Wyroki ławicy sandeckiej 1652—1684/IV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Sygański
Tytuł Wyroki ławicy sandeckiej 1652—1684
Podtytuł Karta z dziejów dawnego sądownictwa prawa magdeburskiego w Polsce
Pochodzenie Przegląd prawa i administracyi 1917
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia Jakubowskiego
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV.

24. Sebastyan z Brzeznej oskarżył Andrzeja Szurmę z Jazowska, że ten podkopał się do jego komory i wykradł mu z niej błękitny czyli lazurowy żupan karazyowy kirem[1] czerwonym podszyty, a przytem pieniędzy z woreczkiem 30 złotych. Stawiony przed sądem nie wypierał się swego czynu i wyznał, że go jakiś nieznany chłop namówił do tego, gdy szedł wieczorem na folwark pana Leszczyńskiego. „Rzekł mi: pójdź ze mną do jednej wsi do chłopa, będziemy tam mieć dobrze. Jam zaraz poszedł z nim. On wlazł do komory, a stamtąd wylazłszy, dał mi suknię karazyową czerwonym kirem podszytą i czerwony złoty z woreczkiem, którą ja suknię, przyszedłszy do miasta, zastawiłem tego dnia u dwóch młodych żydówek[2] we czterech złotych, a czerwony złoty przepiłem był“. Wyrokiem sądu z 28. lipca 1663 otrzymał zato Andrzej Szurma 100 plag na rynku, z tym dodatkiem, żeby w odległości 3 mil od miasta nie pokazał się więcej, pod karą odwetu i konfiskaty majątku. Plagi wymierzyli mu zaraz dwaj słudzy urzędu wójtowskiego: Mikołaj Bełżycki i Stanisław Łącki, w przytomności wielu ludzi na targ przybyłych[3].
25. Pan Jan Lipski, dziedzic Mordarki pod Limanową, uproszony i wyznaczony imieniem województwa krakowskiego do ścigania i łapania rozbójników i złodziei i wszelakich złoczyńców[4], zaciągnął harników i rozpoczął z nimi energiczną pogoń w powiecie sandeckim. Niebawem szlachetny Jan Gołecki, przełożony harników[5] a zarazem sługa tegoż jegomości pana Lipskiego, odstawił do Nowego Sącza 2. października 1663. Jana Marszałka z Szalowej, o napady i rozboje obwinionego. Pytany przed sądem winowajca odrzekł: „Jakom pierwej przed urzędem panów radziec zaraz od początku przyznał, tak teraz przyznawam, żem był na rabowaniu pana Mikołaja Kempińskiego w Jasiennej. Namówił mię na to Wojciech Skiba z Korzennej, żyjący jeszcze, Ferens z Piotrowej i Piotr Zagórski, zasądzeni i straceni już w Sączu. Pojednałem się jednak z panem Kempińskim i dałem mu zato, com tam był z drugimi wziął, złotych 73“. Wymawiał się jednak jak zwykle winowajcy w podobnych wypadkach, że nigdzie więcej nie był, nic więcej nie wziął; że nic mu drudzy z tego łupu nie dali, tylko sami pobrali: konie, szaty, strzelbę. Ale ta wymówka nic mu nie pomogła, bo inni świadkowie, jak szlachetny Jan Piotrowski, sługa pana Samuela Kempińskiego[6], więcej o nim dopowiedzieć umieli. Dnia 7. listopada 1663 r. ogłoszono mu wyrok: Jako wspólnik rabunku, ma być ćwiertowany na cztery części na miejscu tracenia, a części jego powieszone na szubienicy.
Po ogłoszeniu tego dekretu apelował skazany do najwyższego sądu prawa magdeburskiego na zamku krakowskim[7], ale sąd wójtowski sandecki jego apellacyi w sprawie jawnego rozboju wcale nie przyjął, ani jej nie odesłał na terminy krakowskie.
