Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha/Ptolemeusz Filadelf

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha
Rozdział Ptolemeusz Filadelf
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


PTOLEMEUSZ FILADELF,
Król Egiptu.

Po śmierci Alexandra zawojowane państwa, po wielu zamięszaniach poszły na podział celniejszych wodzów jego. Z tych Ptolemeuszowi dostał się Egipt, gdzie ten zacny mąż przez lat czterdzieści panując, zostawił po sobie następcą syna; którego się życie opisuje. Że zaś obadwa jedno nosili nazwisko, dla różnicy, ojciec Soterem nazwany, synowi dano przydomek Filadelfa.
Pierwszy Egiptu posiadacz po Alexandrze, wszystkich innych wodzów tego bohatyra przeszedł, nie tylko w rycerskiem rzemiośle, ale i w miłości nauk w których że i sam był biegłym, zostawił w rozmaitych pismach dowody, a między innemi było życie Alexandra, które jak wiele innych dzieł starożytnych, do wiadomości wieków późniejszych nie doszło. Lubo z tych miar wielce szanowną pamięć po sobie zostawił, najbardziej go jednak zaszczyca miłość ku poddanym, i staranie usilne o dobro kraju. Jakoż w najpomyślniejszym stanie zostawił miasto stołeczne Alexandryą : składem handlu, starownym przemysłem wzniosłe, wszystkie inne w ozdobie, ludności i bogactwach przechodziło, a Egipt do dawnej pory przywrócony, jemu jedynie odrodzenie swoje był winien. Doszedłszy lat ośmiudziesiąt, Filadelfowi za życia jeszcze swojego, państwa ustąpił, i we dwa lata potem z powszechnym żalem życie zakończył.
Nie mogły być szczęśliwsze pierwiastki rządu nad te, od których zaczął następca tak starownego poprzednika : to więc na pierwszym wstępie wziął za prawidło działania swojego, iżby utrzymywał tenże sam obyczaj w rządzeniu, który zastał, a zaś doprowadzał do skutku wszystkie zamiary i przedsięwzięcia, których ojciec jego zupełnie dokonać nie mógł. Ile możności więc utrzymywał pokój z sąsiadami, i jeżeli kiedy zaczepiony, uzbrajać się na odpór musiał, czynił ze wstrętem, a zawsze z największem pragnieniem, iżby jak najrychlej pożądanej spokojności dostąpił. Przerwał ją był Magas brat jego przyrodni, rządca naówczas Cyrenaiki i Libji, przyległych Egiptowi krajów, pod władzą Ptolemeusza zostających. Pierwszy jego był zamysł posiąść te kraje, mając przyrzeczone wsparcie od Antyocha króla Syryi, którego był siostrę pojął w małżeństwo. Wkroczył więc do Egiptu; ale gdy przestrzeżony o takowym spisku Ptolemeusz, nie dopuścił Antyocha, i ten wkrótce życia dokonał; naówczas zawiedziony w nadziejach swoich Magas, przebłagał brata, i utrzymał się przy swojem namiestnictwie.
Antyoch przydomku Theus król Syryi, wypowiedział był wojnę Ptolemeuszowi; lubo nader wielkie wojska zebrał, taki znalazł odpór, iż widząc nadaremne usiłowania swoje, jak wprzód zaczepił, tak pierwszy krok uczynił do zawarcia przymierza. Chętnie na nie zezwolił Ptolemeusz, i odtąd pożądanym cieszył się pokojem. Nie używał tak szczęśliwej pory na strawienie czasu w bezczynnej gnuśności, ale przekonany o tem, jak wiele rozmnożenie nauk, wydoskonalenie kunsztów i handel tak wewnętrzny, jako i postronny, każdemu państwu korzyści przynosi; całą usilność swoję obrócił na to, iżby chwalebne w tej mierze zamysły swoje do skutku przyprowadził.
