Wycieczka do doliny Chochołowskiej

>>> Dane tekstu >>>
Autor Alojzy Alth
Tytuł Wycieczka do doliny Chochołowskiej
Podtytuł W lipcu 1878 roku
Pochodzenie „Pamiętnik Towarzystwa Tatrzańskiego“, Tom IV, 1879
Wydawca Towarzystwo Tatrzańskie
Data wyd. 1879
Druk Drukarnia Władysława L. Anczyca i Spółki
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


WYCIECZKA
DO DOLINY CHOCHOŁOWSKIEJ
W LIPCU 1878 ROKU.
OPISAŁ
Dr. Alojzy Alth.



"D"

Dolina Chochołowska, najwięcej na zachód położona z dolin Tatrzańskich w Galicyi, należy do okolic mniej uczęszczanych przez gości w Zakopanem przebywających. A jednak i ta dolina i otaczające ją góry, jakkolwiek nie tak dzika, jak doliny wschodniej części Tatr, należy do najpiękniejszych dolin górskich.
Przyjechawszy w lipcu 1878 r. do Zakopanego z zamiarem dokładniejszego zbadania stosunków geologicznych Tatr galicyjskich, zwiedzałem i tę dolinę, i podaję tu poniżej krótki opis takowej, i wrażeń jakich doznałem na tej wycieczce.
Jak wiadomo, trzy pomniejsze rzeki biorą swój początek w poprzecznych dolinach galicyjskich Tatr, wszystkie trzy łączą się ze sobą w dolinie Nowotargskiej u północnych stóp tego pasma położonej, w jedną większą rzekę Dunajec. Od zachodu ku wschodowi postępując, natrafiamy najprzód na Czarny, potem na Biały Dunajec, a wreszcie na Białkę, odgraniczającą tę część Galicyi od Spiżu.
Czarny Dunajec powstaje ze złączenia się na gruncie wsi Witowa w miejscowości „Rostoki“ zwanej, trzech potoków, Chochołowskiego, Lejowskiego i Kościelskiego, drugi z nich jest o wiele mniejszy od tamtych dwóch, a jako tuż przed połączeniem owych wpadający do potoka Chochołowskiego, właściwie jeszcze do niego należy.
Uście to leży w równinie u stóp gór położonej, w części lasem pokrytej, w części zaś polanami zajętej; po obu stronach potoku Lejowa leży polana „Biały Potok“, przy potoku Chochołowskim zaś Polana Siwa, obie te polany są zamieszkane, o czem świadczą rozsiane po nich porządne chaty góralskie.
Droga z Zakopanego do tych polan wiodąca jest ta sama, którą jedzie się do doliny Kościeliskiej, i biegnie najprzód w kierunku południowo zachodnim doliną Cichej Wody, stanowiącą część szerokiego podłużnego zagłębienia, które ciągnie się wzdłuż północnych stoków Tatr od gór lesistych na granicy Orawy położonych, aż do gór wsi Bukowiny dzielących dolinę obu Dunajców od doliny Białki.
Droga nasza od ostatnich domów Zakopanego coraz więcej oddala się od koryta Cichej Wody, zbliżając się ku lesistym stokom właściwych gór Tatrzańskich, zwanym tu Reglami, których dosięga przy ujściu potoku Małej łąki, odtąd zaś trzyma się stoków Regli i ciągnie lasem aż do ujścia doliny Kościeliskiej. Dopiero wymienione podłużne zagłębienie zajmują czarne nieco żywiczne łupki marglowe, ułożone cienkiemi warstwami na przemian z równie cienkiemi warstwami ciemnego piaskowca, napełnionego niekiedy zwęglonemi szczątkami roślin, niedających się bliżej oznaczyć. Stoki Regli zaś składają warstwy ciemnego, niekiedy piaszczystego wapienia, napełnionego skamieniałemi skorupami nummulitów wygasłych już zwierząt z działu otwornic czyli roznóżek (Rhizopoda vel Foraminifera). Niektóre z tych skorup są większe i płaskie podobne do pieniążków (ztąd nazwa nummulity), inne są mniejsze i więcej wypukłe do soczewicy podobne, a te nazywają górale jarcem.
Nachylenie warstw obu tych utworów należących do dolnego ogniwa formacyi trzeciorzędnej, do eocenu, jest północne, kąt nachylenia jest największy w wapieniu nummulitowym, a staje się coraz łagodniejszym, czem więcej oddalamy się od właściwego podnóża Tatr w dolinę Zakopańską. Jeszcze dalej na północ, już w Poroninie, warstwy czarnych łupków stają się poziomemi, a następnie przyjmują nachylenie wprost przeciwne bo południowe; odtąd więc w miarę oddalenia się od Tatr ku północy wstępujemy znowu do coraz dawniejszych warstw.
W wyżej wspomnionej równinie, w której schodzą się trzy potoki dające początek Czarnemu Dunajcowi, nie widać żadnych odsłoniętych skał, wszystko zalega żwirowisko z dużych brył kamiennych zaokrąglonych, z gór naniesionych złożone, których staranne usunięcie jest pierwszym warunkiem obrócenia jakiegokolwiek placu w tutejszej okolicy czy to na polanę, czy to na mały ogródek owsem zasiany, albo ziemniakami zasadzony. Jazda wózkiem góralskim trwająca od Zakopanego najwięcej półtory godziny, doprowadzi nas do ujścia pięknej doliny Chochołowskiej, która aż po polanę Chochołowską zwiedzaną być może na wózku, bo tu istnieje droga wozowa, jakkolwiek miejscami kamienista, zawsze jednak o wiele lepsza od drogi, doliną Białki do Morskiego Oka prowadzącej.