Majątkiem swoim tak rozporządził Marszałek: dwie pary wołów, krowy, rozmaite zboże, tak samo pieniądze, które mu ludzie dłużni byli, rozdał pomiędzy synów. Nie zapomniał też o jałmużnach na dobroczynne cele: „Do bractwa różańca św. tu do Sądcza oddaję krowę, która jest przy Wojciechu Świechu na Białej w Grybowskiem. Także do różańca św. do kościoła sandeckiego oddaję złotych 70, którem dał jegomości panu Kempińskiemu, jednając się z nim przez księdza plebana Korzeńskiego (z Korzennej) o tę sprawę, o którą osądzony jestem na śmierć. Wykonawcą mego testamentu naznaczam i upraszam jegomości ks. Stanisława Kossowskiego, wikarego sandeckiego i pana Wojciecha Abramowskiego“[8].
26. W tym samym czasie (w październiku 1663.), kiedy w Nowym Sączu uwięziono Jana Marszałka, toczyła się też sprawa sądowa Jacka Kurduszczaka i Andrzeja Bałuszczaka z Kamiennej koło Łabowej, pojmanych przez Jana Gołeckiego a obwinionych o rozmaite grabieże i rozboje po wsiach i szałasach, nie tylko z tej strony Podkarpacia, ale też i z tamtej strony na Spiżu. Stawieni naprzód przed sądem i przesłuchani w najdrobniejszych szczegółach, potem zaopatrzeni św. Sakramentami powrócili ponownie do ratuszowego więzienia. Za rozboje czekała ich niechybnie kara śmierci. Zanim jednak ludzie wydali na nich swój ostateczny wyrok, powołał ich Pan Bóg do siebie na straszny sąd.
Dwaj mieszczanie: Jan Rozdymała i Mikołaj Duda, którzy z rozkazu burmistrza, Stanisława Olszyńskiego, byli na straży przy więźniach w piwnicy, słyszeli po pierwszej godzinie w nocy w kącie piwnicy na cztery zawody przeraźliwe gwizdania, jakby głosów sześć różnymi tonami. Strach ich przejmował, ale pocieszali się tem, że mają na sobie szkaplerz i różaniec Najśw. Maryi Panny. Kiedy już druga godzina miała uderzyć w nocy, przyniósł sługa Stanisław garniec piwa więźniom na ugaszenie pragnienia. Pili i rozmawiali ze sobą coś po rusku, potem po upływie pewnego czasu naprzód Bałuszczak padł na nogi Kurduszczaka i umarł, po nim Kurduszczak zaczął konać i umarł. Zeznali to pod przysięgą obydwaj strażnicy: Rozdymała i Duda, jak czytamy o tem szczegółowo w księdze wójtowskiej ławniczej[9].
27. Pan Zygmunt Chronowski, dzierżawca Roćmirowej, odstawił związanego Błażeja Kozaczka rodem z Mieściska, niegdyś sługę swego, a obecnie bez zajęcia i obwinionego o różne kradzieże. W czasie śledztwa wyznał Kozaczek, że wożąc zboże z Rozdziela do Roćmirowej, wziął panu swemu z wozu trzy worki owsa i jęczmienia; innym razem wydał worek stokłosy i dwa worki pszenicy Kołodziejczykowi z Rozdziela. Przyznał się i do większej kradzieży: „W dzień Panny Maryi Zielnej wziąłem wieczór z pola pana Chronowskiego konia cisawego łysego i zaprowadziłem go do Pawła Górskiego na Wiśnicz, który mię o to prosił, gdym był u niego, jadąc z Bochni. Ten stary Paweł Górski vulgo wróż, obiecał mi dać za tego konia złotych 10. Kazał mi po pieniądze przyjść za tydzień, alem nie chodził“. Dnia 9. listopada 1663. taki otrzymał wyrok: Na miejscu tracenia prawa ręka ma mu być ucięta i do szubienicy przybita, sam zaś ma być na szubienicy powieszony. Skazany na śmierć i spowiedzią św. do tego aktu przygotowany, zeznał przed sądem wójtowskim ławniczym, w obecności wielu Sandeczan: „Dom mój własny ojczysty w Mieścisku oddaję bratu memu Stanisławowi Kozaczkowi, którego proszę, żeby ten dom sprzedawszy za duszę moją dobrze czynił“[10].
