Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha/Marek-Aureliusz
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha | |
Rozdział | Marek-Aureliusz | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Przodkowie M. Aureliusza w Hiszpanji pierwiastkowe mieli siedlisko. Pradziad jego Anniusz najpierwszy z nich w Rzymie osiadł, dokąd przyszedł z miasta Sukkaby, w prowincyi Betyce leżącego, niedaleko drugiego miasta Italiki, która ojczyzną była Adryana Cesarza; był z nim w pokrewieństwie, i to zczasem prawnuka jego na tron wzniosło. Skoro albowiem Adryan najwyższą władzę objął, w niemowlęctwie jeszcze zostającego do siebie przyzwał i dostojnością znamienitą kapłaństwa Saliensów zaszczycił.
Urodził się w Rzymie roku od założenia miasta 873, pod drugim konsulatem dziada swojego Anniusza, którego nazwisko dotąd nosił, póki go przyswajając Adryan, Aureliuszem nie mianował. Że ojca wkrótce utracił, wziął go dziad do domu swojego, i jak sam w pismach swoich twierdzi, takowe mu dał wychowanie, iż nie tylko w nauce, ale obyczajności znaczny postęp uczynił. Najbardziej go w samychże pierwiastkach ćwiczenia ujęła Filozofia, nie ta, która się na mniej zdatnych badaniach zasadza, ale, która się do istotnych rzeczy jedynie przywiązując, ku zamiłowaniu cnoty prowadzi, a o powierzchowne okrasy i wdzięki nie dba. Oznaczał w tym powszechnym wyrazie rymotworstwo i wymowę, a zbyt się zaciekając w zdaniu swojem, czynił krzywdę wydziałom nauki równie miłym i użytecznym, gdy dobrze użyte bywają. Nie tylko więc posiadać Filozofią, ale pełnić jak najściślej jej przepisy postanowił.
Sposobiła go do wypełnienia takowych zamiarów wrodzona skłonność, był albowiem nieco ponury, i nad zwyczaj innej młodzieży, przyzwoite wiekowi temu zabawy nie miały dla niego owych powabów, któremi innych ujmować i zniewalać zwykły. Zapał do nabycia coraz większej doskonałości, tak był w nim wielki, iż w dwunastym roku wieku, przywdział na siebie z płaszczem dostatnim odzież, jakiej pospolicie używali Filozofowie; a nie zastanawiając się na samej powierzchowności, sposób ich życia przejął, żyjąc z wielką wstrzemięźliwością : w czem gdy miarę przebierał, jak sam wyznaje, znaczny uznał w zdrowiu uszczerbek : przyszedł jednak wkrótce do siebie, i odtąd miarkując ów niewczesny zapał, dość był czerstwym.
Przymioty rzadkie, nauka niepospolita i statek wpośród rozpuszczonej młodzieży rzymskiej niezwykły, tak dalece zniewoliły Adryana Cesarza, iż mianując następcą po sobie Lucyusza Wera, córkę jego za małżonkę jemu przeznaczył. Gdy zaś wkrótce potem Lucyusz życia dokonał, byłby go był po sobie następcą wybrał, gdyby wiek zbyt młody nie był na przeszkodzie : jednakże czyniąc wybór Antonina, wymógł na nim, iżby wraz z Wera potomkiem za syna go przybrał, a odmieniając dawne nazwisko, Aureliuszem go mianował. W siedmnastym naówczas był wieku życia swojego, i lubo dla lat mniej zdolny do spraw publicznych i piastowania urzędów, jednakże na usilne żądanie Adryana zezwolił senat, iżby kwestorem, tojest skarbu dozorcą był uczynionym.
Nastąpiła wkrótce potem śmierć Adryana : Antonin objąwszy najwyższą władzę, lubo dwóch miał przysposobionych synów, Kommoda i Aureliusza, temu jednak tylko dawał dowody przywiązania i szacunku : Kommoda zaś nie wprzód w senacie umieścił, aż póki przez inne stopnie wiodące do tej godności nie przeszedł. Zgoła przez cały ciąg, dość długiego panowania, żadnej między nim, i innemi obywatelami nie było różnicy. Przeciwnym sposobem, lubo się o to nie ubiegał i owszem zdawał się unikać nadzwyczajnych dla siebie względów, tyle ich jednak doznawał Aureliusz od Antonina, jakby był własnym jego, a nie przysposobionym synem i następcą. Według woli Adryanowej miał pojąć w małżeństwo córkę Lucyusza Wera, a siostrę Kommoda, Kommodus zaś Faustynę jedyną córkę Antonina. Pod pozorem, iż jeszcze był małoletni Kommodus, Antonin odmienił takowe rozrządzenie, i córkę swoję Aureliuszowi dać postanowił. Jakoż wkrótce potem przedsięwzięcie to ujścił, a takowe spowinowacenie, jeszcze go bardziej do zięcia przywiązało.