Z pozostałych po Alexandrze wodzów, zczasem następców jego, Ptolemeusz Soter, jak się już rzekło, nie tylko walecznością, ale i nauką był znamienitym. Skoro się więc na stopniu swoim zabezpieczył, pierwszym był zakładaczem biblioteki Alexandryjskiej, a przy niej ustanowił zgromadzenie uczonych mężów, które od Muz, Muzeon nazwał. Pierwszyto był przykład w tym rodzaju; przez długi czas potem zaniedbany, wznowiony później przez Karola Wielkiego, teraz wielokrotnie powtarzany ustanowieniem Akademij w każdem prawie dobrze rządzonem państwie. Że zaś naówczas trudne było xiąg dostawanie dla rzadkości pisarzów, byli umyślnie utrzymywani przy bibliotece pisarczykowie, ażeby wszystkie przychodzące z Grecyi i innych krajów rękopisma, jak najdokładniej przepisywali, i składali kopije w bibliotece. Oddawano zatem oryginały; gdy posiadacze odstąpić ich nie chcieli, a zbiór uczony tak się pomnażał, iż przy końcu panowania Filadelfa do stu tysięcy dochodził. Z czasem gdy się coraz bardziej zwiększała biblioteka, i pierwszy gmach objąć jej nie mógł; przy świątnicy Serapisa, w drugim umyślnie na to sporządzonym, składano świeżo przybyłe xięgi, które nakoniec do liczby 300,000 doszły. Gmach ten zwany Serapijon ocalał w pogorzelisku za czasów Juliusza Cezara, ale pierwszy niedaleko zamku królewskiego, ze wszystkiemi w nim zawartemi xięgami zgorzał, których że do 400,000 liczono, obiedwie biblioteki 700,000 xiąg w sobie zawierały.
Dóm schadzek towarzystwa uczonych nader był wspaniały. Otaczały go przysionki, kolumnami wsparte, i tam się zgromadzali, nietylko mieszkańcy Alexandryi, ale i cudzoziemcy, ażeby z rozmów i nauk znamienitych owych mężów korzystać mogli. Pierwszy na czele ich był za czasów jeszcze starszego Ptolemeusza Demetryus z Falery : za jego po większej części radą i staraniem, wybór ten i skład rękopism był uczyniony. Nie długo jednak pod panowaniem Filadelfa urząd swój sprawował. Sprzeciwiając się ojcu, iżby państwa synowi nie ustępował, ściągnął na siebie zemstę syna, i tej stał się ofiarą : z urzędu, a jak twierdzą niektórzy dziejopisowie i z życia potem wyzuty. Nastąpili po nim najzawołańsi w owych czasach pisarze, i których dotąd zachowane dzieła, usprawiedliwiają wybór prawego nauk szacownika. Między innemi był z tej liczbie Kallimach hymnami, Teokryt sielankami swojemi sławny : ten wielokrotnemi pochwałami Ptolemeusza, dzieła swoje zagęścił.
Wiadome były okolicznym narodom, najbardziej zaś Egipcjanom, ile pogranicznym, xięgi zakonu narodu Izraelskiego, które starym testamentem nazywamy. Szacunek tych dzieł prawodawczych, historycznych, obyczajnych i rymotworskich, wzbudził ciekawość Filadelfa, iżby na język grecki przetłumaczone, w jego się bibliotece znajdowały. Udał się więc do starszyzny narodu, na czele której był wielki Kapłan Eleazar.
Gdy przybyli do Jerozolimy posłowie, i opowiedzieli przyczynę postania swojego, natychmiast dał Eleazar dla króla xięgę Mojżeszowego zakonu, złotemi literami pisaną i z każdego pokolenia wybrano sześciu starszych, w języku greckim biegłych, aby z hebrajskiego języka xięgi owe na grecki przełożyli. Przyjął tych mężów ze czcią Ptolemeusz, i osadził ku przyszłej robocie w gmachu umyślnie dla nich przygotowanym na wyspie Faros, aby oddaleni od zgiełku miasta nie mieli przeszkody. Uczynili zadosyć w krótkim czasie żądaniu króla, a ten pierwszy wykład, czyli od dni w których był zdziałany, czyli też dla liczby przykładających, dotąd się dziełem siedemdziesiąt tłumaczów nazywa. Wdzięczen był za taką uczynność Ptolemeusz, i nie tylko tłumaczów obficie udarował, ale wszystkich niewolników tego narodu w Egipcie, których do kilkudziesiąt tysięcy wraz z ich dziećmi rachowano, oswobodził, odkupując ich po większej części od panów, w których usługach zostawali. Do czterechset talentów srebra to wykupienie kosztowało : co oznacza i hojność dawcy, i bogactwa, które posiadał.
