Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego/Miłość
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego |
Rozdział | Miłość |
Redaktor | Stanisław Wegner |
Wydawca | N. Kamieński i Spółka |
Data wyd. | 1879 |
Druk | N. Kamieński i Spółka |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Od dzieciństwa gdy oczy otworzy dziecina,
Ledwie uczuje serce jak mu bije w łonie,
Ledwie myśl pierwsza uwieńczy mu skronie
Nieszczęsny! kochać zaczyna!
Ze wszystkich namiętności ludzkich, miłość najniebezpieczniejsza dla młodego. On widzi czego niema; spodziewa się, czego mieć nie może. Jego ideał, urzeczywistnić się mógłby tylko w części, jak wszelki ideał, a to go nie zaspokoi.
Miłość przelewa się w otaczające istoty, uzacnia, podnosi, nadaje rozum i władzę, jakiemi nic w świecie obdarzyć nie może.
Przy rozstaniu podwaja się choćby gasnące przywiązanie i z nową wzmaga siłą, na krótko prawda, ale niebezpiecznie. Często to wezbranie, uczucia momentalne, przeraża człowieka i grozi mu większą niż ma jéj doznać boleścią.
Przywiązanie, szacunek, wszystko zostać może, miłość pierwszych rozkoszy nie przeżyje. Bo przywiązanie jest to nałóg serca, bo szacunek jestto dług sumienia, a miłość jest poetycznem złudzeniem, które żeby długo zatrzymać, nie trzeba dotykać palcami, jak bańki z mydła, bo się zmieni w kroplę brudnéj wody.
Każda pierwsza miłość ma to do siebie, że jéj wystarcza wejrzenie, dźwięk głosu, przytomność ukochanej istoty, że nie pragnie więcéj, bojąc się po za granicą nowych rozkoszy znaleść ich koniec i wyczerpnąć czarę do dna.
Mało ludzi z miłości umiera a tak wiele z niéj żyje!
Miłość nie jest nigdy tak bezinteresowną na świecie naszym, aby dając wszystko nic nie brała.
Miłość i kobieta dokazują cudów.
Większa część miłości silnych, rodzi początkowo to uczucie wdzięczności; podana ręka, rzucony wzrok temu, co sam dłoni wyciągnąć nie śmie, ani wejrzenia obrócić. Z dwojga zawsze kobieta pierwsza okazać musi trochę uczucia, bo mężczyzna więcéj ma jeszcze może dumy niż serca, boi się walki z któréj nie wie czy wyjdzie zwycięzcą.
Pierwsza miłość zawsze jest jak ogień po długiéj suszy wzniecony; straszliwą i pożerającą; późniéj, któż nie zna historyi tego uczucia i nie umie się w niem kierować? W początku wszystko w niem tajemnicą, niespodzianém, straszném, bolesném, a obok boleści są też i dziwne, wielkie rozkosze, które się już nigdy nie powtórzą w życiu. Pierwsza i ostatnia, są najsilniejsze pewnie: jedna chwyta nas jak niespodziane szczęście, ukazując niezgłębione przepaści wiekuistych rozkoszy; drugą obejmujemy jak deskę ratunku, bo po niéj nie ma już dla nas nic: głucha pustynia, cisza, grób i śmierć...
Prawdziwa miłość rodzi się, jak kwiatek polny w trawie, jednego wiosennego poranku wystrzelając niespodzianie, a nikt nie wie, kto go posiał lub wypielęgnował, jak on tam wyrósł tak ślicznie bez ojca i matki. Ale obok są często miłości oranżeryjne i trejbhauzowe, które powoli przesadzają się do wazonika, na które chuchają, podlewają, pieszczą je, osłaniają; i tak to potem bujno wyrasta, jakby wazonik był ojczyzną, a ogrodnik rodzonym ojcem tego kwiatka. Niech mi nikt nie mówi, że nie ma sztucznych miłości: są co się tak zasadzają jak cybulki, umyślnie tylko, żeby z niemi było pięknie w salonie, a potem się je wyjmuje lub wyrzuca za okno, gdy przekwitną.
Piękna kobieta gdy sobie postanowi rozkochać kogoś, co wcale dla niéj nie był przeznaczony, na krótko, na dłużéj, jak zacznie go wzrokiem osnuwać, uśmiechem rozgrzewać, łzami podlewać, musi jéj zakwitnąć choćby na godzinę. Prawda, że w ogóle te sztuczne roślinki nie trwają, ale z czegóżby się robiły bukiety balowe?
Miłość jest wielkim węzłem, co wszystko łączy na świecie, dotknąwszy się go, bierzemy w siebie ducha świata całego i jak płyn elektryczny, tajemnicza siła jednoczy nas z całością. — Skoro się skupim w siebie, odetniem od ludzi, siebie czujemy, siebie pojmujemy tylko.
