Trzy twarze Józefa Światły/Wojsko i kampania wrześniowa

<<< Dane tekstu >>>
Autor Andrzej Paczkowski
Tytuł Trzy twarze Józefa Światły
Podtytuł Przyczynek do historii komunizmu w Polsce
Rozdział Wojsko i kampania wrześniowa
Wydawca Prószyński Media Sp. z o.o.
Data wyd. 2009
Druk Drukarnia Wydawnicza im. W. L. Anczyca S. A.
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Wojsko
i kampania
wrześniowa

W dniu 24 marca 1938 r. rozpoczął się osobny, stosunkowo krótki, rozdział w życiu Izaka Fleischfarba. Tego dnia znalazł się w Wadowicach i udał się – prawdopodobnie w większej grupie przybyłych na tutejszy dworzec kolejowy – do koszar 12 pp Ziemi Wadowickiej. Następnego dnia został skierowany do 1 kompanii strzeleckiej, tzw. kompanii rekruckiej, 2 kwietnia odbyło się oficjalne „przywitanie rekrutów” w jednostce oraz wydanie im broni, a 23 maja złożył przysięgę. Uroczystość odprawiono zapewne jak zwykle na dziedzińcu koszar im. gen. Stanisława Fiszera, czyli tzw. koszar głównych, z odrębnymi nabożeństwami dla katolików, prawosławnych i osób wyznania mojżeszowego, od których przysięgę odbierał lokalny rabin (oczywiście w obecności dowódcy). Jak napisano w programie: „Rekruci wyznania mojżeszowego nie zdejmują czapek w czasie składania przysięgi”. Ceremonię zakończyła defilada pod Pomnikiem Poległych Żołnierzy 12 pp, który znajdował się na terenie jednostki. Pułk w pełni zasługiwał na pomnik, ponieważ od 26 listopada 1918 do 19 września 1920 r. uczestniczył w walkach na różnych frontach – w tym na początku lipca 1919 r. w Zbarażu, gdzie poległo około 350 oficerów i szeregowych. Można być bardziej niż pewnym, że wśród defilujących znajdował się także strzelec Fleischfarb. Wprawdzie zgodnie z rozporządzeniem prezydenta z 22 marca 1928 r. jako bezwyznaniowy mógł być zwolniony z wypowiedzenia religijnej przysięgi przed duchownym stosownego wyznania i tylko przed dowódcą składać przyrzeczenie wiernej służby ojczyźnie i państwu, ale nie zwalniało go to od defilady. Niewykluczone zresztą, że chciał ukryć swoje przekonania i złożył przysięgę przed rabinem.
W jednym z rozkazów dziennych dowódcy pułku czytamy, że strzelcy z wiosennego wcielenia posiadający wykształcenie co najmniej 7 klas szkoły powszechnej „będą przydzieleni do szkół podoficerskich”. I rzeczywiście po przeprowadzeniu badań psychotechnicznych, które objęły cały nowy rocznik bez względu na stan szkolnej wiedzy, 11 maja (a więc jeszcze w okresie rekruckim) dowódca 1 kompanii, por. Stanisław Miga, nakazał sporządzić imienny wykaz podopiecznych, którzy ukończyli 4 klasy, a więc teoretycznie powinni umieć czytać i pisać. Na 170 rekrutów z 1 kompanii ten status wykształcenia osiągnęło – lub przekroczyło – 115 osób, ale ponad połowa z nich zakończyła pobieranie nauk na poziomie minimalnym. W wykazie pod numerem 36 figuruje Izaak Fleischfarb, jako absolwent 7 klas, z zawodu mechanik