Życia Zacnych Mężów z Plutarcha/Alcybiad

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Alcybiad
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


ALCYBIAD.

Obdarzyło przyrodzenie Alcybiada najszczęśliwszemi dary. Z urodą nieporównaną złączona była umysłu żywość i zręczność do wszystkiego nadzwyczajna; ażeby mu zaś na niczem nie brakło, w domu się majętnym i zacnym urodził. Zepsuty pieszczotą zle zaczął młodość, ale los statecznie przyjazny nadarzył mu Sokratesa, który użaliwszy się nad tak zle zażytemi przymiotami, przedsięwziął łagodnemi, niemniej jednak dzielnemi sposoby ukoić zbytnią porywczość, i obrócić ku dobremu, co się na złe zanosiło. Wiele miał trudności zpoczątku, niżli go przyswoił, i zczasem dopiero poznał Alcybiad, jak mu przyjaźń Sokratesa była pożyteczna. Odrzuciwszy więc te, które go dotąd łudziły zabawy płoche, w jego społeczeństwie czas trawił, a naówczas przysłuchując się rozmowom uczonym i radom, przywdziewał na siebie nieznacznie nową postać; i lubo zadawnione nałogi niekiedy go zwracały nazad, postrzegał błąd swój i poprawiał.
Takowe z Sokratesem przebywanie Alcybiada wszystkim było ku podziwieniu, a bardziej jeszcze stateczność ucznia; gdy zaś nagłą w nim postrzegli odmianę, tym bardziej jeszcze wzrastało i mnożyło się zadziwienie, osobliwie rówienników, z którymi niegdy na zbytkach i próżnowaniu zwykł był czas przepędzać. Przywiązanie jego do Sokratesa tak było wielkie, iż nawet w czasie wojennej wyprawy chciał być jego towarzyszem w jednym z nim namiocie mieszkając, i na dobre mu to wyszło. Gdy bowiem w bitwie niedaleko Potydei był rannym, zasłonił go puklerzem Sokrates od pocisków nieprzyjacielskich, i póty bronił, póki inni współtowarzysze nie nadeszli, i do obozu z sobą nie wzięli. Wdzięczen dobrodziejstwa w drugiej potyczce gdy siedząc na koniu postrzegł, iż Sokrates pieszy wraz z innemi wytrzymywał impet nieprzyjaciela, przybył mu na pomoc, i nieoszczędzając własnego życia, wyprowadził z niebezpieczeństwa.
Powiadają o nim, iż w pierwszej jeszcze młodości, gdy wstąpił do szkoły, żądał od mistrza, aby mu Homera pożyczył : ten gdy powiedział, iż go nie ma, wyciął mu policzek i odszedł.
Grammatyk jeden powiadał mu, iż ma Homera przez siebie poprawionego : to słysząc rzekł : « Jeżeli ty zdołasz Homera poprawiać; poco dzieci uczysz, gdy możesz dorosłych? »
Gdy raz przyszedł do Peryklesa wuja swego, a powiedziano, iż nie przyjmuje nikogo, zatrudniony zdawaniem rachunków skarbu, rzekł : « A poco się tem raczej nie zatrudnia, iżby rachunków niezdawał! »
Miał psa rosłego i bardzo pięknego, temu kazał ogon uciąć, i wielce go przeto oszpecił; gdy go więc o to strofowali przyjaciele, rzekł : «. Jam to umyślnie zdziałał, aby raczej gadano o psie, niż o panu. »
Pierwszy swój wstęp do sprawowania interesów krajowych oznaczył szczodrobliwością; gdy albowiem szedł przez rynek, a widział wielu z pospólstwa zgromadzonych i dowiedział się, iż na pieniądze, które ze skarbu miały im być dane, czekają; natychmiast z chęcią przyłożył się do takowego daru, i znaczną kwotę pieniężną między nich rozdał, co mu wielką wziętość u współziomków sprawiło. Lubo zaś był i urodzeniem i dostatkami nad innych wzniesiony, nie na tem zakładał wziętość, ale własnemi zasługami przedsięwziął zyskać względy. Czego żeby tym snadniej doszedł, udał się do nauki krasomowstwa, i tak w niej w dość prędkim czasie postąpił, iż sam Demostenes dał mu w tej mierze chwalebne świadectwo.
