Wicehrabia de Bragelonne/Tom IV/Rozdział XXXVIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Wicehrabia de Bragelonne
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Literacka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Le Vicomte de Bragelonne
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ XXXVIII.
DWA UCZUCIA ZAZDROŚCI.

Raul został natychmiast wprowadzony do gabinetu księżny.
— Jestem pewien — pomyślał sobie — że cały dzień zejdzie, a ja się nie dowiem niczego. De Guiche za wiele ma litości nade mną, porozumiał się z księżną, i oboje przez przyjaźń dla mnie oddalają rozwiązanie tej zagadki. O! dlaczegóż nie mam pod ręką jakiego nieprzyjaciela, naprzykład tego da Wardes! Choć wiem, że onby mnie kąsał, jednak już nie wahałbym się; wahać się, wątpić... to lepiej umrzeć!..
Raul stanął przed księżną.
Henrjetta, piękniejsza niż kiedykolwiek, siedziała wpół leżąco na wygodnem krześle, drobne nóżki oparte mając na aksamitnych bogato haftowanych poduszkach, i bawiła się małym kotkiem, który, to gryząc jej palce, to skacząc, czepiał się pazurkami fryzki jej kołnierza.
— Dzień dobry, panie Bragelonne — rzekła — wróciłeś więc z Anglji?
— Na usługi Waszej książęcej wysokości.
— Dziękuję. Zostaw nas samych, Montalais.
Montalais wyszła.
— Wszak możesz mi poświęcić kilka minut, panie de Bragelonne?
— Całe życie moje należy do Waszej książęcej wysokości — odpowiedział z uszanowaniem Raul, zgadując, pod pozorami tej szczególnej grzeczności księżny, coś bardzo ponurego, a ponurość ta nie była mu niemiłą, bo przekonany był, że zachodzi niejakie powinowactwo między uczuciami jego i uczuciami księżny.
— Panie de Bragelonne — odezwała się księżna po chwili milczenia — czyś wrócił zadowolony?
Bragelonne spojrzał na księżnę i zauważył jej bladość.
— Zadowolony!.. — rzekł — a z czegóż miałbym być zadowolonym lub niezadowolonym?
— Z tego, z czego może być zadowolony lub niezadowolony mężczyzna w twoim wieku i twojej postaci?
— Jakże ona prędko kieruje rozmowę — pomyślał Raul z przestrachem. — Co też ona o niej mi powie?
— Wasza książęca wysokość chce mi coś powiedzieć — rzekł z powagą — i tylko wrodzona jej dobroć wstrzymuje ją od tego. Ale racz Wasza książęca wysokość to wypowiedzieć, jestem przygotowany usłyszeć wszystko.
— Wprawdzie — rzekła cicho księżna — jest to okrutnie, ale skorom już zaczęła....
— Ponieważ Wasza książęca wysokość raczyłaś zacząć, chciejże łaskawie dokończyć.
Henrjetta, żywo powstawszy, przeszła się po pokoju.
— Co panu mówił pan de Guiche?.. — spytała nagle.
— Nic, pani.
— Nic nie powiedział? O! jakże z tego doskonale go poznaję.
— Zapewne chciał mi oszczędzić przykrości.
— I to przyjaciele nazywają przyjaźnią. A pan d‘Artagnan, z którym w tej chwili widziałeś się, ten chyba musiał ci mówić?
— Nie więcej, pani, niż de Guiche.
— To przynajmniej — rzekła — wiesz pan o tem, o czem cały dwór wiedział?
— Nie, pani, nie wiem o niczem.
— Ani o zdarzeniu wśród burzy?
— Nie, pani.
— Ani o sam na sam w lesie?
— Nie!
— Ani o ucieczce do Chaillot?
Raul chwiał się, jak kwiatek, kosą podcięty, i czynił nadludzkie wysiłki, aby się zdobyć na uśmiech; odpowiedział jednak z zupełną słodyczą:
— Miałem zaszczyt powiedzieć Waszej książęcej wysokości, że nic a nic nie wiem; jestem biedny, zapomniany, wracam dopiero co z Anglji, przedzielony byłem od osób, tu pozostałych szumiącemi falami morza, tak, że odgłos wszystkiego, o czem mi Wasza książęca wysokość mówisz, nie mógł się przedostać do moich uszu.
Henrjettę dotknęła jego bladość, łagodność i odwaga;
— Panie de Bragelonne — rzekła — to, czego dla ciebie przyjaciele twoi nie chcieli uczynić, ja uczynię, gdyż szanuję ciebie i lubię. Ja będę twoją przyjaciółką. Teraz nosisz głowę dumnie, jak człowiek prawy, nie chcę więc, żebyś ją ugiął, okryty śmiesznością, a za tydzień pogardą!
— A!... — rzekł Raul zsiniały — więc do tego już doszło?
— Jeżeli pan jeszcze nie wiesz, widzę, że się domyślasz. Zdaje mi się, że pan byłeś narzeczonym panny La Valliere?
— Tak, pani?
— Z tego tytułu winnam cię ostrzec, że lada chwila wypędzę pannę de La Valliere od siebie....
— Wypędzisz pani La Valliere!... — krzyknął Bragelonne!..
— Bez wątpienia. Czyż mniemasz, że zawsze mieć będę wzgląd na łzy i jeremjady króla?... Nie!... nie!... Dom mój nie będzie już nadal służył do podobnego użytku!... Ale chwiejesz się?...
— Nie, pani!... przebacz — rzekł Raul, czyniąc wysiłek — ja tylko mniemałem, że umrę i nic więcej. Wasza książęca wysokość raczyła mi powiedzieć, że król płakał i błagał?..
— Tak, ale napróżno.
Tu opowiedziała Raulowi zdarzenie w Chailot i rozpacz króla za powrotem, opowiedziała swoją pobłażliwość i okrutny wyraz, którym znieważona księżna i poniżona kochanka zwyciężyła gniew królewski.
Raul opuścił głowę.
— I cóż o tem pan myślisz?... — zapytała.
— Że król ją kocha — odpowiedział.
— Ale pan jakbyś przypuszczał jeszcze, że ona go nie kocha?
— Niestety!... myślę jeszcze o tym czasie, kiedy mnie kochała.
— Nie wierzysz mi pan?.. O!.. jakże mocno musisz ja kochać!.. I wątpisz, że ona kocha króla?...
— Wybacz, pani, ale dopóki nie będę miał dowodu!.. Mam jej słowo, a ona jest szlachetną dziewicą!...
— Chcesz pan dowodu!... Dobrze. Chodź ze mną!...




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.