rowerowy, które to umiejętności były zapewne mało przydatne w 12 pp, ponieważ nie było w nim pododdziału rowerzystów. Zapis ten poświadczał jednak, że żołnierz ma jakieś doświadczenie w zakresie techniki. W rubryce „opinia d[owód]cy kompanii czy nadaje się do szkoły podoficerskiej” por. Miga zapisał: „nadaje się – zdolny”. Takie same noty dostało 70 innych rekrutów, z czego można wnosić, iż kryteria „nadawania się” nie były wyśrubowane. Fleischfarba zapewne jednak nie skierowano do szkoły albo jej nie ukończył (co zdarzało się niezmiernie rzadko); w powojennych ankietach wpisywał „szeregowy” lub „starszy strzelec”. Na pewno zaś nie skierowano go, po odbyciu dziewięciomiesięcznej służby w garnizonie, do Korpusu Ochrony Pogranicza, dla którego 12 pp szkolił „młody rocznik”. Jak napisał mi niezawodny znawca dziejów pułku i Wadowic p. Michał Siwiec-Cielebon, do KOP „Żydów kierowano sporadycznie” (a Ukraińców nigdy). Ciekawostką może być to, że na 11 żołnierzy, którym w rubryce „wyznanie” wpisano „mojżeszowe”, w przypadku dwóch, w tym właśnie Fleischfarba, w rubryce „narodowość” wpisano „polska”, podczas gdy pozostali mieli zapisane „żydowska”. Czyżby oznaczało to narodową samoidentyfikację Izaka? Mam co do tego wątpliwości, nie wiem bowiem czy takie zakwalifikowanie wynikało z błędu wojskowego pisarza lub jego oceny, czy też z faktycznej deklaracji zainteresowanego. A może, oświadczając, że nie chce składać przysięgi przed rabinem, mógł zostać uznany za Polaka?
Inną ciekawą informację podaje rubryka „kary sądowe cywilne i wojskowe”, która u Fleischfarba wypełniona jest znakiem „–“. Wynika z tego, iż co najmniej do początku maja 1938 r. kontrwywiad wojskowy, czyli Samodzielny Referat Informacyjny przy Dowództwie Okręgu Korpusu (12 pp należał do 6 DP a ta podlegała DOK V), nie otrzymał informacji z policji, wydziału bezpieczeństwa urzędu wojewódzkiego czy prokuratury o wyroku skazującym, który ciążył na Fleischfarbie i powinien znajdować się w aktach, od zakończenia kary nie minęły bowiem jeszcze nawet dwa lata. Zachowany w Centralnym Archiwum Wojskowym egzemplarz zeszytu z Ewidencją politycznie podejrzanych żołnierzy 12 pp, kończy się na wcielonych z rocznika 1914 i oczywiście Fleischfarb nie mógł w nim figurować. Warto jednak dodać, że w ostatnim zapisie, z 1937 r., znajdowało się 11 „podejrzanych o komunizm” i dwóch o przynależność do OUN, radykalnie nacjonalistycznej, nielegalnej partii ukraińskiej. Ewidencja taka powstawała na rozkaz SRI, ale w konkretnej jednostce inwigilację zarządzał dowódca pułku. W niektórych przypadkach osoby podejrzane zwalniano z czynnej służby albo już na poziomie wojskowej komendy uzupełnień, która po prostu nie kierowała takiego osobnika do jednostki, albo po wcieleniu. Zdarzało się to także w macierzystym pułku Fleischfarba, z którego np. we wrześniu 1935 r. zwolniono z tego powodu 12 żołnierzy.
