Witaj mi i żegnaj
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Witaj mi i żegnaj |
Pochodzenie | Poezye Goethego |
Wydawca | Redakcja „Przeglądu Polskiego“ |
Data wyd. | 1879 |
Druk | Drukarnia „Czasu“ |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Hugo Zathey |
Tytuł orygin. | Willkommen und Abschied |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Serce mi biło — czas dosiąść już konia!
Ledwom pomyślał — pospieszyłem tuż.
Już woń wieczorna otuliła błonia,
I noc na góry zstępowała już.
Już w mglistą szatę dąb się przyodziewa,
Jak olbrzym sterczy spiętrzony śród tucz,
Z każdego krzaka, i z każdego drzewa
Ciemność tysiącem przeglądała ócz.
Księżyc w oddali z po za mgły i chmur
Patrzył żałośnie na tę nocną ciszę;
Wtém wicher nagły zerwał się z za gór,
I głosy straszne wkoło siebie słyszę.
Tysiąc potworów tworzyła ta noc,
Lecz jam był świeży — i tak pełen sił!
Ach! jakąż czułem w piersiach moich moc,
Ach! jakiż ogień w sercu mojém tlił!
Ujrzałem ciebie! i radosny szał
Zbudziło twoje łagodne spojrzenie.
I jam ci całe serce moje dał,
Każdą myśl moję i każde me tchnienie!
Różowobarwny jakiś wiosny mrok
Otoczył mile twą anielską twarz;
A jaka czułość! a jaki jéj wzrok!
O takiém szczęściu wiecznie śnij i marz!
Lecz ach! zaledwo błysnął ranny świt,
Już serce ściska konieczność rozstania,
W jéj smutku dla mnie jest radości szczyt,
A szczyt rozkoszy ach! jéj całowania!
Jadę... ty stoisz z oczyma smutnemi,
Żegnasz mię jeszcze spojrzeniem stroskaném...
Większego szczęścia już nie ma na ziemi,
Jak szczerze kochać i być ukochanym.