Nie przestawał i w dalszych czasach, dawać mu dowodów szacunku i przywiązania, do konsulatu go swego przybrał; i lubo wstręt miał od zwierzchnich okazałości, dał mu dóm w Rzymie wspaniały nad Tybrem, który był niegdyś mieszkaniem Tyberyusza. Wiedząc zaś jaką miał chęć i przywiązanie do nauki, najsławniejszego z Filozofów wówczas żyjących Appolloniusza z Chalcys, miasta Syryi, gdzie mieszkał, do Rzymu sprowadził, iżby mógł z rozmowy jego korzystać. Sam wyznaje w pismach swoich Aureliusz, jak wiele był winien temu mistrzowi, gdy go on namowami swojemi, a dzielniej jeszcze przykładem wiódł i zachęcał do uznania znikomości tych rzeczy, które niebaczni zbyt drogo cenią; przygotowywał zaś do znoszenia przykrości i niesmaków, bez których się życie ludzkie obejść nie może.
Ten Appolloniusz, któremu tyle się uznawał być winien powolny uczeń, posiadał wprawdzie wiadomość rzeczy, ale to posiadanie złączone było (jak się pospolicie mędrkom trafia) z nieograniczoną dumą, pochodzącą ze zbytniego zaufania w umiejętności swojej. Gdy go więc na usilne prośby Aureliusza sprowadził Antonin, a stawionemu przed się powiedział, iżby szedł do przyszłego ucznia; odezwał się prostak, iż nie mistrzowi do ucznia, ale uczniowi do mistrza przychodzić należy. Rozśmiał się na to Antonin i rzekł : « Kto mógł morze przebyć, może mniejszą podróż odprawić. » Szedł więc upokorzony mędrek, tam gdzie mu iść należało, i z wielką radością przyjętym został.
Czuły na stateczne ku sobie przywiązanie syna przysposobionego, na przymioty niepospolite, a rzadszą jeszcze w tym wieku i stanie skromność; nie dawał się jednak zbytecznie ująć takowym względom Antonin : ale rozmawiając z zwykłą roztropnością, czyli te pozory nie byty skutkiem zwyczajnego dworowi kunsztu, czyli też pochodziły prawdziwie z obowiązanego serca; przez lat dziewięć po przysposobieniu i wzięciu za zięcia, nie okazywał mu widocznie tej uprzejmości, na którą zasługiwały usiłowania jego. Ale gdy się po tak długiem wytrzymywaniu przekonał o szczerości działań statecznie powtarzanych i nigdy niezmiennych, w najmniejszych nawet zdarzeniach; przybrał go wówczas do trwałego wspólnictwa trybunatu, co było właściwem i najistotniejszem jedynowładnej dostojności oznaczeniem; miał naówczas Marek Aureliusz lat trzydzieści, i już córkę spłodzoną z Faustyny.
Z niewymowną boleścią stracił Rzym, i nie tylko przeważne to państwo, ale cały rodzaj ludzki zaszczyt swój w Antoninie; i jeżeli mogło co ulgą być w powszechnem rozrzewnieniu, był następca Aureliusz, po którego cnocie obiecywało sobie osierociałe państwo dalszą szczęśliwość. Pierwszy krok, który wstępując na tron uczynił, był dowodem skromności jego. Lubo albowiem on sam tylko do objęcia rządów był przeznaczonym, i senat jednomyślnością zdań takowe wybranie Antonina potwierdził; rzadkim i prawie jedynym przykładem, Kommoda, równie jak on przybranego niegdyś za syna od zeszłego Cesarza, do wspólnictwa rządów przypuścił, zostawując tylko sobie najwyższe ofiarnictwo, które udziałem jedynowładców było. Zmówił zatem Kommoda z jedyną dotąd córką swoją, i nadał mu Wera nazwisko.