28. Szlachetny Zygmunt Chyłomski, w imieniu pana swego Filipa Jakóba Kuczkowskiego, podwojewodziego sandeckiego[11], odstawił Piotra z Siekierczyny, nałogowego złodzieja. Wspólnie z Kazimierzem Łyszczarzem dobywali się do komór ludzkich: w Brzeznej, Bugaju, Chomranicach, Gostwicy, Kaninie, Łukowicy, Roztoce, Stroniu, Świerkli, Słopnicach, Siekierczynie, Starejwsi i Zalesiu. Kradli tam połcie słoniny, sadło, przędzę, płótno konopne, ubiory męskie i białogłowskie. Nie gardzili także kradzieżą krów. Czasami zapuszczali się na łupy aż do Białej za Toporcem na Spiżu. Grzegorz Szydłowski, wójt sandecki, przesłuchawszy wszechstronnie razem z ławnikami obwinionego Piotra z Siekierczyny, ukarał go powieszeniem na szubienicy, mocą dekretu z 8. marca 1664. r.[12]
29. Stefan Aleksandrowicz z Balic, zamieszkały w Nowym Sączu przy kościółku św. Krzyża[13] za rzeką Kamienicą, i Jan Augustynowicz z Moszczenicy, dopóty bawili się kradzieżą po różnych wioskach w okolicy Nowego Sącza, Limanowej, Gorlic i Grybowa, dopóki nie wpadli w ręce harników sandeckiego grodu. Wyrokiem sądu wójtowskiego ławniczego z dnia 7. czerwca 1664, skazani na ścięcie za miastem na miejscu tracenia, jako publiczni rozbójnicy. Ich zaś wspólnik, Jakób Warznowic, taki otrzymał wyrok: w celu skutecznej poprawy, ma go kat przywiązać do publicznego pręgierza, wyliczyć mu 50 plag, wkońcu przy zapalonej świecy wydalić go na zawsze z miasta, mocą dekretu 10. czerwca 1664[14].
30. Wawrzyniec Królik[15] z Gołąbkowic, sługował przedtem u różnych ludzi a nawet przy żołnierzach, wkońcu powróciwszy z Węgier, zarabiał w Starym Sączu u jednego kuśnierza. Za kradzież po rozmaitych miejscach: sukni, chust, mąki i płótna, a do tego trzech krów: w Piątkowej, Kurowie i Mszalnicy, wyrokiem sądu z dnia 18. sierpnia 1664 powieszony na szubienicy[16].
31. Wawrzyniec Kmak alias Hayduczek z Kąclowej, przez pana Kazimierza Wąsowicza, rotmistrza piechoty nawojowskiej, oskarżony o to, „iż on przez tak wiele lat z różną kompanią rozbójstwem po lasach, odzieraniem po gościńcach różnych ludzi, rabowaniem po wsiach pospolitych się bawił, czego dowodem to, że niejaki Jacek Kurduszczak i Andrzej Bałuszczak, którzy już są na śmierć skazani, w kompanii z nim byli i na niego powoływali się, jako na wspólnika wszystkich złych uczynków, o czem akta maleficiorum sądu tutecznego mówią“. Na torturach rozciągany przyznał się też Kmak, że Walenty Głowczyk namówił go na rabowanie jegomości pana Mikołaja Kempińskiego w Jasiennej. Wyrokiem sądu z dnia 26. sierpnia 1664, ćwiertowany na cztery części na miejscu tracenia, a części jego na szubienicy zawieszone.
Po wykonaniu wyroku Józef Witorski, garncarz sandecki, pod przysięgą wobec sądu zeznał: „Nieboszczyk Wawrzyniec Kmak z Kąclowej, przy ostatnim kresie swego życia mawiał, że Iwan Litwin z Polan do wszystkiego złego powodem mu był i onego na to namówił“[17].
32. Kazimierz Wąsowicz, rotmistrz piechoty nawojowskiej, odstawił Piotra Bartyzelika, szewca ruskiego z Nowejwsi w nawojowskiem państwie, obwinionego o rozboje i inne łupiestwa. Z jego zeznań przed sądem dowiadujemy się, że należał razem z Jackiem Kurduszczakiem do bandy herszta Prokopa Kopki, na haku pod Muszyną powieszonego[18]. Było ich tam w tej bandzie 23, to też nie dziw, że jednego razu na Klukrzawskiej dolinie rozbili siedm wozów kupieckich, naładowanych suknem i korzennymi towarami. Samych pieniędzy kupieckich wzięli 300 talarów i rozdzielili pomiędzy siebie. Z pomiędzy 20 harników, którzy dla bezpieczeństwa towarzyszyli tym kupcom, 6 z nich celnymi strzałami położyli trupem, i to wtenczas, kiedy ich imać chcieli. W Ropie zastrzelili pewną niewiastę. Pod Czchowem, kiedy ich raz w kupie 20 było, obrali z pieniędzy jednego kupca i każdemu z nich dostało się po 30 złotych. Tu także pod Czchowem obrali pewnego szewca ze Sącza, wzięli mu bandolet i kontusz.