Znalazł w pierwiastkach działań swoich w wielkiej wziętości u ludu Nicyasza i Eeaxa. Pierwszy był już w wieku podeszłym, lecz pamięć dzieł jego nagradzała to w oczach ludu, co mu wiek był ujął. Drugi rowiennikiem był jego, ale lubo nader miły w posiedzeniu, i w działaniu czynny, w krasomowstwie mu jednak nie zrównał.
Zawarte było od niedawnego czasu przymierze z Lacedemończykami, a to się stało za staraniem Nicyasza, tak iż pospolicie owę ugodę przymierzem Nicyaszowem zwano. Zazdrosny takowej sławy Alcybiad, mniej przyzwoitym postępkiem stargał te przyjazne ogniwa, i wprowadził lud Ateński w przeciwne Sparcie, z Argiwami, Elidami i Mantynejczykami sprzymierzenie. Skutek takowego kroku był pomyślny; zwyciężeni albowiem pod Mantyneą Spartanie zostali, a Grecya ocalona od ich przemożności.
Gdy się byli dowiedzieli o tem Lacedemończykowie, iż niektórzy z pierwszych obywatelów miasta Argos, chcieli sami sobie rząd przywłaszczyć, obiecali im pomoc swoję; ale Alcybiad odkrywszy takową zdradę, wcześnie jej skutkom zapobiegł, rozruchy w mieście uspokoił, i przybywszy zbrojno dopomógł im do otrzymania zwycięztwa nad stroną przeciwną i posiłkującymi ją Spartanami. Żeby zaś i napotem uczynił wolnemi od napaści nieprzyjacielskiej, przyłożył się i radą i czynnością, aby mury i twierdze naprawiono, a rozciągnieniem ich złączony był port z miastem; toż samo za jego staraniem i radą uczyniono i w mieście Patras.
Niedość mając na tem, iż flotami licznemi ojczyznę wzmógł, starał się lądowe siły powiększyć, co i do skutku poczęści przywiódł : ale te wielkie zamysły, dzielność w ich wykonywaniu, krasomowstwo wytworne, wdzięk urody i posiedzenia, ludzkość zniewalająca, sposób myślenia wspaniały, zgoła nadzwyczajne przymioty, ćmiły ledwo nieprzewyższające jeszcze przywary i zdrożności. Żył albowiem wylany na wszystkie rodzaje rozpust i zbytków : dni i nocy na biesiadach trawił, ubiór jego był wykwintny i zniewieściały; gdy zawiadował flotą, sporządzano dla niego umyślnie takowe narzędzia, któreby mu nie dały czuć wzruszeń nagłych i oszczędzały niewczasów żeglugi. Z równą monarchom wspaniałością pokazywał się na igrzyskach Olimpji, gdzie się zgromadzały greckie narody, i razu jednego siedm wozów nieporównanej ozdoby gdy na gonitwy przystawił, trzykroć zwyciężcą ogłoszonym został. Puklerz jego był ze złota, a na nim przedziwnym kunsztem wyobrażony Kupidyn z piorunem w ręku : zgoła zdawał się niewidzianą okazałością naigrawać z sposobu wstrzemięźliwego życia współziomków. Z tych roztropniejsi nie tylko się obrażali takową niesfornością, ale byli w bojaźni, iżby kiedykolwiek szkodliwych skutków nie przyniosła, prowadząc go nieznacznie do osiągnienia najwyższej władzy. Dał to poznać Arystofanes, gdy do niego rzecz stosując w komedyi rzekł : « Nienawidzi cię lud, i słusznie, a przecież bez ciebie obejść się nie może. » W drugiem zaś miejscu tak mówił o nim : « Zle żywić lwa w mieście, żeby potem nie być przymuszonym dogadzać dzikości jego. » Tymon ów odludek i nieprzyjaciel ludzi, spotkawszy go rzekł : « Dobrze czynisz Alcybiadzie, że się wznosisz nad innych : wielkością bowiem twoją, zgubisz lud, co cię otacza. »
Na schyłku już życia Peryklesa przedsięwzięli byli Ateńczykowie Sycylią opanować; żeby zaś inny pozor takowej wyprawie dali, rozsieli wieść, iż chcą posiłkować niektóre tej wyspy narody przeciw Syrakuzanom, chcącym sobie przywłaszczyć najwyższą władzę. Nie zdało się Alcybiadowi taić przedsięwzięcia, użył więc wszystkich sposobów, iżby wojna przeciw Sycylji ogłoszoną została, a raczej iżby sobie przez to mógł usłać drogę do wykonania zamysłów pełnych chluby i wyniosłości. Sprzeciwiał się niebacznemu działaniu Nicyasz, przeświadczony gruntownie, iż rzecz nader była trudna wyspę podbić i Syrakuzy opanować. Ale pełen zapału lekkomyślnego Alcybiad łatwe opanowanie kraju tego mniemał, i już jakby go podbił, zamyśliwał o Afryce; a gdy go coraz bardziej unosiły bujne w marzeniach myśli, o Kartaginy zdobyciu nie wątpił. Nie dobrze tuszył o tej wyprawie Sokrates, a niby natchnieniem poufałego sobie ducha ostrzeżony, złe czynił wróżki.
