Życia Zacnych Mężów z Plutarcha/Pompejusz
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Pompejusz | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Cały tekst | |
| ||
Indeks stron |
Osobliwem zdarzeniem powszechnie nienawidzonego ojca synem był Knejus Pompejusz : który do najwyższego stopnia wziętości u Rzymian doszedł. Jakoż postać jego łagodna i razem wspaniała ujmowała za pierwszem wejrzeniem, i tak mu jednała serca, iż w pierwiastkach młodości swojej osobliwe względy dla siebie u wszystkich zyskał. Upatrywano w nim osobliwsze jakoweś podobieństwo do Alexandra, gdy w młodym był wieku, co też wiele się przyczyniało do wziętości, którą sobie zjednywał; zwłaszcza gdy już się poczynał znamienitemi dziełami wsławiać. To podobieństwo tak było powszechnie uznane, iż gdy raz w sprawie jego stawał u sądu Filip mąż najpierwszemi urzędy dostojny, od tego zaczął : iż temu nikt się dziwić nie powinien, gdy Filip mówi za Alexandrem.
Wspomniało się wyżej, iż ojciec jego Strabon był wielce nienawidzony dla wielkiej chciwości zbiorów, którą w każdej okoliczności ukazywał. Gdy mu była zlecona wyprawa przeciw Cynnie, a nienawiśni wodzowi żołnierze dali się przeciwnej stronie uwieść, oblawszy czas nocny do wykonania zamysłu swego, udali się prosto do namiotów Strabona, chcąc mu życie odebrać : ale przeniknął ich zamysły młody Pompejusz, i obwarowawszy bezpieczeństwo ojca, udał się sam wśród zbuntowanych : tam gdy prośby usilne zmiękczyć ich nie mogły, położył się we wrotach, aby nie inaczej, jak po nim zdeptanym przechodzili. Widok synowskiej cnoty przebłagał nieprzyjacioły ojca, i miał pociechę w jednymże czasie i życie jego ocalić, i honor z władzą utrzymać. Dzieło takowe uczyniło go szacownym, zwłaszcza w owym czasie, gdzie już rzadkie były takowe zdarzenia : chęć albowiem zysku, dostojeństw i władzy, tłumiła najświętsze względy zbyt wielkiem wzniesieniem skażonych Rzymian.
Po śmierci ojca wiele miał do czynienia odzierżawszy spadłe na siebie dziedzictwo. Wielkie dostatki, które spadkiem na niego przyszły, po większej części ziemi sposoby były nabyte. Z tych więc powodów, i sławy obwinionego ojca bronić, i skarbowi publicznemu uiścić się, i wielu szczególnym krzywdy nagradzać mu przychodziło. Użył wielkiej wymowy swojej w obronie ojca, iżby wyrokiem publicznym nie był osławiony : i tak był szczęśliwym, lubo w obronie dość podejrzanej sprawy, iż Strabon usprawiedliwionym został, a Pretor Antystyusz, który względny raczej, niż sprawiedliwy dał wyrok, ujęty tak żarliwą i dzielną rodzica obroną, własną mu córkę w małżeństwo oddał.
Po śmierci Cynny, który tyrańską władzę na Rzymiany wywarł, równy mu w zbrodniach i okrucieństwie nastąpił Karbon. Strwożeni srogością jego najznamienitsi Rzymu obywatele, skoro się dowiedzieli, iż po zwyciężonym Mitrydacie Sylla powraca, udawali się do niego żądając wsparcia i zemsty. Podobnyż był zamysł młodego dwadzieścia tylko trzy lat mającego Pompejusza; ale chcąc rzecz z chwałą imienia swojego uczynić, i nie tak jak drudzy, żebrać względów Sylli, tyle dzielnością i łagodnością swoją dokazał, iż z okolic mielca, gdzie przemieszkiwał znaczne wojsko zebrał, a wziąwszy na siebie wodza powagę i władzę, z nowo zaciężnym ludem oparł się przemocy Karbona : z miast i powiatów, którędy przechodził, wypędzając sprzyjających tyranowi, wojsko znaczne ze trzech legij złożone do obozu Sylli przyprowadził. Nim jednak złączyć mu się z nim przyszło, zaszli mu drogę namiestnicy Karbona, Karynnas, Celius i Brutus, i ze trzech stron razem na niego uderzyli. Niestrwożony bynajmniej Pompejusz stanął w kroku, a wpadłszy na Gallów, którzy tani byli, sam ręką swoją wodza ich zabił : łatwo zatem poszli w rozsypkę, a przykładem wodza tak walecznego wzmocnione i orzeźwione wojsko, po żwawej bitwie ze wszystkich tych trzech przeciwnej strony dowódców odniosło zwycięztwo. Wyszedł potem przeciw niemu Scypion, ale skoro się wojska do siebie zbliżyły, żołnierze opuszczając wodza przeszli na stronę Pompejusza; Scypion ledwo ucieczką życie ocalił.
Powziąwszy wiadomość o takowych czynach Sylla, a mniemając go być w niebezpieczeństwie, szedł śpieszno na pomoc. Przyjął go na czele zwyciezkiego wojska swego Pompejusz, i uczczonym tak dalece od niego został, iż dawszy mu tytuł imperatora, nad wszystkich odtąd przenosił i czynów swoich chciał mieć uczestnikiem.
Wiedząc dobrze Pompejusz, iż takowe względy mogły mu uczynić nieprzyjaciół, obchodził się skromnie w każdej okoliczności : nawet gdy go Sylla chciał wysłać do Gallji, nie wprzód podjął się tej wyprawy, która dawniej zlecona była Metellowi, póki go tenże sam nie wezwał.
Niedługo tam bawił, gdyż wezwanym został do Rzymu do Sylli, który dożywotnim dyktatorem uczyniony, chcąc go sobie zupełnie zniewolić, dał mu w małżeństwo wnuczkę swoję Emilią. Tę iż gwałtem pierwszemu mężowi wydarł, a Pompejusza do odesłania własnej małżonki przywiódł, krok taki skaził niejako sławę Pompejusza, depcącego najświętsze związki dla dogodzenia żądaniom dyktatora; uważano albowiem w kroku takowym nieczułość i upodlenie.
Wyprawiony przed Syllądo Sycylji, resztę nieprzyjaciół jego, których był przywódcą Karbon, rozproszył, hersztów i samego Karbona śmiercią ukarał. I w tym postępku nie zdał się iść własnym sobie torem : zbyt wielka surowość dogodziła wprawdzie żądzom mściwego Sylli, ale tym mocniej czerniła Pompejusza cnotę, im jawniejsze dawał dowody ludzkości i łagodności. Pamiętny przykład w działaniu naówczas swojem zostawił, jak jedna namiętność gdy górę weźmie, tłumi najszacowniejsze przymioty; nienasycona albowiem wyniosłość przeistoczyła sposób myślenia jego dotąd łagodny i ludzki. Uczuł to sam, gdy chcąc przeciwnych Sylli ukarać obywatelów miasta Himery, wydał na znamienitszych wyrok śmierci : wystąpił naówczas jeden z nich zwany Stenius, i z temi się słowy odezwał. « Wstrzymaj się z ukaraniem Pompejuszu, iżbyś zamiast jednego winowajcy wielu niewinnych śmierci nie był przyczyną. » Gdy go pytał, kto to był ten winowajca, rzekł « Ja nim jestem. Ja sam namową przyjaciół, mocą przeciwnych przywiodłem współziomków moich do tego dzieła, za które teraz chcesz karać. » Wspaniałość takowej odezwy wzruszyła wrodzoną łagodność Pompejusza : darował przywódcę życiem a przez wzgląd cnoty jego i współziomkom odpuścił winę.
