<<< Dane tekstu >>>
Autor Karolina Szaniawska
Tytuł Maciusiowa nocka
Podtytuł Obrazek w trzech aktach
Pochodzenie Przyjaciel Dzieci, 1904, nr 17-31
Redaktor Jan Skiwski
Wydawca Towarzystwo Akcyjne S. Orgelbranda Synów
Data wyd. 1904
Druk Towarzystwo Akcyjne S. Orgelbranda Synów
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


AKT TRZECI.
(Grota — siedziba króla lasu. Dużo zieleni — w głębi tron, zasłonięty kotarą pajęczyny. Trzy zające siedzą, czwarty pośrodku).
ZAJĄC PIERWSZY.

Bajki!

ZAJĄC DRUGI.

Nie zmyślasz?...

ZAJĄC TRZECI.

Co? Tak ślicznie będzie!

ZAJĄC CZWARTY.

Sam się przekonasz... Król na tronie siędzie,
My zaraz wszyscy, ustawieni w rzędy,
W dwie strony pójdziem: ci tędy, ci tędy...
Zagrzmi muzyka... Usłyszysz kapelę,
Jakiej z pewnością nie znajdzie się wiele:
Skrzypki — komary, pyszne bąki — basy,
Wilg, kosów, flety słodkie... poprzez lasy
Echo nieść będzie granie... het, przez wodę...

ZAJĄC PIERWSZY.

Kto mówił?

ZAJĄC CZWARTY.

Wszyscy tutaj. Żabki młode
Uczą się chórów. Szkoda, że słowiki
Głos utraciły.

ZAJĄC DRUGI.

Zawsze dość muzyki...
A tańce będą?

(Wchodzi Lis i przysiada, słuchając).
ZAJĄC CZWARTY.

O, muszą być!

LIS.

Przecie
Po tom ja wezwan, pierwszy tancerz w świecie.
Mam je prowadzić. Tylko nie wiem wcale
Na co ta wrzawa i po co te bale!

ZAJĄC PIERWSZY.

Ha! ha! nic nie wie!

ZAJĄC DRUGI.

Ot! zwyczajny sługa:
Skakać ma — skacze, mrugać każą — mruga.
Nie wie dlaczego!

ZAJĄC CZWARTY.

I myśmy też sługi.

ZAJĄC TRZECI.

No, tak, my również!

ZAJĄC CZWARTY.

Posłuchaj: Czas długi
Broił tu chłopak, wreszcie go schwytano.

ZAJĄC PIERWSZY.

Niewielka sztuka... Usnął, myśmy rano
Przyszli z panem stwierdzić pszczół robotę,
Skosztować miodu...

ZAJĄC DRUGI.

Płomień wykrył psotę

ZAJĄC CZWARTY.

I w ręce króla dostawił niecnotę.

LIS.

Porządnie zrobił!

ZAJĄC CZWARTY.

Od zachodu słońca
Dzisiaj (chyba, że trafi się obrońca,
Który mu wróci dawną ludzką postać),
Ten chłopak grzybem na zawsze ma zostać.

LIS.

Z takiej to racyi muzyka i tany?...

ZAJĄC PIERWSZY.

Nam brat przybywa...

ZAJĄC DRUGI.

Królowi poddany.

(Słychać śpiew i muzykę).
ZAJĄC TRZECI.

Oho, już idą!...

(Wchodzą zwierzęta, wlatują ptaki).
CHÓR.

W lecie, nad ranem,
Gdy gaśnie nocka... blizko świtania,
Przed naszym panem,
Przed leśnym królem bór się pokłania,
Jawor, dębina, biała brzezina,
Wszyscy dokoła
Przed naszym panem,
Codzień nad ranem
Schylają czoła.
Jesienią, ranem,
Gdy gaśnie nocka, a dzień nastaje,
Przed naszym panem,
Przed leśnym królem chylą się gaje,
Muszki się gonią... Król hojną dłonią
Rozdaje datki
Z owoców, miodu... Nie będzie głodu!
Będą dostatki!...

(Król odsłania kotarę i siada na tronie, obok królowa, na stopniach zwierzęta, co chwila widać ognie kolorowe).
KRÓL.

Orszak gotowy?

ZAJĄC PIERWSZY (przybiega żywo).

Wszystko jest w porządku.

KRÓL.

Do niezwykłego idziemy obrządku.
Taki, raz chyba trafia się w stulecie:
Ludzkie za leśne przyjąć mamy dziecię.
Ojcowskie serce nasze dlań otwarte;
Czyli miłości warte lub niewarte,
Opiekę będzie miało, a w was braci.

LIS.

Wiele ma z tego! gdy wolność utraci,
Grzybem zatknięty w ziemi...

KRÓL.

Powitać brata... Dalej, w drogę!

JASKÓŁKA (pada na środku sceny).