Nikt się oprzeć nie mógł woli ludu ułudzonego; wyprawę Sycylijską trzem wodzom poruczono. Z tych pierwszy był poniewolnie ogłoszony Nicyasz, drugi Alcybiad, trzeci Lamach lubo w leciech starszy, równie jednak, jak Alcybiad, porywczy i śmiały.
Przed wyjściem okrętów z portu, gdy się lud zgromadził, jeszcze starał się Nicyasz odwieść go od przedsięwzięcia, ale nadaremne były jego usiłowania, a dekret stanął nadający wodzom zupełną władzę w czasie całej wyprawy.
Właśnie w te czasy, nocy jednej wszystkie posągi Merkuryusza, które były w Atenach, zostały zgruchotane, lub nadwerężone. Nieuczciwość świętokradzka obruszyła lud, zwłaszcza iż ją mniemali złym przy zaczęciu tak znamienitego dzieła prognostykiem. Kazano więc poszukiwać sprawców zbrodni, a w tem Androkl krasomowca doniosł, iż nie tylko Merkuryusza, ale i innych bożyszcz posągi uszkodzone zostały : iż wie o tem, jako przy biesiadzie Alcybiad w towarzystwie wiciu, którzy tam byli, naigrawał się z obrządków uroczystych, które się w Eleuzynie na cześć Cerery odprawowały. Przyłączył się do Androkla Tessalus syn Cymona, i pozwał do sądu Alcybiada, jako pierwszego sprawcę i naczelnika świętokradztw popełnionych.
Strwożył się zrazu Alcybiad, zaufany jednak w przyjacioły i żołnierze, których miał pod sobą, a między niemi tysiąc było z Argos i Mantynei, stawił się na dniu wyznaczonym. Orszak liczny, który go otaczał, przywiódł Androkla do żądania zwłoki : z tem się więc oświadczył, iż bacząc potrzebne ojczyznie usługi oskarżonego, nie chce nań następować, aż wtenczas, gdy się wyprawa, do której wodzem przeznaczony, zakończy. Alcybiad poznawszy fortel oskarżyciela, rzekł : « Nie zniosę tego na sobie, iżbym będąc obwinionym, nie zyskał usprawiedliwienia wprzód, nim się na usługi kraju wyprawię. Nie chcę zostawić za sobą potwarzy, i w niepewności a zgryzocie trawić ten czas, w którym przeciw nieprzyjacielowi stawać mam. Jeźli winnym się znajdę, niech śmiercią karanym zostanę : jeźlim niewinny, puśćcie mnie bez bojaźni potwarców tam, gdzie mnie woła powinność moja. » Gdy przyszło do wyroku, nie zyskał takiego, jakiego się spodziewał : odłożono rzecz do powrotu, jemu zaś kazano nieodwłócznie udać się z wojskiem na miejsce przeznaczone.
