Życia Zacnych Mężów z Plutarcha/Agiezylausz
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Agiezylausz | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Cały tekst | |
| ||
Indeks stron |
Archidamus król Sparty ojcem był Agiezylausza; że zaś brat starszy Agis miał tron odziedziczyć, a przeto od powszechnego ćwiczenia był wolen, on jako młodszy na wzór innej Spartańskiej młodzieży ostre i pracowite życie od pierwszego niemowlęctwa prowadzić musiał. Przepisy Likurga w tej mierze tym ściślej były zachowane, im bardziej przeświadczonemi zostawali obywatele, iż od pierwiastków wychowania dalszy ciąg życia ludzkiego zawisł. Symonides ćwiczenie Sparty pokonaniem ludzi nazywał; wprawiało albowiem ustawicznem z żądzami walczeniem do męztwa i cnoty.
Lubo z natury prędkim był nader żywym, umiał na wodzy trzymać porywczość swoję, do czego tak się w owej szkole zaprawił, iż z pierwszego wejrzenia zdawał się nader powolnym i łagodnym. Stąd pochodziło, iż gdy mu się wręcz nie sprzeciwiano, ulegał i przestawał z ochotą na cudzem zdaniu; gdy jednak postrzegł mniej ważne sprzeciwienie, a w niem ciągły bez słusznej przyczyny odpór, naówczas zwyciężało przyrodzenie, a zapalczywość nie znała granic.
Skaleczoną mając nogę znacznie był chromym : przywarę chodu nagradzał wdziękiem postaci miłej i zręcznością niepospolitą : że zaś dowcipnie był żartobliwym, sam się pierwszy ze swojego chodu naśmiewał, a takowem uprzedzaniem ujmował sobie przykrość cudzego naigrawania. Wzrostu był małego, a w Sparcie dorodność wielce ujmowała : przeciwnym zaś sposobem nizkich i ułomnych wyszydzano. Te przywary umiał w sobie żartami pokrywać, i mile były przyjmowane, bo rzadkim przykładem nie obrażał nikogo.
Przeczuwali niejako Spartanie takowe zwierzchnie króla swego przymioty; gdy bowiem ojciec jego Archidamus pojął nader nizkiego wzrostu małżonkę, skarali go grzywnami, za to, jak wyrok opiewał, że nie królów, ale królików napłodzi.
W czasie panowania Agisa wypędzony z Aten Alcybiad, udał się do Sparty, gdzie niedługo przebywając wpadł w podejrzenie zbytniej poufałości z królową Tymeą, małżonką Agisa. Gdy syna urodziła, przyznać się do niego nie chciał Agis, i jawnie opowiadał, iżto był płód Alcybiada. Nie od tego była i matka, która czasem przy poufałych, z bezczelną zapamiętałością śmiała zwać spłodzonego Leotychidę Alcybiadem. Ten równie rozpustny i zuchwały chełpił się stąd, iż króla Sparcie nadarzy. Nieprawe postępki i mniej baczne mowy przymusiły go nakoniec do wyjścia ze Sparty, gdyż się zemsty Agisa i powinowatych jego obawiał.
Wkrótce potem wpadł w niemoc Agis, i gdy był blizkim śmierci, zmiękczony łzami Leotychidy, uznał go za syna : ale Lizander który właśnie naówczas Ateńczyków był zwyciężył, skłonił umysły ku Agiezylauszowi. Łatwo dali się przywieść do uznania go za króla Spartanie : miło im albowiem było tego mieć rządcą, z którym wraz wspólne mieli niegdyś wychowanie.
Gdy miał już paść wyrok na stronę Agiezylausza, odezwał się wieszczek z dawnym wyrokiem iż Sparta chromego króla strzedz się powinna. Zwrócił kulawość na płód nieprawego łoża obrotny Lizander : i tak mimo zabobonność osiągł Agiezylausz tron, który mu się po bracie sprawiedliwie należał.
Skoro najwyższe rządy objął, wiedząc jak ścisłe były w Sparcie królewskiej dostojności granice, a zaś senat i Eforowie jak ustawicznie czuwali na to, ażeby zachowane zostały; wziął sobie za cel ująć zbyt czułych i niedowierzających strażników. Co więc inni poprzednicy jego w ustawicznych z nimi zostawali zawaśnieniach i sprzeczkach, on ile mógł uprzedzał ich żądania, dogadzał zamysłom, i w każdej okoliczności czcił wielce i poważał. Nadał mu się ten sposób dzielniejszy od gwałtowności : im bardziej albowiem zdawał się podlegać, tym skuteczniej sam wszystkiem władał, a przywodząc własne zamysły do skutku, wmawiał w senat i Efory, iż to co on czynił, ich było działaniem.