Używał sławnego w owe czasy mędrca Arata do wyszukiwania w Grecyi najrzadszych rękopism, i żadnego wydatku nie oszczędzał, byleby doszedł zamiaru. A gdy po kilkoletniej pracy tenże do ojczyzny swojej Sycyonu powracał, dwadzieścia talentów srebra, oprócz należytości sobie winnej w podarunku dostał. Berozus sławny dziejopis, Ptolemeuszowi dzieło swoje przypisał, na dowód wdzięczności za dobrodziejstwa sobie świadczone. Zgoła gdzie tylko mógł wziąć powieść o znakomitych w nauce mężach, sprowadzał ich do siebie, i hojnie podejmował, których zaś mieć nie mógł, wspomagał i bogacił darami swojemi.
Nie mniej jak nauki, handel zatrudniał Filadelfa; jeżeli ten przyzwoity jest innym krajom, najosobliwiej Egiptowi. Kraj ów ze dwóch stron otoczony morzem, jedyną wprawdzie, ale najdogodniejszą miał rzekę, a od niej rżniętemi na wszystkie strony kanałami ze wszelką łatwością mógł spławiać najobfitsze ziemi swojej płody. Ludność niezmierna Egiptu, przemysł mieszkańców i zagnieżdżone od najdawniejszych czasów rękodzieła, dodawały innym narodom wszystkiego, co nie tylko ku potrzebie, ale i zbytkom służyć mogło. Stolica państw pierwszego Ptolemeusza i następców jego Alexandrya, miała port warowny i dostatni : że jednak mniej był biezpiecznym dla zbytniej otwartości swojej, a burze morskie tam się zakradając, szkodzić okrętom mogły, zamknął go, zostawując tylko wygodny przechód : a to uczynił groblą gruntowną, którą wyspę Faros z przyległym lądem połączył. Dzieło to dotąd jeszcze po tylu odmianach rządu trwające, zadziwia niezmiernością swoją, i dotąd port ten, lubo w ręku dziczy zaniedbany, w tym przynajmniej, w którym go widzieć można, utrzymuje się stanie.
W pierwiastkach narodów, moc, która zwyczajnie zwierzchność stanowiła, zdawała się być najistotniejszem tak rządców, jako i rządzonych prawidłem. Nie zastanawiając się więc nad wewnętrznem kraju rozrządzeniem, i poddanych szczególną korzyścią, na to się wysilały, iżby równe mającym uprzedzenie sąsiadom mogły dać odpór, a znalazłszy mniej zdolnych do obrony, podciągały ich pod swoje jarzmo. Doświadczenie zniosło ten przesąd, a przykład Fenicyanów, szczęśliwych i możnych, handlu nad inne narody pierwszeństwem, dał poznać rządcom Egiptu, jak naśladując sąsiady, z nierównie większą nad nich sposobnością, poddanych, a zatem i siebie uszczęśliwić mogli. Co więc ojciec przezorny z wielką korzyścią wzmagając Alexandryi kupiectwo rozpoczął, syn wsparty ojcowskiemi zbiory, do skutku przyprowadzić przedsięwziął. Złączywszy więc wyspę Faros z lądem, na niej założył owę wieżę ku oświeceniu okrętów przybywających. Dla jej wspaniałości i wzniesienia, między cudy świata umieszczona, a która dla użytku przyjeżdżających, słuszniej jeszcze nazwiska tego była godną. Unosimy się nad tem, co oczom pochlebia, ale gdy myśl zwrotna w tem, nad czem unosiliśmy się, nic więcej nie postrzega nad sprawcy wyniosłość, ustawać zadziwienie powinno, a wzgarda i politowanie następować po nierozmyślnem pierwszem wzruszeniu.