Wysiedli na ląd w porcie Regium Ateńczycy, a gdy przyszło do rady, i przełożył zdanie swoje Alcybiad względem dalszego sposobu wojowania, znalazł przeciwnego sobie Nicyasza; Lamach za nim poszedł, udano się więc tak, jak był ułożył, prosto do Sycylji, gdzie na pierwszym wstępie zdobyte zostało miasto Katana, jedno z celniejszych całej wyspy. Najwięcej do zdobycia jego przyłożył się Albybiad, ale w tej wyprawie pierwsze to i razem ostatnie było dzieło jego : wkrótce albowiem przywołanym został, aby się oczyścił z oskarżeń i zarzutów, które za pilnem rzeczy wybadywaniem jawnie prawie stwierdzone zostały.
Wszyscy z nim zapozwani już byli w więzieniu, krewni zaś i przyjaciele jego wielkie cierpieli prześladowanie. Zarzuty niektóre zdawały się być mniej dostateczne, między innemi jeden ze świadków gdy po pytano, jak mógł w nocy rozeznać burzycielów? rzekł : iż po świetle xiężyca. Pokazało się zaś, iż xiężyc naówczas nie świecił. Kłamstwo więc owe dowiedzione wzruszyło nieco lud, i skłoniło na stronę oskarżonych : jednakże przemogła chęć zemsty wsparta pozorem cnoty i żarliwości. Że zaś uwalniało prawo, od kary tego, któryby się sam dobrowolnie przyznawszy i wspólników swoich obwieścił; Andocydes niejaki zyskał uwolnienie : ci zaś których odkrył, śmiercią skarani zostali. Nie był wprawdzie w liczbie potępionych Alcybiad, ale go lud i powoływał, i dla tego wysłano okręt do Sycylji, któryby go w Atenach na czas wyznaczony stawił. Opuścić więc musiał wojsko właśnie wówczas, gdy już miał prawie w ręku Messynę, i przekupieni niektórzy obywatele mieli mu bramy otworzyć; ale widząc jak się z nim ziomki jego obchodziły, sam ostrzegł Messeńczyków, i zdradę przekupionych objawił. Odjazdem jego zasmucone wojsko straciło ochotę do dalszych czynów, Ateny zaś miały potem przyczynę żałować straty takiego męża.
Gdy do Turyum przypłynął, mniej bacznie strzeżony, skrył się tak, iż znaleźć go nie można było; powrócił więc do Aten próżny okręt, a lud tym srożej rozdrażniony na śmierć Alcybiada potępił. Dowiedziawszy się o takowym wyroku, rzekł : « Pokażę ja im to, iż żyw jestem. »
Dekret śmierci, który nań padł, był takowy : « Tessalus z Lacyady, syn Cymona, oskarża Alcybiada, syna Kliniaszowego o to, iż on popełnił świętokradztwo przeciw Cererze i Prozerpinie boginiom, wyszydzając ich obrządki, i okazując biesiadnikom swoim tajemnice, które w Eleuzynie odprawować się zwykły, przybrawszy na siebie postać kapłana najwyższego tak, jak Polyton nosiciela światła, a Teodor z Pegei woźnego udawał; inni zaś przytomni na wzór towarzyszów przypuszczonych do obchodu tajemnego ukazywali się. Za karę tak wielkiej zbrodni lubo nieprzytomnego, wskazuje lud na śmierć; majątek zabiera, i daje rozkaz obojej płci ofiarnikom i wieszczkom, aby go wyklęli. » Z tych liczby jedna tylko wieszczbiarka sprzeciwiała się wyrokowi mówiąc : « Nie od tego mój urząd, żeby kląć, lecz żeby błogosławić. »
W Argos naówczas przebywał Alcybiad, gdy wyrok na niego był dany; straciwszy więc nadzieję powrotu do ojczyzny, udał się do Spartanów, aby go wzięli w opiekę, i pozwolili u siebie schronienia, ofiarując się nagradzać usługami szkody, które im był niegdyś uczynił. Przyjęli ochotnie odezwę i prośby jego, i upewnili, iż z radością przyjętym będzie. Przybywszy do Sparty, nie omylił się w nadziei, a widząc, iż nie sporo wybierali się na ratunek Sycylijczyków i Syrakuzy, wzbudził w nich ochotę do działania, i szli w tem za jego radą, gdy powierzyli wyprawę Gylippowi. Radził także, aby wypowiedzieli Atenom wojnę i wzmocnili twierdzę Decelejską, blizką Aten, co potem ledwo o zgubę tego miasta nie przywiodło.
