Tatry w dwudziestu czterech obrazach/XXIV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Maciej Bogusz Stęczyński
Tytuł Tatry w dwudziestu czterech obrazach
Podtytuł skreślone piórem i rylcem przez Bogusza Zygmunta Stęczyńskiego.
Wydawca Księgarnia i wydawnictwo dzieł katolickich, naukowych i rolniczych.
Data wyd. 1860
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXIV.

Jakby za podniesieniem czarodzieja ręki,
Pojawiają się znowu nieznajome wdzięki:
Na polach wsi Łopusznéj — Wyżnia niebotyczna,
Rozciąga się széroka, daleka i śliczna
Swą barwą szafirową; — a zajmując oko,
Mimowolnie w zadumę wprowadza głęboką.
Jest-to góra szczególna, przy któréj tak zwane
I Kiczora i Kluczki z ogromów swych znane
Rozłożyły się dumnie i korzą swe ciała
Przy Wyżni, co nad niemi panią pozostała;
A one, choć wysokie — z obu stron jak dziatki
Przytulają się kornie do niéj jak do matki —
Ale ona ich nie zna, albo znać nie rada,
Burzami tylko na ich proźby odpowiada;
A ten gniéw, tę nienawiść i włościanie czują,
Bo się ich strasznéj kłótni często przypatrują.
„Tam widmo w każdéj nocy po polu się błąka,
„A nigdy do nikogo słowa nie wyjąka;
„Jest-to głowa bez ciała, bez piersi i szyi,
„Podobna swą postacią do dzikiéj bestyi;
„A przecież-to twarz ludzka z nosem i oczami,
„Obrośniona z wszystkich stron długiemi włosami.
„Jest-to głowa nieżywa, jak gdyby odcięta,
„Jak gdyby upiorzyca wzgardzona, przeklęta!

„Nie była utopiona, ani zakopana —
„Nie gnije — nie próchnieje — a zawsze widziana!
„Nie boi się modlitwy — ognia i pałasza,
„Tu i tam się pojawia — a zawsze przestrasza;
„Ale znika natychmiast ten potwór szatański,
„Gdy odezwie się rano dzwon na: Anioł-pański!”
Bo niedaleko dworu miedzy jasionami,
Stoi dawny kościołek zdrowemi ścianami,
Z drzewa modrzewiowego zgrabnie wystawiony,
Skromnemi obrazami jest przyozdobiony.
A na polach téj włości osobno stercząca
Jest tak zwana „Kremnica” skała zajmująca. —
Daléj znowu „Cisowa” dumna swojém czołem
Na które można wstąpić — lecz z trudnym mozołem;
A wiérzch jéj jest spłaszczony, równy i obszerny —
Lecz widok z niéj rozwija się wkoło niezmierny:
Tam widać Nowéj-Biały i Grońkowa łany,
A Magóra, Turniska — i Centyrza ściany
Jako skały szczególne, zwiedzane od ludzi,
Których widok z daleka ciekawość w nas budzi!
Są-to góry zarosłe gęstemi lasami,
Jak gdyby żyjącemi natury siéciami,
Że trudno przeciskać się przez warownie owe,
Jak gdyby przedstawiały światy dla nas nowe.
Tam dla źwiérząt i ptaków schronienia bezpieczne,
Jak gdyby przedstawiały zarosty odwieczne.
U stóp tych skał jeziorka małe wynikają,
A z kamiennego łona strumyki tryskają,
Nagradzając podróżnych trudy swym widokiem,
Orzeźwiają i pieszczą przyjemnym urokiem,
Bo gdzież nie ma uroku w pośród kraju swego,
Dla oka i dla serca czysto rodzinnego!??