Wkrótce potem odebrał listy senatu z rozkazem udania się do Afryki przeciw Domicyuszowi, który na wzór Maryusza wielkie tam zebrawszy wojska groził Sylli i ulegającemu jemu Rzymowi. Skoro się przez morze przeprawił, i na ląd nie daleko Attyki i Kartaginy wysadził wojska, siedm tysięcy zbiegłych od Domicyusza żołnierzy przyszło do jego obozu, niezabawem sam Domicyusz zaszedł mu drogę. Mimo niesposobność miejsca i czas słotny przyszło do bitwy; w tej zwyciężony Domicyusz ledwo trzy tysiące niedobitków z placu uwiódł, ale w ucieczce zabity, a obóz jego poszedł na zdobycz zwycięzcom. Skoro się wieść o zwycięztwie otrzymanem w kraju rozeszła, poddawały się dobrowolnie miasta przyległe : Jarhas król w niewolą wzięty został, a na miejsce jego osadzony Hiempsal.
Potem zwycięztwie odebrał rozkaz Sylli, aby wojsko rozpuścił, a jednę tylko legią przy sobie zatrzymawszy, oddał ją w rząd następcy, który wkrótce się tam stawi. Niespodziewana takowa wiadomość zmartwiła go i uraziła wielce, gdy się zaś wojsko o tem dowiedziało, powstało przeciw Sylli złorzecząc mu, i lubo je Pompejusz łagodził i wiódł do posłuszeństwa, jednostajnemi głosy z tem się oświadczyło, iż wodza swego na rozkaz tyrana nie odstąpi.
Wiele miał do czynienia, nim uśmierzył oburzonych pokrzywdzeniem swojem żołnierzy : powtórzone jednak prośby, a nakoniec pogróżka, iż jeżeli trwać będą w przedsięwzięciu, sam sobie życie odbierze, uspokoiły powszechne wzruszenie, które do otwartego rokoszu zmierzało.
Sylla tymczasem odebrawszy wiadomość, iż Pompejusz jawnie przeciw niemu powstał, pomniąc, jak wiele go nie dawno zatrudniał młody Maryusz, rzekł : « Jak widzę osobliwy jest mój los, gdy z dziećmi na starość walczyć muszę. » Ale wkrótce pozbył bojaźni, gdy się dowiedział, iż Pompejusz nie dał się uwieść żądaniu żołnierzy swoich, i spokojnie do Włoch powraca. Wiedząc wówczas iż chciwie był oczekiwany, i że ze wszystkich stron ubiegali się na przyjęcie jego obywatele, nic chciał być od innych uprzedzonym, i zaszedłszy mu z wojskiem drogę, mile uściskał, i witając mianował go wielkim; i to mu nazwisko zostało. Zrazu sam go nie brał, ale po wyprawie do Hiszpanji używać go począł.
Gdy przybył do Rzymu, żądał tryumfu, ale sprzeciwił mu się w tej mierze Sylla, z przyczyny iż jeszcze urzędu konsula, ani pretora nie piastował; wspierał zaś zdanie swoje przykładem młodego Scypiona, który dla tejże przyczyny lubo zwycięzca Kartagińczyków, tryumfu nie dostąpił. Ale gdy na ten zarzut rzekł do swoich Pompejusz, iż nie zachodzące lecz wschodzące słońce czczone bywa, a pytającemu Sylli, coby on mówił, rzecz jak była opowiedziano; natenczas wyniosłym głosem dwakroć zawołał : « Niech tryumfuje : » I tak nie piastowawszy żadnego urzędu, w liczbie senatorow jeszcze nie umieszczony, mając lat tylko dwadzieścia cztery, pierwszy z Rzymian czci tej dostąpił.
Łatwe mu było wówczas wejście do senatu, ale chełpliwa skromność, wstrzymywała niby żądanie; jakoż bardziej to miłości jego własnej pochlebiało, iż nie był w senacie, niż gdyby został senatorem. Umie wspaniałość być pokorną, gdy upokorzenie jej dogadza, i wyżej ją jeszcze podnosi.
Jak miły był Rzymianom widok Pompejusza, nie mającego miejsca w senacie, a już tryumfującego; tak przeciwnym sposobem przykro było niezwyczajnemu do ulegania Sylli, zapatrywać się na tak wielką wziętość i poważenie, które w pierwiastkach wieku, na pierwszym prawie wstępie zyskał. Że jednak widział, iż próżnoby się coraz wzrastającemu sprzeciwiać, udawał obojętność. Ale gdy przyszło do wyboru konsulów, a mimo jego wolą Lepidus wsparty pomocą Pompejusza urząd ten najwyższy zyskał; nie mógł znieść, jak mniemał, lekkiego poważenia osoby swojej. Powracającemu więc z miejsca elekcyi Pompejuszowi, zaszedłszy drogę, i tak mówił do niego : « Młodzieńcze! jak widzę, chlubnyś ze zwycięztwa twego; przeważną masz wygraną, gdyś uczynił konsulem Lepida; za twoją sprawą Katulus — najgodniejszy stopnia tego, najniegodziwszemu z Rzymian ustąpić go musiał. Przestrzegam cię zawczasu, abyś się miał na ostrożności, boś samochcąc ściągnął mocniejszego na siebie przeciwnika. » Jakoż zjściły się słowa Sylli; tenże Lepidus chcąc przemocy jego zostać następcą, stawił się na czele przyjaciół Maryusza, i dawszy im otuchę, zebrał niemałe wojsko przeciw Rzymowi. Powstał zatem przeciw niemu Pompejusz, i za pierwszym wstępem z Włoch go wygnał do Gallji, gdzie się był z wojskiem Brutusa złączył; tego zamkniętego w Modenie obiegł, a gdy znalazłszy mężny odpór coraz żwawszy szturm przypuszczał, Lepidus zebrawszy rozproszonych swoich żołnierzy tajemnemi szlaki zbliżył się ku Rzymowi, i w okolicach rozłożywszy obóz, obwieścił żądanie powtórnego konsulatu. Tak nagle zbliżenie strwożyło mieszkańców, ale niedługo trwała ta bojaźń, nadeszły albowiem listy Pompejusza, w których donosił, iż wojnę bez bitwy zakończył. Brutus się albowiem dobrowolnie poddał; że zaś Pompejusz z życia go wyzuł, uczynek takowy nie uszedł sprawiedliwej nagany.
Sertoryusz w tym czasie żwawie wojnę popierał w Hiszpanji, i zniósłszy po kilkakrotnie wysłane przeciw sobie wojska pod różnemi wodzami, samemu Metellowi, który w owe czasy między najsławniejszemi wodzami liczony był, taki dawał odpór, iż się słusznie wielkiego z tamtej strony i dla samego Rzymu niebezpieczeństwa obawiać należało.
Umiał korzystać z okoliczności takowej ku powiększeniu wziętości swojej Pompejusz; i lubo Katulus konsul rozkazał mu był rozpuście wojsko, którem dotąd władał, nie słuchając on rozkazów zwierzchności, trzymał je w obozie, pragnąc z niem iść do Hiszpanji przeciw Sertoryuszowi, i niby wspomagać Metella, ale raczej władzę mu odebrać, i sam zyskać chwałę pokonania Sertoryusza. Wsparty silną pomocą życzliwych sobie, zyskał nakoniec taki, jakiego pragnął, wyrok senatu, i zaraz do Hiszpanji się udał.
Poprzedzała go tam sława, i przejęła bojaźnią przeciwnych; ale Sertoryusz zaufany w dzielności doświadczenie, żartując z młodego przeciwnika, a razem oznaczając szacunek letniego Metella, rzekł : « Na dziecko zgotowałbym rózgi, gdybym się nie bał starej piastunki, która go strzeże. » Naigrawaniem się utwierdzał swoich : nie tak jednak lekceważył, jak powiadał, Pompejusza młodość. Odtąd bowiem ostrożniej poczynał sobie, i wojnę wiódł bardziej obronną, niż zaczepną. Lubo albowiem Metellus biegłym był w wojennej sztuce, wiek jednak podeszły, a bardziej rozkoszny przez długi czas Rzymu spoczynek, przemienił w zbytki i próżnowanie wstrzemięźliwość i dzielność jego dawniejszą. Im więc bardziej zaufanie u swoich tracił, tym chętniej zdawna oczekiwanego Pompejusza przyjęli.