Dolina Chochołowska składa się z trzech pomniejszych dolin, biorących swój początek bezpośrednio pod skalistemi stokami trzech wysokich szczytów, Wołowca, Szczytu Jarzębczego i Szczytu Starorobociańskiego. Pod pierwszym leżą źródła potoku Chochołowskiego, pod drugim potoku Jarzębczy, pod trzecim nareszcie źródła potoku Starorobociańskiego. Dolina Chochołowska i Jarzębcza łączą się nieco powyżej szałasu Chochołowskiego, a połączony tym sposobem potok Chochołowski, odbijając się od południowych stóp Bobrowca czyli Jambura, przy samej Polanie Chochołowskiej zmienia swój kierunek pierwotnie czysto północny na północno-wschodni, trwający aż do punktu połączenia się jego z potokiem Starorobociańskim, który w kierunku południowo-północnym ze stoków Starorobociańskiego Szczytu spadając, nadaje ten swój kierunek dolnej części doliny, którą odtąd płynie już połączony potok Chochołowski.
Zaraz na wstępie do doliny Chochołowskiej uderza nas widok wspaniałej skały, po lewym boku potoka nagle wystrzelonej, jest to „Siwa Turnia“, ciągnąca się w kierunku południowo zachodnim, jej stoki wschodnie ku dolinie Chochołowskiej zwrócone stanowią niemal pionową ścianę, jej grzbiet na kilka odosobnionych turni jest podzielony. Do skały tej, z daleka bielejącej się, bliżej przystępując, przekonamy się, że ona składa się z jasno szarego drobno-ziarnistego mocno popękanego dolomitu, ułożonego w warstwy od 0,3 do 3,0 metrów grube, mające kierunek niemal czysto zachodnio-wschodni (h. 6 kompasu górniczego), a pod kątem 30° ku północy nachylone. Niektóre z tych warstw stanowią wyraźny źlepieniec dolomitowy, gdyż różnej wielkości nieco zaokrąglone okruchy szarego zbitego dolomitu są tu spojone białym krystalicznym dolomitem, inne cieńsze warstwy zaś są ciemniejsze i twardsze, poprzerzynane rzadszemi żyłami białego wagnoszpatu; skamielin żadnych znaleść tu nie mogłem.
Zupełnie podobny dolomit okazuje się po prawym brzegu potoka, tu jednak w ściankach niższych mniej wyraźnych; wapienia nummulitowego zaś, przy ujściu dolin Kościeliskiej i na początku doliny Lejowej wyraźnie występującego, w dolinie Chochołowskiej nie widać, można go jednak zobaczyć dalej na zachód u stóp gór Orawskich.
Powyżej Siwej Turni występują na prawym brzegu potoka pomniejsze, jednak wyraźnie odsłonięte skały z podobnych jak Siwa Turnia, tylko twardszych, złożone dolomitów jasno szarych i mocno popękanych, w części okruchów, miowych, tudzież z dolomitu jeszcze ciemniejszego i bardzo zbitego o przełamie zadzierzystym. Warstwy tych dolomitów mają zazwyczaj do jednego metra miąższości, i kierunek zachodnio-wschodni (h. 7); ich nachylenie jest północne, i wynosi 20°, a nieco wyżej jeszcze się zmniejsza.
Jeszcze wyżej w dolinie widać przy ujściu bocznego potoka, tak zwanemi Koryciskami od góry „Kryty“ do Chochołowskiego wpadającego, a to na północ od jego ujścia, drugą piękną skałę z jasno szarego dolomitu, stanowiącą wschodni koniec pasma skalistych turni ciągnących się ztąd ku zachodowi.
Za tą skałą wejrzenie doliny nieco się zmienia, nie widać więcej żadnych skał, a wszystko jest lasem pokryte, co świadczy o tem, że w tem miejscu znachodzą się warstwy miększe, których jednak dla braku obnażeń spostrzedz nie można.
Jeszcze wyżej około ujścia dolinki zwanej „Długa od Jaworzynki“ występują przy drodze znowu skały od powyżej opisanych nieco odmienne, dolomity jasno szare, zupełnie zbite i twarde, przerzynane białemi żyłkami i ułożone warstwami cieńszemi, których kierunek także się różni od przeważającego w tej dolinie kierunku, bo jest północno-wschodni (h. 4), nachylenie warstw zaś pod kątem 20° północno-zachodnie. Bezpośrednio pod temi dolomitami pojawiają się naprzeciwko ujścia tej dolinki ciemniej szare, dosyć twarde łupki i marglowate wapienie, ułożone na przemian z łupkowemi marglami, w których znalazłem jednego małego, bliżej nieoznaczalncgo belemnita, i skorupy aptychów, należące prawdopodobnie do gatunku Aptychus lamellosus Münster, coby przemawiało za przynależnością tych wapieni do formacyi białego Jura.
Łupki te marglowe, których warstwy mają znowu kierunek czysto wschodni (h. 6), a nachylone są pod kątem 40° ku północy, trwają aż do Polany Huty, gdzie dolina, właśnie wskutek miększego materyału składającego jej boki, znacznie się rozszerza. Stoki tutejszych gór nie są porosłe lasem, owszem istnieje tu polana piękną trawą zarosła.
