<<< Dane tekstu >>>
Autor Wacław Sieroszewski
Tytuł Zamorski djabeł
Wydawca Spółka Nakładowa „Książka“
Wydanie trzecie
Data wyd. 1912
Miejsce wyd. Kraków
Ilustrator Henryk Minkiewicz
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XIX.
Kupili starożytny wehikuł, budę na ogromnych, nabitych gwoździami kołach, obszyli ją matami z bambusowego włókna, nabyli trzy muły, część rzeczy sprzedali, część naładowali na wóz i ruszyli na południe ku słońcu i rozkwitającej wiośnie.
Kupili starożytny wehikuł...
Droga roiła się od podróżnych, jeźdźców, piechurów, tragarzy. Co krok spotykali przekupniów z owocami, z jadłem, z napojami, piekarzy z ciastami na tacach, chłopów z włoszczyzną, mięsiwem, żywym drobiem. Całe karawany osłów i mułów, objuczonych górami siana, drzewa, mąki lub towarów, szły wolnym, miarowym krokiem. W miarę, jak posuwali się w głąb kraju na południe i zachód, ruch wzrastał. Droga wyglądała jak ulica, a okolice jak ogrody. Łagodnie sfalowane pola zieleniły się odcieniami setek zbóż i jarzyn. Osypane kwieciem drzewa owocowe bielały wśród nich, niby zapomniane przez słońce krzewy w sadzi zimowej. Winnice pięły się po stokach. Kuliste krzaki herbaciane opasywały wzgórki foremnemi rzędami. W dole ciemne trzciny cukrowe rosły ścianą wzdłuż kanałów; palmy i bambusy powiewały swym powietrznym uliścieniem. Wszędzie szumiała woda. Blade jej lustra przeświecały z pod jasnej runi młodych pól ryżowych, srebrne jej żyłki połyskiwały wśród warzywnych zagonów, szerokie, migotliwe obręcze opasywały wyniosłości. Biegła ze wzgórka na wzgórek wysoko nad dolinami w kamiennych korytach, na sklepionych arkadach. Wszędzie błyskała, perliła się, lała kaskadami, kapała ognistemi kroplami. Razem z nią mienił się tęczowo cały krajobraz, niby obrzucony siatką z drogich kamieni i metalu.
Bambus

Tu i owdzie na krawędziach jarów machały szaremi skrzydłami wiatraki do czerpania wody.
W ogrodach, otoczonych kamiennemi murami, niby w gniazdach z kwiatów i drzew kędzierzawych, kryły się białe fanzy.
Podróżnicy posuwali się wolno. Ruszali przed świtem; zato długo wypoczywali we dnie, unikając południowej spiekoty. Mijali liczne wsie, mijali handlowe, brudne, hałaśliwe miasta, mijali miasta klasztorne lub urzędnicze — ciche, czyste, bogate, gdzie piętrzyły się wysokie domy o ciężkich rzeźbionych dachach, gdzie z ocienionych staremi drzewami ulic szerokie, kamienne schody wiodły do malowanych bram. Wybierali na noclegi oberże ustronne, gdzie gwar przejezdnych nie przeszkadzał wypoczynkowi. Kobiety spały zwykle w budzie, zasunąwszy firanki, mężczyźni albo pod wozem, albo koło mułów w najemnych stancyjkach przy stajni.
Podróż bardzo zbliżyła Brzeskiego z rodziną Wania. Kobiety przestały go się wystrzegać, nie unikały z nim rozmów i w jego obecności swobodnie odkrywały twarze. „Władca Wrót Zachodnich“ zdawał się z tym godzić zupełnie.
Pani Wań, oświeżona ruchem na otwartym powietrzu, mniej paliła opjum i kłóciła się rzadziej.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wacław Sieroszewski.