Wielce charakterystyczne są jeszcze zarzuty, jakie Piotr Bartyzelik przeciwko panu Wąsowiczowi wobec sądu trzykrotnie podnosił. Naprzód pytany o skład rzeczy na rozboju pobranych, odrzekł: „Panu Wąsowiczowi rotmistrzowi dałem złotych 40 i samopał[19] srebrem nabijany, żeby mię do łaski przyjął. A sukno, które się dostało, kiedyśmy kupców rozbili, dałem do schowania w Nowejwsi“. Potem na torturach rozciągany zeznał: „Pan Wąsowicz kazał nam chodzić na zdobycz rozmaitą a sobie nosić, obiecując nam folgować. Ma też u siebie dwóch złoczyńców większych: Jacka Szewczyka i Hryćka Szewconia“. Nakoniec uwolniony z tortur, powiedział: „Jegomość pan rotmistrz Wąsowicz kazał nam chodzić na zdobycz, mówiąc: idźcie, zdobądźcie, gdzie co możecie, a mnie co przedniejsze rzeczy przynoście. Te słowa nie od samego pana rotmistrza, ale od Szymona Szczęśniaka porucznika słyszałem“.
Lecz te zarzuty nie zaważyły widocznie na szali wypadków. Wyrokiem sądu z dnia 26. września 1664, Bartyzelik za rozboje ćwiertowany na cztery części za murami miasta i powieszony na szubienicy. Kiedy mu już odczytano wyrok śmierci, zeznał: „U Iwana Susza komornika w Nowejwsi mam łyżkę srebrną, którą oddaję na mszę św. za duszę moją wielebnemu ks. Stanisławowi Kossowskiemu, wikaremu sandeckiemu, żeby mszę św. odprawił“[20].
33. Piotr Piątkowicz, urodzony na Kazimierzu w Krakowie, trudnił się naprzód piwowarstwem w swem rodzinnem mieście, wałkował sukna, a nawet śroty spuszczał do młyna; potem przebywał w Piątkowej i Królowej, wreszcie w Szymbarku chwycił się lekkiego rzemiosła. Podkopywał się, właził do komór ludzkich i zabierał wszystko, co tylko się dało: w Białej, Falkowej, Kobylance, Łużnej[21], Moszczenicy, Ptaszkowej, Stróżach, Szymbarku i gdzie indziej jeszcze pod Grybowem, Gorlicami i za Bieczem. Pojmany przez harników sandeckiego grodu i oddany w ręce sprawiedliwości, wyrokiem sądu z dnia 17. grudnia 1664, zakończył życie na szubienicy[22].
34. Panowie Wacław Błędowski i Marcin Siemek odstawili Szczepana Bożka, syna kowala z Jelnej. Sługował on przedtem w Starym Sączu, a kiedy zaczęło grasować morowe powietrze[23], poszedł do wsi Miłkowej i wziął krowę z obory pana Siemka, drugą krowę wziął panu Błędowskiemu, inne znów w Boczowie, Gródku nad Dunajcem i Zabełczu. Krowy zabijał w lesie, skórę zaś z nich sprzedawał szewcowi, który mieszkał w Nowym Sączu przy bramie krakowskiej. Wyrokiem sądowym z dnia 22. grudnia 1664 powieszony na szubienicy[24].
35. Pan Stanisław Prawęcki, burgrabia sandeckiego zamku, przedstawił sądowi wójtowskiemu Jana Dudę alias Płaskiego z Królowej, pojmanego przez harników grodzkich i oskarżonego o rozmaite kradzieże w spółce z Piotrem Piątkowiczem, straconym poprzednio w Sączu. Winowajca przyznał się do wszystkich kradzieży popełnionych wspólnie z Piątkowiczem po różnych miejscach w komorach ludzkich. Prócz tego wyjawił także swoje osobiste występki, mianowicie, że ukradł w Mszalnicy 5 owiec, w Cieniawie 3 owce, w Biegonicach 4 owce. Wyrokiem sądu z dnia 31. grudnia 1664, skazany na powieszenie za miastem.