Wyspa Faros złączona z miastem Alexandryą, groblą przeciągłą, cała przez się była skalistą, i niegdyś wielce niebezpieczną przybywającym do portu okrętom; na tym więc stałym gruncie zbudował Filadef wieżą, albo jak twierdzi Strabon ośm wież, jednę na drugiej osadzonych. Co miało być, według tegoż pisarza powieści, naśladowaniem owej sławnej w Babilonie, którą na przybytek Bela obrócono. Na samym wzniosłego gmachu wierzchołku była latarnia dla oświecenia przybywających okrętów, i oznaczenia w nocy, którędy do portu zmierzać miały. na wzór xiężyca przyświecała, jak twierdzi Stacyus : Lumina noctivagæ tollet Pharas æmula lunæ.
W roku sześćsetnym piątym, trwał jeszcze ten gmach. Owocześni pisarze mówią o nim z wielkiem podziwieniem i twierdzą, że równego w świecie nie było. Z kamieni ciosanych niezmiernej wielkości ta wieżą zbudowana była, te zaś spojone ołowiem. Wysokość jej kładą na trzysta miar postaci człowieczej, coby przeszło ośmset łokci czyniło. Spód jej był wielce dostatni, miał wiele mieszkania; szerokość zaś jego równała się połowie wysokości gmachu. Każde piętro przy zaczęciu miało na około ganki, z których przyjeżdżających widzieć, a zatem ostrzegać, jak mają płynąć, można było. Pliniusz wydatek na nię czyniony do ośmiuset talentów wznosi, Sostrates rodem z Knidu był jej budownikiem, i lubo imie Ptolemeusza na szczycie położyć musiał; żeby jednak pamięć jego została, na gipsie osadziwszy napis, drugi dał spodem na marmurze, i sam swoje imie wyrył. Gdy więc zczasem pierwsza warstwa opadła, okazała się druga, dowód zdradnego przemysłu i próżnej wyniosłości. Opadł gips, a z nim imie Filadelfa, zachowała je jednak potomność wdzięczna, a marmur choć został, ujął sławy Sostratowi, chociaż był sławnego dzieła wykonywaczem. Nazwisko z wyspy wzięte, wszystkim potem portowym latarniom służyło, i dotąd służy. Genueńska między inszemi wspaniałością, i wzniesieniem najznakomitsza.
Dotąd sami prawie Tyryjczykowie posiadali handel wschodnich krajów, posyłając w tamte strony towarami Europy ładowane okręty, a w zamianę biorąc, co owe krainy najdroższego mieć mogły. Jest wzmianka w xięgach pisma Bożego; jako Salomon, ich przykładem zachęcony, słał floty do Ofir, zkąd z niezmierną korzyścią powracając, służyły do ukształcenia kościoła i gmachów, które wystawiał. Nie masz następnej wzmianki o handlu narodu Izraelskiego. Tyryjczykowie statecznie w nim trwali : powracały ich okręty naładowane wschodniemi towarami morzem do Elat, ztamtąd je ziemią przewożono do portu Rynokolury, zkąd znowu morzem przybywały do Tyru. Pierwszy z tych portów był nad morzem Czerwonem, drugi zaś nad Śródziemnem, niedaleko ujścia Nilu do morza. Żeby ten zyskowny handel przenieść do Egyptu, i nie samych tylko Tyryjczyków w jego użyciu utrzymywać, zbudował na samem pograniczu Etyopji miasto od imienia matki swojej zwane Berenice z portem, do którego przybywali Arabowie, Persy, Etyopy, i dalsi Indyi mieszkańcy; ztamtąd na wielbłądach ziemią sprowadzano towary do miasta Koptos. Ztąd Nilem spływające do Alexandryi, dodawały obficie i taniej towarów, których przedtem u samych tylko Tyryjczyków dostać było można.