Równy był sposób obchodzenia się jego w potocznych okolicznościach. Wdzięczny, łagodny, żartobliwy w posiedzeniu, na pierwszym zaraz wstępie umiał zniewolić tych, z któremi przestawał. Nieprzyjaciołom łatwo urazy przebaczał, przyjacioły wspierał zgoła wszystkim usłużny, bardziej jeszcze zdał się sprzyjać tym, którzy byli niechętni lub obojętni, niżeli tym, o których przywiązaniu miał pewność. Raz powziąwszy przyjaźń pełnił ciągle jej obowiązki; a takowym działania sposobem zyskał wkrótce powszechną dla siebie miłość. Osobliwem jednak, w Sparcie tylko zwykłem zdarzeniem, taż sama wziętość ściągnęła na niego karę. Baczni a zbyt trwożni o dobro powszechne ojczyzny Eforowie, postrzegli w tem nagłem obywatelów ku osobie króla przywiązaniu jakowąś szkodliwość i nadal niebepieczeństwo : wskazali go więc na grzywny za to, iż był zbytnie kochanym.
Pierwszą tych kroków z pierwszego wejrzenia płochych zbyt trwożliwych, przyczyną był sam Likurg prawodawca Sparty. Chciał on, iżby niejakaś zazdrość gnieździła się w umysłach obywatelskich, i przez chwalebne usiłowania sposobiła je tym dzielniej do wielkich czynów. Względy i ulegania wzajemne zdawały mu się być przywarą wprawującą w oziębłość i gnuśność. Jak świat sporem żywiołów, tak według niego, powszechność zgromadzenia nie inaczej, jak wewnętrzną umiarkowaną jednak niezgodą i walką, utrzymywać się była powinna. Reguła ta podobną się być zdaje do lekarstw, które z trucizny robią, a których nie używać bezpieczniej jest, gdy mniej kunsztowne i nie tak srogie znaleźć się mogą.
W pierwiastkach panowania Agiezylauszowego doszła wieść, iż Persowie wiele zbrojnych gotowali okrętów, chcąc Spartanom wolną żeglugę, którą dotąd mieli, odjąć. Lizander, który nie rad Azją, gdzie był na urzędzie, opuścił, namawiał króla, aby się wyprawy przeciw Persom podjął; wskazał zaś do przyjaciół, których był w Azyi zostawił, aby pisali do Sparty żądając posiłków i Agiezylausza, któryby je przywiódł. Gdy wszedł do senatu, a doniesiono mu o tem greckich osad w Azyi żądaniu, podjął się wyprawy, z tym jednak warunkiem, aby trzydziestu obywatelów przydano mu do rady, dwa tysiące uzbrojonych niewolników (których w Sparcie Hotami zwano) i sześć tysięcy zaciągu od sprzymierzeńców. Przestał na tem senat : pierwszym zaś na czele trzydziestu radnych był Lizander.
Przybywszy do Azyi, gdy stanął w Efezie, widząc iż lud i starszyzna garnęli się do Lizandra : względy lubo przymiotom i sławie męża tego należyte, obraziły młodego Agiezylausza : widział się albowiem pierwszy z urzędu, a istota władzy przy naczelniku rady zostawała. Odrażało to obywatelów od Agiezylausza, iż nie widzieli w nim owej wspaniałości i dumy, którą Lizander okazywał, i do której z dawna byli przyzwyczajeni, tak przez Persów, jako też przez własne swoje urzędniki.
Taił w sobie zrazu skryty niesmak Agiezylausz, nakoniec i gdy Spartanom sprzykrzyła się chełpliwość Lizandra, postrzegłszy to, lubo nie był z przyrodzenia zazdrosnym, czuły jednak na własnej sławy uszczerbek, jawnie się z tem, co przedtem ukrywał, wydawać począł. Przedsięwziąwszy więc upokorzyć zaufanego o wziętości swojej namiestnika, na każdej radzie sprzeciwiał się wręcz zdaniom jego, zbijał dowody, któremi je utrzymywał i wspierał. Przywiązani do Lizandra niepomyślne odbierali w sądach wyroki : skąd pochodziło, iż przychodzących do siebie o przyczynienie odsyłał do króla, mówiąc im, iż jego wdawanie się raczej im zaszkodzi, niż dopomoże. Że zaś takowe mowy mogłyby się stać szkodliwe, chcąc się pozbyć Lizandra, zdał na niego staranie o żywność dla wojska, i łącząc wzgardę z urąganiem, tym którzy się niegdyś garnęli do niego, mawiał niekiedy, iżby się udawali do wodza rzeźników; stąd poszło, iż jednego czasu gdy byli społem, a rzekł Lizander : « Umiesz Agiezylauszu poniżać przyjacioły. Mów raczej, odpowiedział Agiezylausz, iż znam się na tych, którzy mną chcą rządzić. » Nie długo jednak trzymał go na nizkim urzędzie, uczynił albowiem namiestnikiem w Helesponcie. Lubo to było osłodzeniem przeszłego upokorzenia, niemniej jednak raz powzięła chęć zemsty trwała w Lizandrze, i gdy powrócił do ojczyzny, przedsięwziął był zrzucić z tronu nieprzyjaciela swego, ale śmierć prędka takowym zamysłom przeszkodziła.