Mimo przejrzenia wszystkich rozkazów dziennych dowódcy z okresu od marca 1938 do sierpnia 1939 r. nie znalazłem innych niż podane wcześniej informacji o przebiegu służby Fleischfarba. Może jakaś notka umknęła mojej uwadze, gdyż rozkazy te odbijane były na spirytusowym powielaczu, pisane bez interlinii i w wielu miejscach są trudno czytelne. Możliwe, że por. Miga, który na przełomie 1938/39 objął dowództwo 4 kompanii strzeleckiej, „zabrał” go ze sobą, ale równie dobrze mógł on pozostać w 1 kompanii już pod dowództwem por. Kazimierza Bukłada, albo być skierowanym do jeszcze innego pododdziału. Pułk był podzielony – 1 i II batalion stacjonowały w Wadowicach, III batalion w Krakowie. Fleischfarb zapewne nie służył w krakowskiej części jednostki, gdyż pozostałyby chyba jakieś przekazy o częstszych kontaktach z rodziną. Dla przebiegu jego służby nie miało to większego znaczenia, chyba że trafił do jednostki specjalistycznej (plutonu/kompanii łączności, przeciwpancernej czy pionierów, czyli wedle obecnej nomenklatury saperów), które miały nieco odrębny tryb szkolenia i ćwiczeń, a także cieszyły się większym prestiżem. Tak czy inaczej, interesujący nas tu szeregowy (ewentualnie po jakimś czasie starszy strzelec) zapewne posłusznie wykonywał rozkazy, uczył się wojskowego rzemiosła, brał udział w letnich obozach (jeden z nich zorganizowano w okolicy Nowego Sącza), w koncentracjach (np. na Podhalu, w Czarnym Dunajcu), w zajęciach kulturalno-oświatowych (np. wyjściach do kina w Wadowicach) czy w uroczystościach z okazji imienin: marsz. Edwarda Rydza-Śmigłego i Józefa Piłsudskiego i w rocznicę śmierci marsz. Piłsudskiego, Dnia Żołnierza, Dnia Morza, rocznicy wymarszu z Oleandrów Pierwszej Kadrowej lub świąt państwowych 3 Maja i 11 Listopada. Uroczystości były zazwyczaj wzbogacane stosowną pogadanką. Najważniejsze jednak było chyba Święto Pułku obchodzone 31 lipca i 1 sierpnia dla uczczenia bitwy, jaką w 1920 r. 12 pp stoczył z Armią Czerwoną pod Leszniowem, w okolicy miasta Brody. Z tej okazji pułk w pełnym składzie i w paradnym ordynku stawał na wadowickim rynku. Szczególnie okazałą oprawę miała ta uroczystość w 1938 r., mógł w niej uczestniczyć również Fleischfarb, kiedy społeczeństwo Ziemi Wadowickiej przekazało pułkowi broń i wyposażenie zakupione ze składek na Fundusz Obrony Narodowej (prawdę mówiąc nie było tego wiele: pięć karabinów maszynowych z osprzętem, 3 granatniki i 29 masek przeciwgazowych). Nie wiem, czy Fleischfarb korzystał z przepustek i pojawiał się w samych Wadowicach, a jeśli tak, to czy wzięła go chętka, by spróbować słynnych obecnie kremówek. Podawano je jednak – jak uprzedził mnie p. Siwiec-Cielebon – w cukierni I kategorii, która była „dla szeregowców niedostępna”, zarówno z uwagi na cenę ciastek, jak i status tych żołnierzy.
Nie wiem, czy wyjeżdżał na przepustki do Krakowa ani czy ktokolwiek z rodziny – już nawet niekoniecznie żona – odwiedzał go w nieodległych Wadowicach. Nie natrafiłem na jego nazwisko w sporządzanych codziennie listach żołnierzy, którzy otrzymywali z domu pieniądze (na ogół były to przesyłki po 1 czy 2 złote) lub paczki. Można więc sądzić, iż nie miał w czasie służby wsparcia ani ze strony domu, ani niedawnych towarzyszy partyjnych. Nie znalazłem żadnych śladów, by podejmował na terenie jednostki jakiekolwiek działania propagandowe, do których przygotowywali się kazetemowcy, a nawet tworzone były specjalne komórki organizacyjne dla poborowych. W każdym razie Światło nigdy o tym nie pisał w ankietach czy życiorysach, a gdyby taką aktywność podejmował, zapewne nie omieszkałby się nią pochwalić. Trudno jednak uwierzyć, aby w trakcie rozmów z innymi żołnierzami mógł całkowicie ukryć swoje poglądy.