Lubo pierwszym od zaczęcia władzy jedynowładczej w Rzymie przykładem, dwóch rządców na czele państwa było, nie uczynili jednak tak, jak niegdyś Tryumwirowie, podziału krajów, ale wspólnie całkowitością rozrządzać przedsięwzięli. Na wstępie roku objęli razem urząd konsulów, i równie pierwszy to był przykład, iżby tę godność sprawowali dwaj rzadcy kraju, dwaj współbracia przysposobieni przez Antonina. Pamięć jego słodka powodem była nowym rządcom do wzięcia na się jego nazwiska, i odtąd się przez długi czasu przeciąg, ich następcy Antoninami mianowali.
Przyjęcie do wspólnictwa rządów Kommoda senat z uwielbieniem potwierdził; ale baczniejsi z obywatelów, upatrywali w takowym postępku nad zamiar właściwy, pociągnioną skromność i dobroć, zwłaszcza, iż ten, którego przyswajał, nie okazywał się być zdolnym do piastowania najwyższej władzy. Chwalono dobroć nadającego; ale gdy rzecz gruntowniej rozważono, słabości raczej i nierozmyśleniu, niż gruntownym dobrego działania prawidłom przypisywano niewczesne stowarzyszenie. Przeczuwał to równie czuły, ale ostrożny i roztropniejszy Antonin, który lubo Kommoda przez wdzięczność ku Adryanowi za syna przyjął, do rządu jednak i rady nie przypuścił, a umierając od panowania oddalił. Sam Marek Aureliusz doznał w dalszym czasów przeciągu, jak to o ludziach nie z xiążek, ani z zamarzeń najeżonych czczej Filozolji, ale z uwagi gruntownej i nie raz powtórzonego doświadczenia sądzić należy; i gdyby był, strawiony rozpustą Kommodus, życia sobie nie skrócił, już poczynał był okazywać, iż mu ciężało niedogodne Aureliusza społeczeństwo.
Wkrótce po owem urządzeniu, jakby sprzyjały nieba podziałowi dwoistemu, dotąd niemający płci męzkiej potomka Aureliusz : dwóch synów razem ujrzał się być ojcem. Z tych młodszy w niemowlęctwie życia dokonał, drugi Kommodus hańbą był Rzymu. Zdarzenie pierwsze bliźnięty płodnego rządcy napełniło zdziwionych poddanych radością, iż ród Antonina rozplenionym być widzieli. Przynajmniej na czas szczęśliwi, iż nie przewidywali w tym, z którego się cieszyli, przypadku : ojciec goryczy i zakały, Rzymianie nieszczęścia swojego.
Pokój przez cały ciąg przeszłego panowania dość szczęśliwie zachowany, w pierwszym roku rządów Aureliusza przerwanym został. Wologezes, król Partów, jeszcze za życia Antonina, chcąc się zemścić nad następcą, i odzyskać kraje, które utracił, wielkie czynił do wojny przygotowania. Na wieść wyprawy jego i zbliżenia się ku rzymskim granicom, szedł przeciw zaczepnikom, na czele wojska, które mógł zebrać, Seweryan rządca Kappadocyi; ale znagła obskoczony, nierównie większą nieprzyjaciół liczbą przy miejscu Elegią zwanem, w Armenji, głodem, niewczasy i przemocą zwątlony, ze wszystkiemi półkami wojska, które był z sobą przyprowadził, legł na placu. Tenże sam los byłby spotkał Atydyusza Korneliana, rządcę Syryi, gdyby się był ucieczką wraz ze swojemi nie ocalił.
Chcąc granice państwa obwarować i ubezpieczyć, zabieżeć razem mocnego nieprzyjaciela najściom, i sławę narodu, świeżo podjętą klęską nadwerężoną ocalić, za rzecz potrzebną osądził Aureliusz wysłać do Azyi wspólnika swojego Kommoda. Zdał więc na niego tę ważną wyprawę, a zatem rządy nad wszystkiemi wschodniemi krajami, dopókiby tam przemieszkiwał. Nie zgadzała się pracowita czynność ze sposobem myślenia rozpieszczonego w gnuśności Wera. Że jednak oddalenie od Aureliusza pobłażało chęciom jego, przyjął z ochotą włożony na siebie ciężar; ale w pierwszych zaraz krokach oznaczył niezdatność swoję. Każde rozkosznych Rzymu okolic siedlisko zastanawiało go, i trawił czas na biesiadach, igrzyskach i polowaniu, zgoła na tem wszystkiem, cokolwiek dogodzić mogło żądzom jego. Nie zachowując miary w użyciu zbytku, wpadł w ciężką niemoc, a w tym stanie zostając, szkodził zwłoką wyprawie przedsięwziętej.