Namiestnik króla Persów Tyzafernes uprzedził zamysły Greków wypowiadając im wojnę; im usilniej takowej pory pragnął Agiezylausz, z tym większą pociechą wieść o niej powziął, a ściągnąwszy wojsko szedł ku Karyi : tam gdy zgromadzonych na odpór Persów znalazł, zwrócił się nagle i wkroczył do Frygji, która mniej była obronna, zdobył miast kilka, i wielką zdobycz zyskał. Gdy zabranych niewolników stawiono ku przedaży, a wszyscy na odzieże ich bogate i sprzęty, które przy nich zagarniono, obracali oczy, obnażonych zaś, po większej części do prac niezdatnych, nikt kupować nie chciał; rzekł do swoich, wskazując na owych niedołężników : « Oto ci z któremi walczymy; » a na odzieże i sprzęty: « Oto, co was w zdobyczy czeka. »
Puścił dalej pogłoskę, iż do Lidyi wstępnym bojem przebierać się zamyśla; oszukany już dawniej Tyzafernes, gdy temu wierzyć nie chciał, bardziej się jeszcze oszukał, wyciągając stamtąd wojsko; dopiero gdy Agiezylausz pod stołecznem miastem Sardami obóz rozłożył, poznał błąd swój, i jak najśpieszniej szedł owemu miastu na odsiecz. Przyszło do bitwy, za pierwszem natarciem pierzchnęły Persy; obóz ich niezmiernemi napełnion bogactwy zwycięzcom się dostał. Dowiedziawszy się o tej klęsce król Persów, Tyzaferna zaczepnika śmiercią ukarał, na jego zaś miejsce nastąpił Tytraustes, który skoro rządy nad wojskiem objął, słał wielką kwotę pieniędzy żądając pokoju. Odesłał mu pieniądze Agiezylausz z tą odpowiedzią : iż zawarcie przymierza do Sparty należy. Jeżeli zaś o pieniądze idzie, nie siebie, lecz żołnierzy swoich wspomagać pragnie, ci zaś nie dary, lecz zdobyczą zbogacać się zwykli. Przez wzgląd jednak na powtórzone prośby Persów, wstrzymał lud swój od boju, i udał się do Frygji.
W drodze odebrał list ze Sparty, gdzie mu i morską potęgę dano pod władzę. Względy takowe zwłaszcza u Lacedemończyków, oznaczały niepospolity szacunek osoby jego : pierwszemu się albowiem jemu zdarzyło wówczas dwie władze posiadać razem. Objąwszy rządy, mianował natychmiast Pizandra namiestnikiem swoim, w czem wielu nie dogodził dla tej przyczyny, iż mianowany w młodym wieku nie miał tego doświadczenia i umiejętności, jakiej tak wysoki urząd wymagał : uczynił zaś to dla żony, której był bratem.
Coraz dalej z wojskiem postępując, gdy był w Paflagonji, zawarł przymierze z Kotysem rządcą kraju owego, a ten wraz z Spitrydatem sąsiadem swoim znaczne posiłki i w ludziach i w żywności przywiedli, i odtąd nieodstępnemi byli mu towarzyszami.
Farnabaz rządca krajów w tamtejszych stronach, Persom hołdujących, żądał wnijść w rozmowę z Agiezylauszem : zaczem miejsce wyznaczone zostało, gdzie się zejść mieli. Stanął pierwszy Agiezylausz ze swojemi; a czekając na Farnabaza siadł na darniu pod cieniem rozłożystego drzewa; nadszedł potem Farnabaz, a widząc skromność tak zawołanego męża, odrzucił dywany i wezgłowia, które mu kładziono, i usiadł przy nim na murawie. Zaczął więc przekładać czułość swoję tym sprawiedliwszą, im mniej się tego spodziewać mógł, aby po uczynionych tylu Lacedemończykom przysługach w ostatniej wojnie, którą z Atenami wiedli, po nieprzyjacielsku z nim postępował. Nie śmieli podnieść oczu zawstydzeni wyrzutem niewdzięczności Spartanie. Agiezylausz takową natychmiast dał odpowiedź : « Pókiśmy byli przyjaciółmi twojego króla, a on sam nie dał nam przyczyny do zerwania przymierza, obchodziliśmy się z nim po przyjacielsku; teraz gdy jesteśmy jego nieprzyjaciółmi i wojnę z nim wiedziem, tak czynimy, jak prawo wojny każe, nie tak tobie, jak jego należytości czyniąc szkodę. Ale jeżeli wolisz być Greków sprzymierzeńcem, niż niewolnikiem swego pana, bądź pewen, iż to wszystko, co przed sobą widzisz, broń, i rynsztunki, okręty, my sami nakoniec strażnikami twojemi i majątku twojego zostaniemy; a co wszystko na świecie przewyższa, będziesz wolnym, a my niepodległości twojej rękojmią. »
Na to Farnabaz tak odpowiedział : « Jeżeli król innego wodza na moje miejsce zeszle, porzucę służbę jego, i z wami się złączę. Ale póki mu służę, nic wierności mojej nie skazi; i jak wy mnie, tak ja wam szkodzić za najświętszą będę miał powinność. » Porwał się na te słowa z miejsca swego Agiezylausz, a ściskając z rozrzewnieniem cnotliwego Farnabaza, zawołał : « Z takim umysłem godzieneś być Sparty przyjacielem; czemuż cię los przeciwnikiem naszym oznaczył! »
Przez lat dwa wojując zwycięzko w Azyi, ten przed którym zniżać się musiała wyniosłość Persów, w podłej odzieży rozkazywał śklniącym od złota i drogich kamieni Satrapom. Rozszerzał władzę i panowanie Sparty w rozmaitych krainach; wśród zaś niezmiernych łupów najściślejsze zachował ubóztwo. Łagodny, każdemu przystępny, im bardziej zdawał się pokorzyć i uniżać, tym dzielniej skłaniał ku sobie umysły, i ujmował serca miłością i uszanowaniem. Nie różnił się od innych mieszkaniem i odzieżą, ani sposobem życia, przeto też więcej zyskał przykładem, niż namową.