Że zaś sprowadzenie wielbłądami, dla piasków i stepu dzikiego, zbyt było kosztowne i przykre, kazał kopać wielkim nakładem rów spławny od morza Czerwonego do Nilu, na brzegach zaś jego wiele domów wystawił dla wygody podróżnych. Tym sposobem nie tylko otworzył z morza Czerwonego Egiptem przez Nil przeprawy, albo jak wieść dawna niosła, odnowił to, co w starożytności już było uskutecznione, ale dogodził kupcom, którzy się przez owe nieludne i zewszech miar przykre miejsce przeprawiać z kosztem niezmiernym i niebezpieczeństwem musieli. Takie dzieła godne są monarchów, milsze nierównie czułym czytelnikom nad powieść zwycięztw, które za sobą klęski tylko rodzaju ludzkiego wiodą.
Nie mając jeszcze dosyć na tem, co już był uczynił, a chcąc cały handel wschodni i zachodni do się zagarnąć, liczne floty urządził, i jednę na morzu Czerwonem, drugą na Śródziemnem utrzymywał. Ostatnia z nich złożona była z wielkości niezwyczajnej dotąd okrętów, dwa były mające rzędów wioseł trzydzieści dwa, jeden dwadzieścia, cztery po czternaście, dwa po dwanaście, czternaście o jedenastu rzędach, trzydzieści o dziewięciu, trzydzieści siedm o siedmiu, pięć o sześciu, siedmnaście miało rzędów pięć, wszystkich ogólnie było sto dwadzieścia. Przeszło zaś dwieście takich, które miały trzy, albo cztery rzędy. Równe prawie na morzu Czerwonem mając siły, nie tylko nad innych rozpostarł moc swoję, ale zabezpieczył poddanych, iż im nikt krzywdy czynić nie śmiał. Czuły na dobro kraju ojciec jego, zaczął był w pierwiastkach panowania wszystkie takowe przysposobienia, zostawił synowi sławę przyprowadzić je do skutku, i wznieść do ostatniego prawie wydoskonalenia. Jak wielkie korzyści Egipt z tak rządnych ułożeń i zabiegów odbierał, daje to poznać moc i bogactwa kraju. Jakie zaś w szczególności monarchów były dostatki, daje wiedzieć Atheneusz, opisując igrzyska, które Filopator wstąpiwszy na tron za życia jeszcze ojca swojego, w Alexandryi wyprawiał.
Między innemi okazałościami były uroczyste na cześć bogów obchody szczególny na cześć Bacha tak opisuje : « Szły naprzód (mówi on) Sylenów udające osoby, mające purpurowe przepasania i bogate odzieże, za niemi dwudziestu czeterech Satyrów, każdy, z nich niosł na głowie złocistą lampę. Poprzedzały zwycięskie postaci mające skrzydła złote, w ręku wyzłacane naczynia : w których się paliły kadziła. Niesiono potem ołtarz złocisty ku ofiarom, otaczały go zewsząd bluszczowe liście : za nim niesiono drugi większy w dwójnasób okryły bluszczowym ze złota wieńcem. Szło zatem parami sto dwadzieścia młodzieńców w purpurowej odzieży, każdy z nich niósł czaszę złotą pełną mirry i kadzidła; czterdziestu Satyrów, mieli na głowach złote wieńce. Poprzedzali oni dwóch Sylenów, jeden z nich trzymał w ręku złoty kaduceusz Merkuryusza, drugi róg Amalthei. Cztery części roku przybrane kosztownie następowały, każda z nich okazywała dary swoje. Za niemi Satyry ze złotemi wieńcami : po nich ofiarnik Bacha postępował, za nim muzykanci, tancernicy i aktorowie. Trzynożne z kruszcu wytwornej roboty niesiono stoliki, nagrodę zwycięzcom w igrzyskach.