Nie zawiódł powszechnej nadziei; skoro tylko do Hiszpanji przybył, wszystkie na to starania łożył jakby naprawić, co opieszałością Metella było skażone. Jak się wyżej rzekło, Sertoryusz ostrożniej poczynał, zwłaszcza, iż w kilku potyczkach namiestnicy jego porażeni zostali, ale się zemścił klęski swoich, w oczach prawie Pompejusza opanowawszy miasto Lauro.
Jeszcze dotąd nie przyszli byli do wspólnego spotkania; zdarzyła się nakoniec ta pora nad brzegami rzeki Sukrony. Pierwszego dnia Sertoryusz plac otrzymał, Pompejusz ledwo życie uniósł, i byłby złapany, gdyby goniący go Hiszpani nie zatrzymali się nad zdobyczą.
Nazajutrz złączył się z Pompejuszem Metellus; widząc nierówność sił Sertoryusz, rozpuścił, jak miał zwyczaj, wojsko swoje, a powróciwszy do dawnego sposobu wojowania, małemi poczty napadał na Rzymiany, albo też czyniąc zasadzki, tak jak był zwykł, szkodził im niewymownie : i rzecz wątpliwa, jakiby koniec ta wojna miała, gdyby los sprzyjający Rzymianom właśnie w ten sam czas śmierci Sertoryuszowi zdradnie od swoich wśród uczty zabitemu nie przyśpieszył. Perpenna herszt spisku chciał wstępować w ślady Sertoryusza, ale nie dość było mieć władzę i wojsko jego : sprawności i wiadomości, którą miał ten mąż znamienity, po nim nie odziedziczył; wkrótce zatem zwyciężony i wzięty w niewolą, stratą życia odebrał sprawiedliwą z wyroku Pompejusza nagrodę niewdzięczności i zdrady swojej. Że zaś znalazło się przy Perpennie wiele listów pisanych do Sertoryusza od wielu Rzymian, przyniesione były do Pompejusza. Luboby mógł był w takowej korrespondencyi odkryć wiele bezprawia, ale przezornie rzecz uważając, iżby takowem odkryciem wielu uczynił nieszczęśliwemi : z drugiej zaś strony obawiając się, iżby rozpacz odkrytych nie była przyczyną nowego w rzeczypospolitej zamięszania, chwalebną roztropnością wszystkie te papiery nie wglądając w nie, spalić rozkazał.
Powrócił z Hiszpanji do Włoch natenczas, gdy Krassus pokonawszy Spartaka, resztę wojska niedobitków wytępiał. Właśnie w czas zaszedł im w oczy Pompejusz, i tych którzy jeszcze byli pozostali po ostatniej klęsce, zniósł zupełnie. Dając sprawę senatowi o tej bitwie, użył takowego wyrazu, iż co Krassus pokonał, on wykorzenił.
Obrócone były wszystkich oczy na Pompejusza, co dalej pocznie. Lubo ufano cnocie, jednakże widząc go w tak młodym wieku na czele wojska zwycięzkiego, w którem powszechnie był kochany; obawiało się wielu, iżby tak pochlebna pora nie przywiodła go do śmiałych kroków, zwłaszcza po świeżym przykładzie Sylli. Ale ustały te trwogi, gdy się oświadczył, iż skoro tylko tryumfu dostąpi, natychmiast rozpuści wojsko, i z wszelkiej władzy wyzuwając się na wzór innych obywatelów, wśród Rzymu się stawi; co po odprawionym tryumfie już to powtórnym zjścił. Jeżeli pozyskał miłość ludu, w najwyższym stopniu dalej ją posiadał, gdy przeciw senatowi zbytniem pobłażaniem Sylli wzniesionemu powstał, i otwarcie stronę pokrzywdzonych utrzymywać przedsięwziął. Wdzięczen był lud rzymski takowych dla siebie względów, i trwałe ku niemu przywiązanie aż do samego zgonu jego zachował.
Powaga i wziętość powszechna, którą zyskał wtenczas, znakomicie się wydała, gdy Krassus najmożniejszy z Rzymian, świeżo Spartaka zwycięzca, żądając konsulatu, nie inaczej go dostąpić mógł, aż gdy się zniżył w prośbę za sobą do Pompejusza, aby go do spólnictwa w urzędowaniu przypuścił. Miły był takowy krok Pompejuszowi, ile życzącemu sobie z dawna przyjaźni Krassa; wdał się więc za nim do pospólstwa, i łatwo dla niego względy pozyskał, objęli zatem razem tę doroczną władzę.
Zawzięte jednak związki nibyto ścisłej przyjaźni, nie długo trwały. Krassus trzymał stronę senatu, Pompęjusz ludu; stąd niesnaski i spory, w których gdy ten powagą swoją, i wziętością był wsparty, oprzeć się Krassusowi trudno było : szły więc rzeczy za wolą mocniejszego.
Zwyczaj był u Rzymian, iż obywatel który chciał być od obowiązku iścia na wojnę uwolnionym, powinien był stanąć przed cenzorami, przywieść konia swego, i dopiero opowiedziawszy, pod któremi wodzami i gdzie służył, prosić o uwolnienie. Gdy więc Gellius i Lentulus cenzorowie wśród rynku rzymskiego zewsząd niezmiernemi tłumami ludu otoczeni zasiedli na popis obywatelów; pokazał się równie z innemi w pokoleniu swojem Pompejnsz, mający jak konsul idących przed sobą liktorów, jako zaś prywatny sam swego prowadził konia. Widok takowy zadziwił przytomnych, i w milczeniu oczekiwali, co dalej nastąpi. Gdy stanął przed cenzorami, rzekł do niego starszy z cenzorów Gelliusz : Wielki Pompejuszu! pytam się, czyliś tyle wypraw wojennych uczynił, ile prawo obywatelowi rzymskiemu nakazuje? Odprawiłem je, odpowiedział, i we wszystkich sam byłem wodzem. Na te słowa okrzyk powszechny z niewypowiedzianą radością i rozrzewnieniem powstał. Ruszyli się z miejsc swoich cenzorowie, i wraz z ludem odprowadzili go do domu.
Kończył się wspólny konsulat Pompejusza i Krassa; gdy ku obraniu następców lud się zgromadził, obywatel jeden rzymski Kajus Aureliusz, mąż powszechnie dla prawych obyczajów szacowany, zabrał głos powiadając, jako we śnie przykazał mu Jowisz napomnieć konsulów, iżby nie wprzód złożyli urząd, pókiby wspólnej między sobą nie umorzyli nienawiści. Słysząc to Pompejusz stał w zamyśleniu, ale Krassus zbliżył się ku niemu, i pozdrawiając uprzejmie w zniesionym głosem tak mówił : « Obywatele! nie upadlam się, gdy pierwszy garnę się u do Pompejusza, któregoście przydomkiem wielkiego uszlachcili, gdy był jeszcze młodzieńcem, a dwakroć tryumfem, nim był jeszcze wszedł do senatu. »
Po złożonym urzędzie umknął się od spraw publicznych i rzadko na schadzkach bywał : gdy zaś przychodził, niezmierny go zawsze orszak ludu otaczał : oznaczała ta powszechność wielką jego powagę; że zaś wiedział, iż rzadkość widoku czyni szacownym, nie często się okazywał.
