[72]Zakopiańska bajka.
„Kto chce mieć zbójnickie złoto
„Po miesiączku w las mu trza,
„Ale ten niech idzie po to,
„Kto sposoby dobrze zna.
„Trza mu iść pod stary buk,
„W korze niechaj krzyż naznaczy
„I zaprzęże w jeden pług
„Siedm źrebców z jednej klaczy,
„Urodzonych w jednym dniu,
„Jednej maści, jednej miary,
„A skarb ziemia wyda mu“.
Tak w szałasie baca stary
Jak mawiali ojce starzy
Do juhasów cicho gwarzy.
Ogień skwierczy popod ścianą,
Lecz go wiatr przez szpary gasi,
— „Maciek! dorzuć tam polano...“
Cicho baco, śpią juhasi —
A choć słyszy jeszcze Maciek
Darmo teraz wołać go,
Tak się cały myślą zaciekł,
Gdzie to takie źrebce są,
Skądby takie źróbki mieć,
[73]
Coby jednę miały szczeć
I w dniu jednym wedle gadki
Od tej samej były matki.
Zagasł ogień popod ścianą —
Już i baca w kącie śpi.
Ledwie słonko wyszło rano
Z baranami chłopcy szli.
Dzwonią dzwonki, skot się pasie,
Maciek został sam w szałasie.
Siadł na progu — duma sobie
Jedną myślą wciąż się biedzi,
Aż tu spojrzy — a tam w żłobie
Na drobiazgu kwoka siedzi.
Spędził kokosz — duma sobie,
Schmurzył czoło skłopotane,
Wreszcie klasnął w ręce obie
I poskoczył przez polanę.
Wpadł w kosówkę, rwie gałązki,
Struga, klini, zgina w łuk,
Spodem wprawi kozik wąski
I już gotów mały pług.
Potem z guńki wyrwie nici,
Bicz ukręci, lejce zwiąże,
Siedm kurząt w lot pochwyci
I do pługa je przyprząże.
— „Wiśta, hajta źróbki gniade!
„Hej, orajcie mi głęboko,
„Hej orajcie mi głęboko,
„Kiedy nocką w bór pojadę!“
[74]
Trzoda, becząc z paszy wraca,
Maciek duchem w lasy bieży. —
Wokół kotła chłopcy, baca,
Niema Maćka przy wieczerzy.
Wyszedł miesiąc pozłocisty
Idzie granią po Koszystej.
Maciek z kurzętami w garści
Śmiga jeno poprzez chraści,
Siedm rzek ostawił w tyle,
Siedm gór i dolin tyle,
Przebył gąszcze i ruczaje
I pod starym bukiem staje.
Bór w około ciemny, głuchy,
Nocny jeno huka ptak —
Jęk puszczyka dobry znak!
Dobądź pługa z za pazuchy!
Rąbanicą zaciął w buk,
Echo wtórzy mu: stuk, stuk...
Krzyż wycięty już na korze,
Teraz śmiało orać może.
Dobył pługa, zaprzągł kurki,
Ujął krzepko lejców sznurki,
Zaciął biczem, ziemię orze,
Puszczyk jęczy, huka w borze.
Kurki mu orają w lot,
Siągę kopią, kopią głębiej,
Na nim wybił siódmy pot
I włos mu się na łbie dębi.
Wtem żelazo w ziemi zgrzytnie,
[75]
Drugi miesiąc błysnął z doła —
Świeci, miga, skrzy błękitnie
„Mam cię skarbie“ — oracz woła.
Chybnął w dziurę, sięga dłonią,
Własnym oczom swym nie wierzy,
Lecz dukaty w ręku dzwonią,
Lecz stos złota przed nim leży.
Do cna wybrał wprzód czerwieńce,
Potem kolce i pierścieńce,
A gdy wreszcie noc pogodna
Rozwidniała jutrznią białą,
Dobył złota górę całą,
A nie mógł się dobrać do dna.
Maciej Szukiewicz.