Wiek żelazny
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wiek żelazny |
Pochodzenie | Nowe poezye |
Wydawca | Księgarnia Seyfartha i Czajkowskiego |
Data wyd. | 1872 |
Druk | Zakład nar. im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tomik |
Indeks stron |
Wśród sfer dziejowej trybuny,
Nad tęskne głowy milionów,
Toczy się koło fortuny
Z nicości — do Bożych tronów…
Z hukiem piorunu się toczy,
Ona, stojąca na kole
Tęczą związane ma oczy
Z wichrami na śmiałem czole…
Z daleka słońce jej wschodzi,
A koło jej we krwi brodzi —
I blade w oddali gwiazdy
Drżąc śledzą ślad dzikiej jazdy…
Rozrzuca wieńce laurowe
W które ciernie są pokryte,
Miota płaszcze purpurowe,
Korony wężem spowite…
Stęsknione tej ziemi dzieci
Chwyta i cieśnie do łona
W alabastrowe ramiona,
Wśród dziewiętnastu stuleci…
Lecz biada temu kto w ramion
Namiętny uścisk pochwycon,
Kto marnych chwały jej znamion
Piętnami na dziś zaszczycon —
Kto tylko jej wszystko zawdzięcza
Przejdzie mu wiosna młodzieńcza
W kwiatach… ale mu na grobie
Wiecznego wieńca w żałobie
Niezłoży furja zalotna,
Pędząca — a niepowrotna! —
Chwytałaś Państwa i ludy,
Człowieka brałaś w objęcia,
By potem na kształt dziecięcia
Pijanego twemi cudy
Cisnąć go w otchłań bezdenną
Zkąd więcej niema powrotu!..
I dziką zaśmiać się hienną
Pędząc do słońc kołowrotu…
Kiedy twe słońce zachodzi,
To księżyc twojego czoła
Nietknie, w płaszcz nocy uchodzi
A ludzkość biada! zawoła!..
Tyś strąconego anioła
Najstarszą córą bez czoła!
Tyś trójcą furyi Makbeta
Jak bezserdeczna kobieta…
Za tobą wichrami rwana
Niewolnica gna wszeteczna,
Opinią — u ludzi zwana
Pełna złud, jak skorpion wsteczna,
Co zbiera w bagnach kamienie
Na czoła tu apostolskie,
Póki krzyża wywyższenie
I ludu arfy Eolskie
Niech wzniosą ich w mąk wyżyny —
A wtedy bałwochwaląca,
Jak wężów hydra pełznąca
Kadzideł zieje im dymy!..
Ślepa na męki, ofiary,
Co w ciszy święci sztandary,
A przy posągach płacząca!..
Fortuno! gdzie dziś twe ludy
Persyi, Kartagi — i Romy?
Gdzie mrówcze Babelu trudy,
Gmachów Palmyry odłomy!
I kędy dwa wielkoludy
Aleksander olbrzym wschodu,
Napoleon olbrzym zachodu!?
∗ ∗
∗ |
Raz wprzęgasz się do rydwanu
Zwycięzcy, co chwałą piany
Urąga błyskawic panu
I wyzywa Uragany!
Co podłą nogą despoty
Depcze lud, idee, cnoty! —
Potem powalon przez Ciebie
Wdeptany w cmętarz krwi, błota
A za rydwanem twym cnota
Płacze na prawdy pogrzebie!
Lecz ciebie zepchnie z rydwanu
Narodu mego sumienie
I zbrodni twoich nasienie
Spadnie marnie w Oceanu
Głąb!..
Słońce twoje marnie zgaśnie
Kiedy prawdy trąba wrzaśnie
Z Jerychońskich trąb!..
∗ ∗
∗ |
Ja! hasłem twego sztandaru!
Przto od twego nektaru
Potruły się geniusze
Piane[1], w dziejów zawierusze!
I szatan pychy, co w dłoni
Miał losy całej ludzkości,
W otchłani własnej miłości
Zatopił, gdzie zatopiony! —
Gdy Cezar konał na skale
Jak Prometeusz przykuty,
Orzeł mu biały nad fale
Pierś targał, w krwawe wyrzuty!