Przyszedłszy do sił puścił się w dalszą podróż, ale i ta czy na morzu, czy na lądzie równie strawiona była tym sposobem, jak i pierwsza. Przybył nakoniec do Antyochyi miasta ludnością, położeniem i ozdobnemi gmachami najdogodniejszego rozwiozłości i zbytkom. Tam przez lat cztery mieszkał, spuszczając się ze wszystkiem na namiestników. Ci rozsądnym wyborem Antonina zdawna wyznaczeni, nie tylko od granic państwa nieprzyjaciół oddalili, ale wszedłszy w kraj zaczepników, wstępnym bojem kilkakrotnie ich wojska znieśli, Armenią odzyskali, i przymusili nakoniec Partów do żądania pokoju, który z pożytkiem i sławą Rzymian stanął. Powrócił zatem do Rzymu Werus, i wspólnie z Aureliuszem wiedli tryumf, a senat im przydomek ojców ojczyzny nadał.
Im bardziej na wzgardę zasługiwał Werus, tym dokładniej wydawały się cnoty Aureliusza. Nie zasadzając on na dumnej powierzchowności powagi swojej, starał się, ile możności, usługami publicznemi stać się znamienitym, i naśladując Antonina, zyskał miłość powszechną. Przeświadczony o tem, jak jest użyteczna rządzącym, czułych, przezornych i oświeconych rada, umieszczai w senacie, nie tak rodem i bogactwy wznie| sionych, jak cnotą zaszczyconych obywatelów, osobli! wie zaś takowych, którzy przez niższe stopnie przechodząc, zyskali sobie z chwalebnych postępków wziętość i szacunek, łączyli zaś z cnotą, należytą wiadomość prawa i zwyczajów krajowych.
Uczęszczał do senatu z taką pilnością, iż częstokroć w okolicach Rzymu przebywając, umyślnie zjeżdżał na czas obrad, i dopiero po ich odprawieniu powracał nazad. Żeby zachęcił senatorów do pilnej pracy, wzniósł ich zaszczyty, nagradzał sowicie przykładną każdego usilność, i w każdej okoliczności dawał poznać należyte zgromadzeniu, tak użytecznemu poważenie. Gdy który z nich wykroczył, jeżeli wymagała potrzeba nagany i ukarania, czynił to jak najostrożniej, żeby się wziętość drugich nie zmniejszyła : zgoła żaden z jego poprzedników, nie wyłączając nawet i Antonina, nie pokazał dla senatu tyle względów, jak on. Dał tego pamiętny i dowód, gdy się wybierał na wojnę przeciw Markomanom : potrzebując albowiem pieniędzy, nie wprzód je wziął ze skarbu publicznego, aż pierwej zezwolenie senatu otrzymał, przed którym wówczas oświadczył, iż cokolwiek posiadał, nie było jego własnością, lecz państwa : dóm nawet (mówił im), w którym mieszkam, nie do mnie, który na czele jestem, ale do ludu i senatu należy.
W ukaraniu nie był skwapliwym, i lubo przeświadczony, iż zbrodnie na nie zasługiwały, tak jednakże miarkował wówczas udział sprawiedliwości prawami przepisanej, iż ci, którzy szczególnie przeciw niemu powstali, takowych doznawali względów, jakich tylko mógł użyć bez wykroczenia przeciw obowiązkom stanu swojego. Wiedział on to dobrze, i uczuł niekiedy własnem doświadczeniem, jak mu na złe wychodziła dobroć jego, jednakże nie zrażał się takowemi zdarzeniami, i trwał statecznie w raz powziętem przedsięwzięciu swojem. Chwalebny był takowy sposób myślenia : ale gdy niekiedy z granic roztropności wychodził, pobłażaniem zbytecznem, stawał się szkodliwym i zdrożnym.
Przybranie do wspólnictwa władzy Wera, o którym wiedział, iż był nietylko do rządów niezdatny dla niewiadomości, ale szkodliwym przez złe obyczaje; pobłażanie Faustynie małżonce swojej; a co gorsza jeszcze, objawiona pobłażania przyczyna, iż mu w posagu państwo przyniosła; pozwolenie jej zbytecznemi pieszczotami psuć syna, którego już potem poprawić nie mógł; wszystko to tym bardziej obwinia Aureliusza, im gorsze ztąd, nie tylko dla niego, ale dla całego państwa skutki wynikły. Ale też i nad tem zastanowić się powinniśmy, iż doskonałości zupełnej ze słabości człowieczej wymagać nie można; zarzut nawet Aureliuszowi, iż zbytnią dobrocią zgrzeszył, staje się poniekąd jego pochwałą.