W najszczęśliwszej porze działania swego odebrał rozkaz wrócić i wieść zwycięzkie wojsko swoje na ratunek ojczyzny, na którą ciąg jego zwycięztw tak obruszył zazdrosne sąsiady, iż ze wszech stron uzbrajali się przeciw Sparcie. Powziąwszy takową wiadomość rzekł : « nieszczęśliwi Grecy, wy więcej sobie szkodzicie, niż wam dzikie narody. » Jakoż zazdrość szczególna nie dała korzystać Grekom z okoliczności najszczęśliwszych, które im się zdarzały do pokonania zupełnego Persów. Wybór cnot, przymiotów, nauki, zamiast wzmocnienia i wsparcia, powiększały zatargi : te nakoniec przywiodły jarzmo.
Przestraszeni zwycięztwy Agiezylausza Persowie, przekupili krasomowców w Atenach i Tebach, iż wmówili w ziomki wojnę przeciw Sparcie. A iż dziesięć tysięcy daryków złotych rozdano między nie, a Persy na swojej monecie wybijali Strzelca; gdy przyszło kraj opuszczać, mówił do swoich : « Dziesięć tysięcy strzelców wypędziło nas z Azyi. »
Przebywszy Hellespont szedł przez Tracyą, a że z mieszkańców tamtejszych, ci których Trullami zwano, bronili mu przejścia, pókiby sto talentów nie wyliczył, odprawiając ich posły z tem się dał słyszeć : « Niech przyjdą, i sami pieniądze odbiorą. » Nie śmieli zastąpić, ale gdy wciągu podróży zastał zbrojnie przeciw sobie zgromadzonych, rozproszył ich snadno, i stanął na granicach Macedonji. Słał zatem posły swe do króla tamtejszego żądając przejścia; ale gdy odpowiedź odebrał, iż gdyby się odważył, obaczy co się z nim stanie, rzekł : « Niechże on patrzy, a ja przejdę. » Zdziwiony takową odpowiedzią i zastraszony król, o to tylko prosił, iżby po przyjacielsku przeszedł; co mu też uczynił.
W przechodzie dalszym pustoszył ziemię Tessalczyków, przeto iż byli nieprzyjaciółmi Sparty : do Laryssanów zas słał Xenokla i Scytesa wzywając ich ku wspólnemu przymierzu. Gdy się dowiedział, iż owych posłów wsadzono do więzienia, a wojsko pałało zemstą, wstrzymywał je od kroków gwałtownych dla tej, którą im opowiedział, przyczyny : Iż wolałby zrzec się Tessalji, choćby ją miał w ręku, niż podać którego ze swoich w niebezpieczeństwo. Czynił więc tyle zabiegów, iż posłów odzyskał, w czem wydała się znamienita ludzkość jego. Gdy właśnie w tymże czasie przyszła nieść o bitwie u Koryntu, gdzie Spartanie zwycięztwo nad nieprzyjaciółmi odnieśli; nie pokazując stąd takowej, jakby się po nim spodziewać można było, radości, z westchnieniem powtarzał. « O nieszczęśliwa Grecyo! własnemi rękami zabijasz dzieci swoje; te zachowane, pokonałyby wszystkie narody, które czuwają na twoję zgubę. »
Że częste miewał w przechodzie swoim od Tessalczyków zaczepki, upatrzywszy sposobną porę uderzył na nich wtenczas, gdy się tego bynajmniej nie spodziewali, i lubo nie wiele wybrał ze swoich na tę wyprawę, tak mu się jednak powiodła, iż zupełne otrzymał zwycięztwo : działo się to między górami Prantu i Nartak, gdzie też pamiątkę zwycięztwa swojego zostawił. Na pobojowisku jeszcze zastał go posłaniec ze Sparty Dyfrydas z rozkazem, iżby nieodwłócznie wkroczył w kraj Beocyanów. Lubo z większem, niż miał naówczas, wojskiem zamyślał to uczynić, dając jednak z siebie przykład ścisłego rządowi i starszyźnie posłuszeństwa, szedł natychmiast tam, gdzie mu rozkazano, a obracając mowę do przytomnych rzekł : « Teraz nadchodzi pora i dzień, dla któregośmy z Azyi wyszli. »
Powolność Agiezylausza zniewoliła dla niego serca Spartanów : chcąc uwieńczyć cnotę jego, kazali po całem państwie obwołać, iż kto chce iść na pomoc królowi, niech się pod znaki zaciąga : wszystka natychmiast młodzież Sparty stanęła w polu na takowe hasło; ale Eforowie pochwaliwszy ochotę, pięćdziesiąt najznaczniejszych wybrali, i wyprawili do niego.
