Upiór opery/XIX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Upiór opery |
Wydawca | E. Wende i S-ka |
Data wyd. | 1926 |
Druk | Drukarnia Leona Nowaka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Le fantôme de l'Opéra |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Pierwsze słowa komisarza policji, przy wejściu do gabinetu dyrekcji, dotyczyły zaginionej śpiewaczki.
„Czy Krystyny Daaé niema tutaj?“ — zapytał.
„Krystyny Daaé? Nie, niema jej“, — odpowiedział Richard.
Moncharmin zaś był tak oszołomiony, że nie był w stanie słowa przemówić.
„Dlaczego pan komisarz pyta o Krystynę Daaé?“ — zapytał Richard zdziwiony.
„Bo musimy ją odnaleźć, panie dyrektorze“, — odparł poważnie i z naciskiem komisarz.
„Jakto, musimy ją odnaleźć? Czyżby zginęła?“
„Tak, przed chwilą podczas przedstawienia zniknęła ze sceny“.
„Ależ, co to za nowa historja?... — jęknął Richard, chwytając się za głowę. — Krystyna Daaé zniknęła ze sceny?“
„Tak jest. Została porwana podczas tego obrazu w więzieniu, w chwili, gdy wzywała na ratunek duchy niebieskie“.
„Krystynę Daaé uprowadził rzeczywiście duch, którego nazwisko będę mógł zdradzić panu komisarzowi“, — zabrzrniał poważny głos na progu pokoju.
Wszyscy obecni zwrócili się zdumieni. We drzwiach stał Raul de Chagny.
„Ah! ab! To pan, panie wicehrabio! — zawołał komisarz, — i twierdzi pan, że p. Krystyna Daaé została porwana przez ducha?
Raul spojrzał wokoło i lekkie zniecierpliwienie przemknęło po jego twarzy. To, co miał odkryć komisarzowi, było tak niezwykłe i tajemnicze. Ale czy mógł mówić wobec tych ludzi, patrzących na niego z nieukrywaną, brutalną ciekawością?
„Panie komisarzu, — rzekł po krótkim namyśle, — chiałbym porozmawiać z panem na osobności“.
Komisarz wyprosił obecnych za drzwi i sam z Raulem i dyrektorami zaniknął się w pokoju.
„Panie komisarzu, — rzekł młody człowiek, — duch ten nazywa się Eryk, mieszka w gmachu Opery. Jest to Anioł muzyki“.
„Anioł muzyki! Doprawdy, to coś ciekawego! Czy panowie słyszeli coś o tem?“ — zapytał komisarz, zwracając się do Richarda i Moncharmina.
Wspólnicy bez słowa potrząsnęli głowami.
„Oh! tak, — potwierdził wicehrabia, — ci panowie niejedno już słyszeli o Upiorze Opery. Otóż Anioł muzyki, Upiór Opery i Eryk, to jedna i ta sama osoba“.
„Pan wicehrabia pozwala sobie, zdaje się, na niewczesne żarty, — zauważył zimno komisarz policji.
Panie Richard może pan będzie mógł mi to wytłumaczyć?“
„Panie komisarzu — odparł niecierpliwie dyrektor, — my Upiora Opery nie znamy, ale pragniemy gorąco go poznać, bo dziś wieczorem ukradł nam 20 tysięcy franków“.
Komisarz ze zdziwieniem spojrzał po obecnych i przetarł ręką czoło jakgdyby się budził z przykrego snu.
„Duch, który jednego wieczoru porywa śpiewaczkę i 20.000 fr., to w każdym razie duch bardzo czynny i przebiegły. Postaram się, moi panowie, wyświetlić tę zagadkową sprawę.
Panie de Chagny, pomówmy poważnie:
Pan sądzi, że Krystyna Daaé została uprowadzona przez jakiegoś osobnika zwanego Erykiem? Więc pan go zna? Widział go pan?“.
„Tak, panie komisarzu“.
„Gdzie?“
„Na cmentarzu“.
Komisarz podskoczył na stołku i wpatrzył się w Raula, jakgdyby miał przed sobą warjata.
„A co pan robił na tym cmentarzu, jeżeli wolno wiedzieć?“
„Panie komisarzu, — odpowiedział Raul, — zdaję sobie dobrze sprawę z dziwaczności moich zeznań, ale błagam, uwierz pan w ich prawdziwość. Chciałbym przekonać pana w kilku słowach, bo czas ucieka. Chcę panu powiedzieć wszystko, co wiem o Upiorze Opery, choć coprawda wiem niewiele“.