Rozboje na morzu nastały wówczas i coraz się powiększała zuchwałość rozbójników, którzy w Cylicyi pierwsze mieli swoje siedlisko. Wszczęły się takowe bezprawia wśród wojny z Mitrydatem. Zrazu nieznaczne były ich wyprawy, ośmielili się nieco posiłkując Mitrydata; że zaś wojny domowe nie dozwalały się zatrudniać Rzymianom poskromieniem ich rabunków, rozzuchwaleni sposobną do łupieztwa porą, broili na morzu bezkarnie coraz większe bezprawia : przyszło nakoniec do tego, iż nietylko zabierali kupieckie statki, ale wstępnym bojem rabowali nadbrzeżne kraje. Zysk niezmierny który odnosili, wzbudził chciwych Rzeczypospolitej obywatelów dołączenia się z niemi : dodawali im więc statków i ludzi, zamawiając sobie spółkę w zdobyczy. Zamiast pomniejszych statków, jakich z początku używali, już liczne floty wyprawiali na morze : mieli własne porty i twierdze, gdzie przechowywali rynsztunki i zdobycz.
Ustawiczność żeglugi wprawiła ich w żeglarstwo. Okręty mieli na wybór zbudowane, ozdobione wspaniale, i co tylko rodzajów zbytku wynaleźć można, wszystko się to na nich znajdowało : do tysiąca tych statków liczba dochodziła, a miast własnych posiadali czterysta.
Mniej zważane z początku rozboje, groziły powszechności narodów, i umarzały handel. Żeby więc złemu zapobieżeć, zwłaszcza, iż z ich przyczyny na żywności w Rzymie zaczynało braknąć, zlecono Pompejuszowi przeciw nim wyprawę, dając mu nieokreśloną władzę użycia wszelkich sposobów, któreby tylko znalazł zdatne do wykorzenienia ostatecznego złoczyńców.
Lud wyrok senatu potwierdził, ale bacznym obywatelom niebezpieczna zdawała się takowa w nadaniu władzy nieograniczoność, i jeden z konsulów, dał się z tem słyszeć, iż takowy, który chce w wyniosłości naśladować Romulusa, obawiać się powinien, iżby jak on, nie zakończył. Kutulus biorąc rzecz bez obrażenia Pompejusza, tem osłodził sprzeciwienie swoje, gdy chciał wmówić w pospólstwo, iżby tak zbytecznie i oczewiście nie narażało na niebezpieczeństwo szacownego obywatela, gdyż jeżelibyście, mówił do nich, stracili Pompejusza, ktoby go zastąpił? Ty! krzyknęli wszyscy; pochlebnym więc zagłuszony odgłosem, mówić dalej nie mógł.
Nie było jeszcze przykładu w Rzymie nadania tak wielkiej władzy; ani obywatela, któryby w pierwiastkach wieku takową wziętość zyskał. Chcąc więc usprawiedliwić spółziomków zaufanie, jął się dzieła z największą usilnością. Morza które pełne tych zbójców były w trzynastu podziałach pewnemi granicami określonych, oddał pieczy trzynastu wybranych z senatu namiestników, z których każdy miał sobie poruczoną flotę znaczną : uzbroił albowiem na takową wyprawę pięćset galer, sam zaś miał pod sobą dwóch kwestorów, którym baczność na dowóz żywności zlecił; jakoż wkrótce obficie Rzym zasilił. Tym sposobem opatrzywszy co do uskutecznienia dzieła należy, razem ze wszystkich stron uderzył na zbójcę, i za jednym następem zajęci na morzu, w portach i twierdzach swoich zostali. Pozostałych niedobitków reszta schroniła się do pierwszego w Cylicyi łożyska. Poskromiwszy Sycyljskie, Korsyki, Afryki, Sardynji, łotrostwa, zabrawszy sześćdziesiąt zbrojnych okrętów, resztę łatwo przy brzegach w samymże kraju Cylicyi pokonał i zagarnął.
Czterdziestodniowe było to ledwo do wiary podobne dzieło; jakoż gdy powrócił, Rzym jakby wzruszony z zasad swoich zaszedł mu drogę, i z niewymowną radością na dziękczynienie do Kapitolu prowadził.
Wojna, którą z Mitrydatem od lat kilku wiedli Rzymianie, równała się owym Punickim, i na wzór Annibala dzielny ten monarcha nieraz dawał uczuć Rzymianom skutki dzielności swojej. Zwyciężywszy pokilkakrotnie wysłane przeciw sobie wojsko, Syllli oprzeć się nie mógł. Lukullus który właśnie naówczas wojnę przeciw niemu prowadził, zwyciężonego z państw własnych wygnał, i już był blizkim pokonania zupełnego, jeszcze broniącego się w ostatniej rozpaczy Mitrydata, gdy nienasycony sławą Pompejusz przedsięwziął wydrzeć mu z rąk już pewną korzyść, i sobie przywłaszczyć uskutecznienie wielkiego dzieła. Łatwo przemógł odpór przyjaciół Lukulla : odwołano go więc, a wyprawę tę zlecono Pompejuszowi.
Krzywda, która się działa Lukullowi, większą sławie Pompejusza niż ukrzywdzonemu czyniła szkodę. Czuł to sam wewnętrznie, i gdy mu przyniesiono do domu wyrok pospólstwa, oznaczający go wodzem wyprawy przeciw Mitrydatowi, udawając jakby się o to nie starał, zawołał : Cobym był dał za to, gdybym nieznany od ludzi spokojne życie mógł w domu prowadzić! Kiedyż pozwolą mi Rzymianie odetchnąć i użyć słodyczy wiejskiego życia? Odgłos takowy, ile przy licznych świadkach, lubo wiary nie znalazł, byli jednak pochlebni udawacze, dziwujący się heroicznej skromności z tąż samą rzetelnością, z którą się był Pompejusz oświadczył.
Chcąc pogodzić Pompejusza z Lukullem spólni ich przyjaciele, przywiedli ich do tego, iż się zeszli w Galacyi i mieli z sobą rozmowę. Zaczęła się jak zwyczaj między zacnemi, z ludzkością i zobopólnemi względami; ale w ciągu dalszym nic mogło się ukryć w obudwóch to, co mieli na sercu. Wymówił więc wręcz Pompejuszowi Lukullus podstęp i nienasyconą wyniosłość, ten Lukullowi chciwość i zbytki; bardziej więc jeszcze, niż byli przedtem, zwaśnieni rozstali się. Lukullus naprawą nieprzyjaznych ledwo tryumfu dostąpił, Pompejusz zaś w Azyi pozostały, opatrzył naprzód wszystkie brzegi morskie, a zebrawszy trzydzieści pieszego żołnierza, dwa tysiące konnych, szedł przeciw Mitrydatowi.
Nie śmiał ten bitwie losu swojego powierzyć, i za pierwszą wieścią o zbliżeniu się Rzymian opuścił obóz, który był zmocnił. Opanował go Pompejusz, a ścigając bez przestanku Mitrydata dognał go nakoniec u brzegów Eufratu; i lubo już noc była zaszła, korzystając z podanej przy świetle xiężyca pory, wpadł w obóz nieprzyjacielski. Zastał gotowych do odporu, ale ten niedługo trwał : przelękłe tylą klęskami Mitrydatowe wojsko poszło w rozsypkę, on sam z ośmiuset wybranych przebił się przez Rzymiany, i w śpiesznej ucieczce tracąc coraz towarzyszów, dostał się do mocnej twierdzy zwanej Inora, gdzie skarby przechowywał : porozdawał szacowne sprzęty między tych których tam znalazł, i z równymże pośpiechem, jak tam doszedł, udał się do Tygrana. Ale odparty od brzegów Armenji, gdy usłyszał, iż ten król nagrodę sto talentów naznaczył był temu, któryby go zabił, przebywszy Eufrat i Kolchy, uniósł życie i wolność.
