Wieczory drezdeńskie/Przypisek w ostatni dzień roku 1865

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Wieczory drezdeńskie
Wydawca Xięgarnia Zelmana Igla
Data wyd. 1866
Druk Drukarnia Zakładu Narodowego im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Przypisek w ostatni dzień roku 1865.



Oto masz kochany przyjacielu, gorączkowo i bezładnie na jedną rzucone kupę te prawdy główne, któremi nie my tylko sami przejąć byśmy się powinni; na brak ich, lekceważenie, zaprzeczenie ich sceptyczne choruje dziś cała ta społeczność europejska, która się zowie przewodnicą cywilizacyi i postępu.
Doszliśmy, niestety! do tego w roku 1865, że świat zbawienia swego, panaceum na wszystkie bole i trudności szuka w materyalnym dobrobycie, w zaspokojeniu potrzeb zwierzęcych... w zaparciu szlachetniejszych celów ludzkości... Wolno jest wszystko dla ocalenia pokoju i chleba — nawet godność swą i posłannictwo poświęcić.
Znużeni rewolucyami nie wiodącemi do niczego a posługującemi tylko interesem despotyzmu, ludzie pragną wypocząć choćby związani i skrępowani... Garstka utopistów zapatrzywszy się na to, że rządy w sprawie zachowawczej nie przebierały nigdy w środkach, stawi za zasadę, że i rewolucyi, choćby najczystsze cele mającej — wolno jest iść drogami jakiemi zechce... to jest krzywym gościńcem do prostego celu.
W ogóle moralne poczucie ogółu wystygło — sceptycyzm dziwny zastępuje one wszędzie... śmiejemy się ze wszystkiego — czysty jest kto zwyciężył — winien kto upada.
Dla upadłego — væ victis pogańskie, z nim wolno wszystko jak z niewolnikiem, to już nie człowiek; tylko współczucie dla słabych i zwyciężonych jest zbrodnią.
Odwróćmy oczy od tego ohydnego obrazu męczeństw i znęcań się których, nawet dzika namiętność nie tłumaczy, które są torturą zadawaną przez wystygłe, głupie, bezbożne doktryny niedouczonych barbarzyńców lub zgrzybiałych nędzników politycznych.
Ratunku potrzeba... nie ma go gdzie indziej, jak we zwrocie do pewnych zasad i prawa... do moralności ogólnej, której nikt naruszyć i łamać nie powinien, choćby mu się marzyło, iż ten gwałt jego świat zbawi, naród wyzwoli...
Czyńmy cośmy powinni — niech się stanie co zechce...
My cośmy ucierpieli najwięcej z obu stron i od rewolucyi, która wypotrzebowała na swe szały najświętsze uczucie miłości ojczyzny, i od despotyzmu, który zachowawczym się czyniąc nękał nas uciskiem bezprzykładnym, nie ludzkim; my pierwsi stańmy murem przy prawach człowieka i narodu.
Będziemy cierpieli, cierpmy z godnością, z powagą, nie zapierajmy się prawdy, dając jej świadectwo wszelakie, choćby krwią pisane... odepchnijmy fałsze, spiski, rachuby przemądre Machiawelów bezwąsych i Talejrandów łysych, idźmy drogą prostą, jawną, mężnie i uczciwie. Niech żaden z nas w obec tortury nie ulęknie się powiedzieć kim jest, czego broni i dotrwa do końca nie złomnie. Dajmy świadectwo prawdzie.
Ojczyzny nie zbawimy inaczej jak odbudowując ją po jednym człowieku, każdy zaczynając od siebie... Umoralizowanie jednostek jest najpierwszą, największą potrzebą i obowiązkiem chwili... Umiejmy cierpieć i wytrwać...
Przykładów nam nie zabraknie.
Tylko cnotą olbrzymią dzieła olbrzymiego dokonać potrafimy... Niczem będzie wszystko, czem nam grozi i co wykonywa mściwa zemsta jednych, przemądrzała rachuba innych, jeśli ściśle spełniamy wszyscy obowiązki nasze. Nic nas nie dotknie, gdy się nad ziemię i świat podniesiemy potęgą prawości, czystości — cnoty...
Niestety — powtarzam jedno, brak wyrazów nowych, na powracającą ciągle myśl tąż samą, którą zdaje mi się żem zawsze jeszcze za słabo i nie jasno wypowiedział.
Zrozumie mnie kto zechce...
To com tu napisał wyda się wielu rzeczą oklepaną, ogólnikiem nic nie znaczącym może... cnota, obowiązek, prawo, prawda oddawna służą na tak rozliczne użytki wszystkim iż monet tych piętna się starły... Ale łatwo człowiekowi dobrej wiary z łupin tych prawdziwą myśl wydobyć...
Wróćmy do zasad odwiecznych, stałych, w rzeczach publicznych starając się być tak prawymi i czystymi, jakeśmy być powinni w życiu prywatnem. Niech jedna moralność, jedna miara służy obojgu; niech słabość i obawa nie zamykają nam ni ust, ni serc, ni dłoni... głośmy prawdę czynem.
Zwyciężmy despotyzm cnotą i rewolucyą cnotą naszą; niech ani groźba jednego ani drugiej nie wymoże na nas odstępstw od prawdy, choćby pierwszy zastraszał nas śmiercią, a druga łudziła do występku ratunkiem ojczyzny... Tym sposobem staniemy się niezwyciężeni, spełnimy myśl i wiekuiste posłannictwo narodowe Polski.
Bądźmy pewni, że interes chwilowy narodowości naszej wymagający poświęcenia zasad i przekonań, jest tylko źle zrozumianym interesem, w gruncie szkodliwą dla sprawy naszej rzeczą, jeśli nieuczciwą.
Idąc tą drogą może przedłużymy pozornie pracę odrodzenia, może się ona często wydać nam zgubną po ludzku, ale po bosku będzie zbawienną. Machiawelstwa nas nie uratują bo czyści tylko sprawie czystej służyć możemy, a kalając siebie w sobie kalamy i zabijamy tę ojczyznę, której ocalenia pragniemy. Święćmy jej wszystko oprócz sumienia i uczciwości.
Przestańmy wierzyć w siłę i w pięść.
Niech się do nich uciekają ci, co innych środków dla osiągnienia nieprawego, świętokradzkiego celu nie mają. Duch cierpliwym jest, ale zwycięża w końcu, bo jest siłą bożą, nadludzką, nieprzełamaną, nim walczmy — przemożemy i miliony spiknięte na nas i sofizmata i uciski i męczarnie i obojętność świata.
Ale niech z nas każdy pomni, że w sobie cząstkę tego ducha wspólnego ojczyznypiastuje, że aby się on wzmógł cały, pojedynczo podnosić go w sobie musimy...
Otoż życzenia na rok nowy, nie wiem już który rok męczeństwa i boleści...
Prawda a praca, zapisał jeden z dziadów naszych na szczycie domu, na herbu szczycie, na xiędze swej i sercu swem, niech to godło świeci nam w dalszym pochodzie...
Prawda i praca zwyciężą!

Drezno 31 grudnia 1865 roku.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.