Przebywszy ciaśninę Termopilów, i kraj sprzymierzony Focydy, wkroczył w Beocyą, i obóz założył pod Cheroneą : tam odebrał smutną wiadomość, że Pizander, którego był nad flotą przełożył w Azyi, zwyciężony od Farnabaza w bitwie poległ. Zasmuciło go to wielce, zwłaszcza iż był jego powinowatym, i za złe mu to miano, iż go był dla tej przyczyny, ile mniej zdatnego, namiestnikiem zostawił. Pokrył jednak żal, i tając złą przygodę przed wojskiem, rozkazał poufalszym, aby przeciwną wieść rozsieli, sam zaś udając radość czynił bogom ofiary dziękczynienia. Bojąc się jednakże, iżby się prawdziwa istota rzeczy nie odkryta, przez coby się mogła zmniejszyć raz powzięta wszystkich ochota, silnym chodem szedł przeciw nieprzyjacielowi; jakoż wkrótce zastał czekające już na siebie Tebany. Przyszło natychmiast do sprawy. Na pierwszym wstępie pierzchnęli sprzymierzeńcy Spartanów Orchomenianie, lecz Agiezylausz w padłszy na Argiany pokonał je do razu. Widząc klęskę przyjaciół Tebanie zwrócili się ku ich wzmożeniu, ale nie dał tego zdziałać, i zaszedł im w oczy. Wszczęła się zatem okropna walka, tam zaś wrzał bój najsroższy, gdzie czołem młodzieży spartańskiej otoczony Agiezylausz dowodził swoim; i lubo ze wszystkich stron strzeżony od walecznej młodzieży, kilkakrotnie jednak ranionym został. Widok krwi wodza tak owe młodzieńce wzbudził do zemsty, iż rzucając się pomiędzy Tebany srogą w nich uczynili klęskę. Uwiedli więc z boju osłabionego bliznami króla, ale wielu z nich w owym razie legło. Półk zaś ów zawołany Tebanów w ścisłym szyku nigdy nieprzerwany, gdy sam prawie pozostał, i w skupieniu swojem trwał do końca, gdy ani przerżniętym, ani rozproszonym być nie mógł, rozstąpili się w szykach Spartanie, a naówczas wśród nich obronnie przeszedł, i udał się do Helikonu.
Więcej nierównie nad Lacedemonów stracili ludzi Tebanie, zwycięztwa jednak zupełnego żadna strona nie odniosła. Nazajutrz wyzwał ich na bój Agiezylausz, ale gdy się nie stawili, i owszem słali posły, aby im nie broniono zebrać z pobojowiska zwłoki poległych, przyzwolił na to chętnie, i zawieszenia broni, którego żądali, dopuścił. Krok takowy ze strony nieprzyjaciół przyznawał mu zwycięztwo : udał się więc do Delfów, gdzie złożywszy dzięki; obchód uroczysty odprawił, i dziesiątą część zdobyczy, która stu talentów dochodziła, Apollinowi poświęcił. Powrócił zatem do Sparty, gdzie z niewymowną radością i czcią wielką był przyjęty, z tej najbardziej przyczyny : iż nabywszy tak wielkiej sławy, obyczajów nie zmienił, i trwał w szacownej przodków swoich prostocie i wstrzemięźliwości. Rzadkość przykładu w takowej porze czyniła go szacownym; już bowiem w owe czasy kaziła się cnotliwość jeżdżeniem za granice, a zbytek przywoźny groził świętym prawom Likurga.
Po śmierci Lizandra, który był powziął nieprzebłaganą ku Agiezylauszowi nienawiść, ukazało się liczne w obywatelach Sparty przeciw niemu stowarzyszenie, utrzymujące przywodzcy niegdyś swego zajadłość. Udał się do zwykłej łagodności, i tyle sposobów użył, iż nakłonił ku sobie serca najżwawszych nieprzyjaciół swoich, dokazał zaś tego usługując im, w każdej potrzebie zapomagając, i wynosząc na żądane urzędy. Nawet wspólnika w panowaniu Agiezypola pozyskał serce, nie innych sposobów używając nad te, których mu wrodzona łagodność dodawała.