Nie wiem, jakie w 12 pp i w pododdziałach, w których służył Fleischfarb, były – mówiąc umownie – stosunki narodowościowe. W kompanii rekruckiej, wśród 115 absolwentów czterech klas szkoły powszechnej było 11 osób (tzn. niemal 10%) wyznania mojżeszowego, 14 Ukraińców, a pozostali byli katolikami i Polakami. Z prawnego punktu widzenia tak jak wszystkich obywateli uznanych za zdolnych do noszenia broni obowiązywało odbycie służby wojskowej, tak podczas tej służby zagwarantowane mieli równe prawa bez względu na wyznanie i narodowość. Jednak, co oczywiste, jedynym językiem urzędowym w armii był język polski i żołnierze, zwracając się do przełożonych i w trakcie zajęć, musieli się nim posługiwać. Wedle niektórych danych w latach 20. około 60% żołnierzy Żydów nie znało polskiego, później odsetek ten na pewno znacznie się obniżył, ponieważ większość żydowskich dzieci uczęszczała do szkół państwowych, a więc z językiem polskim, a nawet w szkołach wyznaniowych nauka polskiego była obowiązkowa i w tym języku były wykładane niektóre przedmioty. W wojsku jednak cały czas prowadzono różnego rodzaju „kursy językowe”, łącznie lub równolegle z nauką pisania i czytania dla tych, którzy nie dotrwali do czwartej klasy.
Dla Fleischfarba język nie stanowił problemu, podobnie jak stosowanie się do przepisów religijnych, jako że po odejściu z domu, zapewne nie przestrzegał zasady koszerności i szabasu ani świątecznych rytuałów. W skali całej armii mniej język, a bardziej zróżnicowanie wyznaniowe stanowiło pewien problem. Jak pisze Tadeusz A. Kowalski w opracowaniu Mniejszości narodowe w siłach zbrojnych II Rzeczypospolitej Polskiej (1918-1939), przestrzeganie kalendarza dni świątecznych prowadziło de facto do pewnego uprzywilejowania żołnierzy innych wyznań niż stanowiące znaczącą większość rzymskokatolickie. Wszyscy bowiem z natury rzeczy „mieli wolne” w dni świąt katolickich, ale w święta obchodzone w obrębie wyznania mojżeszowego, prawosławnego czy greckokatolickiego, wolne mogli mieć tylko żołnierze odpowiednich wyznań. W wielu jednostkach wojskowych nie tylko zakłócało to normalny tok służby, ale mogło prowadzić do konfliktów. Np. wedle rozkazu dowódcy 12 pp z 1938 r. „szeregowi wyznania mojżeszowego” mogą korzystać ze świątecznych urlopów podczas katolickiej Wielkanocy, choć przysługujące im dni wolne z okazji Pesach przypadały w innym czasie. Podobnie było z katolickimi i prawosławnymi terminami świąt Bożego Narodzenia czy z drugim świętem żydowskim, tj. świętem Sukkot (Szałasów), gdy tylko Żydom przysługiwał urlop. Kolejny problem miał związek zjedzeniem, ponieważ ani w 12 pp, ani w żadnej jednostce, nie można było prowadzić osobnej kuchni koszernej, nawet na czas ważnych świąt. Dowódca pułku zarządzał więc, aby ci żołnierze Żydzi, którzy nie wyjeżdżali na urlop z okazji świąt, mogli spożywać świąteczne posiłki w gminie żydowskiej w Wadowicach, której przekazywano strawne za każdego żywionego żołnierza. Dla dowódców i służb kwatermistrzowskich była to prawdziwa łamigłówka. Oczywiście sami żołnierze, w tym i Fleischfarb, specjalnie się tym nie przejmowali.