Ratujcie niebogę!...
Gdzie jest mój Maciuś? gdzie jest dobre dziecko?...
Wyście go z domu porwali zdradziecko!...
Oddajcie zaraz!...

ZAJĄC DRUGI.

To król!... Umilknij jak trusia!

JASKÓŁKA (krzykliwie).

Co mi tam!... Oddajcie Maciusia!

KRÓL (dobrotliwie).

Czego zawodzisz, ptaszę?

ZAJĄC TRZECI.

Szuka kota!

KRÓL.

A cóż jej po nim?

ZAJĄC CZWARTY.

Szczególna ochota!
Maćki nie gardzą przecież ptasim kęsem.

LIS.

I mnie aż pachnie!... Tęskno mi za mięsem.
Tę rozpłakaną schrupałbym do szczętu.

JASKÓŁKA (płaczliwie).

Maciuś mój drogi!

ZAJĄC PIERWSZY (do jaskółki).

Nie róbże zamętu.
Przerwałaś sprawę pilną...

JASKÓŁKA.

Moja sprawa
Musi być pierwsza. Wam w myśli zabawa,
A tam łzy płyną!

KRÓL.

Gdzie?

(Płomyk i Promyk na liściach wnoszą Maciusia i składają przed tronem).
PROMYK.

Leżał na drodze
W paproci liściach.

PŁOMYK.

Blady, ledwie dyszy,
Skóra obwisła nań, bo wychudł srodze.
Już go ogryzać chciały polne myszy...

KRÓL.

Kto to jest?

(Rozmaite zwierzęta patrzą ciekawie).

Co to?

ZAJĄC PIERWSZY.

Panie królu, wiecie...
Wszak-ci to nasz brat przyszły... ludzkie dziecię!

KRÓL (przerażony).

Nie! niepodobna, by tak zmarniał w chwilę...
Wydarty z ziemi... Czemże go posilę!
Deszcz, słońce, rosa...

LIS.

Nie idą na zdrowie.
Gdyby mógł mówić, sam ci, królu, powie.

KRÓL.

Więc czem posilę?... Dajcie ziarna, trawy!

LIS.

To wszystko na nic, panie nasz łaskawy!

JASKÓŁKA (pochyla się nad Maciusiem).

Ach, ach, co widzę?

(Kwili żałośnie).
Lis (do króla).

Zdusić tę płaksiwą
I upiec... Chłopak pokrzepi się żywo.

KRÓL.

Okrutna rada!

LIS.

Więc zemrze.

JASKÓŁKA.

Ach, biada!
Ach, biada ptakom, gdy giną obrońce!
Wieczny strach będzie, zgaśnie dla nich słońce,
Tyś mi ocalił gniazdo!... Trzy pisklątka
Były w niem drobne, trzy moje dzieciątka...
Same je w gnieździe zostawiłam zrana,
O obiad dla nich jak zawsze stroskana.
Wracam z obiadem... na drabinie stoi
Chłopak i skrada się do chatki mojej.
Wrzasnęłam co sił... Tyś wybiegł w tej chwili;
O, mój wybawco!... cóż z tobą zrobili?...
Przemów-że do mnie! głos twój niech usłyszę,
Poczuję tchnienie... później ukołyszę,
Na skrzydła porwę i uniosę w górę,
Gdzie nie dogonią, wysoko, pod chmurę.

KRÓLOWA.

Co za nieszczęście, cóż za błąd z twej strony!

KRÓL.

Nie przewidziałem...

KRÓLOWA.

Chłopak jest stracony!

KRÓL.

Ginie od głodu obrońca jaskółki!

KRÓLOWA.

Nie mam dlań jadła.

PŁOMYK.

Królu, wszak masz pszczółki —
Znajdzie się przecież miodu odrobina.

KRÓLOWA.

Jest!... jest dość miodu!

(Daje znak zającowi, ten wybiega. Płomyk i Promyk krzątają się około Maciusia. Królowa sama go pożywia przyniesionym miodem. Przez cały czas różne figle zwierząt).
PŁOMYK.

Oddychać zaczyna...

KRÓL.

Wróci do swoich, gdy odzyska siły.

JASKÓŁKA.

Ach, królu, dzięki tobie, królu miły!

KRÓL.

Ucieszon jestem!...

(Do zwierząt i ptaków).

Zabawcie się, dziatki,
Niech grzmi kapela, woń roznoszą kwiatki,
A niech nie płyną tu nigdy łzy czyje.

ZWIERZĘTA i PTAKI.

Król nasz niech żyje!

JASKÓŁKA.

Pan dobry niech żyje!

(Król siada na tronie, królowa obok, lis zaprasza wiewiórkę do tańca, zające ujmują się za łapki, muzyka przygrywa).
ZAJĄC PIERWSZY
(przystaje w tańcu).