Wspólnik zaś jego, Feliks Bednarczyk z Zalesia, ponieważ dotąd nie był podejrzany o kradzież, a przecież raz jeden, pomimo swego podeszłego wieku, dał się namówić do spółki, otrzymał w celu poprawy 50 plag publicznie na rynku miasta[25].





  1. Karazya, sukno proste grube, śląskie, morawskie. Kir, sukno pospolite śląskie.
  2. Od założenia miasta w r. 1292 aż do II. połowy XVII. wieku, nie wolno było w Nowym Sączu ani żydom mieszkać, ani też z towarami na jarmarki przybywać pod utratą towarów, na mocy przywilejów królewskich: Nemo Iudaeorum pro quibusvis nundinisad Civitatem Sandecensem cum mercibus venire illasque exponere et vendere audeat, sub privatione mercium. — Podobny przywilej uzyskały miasta Biecz i Krosno od króla Zygmunta Augusta w r. 1569, miasto Pilzno od króla Stefana Batorego w r. 1577, przyczem król wyraźnie powołuje się na przykład Biecza i Nowego Sącza. Zob. Fr. Bujak: Materyały do historyi miasta Biecza. Kraków 1914 str. 107.
  3. Str. 202—204.
  4. Podług dawnego wyrażenia prawniczego: Fur, latro, incendiarius villarum, depopulator et praedo ubique capiatur et detineatur.
  5. Satellitum praefectus vulgo harnikow.
  6. Brat rodzony Mikołaja Kempińskiego.
  7. Jus supremum magdeburgense in castro Cracoviensi.
  8. Str. 214—226.
  9. Str. 204—213.
  10. Str. 226—231.
  11. Wojewoda krakowski miał do pomocy w Nowym Sączu urzędnika swego: podwojewodziego (vicepalatinus sandecensis), który go wyręczał w niektórych czynnościach jego urzędowania w powiecie sandeckim. Wspólnie z podstarościm sandeckim i burgrabią zamkowym ustanawiał corocznie ceny rzeczy strawnych i robót rzemieślniczych, (taxa rerum vendibilium et emptibilium).
  12. Str. 231—239.
  13. O tym i innych, dziś nieistniejących kościołach, zob. Hist. Now. Sącza T. III str. 158—164.
  14. Str. 251—258.
  15. Laurentius dictus Królik incerto patre natus.
  16. Str. 258—261.
  17. Str. 262—266.
  18. Procopius Kopka, praedonum principalis, in hamo sub oppido Muszyna suspensus est.
  19. Samopał albo kobyła, strzelba duża, długa, należąca do dawnych gatunków broni palnej.
  20. Str. 268—274.
  21. W Łużnej niedaleko Biecza urodził się 1622 i tu zwykle mieszkał Wacław Potocki, znany wieszcz „Wojny Chocimskiej“ i heraldyk, przedtem zwolennik aryańskiego wyznania, potem katolik zmarły między rokiem 1696 a 1697.
  22. Str. 288—293.
  23. Jest tu niezawodnie wzmianka o roku 1652, kiedy w Starym i Nowym Sączu grasowało okropnie morowe powietrze od 9. sierpnia aż do końca roku. Potem pojawiło się znów w kwietniu 1665 i trwało do drugiej połowy listopada. Morowe powietrze, które w różnych latach nawiedzało Polskę, nazywano karą gniewu Bożego. Trwoga przed śmiercią przebija się w ówczesnych zapiskach na wielu miejscach. Wyrazem tego notatka w aktach ławniczych sandeckich z 19. maja 1600: Haec acta sunt tempore pestifero, quo penes quemlibet fere desperata salus manebat, nil tutum, nil quietum, sed erat omnium vita tenui filo appensa; pulsantem ad fores mortem iam iam venturam terribilissimam ex improviso quisquis ille fuerat exspectabat.
  24. Str. 293—297.
  25. Str. 298—302.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Sygański.