Za dawniejszych rządów urzędnicy skarbowi, pod pozorem przymnożenia dochodów publicznych, zdzierali uboższych mianowicie obywatelów, najbardziej zaś oddalonych od stolicy, w nadziei, iż ich skargi do wiadomości monarchy nie dojdą. Chcąc takowym bezprawiom zabieżeć, surowym wyrokiem zabronił urzędnikom wszelkiego zbyt uciążliwego postępowania z temi, od których się opłata do skarbu należała, choćby była zaległa; zdzierce w tej mierze ukarał i z urzędu złożył.
W sądzeniu był niespracowanym, a gdy zawiłe sprawy zdarzyły się, nie śpieszył się z wyrokiem, ani wstydził się zasięgać rady w prawnictwie biegłych. Zatrudniał się więc, i częstokroć dość długo roztrząsaniem wszystkich okoliczności, a dopiero przystępował do ostatecznego rozsądzenia. Ganili niektórzy takowe zastanowienia się i zwłokę wstrzymującą pośpiech w udziele sprawiedliwości, ale go takowe względy od pilnego roztrząśnienia nie odstręczały. Żeby jednak takowe ociągania nie były czekającym sprawiedliwości przykre, zmniejszył dni odpoczynku dla sędziów, i w ścisłych je obrębach zamknął.
Żeby stałą uczynił różność, między wolnemi, a temi, co byli w niewoli, wznowił dawną ustawę zupełnie zaniedbaną Serwiusza Tulliusza : tojest nakazał zapisywać w rejestra publiczne w świątnicy Saturna wszystkie dzieci rodzące się z wolnych rodziców. Tym sposobem odwołując się do zapisania swojego, mieli obywatele w każdym czasie prawną rękojmią stanu, w którym się urodzili.
Naród Markomanów pierwsze miał swoje siedliska w krajach północnych : od innych sąsiedzkich prześladowany i zbyt ściśniony w granicach swoich, gdy się coraz więcej rozszerzał i mnożył, zbliżał się coraz bardziej ku Dunajowi. Że zaś był do boju sposobnym, a przyzwał inne do społeczeństwa, rzecz ta zdała się być dla państwa rzymskiego niebezpieczeństwem, tak znacznem, iż po zakończonej wojnie z Partami oświadczył senatowi Aureliusz, że się stawi na czele wojsk przy granicach dla dania odporu zbliżającym się nieprzyjaciołom; wyraził i to, iż wraz ze sputnikiem to dzieło przedsięwziąć postanowił. Nie dla pomocy brał z sobą Wera, o którego zupełnej niezdolności był przekonany, zwłaszcza po ostatniej wyprawie; ale chciał go mieć na oku, iżby zostawiony w Rzymie, na złe tej pory nie używał, a może za radą podobnych sobie, nie powstał przeciw niemu, zwłaszcza, iż było do tego podobieństwo.
Gotując się na przyszłą wyprawę, w Akwilei czas zimowy strawili Cesarze : wyszli zatem z wojskiem przy porze wiosennej do Pannonji zmierzając, gdzie już gotowych do boju znalezli Markomanów. Pisarze tamtych wieków nie zostawili dokładnego opisu tej wojny; pomyślna była dla Rzymian, jeden tylko z namiestników Furyusz Wiktorynus, w bitwie od nich pokonany, życie utracił. Na usilne żądania zwyciężonych, zawarto z nimi przymierze, a granice państwa rzymskiego, iżby ubezpieczonemi od najścia dziczy zostały, mocnemi je twierdzami obwarowano.
Po szczęśliwie zakończonej wojnie, w powrocie Werus, chorobą nagłą złożony, życia dokonał we trzydziestym dziewiątym roku wieku swego, przez dziewięć lat w spólnictwie piastując najwyższą władzę. Dogodną wielce była ta śmierć Aureliuszowi, i urosło podejrzenie, jakby ją przyśpieszył. Ale takowa potwarz nie znalazła wiary u bacznych ludzi : raczej ją przypisywali niektórzy poróżnieniu z Faustyną, ztąd, iż miał obwieścić tajemnicę dość podejrzanego społeczeństwa.
