Zemsta za zemstę/Tom drugi/XVI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Zemsta za zemstę
Podtytuł Romans współczesny
Tom drugi
Część pierwsza
Rozdział XVI
Wydawca Arnold Fenichl
Data wyd. 1883
Druk Noskowski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz T. Marenicz
Tytuł orygin. La fille de Marguerite
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

XVI.

W tej chwili wszedł doktor drżący, chociaż, zapakowany w długi surdut i okręcony ogromnym szalem.....
— Dzień dobry, panie doktorze... — rzekł do niego gospodarz, idziesz pan do chorej?...
— Tak, i spieszę bo mi dziś bardzo pilno.....
— Czy tak wielu chorych?
— Nie mogę się skarżyć. Zapalenie płuc i pleury działają zadawalniajaco....
To mówiąc doktor szedł przez salę zmierzając ku drzwiom prowadzącym na schody.
— Młoda panienka niedługo zejdzie... rzekł gospodarz, — i skorzystam z tej sposobności ażeby jéj wsunąć list cichaczem.....
Leopold nie odpowiedział.
— Okoliczność ta wcale nie zdawała się go interesować. Rozerwał opaskę gazety i zagłębił się w czytaniu wiadomości bieżących.
W dziesięć minut doktor powrócił w towarzystwie Renaty, któréj dawał niektóre instrukcye co do opatrywania choréj.
Widząc ich wchodzących zbieg użył swojego dziennika, niby parawanu, aby sobie twarz zasłonić.
— Dobrześ mnie pani zrozumiała?.....— mówił lekarz. — Jeżeliby po odrętwieniu w kostce nastąpił silny ból, zechcesz pani trochę zwolnić bandaże.....
— Dobrze panie....
— Dowidzenia... Panowie żegnam was...
Doktór podniósł kołnierz swojéj opończy, zasłonił się szalem po oczy i wyszedł.
Renata miała wyjść za nim.
Gospodarz ją zatrzymał.
Wziął list leżący na kantorze i rzekł:
— Zapozwoleniem panienki.....
Dziewczę stanęło i obróciło się.
— Jest tu list do panienki... rzekł właściciel.
— List, do mnie! rzekła Renata zdziwiona.
— Proszę zobaczyć adres; Pannie Renacie, Hotel Kolejowy w Maison Rouge.
— W prawdzie to moje imię, ale mi się zdaje niepodobném aby ten list był do mnie...
— Dla czego?
— Bo nikt nie wie, że ja tu jestem, zatrzymana wypadkiem jaki się wydarzył pani Urszuli... Nikt więc do mnie nie może pisać...
— Zdaje się, że przeciwnie, ponieważ pani jesteś jedną panną Renatą mieszkającą w Hotelu Kolejowym... Na kopercie napisano: do rąk własnych... Piszącemu więc idzie o to ażeby list został doręczony pani saméj, do rąk własnych, a nie towarzyszącej jéj pani... Zapewniam panią, że to do niéj...
Renata niespokojna, zarumieniona, spojrzała na adres.
— Nie znam tego charakteru... rzekła nareszcie.
— To nie dowodzi niczego.
— Zkąd ten list przyszedł?
— Można się dowiedzieć ze stempla pocztowego... odpowiedział gospodarz, — i obejrzawszy list dodał: — Ten list jest z Paryża...
— Z Paryża! powtórzyła córka Małgorzaty coraz więcéj zaintrygowana.
Leopold myślał: Do kaduka nie marudź i bierz list, głupia!
— Koniec końcem, mówił daléj gospodarz, pani masz zupełne prawo odpieczętować list adresowany do siebie... Przekonaj się pani, czytając go, czy jego treść cię obchodzi i jeżeliby była jaka omyłka to mi go oddasz.....
— No! dobrze, rzekła.
Renata wsunęła list do kieszeni skłoniła się i wyszła.
— Nareszcie! szepnął Lantier.
— Sądziłem, że panienka nie da się uprosić! — zawołał gospodarz ze śmiechem.
— Prawda!... ten dzieciak jest trochę naiwny...
— Jeżeli nie jest bardzo przemądra...
— Doprawdy, to być może...
Po czem Leopold zdawał się zatapiać w swoim dzienniku, lecz zamiast czytać pomyślił:
— Teraz trzeba czekać na skutek mego pomysłu... — Na wędkę założona dobra przynęta... mała koniecznie musi się na nią złapać... Czy pojedzie, czy też nie pojedzie?... — w tem rzecz! — Przez cały dzień nie wyjdę z kawiarni... urządzę tu swoje obserwatoryum.
Renata poszła z receptą doktora do apteki, ale jéj pilno było powrócić.
Tajemniczy list, który miała w kieszeni nabawiał ją gorączki.
— Czy to nie omyłka? zapytywała sama siebie.Czy to być może ażeby kto do mnie pisał?... — Kto to pisze i co może pisać?... Dowiem się za chwilę... Czy trzeba powiedzieć pani Urszuli o odebraniu tego listu? Zdaje mi się, że nie... Wyrazy: do rak własnych wskazują, że adresantka, kimkolwiek by ona była, sama powinna znać jego treść... nic nie powiem!... Ale jakie to wszystko dziwne!... Czyż nigdy się nie uwolnię od otaczającéj mnie tajemnicy?...
Lekarstwo zostało przygotowane i Renata wróciła do hotelu.