Pompejusz coraz się w głąb Azyi zapuszczał, doszedł do Armenji, dokąd był wezwany od młodego Tygrana, który opuściwszy ojca, złączył się z nim przy rzece Araxus. Szedł za zbiegłym synem do obozu Pompejuszowego stary Tygran król Armenji, a gdy już był u wrót, wyszło przeciw niemu dwóch strażników rozkazując, aby z konia zsiadł, gdyż jak mówili, żadnemu cudzoziemcowi konno wjeżdżać nie godziło się do obozu rzymskiego. Usłuchał upokorzony monarcha, i zsiadłszy z konia oddał nadto broń swoję rozkazującym. Gdy się zbliżał do Pompejusza, chciał nawet u nóg jego złożyć koronę, i już przyklękał, ale nie dopuścił mu tego Pompejusz, i wziąwszy za rękę do namiotu swojego zaprowadził, posadził przy sobie po prawej ręce, po lewej zaś zbiegłego owego syna : obracając się potem do króla tak mówił : « Tygranie! Lukullus odjął ci Syryą, Fenicyą, Cylicyą. Galacyą i Solenę. To co zostaje, ja ci zaręczam : zapłacić masz sześć tysięcy talentów za to, coś przeciw Rzymianom działał. Synowi zaś twojemu, którego tu widzisz, nadaję królestwo Sofeny. »
Niezmiernie takiemi słowy był pocieszony Tygran, który mniemał, iż wszystko utraci. Okrzykniony był więc przez Rzymiany królem, i w nagrodę tego dla siebie względu obficie wojsko obdarował. Ale syn jego, który się całego spadku po ojcu spodziewał, wielce był takowym postępkiem obruszony, a gdy się
z uszczypliwemi wyrazy śmiał odezwać, kazał go Pompejusz w kajdany okuć i na ozdobę tryumfu do Rzymu zachował : daremnie Fraates król Partów, teść jego, chciał go wyprosić. Że zaś ostrzegał Pompejusza, aby się za Eufrat nie puszczał, kazał mu odpowiedzieć : iż dotąd posuwać będzie zwycięzkie zabory, gdzie mu nie cudze napomnienie, ale rozsądna baczności sprawiedliwe względy granice wyznaczą. Zostawiwszy więc Afraniusza, ku obronie Armenji, udał się w góry Kaukazu za Mitrydatem.
Siedliska tam były Iberów i Albańczyków, tamci z Partami mieli granice, ci rozciągnęli osady swoje aż do morza Kaspijskiego. Za pierwszem odezwaniem pozwolili na wkroczenie w kraj swój Albanie; ale gdy się tam dla zapustnych Saturna obchodów zatrzymali Rzymianie, zebrali się w czterdzieści tysięcy mieszkańcy, i przeprawiwszy się przez rzekę Cyrus, szli naprzeciw Rzymianom. Dał im czas przebyć rzekę Pompejusz, i gdy już na drugiej stronie rzeki byli, uderzył na nich i rozgromił dorazu. Przestraszony ich król siat posły przepraszając: darował winę Pompejusz, i przymierze z nimi zawarł. Ale że lubo nie w tak znacznej liczbie, ale bitniejsi gotowali się na niego Iberyanie, szedł przeciw nim, zwiódł bitwę, dziewięć tysięcy na placu legło, a dziesięć tysięcy niewolnika dostał.
Wszedł zatem w Kolchidę, gdzie się z nim złączył u brzegów morskich Serwiliusz przywiódłszy tam flotę swoję. Oparł się był Mitrydat w okolicach nadbrzeżnych czarnego morza, tam gdzie Bosfor Cymmeryjski weń wpada. Szukać go w lak dzikich zakątach rzecz była nader trudna do wykonania. Właśnie o sposobach uskutecznienia tego dzieła namyślał się, gdy mu znać dano o buncie świeżo pokonanych Albańczyków. Chęć zemsty przywiodła go natychmiast do zwrotu. Nie bez wielkiej trudności przebywszy rzekę Cyrus, nad której brzegami oszańcowali się byli nieprzyjaciele, wszedł w puste stepy : tam, żeby wojska o głód nie przyprawił, w dziesięciu tysięcy wiadrach wodę za sobą wiózł. Gdy się w kraj żyżniejszy dostał, znalazł w pogotowiu wojsko nieprzyjacielskie, na czele którego znajdował się brat króla tamtejszego Kosis. Ten, skoro przyszło do bitwy, na samego wodza czuwał, i natarłszy na niego, rzucił pocisk. ale ten zbroi w którą był odziany, nie naruszył. Pompejusz zaś grotem go wskroś przeszył, a zatem nieprzyjaciele z wielką klęską swoją uszli z placu.
Chciał po otrzymanem zwycięztwie zapuścić się dalej przez Hirkanią do morza Kaspijskiego, ale dla pustyń i jadowitego gadu, po trzech dniach przykrej podróży, wrócić nazad musiał. Dowiedziawszy się, iż Party wkroczyli w Gordyenę, posłał tam z wojskiem Afraniusza, który od napaści zagranicznej kraj ten do Tygrana należący oswobodził.
Niezmierna moc bogactw znaleziona była w zamkach od Mitrydata opuszczonych, z takowych zbiorów nic ku własnemu użyciu nie wziął : to co ku ozdobie świątnic i tryumfu jego służyć mogło, kazał na stronę odłożyć. Wiele między zasłużonych w wojsku i krajowych, najznaczniejszą zaś część do skarbu publicznego oddać rozkazał.
Uspokoiwszy po znękanym Mitrydacie utrzymujące się w niepodległości narody, szedł ku Syryi, pragnąc tak, jak był na północ Azyi, i na wschód granice państwa rozszerzyć; a pokonawszy dawniej Hiszpanią, przywieść Afrykę, Araby, i nadbrzeżne Czerwonego morza narody pod jarzmo rzymskie. Dokonał przedsięwzięcia przez namiestnika swojego Afraniusza; sam zaś Judeę podbił, i króla Arystobula w niewolą wziął. Resztę czasu który mu zbywał od wypraw wojennych, łożył na ustanowienie porządku w świeżo podbitych krajach, i na pogodzenie między sobą pogranicznych królów i narodów. Szedł potem z wojskiem do Arabji, a dowiedziawszy się w drodze o śmierci Mitrydata, który powziąwszy wiadomość o buncie własnego syna Farnacesa, sam sobie życie odjął, wrócił się do Galacyi, gdzie w mieście Amisie znalazł posły Farnacesa, a razem przysłane zwłoki Mitrydata; ale brzydząc się takowym odrodnego syna postępkiem, nie chciał oglądać ciała i uczciwie go w Synopie pogrześć rozkazał.
Powrócił zatem do Rzymu przez greckie w Azyi osady, wszędzie uroczyste czyniąc obchody na pamiątkę zwycięztw swoich; ale gdy najwyższego stopnia sławy za granicą doszedł, w własnym domu znalazł umartwienie, z tak rozwiozłych żony swojej w czasie niebytności postępków, iż rozwieść się z nią musiał.
Różne były rozsiane po Rzymie wieści jeszcze przed przyjazdem jego, ta zaś najpowszechniejsza, iż ze zwycięzkiem wojskiem swojem posiędzie najwyższą władzę i jedynowładcą się ogłosi. Ale skoro na brzeg wioski z okrętu wysiadł, zgromadził tych których z sobą przywiódł żołnierzy, i dziękując za stateczne w walecznem dziele przetrwanie i nieprzerwaną ku sobie życzliwość, wszystkich do domów rozpuścił, tego tylko żądając, iżby się sławili na czas tryumfu jego.
Został więc sam z domownikami swojemi, ale garnący się do niego ze wszystkich stron obywatele, widząc go bezbronnego, takiem przejęci byli nad skromnością jego zadziwieniem, iż gdyby był chciał korzystać a ich ku sobie chęci, z nierównie większym niż rozpuszczonego wojska, tłumem, łatwo byłby dokonał wszystkiego, coby tylko zamyślił.