Głównym odstępstwem od równouprawnienia było stosowanie ograniczeń w zasadzie był to numerus nullus – we wcielaniu poborowych Żydów, Ukraińców i Niemców do niektórych rodzajów broni, jak marynarka, lotnictwo czy artyleria, specjalistycznych pododdziałów, jak łączność czy KOP oraz numerus clausus w szkołach podoficerskich. Wynikało to nie tyle z ksenofobii, co z ograniczonego zaufania, zwłaszcza wobec Ukraińców i Niemców. Z egzystencjalnego punktu widzenia nie miało to znaczenia dla żołnierzy objętych ograniczeniami. Internowanie w połowie sierpnia 1920 r., gdy ofensywa Armii Czerwonej osiągnęła apogeum, kilku tysięcy oficerów i żołnierzy Żydów, których przez miesiąc trzymano w obozie w Jabłonnie koło Warszawy, było jednorazowym epizodem. Później do takich drastycznych działań już nie dochodziło, ale, w atmosferze mocno nasyconej antysemityzmem i ksenofobią, więcej zależało od konkretnych osób – żołnierzy i oficerów – niż od litery prawa i regulaminów. Choć szczyt antyżydowskich wystąpień przypadał, jeśli nie liczyć wojen 1918-1920, na lata 1936-1937, to zapewne wszędzie zdarzały się wypowiedzi antysemickie zarówno ze strony kolegów żołnierzy, jak i kadry, głównie podoficerów i młodszych oficerów, czyli tych, którzy mieli bezpośredni kontakt z żołnierzami. Najbardziej mogli zaszkodzić żołnierzowi jego najbliżsi zwierzchnicy, np. przez częste wyznaczanie do szczególnie uciążliwych zajęć. Problem antysemityzmu, czy, szerzej rozpatrując, sprawa ksenofobii w armii II Rzeczypospolitej nie była przedmiotem szczegółowych badań. Nie ma jednak przekazów, ażeby w trakcie służby dochodziło do poważnych nadużyć czy ekscesów na szerszą skalę. Adolf Rudnicki, wyczulony na przejawy antysemityzmu, w swojej na poły autobiograficznej powieści Żołnierze, wydanej w 1933 r., opisuje lekceważenie i szyderstwo okazywane Żydom i Ukraińcom, ale nie wspomina o żadnych wypadkach „czynnego antysemityzmu”, wyrażającego się np. fizyczną agresją ze strony kolegów czy przełożonych.
Pilny poszukiwacz śladów antysemityzmu zapewne zwróciłby uwagę na stwierdzenie zawarte w Sprawozdaniu z wyszkolenia za okres letni 1938 r., sporządzonym przez dowódcę 12 pp płka Aleksandra Stawarza: „Stan moralny i fizyczny — z wyjątkiem jednostek, a głównie żydów – bardzo dobry”. Być może sformułowanie to wynikało z rasowych uprzedzeń pułkownika, ale równie dobrze z faktycznej postawy niektórych żołnierzy Żydów, którzy – choćby z racji poczucia obcości i niechętnego czy wręcz wrogiego do nich stosunku – mogli być mało gorliwi w wykonywaniu rozkazów. O jednym z bohaterów powieści, niejakim Rosenbergu, Rudnicki pisze: „nie było w tym człowieku entuzjazmu”. Trudno się dziwić. W przypadku 12 pp pewną rolę w poprawie samopoczucia żołnierzy Żydów mógł odgrywać fakt, że dowódcą V Okręgu Korpusu, któremu pułk podlegał, był gen. Bernard Mond, chrześcijanin żydowskiego pochodzenia, że lekarzem pułkowym był dr Leopold Goldberg, a jedne z koszar nosiły imię płka Berka Joselewicza. Były to wprawdzie koszary mniej „honorowe”, gdyż mieściły się w nich magazyny żywnościowe, ale zawsze. Z uwagi na imię i nazwisko nawet najmniej wykształceni i najgłupsi żołnierze wiedzieli, że był Żydem, choć pewnie mało kto z nich był świadom, dlaczego tak tego „żydka” uhonorowano.