Takowemi radami zyskał w Sparcie szacunek i wziętość; w przestawaniu zaś i szczególnych posiedzeniach tak się potrafił stosować do ich sposobu życia, iż się sami wydziwić temu nie mogli, jak człowiek do pieszczot, wspaniałości i zbytków przyzwyczajony, mógł się zupełnie odmienić, i żyć jak oni. Włosy albowiem postrzygł, w zimnej się wodzie kąpał, jadł smaczno grube placki, i czarną ich się polewką bez wstrętu zasilał. Jakoż dar miał osobliwy przeistaczać się, jak tylko chciał : tak zaś czynił to składnie, iż omamiał patrzących, którzy brali kunszt za istotę. W Sparcie pracowity, wstrzęmięźliwy; w Atenach rozpustnik, w Tracyi niespracowany myśliwiec i koni ujeżdżacz, w szkole Sokratesa uczeń cichy i skromny, u Tyssaferna Satrapy Azyi wykwintny dworak, w guście i wspaniałości Persy przechodził; a wszędzie tak rzecz swoję udawał, iż poznać nie można było, gdzie co czynił z ochoty, albo udawał.
W czasie bytności swojej w Sparcie tak się potrafił przypodobać Tymei, małżonce Agisa króla, iż urodziwszy syna, zwała go Alcybiadem jawnie, i nie bez przyczyny, gdyż się go własny ojciec zrzekł, i od następstwa po sobie oddalił.
Rzeczy tymczasem szły w Sycylji coraz gorzej, wojsko Ateńskie zwyciężone, i zniszczone zupełnie było. O czem dowiedziawszy się obywatele wysp Lesbos i Chio, słali posły do Sparty wraz z Cyzycenami donosząc, iż gotowi jarzmo Aten z siebie zrzucić, byleby mieli zapewnienie wsparcia. Dopomógł im Alcybiad, i wysłano posiłki, z któremi jako ochotnik i on się wyprawił, rad tej porze, w którejby zemstę mógł okazać.
Niechętny nader, a poniekąd sprawiedliwie, Alcybiadowi król Agis, wzburzył celniejszych w Sparcie przeciw niemu; i dano wodzom wyprawy rozkaz tajemny, aby go ze świata zgładzić. Czyli się o tem dowiedział, czyli przeczuł zdradę, udał się jak najśpieszniej do Persów, a stawiwszy się przed Tyssafernem, Satrapą państw nadbrzeżnych, tak się dobrze przeistoczył, iż wkrótce nierozdzielnym stał mu się towarzyszem, i do tego stopnia umiał mu się przymilić, iż najkształtniejszy swój ogrod Alcybiadem nazwał. Umiał on korzystać z takowej pory, a obawiając się Spartanów, którzy się byli na życie jego sprzysięgli, gorliwie zaczął przemyśliwać, jakby własną, choć niewdzięczna, ojczyznę wyzwolić od wojny, którą przeciw niej podnieśli. Właśnie natenczas krążyła około wyspy Samos flota Ateńska : posłał tajemnie do wodzów jej Alcybiad poufałego człowieka, oświadczając się, iż nie dla ludu Ateńskiego, który mu był niechętny, a choćby się pokazywał ułagodzonym, zawsze podejrzany; ale dla znakomitych obywatelów gotów jest odwieść Tyssaferna od przyjaźni Spartanów, byleby mu ze swojej strony obiecali, poskromić zbyt zuchwały lud ateński, i ogarnąwszy najwyższą władzę, tym sposobem ocalili Ateny. Przestali na tem wodzowie prócz Frynicha : ten nie tylko współtowarzyszom zaprzeczył, ale owszem dał znać Astyochowi, który wojskiem morskiem Persów zawiadował, aby się strzegł Alcybiada, jako zdrajcy. Doniosła się rzecz do Tyssaferna; ten ile uprzedzony, opowiedział Alcybiadowi, co przeciw niemu działano. Alcybiad zatem wzajemnie oskarżył przed innemi wodzami ich współtowarzysza, iż Persom odkrywał, co się u nich działo; i gdy wkrótce potem ów Frynich zabity został, zamiast kary dano nagrodę temu, który go zabił.
Przemogła zatem strona przyjaciół Alcybiadowych : ci chcąc wykonać co mu byli przyobiecali, wysłali z pomiędzy siebie Pizandra, aby złączywszy się z innymi obywatelami wprowadził w Ateny przeważność znaczniejszych nad ludem, w czem zapewnili, iż dostateczne wsparcie, za przyłożeniem się Alcybiada, od Persów nastąpi, i stało się tak. Odjęto ludowi władzę, a tymczasem obywatele będący w Samos Alcybiada wezwali do siebie, ofiarując mu najwyższą władzę nad flotą, z którąby prosto do Aten mógł się udać. Ale Alcybiad, luboby to dogadzało i zemście i wyniosłości jego, nie przystał na ich żądanie, przeczuwając jakby rzecz była szkodliwa ojczyznie, wdawać ją w wojnę domową, i wyzuwać ją dla tego z sił morskich, które zapewniały dawniej zyskane kraje nadmorskie w Azyi i wyspy im przyległe. Nie dość mu jeszcze było na tem : odwiodł Tyssaferna od dania pomocy Spartanom naprzeciw Ateńczykom, a okręty Fenicyjskie które już były na ten koniec sprowadzone, nazad zwrócił : te gdy potem w usługę swoję wzięli Ateńczycy, zamiast tego, iżby mu mieli wdzięczność, równie ze Spartanami przeciw niemu powstali. Udawali, jakoby on kłótnie między Grekami wzniecając, czekał tylko pory, rychłoli się osłabią, aby ich w moc Persom tym łatwiej oddał.
Lubo stowarzyszenie znakomitszych obywatelów w Atenach nie długo nad ludem przewodzić mogło, ten jednak skłonił się ku Alcybiadowi, i wyrok nań dany odwołał. Gdy więc był do Aten przyzwanym, chcąc przed przyjściem swojem nową przysługę krajowi uczynić, uzbroiwszy kilka okrętów własnym kosztem, szedł na posiłek ateńskiej flocie, i tak mu szczęście posłużyło, iż ją zastał w potyczce z Lacedemończykami. Widząc że floty obiedwie między nadzieją i bojaźnią, z którą się on złączy, zostawały; na Spartanów żagle obrócił, i tak dzielnie wsparł swoich, iż trzydzieści okrętów nieprzyjaciele postradali, i byliby do reszty zniesieni, gdyby ich stojący z wojskiem perskiem na lądzie Farnabaz nie ochronił.
Chlubny takowem zwycięztwem Alcybiad wrócił się do Tyssaferna, ale ten posądzony, iż Lacedemończykom nie sprzyja, chcąc się usprawiedliwić, osadził go w więzieniu, z którego się wydostał i schronił w Klazomenie, skąd do floty ateńskiej przybył. Że ta w bezczynności zostawała, radził napaść na Cyzyk, miasto handlowne, gdzie port swój Persowie mieli. Poszli za jego zdaniem. znalazłszy więc okręty sprzymierzeńców Sparty i nie które ich własne, rozproszył i zabrał; a gdy Farnabaza z wojskiem u brzegu zastał, stoczył z nim bitwę, zwycięztwo otrzymał, i pędem zwycięzkim postępując, miasto i port opanował.
To dzieło porywcze, ale szczęśliwe zupełnie zgnębiło morską potęgę Lacedemończyków i ich sprzymierzeńców, co poznać było z przejętych listów, które po klęsce słali do Sparty : te zaś w zwykłej narodowi owemu zwięzłości zawierały : « Młodzież nasza zginęła, wódz Menander poległ, reszta z głodu umiera; nie wiemy, co czynić, i gdzie się obrócić. »
Nazajutrz po otrzymanem zwycięztwie, puścił w kraj żołnierze na rabunek, i wielką zdobycz zyskał; obiegł zatem Chalcedonią miasto Spartanów garnizonem opatrzone, a wiedząc, iż długo to oblężenie potrwa, murem je wkoło opasał. Wtem Farnabaz przyszedł na pomoc oblężeńcom : ci to widząc pod wodzem Hypokratem z miasta wypadli; w środku więc nieprzyjaciół znalazł się Alcybiad, ale nie stracił przytomności, a stawając mężnie na wszystkie strony, spędził wprzód z pola Farnabaza z Persami, Hypokrat przywodzący Spartany poległ, ci tył podali, i zupełne zwycięztwo zostało przy Ateńczykach. Szedł zatem nie tracąc czasu ku Selimbryi, tam przez zbytnią śmiałość ledwo życia nie postradał, wziął jednak miasto i ludem swoim osadził.