Że prawo zakazywało powracającym z wypraw wojennych zwyciężcom wchodzić do Rzymu przed tryumfem, a następował czas obierania konsulów, prosił senatu, aby mu dozwolono w tym czasie do Rzymu przybyć, iżby się mógł przytomnie wstawić za Pizonem, który się o tę dostojność starał. Ale Katon sprzeciwił się temu żądania, i skutku nie wzięło. Zadziwił niespodziewany odpór Pompejusza, i odtąd szacując takową umysłu wspaniałość i męztwo w Katonie, starał się o jego przyjaźń : co żeby tym łatwiej zyskał, chciał jednę z córek jego wziąć za żonę, drugiej żądał dla syna. Ale Katon podstęp jakowyś w takowym kroku rozumiejąc, odmówił spowinowacenia. Gdy zaż Pompejusz w staraniu się o konsulat dla namiestnika swego Afraniusza ważył się pieniędzmi kreski zakupywać, powstawał przeciw takowemu działaniu Katon, a obracając się ku zmartwionym odrzuceniem Pompejusza żonie i siostrze, mówił do nich : « Zważcież teraz, jakiej hańby takowem pokrewieństwem stałbym się był uczestnikiem. » Przyznały zatem, a z niemi mała liczba prawdziwych jeszcze Rzymian, jak szacowniejsza cnota nad wielkość.
Wiódł tryumf z niezwykłą Rzymianom dotąd wspaniałością. Cokolwiek ciekawego, kosztownego, wspaniałego i nadzwyczajnego w niezmiernym przedziele najodleglejszych krain znajdować się mogło, ujrzał to Rzym w Pompejusza zdobyczach. Niesiono w osobnych napisach podbite kraje i narody : Pont, Armenią, Kappadocyą, Paflagonią, Medyą, Koleby, Iberyą, Albanią, Syryą, Cylicyą, Mezopotamią, Fenicyą, Judeę, Arabią, i wolne od zbójców morze; twierdz wziętych tysiąc, miast zdobytych dziewięćset; osadzonych trzydzieści dziewięć; ośmset okrętów zbrojnych zabranych, i dziewięćkroć sto tysięcy niewolnika, a czterdzieści milionów drachm srebra przyczynionego skarbowi dochodu. Każdy z wojsk rzymskich w wyprawie owej będący żołnierz, dostał tysiąc pięćset drachm, a w gotowiznie dwadzieścia tysięcy talentów do skarbu weszło.
Wśród tych ledwo do pojęcia wspaniałości i zysków najosobliwszym był widokiem Pompejusz. Pierwszy tryumf z pokonanej Afryki, drugi z Europy, trzeci z Azyi odprawował właśnie w ten dzień, w którym rok czterdziesty piąty życia kończył. Dzień ten urodzenia jego gdyby był razem i śmierci, szczęśliwszego nad niego światby nie oglądał; ale jak gdyby się los w szczodrocie dla niego wysilił, odtąd nieznacznie się do schyłku zabierać począł, i jakby mu zazdrościł tego co nadał, w dość krótkim czasie srogość ciosów swoich na niego wywarł.
Rząd kraju swobodnego trwożliwym jest z istoty swojej, zwłaszcza gdy niektórzy obywatele z obrębu równości zdają się wychodzić. Ta czuła troskliwość ujęła senat, i widząc nienawistnego Pompejowi Lukulla, przyrzekli mu pomoc, byle przeciw niemu powstał. Gdy to uczynił, a wszyscy baczni i kochający dobro publiczne przy nim stanęli, Pompejusz nie dufając przemocy swojej, udał się do ludu. A że Klodyusz wiele tam ważył, wspierał go w gwałtownościach, które czynił, powagą swoją, i do tego stopnia upodlił się, iż lubo Cyceron największe mu dawał dowody przywiązania, opuścił go w tym czasie, gdy Klodyusz nań powstał. Nie przyczynił się wprawdzie do wywołania tego zacnego męża z Rzymu, ale powinien będąc i mogąc ten cios odwrócić, gdy ścierpiał, iż go zadano, okazał nieludzki umysł, i jawną niewdzięczność. Zapozwany przed zgromadzenie ludu, udał się do niego Cyceron, i tego którego wielbił i bronił, zastał dla siebie zamknięte wrota : Nie czekając więc szedł dobrowolnie na wygnanie.
Trochę przedtem Cezar powróciwszy z Hiszpanji, gdzie jako Pretor rządy sprawował, uleganiem Pompejuszowi, ludzkością i szczodrobliwością nadzwyczajną skarbił sobie miłość u ludu. Starał się wówczas o konsulat; a widząc Pompejusza z Krassem w niezgodzie, przedsięwziął pogodzić ich, i obudwu dla siebie względy pozyskać. Jakoż gdy zamysły swoje do skutku przywiódł, pożądanego urzędu za sprawą przywódców takowych łatwo dostąpił.
Sprawowanie urzędu okazało dotąd skryły sposób myślenia Cezara. Niespracowana usilność, umysł wielki, sprawność rzadka, stateczność w przedsięwzięciu i śmiałość w tym stopniu, jakowego ku wielkim działaniom potrzeba, dało to wszystko już wówczas poznać, czego się Rzym na przyszłość miał obawiać.
Bibulus wspólnik Cezara w konsulacie zrazu mu się opierał, ale ten zaufany w przyjaźni Pompejusza, użył nakoniec gwałtowności na poparcie działań swoich. Żeby zaś lud przeświadczył, iż z wiedzą to jego czyni, wezwał ku sobie w zgromadzeniu publicznem Pompejusza, i gdy pytał, czyli przestaje na jego ustawach, a ten to zeznał; pytał dalej : Jeżeliby zaś kto mi się sprzeciwiał, nie złączyłbyś się z ludem na ich utrzymanie? « Tak zaiste, odpowiedział Pompejusz : a przeciw tym którzy mieczem grożą, stanąłbym z mieczem i tarczą. » Takowe jawne przyjaźni mniej uważne oświadczenia ugruntował stale, pojmując za żonę jedyną córkę Cezara Julią. Wkrótce po weselu sprowadził do miasta żołnierzy, z temi Bibula ledwo o śmierć nie przyprawił, gdy wszczęli rozruch przeciw temu konsulowi, i przymusili nakoniec, iż w ucieczce szukał ocalenia i w własnym się domu obwarowawszy przeciw napaściom strony przeciwnej tam resztę konsulatu przepędził, przesyłając niekiedy na piśmie ustawy i zdania sprzeciwiające się statecznie przemocy wspólnika Cezara i Pompejusza, który go wraz z Krassem wśpierał.
Przy końcu urzędowania zyskał Cezar rząd całej Gallji i Illiryi na lat pięć, następcami konsulatu mianowani zostali Pizon teść jego, i Gabiniusz domownik Pompejusza. Ten lubo ganił gnuśną wspaniałość Lukulla, pojąwszy młodą żonę szedł sam za zganionym przykładem, trawiąc czas w rozkosznem próżnowaniu, a tymczasem Klodyusz Trybunicką władzą upoważniony, napełniał Rzym bezkarnie zbrodniami i gwałtem. Wygnawszy Cycerona, pod pozorem objęcia Cypru, Katona oddalił; a gdy Cezar wojną był zatrudniony, Pompejusz się po rozkosznych Kampanji okolicach przejeżdżał, mając lud po sobie, broił co chciał, a chciał to wszystko, cokolwiek wyuzdanym żądzom jego dogodzić mogło. Powstał nakoniec przeciw samemu Pompejuszowi, a gdy w przytomności jego śmiał powtarzać zarzuty i groźby, poznał ten naówczas skutek szkodliwy nieczynności : chcąc więc uskromić popędliwość zuchwałego trybuna, powziął myśl przywrócić Cycerona. Wezwał zatem do siebie brata jego, i przywiódłszy go przed lud, żądał z nim razem aby był z wygnania powrócony. Rozruch się stał wielki, skoro o Cyceronie uczyniono wzmiankę, ale przemogli Pompejusza przyjaciele, i rozpędziwszy stronników Klodyusza, zyskali wyrok który Cycerona Rzymowi oddał. Przybył ten wkrótce, i gdy z niewymowną prawych obywatelów radością został umieszczon w senacie, otworzył głos wielbiąc wybawiciela swego, a że wówczas wielki w Rzymie żywności był niedostatek, za jego namową zlecono Pompejuszowi staranie o przywrócenie obfitości. Tak pochlebnym dla siebie wyrokiem niezmiernie był pocieszony Pompejusz, zwłaszcza iż w podobnym się stopniu władzy obaczył, jakową miał, gdy mu oczyszczenie morza z łotrów poruczono. Skutek zjścił powszechną nadzieję : zabiegi Pompejusza z niebezpieczeństwem nawet życia własnego, gdy się wśród niepogód na morze puścił, przyniosły pożądaną obfitość, i lud tym większą powziął ku niemu miłość, gdy widział, iż dla powszechnej usługi życia nie oszczędzał.