Nie wiem jak na to wszystko reagował Fleischfarb, z jednej strony prawdopodobne antysemickie „odzywki” kaprala czy nawet porucznika, z drugiej koszary nazwane imieniem żydowskiego bohatera polskich zmagań o niepodległość. Na pewno jednak nic złego mu się nie stało, bo pozostałby po tym jakiś ślad w powojennych życiorysach. Służąc w wojsku, miał natomiast okazję poprawić kondycję fizyczną, tym bardziej, że w armii przykładano dużą wagę do sportu, oraz posiąść – nawet jeśli był tylko „szarym piechurem ” – nowe umiejętności, zwłaszcza posługiwania się bronią, choć na pewno nie były to specjalnie wyrafinowane urządzenia. Poznał też na własnej skórze zasady dyscypliny i miał okazję obserwować techniki dowodzenia grupą. Z punktu widzenia rewolucjonisty ta wiedza i umiejętności były bardzo cenne. Nie można wykluczyć, że pobyt w koszarach dodatkowo osłabił jego zapał polityczny, a na pewno utracił w tym czasie kontakt z towarzyszami i przyjaciółmi. W dodatku, akurat wtedy, kiedy „poszedł w kamasze”, polski ruch komunistyczny znalazł się w momencie krytycznym: na rozkaz Stalina rozwiązano KPP pod zarzutem bycia „agenturą piłsudczykowską” i w ramach Wielkiej Czystki zakończono likwidowanie jej kierownictw a przebywającego w Związku Sowieckim. Gubili się w tym wszystkim nawet doświadczeni działacze, tym bardziej musiał czuć się zagubiony osamotniony szeregowiec.
Pobyt Fleischfarba w wojsku zbiegi się ze stopniowym, ale dosyć szybkim, wzrostem napięcia międzynarodowego: poczynając od anszlusu Austrii w marcu 1938 r., przez oddanie na przełomie września i października Czechosłowacji pod kontrolę III Rzeszy z równoczesnym wejściem polskich wojsk na Śląsk Zaolziański, utworzenie w marcu 1939 r. niepodległego państwa słowackiego, będącego satelitą Niemiec i zajęcie przez Węgry Rusi Zakarpackiej, aż po wypowiedzenie przez Hitlera układu z Polską i twardą replikę min. Józefa Becka. Potem był już tylko traktat Ribentropp-Mołotow.
Rozkazem Głównego Inspektora Sił Zbrojnych marsz. Śmigłego-Rydza z 23 marca 1939 r., 12 pp, jako część 6 Dywizji Piechoty, wszedł w skład Armii „Kraków”, a dokładniej – Grupy Operacyjnej „Bielsko”, której dowódcą został gen. Mieczysław Boruta-Spiechowicz. Wedle planu działania GO „Bielsko” miała być osłoną „kierunku na Kraków od południowego zachodu”, jej północne skrzydło zostało oparte o Lasy Pszczyńskie, a południowe o Beskid Śląski. III batalion miał tworzyć odwód GO, a pozostała część pułku – znaleźć się w odwodzie dowódcy Armii „Kraków”. Po naborze nowego rocznika przez całą późną wiosnę i lato trwały intensywne ćwiczenia w terenie, ze szczególnym natężeniem od 24 lipca do 24 sierpnia: budowano umocnienia polowe, odbywały się ćwiczenia aplikacyjne z oficerami, które prowadził gen. Mond. Nie udało mi się ustalić, w którym pododdziale służył Fleischfarb, ale z relacji jego siostry Marii wynika, że w sierpniu jego jednostka znajdowała się w rejonie Pszczyna-Rybnik, ponieważ stamtąd przysłał kartkę do rodziców. Być może należał więc do 6 kompanii, która 6 lipca dotarła w rejon pozycji pszczyńskiej. W rozkazach GISZ z 24 i 26 sierpnia, które nakazywały częściową mobilizację zarządzono, iż 12 pp ma pozostać w Wadowicach, ale niektóre jego pododdziały (m.in. wspomniana 6 kompania) znalazły się w okolicach Pszczyny, a inne (III batalion) w Kętach. Główne siły pułku stacjonowały w pobliżu Wadowic: I batalion w Jaroszowcach, a II batalion w Choczni.