Nie gwałtem więc, lub podstępem, ale dobrocią stał się prawie jedynowładnym : wziętość zaś i powagę nie ku dogodzeniu zbytkom, lub chciwości, lecz jedynie ku dobru krajowemu obracał. Z tej pobudki przedsięwziął wkrótce po swoim powrocie przeciw Argianom wyprawę, Korynt obiegł, i byłby go opanował, gdyby w tymże samym czasie nie była wieść przyszła o klęsce, którą Lacedemończykowie ponieśli zwyciężeni od Ifikrata. Porzuciwszy więc Korynt szedł ojczyźnie na pomoc, a za wieścią jego zbliżenia się nieprzyjaciele kraj opuścili.
Gdy zdradnym sposobem Spartanie zamek w Tebach dostali, wymawiał postępek spótziomków swoich. W innych okolicznościach zwykł mawiać, iż to ma jedynie za godne pamięci i sławne dzieło, które się wspiera na cnocie. Stąd gdy razu jednego o królu Perskim przy nim była wzmianka, i jak był zwyczaj, zwano go wielkim królem, rzekł: « Jestże poczciwszym od innych? »
Chciał Sfodryas port Pirejski podejściem opanować : lubo się zamysł jego nie nadał, nastawał jednakże na to, iżby ukaranym był, i ledwo na prośby powtórzone syna Sfodryaszowego, wielkiej nadziei młodzieńca, od przedsięwzięcia odstąpił. Obwiniony, wyrokiem publicznym usprawiedliwiony został, ale postępek takowy obraził wielce Ateńczyki, którzy przedsięwzięli dochodzić wstępnym bojem krzywdy swojej i zniewagi. Nienawiśni przypisywali Agiezylauszowi tę nową wojnę; a że Kleombrot wspólnik jego nie chciał iść przeciw Tebanom, którzy się byli z Ateńczykami złączyli, stanął sam na czele wojska i do Beocyi wkroczył. Że zaś ustawicznie z tym ludem wojnę prowadząc wyuczył go nakoniec kunsztu wojowniczego, zdarzyło się, iż w potrzebie jednej porażony i ranny spieszno do kraju powracać musiał. Spotkał go w tym stanie Antalcydas, i widząc rannego rzekł : « Agiezylauszu, masz teraz zapłatę od Tebenów za to, żeś ich wojować nauczył. » Zjścił skutek dalszy owę powieść; nabrawszy albowiem i serca i doświadczenia Tebanie, stawali się coraz straszniejszemi, a nakoniec pokonali dotąd niezwyciężoną Spartę. Przewidział to był Likurg : zawierała się albowiem w ustawach jego przestroga, iżby Lacedemończycy zbyt często z jednymże nieprzyjacielem nie walczyli, gdyż przeciwnik, ich sposób walczenia sobie przyswoi.
Przykre były Agiezylauszowi ze zle wykonanego dzieła spółziomka przymówki : a że i sprzymierzeńcy równać się z wojskiem jego chcieli, gdy razu jednego znaczną ich liczbę wraz ze swojemi prowadził, kazał w czasie spoczynku usiąść wszystkim pospołu, i czekać na rozkaz, który im dać miał. Zawołał zatem ogromnym głosem : Niech wszyscy garncarze powstaną! wstali natychmiast. Dalej szła kolej na cieśle, kowale, mularze, i t. d. Gdy więc wszyscy stanęli, a żaden się między niemi Lacedemończyk nie znalazł, rzekł do sprzymierzeńców : « Więcej my żołnierzy do boju, choć w mniejszej liczbie, przystawiamy, niż wy. »
Laty, pracą, bliznami zwątlony, gdy się z wyprawy przeciw Tebanom wrócił, wpadł w ciężką niemoc, i już byli wszyscy zwątpili o życiu jego przecież za usilnem staraniem lekarzów wyszedł z niebezpieczeństwa; ale słabość wielka uczyniła go mniej sposobnym do pracy, a ta okoliczność stała się najnieszczęśliwszą ojczyźnie jego. W tym właśnie albowiem czasie pamiętna pod Leuktrami nastąpiła klęska; nie mających na czele Agiezylausza Spartanów pokonał Epaminondas. Ten przed zaczęciem wojny sprawował był poselstwo do Sparty żądając pokoju, a gdy stanąwszy w senacie mówił śmiało przeciw szkodliwej Grekom przemocy Lacedemońskiej; domagając się aby żadnej odtąd między sprzymierzeńcami nie było różnicy, ale wszyscy złączeni razem równą szczycili się swobodą; przerwał mu głos Agiezylausz i pytał : Czyli uznawał to być rzeczą sprawiedliwą, iżby Beocya nie miała rządców? Na takowe zagadnienie Epaminondas odpowiedział. Czyli on także mniemał, iż sprawiedliwie Lacedemończykom tylko samym, wolność i niepodległość należy? Rozgniewany Agiezylausz zerwał rozpoczęte układy, i powstawszy z miejsca swego, sam z liczby sprzymierzonych, Tebanów wymazał.
