Wicehrabia de Bragelonne/Tom IV/Rozdział XLIV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Wicehrabia de Bragelonne
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Literacka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Le Vicomte de Bragelonne
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ XLIV.
KRÓL I SZLACHETNOŚĆ.

W kilka minut potem Athos, w ubraniu dworskiem, okryty orderami, które on jeden tylko na dworze francuskim miał prawo nosić, Athos stawił się z miną poważną i uroczystą.
Ludwik, postąpiwszy krok naprzód ku hrabiemu, podał mu rękę, którą tenże pocałował z uszanowaniem.
— Panie hrabio de La Fere — rzekł król prędko — tak rzadkim jesteś gościem u mnie, że widzieć cię jest dla mnie szczęśliwym wypadkiem.
Athos ukłonił się i odpowiedział:
— Chciałbym mieć to szczęście być zawsze przy Waszej Królewskiej Mości.
Odpowiedź ta, wyrzeczona takim tonem, znaczyła właściwie.
— Chciałbym być jednym z doradców królewskich, aby mu oszczędzić błędów.
Król uczuł ją, przygotowany naprzód zachować wobec tego człowieka wyższość spokoju wraz z wyższością dostojeństwa.
— Widzę, że mi masz coś powiedzieć, — rzekł król.
— Bez tego nie byłbym się tak śmiało stawił przed Waszą Królewską Mością.
— Mówże prędko, panie, bo chciałbym jak najprędzej spełnić twe życzenie.
Król usiadł.
— Jestem przekonany — rzekł Athos głosem cokolwiek wzruszonym — że Wasza Królewska Mość zaspokoisz mnie zupełnie.
— A — rzekł król z pewną wyniosłością — więc pan tu przychodzisz ze skargą?
— Nie będzie to skargą — odrzekł Athos — jeżeli Wasza Królewska Mość... ale wybacz, Najjaśniejszy Panie, że muszę — wrócić do początku.
— Słucham.
— Wasza Królewska Mość przypomina sobie, że w czasie odjazdu pana de Buckingham, miałem zaszczyt z nim rozmawiać.
— W tym czasie... tak... podobno... tak, przypominam sobie, ale tematu naszej rozmowy nie pamiętam.
Athos zadrżał.
— Będę miał zaszczyt przypomnieć Waszej Królewskiej Mości. Wówczas prosiłem o rękę panny La Valliere dla pana de Bragelonne.
— Otóż masz — pomyślał król. — Przypominam sobie — dodał głośno.
— Wtenczas — mówił dalej Athos — Wasza Królewska Mość tak byłeś dobrym i wspaniałomyślnym względem mnie i pana de Bragelonne, że żadne ze słów Waszej Królewskiej Mości nie wyszło mi z pamięci.
— Ja?... — rzekł król.
— Król, którego wówczas prosiłem o pannę La Valliere dla pana de Bragelonne, odmówił mi.
— To prawda — odpowiedział cicho Ludwik.
— Kładąc za przyczynę — pośpieszył dodać Athos — że narzeczona nie ma żadnego znaczenia w świecie.
Ludwik zmuszał się do cierpliwego słuchania.
— Że... — dodał Athos — nie jest bogata.
Król wcisnął się głębiej w krzesło.
— Że jest dość niskiego urodzenia.
Nowa niecierpliwość ze strony króla.
— I że wcale nie jest piękną — dodał nielitościwie Athos.
Ten ostatni pocisk w serce kochanka pozbawił go cierpliwości.
— No tak, powiedziałem to wszystko.
— I czuję wielka wdzięczność dla Waszej Królewskiej Mości, bo słowa jego świadczyły o zaszczytnej życzliwości dla pana de Bragelonne.
— Zapewne przypominasz pan sobie — rzekł król — żeś był przeciwny temu małżeństwu
— Prawda, Najjaśniejszy Panie.
— W końcu przypominam sobie, bo prawie równie dobrą, jak pan, mam pamięć, przypominam sobie, mówię, żeś wówczas wyrzekł te słowa: „Nie wierzę w miłość panny La Valliere dla pana de Bragelonne“. Czy to prawda?
Athos uczuł pocisk, ale się nie cofnął.
— Najjaśniejszy Panie — rzekł — miałem już zaszczyt przeprosić Waszą Królewską Mość, ale w naszej rozmowie są rzeczy, które będą zrozumiane aż przy końcu.
— A więc kończmy ją.
— I owszem: Wasza Królewska Mość mówiłeś, żeś odroczył ten związek dla dobra pana de Bragelonne.
Król zamilkł.
— Dziś pan de Bragelonne jest tak nieszczęśliwy, że nie może dłużej odkładać i prosi Waszą Królewską Mość o decyzję.
— I czegóż... żąda... pan de Bragelonne?... — rzekł król z wahaniem.
