy franków. — Jeżeli tak, rzekł do mnie hrabia, kup wszystko razem za tę cenę, pod warunkiem, że za pozostające dwadzieścia tysięcy franków będziesz utrzymywał i zostawisz do mojego rozporządzenia konie, ludzie i pojazdy przez sześć miesięcy.
— I przyjąłeś, panie Edwards? wszak to złoty interes.
— Ma się rozumieć, za dwa tygodnie upływa termin sześciomiesięczny, a konie i pojazdy będą już moje.
— Nic prostszego. Akt, o ile mi wiadomo, redagował pan Badinot. Radzę zrobić to samo, co ja. Znajduję się zupełnie w takiem samem jak ty położeniu. Po potrąceniu należnych osiemdziesięciu tysięcy zostawało jeszcze sześćdziesiąt, za które obowiązałem się utrzymywać dom, stół, opłacać ludzi i t. p. Naturalnie, że i na tych wydatkach coś zarabiam. Tak tedy z końcem tego miesiąca...
— Dom będzie twój, a konie i pojazdy moje.
— Tak jest, mój kochany.
— Więc hrabia zrujnował się?
— W pięć lat.
— A odziedziczył majątku?
— Nie więcej jak miljon w gotowiźnie, — rzekł Boyer tonem dosyć pogardliwym — dodaj do tego miljona jeszcze ze dwakroć sto tysięcy długów, to ujdzie, wczoraj mówiono mi o młodym księciu Montbrison, kuzynie księżny de Lucenay, który przyjeżdża z Włoch i dom sobie zaprowadza. Prośmy pana hrabiego; jest to pan tak dobry, że nie odmówi wstawienia się za nami do księcia Montbrison, powie mu, że, odjeżdżając do misji francuskiej w Gerolstein, sprzedaje całą swoją ruchomość. Powiedzże mi panie Boyer, co nasz pan teraz z sobą zrobi?
— Pojedzie do Niemiec dobrym koczem podróżnym.
— Czy nie spodziewa się czasem jakiej sukcesji?
— Żadnej zgoła, ojciec jego nic prawie nie ma.
— Jakto, młody hrabia, był jednak dość bogaty, a jego ojciec...
— Zaraz ci powiem, nie jest to żaden sekret, bo kiedyś rzecz była głośna w całym Paryżu. Hrabia Saint-Remy, ojciec naszego pana, zakochał się niegdyś w bogatej młodej pannie, i ożenił się z nią, ona to wniosła mu w posag miljon, który w jego ręku poszedł z dymem, czego mieliśmy zaszczyt być świadkami.
Boyer głęboko skłonił się. Edwards uczynił to samo.
— Wszystko szło bardzo dobrze, wtem ojciec hrabiego znalazł listy, z których się okazało, że żona jego w trzy lata po ślubie, kiedy on znajdował się w podróży, miała romans, odkrycie to zrobił po piętnastu latach małżeństwa. Na szczęście, czy na nieszczęście, pan nasz urodził się w trzy kwartały po powrocie ojca z tej nieszczęsnej podróży. Cokolwiek bądź, natychmiast rozstał się z żoną. Od tego czasu nigdy więcej nie widział ani jej, ani syna i osiadł na prowincji w Asnieres, tam, jak mówią, żyje samotnie jak wilk, utrzymując się z bardzo szczupłego majątku, który, jak sobie możesz wyobrazić, niemało nadwerężył latając przez półtora roku po rozmaitych krajach. W Asnieres z nikim nie przestaje tylko z żoną i córką pana Fermont, który umarł od lat kilku. Nie powodzi się tej rodzinie, bo słyszałem, że przed kilku miesiącami brat pani Fermont zastrzelił się.
— A matka naszego pana?
— Dawno już umarła.
Tu rozmowę stangreta i kamerdynera przerwało wejście lokaja olbrzymiego wzrostu, starannie upudrowanego, chociaż była dopiero jedenasta godzina z rana.
— Panie Boyer, — rzekł olbrzym — pan hrabia dzwonił już dwa razy.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Eugène Sue i tłumacza: anonimowy.