Zostawieni inni wodzowie pod Chalcedonią, miasto to zbuntowane przeciw Atenom opanowali, które Alcybiad, tak jak i Selimbryą garnizonem opatrzył. Szedł dalej ku Bizancjum, to równie jak Chalcedonią, murem opasał, i w ścisłem trzymał oblężeniu. Otrzymawszy zwycięztwo nad idącymi mu na odsiecz Megareńczykami i Beocyanami, zdobył je. Przyzwany do Sparty Anasylaus rządca miasta, aby dał sprawę ze słabego odporu, rzekł : « Jestem nie Spartan, lecz Bizanczyk : widząc ginącą nie Spartę, lecz ojczyznę moję, gdzie żołnierze wasi trawili żywność a moi ziomkowie umierali z głodu, nie oddałem miasta nieprzyjacielowi, lecz uwolniłem go od uciążliwych obrońców; od was się albowiem nauczyłem, iż tojest tylko rzeczą prawą, co się dla dobra ojczyzny działa. »
Syt sławy Alcybiad niczego więcej nie pragnął, jak żeby mógł do ojczyzny powrócić, i w zwyciezkiej postaci ukazać się współziomkom. Płynął więc do Aten, mając uwieńczone okręty zdobytemi łupami nad nieprzyjacioły; ten, na którym zostawał, miał purpurowe żagle, a zewsząd odgłos muzyki i pienia radosne brzmiały. Twierdzą jednak niektórzy, iż gdy się do portu zbliżał, ustały owe pienia i okrzyki, nie chciał albowiem zrażać nieprzyjaciół podobieństwem chluby lub natrząsania się z tego, iż mimo ich usilność do Aten powrócił. Gdy wchodził do portu, zastał niezmierną mnogość oczekujących, i przyjęty był z wielkiem weselem. Wskazywano go jak wybawiciela, i żałowano prześladowań, które był wycierpiał. Przypominano, już poniewczasie, klęskę u Syrakuzy, która z oddalenia jego nastąpiła : dzień ten zgoła był najświetniejszym życia jego.
Zgromadził się lud natychmiast, i wyrok potępiający Alcybiada zniesiony został : jednakże ostrzeżono, iżby się stawił ku odpowiadaniu na zarzuty niegdyś mu uczynione. Uczynił to z wszelką skromnością; i składając na los sobie przeciwny te, które zniósł prześladowania, oszczędził nieprzyjaznych sobie wielu, nawet serca ich do siebie skłonił. Mianowany wkrótce potem został wodzem najwyższym wojsk lądowych i morskich, z zupełną mocą to czynić, co mu się będzie zdawało z pożytkiem Rzeczypospolitej.
Nim przedsięwziął wyprawę, żeby wykorzenił powziętą opinią bezbożności, odnowił z wielką wspaniałością przerwane w czasie wojny obrządki w Eluzynie na cześć Cerery. Prowadził sam lud na miejsce uroczystości; a że były przeprawy dla zasadzek Lacedemończyków, niebezpieczne, zbrojnym ludem opatrzył wszystkie miejsca, a kto chciał iść na owe uroczystości, mógł bez bojaźni takową podróż odprawić.
Takowym krokiem, darami, igrzyskami, a najbardziej uprzejmością, ujął sobie wszystkich wielce, a oświadczenia tej miłości były tak żywe i wielokrotnie powtarzane, iż baczniejsi obywatele bojąc się, aby nakoniec królem ogłoszony nie został, przyśpieszyli potrzeby ku wyprawie, i prędzej niż się spodziewał, a może niżli i pragnął, wszystko Alcybiad na pogotowiu znalazł.