Cezar zwycięzca Gallów, wielkością dzieł swoich coraz bardziej się wsławiał, a zmierzając zawsze do raz przedsięwziętego celu zaprawiał wcześnie lud sobie poruczony do ważniejszych jeszcze wypraw, i łupy słał do Rzymu : niemi skarbił sobie przyjaciół, a im bardziej się wznosił, tym boleśniej uważano, iż dążył coraz sporzej ku przemocy. Dopomagało mu wielce mniej baczne Pompejusza zabezpieczenie, gdy dowierzał porywczej, ale zmiennej zazwyczaj przyjaźni ludu.
Kończyły się pięć lat rządom Cezara w Gallji wyznaczone, zbliżył się więc ku Rzymowi, i zimował w Luce. Tam odwiedzały go zewsząd obywatelów włoskich tłumy. Rzymiany najcelniejsi z takową skwapliwością ubiegali się do niego, iż w tłoku cisnących się na przedpokoje jego, razem stu dwudziestu Liktorów urzędniczych jednego dnia rachowano, senatorów liczono dwieście, między którymi znajdowali się Pompejusz i Krassus. Ci skrycie takowe z Cezarem uczynili ułożenie, iż obejmą na przyszły rok konsulat, a on do osiągnienia tej godności będzie dopomagał : gdy zaś na tym stopniu staną, podzielą między sobą prowincye, jemu zaś na drugie pięć lat rząd Gallji zostawią.
Lubo tajemne były naradzania, rozeszła się jednak wieść po Rzymie, iż stawią się w liczbie żądających konsulatu; gdy więc ich o to w obecności pospólstwa zapytał konsul Marcellinus, odpowiedział Pompejusz; iż być to może, ale też i to nie pewna, jeźli się o konsulat starać będzie. Krassus dogodniejszą dał odpowiedź mówiąc : iż to uczyni, co będzie widział z pożytkiem dla rzeczypospolitej.
Gdy przyszło do obrania, a nikt sprzeciwić się nie śmiał przemocy, namówił Katon Domicyusza, aby w staraniu nie ustawał. Nie o konsulat tu idzie, mówił mu, ale o wolności obrońcę przeciw dwóm tyranom. Szedł więc do ludu Domicyusz, lecz nasadzeni od strony przeciwnej oprawcy rzucili się na niego, zabili niewolnika, który niósł przed nim światło, rozpędzili innych, między którymi Katon broniąc przyjaciela ranionym został.
Postrach więc, a nie dobrowolna chęć przywiodła lud do wyniesienia Pompejusza z Krassem : Katon i przy preturze należnej sobie nie utrzymał się; władza nad Gallią na lat pięć przedłużona Cezarowi : Krassusowi Azya, Pompejuszowi Afryka z Hiszpanią dostały się.
Śmierć Julji małżonki Pompejusza, córki Cezara, stała się przyczyną największej klęski dla Rzymu. Przerwany węzeł, który dotąd te pierwsze osoby łączył, zamięszał wszystko, i otworzył pole niepohamowanej wyniosłości Cezara. Klęska zabitego od Partów Krassa zabrała tego, który mógł być między nim a Pompejuszem jednaczem i pośrednikiem. Z boleścią zapatrywali się prawi a baczni obywatele na przyszłość domowej wojny, i straszniejsze jeszcze jej skutki, niż były te, które w czasiech Sylli i Maryusza ledwo Rzym nie przywiodły do zguby. Oba ci znamienici mężowie na wzór zawołanych zapaśników gotować się nadal zaczęli, i do zaczepki i do odporu; a Rzym który miał być miejscem widoku lękał się i słusznie, iżby nie został zdobyczą zwyciężcy.
Gdyby był nie dał poznać Pompejusz, jak żądał pierwszeństwa, byłaby mu twierdzą skromność, którą udawał, i którą może i miał, póki go był blask zbytniego powodzenia nie zaślepił : ale przestano dowierzać słowom jego, i nie mógł tego przewieść na współobywatelach, iżby się jego nie obawiali. Jawniejsze były kroki, lubo sztuczniej ukrywane Cezara : wiedziano bowiem i doznano popędliwości żądz jego; które nigdy tak się skryć nie mogły, iżby nie znać było, jak się wówczas sam z sobą mocować musiał. Między powszechnem jednak względem obu tych, nadto z równości wychodzących, podejrzeniem, przemogła w Pompejuszu ufność.
Zważając Katon, iż Cezar wzmagając się w siłę coraz się bardziej stawał niebezpiecznym, zwłaszcza gdy skończywszy urzędowanie i wojnę, mimo nakaz prawa, wojsk swoich nie rozpuszczał, osądził jawne rzeczypospolitej niebezpieczeństwo, i sam pierwszy był powodem do tego, iż Pompejuszowi straż ojczyzny powierzono, jego samego tylko obierając konsulem.
Przyjaciele Cezara obruszeni takowym postępkiem, skarżyli się na zbytnie względy dla Pompejusza : ten chcąc rzeczy ułagodzić, radził iżby wielkie Cezara zasługi nagrodzone zostały, i dozwolono mu, lubo nieprzytomnemu starać się o konsulat. Ale się Katon nowości takowej sprzeciwił, a że Pompejusz odstąpił zaraz od swego wniosku, dał poznać, iż zwierzchne było tylko jego oświadczenie.
Zbliżał się tymczasem ku Rzymowi Cezar na czele wojska swego; pierwszym wieściom nie dawano wiary, ale gdy pewna doszła wiadomość, iż już Alpy przechodzi, natychmiast powszechne nastało zamięszanie i trwoga między ludem : obywatele przywdziali na się wojenne odzieże, lud szaty żałobne, jak w czasie klęski, na siebie oblekł.
Wyszedł cały senat za Rzym do Pompejusza obecnego w obozie, mający na czele swojem konsula Marcella : ten zbliżywszy się do niego, wyniosłym głosem rzekł : Pompejuszu, rozkazuję ci, abyś ojczyzny bronił, użyj do tego wojsk które masz, i powiększaj je nowemi zaciągi; toż samo powtórzył Lentulus na rok przyszły konsulem wyznaczony. Ale Antoniusz, Kuryon i inni przyjaciele Cezara, tak dalece zdobyczą Gallów ujęli lud, iż gdy przyszło do zaciągów, zewsząd się wzbijały odgłosy żądające pokoju.
W tak niebezpiecznej porze Cyceron pałający miłością ojczyzny łagodził, ile mógł, umysły, i wysilał się na to, iżby hersztów przywiódł do zgody, ale nadaremne były starania jego; a w tem dowiedziano się, iż Cezar przebywszy Rubikon rzekł owe pamiętne słowa : « Już kość padła, » i wstępnym bojem Rzymowi zagroził.