— Zupełnie tego samego, o co miałem zaszczyt prosić już Waszą Królewską Mość przy ostatniem widzeniu, to jest zezwolenia na jego małżeństwo.
Król zacisnął pięści.
— Wasza Królewska Mość się waha — zapytał hrabia, nie tracąc nic ze swej grzeczności.
— Nie waham się — rzekł król — ale odmawiam.
Athos chwilę się namyślił.
— Miałem zaszczyt — wyrzekł uprzejmym głosem — zwrócić uwagę Waszej Królewskiej Mości, że żadna przeszkoda nie tamuje uczuć pana de Bragelonne i że jego postanowienie jest niewzruszone.
— Zdaje mi się, że moja wola będzie przeszkodą.
— A więc niech mi wolno będzie najpokorniej zapytać Waszą Królewską Mość o powód odmowy.
— O powód — krzyknął król. — Cóż to?... pan mię wypytujesz?
— Zapytuję tylko, Najjaśniejszy Panie.
Król, oparłszy obie ręce na stole, rzekł z przyciskiem:
— Zapomniałeś zwyczajów dworskich, panie hrabio. Na dworze nikt nie wypytuje króla!
— To prawda, Najjaśniejszy Panie?... ale jeżeli nie wypytują, to się domyślają. Domysły zaś prawie zawsze oznaczają brak otwartości.
— Pan się zapominasz — rzekł król, uniesiony gniewem.
— Najjaśniejszy Panie, jestem zmuszony szukać gdzieindziej tego, com spodziewał się znaleźć w obliczu Waszej Królewskiej Mości. To jest, zamiast otrzymać odpowiedź od Waszej Królewskiej Mości, muszę ją dać sam sobie.
— Panie hrabio, czas, jaki miałem wolny, jużem poświęcił tobie — rzekł król, wstając.
To oznaczało pożegnanie.
— Najjaśniejszy Panie — odpowiedział hrabia — nie miałem jeszcze czasu oświadczyć Waszej Królewskiej Mości tego, pocom tu przyszedł, a tak rzadko widzę Waszą Królewską Mość, że pragnę korzystać ze sposobności.
— Po domysłach zapewne pan przystąpisz do obrazy.
— A, Najjaśniejszy Panie!... ja miałbym obrazić króla?... Ja!... nigdy. Przez całe życie utrzymywałem, że królowie są wyżsi od innych ludzi, nietylko urodzeniem i władzą, ale i szlachetnością serca i wyższością umysłu. Nie przekonam siebie nigdy, że król w słowach, które do mnie wyrzekł, ukrył myśl wsteczną.
— Co to ma znaczyć?... jaką myśl wsteczną?
— Zaraz się wytłumaczę — rzekł Athos zimno. — Jeżeli, odmawiając panny La Valliere panu de Bragelonne, Wasza Królewska Mość miał może inny cel, niż szczęście i los wicehrabiego...
— A co, nie mówiłem, że mnie pan obrażasz!...
— Jeżeli, żądając zwłoki od wicehrabiego, Wasza Królewska Mość miał na celu oddalenie narzeczonego od panny La Valliere...
Król szarpał rękawiczki, które trzymał w ręku.
— Biada tym, którzy się wtrącają w moje sprawy — zawołał. — Jużem postanowił i zniszczę wszelkie przeszkody.
— Jakie przeszkody?... — rzekł Athos.
— Kocham pannę La Valliere — rzekł król z równą szlachetnością jak uniesieniem.
— Lecz — rzekł Athos — to nie przeszkadza Waszej Królewskiej Mości ożenić pana Bragelonne, który niemało już się zasłużył i uchodzi za zacnego człowieka. Król, poświęcając swoją miłość, daje dowód wspaniałomyślności, wdzięczności i dobrej polityki.
— Panna La Valliere — rzekł król ponuro — nie kocha pana de Bragelonne.
— Wasza Królewska Mość wie o tem? — zapytał Athos z przenikliwym spojrzeniem.
— Wiem.
— To zapewne od bardzo niedawnego czasu, bo, gdybyś, Najjaśniejszy Panie, wiedział, przy mojej pierwszej prośbie, niezawodniebyś mi to powiedział.
— Od niedawna.
Athos umilkł na chwilę.
— Najjaśniejszy Panie, alboś posłał pana de Bragelonne, zanim byłeś kochankiem panny La Valliere, albo gdyś nim został.
Król, rozgniewany najwięcej tem, że czuł się poniżonym, chciał się pozbyć Athosa poruszeniem ręki. Ale Athos, powiedziawszy to, złamał szpadę swoją o kolano, a składając kawałki jej powoli na podłodze, wyszedł z pokoju, pokłoniwszy się królowi. Ludwik oparł głowę na stole i tak spędził kilka minut, zanim przyszedł do siebie, poczem, zadzwonił gwałtownie.
— Zawołać pana d‘Artagnana! — rzekł do przestraszonych służących.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.