Jednostki znajdujące się na wysuniętych pozycjach rozpoczęły walki z najeźdźcą rankiem 1 września. Tego dnia I batalion został przerzucony na południe w rejon Suchej i Jordanowa, a II batalion obsadził Myślenice. Obie jednostki starały się zablokować atak silnych ugrupowań niemieckich, które ze Słowacji parły w stronę Krakowa, jednak już w pierwszych dniach w istocie toczyły walki odwrotowe. W nocy z 7 na 8 września pułk przeprawił się przez Dunajec i wycofywał dalej na wschód, a 11 września przekroczył San. Następnego dnia dowództwo GO rozważało możliwość przebicia się w kierunku Lwowa, przyjmując, że na tym etapie działań najważniejsze będzie uchwycenie rejonu Lubaczów-Cieszanów. 15 września do pułku, walczącego pod nowym dowództwem ppłka Mariana Strażyca, który objął jednostkę dopiero w sierpniu, dołączył III batalion, a więc jednostka została skompletowana. Przez parę dni, w mozolnych walkach powoli przebijano się w planowanym kierunku, ale całemu zgrupowaniu – które w rzeczywistości szło już w rozsypkę – coraz realniej groziło znalezienie się w kotle, ponieważ wojska niemieckie działające na północ od trasy marszu Armii „Kraków”, szybko posuwały się na wschód. Rano 20 września resztki 6 DP – w tym 12 pp, który szedł na czele głównej kolumny – dotarły do kompleksu lasów Werchrata leżącego na północny-wschód od Cieszanowa. Straty były duże, ale przede wszystkim pododdziały uległy znacznemu rozproszeniu. Np. w I batalionie pozostały tylko dwie kompanie liczące w sumie około 160 żołnierzy. Wojsko było wymęczone trwającymi ponad dwa tygodnie wytężonymi marszami w trudnych warunkach, licznymi przeprawami i wieloma potyczkami. Nie tylko szeregowcy czy podoficerowie, ale nawet oficerowie z dowództwa pułku i dywizji byli zdezorientowani, łączność z innymi jednostkami mocno szwankowała, a GO jako związek bojowy właściwie już nie istniała. Wiedziano też, że od trzech dni trwa najazd Armii Czerwonej, co dopełniało grozy położenia. Już przed południem tego samego dnia pojawił się niemiecki parlamentariusz i w imieniu dowódcy 2 Dywizji Pancernej wezwał Polaków do kapitulacji, grożąc, że w przeciwnym razie rejon dyslokacji dywizji zostanie zbombardowany. Około godz. 15.00, po odprawie z dowódcami pułków i batalionów, gen. Mond, jako dowódca 6 DP podjął decyzję o kapitulacji.
Z bardzo ogólnikowych informacji znajdujących się w ankietach i życiorysach pisanych po wojnie wynika, że pod Cieszanowem Fleischfarb został „lekko ranny” i dostał się do niewoli. Nie było to zapewne poważne zranienie, ponieważ – jak pisał w jednej z ankiet – po dwóch tygodniach uciekł z niewoli i przedostał się do Krakowa. W czasie, gdy nie wszędzie zakończyły się walki, a w samym rejonie Cieszanowa Niemcy zagarnęli tysiące żołnierzy, nadzór nad wziętymi do niewoli szeregowcami był raczej iluzoryczny. Czy to jeszcze z miejsc, w których koncentrowano jeńców, czy z drogi do Przeworska, gdzie był główny obóz selekcyjny, czy z transportów kolejowych, które zmierzały na zachód na trasie Przeworsk-Tarnów-Kraków-Katowice, uciekały zapewne dziesiątki lub nawet setki żołnierzy. Wyczyn Fleischfarba nie był więc czymś niezwykłym, ale może świadczyć, że Izak miał mocny charakter i był odważny.



Tekst udostępniony jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska.