Wymiar sprawiedliwości

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jędrzej Kitowicz
Tytuł Wymiar sprawiedliwości
Pochodzenie Opis obyczajów i zwyczajów za panowania Augusta III
Wydawca Edward Raczyński
Data wyd. 1840
Druk Drukarnia Walentego Stefańskiego
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
§.4.

Wymiar sprawiedliwości.

Sprawiedliwość niestety nie zawsze była sprawiedliwa, jak się to pokazało na bezecnym owym trybunale w roku 17 . . kiedy nią frymarczono, do czego panowie X. i Z. wielką okazali zręczność.
Nie wszyscy w tém zdarzeniu deputaci samém złotem dali się przekupywać. Znałem dobrze między nimi takich, co poszli za powabem przyjaźni, za obietnicą wzajemnéj przyszłéj usługi, i za ponętą pięknego fartuszka.
Na tymże samym trybunale, którego wymieniać nie chce, wpływali niektórzy panowie na sprawiedliwość trybunału. Niektórzy deputaci (obym ich nie był znał) za protekcyą pańską otrzymawszy funkcye, stawali się protektorów swoich niewolnikami. Już tam na owym trybunale nie ważyła czystość sprawy, ani moc prawa i dokumentów, a sentencya wypadała ślepo podług rozkazu danego.
Kto według takiego wyroku miał sprawę przegrać, przegrał ją, by téż była najlepszą; kto miał wygrać, wygrał, by téż była najgorszą, bo te rzeczy jeszcze przed sessyą były ułożone i na poczciwość (jeśli się tak zwać powinno skalane sumienie) zaręczone. Deputaci się byli obowiązali do pewnych tylko spraw, po których sumiennie się trzymali świętéj sprawiedliwości, aleć im i ztąd wielki wstyd i hańba. Zgroza wspomnieć, co się działo na tym trybunale (a daj boże, aby już nigdy podobnego nie było). Jeżeli trzeba było jakiéj sprawy nie dopuścić dla tego, że twórcy trybunału znajdowali nieugiętych przy cnocie i sprawiedliwości wielu deputatów, nie doszła ona, choćby była najpierwsza w regestrze. Jeżeli trzeba było, ażeby ta a ta sprawa doszła, musiała dojść, chociażby była tysiącem wpisów poprzedzona, do czego taki w ten czas wymyślono sposób: aby sprawa nie doszła, pilnowano mocno regestru, w którym była, i kiedy już ta sprawa następowała; w ten czas ujęci deputaci, nagle zrywali komplet zmyśloną chorobą i kilkodniowém na łóżku w stancyi spoczywaniem, póki nie minął czas służący regestrowi, w którym była sprawa.
Aby sprawa bardzo daleka doszła, najprzód starali się u możniejszych przed nią wyższe wpisy mających, o pozwolenie spuszczania ich per non sunt, co znaczy, jakoby tych osób, których sprawa przywołana na stół, nie było przytomnych, ani kogo z należących do niéj plenipotentów. Ująwszy tym sposobem, ten, co przy ławce zasiadał, możniéjszych pacyentów, o mniejszych nie dbał: kazał wołać sprawę po sprawie, niezastanawiając się nic na głos odzywających się przytomnych, ale zapisując w wokandzie i ogłaszając, non sunt, non sunt, aż póki nie nadeszła ta sprawa, któréj dojście było przyobiecane. I już się niebożęta pacyenci nie opierali, ale zepchnięci z góry na dół swoje wpisy przenosili, a poniesioną zwłokę u sprawiedliwości in gratiam dalszych względów chętnie albo niechętnie ofiarowali. Podobnym sposobem otrzymywano kondemnaty na tymże trybunale. Nasadzono na pacyenta jakich importunów, którzy go w stancyi zabawiali; patrona należącego od niego, zaproszono na konferencyą, lub jego dependentów, gdzie na ustroniu wymyślonemi interesami przytrzymano; tymczasem, sąd z porządku przywołał rejestr, w którym była sprawa; tak ów nieborak pacyent, który kilka niedziel dybał na swą sprawę, w jednéj godzinie został okryty kondemnatą, jakby nieprzytomny. Takie kondemnaty wypadały także bez najmniejszéj winy sądu z chytrości strony przeciwnéj. Rzekło się wyżéj, że takowy rejestr mógł być codzień brany Directi zaś Mandati każdej godziny, nawet w środku rozpoczętéj innéj sprawy. Do rejestru Directi Mandati należały same sprawy kryminalne, i trzeba było do niego mieć koniecznie więźnia okutego w kajdany, pod straż żołnierską oddanego. Kiedy kto o expulsyą z dóbr, albo inną jaką wiolencyą, do ordynaryjnego rejestru taktowego należącą miał sprawę, w któréj nie zaszło zabójstwo, albo choć zaszło, a niebyło więźnia na gorącym uczynku schwytanego, więc patron jeden, a zwał się Pan P... taki sposób wymyślił: użył on człowieka niewinnego okutego w kajdany, i przyprowadził go do trybunału. Patron należący do sprawy powodowéj, wnosił do sądu illacyą, iż jest więzień w téj sprawie świeżo przyprowadzony, prosił aby był do aresztu przyjęty. Marszałek tedy podług przepisu prawa dał bilet czyli cedułę do kommendanta, aby tego więźnia osadził w kordygardzie, drugą do instygatora, aby sprawę wpisał w rejestr Directi Mandati. Takim sposobem sprawy rejestru taktowego do rejestru Directi Mandati bywały przenoszone, a to dla prędszego pospiechu; najdaléj albowiem w trzy dni po oddaniu więźnia do aresztu sprawa musiała być wzięta, chyba że się razem kilka takich spraw zeszło, to musiała jedna za drugą czekać swojéj kolei. Sprawy zaś podobne na owym trybunale tak wprowadzano. Najprzód wzięto więźnia na dobrowolne konfessaty, na których gdy się nie przyznał do żadnego kryminału, (bo jak się miał przyznać, kiedy go nie popełnił.) Odsyłano go powtórnie do aresztu, a tymczasem czytano inkwizycye, które już musiały być w którymkolwiek sądzie pierwszéj instancyi wywiedzione. Żadna albowiem sprawa z pierwszego, jak mówią, wiora w niższym sądzie nie przedrabowana, niemogła iść prosto do trybunału. Po przeczytaniu inkwizycyi, gdy te więźnia nieoskarzały, uwolniono go z aresztu, zostawując mu salvam actionem, to jest wolne upomnienie się o niewinne uwięzienie, do czego jednak nieprzyszło. Sprawa zaś pryncypalna między stronami domieściwszy się tym sposobem do stołu, poszła swoim biegiem. Taki to był wymysł owego oszusta.

Pełno na owym trybunale było obszarpańców, którzy się do najnikczemniéjszych posług używać dawali. Byli to zaś szlachta brukowi, którzy straciwszy fortunę, najczęściéj przez debosz, a czasem téż przez jaki przypadek nieszczęśliwy, pilnowali owego trybunału, przy którym rozmaitym sposobem się żywili. Najprzód podczas reasumpcyi trybunału, udawali się do któréjkolwiek partyi zbierającéj szlachtę dla gwałtownego utrzymania, lub spychania deputatów; potem straciwszy od partyi najmującéj dwa lub trzy czerwone złote, chodząc od stancyi do stancyi, pod tytułem pogorzelca, lub prawem o fortunę zniszczonego, ręce do możnych o fortunę zniszczonego, ręce do możnych po jałmużnę wyciągali.
Koneksye w sprawach, należą także do poprzedzających wybiegów czyli obrotów prawnych, mocą których deputaci pacyentom w pospiechu sprawy przysługę czynić mogli. Był to związek jednéj sprawy z drugą sprawą, która z jednego wpisu sądzić się nie mogła, kiedy kto umiał znaleść łaskę u deputatów. Takie sprawy bywały czasem do siebie podobne, jak pięść do nosa, naprzykład: Opaliński dziedzic Grodziska, miał sprawę, z Wilczkowskim, dziedzicem Pogorzewa o sukcessyą po babce. Gdy taki wpis powołano, cisnął się do niego niejaki Miestecki, mający także sprawę z Widlickim, o granicę między wsiami: Wydmuchem i Bielawami, dowodząc, że ponieważ dziad jego idzie od Radzewskiéj, a Opalińska, była quondam za Widlickim; słuszna jest koneksya ich sprawy do pierwszego wpisu, i kiedy taka koneksya przyznana była, sprawa jedna po drugiéj sądzoną była, i nic nie szkodziło że w trakcie sprawy między, Miesteckim i Widlickim, nic się nie ściągało do Opalińskiego i Wilczkowskiego. Dla takowych koneksyi, musieli się pacyenci ze wszystkich stron pilnować, albo téż (jak czynili możni) mieć z między palestry rok rocznie płatnych plenipotentów, którzyby ich obecność zastępowali, lub gdy czas był po temu, że się pierwsza sprawa długo wlokła o nadchodzącéj z koneksyi, albo o kondemnacie wypadłéj donosili. Jakoż kondemnata otrzymana czyniła potém prawdziwszą koneksyą na mocy prawa drugiego nakazującego, aby się sprawa tam kończyła, gdzie się zaczęła. Rejestr Arianismi, ponieważ po śmierci Augusta III. został zniesiony, za słuszną mam rzecz, opisać potomności, co on znaczył, i jakie sprawy do niego należały. Po wygnaniu Aryanów z Polski, zapobiegając, aby się ci karcerze jakimkolwiek sposobem do kraju niewrócili i w nim nieukrywali; postanowiono przeciw nim osobny w trybunale, rejestr, pod który w dalszym czasie podciągnięto sprawy dyssydentów wszelkich o ich kościoły nowo bez pozwolenia stanu budowane, lub starych bez takiegoż albo przynajmniéj biskupiego pozwolenia reperowanie. O bluźnierstwa przeciw religii katolickiéj od kogokolwiek popełnione, o życie jawnie gorszące, o niewykonanie przez lat kilka spowiedzi wielkanocnéj, o przeżycie przez rok i sześć niedziel w klątwie kościelnéj z jakiéjkolwiek przyczyny rzuconéj.
Nakoniec o krzywoprzysięstwo; lecz że krzywoprzysięstwo nie mogło być pod takim terminem sądzone nigdzie, tylko na sejmie; więc żeby mogło mieć forum w trybunałach, patronowie wynaleźli mu nazwisko laxae conscientiae, to jest sumienia rozwiązłego. Pod tem nazwiskiem sądzone bywało w trybunałach, ale już nie karą śmierci, jak w sądach sejmowych tylko karą cywilną, grzywnami i wieżą i jeżeli kto przekonany o taki występek znajdował się na jakowym urzędzie sądowniczym, odsądzeniem go od funkcyi. W tym także rejestrze miały plac swój cudzoziemstwa, czarownicy i czarownice. Ten rejestr był kiedyś straszny dla wszystkich tego rodzaju winowajców, ponieważ niemal mógł być tak często branym jak rejestr directi mandati, i sentencye wypadające z niego, jeżeli nie gardłowe, to ciężkich grzywien i wieży następowały. Na końcu atoli panowania Augusta III. ciżby w nim nie było, czarodziejstwu zgoła nie wierzono, życie rozkoszne w modę weszło, dochodzenie ścisłe spowiedzi wielkanocnéj między osobami znacznemi, za napaść duchowieństwa, za granice swojéj zwierzchności występującą, poczytywano, konsystorzom sprawy o dziesięciny o zapisy testamentu odebrawszy i do świeckich sądów przeniósłszy, tym samym władzę kościelną osłabili. A tak przy regestrze arianismi nie zostały się sprawy, tylko cokolwiek jeszcze promowane z interesów prywatnych o bluźnierstwa i o sumienie rozwiązłe.
Bluźnierstwo karane bywało konfiskacyą dóbr na rzecz dowodzącego, jeżeli winowajca uszedł śmierci, a krzywoprzysięstwo, czyli sumienie rozwiązłe, niszczyło wszystkie dekreta po sobie otrzymane, stawiając na nogi przeciwną stronę, i oprócz tego naganiając tak stronie, jak sądowi rzęsiste grzywny.
Dekret jeden w trybunale litewskim otrzymany oczywiście, to jest kontrowersyi stron obudwóch, był więcéj niewzruszonym. Dekreta trybunałów koronnych były mianowicie między mocnemi nieskończone; albowiem podług prawa trzeba było mieć cztery dekreta ex juris controversii jednostajnie otrzymane, aby sprawa przeszła, w rzecz odsądzoną in rem judicatam. A że się to z trudnością zdarzyć mogło, bo kto przegrał na jednym trybunale, szedł na drugi przeciwko dekretom, gdzie albo wcale przeciwnie wygrywał, albo téż w motywach lub kategoryach, jednakże odmiany pozachodziły, tak, że pierwszy dekret niebył kubek w kubek podobnym do drugiego, acz z faworem na jednę stronę: przeto sprawy w trybunałach wiekowały i w sukcessyi się synom i wnukom po ojcach i dziadach dostawały. Dotąd pisałem, co się działo w izbie sądowéj, albo jak wtenczas zwano in stuba judicii, którą były ratusze miast Lublina i Piotrkowa. Teraz wystawuję czytelnikom przedsionek ratuszny czyli wstęp, który miał swoje osobliwości od innych sądów różne. Skoro pacyenci i palestra wyszli na ustęp, gdy z gatunku sprawy poznali, że ten będzie długi, osobliwie w długie wieczory zimowe, ażeby im niebyło tęskno siedzieć przy jednéj lampie palącéj się przed obrazem Matki Boskiéj; śpiewali raz po raz Sub tuum praesidium albo Ave maris stella, a gdy się takim nabożeństwem nasycili; starsi zabawiali się rozmowami. Młodzież zaś wszędzie swawolna rozmaitemi figlami do śmiechu starszych pobudzającemi i niemi tęsknicę uśmierzającemi. Nieraz z takowych żartów przychodziło do czupryn i policzków, w które gdy się bardzo wdali, starszyzna ich rozgramiała, lubo czasem wytaczała się kłótnia za miasto do szabel, acz te jako między swojemi, młodzieżą krótko zapalczywą, więcéj czapek i sukien niż ciała popsuły; potém się takie pojedynki kieliszkami wina lub flaszkami miodu przy chlubie rycerskich serc zakończały.
Deputaci zaś pracujący nad sentencyą jakiego bogatego pacyenta, posilali się także starém winem i przysmaczkami, incognito (co wszyscy widzieli) na ratusz doniesionemi.
Po skończonym ustępie, marszałek kołatał w stół laską, prezydent dzwonił w dzwonek, woźny czuwający przy drzwiach, otwierał izbę sądową, do któréj wszyscy z ustępu hurmem wpadali i taka w tym razie dla młodzieży z staremi była niesworność, że się tłocząc, jedni przez drugich wywracali, suknie rozdzierali, czapki gubili, do czego wiele pomagała ciemnica ustępowa, mianowicie w wieczory długie adwentowe.

Koniec Tomu Siódmego.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jędrzej Kitowicz.