Udał się zaraz na wyspę Andros, która bunt była podniosła, tam rokoszanów wspartych od Lacedemony zwyciężył; że zaś miasta stołecznego nie zdobył, o to go potem okarżono; ale nie z jego winy to się stało, jak raczej dla tego, iż na potrzebnych rynsztunkach ku oblężeniu brakło. Puścił się zatem do Samos chcąc flotę swoję zapomodz, a tymczasem przełożeństwo zdał na Antyocha. Ten dognawszy Lyzandra z okrętami Spartanów, mimo zakaz Alcybiada wydał bitwę, i zwyciężonym został. Alcybiad chciał za powrotem swoim zwabić w bitwę Lyzandra, ale on na zyskanem zwycięztwie przestał, i z portu nie wyszedł.
Gdy się to działo, największy Alcybiada nieprzyjaciel Trazybul kryjomo się z obozu wybrał, i zbiegłszy do Aten, przed ludem oskarżył wodza, jakoby z jego winy nastąpiła klęska; ponieważ na innych rządy i starania wojenne zwalał, a sam szukał tylko sposobów, jakby mógł korzystać i zbogacać się na dogodzenie zbytkom swoim; i to dodawał, jakoby koło ciaśniny Byzancyum twierdzę stawiał, aby się miał gdzie ze skarbami schronić, gdy kraj własny opuści.
Dowiedziawszy się o takowem podejściu Alcybiad, porzucił flotę, i udał się do Tracyi : tam zebrawszy dosyć żołnierzy pustoszył kraj, i wielką zdobycz zyskał.
Władza nad wojskiem po odejściu Alcybiada oddana była trzem jego współtowarzyszom, Tydeuszowi, Menandrowi i Adymantowi; ci znowu wabili ku bitwie Lyzandra, klóry udając bojaźń coraz ich bardziej drażnił; i wprawiał w zaufanie. Przewidywał to Alcybiad, i niedaleko naówczas przemieszkiwając od portu, gdzie stały ateńskie okręty w Egospotamos, przestrzegał wodzów, aby się mieli na ostrożności, gdyż nieprzyjaciel zapewne podejść ich umyślił. Ale te przestrogi, jako z bojaźni, lub zazdrości pochodzące, odrzucili ze wzgardą, i wkrótce zwyciężeni z wielką stratą zostali. Lyzander albowiem wpadłszy na okręty u portu stojące, właśnie gdy straży na nich nie było, jedne zabrał, drugie spalił; wysadziwszy zaś lud swój na brzeg, rozproszonych i biesiadujących Ateńczyków część w pień wyciął, wielką liczbę w niewolą zabrał, reszta w rozsypkę poszła. Ośm tylko okrętów rąk jego uszło, trzy tysiące niewolnika zaprowadził do Lampsaku, gdzie ich potem na śmierć skazano.
Strwożony takową klęską swoich Alcybiad, sądząc się w Tracyi mniej bezpiecznym, postanowił udać się do Persów zabrawszy przeto z sobą skarby, które miał ze zdobyczy, przybył do Farnabaza rządcy Bitynji, żądając, aby mu dozwolił przejść do Artaxerxa króla.
Lyzander po otrzymanem zwycięztwie udał się prosto do Aten, i opanowawszy miasto, trzydziestu rządcom, a raczej, jak je zwano tyranom, władzę najwyższą, pod zwierzchnością jednak Sparty, oddał. Znaleźli się wówczas takowi obywatele, którzy dali to do wyrozumienia Lyzandrowi, iż dopiero wtenczas rząd od niego ustanowiony stwierdzi się i utrzyma, gdy Alcybiad zgładzonym ze świata zostanie : póki albowiem żyć będzie, nigdy w nim Ateńczykowie kłaść nie przestaną swojej otuchy. Odrzucił zrazu tak podłą radę Lyzander : ale odebrawszy rozkaz od starszych, aby go wszelkiemi sposobami starał się zgubić, posłał ów list Farnabazowi zawsze przyjaznemu Sparcie; ten mieszkającego spokojnie na wsi Alcybiada dóm zbrojnymi ludźmi otoczyć i w nocy podpalić kazał. Obudzony pożarem, gdy porwawszy broń ze drzwi swoich na podwórze wychodził, zdaleka rzuconemi od Persów pociskami zabity poległ.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.