Zemsta za zemstę/Tom drugi/XVII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Zemsta za zemstę
Podtytuł Romans współczesny
Tom drugi
Część pierwsza
Rozdział XVII
Wydawca Arnold Fenichl
Data wyd. 1883
Druk Noskowski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz T. Marenicz
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

XVII.

— Moja matka!... moja matka!.... — wyjąkała Renata. — Moja matka żyje... — Wzywa mnie... Czeka na mnie!... — Ach! jakżem szczęśliwa!...
I dziewczę złamane wzruszeniem upadło na krzesło.
Po chwili mówiła daléj:
— Więc moja matka z daleka czuwała nademną we łzach i cierpieniu, męczennica tego człowieka, który się zdawał otaczać mnie przywiązaniem i który mnie trzymał w niewoli, aby mnie nie dopuścić do uścisku matki.. I tà Urszula, gdym ją pytała, nigdy mi nie chciała odpowiedziéć... Nielitościwie odmawiała mi odkrycia tajemnicy mojego życia!... Czułam dobrze, że Bóg nie mógł mnie opuścić i że ujrzę swoją matkę... Tak, ucieknę od téj kobiéty i bez wahania sama się udam tam, gdzie mnie wzywa miłość macierzyńska...
Uczucie dziecięcéj miłości, którą list Leopolda Lantiera podburzył w sercu Renaty, odurzało ją i zaślepiało...
Jéj nieznajomość życia i naiwność prawie dziecięca, nie dozwalała jéj odgadnąć zasadzki.
Dźwięczne i puste frazesa, które miała przed oczyma wzruszały ją do głębi serca.
Myśli jéj nie mąciła żadna wątpliwość. Robert i pani Urszula byli dla niéj nieprzyjaciołmi, chcącemi, w niewiadomym celu, oddzielić ją od matki!...
Po kilku minutach poświęconych rozczuleniu Renata znowu list zaczęła odczytywać.
Jaka cierpliwość i poświęcenie! mówiła do siebie. Od dziewiętnastu lat czuwała nademną niewidzialnie, czekając chwili oswobodzenia!...Jakąż musiała mieć odwagę, aby nie przyjść do mnie i nie zawołać! Tyś moja córka! Ta cierpliwość, to poświęcenie, ta odwaga, zostaną wynagrodzone!... Ach! jakże ja ją będę kochała..... moją matkę!...
Renata przestała płakać.
To dziecię wydające się tak bojażliwém, tak lękliwém, czuło, że siły jej wzrastają i wola się wzmacnia.
Nie wahała się. — Powzięła postanowienie. — Pieniądze mam, — pomyślała, — nawet daleko więcéj niż trzeba na podróż do Paryża.....
— Poradzę się Przewodnika po drogach żelaznych i przekonam czy godziny odjazdu jakie list wskazuje są pewne.... ale odtąd, aż do chwili ucieczki muszę być spokojną... Urszula nie powinna domyślać się mego projektu... znalazłaby: sposób, aby mi przeszkodzić... Ach! Paulina miała słuszność utrzymując, że szczęście czeka mnie w Paryżu, gdyż to w Paryżu — uściskam matkę!
Nazwisko Pauliny Lambert, które Renacie przyszło na myśl, przypomniało pewne wspomnienie.
Pomyślała o młodym podróżnym z Hotelu Prefektury — szepnęła: — kto wie, czy i jego również nie ujrzę w Paryżu...
Córką Małgorzaty otarła zwilżone łzami oczy, schowała list, który ją nabawił takiem wzruszeniem i taką radością i zmusiła swoje serce do uspokojenia bicia, swojej twarzy do okazywania spokoju.
Weszła służąca z oznajmieniem, że w pokoju pani Sollier podano śniadanie..
Poszła tama odegrała swoją rolę dosyć zręcznie aby nie obudzić w umyśle biednéj Urszuli jakiegoś podejrzenia.
Natychmiast po śniadaniu Renata pod pozorem zmęczenia powróciła do siebie.
Służąca kończyła sprzątanie.
— Panienka nie potrzebuje niczego?
— Chciałabym przejrzeć Przewodnik po drogach żelaznych...
— To bardzo łatwe.. Mamy go w restauracyi dla podróżnych..... Pójdę po niego.....
Przynieś mi go tu na górę i nie pokazuj nikomu.
— Dobrze, panienko...
Nie tracąc czasu służąca pobiegła, weszła do sali ogólnéj w któréj Leopold ciągle czytał gazetę i zaczęła szukać po stołach.
— Czego ty szukasz? — zapytał gospodarz.
Przewodnika, proszę pana.
— A on ci na co, u licha, potrzebny?
— To dla panienki z pierwszego piętra..... ona go potrzebuje...
— Dobrze..... dobrze....
Lantier z rozmowy téj nie stracił ani słowa.
Twarz jego błysnęła radością.
— Potrzebny Przewodnik?... — rzekł, oto jest.
— Dziękuję panu.
I służąca wyszła zabrawszy książkę.
— No, no, wszystko idzie dobrze! — pomyślał Lantier. — Ponieważ mała chce się radzić Przewodnika, to widać list sprawił skutek. — Starałem się o styl i poruszenie czułej struny..... Moja kuzynka z lewéj ręki chce się zapewnić, czy godzina wskazana przez przyjaciela jéj matki jest rzetelna... — Jutro wieczorem porzuci ona odważnie panią Urszulę... Interes idzie! idzie!... — Muszę wybadać służącą...