Po zawartem przymierzu z upokorzonemi Markomanami, zdawało się, iż ten naród własną szkodą nauczony, nie będzie się śmiał targać na zwycięzcę. To było Rzymian i Aureliusza zaufanie; lecz wprędce doszły wieści, iż jakby nieczuli na przeszłe straty, z większą nierównie, niż przedtem siłą, przedarli się przez rzymskie granice, i tak im się ten krok pierwiastkowy nad powszechne mniemanie poszczęścił, iż Windexa straż granic mającego pokonali, a jak przyświadczają tamtejszych czasów pisarze, a między innemi Lucyan, 20,000 Rzymian na placu legło. Zwycięzcy wstępnym bojem idąc, aż się o Akwileją oparli, i byliby zdobyli to trudne i mocne twierdzami miasto, gdyby był sam Aureliusz na pomoc oblężonym nie przybył. Odstąpili na wieść przybycia jego Markomani, wojna zaś wszczęta trwała przez lat pięć, nim zupełnie pokonanemi zostali.
Tenże los spotkał sprzymierzone z nimi narody Kwadów i Jazygów, z któremi gdy się przyszło Rzymianom na lodzie zmarzłej rzeki potykać, lubo się ledwo na nogach utrzymać mogli, wsparła ich waleczność, i wielkie odnieśli nad nimi zwycięztwo.
W przeciągu tej wojny pamiętnej stało się owe zdarzenie, które spadłym dogodnie deszczem orzeźwiło spragnione wojsko rzymskie, strasznemi zaś gromy zgnębiło Kwady. Dyon tak rzecz opisał : « Marek Aureliusz odniosł cudowne zwycięztwo, a raczej Bóg mu je nadarzył; w największem albowiem niebezpieczeństwie zostawali Rzymianie, a Bóg je z niego działaniem nadzwyczajnem wyrwał. Ze wszystkich stron otoczyli ich byli Kwady, i gdy osłonieni tarczami gotowali się na ich przyjęcie, wstrzymali bój barbarzyńcy; widząc bowiem, iż przy nieznośnym upale Rzymianom wody brakło, umyślili ich bez dobycia broni pokonać. Mdleli z pragnienia w upałach nieznośnych, ledwo broni ciężar mogąc znieść Rzymianie.
W tem skupiać się poczęły obłoki, i gdy zgęstwiały, nie bez cudownego wydarzenia deszcz rzęsisty padać począł. Takowe niebios dobrodziejstwo dało życie Rzymianom : nadstawiali zrazu otwarte usta, dalej w szyszaki brali spadające krople, czerpali je nakoniec z płynących potoków i strumieni, i tak ludzie, konie i bydlęta równie orzeźwionemi zostały. Wpadli wówczas na wojsko barbarzyńców, ale ten sam deszcz zbawienny, który Rzymiany zasilił, zmienił się w grad i burzą na Kwady; ulewą wskroś przemokli, zgłuszeni piorunów trzaskiem, oślepieni błyskawicą, poszli w rozsypkę, a deszcz cudownie gnębiąc dzicz zjadłą, dał życie zwycięzcom. » Za czasów Konstantyna wielkiego pisząc Euzebiusz o tem zdarzeniu daje świadectwo, iż owe wybawienie cudowne skutkiem było modlitew żołnierzy Chrześcian, z których półk zwany Meliteński był złożony. Tertulian przed nim jeszcze pisząc, twierdzi, iż sam Aureliusz w liście do senatu, ten cud skutkiem modlitew bogobojnych Chrześcian uznał. Na kolumnie M. Aureliusza, dotąd w Rzymie trwającej, widzieć się daje pamiątka tego cudu. Gieniusz wznoszący się nad wojskiem w skrzydłach rozpostartych, wydaje ściek rzęsistej ulewy, oznaczając zasilenie spragnionego wojska.
Po zakończonej szczęśliwie tak natarczywej i ciągłej wojnie, gdy spodziewał się żądanego, a nieotrzymanego dotąd dla siebie odpoczynku, nastała mniej spodziewana i tym niebezpieczniejsza, iż wśród kraju z własnemi ziomkami bój wieść musiał. Awidyusz Kassyusz, wojsk wschodnich naczelnik mąż przymioty niepospolitemi, dziełami walecznemi znamienity, najwięcej się był przyłożył do uskromienia Partów, wówczas, gdy nikczemny Werus w Antyochji czas trawił na zbytkach i rozpuście. Ale mimo tak szacowne przymioty, nienasycona i sławą nabytą i wielorakiemi nagrodami wyniosłość jego, przywiodła go nakoniec do tego, iż ważył się zamyślać o rokoszu przeciw rządcom państwa, jeszcze naówczas wspólnie panującym, i wyzuć z życia Aureliusza i Wera.