Powyżej tej polany dolina wnet znowu się zwęża, z obu stron przystępują wysokie skały aż do samej rzeczki, tworząc rodzaj bramy podobnej do Bramy Kościeliskiej. Jestto wapień szary dolomityczny twardy, jednak tak popękany, że niepodobna otrzymać z niego większych okazów, wszystkie szczeliny wypełnione są białym krystalicznym dolomitem, w wyraźnych rombościanach wykształconym. Warstwy są bardzo grube, tak, że skała wydaje się niemal masową, ich nachylenie jest północne i bardzo strome tak dalece, że stoją niemal pionowo.
To skaliste zwężenie doliny nie trwa długo, nieco wyżej bowiem dolina znowu się rozszerza, a przyczyną tego rozszerzenia i tutaj jest skład geologiczny, widać tu bowiem znowu łupki szare marglowe, różniące się jednak petrograficznie od poprzednich bo są ciemniejsze, więcej iłowate i doskonalej łupkowe, żółto wietrzejące, a także ku północy nachylone.
W tych marglach miały się dawniej znajdować kopalnie na rudę żelazną, której okazy jeszcze teraz w dolinie znaleść można, kopalnie jednak zupełnie są zaniechane. To drugie rozszerzenie doliny mniejszem jest od poprzedzającego, dolina wnet znowu się zwęża, a pojawiają się wysokie urwiste skały tworzące drugą, od poprzedniej wyższą i wspanialszą bramę, tu bowiem rzeczka przedarła się przez malownicze pasmo Kominów, tworzących wysokie i urwiste turnie.
W dolinie widać tylko dolomit szary drobnoziarnisty, mocno popękany i poprzerzynany białemi krystalicznemi żyłkami, przez co staje on się niemal okruchowcowym. Dolomit ten petrograficznie niczem się nie różni od dolomitu składającego Siwą Turnię na wstępie do doliny Chochołowskiej położoną. Warstwy jego są grube, stoją niemal pionowo, i zdają się mieć kierunek niemal północno-południowy (h. 1), z nachyleniem ku zachodowi, uwarstwowanie to jednak nie jest wyraźne. Powyżej tego dolomitu w dolinie, a więc wedle nachylenia warstw pod nim, leży inny wapień jasno szary zbity, także poprzerzynany białemi krystalicznemi żyłkami, a tworzący również wysokie i urwiste skały.
Za temi skałami widać tylko masę głazów z góry z Kominów spadłych, a świadczących o geologicznej budowie tych turni. Są to wapienie różowe albo czerwone krystaliczne, w przeważnej części z cienkich walcowatych słupków krynoidowych złożone, tudzież wapienie zbite czerwono i szaro nakrapiane bez skamielin. Właściwego stosunku zachodzącego między temi wapieniami a warstwami krynoidowemi, tudzież między temi ostatniemi a powyżej opisanemi szaremi dolomitami i wapieniami, dotąd wyśledzić nie zdołałem.
Następnym utworem w wyraźnych skałach występującym jest wapień ciemno szary twardy i krzemienisty, a raczej zawierający mnóstwo drobnych ziarnek kwarcu, które przy rozpoczynającem się zwietrzeniu skały sterczą z wapienia i nadają mu powierzchnię szorstką, do powierzchni piaskowca podobną. W kwasie chlorowodowym wapień ten rozpuszcza się łatwo, jednak tylko w części, pozostawiając znaczną ilość piasku. Wapień ten zawiera ślady skamielin, które jednak tak szczelnie ze skałą są zrosłe, że z niej wydobytemi być nie mogą; tylko na zwietrzałej powierzchni widziałem dwa okazy dużych spłaszczonych belenistów jednak tak źle zachowane, że bliżej oznaczyć się nie dadzą. Warstwy tej skały od 0,3 do 0,5 metrów grube, mają kierunek h. 6, i są pod kątem 55° ku północy nachylone. Wapienie te trwają nietylko aż do punktu połączenia się dwóch potoków, Chochołowskiego i Starorobociańskiego, ale wzdłuż pierwszego sięgają jeszcze o kawałek wyżej, poczem dopiero występują pod niemi drobnoziarniste wapnisto-krzemieniste piaskowce, po zwietrzeniu dziurkowate, białawe albo czerwone; a jeszcze wyżej, przed samą polaną Trzydniówką, pojawia się drobnoziarnisty zlepieniec kwarcowy czyli piaskowiec krzemienisty jasno szary i płytowaty. Powyżej polany Trzydniowki rozszerza się dolina, i okazuje się wypełnioną wielkiemi masami głazów skał granitowych i gnajsowych. Nasypiska te tworzą pochyłość rozlegającą się u stóp południowych góry Jambur czyli Bobrowiec, złożonej w swej południowej części z wyżwspomnionego krzemienistego wapienia. Pochyłość ta tworzy obszerną Polanę Chochołowską, kilkanaście się tu znajduje zabudowań tylko podczas lata zamieszkałych, a składających się z chaty i stajni; cała polana zaś podzieloną jest na wązkie pasy, własnością różnych gospodarzy będące, a służące na zbiór siana. Zaraz po zebraniu siana rozwożą po polanie nawóz podczas lata zebrany, w skutek czego na przyszły rok znowu ładnej trawy spodziewać się mogą.