Odeszli urażeni takowym postępkiem posłowie, a wyrok stanął, iżby wyłączonym z przymierza wypowiedzieć wojnę. Że zaś Kleombrot król drugi znajdował się wówczas z wojskiem w Focydzie, posłano do niego rozkazy, iżby nieodwłócznie przeciw Tebanom wiódł wojsko, i w ich kraj wkroczył; Wskazano zaś do innych sprzymierzeńców, aby się pośpieszali z posiłkami, które przystawić mieli. Niechętnie przyjęte były takowe wezwania, jednak wzgląd przemocy spartańskiej tyle dokazał, iż lubo ze wstrętem postali ludzi swoich. Złączone razem wojska mając na czele Kleombrota, doznały wkrótce niepomyślnego losu : klęska pod Leuktrami, gdzie samych Sparty obywatelów tysiąc legło na placu, poprzedniczym była ciosem, którego powtórzenie zniszczyło przemoc Lacedemony.
W tak okropnym razie wydała się dowodnie Spartanów wspaniałosć umysłu. Właśnie wtenczas odprawiały się uroczyste igrzyska gdy nadbiegli gońce, i oddali listy najwyższym urzędnikom, których Eforami zwano. Wyczytali z nich tym sroższą, im mniej spodziewaną wiadomość, bynajmniej jednak niezmieniła się ich postać, owszem zatrzymane igrzyska dokonać rozkazali, i na nich przetrwali do końca : gdy się te zakończyły, obwieścili po domach, zginionych i liczbę i nazwiska. Całe miasto okryła żałoba : ale obywatele, jakby nieczuli, pokazali się wszyscy natychmiast w miejscach publicznych, a tam spotykając się, im więcej straty doznawali, tym uprzejmiej i weselej winszowali sobie, iż ich rodzice, dzieci i krewni mieli zaszczyt ginąć dla kraju.
Przeciwnym sposobem ocalonych rodzice i krewni nie
śmieli się pokazać, wstydząc się niejako, iż ze krwi własnej ojczyźnie nie dali ofiary. Wiele takowych było, co ucieczką życie ocalili, że zaś ustawy dawne sromotną plamę na takowych kładły, a ogołocony kraj obejść się bez nich nie mógł; w takowym razie udali się obywatele do Agiezylausza po radę. Nie znalazł innej nad tę, iżby na ten raz gwałtowny uśpić prawo Likurgowe, i tak począć, jakby go nie było. Roztropność pobudką była tego z innych miar płochego wybiegu, ocaliła jednak wówczas Rzeczpospolitą.
Wkrótce potem, czego przez lat sześćset przeszło nie doznano, Epaminondas pierwszy przeszedł nietknięte dotąd Lacedemony granice. Gdy się zbliżył ku samej Sparcie na czele sześćdziesiąt tysięcy ludzi, nieznośno się to wydawało Spartanom, napierali się więc gwałtownie iść przeciw nieprzyjaciołom. Ale Agiezylausz, na wzór dobrego lekarza, gdy widział oczywiste gwałtownych sposobów niebezpieczeństwo, wstrzymał niewczesną swoich popędliwość, a uśmierzając łagodnemi namowami porywczy zapał, tych którzy pozostali żołnierzy wśród miasta trzymał, niektóremi zaś poosadzał miejsca przyległe ku wstrzymaniu nieprzyjaciela zdatne.
Umysł jego wspaniały uległ okolicznościom, i lubo naigrawali się z niego nieprzyjaciele, a właśni ziomkowie obelżywe nań miotali przymówki; zniósł wszystko mężnie: trwając niewzruszonym na groźby i naigrawania, większym się pokazał w nieszczęściu, niż wówczas gdy zwyciężał nieprzyjacioły.
Szczęściem wezbrały znacznie wody rzeki Eurotas, stanął nad jej brzegami Agiezylausz. Przeświadczony o niepodobieństwie dostania miasta Epaminondas, pożądaną, a prawie już w ręku będącą zdobycz porzucić musiał. Odciągnął więc z wojskiem od Sparty, i okolice jej spustoszył.
Nie dosyć było jeszcze na tem : ledwo się osiedzieli Spartanie w domach własnych, wewnętrzne niezgody przywiodły ich do buntu, ale i w tej okoliczności okazał Agiezylausz dzielność swoję; jednych albowiem podstępem, drugich karą, najwięcej zaś łagodnością do odstąpienia szkodliwych zamysłów przywiodł.