Poszedł zając do zająca na kapustę młodą
I napotkał koziołeczka z długą, siwą brodą,
Z siwą brodą, kopytkami, co tupały srodze.
Zając nie wie, czy iść dalej, czy cofnąć się w drodze.

(Tańczy dalej).
ZAJĄC DRUGI.

Stuku, puku! kopytkami kozieł kuje w ziemię,
A zajączek nogi za pas. On nie bity w ciemię!

(Taniec ogólny, wrzawa, wesołość. Wszystko znika, ogień kolorowy gaśnie. Zostaje scena jak w pierwszym akcie. Maciuś śpi pod paprociami, chróst tli się zwolna. Księżyc świeci. Walenty i Kajtuś wchodzą powoli).
WALENTY.

I tu i nie tu, na prawo, na lewo, w tę stronę, znowu w inną!... Wodzisz mnie po całym lesie, a wszystko napróżno.

KAJTUŚ.

Com ja winien?

WALENTY.

Któż winien? Ostawiłeś Maćka samego... strachliwy jest, pewno gdzie w jamę się schował i siedzi, a dygocze. Dopóki słonko nie wejdzie, w dużym boru pomiarkować się trudno, cóż dopiero znaleźć chłopaka, co się schował.

KAJTUŚ (chodzi od krzaka do krzaka i rozgląda się).

Jednak, tatusiu, wiem na pewno, żeśmy w tem miejscu spali. Tu woda, trzy drzewa razem, tam droga, na lewo zaś Boża męka.

WALENTY.

Wszak-by chłopak usłyszał, że idziemy a rozmawiamy i odezwał się, jeszcze Maciek!... On-by z radości gotów ze skóry wyskoczyć. Że zaś się nie odzywa...

KAJTUŚ.

Zasnął mocno i nie słyszy. Kapotę mu ostawiłem, owinął się, ciepło mu, to i śpi, jak pod pierzyną. Tatulu, chyba zaśpiewam, obudzę Maćka.

WALENTY.

Śpiewaj se, kiedy chcesz, jeno że zamiast Maćka, pobudzisz ptaki w lesie. Tyle ich wypoczynku, ile nocy, a każde stworzenie snu pragnie.

KAJTUŚ.

Pozwólcie, tatusiu, zaśpiewam. Drzeć się nie będę, jeno aby tak trochę.

WALENTY.

Rób, jak uważasz, bo sprzykrzyło mi się chodzić od godziny do godziny. Nóg nie czuję, a rano do roboty trzeba iść.

KAJTUŚ.

Jutro niedziela, mój tatusiu, dobrze pamiętam.

WALENTY.

Niedziela?... prawda. No, to obleczemy się czysto i pójdziemy do kościoła. Także kawał drogi.

KAJTUŚ (śpiewa).

Wciąż idzie blada nocka
Z wieczora do północka.
Oj, idzie nocka blada
Tu cupnie, tam znów siada,
A za nią, jak za panią...

MACIUŚ (odchyla paprocie, siada i patrzy dokoła).

Gdzieżem ja?... pusto, ani króla ani tronu... (zrywa się ucieszony) Kajtuś! tatulo!

WALENTY.

Raku zatracony!... szukamy cię a szukamy. Niedługo księżyc się schowa i dnieć zacznie, noc przeszła na łażeniu.

KAJTUŚ.

Co tobie, Maćku? patrzysz, jak gdybyś nie wiedział, co się z tobą dzieje?

MACIUŚ.

Bo i nie wiem. Jaskółka mnie wyratowała, powinna tu być blizko.

WALENTY.

Co za jaskółka? Przeżegnaj się, i rozważ, co za ratunek mógłbyś mieć od jaskółki?...

MACIUŚ (rzuca się ojcu na szyję).

Miałem, oj, miałem, tatusiu serdeczny! Nigdy też, póki życia, jaskółki nie ukrzywdzę.

WALENTY.

Dałbym ja ci! Ptaków nie wolno dręczyć, cóż dopiero jaskółki! Niedoczekanie twoje!

MACIUŚ.

To też podobało się królowi, gdy jaskółka zaświadczyła...

WALENTY.

Co ten chłopak wygaduje!... spałeś i śniły ci się różne rzeczy, a teraz myślisz, że to prawda.

MACIUŚ.

Oj, tatulu, oj, braciszku!... szkoda, że was tam nie było! siła mam do opowiadania, com widział i com przeszedł.

WALENTY.

Czy aby chłopakowi ze strachu w głowie się nie poplątało... Chodź-że do domu, kapotę zabieraj i żywo.

MACIUŚ.

Oj, będę opowiadał i wam, i matusi, wiele! bardzo wiele!... (idą na lewo).

(ZASŁONA SPADA).




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karolina Szaniawska.