Ludzimierz znakomitych rzeczy nie posiada,
Tylko o swéj przeszłości smutnie opowiada
Że Tatary przed laty ludzi mordowali
I na polu, zabitych na kupę składali,
Mierząc trupów worami dla swéj ciekawości,
Zostawiając po sobie znaki okropności!!!
Dawniéj były tu lasy... więc Teodor z Ruszczy
Osadzając mieszkańców w pośród dzikiéj puszczy;
W trzynastym wieku klasztór Cystersom wystawił,
I uposażył hojnie — więc w dziejach się wsławił.
Lecz Mnichy przerażani zbójców napadami,
Do Szczérzyca przenieśli swą siedzibę sami.
A klasztór opuszczony, przez czasu koleje
Zniszczał, tylko dziś o nim wspominają dzieje.
Posiliwszy w Harklowy unużone siły,
Wstrzymuje nas przy moście w Dębnie widok miły,
Gdzie Białka do Dunajca bystrym pędem wpływa,
Czarno-górę, Trybsz, Krempach i Frydman obléwa
I miota swoje fale w ogromne bałwany,
Lecz Dunajec, jak szermierz, jest niepokonany!....
Gdy król Jan Trzeci wracał z wiédeńskiéj wyprawy,
Pełny wawrzynów męztwa, wiekopomnéj sławy:
Spocząwszy we Frydmanie, wstąpił do kościoła,
I ukorzył pokornie rycerskiego czoła;
A oglądnąwszy pilnie tę świątynię starą,
Obdarzył ją spaniale swą hojną ofiarą.
Po złożeniu czci winnéj świątyni w Maniowy,
Uderza nas powabem swoim widok nowy:
Dunajec blisko drogi szumiąc w swém łożysku,
Wstrzymuje nasze kroki jakby na urwisku:
Gdzie skały prostopadłe brzeg jego stanowią,
A ziemię dla rolnika zupełnie jałowią.


Rys. z nat. i ryt. B. Stęczyński.
Wieś Frydman.


Daléj widać dwa zamki, a pomiędzy niemi
Owa rzéka wodami płynie burzliwemi.
Po lewéj stronie Czorsztyn, po prawéj Niedzica
Całością swoich murów jeszcze się zaszczyca:
Gdzie komnaty ozdobne jeszcze przechowują
Obrazy i pamiątki — co się tam znajdują
Po dawnych właścicielach z węgierskiéj rodziny,
Którzy byli wylani dla swojéj krainy.
Jestto zamek obszerny, dachówką pokryty,
A w piwnice i różne kryjówki obfity.
Od niepamiętnych czasów wznosi się na skale,
Widziany ze wszystkich stron dumnie i spaniale...
Na lewéj stronie Czorsztyn stoi rozwalony,
Ostremi opokami groźnie otoczony;
Rozwija cudny widok swojéj okolicy,
Że nie mają podobnéj Niemcy i Anglicy!
Bo chociaż przyrodzenie w swéj rozmaitości,
Ma dla wszystkich narodów właściwe piękności:
Ale dla Sławianina — szczególnie Polaka,
Jest do nieporównania okolica taka!
Witaj stary Czorsztynie! zabytku przeszłości!
Świadku męztwa i cnoty, sławy i wielkości!
Stoisz smutny, dla tego widzieć ciebie smutno,
Wkoło piękna przyroda a tobie okrutno;
Czuję twoje cierpienia — widzę ciebie jeszcze,
I pięknym twym widokiem ciągle oczy pieszczę!
O zamku malowniczy swojém położeniem,
Pozwól siebie oglądać z czcią i uwielbieniem!
Niech mamy tę przyjemność w téj szczęśliwéj dobie,
Poznać ciebie dokładnie — i dumać o tobie.


Rys. z nat. i ryt. B. Stęczyński.
Widok zamku
Niedzicy (Dunawec.)|Czorsztyna (Czarny Tyn.)