Jedna miłość jest złą, jest fałszem, jest śmiercią moralną — miłość samego siebie. Wszystko co złego ma świat, co nazywa się złem, z samolubstwa pochodzi. Ono rozłącza, rozbija, morzy, unicestwia. — Przez nie giną społeczeństwa i gasną światy w niebiosach. Niech chwilę ziemia zatrzyma się w miłosnym biegu koło słońca, — umarła — niech chwilę człowiek zawrze się sam w sobie — a nie żyje. Bo życie jest miłością.
Miłość jest ofiarą; — lecz ofiarą rozkoszną, dobrowolną — poświęceniem bez wejrzenia po za siebie. —
I nie ma miłości bez ofiary. —
Wszystkie miłości nią żyją. —
Powtórzy się miłość, ale nie wrócą dni pierwsze — druga już nie jest tą naiwną, pierwiastkową, pół dziecinną i tak zaufanie, tak nierozumnie a rozkosznie patrząca w przyszłość, druga rozumie jutro, druga pamięta wczoraj, porównywa, przeczuwa — pierwsza nie ma i początku, w koniec nie wierzy, żyje sobą cała.
Pierwsza miłość spija się w życia początku, szybko, niepowrotnie, a szczęśliwy komu była ostatnią! Bo druga, trzecia, czwarta nie nasycą go lepiéj, a zatrą pierwszéj wspomnienie. — Pierwsza jedyna!!
Miłość jest właśnie tylko u poetów i z bzami wiosennemi rozkwita na chwilę w młodości, by zaraz zwiędnąć, zerwana z łodygi, lub na pniu szczernieć od pierwszego deszczu i rosy. Wy z chwili chcecie robić wieki... a listkiem tym złotem kopuły pozłocić nie można.
Któremuż z młodych ludzi nie zdaje się, że jego miłość jest zupełnie różną od wszystkich poprzedzających i nastąpić po niéj mogących, któremu się nie śni, że jest bohaterem, że kocha na skalę olbrzyma, i że z téj miłości excentrycznéj wykwitną wielkie wstrząśnienia, wielkie rozkosze, jakich pragnie i potrzebuje do życia?
Gdy się przerwie miłość długiem rozstaniem, gdy się przywyknie myśleć tylko o kochance, a niewidzi jéj, ujrzawszy ją znajdujesz różnicę między marzeniem a rzeczywistością. W chwilach zapału, rzeczywistość przewyższa marzenia, gdy miłość ucieka z serca, marzenie zabija rzeczywistość.
Miłość służy od wieków za tło dramatom, poematom, opowiadaniom. I nie dziw, jest to epoka rozkwitu serca... punkt kulminacyjny dojrzałości człowieka, jest to wstępny śpiew do poważnego chorału żywota.
Oddalenie często jest najsilniejszym sprzymierzeńcem poczynającego się przywiązania, tak jak zbliżenie się do ideału, długiem wypieszczonego marzeniem rozkrwawia serce i ostudza miłość... Uczucie to niezbadane, kapryśne, które tak dobrze Grecy na swój czas uosobili w postaci amorka, dzieciny, ma wszystkie piętna wieku, który je wyobrażał. Goni i ucieka, tęskni i odwraca się na pozór bezprzyczynnie.
Nie zawsze pierwsze wejrzenie niepokonane zarzuca więzy, a kto wie czy powolnie wyrastająca namiętność nie jest jak wiekami rosnące drzewo, na trwalszy byt przeznaczona. Szkoda, zaprawdę szkoda, że jaki psycholog, nie przedsięwziął dotąd monografii tego uczucia, tak wielką rolę grającego na świecie, które tak długo za prosty wynik materyalnych popędów miano. Coby to była za piękna historya: dzieje miłości, od urodzin jéj, w pierwszych wiekach chrześciaństwa, od młodości, któréj dosięgła w czasach rycerskich, do werteryzmów i dzisiejszego upadku uczucia, które się rozpłynęło w dymie cygarów i rozprysło w szumach szampana!
Miłość się często poczyna od szyderstwa, czasem od nienawiści, niekiedy od obojętności długiéj; nikt jeszcze nie zbadał jéj przyczyny, nie zakreślił drogi, nie oznaczył pochodzenia.
Miłość jest to ziarno gorczyczne maluczkie, a wyrastające na drzewo rozłożyste; niepostrzeżone w sercu się zasiewa, obejmuje, zalega, i gdy je wyrwać potrzeba, już zbyt głęboko wpiło się w piersi i opasało człowieka.
Największe miłości, jak wszelkie ludzkie sprawy, mają początek i koniec.