Tak dziś August po Cezarze,
Z cynizmem materyalizmu
Wzniósł toast w zatrutej czarze!
I pełen Machiawelizmu
Sam struł się… padł na ołtarze
Złotego cielca co stawił;
Krzyżak bez krzyża go strawił!..
On sztandar narodowości
Wywiesił bez wiary w ludy,
Wulkany zbudził w ciemności,
Zalane łzami obłudy!..
Półśrodków arcykapłanie,
Dynastyczny marzycielu!
Niechaj Ci zadość się stanie
Ty narodów kusicielu!
Coś wskrzeszał lud do połowy
A pół na śmierci kładł łożu,
Dziś poczuj co grom dziejowy
Na strasznem prawdy bezdrożu…
Ty, coś dzień Sebastopolu
Na kilka godzin utrwalił
Lecz Europy nieocalił;
Ty coś szedł ku Kapitolu
Swiątyniom, a stanął wryty
Na pierwszym stopniu wsteczności
Siejący ziarna kąkolu,
Półśrodków miarą, miłości
Zapał mierzyłeś! W błękity
Powiał najczarniejszy z dymów
Z krwawej ofiary Kaimów!..
Niech Mexyku smutne dzieje
Gdzie zginął szlachetny człowiek,
Przerażą blask prawdy powiek
Gdy tylu innych Judaszy
W purpurach krwawych się śmieje
I słaby ród ludzki straszy!
Krety nieludzkie męczarnie
Swych ofiar zakrzykną chórem;
Niech cię na zawsze przygarnie
W milczeniu skutków ponurem
Nemezy ręka żelazna,
Twojemi czyny posażna!..
Ty coś okłamał na nowo
Toczący krew swą mój naród,
Coś dmuchał w płomieni zaród
A potem dłoń Piłatową
Umył z ironią kramarza!
Patrz! oto krwawe sztandary
Ofiarą twojej niewiary
Świadczą u wieku ołtarza,
Skąd wyjdą kiedyś mściciele
Zrodzeni w ogni popiele!..
Ty wreszcie, coś wieków chwałą
Tę Francyę wieki wspaniałą,
Tę wolności posłannicę
Co pioruny niosła w dłoni,
Zmienił w podłą zalotnicę,
Zmiękczył, skupczył, uspił całą
Że gdy oczy z łez wyroni
Z łez tych chyba wstaną syny,
Co okupią wstydu czyny,
O! bo na szczęście naród a rząd
Kurcyuszową otchłanią tutaj oddzielone;
Naród to życia, wolności prąd,
Rząd — to widmo nierządu dawno spiekielnione.
Padnij w pysze powalony!
Niech się uczą dyplomaci
Jak czas płaci, i czas traci,
Jak półśrodki toczą trony!
Ruń jako Strasburga wieża
Co czołem w prochy uderza!..
A ty fortuno spodlona
We własne wplatasz się koło,
Gdy chwytasz do twego łona
Tych co wytarli już czoło;
Gdy prawdy dzień zbliża
W swych fałszów przemocy
Dziś krzyżak bez krzyża,
Aż z Dawida procy
Runie z chwały gór
Trupami spiętrzonych!..
Z Zygmuntowskich sfór
Oberwaniec! onych
Zasad, z mieczem rdzawym,
Gdzie siła przed prawem!..
Tocz się fortuny kulo, wstecz idąca,
Kołysz despotów, zasłaniaj blask słońca,
Niech się zlatują na puszczyków rady
Ty ich wśród świata kołysz maskarady,
Zatocz się w otchłań szyderstwa ze szczytu;
Z twego rydwanu pod ciszą błękitu
Zostaną straszne okruchy w nicości
Jak z mamuta — kości!
A na rydwanu twego miejscu siędzie
Ciche narodów sumienie!..
Nić wieków przyszłych, z przeszłości wyprzędzie
Aż zejdzie słońce, na czas i przestrzenie!