Werus naówczas przebywając w Antyochji, a widząc do czego Kassyusz zmierza, ostrzegł o tem Aureliusza : ale on czyli niedowierzając przestrodze, czyli zbyt ujęty filozowskim przesadzonym myślenia sposobem, takową dał mu wówczas odpowiedź : « Jeżeli bogowie następcą po nas wyznaczyli Kassyusza, wyroki się ich mimo naszej usilności nie odmienią. Dziad nasz i poprzednik Adryan mawiał, iż nikt następcy swego z życia nie wyzuł. Jeżeli mimo bogow Kassyusz chce działać, bez naszego dołożenia się odbierze karę. Zostaw my go więc w pokoju, zwłaszcza, iż jest ojczyznie użytecznym : jeżeliby albowiem dla naszego i potomków bezpieczeństwa mielibyśmy mu życie odbierać, wolę iżbyśmy zginęli i my, i nasze dzieci, niżeli on, jeżeli jest zdatniejszym od nas, aby panował. » Chwalebne to, ale niestosowne do okoliczności zdanie, czyni zaletę sercu, ale nie roztropności Aureliusza. Utwierdzony albowiem w zamysłach takową nieczułością Kassyusz, jeszcze się bardziej zachęcał w zamiarze swoim; a gdy przyszła wiadomość o śmierci Wera, a po niej wieść, iż Aureliusz życia dokonał, co, jak było podobieństwo, od niego poszło; przymuszony niby od wojska, którem zarządzał, przywdział się w purpurę i rządcą państwa ze wszystkiemi obrządkami ogłosił.
Gdy pogłoska wszczętego buntu do wiadomości Aureliusza, jeszcze naówczas w Pannonji będącego, doszła, zwołać kazał natychmiast wojsko i namiestniki przy sobie będące, i przełożywszy im sprawiedliwą czułość z tak niegodziwego postępku, wzbudzał ich nie tak do własnej obrony jak raczej do ocalenia państwa i sławy rzymskiego narodu. Jednostajnemi głosy oświadczyli słuchający, chęć zemsty nad burzycielem praw i wzruszycielem spokojności krajowej. Przymuszony więc porzucić kraje, gdzie jeszcze bytność jego potrzebną była, udał się z wojskiem ku krajom, gdzie się był bunt rozpoczął. W drodze doszła wieść o śmierci Kassyusza, który od własnych swoich żołnierzy, za przywództwem namiestnika swojego Antoniusza zginął. Według zwyczaju nieludzkiego tamtejszych czasów, głowę zabitego przesłano Aureliuszowi. Zwrócił oczy na takowy widok, pogrześć ją uczciwie kazał : małżonkę, dzieci, powinowatych, życiem darował, a nawet, iżby się zemsta na wspólnik i nie rozpościerała, pisał do senatu, iżby miał na to baczność.
Z śmiercią buntownika wróciła się spokojność wschodnim krajom : chcąc ją jednak i nadal zabezpieczyć, sam je odwiedzić postanowił, zwłaszcza, iż od objęcia rządów, jeszcze był tej części państwa nie odwiedził. Miał w tej podróży za towarzyszkę Faustynę małżonkę, a z nią piętnastoletniego syna Kommoda, którego wówczas do spólnictwa niejako uspasabiał, nadając mu tytuł Augusta i trybunicką władzę. Podróż jego była ustawicznym dobroczynności udziałem : gdziekolwiek się zatrzymał, zostawiał ślady łaskawych względów, zapomagając mieszkańców, przyczyniając miastom ozdoby, naprawiając drogi i gmachy ku użytkowi powszechnemu stawiane.
Jedno tylko miasto Antyocheńskie najotwarciej sprzyjające buntownikowi uczuło jego odrazę : ale widząc żal i upokorzenie mieszkańców, do łaski ich swojej przypuścił. W czasie podróży, gdy utracił Faustynę, uczuł albo raczej okazał żal z jej straty, i lubo przez ciągłą rozwiozłość życia swojego nadawała mu przy umartwieniu zakałę; umiał, jak się zdawało, udać, czego nie doświadczał : a gdy jeszcze w pozostałych po sobie pismach wyraża, iż była wzorem skromności, dobroci, i przykładem małżonek; fałszywość jawna takowego obwieszczenia oznacza w nim, albo dziecinne z niewiadomości zaufanie, czemu wierzyć nie można; albo, iż chciał, niby dogodnym jej sławie fałszem łudząc potomność, usprawiedliwić sławę swoję.