Nad polaną ciągnie szereg pięknych wysmukłych turni, do zębów grzebienia podobnych, miejsce to nazywają „pod Mnichem“, a wznoszącą się za temi zębami górę Mnichem, Jamburem albo Bobrowcem (Hruby Wirch na mapie 1663,8 metr). Z polany Chochołowskiej (leżącej wedle mapy c. k. Zakładu wojskowo-geograficznego 1139,6 metrów nad poziomem morza), śliczny jest widok na stojące na wschodzie Kominy, na których południowym końcu widać ogromną skalistą ścianę, a na niej z daleka spostrzec można uwarstwowanie skał te turnie składających, warstwy nieco łukowato wygięte bardzo stromo ku północy spadają. Od południa zamyka tę dolinę skaliste półkole, tworzące boki Wołowca, przez tutejszych juhasów Hrubym Wirchem nazwanego, od zachodu zaś ciągnie wznoszący się nad granicę kosodrzewiny Długi Upłaz, którego grzbietem idzie granica Orawska.
Korzystając z pozostających mi jeszcze kilku godzin dziennego światła, wyszedłem dolinką małego potoka bocznego na mapie nazwą „Chochołowka potok“ oznaczonym, na przełęcz Bobrowską, którą dawniej zwożono rudę z kopalni przy zachodnich stokach Bobrowca położonej. Po północnej stronie dolinki na przełęcz prowadzącej, widać owe już wyżej opisane szare krzemieniste wapienie, drugą jej stronę zaś zajmują białawe i czerwone ziarniste kwarcyty, w których drobne ziarnka kwarcu niekiedy zmięszane bywają z równie drobnemi cząstkami zwietrzałego skalenia, zkąd pozostały prawdziwe arkozy. Niekiedy rozsiane są w tej masie także większe ziarna białego albo szarego kwarcu, z czego powstają źlepieńce kwarcowe. Oprócz tego widać w potoczku także głazy gnajsu.
Idąc od tej przełęczy w kierunku północnym wzdłuż zachodnich stoków Bobrowca do dawnej kopalni, z której rudę wożono niegdyś do Zakopanego, widać ciągnący się od przełęczy w dół wzdłuż zachodnich stoków doliny Bobrowskiej już do Orawy należącej, pas czerwony z daleka w oczy wpadający; są to czerwone iłowe łupki leżące na tutejszych kwarcytach, łupki te nazywają tu suchemi łupkami, bo nie zawierają rudy.
Wapień szary krzemienisty tu na dziale nie jest wyraźnie odkryty, a prawdopodobnie zajmuje już dolną część północnych stoków leżącej na południe od tej przełęczy góry (Luczna i Kończyste na mapie), która jednak tak gęsto trawą i krzewami jest zarosłą, że żadnych tu nie widać kamieni. Pierwsze skały zaś, które widziałem idąc od przełęczy zachodniemi stokami działu ku północy, należą już do szarego, białemi żyłami poprzerzynanego dolomitu, zupełnie odpowiadającego dolomitowi z bramy powyżej Polany Huty w dolinie Chochołowskiej położonej, a w tym dolomicie leży na kilkadziesiąt sążni szeroki pas, w którym widać u spodu żółtawo-zielony tłusty łupek, w skutek zwietrzenia czerwono nakrapiany, nad nim zaś pas czerwony, złożony ze skały składającej się z zaokrąglonych bryłek czerwonego, i z ułamków zielonego tłustego łupku, spojonych białym krystalicznym wapieniem albo dolomitem. Właśnie w tym pasie znajdowano rudy żelazne, których mocno zwietrzałe okazy jeszcze teraz porozrzucane leżą na przełęczy, gdzie je ładowano na wozy dla przywiezienia do Zakopanego; na tym czerwonym pasie nareszcie leży potężna masa szarego dolomitu składającego górę Bobrowiec.
Wróciwszy do przełęczy udaliśmy się ztąd w odwrotną stronę na południe. Tu trzeba było drapać się na górę Kończystą, bardzo stromą, gęstemi krzewami, a wyżej kosodrzewiną zarosłą pochyłością, gdzie odsłonięte są pomniejsze skały, tam widać, że górna cześć tej pochyłości i szczyt z którego spada, składa się z już kilkakrotnie opisanego białego i czerwonego kwarcytu, trwającego aż do drugiej już w kosodrzewinie leżącej przełęczy. Szczyt między temi przełęczami leżący na mapie oznaczony jest nazwą Luczna i ma 1651,1 metrów wysokości.
Od tej drugiej przełęczy wznosi się znowu grzbiet coraz wyżej, i przyjmuje nazwę Długiego Upłazu, który wznosząc się do 1878,8 metrów po nad poziom morza, łączy się ze szczytem Wołowca, którego wierzchołek stromo ku temu grzbietowi spada. Na grzbiecie Długiego Upłazu bardzo obszerny otwiera się na zachód widok na kilka dolin Orawskich, widok ten zamyka od zachodu góra Osobita, od południa zaś wysokie i skaliste pasmo Rohaczów.
Dla spóźnionej pory nie mogliśmy już tego dnia iść dalej grzbietem Długiego Upłazu, owszem małą dolinką Kruźlik zwaną, spuściliśmy się w dolinę Chochołowską, idąc najprzód w kierunku południowo-wschodnim, a odwracając się następnie ku północnemu wschodowi. W górnej części tej dolinki widać tylko drobno ziarnisty zielonawy granit zawierający małe blaszki ciemnej miki, później zaś dolinka odwracając się ku północnemu wschodowi powraca do kwarcytu, którego wyraźnie odsłoniętą skałę widać w dolnej jej części. Kwarcyt ten jest drobno ziarnisty wyraźnie warstwowany, warstwy jego od 0,5 do 1 metra grube mają kierunek zachodnio-wschodni (h. 6), a nachylenie bardzo strome (70°) ku północy, widać tu przeto wyraźnie, że kwarcyt ten leży bezpośrednio na granicie.