Od wczorajszego dnia zachowywała dla pani Sollier obojętność i odzywała się do niéj rzadko, wprawdzie bardzo grzecznie ale zarazem tonem nadzwyczaj zimnym.
Nie mogła przebaczyć Urszuli uporu w odmowie, gdy ja błagała o pozwolenie udania się samej do Paryża.
Biedna kobieta czuła, że traciła przychylność Renaty i cierpiała w skutek tego okropnie, lecz wolała cierpieć niż wchodzić w układy z sumieniem i złamać dane słowo.
Zmoczywszy rozczynem bandaże krępujące nogę pani Sollier, córka Małgorzaty wyszła do swego pokoju.
Była pewną, że tam jéj nikt nie przeszkodzi.
Wzięła list i spojrzała nań niespokojném okiem.
Nerwowy dreszcz wstrząsał jéj rękami, — jakaś duszność utrudniała jéj oddech.
W chwili; gdy miała rozedrzeć kopertę zatrzymała się:
— Boję się... szepnęła; — zdaje mi się, że z tego listu wydostanie się coś dziwnego... Gdybym go nie czytała...
Po chwili mówiła daléj:
— No! Może poznam rozwiązanie zagadki co do mego losu... cofać się byłoby tchórzostwem!... trzeba się dowiedzieć...
Chcąc uniknąć nowego wahania żywo otwarła kopertę, rozłożyła zawarty w niéj papier, spojrzała na podpis lecz w jego miejsce ujrzała wyrazy: Przyjaciel twojej matki.
Przeczytawszy te wyrazy, Renata uczuła w sercu niby gwałtowne uderzenie.
— Przyjaciel mojéj matki, — wyjąkała. — On mi powie o mojéj matce.... — I ja nie chciałam przyjąć tego listu... bałam się myśli otworzenia koperty... Byłam szalona....
Z chciwością odczytała następujące wyrazy, aż nadto przekonywające, że Leopold Lantier ich autor, byłby się cieszył niejakiem powodzeniem w epoce już dosyć odległej, gdy melodramy starego pokroju kwitnęły na bulwarze Temple:
„Biedne opuszczone dziecię.“
„W skutek śmierci człowieka, który przez lat dwadzieścia, z twojéj świętéj matki, czynił męczennicę, nadeszła chwila, abyś poznała swoje urodzenie!...
„Ten człowiek samolubny i bez serca, który się ukrywał przed wzrokiem wszystkich, o działał bez względu na Opatrzność i na miłość macierzyńską, która z daleka czuwała nad tobą...
Twoja matka, śród łez niewyczerpanych, i cierpień znoszonych szlachetnie, ufna w Bogu, czekała szczęśliwéj chwili, w któréj nareszcie będzie cię mogła wezwać do siebie.
„Chwila ta nadeszła.
„Kobieta pod dozorem, któréj a raczéj w mocy któréj się znajdujesz, posłuszna jest rozkazom tego, którego śmierć powraca ci wolność... Nie odpowiada ona na pytania dotyczące twojéj matki, zabroniono jéj na nie odpowiadać, ona ci nigdy nie odpowie.... — Obiecując ci uczynić wkrótce jakieś odkrycia, oszukuje cię...
„Zresztą światło cię wkrótce oświeci.
„Powody ważne, nakazujące, przemożne, które wkrótce poznasz, nie pozwalają twojej matce udać się do ciebie, ale ona czeka na ciebie z otwartemi ramiony i sercem przepełnioném czułością.
„Nie pozwolisz dłużej cierpieć szlachetnéj istocie, która żyje tylko dla ciebie i któréj tylko myśl i nadzieja, iż cię do swojéj piersi przyciśnie, dają siłę i odwagę do walki i cierpienia.
„Opuść, tak, aby się nie domyślała, obłudną istotę, która cię dotychczas oszukiwała pozorami przywiązania a która cię wiezie do Paryża nie dla tego, aby cię powrócić matce, lecz aby cię zamknąć w jednym z surowych klasztorów, którego drzwi raz zamknięte za uwięziona, nie otwierają się nigdy!...
„Szczęściem dla ciebie, pomyślny wypadek, który ją skazuje na przykucie do łóżka oberży nie pozwolił jéj wykonać swojego projektu, być posłuszną aż do końca, rozkazom wydanym przez zmarłego.
„Z łatwością będziesz mogła uniknąć zbrodniczego nadzoru, który obecnie jeszcze nie jest zniesiony.
„Opuść jutro hotel; — wsiądź na pociąg przechodzący przez Maison Rouge o godzinie ósméj minucie trzydziestéj piątéj wieczorem.
„Do Paryża przyjedziesz o jedenastéj.
„Ten co to pisze, oczekiwać będzie na dworcu. Zna on cię z widzenia; przystąpi prosto do ciebiei powie:
„Przychodzę od twojéj matki.
„Udasz się za nim a on cię zaprowadzi w objęcia téj, któréj serce bije tylko dla ciebie i któréj życie tobie jest odtąd poświęcone...
„Ufaj przyszłości, biedne opuszczone dziecię, obetrzej łzy, naucz swe usta uśmiechu, cierpieniom twoim już koniec, a radości początek.....
„Do widzenia... jutro!...
„Ona cię oczekuje!

„Przyjaciel twojéj matki.“

Renata przeczytała do końca. — Grube łzy spływały po jéj policzkach, lecz łzy te nie miały w sobie goryczy.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: T. Marenicz.