Pierwsza miłość życia jest prawdziwą, anielską, niewinną, sielankową, z któréj niestety! śmieją się późniéj często ci co nad nią płakali. Biedne i rozkoszne życia chwile! ich przeznaczeniem otworzyć serce człowieka, podnieść go, uszlachetnić, zbohaterować rzucić w świat ideałów; téj chwili owocem często bywa żywot cały, z niéj się rodzą poeci, rycerze, artyści, z niéj także wylęgają się podli i nikczemni. Jest to szał porankowy ze snu nicości budzącego się człowieka, który marzy rozkosznie, by otrzeźwiony późniéj snom się swoim urągał.
Każda z kobiet prawie inaczéj kochać się każe, i są ideały, które najcieleśniejszego z ludzi potęgą ducha niezłomną pociągnąć muszą w sferę nieziemską. Kocha się sercem i głową, ciałem i duszą i mięszaniną tego wszystkiego w różnych stopniach.
Miłość — jest to ów wielki djament, którego tysiące niewolników szuka na skwarze słonecznym, a ledwie jeden go znajdzie... dla owych tysiąca dość być powinno drobnych pyłków co pod nogami ich świecą w piasku.
Wszystko co święte, co dobre, co prawdziwe, co piękne jest miłością. A dwojga kochanków namiętne uczucie to tylko odłamek, to tylko gałązka ogromnego drzewa, pod którego cieniem drzemią światy, i słońca, i gwiazdy, i błękity eteru.
W kobietach, dla których życie gwarne, jedno wrażenie nieustannie drugiem zaciera, miłość nawet nie może być tem, czem jest dla osamotnionych; kwiat to, który potrzebuje ciszy i ustroni, ażeby się w całym swym przepychu rozwinął. Na świecie, który pojął życie nieprzerwaną wrzawą i ocieraniem się o tłumy, rzadko lub nigdy nie trafiają się gwałtowne namiętności, a całkiem nieznaną jest stałość; każdy pączek nie mając czasu rozkwitnąć, opada wichrem starty. Ale w długiéj ciszy i spokoju, w ustroniu z myślą i sercem zostawiony człowiek, egzaltuje się łatwo i wszystko czem żyje do niezwykłéj podnosi potęgi. Ludzie których spotyka, większe na nim czynią wrażenie, uczucie którego doznaje, głębiéj mu w serce wsiąka, myśl dzielniéj się w nim rozsnuwa. Święci, prorocy, asceci musieli żyć w eremach, na pustyniach, w klasztorach, bo świat nie dałby im podnieść się do wysokości, jakiéj dościgli, z Bogiem tylko pozostawszy i sobą. I miłość ludzka, ziemska, na tychże się niezmiennych prawach rozwija, i ona potrzebuje do wzrostu zamknięcia, odosobnienia, eremu zbudowanego dla siebie z ciszy i rozmyślania.
Miłość, choćby była bez nadziei, winna do życia budzić, a nie zniechęcać od niego. Nie jestże szczęściem widzieć istotę ukochaną, służyć jéj z zaparciem się, i zdala po cichu uwielbiać?
Miłość jest przeczuciem niebios i zjednoczenia duchowego z przedwieczną doskonałością, jest to uczucie ułomne, będące przepowiednią potrzeby, jaka nas ciągnie ku Bogu.
Wszyscyśmy na obraz i podobieństwo Boże stworzeni, ale nie wszystkim dana równa miara Bożego podobieństwa; kochając się w sobie, miłujemy obraz Boży....
Jeźli miłość dwóch młodych i żywych serc, nawet gdy wyobraźnia skrzydeł jéj nie przypina, gdy egzaltacya jéj nie ubiera we wszystkie tęczy kolory; jest najpiękniejszem zjawiskiem na ziemi, najwyższą rozkoszą — cóż gdy umysł wykształcony, żywe uczucia, uplotą jeszcze wieniec na jéj skronie, gdy ta miłość stanie się poetyczną, uleci w krainy myśli, zawiśnie w sferach wyobraźni! —
Miłość! wielki i święty wyraz, lecz ubogi, lecz słaby na odmalowanie tego co znaczy. Miłość to świat — miłość to Bóg — miłość to życie, to wszystko. Co jest — jest nią, a z wysoka nic nie widać prócz niéj.
Wieśniaczki, proste kobiety, rzadko kochają, bardzo rzadko; ich miłość to fenomen, to ten kwiat aloesu raz w sto lat — ale kiedy wykwitnie — o! to kwiat nad kwiaty, pełen siły, wdzięku, woni — on zwiędnie a z nim kwiat usycha. — Na nieużytem sercu wszczepia się miłość na wieki.