Szedł zatem wóz od stu dwudziestu sowito przybranych ludzi ciągniony, na nim Bachus trzymający w ręce złotą czaszę. Stało pełne wina ze złota ulane wiadro, z którego czerpał : obok trójnożny ołtarz, zkąd się ku czci jego wznosiły dymy najkosztowniejszego kadzidła, w cieniu bluszczu i winnych latorośli spoczywał. Okrążały wokoło Bachantki z roztarganemi włosami, i wesołemi wrzaski ogłaszały przyjście bóztwa igrzysk, sprawcy radości. Podobny pierwszemu wóz Nissę, Bacha niegdyś piastunkę i karmicielkę unosił. Ukazała się w dalszem ciągnieniu na wozie od trzechset ludzi prowadzonym kadź niezwykłej ogromności. Sześćdziesiąt Satyrów tłoczyli w niej wino, a to rozlicznemi ścieki lało się dla ludu. Od sześciuset ludzi ciągniętą za owym tłocznikiem była beczka, lampartowemi skórami okryta, trzy tysiące wiader wina zawierała, i z niej wino pryskało na wszystkie strony. Żeby jednak bardziej jeszcze dogodzić pragnących wygodzie, stu dwudziestu Satyrów w roztruchany toczyli z owej beczki wino, i użyczali go każdemu. Ukazała się dalej kadź lana ze srebra o sześciuset wiadrach, rzeźbą zwierząt i różnych latorośli ozdobiona, za nią dwie czasze ośmnaście stóp szerokie, dziewięć mające wysokości. Innych kadzi pomniejszych szesnaście : sto trzydziesto łokciowy stół pełen czasz i puharów; innych trójnożnych cztery, a na nim konwie, baryty, flasze i tace, wszystko ze srebra, robotą, kształtem i wagą okazałe.
Po srebrnych sprzętach szły złote : cztery naprzód naczynia z rzeźbą bluszczowych wieńców, dwie stągwie o czterech wiadrach, dwie inne o pięciu. Tłocznik gron pełny, dwadzieścia dwa cebrzyki do chłodzenia wina, cztery trójnożne stoły i skrzynia stóp piętnaście mająca długości, pełna wewnątrz stołowego naczynia, jak inne, równie złota, rzeźbą i blaskiem kamieni śklniąca, dwadzieścia pięć mis ogromnych, dziesięć konwi i stół dostatni zastawiony naczyniem złotem.
Następowało tysiąc sześćset młodych pacholąt : przybrane były w świetne białe szaty; jedne w wieńcach z bluszczu, drugie z latorośli. Dwieście pięćdziesiąt niosło złote naczynia, czterystu srebrne, trzystu czasze. Byli inni, którzy z kuszów, puharów, i roztruchanów użyczali trunków każdemu, który pić pragnął.
Misternie zrobiona jaskinia od pięciuset ludzi ciągniona była z piczar jej wytryskały źródła, a z nich strumyki mleka i wina. Wylatywały niekiedy gołębie i synogarlice umyślnie mające obwiązane wstążkami nogi, iżby je brać było snadno.
Wóz następujący oznaczał zwycięzką Bacha wyprawę do Indyi : na słoniu bogato okrytym siedział, mając na głowie wieniec z bluszczu i gron w innych; pięćset młodych dziewcząt otoczon był orszakiem, a te śklniły od złota, i miały na głowie wieńce : stu dwudziestu Satyrów szło za nimi zbrojno, za temi na osłach Bachanty, Syleny, wykrzykujące ochoczo hasło zwycięzcy.
Dwadzieścia cztery wozów ciągnęły słonie, dwanaście lwy, cześć orygi, rodzaj kozłów dzikich, piętnaście bawoły i żubry, tyleż lamparty i tygrysy, ośm strusie, siedm jelenie. Na nich siedziała obojej płci dobrana młodzież, wielbłądy ojuczone niosły najwyborniejsze kadzidła ku ofiarom na cześć bożyszcza.
Szły po nich w właściwych odzieżach, najodleglejszych krain mieszkańce. Etyopy niosły heban i zęby słoniowe, Indy złoto i kadzidła, Hirkany i Baktry kamienie drogie.