Powróciwszy do Rzymu z wielką okazałością odprawił tryumf, lud hojnemi darami zasilał, i lubo gardził zbyt kosztownemi widowiskami, że je uznał wówczas za przyzwoite, wydatku na nie nie oszczędzał.
Ostatnia przeciw Markomanom wyprawa, tym niedogodniejszą była, iż nie tak laty, jak pracą ustawiczną zwątlony, pragnął ostatek wieku w spokojności przepędzić : ale ten naród tylekroć pokonany, trwały jednak w zemście przeciw Rzymianom, zdawał się odżywiać zawziętością, i tyle wśród siebie znajdował mocy, iż usposobił się na nowe najścia, i już ku pożądanej wyprawie, tylekroć nieskuteczne czynił przecież przygotowania, z takim zaś śpieszących do boju naciskiem, iż słusznie się obawiać należało, iżby takowe wysilenia szkodliwych skutków nie przyniosły. Gotując się na tę wyprawę Aureliusz, nie śmiał w Rzymie zostawić syna, nad którego postępkami tym dotkliwiej ubolewał, im bardziej powinien był być przekonanym, iż sam ich poniekąd był przyczyną, pozwalając uprzedzonej matce uwodzić się nadto wielkiem przywiązaniem do rozpieszczonego jedynaka. Ztąd poszło, iż i jej samej zły przykład, i równie zanurzonej w rozpuście młodzieży, która go otaczała, nauczycielów samychże pobłażanie, tak dalece skaziły skłonne do wszystkich bezprawiów młodzieńca zapalczywego żądze, iż już złemu zapobiedz nie było można.
Trzeciej tej wojny z Markomanami szczególnych zdarzeń opisu dokładnego nie masz : to tylko wiadomo, iż przybywszy do Pannonji, nieprzyjaciół poskromił, i przez namiestnika swego Paterna wielkie nad nimi otrzymał zwycięztwo.
Po dwuletniem bawieniu w Windobonie, gdzie teraz Wiedeń, wpadł w ciężką niemoc, a gdy już się być blizkim śmierci widział, a zeszli się do niego celniejsi urzędnicy i przyjaciele, w przytomności przyszłego następcy Kommoda wzmógł siły swoje i tak do nich mówił : « Nie dziwi mnie to, iż nad moim stanem ubolewacie : przyrodzenie nas samo do tego wiedzie, gdy się na podobnych sobie cierpiących zapatrujemy. Nadszedł czas w którym, jak się na czułości waszej nie zawodzę, tak z przywiązania, które macie ku mnie, korzystać pragnę, i tej się jedynie od was wdzięczności domagam, iżbyście synowi, którego zostawiam, byli ku po mocy w pierwszej młodości jest; a gdy się na wzburzone morze ta łódź puszcza, czułych żeglarzy potrzebuje, którzyby ją prowadzili i strzegli. Masz albowiem i o tem wiedzieć, synu mój, iż ani skarby, ani okazałość, ani straż, życia złych rządców nie ocalą. Ci na tronie bezpieczni, których miłość powszechna strzeże. Pamiętaj na to synu, a im więcej możesz, tym skromniej używaj. Wy przytomni powtarzajcie mu, gdy już mnie nie będzie, te moje przestrogi : tym sposobem, gdy was słuchać będzie, uczynicie go szczęśliwym, i znajdziecie w nim szczęśliwość waszę, mnie zaś i ze wszystkich obowiązków wypłacicie się tak szczodrze, iż więcej ja wam winien będę, niżeli wy mnie dotąd winni zostawaliście. »
Te były ostatnie słowa jego i przestrogi, już próżne i dla zdrożnego syna, zwłaszcza, jak wieść była, iż z zadanej od niego trucizny umierał. Siedmnasty dzień Marca był kresem życia jego : umarł w pięćdziesiątym dziewiątym roku wieku, panował lat dziewiętnaście.
Śmierć jego powszechną była żałobą, a co innym poprzednikom w czci pogrzebowej wyrządzało pochlebstwo, jemu wdzięczność oznaczyła.