Wyszli nakoniec z Lakonji Tebanie po trzech miesięcznej, uciążliwej wielce krajowi i obywatelom bytności; a gdy się naprawą szkód, wznowieniem sił, rozrządzeniem wewnętrznem Agiezylausz zatrudniał, odebrał pożądaną wiadomość o swoim synu Archidamie, który wysłany Arkadyjczykom, zwycięztwo tym szacowniejsze otrzymał, iż żadnego ze swoich nie stracił. Przyzwyczajeni do zwycięztw Spartanie, innych czasów dość obojętnie przyjmowali takowe wiadomości : to świeże, i ledwo spodziewane po tak wielkich klęskach, napełniło wszystkich niezmiernem weselem. Gdy wracał młody Archidamas wysypał się przeciw niemu lud wszystek, a zgrzybiały ojciec powlekając się na czele senatu i pierwszych urzędników, tulił do siebie, i płakał z radości. Prowadzili go wszyscy z wzniesionemi do nieba rękami na dziękczynienie bogom, i jakby odmłodniała naówczas Sparta, pokazała się w pierwszej porze czerstwości i mocy swojej. Wkrótce jednak potem ledwie nie z większego prawie, niżeli przedtem, niebezpieczeństwa wybawił ojczyznę Agiezylausz; gdy albowiem wyprawił się był przeciw Mantynejczykom, dowiedziawszy się o Sparcie opuszczonej Epaminondas, ledwo jej nie ubiegł. Szczęściem wcześnie przestrzeżono Agiezylausza : dał więc przed sobą znać, iż wraca, a sam wkrótce na czele wojska przybywszy, wpośród miasta prawie, Tebanów zwyciężył i przymusił do zwrotu. Że się zaś w takowym razie bynajmniej nie oszczędzał, owszem szedł pierwszy do boju, dał dowód nie tylko wielkiego męztwa, ale i roztropności : gdy bowiem wstrzymując innych wybawił pierwej miasto, teraz zaś nagłe nieprzyjaciela napadnienie, nie inaczej jak żwawym odporem zwrócone być mogło; skrzepił sędziwość swoję na ratunek ojczyzny, i jemu została drugi raz winna ocalenie swoje.
Ostatnia wyprawa jego była do Egiptu, gdzie się udał na pomoc tamtejszemu królowi. Przyjęty był z wielkiem uszanowaniem : ale zapatrywając się na niepozorną postać jego i odzież podłą Egipcyanie, do wspaniałości i zbytków przywykli, nie uwierzyli oczom swoim, iżby to był ów sławny wódz, który Persom był straszny. i chwałą zwycięztw swoich najdalsze kraje napełnił; gdy jednak przypatrzyli się dziełom jego, i usłyszeli nie wykwintą, ale pełną mądrości i wdzięku wymowę, uznali błąd, iż się dali pozorem złudzić.
Mimo tak wielkie poważanie które okazywali, gdy przyszło iść przeciw nieprzyjacielowi, nie dano mu rządów nad wojskiem, ale tylko miał sobie poruczonych cudzoziemców, którzy się tam znajdowali. Obraziła go wielce takowa niebaczność. Wkrótce nowy bunt w Egipcie powstał. Nektaneb synowiec Tacha króla na czele był spisku onego, i słał posły do Agiezylausza, aby się z nim złączył. Znieważony od owego monarchy, lubo widział porę wielce zdatną do okazania zemsty, przedsięwziął zostawać w obojętności między rozróżnionemi Egipcyanami, dopóki nowych rozkazów ze Sparty nie odbierze, i słał tam gońce. Ci za powrotem oddali mu listy starszyzny, w których się zupełnie spuszczano na niego, wiedząc iż to obierze, co z honorem i użytkiem dla kraju swojego osądzi. Umocowany więc takową odpowiedzią, porzuciwszy stryja złączył się z synowcem, i gdy takową zmienność nieprzyzwoitą i mniej godną sławy jego sądzono, usprawiedliwiał ją dobrem powszechnem, a raczej przywdział w uczciwy pozór mściwego umysłu czynność.
Zwątpiwszy osobie Tachos, tajemnie z Egiptu uszedł : ale gdy Neklaneb rozumiał, iż spokojnie tron osiędzie, niespodziewany przeciw niemu odkrył się spisek, i obrany od rokoszanów król z tak wielkiem wojskiem przeciw niemu wyszedł, iż nie mogąc mu zdołać, w obronnem mieście zamknąć się musiał, a stamtąd przemysłem Agiezylausza wyprowadzony natarł na nieprzyjaciela, i za sprawą jego zupełne zwycięztwo otrzymał.
Widząc utwierdzonego na tronie Nektaneba, śpieszył się do ojczyzny, mimo najusilniejsze prośby i obietnice króla, iżby tam jeszcze przezimować raczył. Przyczyną pospiechu była wiadomość, którą odebrał o nowo wszczętej wojnie w jego kraju. Puścił się więc na morze, ale gwałtowną burzą w pędzony na ląd, gdy na czas sposobny do dalszej żeglugi czekał, nagłą złożony chorobą, życia dokonał w ośmdziesiątym czwartym roku wieku, panowania czterdziestym pierwszym.