Z powodu dziesięciolecia zebrań prawniczych
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Z powodu dziesięciolecia zebrań prawniczych |
Pochodzenie | Z ciężkich lat (Mowy) |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1905 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
W październiku 1887 r.
Upłynęło lat 10 od chwili, kiedy rozpoczęliśmy skromne pogadanki nasze. Wprawdzie w mojem mieszkaniu, ale za wspólną myślą Wiktora Szumańskiego i moją, przy udziale Władysława Andrychiewicza, Feliksa Ochimowskiego, Dominika Anca i kilku innych, w październiku 1877 r. zebraliśmy się po raz pierwszy, aby przy szklance herbaty pomówić o kwestyach, które prawników obchodzić mogą. Jakie uczucia ożywiały nas, gdy przystępowaliśmy do tego przedsięwzięcia, nie potrzeba bliżej objaśniać. Mniemaliśmy, że łączenie odosobnionych sił ma racyę bytu, że praca zbiorowa przynosi korzyść tak poszczególnym jednostkom, jak i ogółowi i w imię tego pożytku urządziliśmy peryodyczne zebrania, które przecież już dziesiątek lat istnieją.
I rodzi się pytanie, co zrobiliśmy, jakie są owoce tej naszej pracy, jeżeli taką działalność pracą nazwać wolno.
Zarzutów przeciwko zebraniom słyszeliście nie mało — zewsząd i na wszelkie sposoby do uszu waszych dochodziły krytyki. Aż budzi się obawa, abyśmy przy ścisłym obrachunku nie przypominali pierwszych chrześcian, którzy same tylko grzechy publicznie wyznawali.
Każdy słabszy referat rodził niezadowolenie, każda drażliwa kwestya wywoływała dąsy, jak to zwykle bywa. Nie chcę być złośliwym, niech mi jednak wolno będzie zaznaczyć, że im kto mniej dla zebrań pracował, tem ostrzej je karcił a ci, którzy całkiem na nich nie bywali, najwięcej żółci wylać musieli.
Z pomiędzy zarzutów wyróżniają się wybitnie dwa i do tego wręcz sobie przeciwne. Jedni zarzucają nam zbytnie hołdowanie teoryom. Po co nam te teorye, my rzemieślnicy, nam tego nie potrzeba, wołają w dobrej wierze. Inni przeciwnie ganią nas za brak prac i rozpraw teoretycznych. Jakże te zarzuty pogodzić? W rzeczywistości pragniemy i staramy się nadawać podnoszonym kwestyom szerszą podstawę, głębsze umotywowanie, o ile naturalnie przy słabych siłach stać nas na to. Otóż zwolennikom studyów teoretycznych to nie wystarcza, uważają że zaprawa za słaba, no i mają oni racyę, bo istotnie podkładu naukowego dajemy za mało, ale cóż zrobić, jeżeli kogo nie stać na więcej. Przeciwnikom już i to przeszkadza, chcieliby odrzucić i tę skromną omastę naukową. Wygląda to tak, jak gdyby ktoś biedakowi chodzącemu w połatanej szacie, zarzucał zbytek w ubraniu. Po co ta suknia, zapewne mógłby chodzić bez niej, bodajby nago, a zwłaszcza w lecie.
Pewnego razu spadł na mnie istny deszcz siarczystych pocisków i to z różnych stron i od teoretyków i od praktyków. Z okazyi ogłoszenia konstytucyi japońskiej i manifestu mikada, pozwoliłem sobie na jednem zebraniu poświęcić dłuższą chwilę przedmiotowi, który wydawał mi się godnym uwagi. Ile to było krzyku, co nas obchodzą Japończycy, co nas obchodzi ich konstytucya? Nie było rady, musiałem uznać się za winnego i zapewnić, że na podobne rzeczy odtąd czasu tracić nie będziemy[1].
Czy zebrania nasze mają wartość nie będę mówił, dla wielu względów nie mógłbym o tem mówić, natomiast wspomnę o usiłowaniach naszych w kierunku usystematyzowania pracy.
