[85]I.
Sędziwy Tiriel stanął w bramie swych pięknych pałaców,
Wraz z Myrataną, ongi królową dziedzin zachodnich;
Lecz mrok mu dziś zakrył oczy, a żona umierająca.
Stali przed ongi radosnym pałacem; i taki się podniósł
Głos starca Tiriela, by go słyszeli synowie:
[86]
«Przeklęty rodzie Tiriela! Spojrzyjcie na swego ojca;
Wyjdźcie! Spojrzyjcie na tego, który was wypiastował.
Na moich słabych ramionach przyniosłem tu mrącą matkę;
Wyjdźcie, synowie klątwy, patrzcie na śmierć Myratany».
Synowie, od bram swych przybiegłszy, ujrzeli sędziwe ojce.
I syn najstarszy Tiriela potężnym zagrzmi głosem:
«Starcze! niegodny zwać się ojcem dzieci Tirielowych,
Albowiem każda twa zmarszczka i każdy włos twój siwy
Srogie były, jak śmierć, i twarde, jak grób, co cię pożre.
Cóż mnie obchodzą twe klątwy, cóż? ty przeklęty człowieku!
Rabami byliśmy twoimi, nimeśmy ten bunt podnieśli.
Któżby się troszczył dzisiaj o straszną klątwę Tiriela?
Błogosławieństwo twe klątwą, klątwa błogosławieństwem!»
Skończył. Sędziwy starzec podniósł prawicę ku niebu,
Lewą trzymając Myratanę, wijącą się w bolach śmierci.
Rozwarł szerokie kręgi źrenic i takim żorował głosem:
«Nie syny jesteście, lecz żmije, pełzające po kościach Tiriela,
Robactwem śmierci, co się żywi ciałem sędziwych ojców.
Słuchajcie jęków waszej matki! Już nie piastuje przeklętych
Synów, nie jęczy, nie krzyczy, rodząc Heuxosia i Yuve’a.
Słuchajcie, żmije! Jęk śmierci! O tak, straszliwy jęk śmierci!
Karmione jej mlekiem, żmije! karmione jej łzą i troską!
Spojrzyjcie na oczy me ślepe, jako u czaszki śród głazów!
Spojrzyjcie na łysą mą głowę! Słuchajcie żmije, słuchajcie!
Co? Myratano?! ma żono!.. O duchu! O duszo! O ogniu!
Co? Myratano?! Co?! Zmarłaś!? Żmije, Spojrzyjcie! spojrzyjcie!
[87]
Żmije odpadły od piersi, wyssawszy ją do suchości.
Przekleństwo na wasze głowy! Sam jej wykopię mogiłę».
To powiedziawszy, jął kopać grób powiędłemi rękoma.
Lecz Heuxos kazał przyjść synom Zazela i kopać grób matki.
«Przestań już, krwawy tyranie, my dla niej grób wykopiemy!
Wzdyć odpychałeś naszą miłość, naszą-ś odpychał strawę,
Gardziłeś suknią, naszem łożem i w naszym domu przytułkiem,
Jak syn Zazela, wolisz błądzić między skałami pustemi!
Cóż twe przekleństwo?! Czyż ono nie spada dziś na twą głowę?
Synów Zazela kto ujarzmił? I oni są przeklęci!
Dziś czujesz to!.. Kop mogiłę i daj nam pogrzebać matkę!»
«Weźcie ją, syny przeklęte! Niech padnie na was gniew boży,
Jak gęsta mgła północy, niech was zadusi na śmierć!
Byście leżeli tu, jak matka! Jak pomiot psi byście legli!
Woń waszych ścierwów niech odgania od was i człeka i zwierzę!
Niech kości wasze bieleją na wieczną, straszną pamiątkę.
Nie! wasza pamięć niech zginie; gdy wasze ścierwa legną,
Cuchnące na okrąg ziemi, niech wicher się zerwie ze wschodu
I niech po synach Tiriela nie pozostawi ni kości.
Grzebcie swą mać! Ja nie mogę pogrzebać klątw Tiriela!!»
Skończył i ślepy w dal poszedł bezludną drogą śród gór...