Następowało myślistwo : dwa tysiące czterysta psów gończych, legawych, chartów, brytanów prowadzili myśliwcy, drudzy nieśli na drzewach zawieszoną zwierzynę; nakoniec w klatkach zamknięte ukazało się ptastwo wszystkich rodzajów, które z najodleglejszych krajów zniesione było.
Niesiono posągi bożków ze złota lanc, za niemi Alexandra i Ptolemeusza Sotera, najpierwszego z Greków króla Egiptu, i stał posąg Cnoty, który mu kładł na głowę ze złota ulany wieniec, rószczkę oliwną z owocem udający. Następowały trzy trony ze złota lane, Alexandra, Ptolemeusza Sotera, i Filadelfa. Na wozie od sześciuset ludzi ciągnionym sześćset muzykantów, ogromnem i wdzięcznem pieniem śpiewali na cześć bóztwa złożone pieśni, głosili pamiętne bohatyrów dzieła.
Pędzono zatem niezmierną liczbę rozmaitego bydła i zwierząt, bogom na ofiary.
Jeżeli wierzyć pisarzowi z greckiego narodu, dość wprawionemu w przesadzenia, można : choćby nieco i zmniejszyć przyszło, niezmierne złota i srebra zbiory, przechodziłyby jednakże dostatki, nie tylko współczesnych, ale i następnych monarchów, prócz jednak rzymskich, którzy tenże sam obfity Egipt posiadali.
Starowny o zachowanie pokoju Ptolemeusz, poniewolnie, jak się już wyżej rzekło, wszczynał wojny, nabiegał zaś wszelkiemi sposobami nastąpić mającym. Że zaś właśnie w tym czasie Rzymianie z Pirrusem wojnę wiedli, i lubo dwakroć pokonani, przymusili go do wyjścia z kraju, stał do nich posły z oświadczeniem szacunku i żądaniem przymierza. Miłe było względne uprzedzenie Rzymianom, przyjęli więc wdzięcznie poselstwo, i natychmiast wyprawili do Ptolemeusza dwóch Fabiuszów, Numeryusza z bratem i Ogulniusza. Przybyłych do Alexandryi przyjął, i podejmował ze zwykłą okazałością Ptolemeusz, i gdy ich raz na ucztę do siebie zaprosił, każdemu z nich wieniec złoty ofiarował. Przyjęli je z wdzięcznością, aby odmówieniem nie zmartwili dającego, ale nazajutrz każdy z nich danym sobie, uwieńczył posągi króla na rynkach porozstawiane. Gdy przyszło do pożegnania, dał wielce kosztowne dary, przyjęli je, a powróciwszy do Rzymu, oddali do skarbu publicznego. Nie dał się przezwyciężyć ich skromnością czule wspaniały lud rzymski, i uwielbiwszy cnotę; każdemu szacunek tego, co w skarbie złożył, jak dar wdzięcznej ojczyzny, oddać rozkazał.
Chwalebne były Filadelfa zamysły, wielkie przymioty, i godne naśladowania monarchów czyny, w rządzie państwa, w rozkrzewieniu nauk, sprowadzeniu uczonych ludzi, któremi się, sam będąc w naukach biegłym, ustawicznie otaczał. Ćmi jednak sławę jego wkrótce po wstąpieniu na tron śmierć Demetryusza z Falery, którego był ojciec jego nad biblioteką Alexandryjską, już od niego wszczętą, przełożył. Wielki ten mąż, za to, iż odradzał pierwszemu z Ptolemeuszów z krzywdą starszego, młodszego syna Filadelfa następcą po sobie naznaczać, śmiercią przypłacił cnotliwą radę swoję.
Nie uchodzi nagany sprawiedliwej dla zbytku swojego : owe obchody i uroczystości dziwujące dotąd powieścią swoją, oznaczają wprawdzie szczęśliwość i bogactwa kraju, ale razem zbytnią okazałością mniej użyteczne tak niezmiernych zbiorów użycie.
Po śmierci żony swojej Arsynoe, którą niezmiernie kochał, nieutulony w żalach wkrótce sam życia dokonał w roku siedemdziesiątym trzecim życia, a trzydziestym ósmym panowania.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.