„Ależ mów pan! Mów!! — zawołali zaciekawieni Richard i Moncharmin, sądząc, że zeznania Raula rzucą pewne światło na tajemnicze zniknięcie 20 tysięcy fr.
Lecz wkrótce rozczarowali się... nieprawdopodobne opowiadania wicehrabiego o cmentarzu w Perros, trupiej głowie, zaczarowanych skrzypkach, nasunęły im przypuszczenie, że młody człowiek, pod wpływem rozpaczy po stracie ukochanej kobiety, dostał pomieszania zmysłów.
Tego samego zdania był i komisarz policji i byłby zapewne przerwał tę bezładną i bezcelową, jego zdaniem, gadaninę, gdy nagle zaszła okoliczność, która przeszkodziła dalszym zeznaniom wicehrabiego.
Drzwi otworzyły się i osobistość jakaś, ubrana w luźny czarny surdut, w lśniącym, zniszczonym kapeluszu na głowie, wsunęła się do pokoju.
Szybkim krokiem nieznajomy podszedł do komisarza i szepnął mu kilka słów do ucha, podczas gdy tenże nie spuszczał oka z wicehrabiego de Chagny.
„Za dużo mówiliśmy już o duchach, p. wicehrabio, — odezwał się po chwili komisarz. — Pomówimy teraz trochę o panu. Pan dziś wieczorem miał porwać Krystynę Daaé?“
„Tak, panie komisarzu“.
„Przy wyjściu z teatru?“
„Tak jest“.
„I poczynił pan w tym kierunku wszelkie przygotowania?“
»Tak p. komisarzu“.
„Powóz, którym pan przyjechał, miał wam służyć do ucieczki? Stangret był uprzedzony... świeże konie miały oczekiwać na drodze?“
„Tak, p. komisarzu“.
„A jednak powóz pana jest jeszcze tutaj i oczekuje pana rozkazów, około Rotundy? nieprawdaż? Czy wie pan, że obok pańskiego powozu znajdowały się jeszcze trzy inne?!!“
„Nie zwróciłem na to uwagi“.
„Jeden z tych powozów jest własnością hr. Filipa de Chagny, brata pana, i ten właśnie znikł nagle“.
„To niema nic do rzeczy, panie komisarzu“.
„Przeciwnie. Czy to prawda, że hrabia de Chagny sprzeciwiał się połączeniu pana z p. Krystyną Daaé?“
„To są rodzinne sprawy, które nie powinny nikogo obchodzić“.
„W tym wypadku jest przeciwnie. Panie wicehrabio, brat pana okazał się zręczniejszy! To on uprowadził Krystynę Daaé!...“
„On?!! — jęknął Raul. — Czy to jest możliwe? Czy jesteś tego pewny, p. komisarzu?“
„Natychmiast po zniknięciu śpiewaczki, hrabia Filip skoczył do swojego powozu i w szalonym pędzie przebiegł całe miasto“.
„Wyjechał z Paryża?“
„Tak, drogą brukselską“.
„Oh! — krzyknął zrozpaczony wicehrabia, — przysięgam, że ich dogonię!
I nie żegnając się z nikim, jak szalony wybiegł z pokoju.
„Nie wiem, czy to rzeczywiście hrabia de Chagny wykradł Krystynę Daaé, — rzekł komisarz policji po wyjściu Raula, — ale muszę się o tem koniecznie przekonać, a wierzę, że nikt mi w tem tak skutecznie nie dopomoże, jak wicehrabia. W tej chwili jest on najlepszym moim sprzymierzeńcem. Przekonacie się panowie, że największe usługi zazwyczaj oddają policji ludzie, zdawałoby się, najmniej do tego powołani“.
Ale pan Mifroid nie byłby tak zadowolonym, gdyby był wiedział, że pościg jego wysłańca został wstrzymany już na zakręcie pierwszego korytarza, który, po usunięciu ciekawych, zdawał się opustoszałym.
Lecz nagle z mroku wyłoniła się jakaś postać i zagrodziła Raulowi drogę.
„Dokąd tak śpieszysz, panie de Chagny?” — zapytał osłonięty mrokiem nieznajomy.
Raul niecierpliwie podniósł głowę i poznał widzianą niedawno czapkę futrzaną. Zatrzymał się.
„To znowu pan! — Wykrzyknął drżącym, pełnym rozpaczy głosem. — Pan, co znasz tajemnice Eryka, a nie chcesz, abym o nich wspominał!.. Czego chcesz ode mnie i kim jesteś?...”
„Wiesz o tem doskonale!... Nazywają mnie Persem!” — odpowiedział cień.