Z początku z okazyi wprowadzenia nowych sądów rozpatrywaliśmy kwestye dotyczące przeważnie procedur i organizacyi sądowej.
Gdy się te rzeczy ustaliły, przyszła myśl ujęcia pracy w pewne ramy. Jakoż podzieliliśmy się na dwa wydziały, cywilny i karny, a później, kiedy to nie wydało szczególnych owoców, podzieliliśmy się na kilka grup wedle dyscyplin prawnych. Okazało się jednak, że pozostaliśmy przy referatach dorywczych w miarę nastręczających się kwestyi i w miarę dobrych chęci. W dalszym ciągu wprowadziliśmy sprawozdania z czasopism prawniczych własnych i obcych. Aby jednak z tej pracy było więcej pożytku, rozdzieliliśmy ją na części i wybraliśmy referentów. Stało się, że kiedy to uczyniliśmy, przez czas dłuższy nie było ani jednego sprawozdania z pism. Staraliśmy się także ustalić porządek pracy na cały sezon z góry, ale i to nie bardzo się udawało, tem niemniej referaty, zawsze były i być musiały. Mieliśmy przytem spory z powodu przyjęć, które chwilami stawały się zbyt wystawnemi, krępując mniej zamożnych swoją okazałością. Szło o usunięcie niepotrzebnego zbytku, a nie było łatwo tego przeprowadzić, bo, mówili niektórzy, po co mamy się krępować, czy mało jesteśmy uciskani? Inaczej mówiąc, ograniczenie zbytku brano za naruszenie wolności, potrzebę oszczędności za niewolę. Trudno, każdy ma swój pogląd.
I w ten sposób zebrania przetrwały lat 10, jak łódka kołysana na niespokojnej fali. Oto historya zewnętrzna, a teraz powróćmy do postawionego na czele pytania: jakie są rezultaty naszych usiłowań?
Biorąc rzeczy chronologicznie, rozbiory nowych procedur, dokonywane na naszych zebraniach przyczyniły się niemało do ustalenia praktyki sądowej. Zdarzało się wtedy, że osoby niebywające na naszych zebraniach przysyłały nam kwestye do rozpatrzenia i dziękowały za dostarczone wskazówki. Z naszych też zebrań wyszło dosyć rozpraw monograficznych, które później ukazywały się w druku; redakcya Gazety Sądowej nie jedną poważniejszą pracę stąd od nas zabrała.
Również na podniesienie zasługują kwestye ogólniejszego charakteru, jak reforma Gazety Sądowej, myśl zjazdów prawniczych, pierwsza ustawa kasy pomocy obrońców, które tutaj się urodziły. Wreszcie niepodobna pominąć wszystkich kwestyi agitujących się, chociaż dotąd nie zrealizowanych, jak kwestya założenia towarzystwa prawniczego, kwestya konsultacyi prawnych, kwestya uregulowania pracy pomocników adwokatów przysięgłych, etc., etc.
Może kto zarzuci, że ta lub owa kwestya powstałaby i bez zebrań. Być bardzo może, temu nikt nie zaprzeczy, boć zebrania nie posiadają monopolu inicyatywy. Wspominając o tych kwestyach, notuję tylko fakt takim, jakim był, a fakt ten zawsze na dobro zebrań przemawia. Pobudzały one do pracy i dawały do niej zachętę. Czy to wszystko? Zapewne, że niewiele — są to okruchy, dowodzące przecież pewnego życia i ruchu. Nie mamy się czem chwalić, to pewna, jednakże na zasadzie tego, co było, mamy prawo powiedzieć, że pracujemy i w miarę sił posuwamy się naprzód.
Gdzie niema działania, tam niema życia, tam życie gaśnie, zamiera, a my żyć powinniśmy, życie nasze choć nierozgłośne, trwać musi; nie umarliśmy i umrzeć nie chcemy!
Dalej naprzód, czyń każdy, co każe duch boży, a całość sama się złoży!