Powróciwszy wieczorem na polanę Chochołowską, pokrzepiłem się wieczerzą z przywiezionego prowiantu i szklanką herbaty, siedząc na trawniku przy tutejszych chatach i korzystając z pięknego wieczora i prześlicznego widoku na otaczające góry, dopóki zapadający zmrok na to zezwalał, poczem udałem się na spoczynek na strzechę nad stajnią, gdzie w świeżem sianie doskonale przespałem piękną i krótką lipcową noc. Na drugi dzień rano zaś, odprawiwszy wózek do doliny Starorobociańskiej, gdzie konie na mnie czekać miały, puściłem się z przewodnikami w drogę na Wołowiec i otaczające go góry.
Ścieżka prowadzi doliną Chochołowską w kierunku południowo-zachodnim do leżącego nieco wyżej w tej dolinie szałasu Chochołowskiego, powyżej którego łączy się z tą dolina spadająca od południowego wschodu dolina Jarzębcza, powyżej tego punktu zaś dolina potoku Chochołowskiego coraz raźniej się wznosi, przyjmując kierunek niemal czysto południowy.
Cała dolina Chochołowska spadłemi z otaczających gór głazami jest zasypana, które w dnie doliny są z sobą zmięszane, dlatego skład otaczających ją wierzchów tylko albo ze skał z ich boków sterczących, albo z głazów wysoko na ich stokach leżących, albo przynajmniej z pewnej bocznej dolinki naniesionych poznać można.
I tak idąc od polany Chochołowskiej główną doliną ku Wołowcowi, widziałem między głazami rozsianemi w bocznym potoku, spadającym z Długiego Upłazu między polaną Jarzębczą a szałasem Chochołowskim, okazy drobnoziarnistego zielonawego granitu, zawierającego drobne blaszki ciemnej miki, a na jednym z tych okazów widać zrosły z tym zielonawym granitem drugi zupełnie odmienny granit jasno różowy. Pierwszy jest zupełnie podobny do granitu z dolinki Kruźlik dnia wczorajszego na miejscu zebranym, granit różowy zaś różni się od tamtego brakiem oligoklazu, obecnością pięknie różowego ortoklazu, większą ilością drobnych ziarnek szarego kwarcu, i znacznie mniejszą ilością ciemnej miki. Są to więc dwie zupełnie odmienne skały, które nie mogły równocześnie i na tem samem powstać miejscu, a to tem mniej, gdy między temi dwiema odmianami nie ma żadnego przejścia, owszem granica między niemi, jakkolwiek szczelnie ze sobą są zrosłe, jest wcale ostro naznaczona. Przyjąć przeto należy, że ten różowy granit jest od tamtego nowszy i wypełnia w nim żyłę, jakkolwiek twierdzenie to, dopóki nie zobaczy się na miejscu skałę z której owe głazy pochodzą, jest tylko prawdopodobnem przypuszczeniem. W głównej dolinie Chochołowskiego potoku rozsiane są głazy granitu przeważnie białego po części drobno- po części zaś gruboziarnistego, i zawierającego mikę jasno ubarwioną albo białą. Lasy szpilkowe, okrywające dolinę i część stoków gór, w miarę wzniesienia się doliny powoli zanikają, i wchodzi się w krainę kosodrzewiny, rozlegającej się szerokiemi płatami nietylko po stokach gór, ale także na dnie pięknej kotliny, zakończającej dolinę Chochołowską u samych stóp Wołowca. Kotlina ta kończy się od północy niskim wałem nagle na północ spadającym, a dowodzącym, że niegdyś i tu musiał istnieć staw obecnie głazami zasypany a w części kosodrzewiną zarosły: dopiero wspomniony wał składa się z dużych głazów granitu białego albo zielonego. Zwierciadła tych stawów, tu ze szczytu Wołowca widziane, wyglądały niemal czarno.
Wyżej wymienione pasmo Rohaczów tworzy jednę całość z drugim grzbietem mało tylko powyginanym, który, zacząwszy od szczytu Wołowca, stanowi granicę między Galicyą a Liptowem, trzymając się w całej swej rozciągłości przeważnie kierunku zachodnio-wschodniego. W tem to paśmie ogólna wysokość grzbietu wynosi od 1800 do 1900 metrów, a wystające nad nim szczyty dochodzą do 2100 i 2200 metrów.
Nim jednak przystąpię do nieco dokładniejszego opisania tego pasma, nadmienić muszę, że co do nazwisk nietylko pojedynczych szczytów, ale nawet i dolin tatrzańskich jeszcze wielka istnieje niepewność. Już prof. E. Janota w swojem dziełku „Przewodnik w wycieczkach na Babią Górę, do Tatr i Pienin (Kraków 1860 r.) na str. 25 wspomina: że w ogóle niekiedy dosyć trudno dowiedzieć się dokładnie nazw w Tatrach, a najlepszym dowodem tej niepewności jest właśnie niezgoda istniejąca między nomenklaturą przez Zejsznera[1], Janotę, na dużej mapie Galicyi wydanej przez c. k. Zakład wojskowo-geograficzny w Wiedniu, i na mapie Tatr wydanej przez prof. Kolbenheyera z polecenia węgierskiego Towarzystwa Karpackiego[2] używaną, którą to niepewność powiększa jeszcze i ta okoliczność, że wiele szczytów inne mają nazwiska u górali galicyjskich, a inne u liptowskich i spiskich.