Wiemy już, że wnioski zbiegłego więźnia, wnioski oparte na wywodach, logicznych, były zupełnie prawdopodobne.
Renata wzięła Przewodnik i rzekła po cichu:
— Proszę cię, poczekaj chwilkę.
Dziewczę spiesznie otworzyło książeczkę Chaix’a i zaczęło przewracać karty, lecz nie będąc do niéj przyzwyczajoną, przeglądała stronę za stroną nie znajdując czego szukała.
Jéj zawód i niecierpliwość były widoczne.
— Panienka nie może znaleźć? — zapytała służąca...
— Nie...
— A co panienka chce wiedzieć?
— O któréj godzinie pociągi idące do Paryża przechodzą przez Maison Rouge.
— To bardzo łatwe... Ja wiem jak się wziąść do tego..... Na początku jest spis alfabetyczny stacyj i przy każdéj numer stronnicy, którą trzeba przejrzeć, chcąc wiedzieć godzinę i cenę....
— Dobrze... — rzekła Renata. — Rozumiem.
Przejrzała gorączkowo spis alfabetyczny.
Pod literą M. znalazła Maison Rouge i naprzeciw nazwiska stacyi cyfrę 80 poprzedzającą dużą literę A.
Służąca śledziła wzrokiem za palcem Renaty posuwającym się po kolumnach Przewodnika.
— Tutaj,. panienko, — rzekła. — Zobacz pani stronnicę 80. — Litera A. oznacza na której tabelce trzeba szukać.
Tablica ta znajdo wala się na czele stronnicy.
— Znaleźliśmy, — mówiła służąca daléj; ale to odjazd zaś przyjazd jest u dołu.
Renata sunęła palcem po kolumnie wskazującej godziny odjazdu.
Znalazła: o ósméj minucie piątej wieczorem.
— Dobrze... — szepnęła. Przyjazd do Paryża o jedenastéj.... — Wszystko się zgadza... a bilet kosztuje dziesięć franków dwadzieścia pięć centymów... z Maison Rouge do Paryża niedaleko.
— Czy panienka znalazła co potrzeba? — zapytała ciekawie służąca.
— Tak jest... — odpowiedziała Renata zamykając książkę.
— Czy panienka jedzie do Paryża?
Dziewczę położyło palec na ustach.
— Potrzebą mi jednéj wiadomości... — rzekła potem.
— Jakiéj?
— Czy można wyjść z hotelu nie przechodząc przez salę ogólną?
— Jak najswobodniéj... — Drzwi od sieni otwarte bywają do dziesiątéj wieczorem...
— Dziękuję ci za grzeczność i proszę cię przyjmij to...
I jednocześnie włożyła służącéj w rękę sztukę pięciofrankową. Służąca ukłoniła się i zapytała:
— Czy panienka, odjeżdża dziś wieczorem?
— Nie... nie dzisiaj... może jutro... ale chciałabym, aby w hotelu nikt nie wiedział o moim projekcie..... zupełnie nikt... bez wyjątku... rozumiesz dobrze?
Zasady służącej były nadzwyczajnéj elastyczności...
Sądziła iż się domyśla intrygi miłosnéj co jéj się wydało bardzo prostem i najzupełniéj normalném i odpowiedziała mrugając dobrodusznie okiem:
— Ba! przecież się to rozumie.
— A jeżeliby się kto pytał po moim odjeździe, mówiła daléj Renata, pamiętaj odpowiedzieć, że nie wiesz o niczem...
— Nawet towarzyszce panienki?
— Nawet jéj... a szczególniéj jéj...
— Rozumiem... nie pisnę słówka i będę miała minę bardziéj zadziwioną niż ktokolwiek bądź...
Służąca znowu mrugnęła okiem z uśmiechem jeszcze więcéj pobłażającym niż pierwéj i wyszła zabrawszy Przewodnik z sobą.
Schodząc ze schodów, mówiła do siebie: Jeszcze jedno niewiniątko, którėjby można dać komunię bez spowiedzi a która wcale się nie krępuje! I powierz się tu téj mince niewinnéj! Zresztą dziwić się tu ładnéj, kiedy brzydkie sobie pozwalają! — No, trzeba trochę użyć życia! Raz się jest tylko młodą!
I wróciwszy do sali restauracyjnéj, położyła broszurę na kantorze.
Leopold nie opuszczał swego miejsca.
— Co panna Renata chciała zobaczyć? — zapytał ciekawie gospodarz.
— Bieg, pociągów, proszę pana.
— Dokąd?
— Tego, to nie wiem...
— Czy myśli wyjeżdżać?
— Nie mówiła nie o tém.
— Chora pani, która jéj towarzyszy nie może się puścić w drogę i nie tak prędko będzie mogła..... doktór i dzisiaj to powtarzał...
— Nie wiem, proszę pana... Panienka otworzyła Przewodnika posuwała palcem to wzdłuż, to w szerz, to z góry nadół, to z dołu do góry, a potém oddała mi książkę z podziękowaniem i koniec...
Oberżysta zaprzestał pytać.
Leopold nadstawiwszy ucho słyszał wszystko a z tonu mowy domyślał się, że dziewczyna, udając niewiadomość stosowała się do rozkazu...
Otóż, milczenie zalecone przez młodą panienkę dowodziło o projekcie ucieczki i przedsięwziętéj podroży.
Na cóżby się Renata dowiadywała o godzinie odjazdu, jeżeliby nie miała zamiaru wyjechać?



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: T. Marenicz.