W tym zamku przed pradziadów ubiegłemi laty,
Gdy w ciemném jeszcze byli pogaństwie Sarmaty;
Gdy Perkuna, Dziewannę, Lelum, Ładę czcili[1],
Kadzidła i ofiary na ich cześć palili!!!
Były adamaszkami komnaty wybite,
A posadzki drogimi dywany pokryte,
Znajdowały się rzeźby, obrazy wymowne....
I sprzęty po pokojach pyszne i kosztowne. —
Zdaje mi się że widzę zgromadzone szyki,
I owe świetne uczty, jakie wojowniki
Po wygraném zwycięztwie hucznie odprawiają....
I zdaje mi się słyszeć, jak wesoło grają!
Późniéj i ciebie widzę nasz Zawiszo dawny,
Na zamorskich potyczkach zaszczytnie zaprawny;
Żywy swoją krzepkością i czerstwy urodą,
A poważny wąsami i sędziwą brodą.
W błyskającym pancérzu — brzęczysz ostrogami...
I miecz twój odzywa się przy boku szczękami.
Twoja dusza jest czystą — szlachetne twe czyny! —
A my?... pełni miękkości, dziwactwa i winy,
Możemyż nasze oko w twojém topić oku
I stanąć bez zarzutu na prawdy widoku?...
Kaźmierz Wielki gdy państwo swoje oględował,
Ten gród czyniąc groźniejszym, mocno obwarował;
Uczynił w swoim czasie niezdobytym grodem,
Trwożącym najezdników daremnym zawodem!....
Tu Władysław Jagiełło mieszkał z swym orszakiem,
Tu Jan Kazimierz, dotknięty ciężkiéj klęski znakiem

Uchodząc przed Szwedami ze swojéj krainy,
Smutne w swym odpoczynku odprawiał gościny!...
Tu Napierski za radą wodza Chmielnickiego,
Zamek szturmem odebrał bez uszczerbku jego;
I zmusił właściciela przysięgą koniecznie,
Sprzyjać sprawie powstańców i trwać w niéj statecznie!
Sam nie szczędząc wszelkiego starania i trudu,
Czynił z zamku wycieczki dla ratunku ludu;
Nie ciérpiąc pańskiéj pychy — chciał braterską zgodę
Zaprowadzić i w kraju zaszczepić swobodę:
Ale Biskup Gębicki spiesząc dniem i nocą,
Obległ zamek swym hufem i zdobył przemocą;
Bo mając wielkie dobra — w bogactwa opływał,
Więc w Krakowie swym kosztem roty utrzymywał;
Które jego pałacu zawsze pilnowały,
A porządnie i czysto się utrzymywały! —
Więc wyniesiony w dumę powodzeniem doli,
Nieszczęśliwych mieszkańców zabrał do niewoli!
A Napierski ciężkiémi okuty kajdany,
Zbójcą i gwałcicielem praw był obwołany;
Smutny wyrok na niego wydali sądziowie,
I niedługo trzymany, dał gardło w Krakowie!! —
Postępując za śladem powieści i dziejów,
Mieszkała tu czas długi rodzina Firlejów.
Tu bywali Zęboccy — mając za herb strzemię,
Co walczyli w utarczkach krwawych za swą ziemię.
Tu Bojomir i Wanda natury piękności
Podziwiali, ujęci węzłem wzajemności. —
Tu i Stefan Czarniecki polski wybawiciel,
Pięciu srogich najezdźców dzielny pogromiciel,
Zaszczycił owe mury swoim odpocznieniem,
Uzbrojony najświętszém Maryi Imieniem.