I tak np. Zejszner uważa, jak to i w obecnej rozprawce przyjęto, za dolinę Chochołowską tę dolinę, która od polany Chochołowskiej ciągnie się wprost na południe aż do stóp Wołowca, Janota zaś nazywa potokiem Chochołowskim ów mały potok, który przy samej polanie Chochołowskiej od zachodu wpada w wyżej wymieniony główny potok, a ten ostatni nazywa on aż do połączenia się jego z potokiem Starorobociańskim Jarzębczą, która to nazwa przeszła także na wspomnioną mapę wojskowo-geograficznego zakładu, Zejszner zaś nazywa Jarząbczą tylko potok łączący się z potokiem Chochołowskim powyżej polany Chochołowskiej, mówiąc (l. c. stron. 23), że od polany Chochołowskiej rozchodzą się promienisto jakby jaki wachlarz trzy wielkie doliny, zwane: Chochołowska, Jarąbcza i Trydniowiańska. Tej nomenklatury i ja się trzymałem przekonawszy się na miejscu, że górale miejscowi tak te trzy doliny nazywają.
Ale i szczyty tutejsze różne mają nazwy, jak to się poniżej okaże.
Nieco na północ od Wielkiego Rohacza, głęboką przełęczą od niego oddzielony, leży właśnie w punkcie, w którym schodzą się trzy granicy Orawy, Liptowa i Galicyi, szczyt Wołowca 2068 metrów wysoki. Zejszner w swoim opisie Tatr nie wspomina wcale o Wołowcu, lecz nadmienia, że ze wszystkich tutejszych szczytów najpotężniéjszym, bo 6501 stóp wysokim jest Hruby Wirch, leżący nad Chochołowską doliną, zkąd wynika, że tą nazwą oznaczał on właśnie szczyt Wołowca, a tę samą nazwę słyszałem także od juhasów Chochołowskich, którzy nazywają Wołowcem szczyt znacznie niższy, leżący nieco na północ od tamtego już na Długim Upłazie stanowiącym granicę z Orawą, który to szczyt nazwany jest na mapie Kolbenheyera Rakonem, a na mapie wojskowo-geograficznego zakładu naznaczony jest bez osobnego nazwiska jako mający 1878,8 metrów wysokości.
Na wschód od szczytu Wołowca zniża się ostry i skalisty grzbiet graniczny do 1876 metrów, poczem znowu się wznosi do punktu 1960 metrów wysokości mającego, w którym oddziela się od grzbietu granicznego Upłaz Jarząbczy, ciągnący na północ jako dział wodny między dolinami Chochołowską a Jarząbczą. Wedle mapy Kolbenheyera punkt ten który on nazywa wprost Upłazem, ma mieć 2010 metrów wysokości, na mapie zakładu wojskowo-geograficznego zaś północna część tego upłazu stanowiąca właśnie ów dział wodny, nazwana Czerwonym Wirchem, a południowa, należąca już do grzbietu granicznego, Sednym Upłazem, który od szczytu Jarząbczego leżącego na środku okolenia kotliny pierwsze źródła potoku Jarząbczego zawierającéj oddzielony jest przełęczą 1823 metrów wysoką. Jeszcze przed tą przełęczą jednak wydłuża się Sedny Upłaz ku południowi, a to przedłużenie stanowi wschodnią ścianę doliny Plesów czyli stawów Jamnickich, która także od południa zamknięta jest na wschód wyskakującą odnogą Wielkiego Rohacza, wskutek czego potok Jamnica, w tych stawach początek swój biorący, wązkim tylko jarem wydobyć się może z téj kotliny, aby w kierunku południowym dostać się nareszcie do doliny Wagu, do którego wpada.
Szczyt Jarząbczy zwany Magura visni (2142 m.) na mapie zakładu geograficznego, a Hrubym (2050 m.) na mapie Kolbenheyera leży już nieco na południe od granicy galicyjskiej, która dotyka tylko północnego końca tego na głównym grzbiecie granicznym osadzonego szczytu. Szczyt ten tworzy krótki grzbiet ku południowemu wschodowi ciągnący a kończący się szczytem Jakubiny (2189,3 m.) już w zupełności na gruncie Liptowskim leżącym, na mapie Kolbenheyera nazwą „Magura (2122 m.)“ oznaczonym. Od szczytu Jarząbczy grzbiet graniczny przybiéra kierunek północno-wschodni aż do szczytu Starorobociańskiego (Rackovy Zadok na mapie zakładu wojskowo-geograficznego) mającego 2071 metrów wysokości, na mapie Kolbenheyera nazwą Kończysta (1953 m.) oznaczonego, a leżącego na początku ciągnącego się na północ upłazu, który stanowi dział wodny między dolinami Jarząbczy i Starej roboty. Upłaz ten nosi na mapie zakładu wojskowo-geograficznego nazwę Stararobota i kończy się przed kotliną potoku Trzydniowiańskiego szczytem mającym 1760 metrów wysokości, nazwanym przez Zejsznera Kopą, a na mapie Kolbenheyera Trzydniówką. Ta część granicznego grzbietu jest mniéj skalista, i ma nad leżącemi u jego stóp południowych stawami, Raczkove plesa zwanemi, dosyć znaczne zagłębienie, z którego właśnie wznosi się szczyt Starorobociański.