Jak grom niespodziany, takową zbliżający się Cezar sprawił trwogę : opuścili Rzym najpierwsi z urzędników i senatu, Katon nawet nie dotrwał. Że zaś w Pompejuszu cała nadzieja zostawała, najznakomitsi z obywatelów udawali się do jego obozu.
Wkrótce potem zwycięzkim obyczajem wszedł Cezar do bezbronnego Rzymu, ale postępek swój wiarołomny i gwałtowny osłodził ludzkością. Nikt się na niego, lub tych co z nim przyszli, oskarżyć nie mógł, z taką się sam skromnością zachował, i swoich w karności utrzymał.
Pompejusz lubo nierównie mocniejszy, wziął na się postać zbiega i śpiesznym krokiem idąc, aż w Brunduzyum się oparł. Stamtąd okręty żołnierzem ładowne do Dyrrachium morzem wyprawił, sam zaś w mieście oszańcował się, i okolice sposobnemi do obrony zewsząd twierdzami opatrzył. Wszyscy rozumieli, iż tam na Cezara czekać będzie. Ale gdy już wszystko ku obronie w mieście gotowe było, za danem hasłem niespodzianie uszedł z ludźmi swemi na okręty, i na drugą się stronę morza przeprawił. Nadszedł wkrótce Cezar, a zastawszy miasto opuszczone, udał się do portu, gdzie jeszcze dwa okręty Pompejuszowe zastał, i z żołnierzami, którzy na nich byli, zabrał.
Ucieczka wielce zmniejszyła położone Rzymian w Pompejuszu nadzieje; ludzie baczni i wojowania świadomi, nie mogli się wydziwić postępkom jego trwożliwym, zwłaszcza iż miał po sobie przywiązanie obywatelów najznakomitszych i siły większe; sam Cezar zaślepienie takowe szczęsnemu tylko losowi swemu przypisywał.
Jakoż tyle umiał korzystać z dobrej pory, iż w sześćdziesiąt dniach Rzym i Włochy opanował. Że zaś nie mając okrętów na pogotowiu, wszystkie albowiem Pompejusz zabrał, ścigać go po za morze nie mogł, udał się do Hiszpanji, a tymczasem Pompejusz coraz siły swoje wzmacniał. Flotę miał niezmierną, liczono bowiem w niej pięćset zbrojnych pierwszej wielkości okrętów, nie rachując daleko większej lekkich, a te ku dowozowi żywności i rynsztunków służyły. Wybór młodzieży rzymskiej składał jazdę wojska jego, która do siedmiu tysięcy dochodziła. Piechotne zaś wojsko tak z Rzymian, jak z posiłkowych złożone, przenosiło w liczbie wszystkie, które kiedykolwiek Rzymianie wystawili.
Nieporównana Cezara sprawność przywiodła go nazad zwycięzcą z Hiszpanji : zniósł tam był Pompejuszowych namiestników, i przeprawiwszy się pod Brunduzyum, stanął niedaleko obozu Pompejusza. Wysłał zatem do niego Wibulliusza, poufałego niegdyś przyjaciela, którego był w Hiszpanji w niewolą zabrał, chcąc zgody, a zatem poprzedniczej rozmowy. Zszedłszy się z sobą mogliby zakończyć szkodliwą obudwom, a bardziej jeszcze ojczyznie wojnę, i rozpuściwszy z obustron wojska, w zgodzie i odnowionej przyjaźni do Włoch powrócić. Ale Pompejusz, czy zbyt w gniewie zacięty, czyli zaślepiony złym swoim losem, odrzucił wezwanie, i wzmacniał się w obozie swoim, który że był nad morzem, dowóz żywności był mu łatwy : że zaś takowej sposobności Cezar nie miał, postanowił ogłodzić wojsko jego.
Jakoż gdyby się tak było stało, jak zamyślał, byłby go pokonał. Ale toż samo zaślepienie, które go wygnało z Włoch i Rzymu, przywiodło do stoczenia pod Farsalią owej pamiętnej bitwy, w której zwyciężony, opuściwszy obóz, ucieczką ledwo życie ocalił. Błąkając się po kraju, szczęściem okręt blizko brzegów morskich płynący postrzegł : gdy udał się w czółnie prosząc aby go przyjęto, postrzegł tam znajomego niegdyś Petycyusza. Ten ubolewając nad okropnym, w którym zostawał, stanem, przyjął go z ochotą, a z nim Lentula i Fawoniusza. Płynąc dalej postrzegli na brzegu zbiegłego z klęski króla Dejotara, wziąwszy go więc z sobą przypłynęli do wyspy Lesbos, gdzie się znajdowała małżonka Pompejusza Kornelia. Okropny był widok patrzyć na spólne nieszczęśliwych małżonków przywitanie, ale wśród łez rozpaczającej Kornelji wzmógł umysł wspaniały Pompejusza, i tak do niej mówił : « Używałaś dotąd Kornelio, najpomyślniejszych losów, i błędnie uwierzyłaś, iż się nie odmienią, dla tego iż mi dotąd statecznie sprzyjały. Ale trzeba pamiętać, żeśmy ludzie; znieść cios i nie porzucać nadziei. Jeszcze ja z tego, w którym zostaję teraz, mogę wznieść się do stanu, w którym byłem. »
Zabawił przez czas niejaki w porcie, i przyjął na okręcie poselstwo od mieszczan, którzy gdy się łasce jego oddawali, z tem ich odprawił, aby się udali do zwyciężcy, gdyż ludzki i względny. Między owemi posłami znajdował się filozof Kratyp : z tym gdy się wdał w rozmowę, uwłóczył względnej dla ludzi opatrzności, własnym przykładem wspierając mniemanie swoje. Nie śmiał się sprzeciwić zbyt tkliwemu po świeżem nieszczęściu, wzmagał go więc pocieszną rozmową, i wiodł ku słodkiej nadziei.
Trzymał się brzegów w dalszej podróży : gdy się zbliżył ku Cylicyi. złączyły się z nim tamtejsze statki, i wielu na nich przybyłych senatorów; a gdy się dowiedział, iż flota jego ocaloną została, i puściła się z Katonem do Afryki, wzmogła go wieść takowa, i starał się coraz bardziej pomnażać siły swoje. Gdy przyszło z przytomnemi do rady, gdzie się miał udać, większa ich część radzili do Afryki, gdzie Katon z flotą oczekiwał, i Juba król Numidyi wielką mógłby być pomocą; ale Teofanes, czyli błędny, czyli zdradliwy, życzył udać się do blizkiego Egiptu, i czekać wsparcia od świeżo osiadłego na tronie Ptolemeusza. Przemogło to zdanie; udał się do Peluzyum, gdzie się naówczas wraz z siostrą Kleopatrą król Egiptu znajdował.
Był na dworze młodego króla niejaki Fotynus, który miał pierwsze miejsce w radzie. Ten, gdy Pompejusz o swojem przybyciu króla obwieścił, namówił go, aby dla przypodobania się zwyciężcy, Pompejuszowi życie odjął. Żeby zaś to do skutku przywieść, słał do czekającego odpowiedzi, Achilla, aby go imieniem króla do Peluzyum zaprosił, a mając ku przewiezieniu na swojej łodzi, życie mu odjął. Stało się tak : przypłynął pod statek Pompejusza Achilles, i gdy imieniem króla do siebie wzywał, odradzali oczywiste podanie się w niebezpieczeństwo przyjaciele i żona : ale tenże sam los, który go wziął już za swoje igrzysko, przywiódł nakoniec do zguby. Wsiadł w łódź owę, i gdy się nieco oddalił, w oczach przyjaciół i własnej małżonki, już na brzeg wysiadając wskróś mieczem przebity poległ. Ucięli mu głowę natychmiast zabójcy; i gdy ją w dni kilka przybyłemu tam Cezarowi oddawali, odwrócił twarz, i oznaczył wstręt, nie tylko patrzeć na nię, ale i na zdrajców, w których ją ręku widział.