Józef hrabia Potocki, dziedzic dóbr obszernych,
Pełny nauk, oświaty i bogactw niezmiernych,
Z okien zamku spaniałych widoków używał,
Na wschód i zachód słońca rzewnie się rozpływał;
I w nocy przy księżyca czarowném olśnieniu,
Dumał sobie spokojnie w słodkiem zachwyceniu;
Byłto pan na Kijowie, Wojewodą zwany,
Mając chlubne znaczenie pomiędzy hetmany;
Tu szukając wytchnienia zdrowy i przystojny,
Unikał był udziału wśród domowéj wojny:
Bo jedni chcieli Sasa mieć w polskiéj koronie;
Drudzy z pomiędzy siebie rodaka na tronie....
I przyszło aż do tego: że znęcone Szwedy,
Narobiły po kraju bardzo wiele biédy!....
A Potocki nie mogąc nakłonić do zgody,
Smucił się nad rodaków krwawymi zawody!!....
Zamek potém koleje swéj świetności przeżył,
Nakoniec w jego mury gdy piorun uderzył:
I swym żarem siarczystym w momencie zapalił,
Zniszczył dach i powały z murami powalił....
Stał długo opuszczony — aż ręka zuchwała
Poczęła go rozbierać, wreszcie rozebrała,
Szarpiąc chciwie co tylko dało się dobywać,
Co zburzyć można było, albo rozkopywać;
A co niedokończyła dłoń nielitościwa,
Czas wyręczając ludzi, smutnie dokonywa!
Piwnice zawalone, sklepienia zapadłe,
Ściany z powłok odarte — jak szkielety zbladłe;
Podwórze pełne gruzów porosłych trawami,
I okna poszarpane płaczą wyłomami!
A skały granitowe, czerwone, olbrzymie,
Wyrywając z paszczeki-czasu zamku imie:


Rys. z nat. 1851 i ryt. B. Stęczyński 1860.
Czorsztyn (od południa.)
Odbito w Litografii „Czasu” w Krakowie.

Z boleścią niewymowną na tle wytrwałości,
Przechowują na przyszłość dalszéj potomności!
A Dunajec szumiący blisko, bez ustanku
Rozwodzi ciężkie skargi o swoim kochanku,
Nie przestając narzekać rzewliwemi głosy,
Nad zamku wspaniałemu niestałymi losy!
Wszystko duma i duma — a przecięż te dumki,
Te skargi, zawodzenia, te żale i szumki
Są przyjemne dla ucha — bo swoim urokiem,
Tak przejmują jak zamek swym pysznym widokiem!
Tu powiedzą ci, „Gdy noc rozwinie swe skrzydła:
„Wychodzą z murów duchy i różne straszydła;
„Trwożąc bliskich mieszkańców swemi postaciami,
„Dopóki ich poranek słońca promieniami
„Nie spędzi z okolicy — i tak bez ustanku
„Biegają każdéj nocy od zmroku do ranku!” —
Daléj wioska Drużbaki „Rauschenbach” zwana[2],
Dla wapiennych kąpieli często odwiédzana;
Są-to wody służące na wzmocnienie ciała,
Którém szczodra natura tę własność nadała:
„Że w miarę rozpuszczone zwykłemi wodami,
„Osłabionych czerstwemi wzmacniają siłami —
„A źródła, które ze skał mocno wytryskają,
„Zwierzęta i rośliny w kamień obracają!” —
Dla tego w zadziwieniu tutaj poglądamy,
Bo mnóstwo traw i kwiatów skamieniałych mamy;

Które stojąc po brzegach téj rzadkiéj ustroni,
Są wybladłe, nieżywe, bez barwy i woni!
Te wody są słodkawe i tak odrażają
Że świéżo z łona źródeł pić się ani dają;
Bo ich własność od dawna taki wpływ wywiera,
Że jednym życie daje, a drugim odbiéra!
Leżą one w Popradu bliskiéj okolicy. —
....A wracając przez Folwark, Lipnik do Szczawnicy,
Do Krościenka i Sącza.... czułem się szczęśliwy
Żem napełnił mą tekę bogatemi dziwy.









  1. Perkun, bożek ognia i piorunów. — Dziewanna, bogini wiosny, kwiatów, młodości. — Lelum, albo Lelum-Polelum, bóstwo dobroczynności, powolności i obfitości. — Łada, bogini wesela, małżeństwa, połogów.
  2. Wieś Drużbaki, po niemiecku Rauschenbach, niekiedy Felso-Rusbach na mapach oznaczone, sławne z wód wapiennych, które wszystko obracają w kamień, i z otworów siarczanych, które czasem wybuchając szkodliwemi wyziewy, zabijają każde stworzenie; czasem te otwory wydają woń dosyć miłą.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maciej Stęczyński.