Raczkowe plesa leżą w kotlinie mniej skalistéj, utworzonéj przez stoki gór Jakubina, Jarząbcza, Stararobota, i Klin (Visoky Vrch na mapie). Ostatni szczyt, mający 2170 m. wysokości, leży także nieco na południe od granicy ciągnącéj się od Starorobociańskiego szczytu w kierunku południowo-wschodnim ku Klinowi. Ta część grzbietu stanowi północno-wschodnią część okolenia kotliny Raczkowych Plesów, i jest zarazem ścianą południowo-zachodnią kotliny Starorobociańskiej, która właśnie tam najwięcej ku południowi się wysuwa, gdzie Klin i upłazy od niego na południe się ciągnące tworzą jakby podporę łuku otaczającego tę kotlinę. Ściany kotliny Starorobociańskiej są znowu o wiele więcej skaliste i piargami zasypane; od stoków południowych tego granicznego grzbietu, od Klinu ciągną się one w kierunku północno-wschodnim aż do działu wodnego między dolinami Starorobociańską a Kościeliską, którym to działem jest długi, bujną trawą porosły Ornak, zniżający się w dalszym swym ciągu na północ powoli aż do przełęczy Iwanówki, dzielącej go od skalistych turni Kominów.
Południowy koniec Ornaku, szczyt od którego granica liptowska wraca się znowu na południe, naznaczony jest na mapie zakładu wojskowo-geograficznego nazwą: Gaborowy Zadok (1946 m.), obok niego przechodzi ścieżka, wiodąca z doliny Kościeliskiej wzdłuż Ornaku do doliny Gaborowej w Liptowie.
Od dopiero wymienionego południowego końca Ornaku ciągnie się grzbiet graniczny w kierunku południowo-wschodnim aż do szczytu Pyszny 2163 metrów wysokiego (Błyszcz na mapie Kolbenheyera) odtąd zaś zmieniając swój kierunek na czysto wschodni nagle się zniża do 1789 m., tworząc głęboką przełęcz przez którą prowadzi wygodna ścieżka z Kościelisk doliną Kamienistego potoku do doliny Wagu.
Szczyt Pyszny łączy się na południe ze szczytem jeszcze wyższym, z Bystrą (Visoki vrch nad Bistrom na mapie zakładu geograficznego) 2249,6 m. wysoką, która jednak już w zupełności do Liptowa należy. Bystra jest najwyższym szczytem zachodniej, t. j. na zachód od Cichej doliny leżącej części Tatr, której główny grzbiet ciągnie w kierunku zachodnio-wschodnim od doliny Orawy aż do szczytu Kamienistej (2128 m.), leżącej po wschodniej stronie przełęczy Pyszniańskiej. Od szczytu Kamienistej grzbiet ten, stanowiący od Wołowca zacząwszy, dział wodny miedzy morzem Bałtyckiem a Czarnem, nagle spada w dolinę Cichego potoku, leżącą w tym punkcie tylko 1067 m. nad poziomem morza. Granica Galicyjska zaś odtąd przybiera zupełnie inny kierunek, północno-wschodni, ciągnąc się grzbietem już od poprzedniego niższym, wznoszącym się tylko dwa razy do znaczniejszej wysokości a to: w Szczycie Smereczańskim do 2068 m, a w Szczycie Tomaniarskim (Tomanowa polska na mapie Kolbenheyera) do 1979 m. Za tym ostatnim szczytem kończy się ten grzbiet znacznem zagłębieniem, przełęczą Tomanowej, sięgającą tylko do 1689 m, która go oddziela od drugiego głównego grzbietu Tatr ciągnącego się przez szczyty Czerwonego Wirchu, Goryczkowej i Skrajnej Turni do Świnicy, najwyższego szczytu polskich Tatr. (2293 m.)
Po tym krótkim poglądzie na ogólną konfiguracyę grzbietu granicznego, który w tej mojej wycieczce dwa razy przekroczyłem, wracam do opowiadania zdarzeń mej wycieczki, której mozolna część rozpoczęła się właśnie od szczytu Wołowca.
Z tego szczytu zeszliśmy najprzód do przełęczy oddzielającej takowy od Wielkiego Rohacza, a z tej przełęczy do doliny Plesów Jamnickich, gdzie zwiedziłem górny i dolny staw. Oba te stawy należą do mniejszych stawów Tatrzańskich, dno górnego, jak już wyżej nadmieniłem spada dosyć nagle i ze wszystkich stron mniej więcej jednakowo ku środkowi, dolny staw zaś mielizną od północnego brzegu ku południowi się rozciągającą, podzielony jest w głębi na dwie części, jakkolwiek zwierciadło jego tworzy jednę nieprzerwaną płaszczyznę.
Dolina Plesów zasypana jest głazami z otaczających szczytów spadłemi, a tworzącemi po ich stokach rozległe piargi, utrudniające pochód, pomiędzy któremi widać tylko pomniejsze trawniki i płaty kosodrzewiny.
Głazy tworzące te piargi wyłącznie są granitowe, piargi z Wielkiego Rohacza zsunięte dowodzą, że szczyt ten składa się z zielonawego drobnoziarnistego granitu, zawierającego niekiedy tylko drobniutkie, niekiedy zaś większe blaszki miki.
Posiliwszy się przy dolnym stawie wśród kosodrzewiny herbatą na miejscu zrobioną, spinaliśmy się wzdłuż bardzo stromych południowych stoków grzbietu łączącego Wołowiec ze szczytem Jarząbczy przechodząc już to przez rozległe piargi chwiejących się głazów, już po spadzistych i ślizgich trawnikach bez śladu ścieżki, aż do przełęczy prowadzącej ztąd do doliny Jarząbczej.
Z piargów, przez które przechodzić musieliśmy, przekonałem się, że Upłaz Jarząbczy także Czerwonym Wirchem zwany, składa się z białego granitu, jeszcze drobniej ziarnistego niż granit Rohacza i Wołowca, a zawierającego tylko drobniutkie blaszki miki. W jednym okazie tego granitu znalazłem gniazdo blaszkowatego żelazobłyszczu. Na przełęczy samej widać stojące skały granitu nieco grubiej ziarnistego, zawierającego większe blaszki białej miki.
Chcąc z tej przełęczy udać się do doliny Starorobociańskiej, korzystać można z dwóch dróg, bo albo można się ztąd spuścić wprost do doliny Jarząbczej, a zniej przez niższą część grzbietu dzielącego ją od doliny Starejroboty przejść do tej ostatniej wygodną z jednej do drugiej doliny prowadzącą ścieżką, albo też można spinać się po wązkiej grani prowadzącej z tej przełęczy na Szczyt Starorobociański aż blizko samego szczytu, a ztamtąd iść stromemi północnemi stokami grzbietu granicznego aż do punktu oznaczonego na mapie geograficznego zakładu napisem Raczków Zadok, zaś na mapie Kolbenheyera nazwą Kończysta, od którego to punktu, stanowiącego zachodni koniec Starorobociańskiego Szczytu odchodzi Upłaz szybko się zniżający a oddzielający dolinę Jarzębczą od doliny Starejroboty. Najwyższy punkt Starorobociańskiego Szczytu, tak zwany Klin (Wysoki Wirch na mapie wojskowo-geograficznego zakładu) leży dalej na wschodzie i dosięga 2170 metrów wysokości.
Południowe stoki grzbietu Jarząbczy składają się z mikołupku, sam szczyt zaś z granitu. Na grani grzbietu wznoszącego się ku Raczkowej czyli Kończystej, widać z początku szarawo-zielony łupek chlorytowy, następnie mikołupek, a na koniec zielonawy gnajs zawierający blaszki amfibolu. Na Upłazie zaś oddzielającym dolinę Jarząbczą od Starejroboty, przeważa gnajs.
Chcąc uniknąć niepotrzebnego spuszczenia się w głąb doliny Jarząbczej obraliśmy tę drugą dopiero opisaną drogę do doliny Starejroboty, była ona jednak bardzo nużąca, gdyż stoki gór są tu bardzo spadziste, niekiedy piargami zasypane, a grzbiety skaliste i wązkie. Granią upłazu oddzielającego dolinę Jarząbczą od Starorobociańskiej nader spadzistą, a niekiedy jego bardzo stromemi zachodniemi stokami powstałemi przeważnie z gnajsu, spuściliśmy się aż do punktu, którędy przechodzi dosyć uczęszczana ścieżka z doliny Jarząbczej do Starorobociańskiej, a ztamtąd zeszliśmy tą ścieżką do tej ostatniej doliny wschodniemi stokami upłazu, na których przeważa zielonawy, biało wietrzejący gruboziarnisty gnajs podobny do skały z doliny Chochołowskiej. Ścieżka ta ciągnie się od upłazu w dolinę w kierunku południowo-wschodnim, gdyż dalej na północ znajdują się nieprzystępne skaliste ściany. Dla tego schodzi się w dolinę u samych stóp Szczytu Starorobociańskiego, gdzie z piargów z góry zsuniętych przekonaliśmy się, że szczyt ten składa się z szarawo-białego gnajsu, zawierającego gniazda zielonego talkowego łupku. W tym punkcie byliśmy jeszcze blisko górnej granicy kosodrzewiny, ztąd zaś spadzistą doliną Staroroboty schodziliśmy aż do polany Starejroboty, gdzie na nas czekały konie, które nas odwiozły do Zakopanego.
Dla spóźnionej pory nie mogłem żadnych więcej robić obserwacyj geologicznych, z tu powyżej podanych szczegółów jednak wynika że rdzeń pasma granicznego składa się tu z granitu, do którego od północy przylega gnajs, z pomniejszemi masami mikołupku, łupku amfibolowego i chlorytowego. Na tych krystalicznych łupkach leży bezpośrednio w dolinie Chochołowskiej powyżej tutejszej polany, w dolinie Starorobociańskiej zaś powyżej polany Starejroboty, pas zlepieńców i piaskowców przeważnie czerwonych, a należących do utworu permskiego czyli dyasowego, wapienie i margle zaś trwające odtąd aż do miejsca gdzie potok Chochołowski opuszcza pasmo gór, przedstawiają utwór lijasowy, jurasowy i dolno-kredowy bo właśnie na wstępie do przyległej doliny Lejowej już wyraźnie występuje wapień nummulitowy przedstawiający najniższą część utworu trzeciorzędnego, dolny Eocen.







  1. Ludwika Zejsznera: Podhale i północna pochyłość Tatrów czyli Tatry polskie. „Biblioteka Warszawska“ z r. 1849.
  2. Karte der hohen Tatra mit den nächsten Voralpen. Im Auftrage des ungarischen Karpathenvereines nach der Originalaufnahme des k. k. Generalstabes gezeichnet mit den besten fremden und eigenen Höhenmessungen versehen, von Karl Kolbenheyer, Prof. Maassstab von 1:100.000.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Alojzy Alth.