Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Wacław Aleksander Maciejowski
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wacław Aleksander Maciejowski |
Pochodzenie | Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX |
Wydawca | Marya Chełmońska |
Data wyd. | 1903 |
Druk | P. Laskauer i W. Babicki |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom drugi |
Indeks stron |
Jeśli się weźmie do ręki którekolwiek z naszych peryodycznych wydawnictw z drugiego i trzeciego ćwierćwiecza 19-go stulecia „Panoramę literacką“ Szabrańskiego, czy warszawskiego „Ekonomistę,“ „Przegląd naukowy“ Dębowskiego, czy „Bibliotekę Warszawską,“ lub Ossolińskich... napewno spotkamy się z nazwiskiem Maciejowskiego, z jego artykułem, rozprawą, lub conajmniej recenzyą. A prócz tego i osobnych broszur trochę, i sporą ilość przeszło dwudziestu tomów prac, obejmujacych rozległe horyzonty, syntezę poglądów na całe wieki dziejów. Literatura, zwyczaje i obyczaje, a zwłaszcza prawo, i to rzymskie, jak polskie i innych słowiańskich narodów, wszystko to go zajmowało, na wszystkich tych polach pracował, i to z zapałem, a pilnością taką, że niewielu mogłoby mu dorównać.
Nauka szła naprzód, powoli, ale bez końca. A u nas nie było dość sił naukowych, dość ludzi, którzyby mogli pracować spokojnie, wspólnemi siłami. I dziś jeszcze tak jest przecie. A trzeba było pracować i to pracować dużo, wydawać i pisać wiele, by wyrównać ościennym narodom, by nie zostać w tyle. Na barkach kilku lub kilkunastu spoczywał ten ciężar. Ale za to mieli oni żelazną siłę, bezmierny zapał, wytrwałość niezwykłą. To, co gdzieindziej robiło wielu, u nas dokonywali oni sami jedni; zdumiewają nas, zyskują uznanie jeśli nie dla wartości tych dzieł, które stworzyli, to dla samej pracy. A przodują w XIX w. Lelewel i Maciejowski, popychając naprzód historyczną wiedzę; za nimi pójdą inni, pójdzie Bartoszewicz, Szujski i tylu młodszych.
Wacław Alexander Maciejowski, urodzony 28 września 1793 r. w Kalwaryi augustowskiej, stracił wcześnie rodziców. Opiekował się nim brat starszy Józef, profesor szkół pijarskich w Piotrkowie. Tu też zaczął się uczyć i Wacław w szkołach pijarskich, a skończywszy je w r. 1810, przez rok jeden sam tamże nauczał. W r. 1812 podążył do Akademii krakowskiej, którą wtedy właśnie zreformowano. Został tu dwa lata, otoczony opieką Jerzego Samuela Bandtkiego, u którego nawet mieszkał. Pracował z nim razem nad autorami łacińskimi i greckimi, a równocześnie słuchał wykładów historyi literatury, zwłaszcza starożytnej, historyi powszechnej i logiki. Następnie udaje się do Niemiec, gdzie przebył lat cztery, ksztalcąc się na uniwersytetach w Wrocławiu (1814—1816), Berlinie (1817 r.) i Getyndze (1818 r.).
Głównie pracował tu już nad prawem, a to nad prawem rzymskiem, szczególnie we Wrocławiu i w Berlinie pod kierunkiem Unterholtzera i Savigny’ego, który wówczas był już powagą, ale także i u Gustawa Hugona w Getyndze. Tu też słuchał także wykładów Eichhorna. Pisać zaczął już w Krakowie (de Sueboldo Fiolo et Ioanne Hallero duobus antiquis Cracoviae typographis w Miscellaneorum Cracoviensium fasciculus I, II, p. 75, 107. Kraków, 1814); za drugą pracę, już z zakresu prawa (de origine stipulationis) zyskał nagrodę w Wrocławiu. W Getyndze wydrukował rozprawę: de vita et constitutionibus C. Q. Missi Trajani Decii (r. 1818), za którą dostał tytuł doktora praw.
W Berlinie i Getyndze bawił jako stypendysta ministerstwa oświecenia księstwa warszawskiego. W myśl warunków stypendyum, które miało na celu dostarczanie sił do zakładów naukowych księstwa, wraca do kraju, i obejmuje (r. 1818) posadę profesora literatury starożytnej w liceum warszawskiem. W następnym roku (1819) dostaje nominacyę na profesora historyi i instytucyi prawa rzymskiego przy nowoutworzonym uniwersytecie. Po Bandtkiem objął w r. 1825 wykłady pandektów, które prowadził aż do rozwiązania uniwersytetu (r. 1831). W latach 1831-1833 znów jest przy liceum; w r. 1834 zostaje sędzią przy trybunale cywilnym I instancyi warszawskiego województwa. Przeszkadzało to jednak jego pracy naukowej, ustępuje tedy w r. 1838, by objąć posadę profesora literatury starożytnej w nowo wówczas utworzonej w Warszawie Akademii duchownej rzymsko-katolickiej. Od r. 1841 wykładał równocześnie na kursach prawnych historye dawnego prawa polskiego. Rok 1848 zamyka jego publiczną działalność. Cofa się do życia prywatnego, oddaje już wyłącznie nauce. Mieszkał stale w Warszawie, robiąc tylko naukowe wycieczki, do Lwowa, Pragi, Petersburga, Moskwy itd. Tu też zakończył życie w późnej starości w nocy z 9 na 10 lutego 1883 r.
Maciejowski zaczął od literatury starożytnej, której go uczył Bandtkie. Jeszcze w r. 1827 wydał po łacinie: Excursus ad Virgilii Aeneid. IX. v. 74. (Warszawa). Zajął się jednak wkrótce więcej prawodawstwem Rzymian. Prócz wymienionych poprzednio rozpraw z tego zakresu ogłosił zarys prawa rzymskiego p. t. «Principia iuris Romani»
(Warszawa, 1820), oraz trzy rozprawki, złączone razem jako «Opusculorum sylloge prima» (1823). «Principia» miał zamiar szerzej opracować, wydał też, nawet tom pierwszy p. t. «Historia iuris Romani» (Warszawa 1825 r.). Ale dalsze tomy już się nie pojawiły. Nosił słę wciąż z myślą, by dalej pracować w tym zakresie. Kiedy jednak raz odbiegł od tego przedmiotu, by do innych wziąć się zagadnień, to nowe pole pracy, rozległe i prawie nietknięte, tak go zajęło, iż już oddał mu całe swoje długie życie. W tej nowej pracy zyskał wielką powagę, jaka otaczała długo jego imię. Odrazu pierwsza praca zwróciła powszechną uwagę. Mamy na myśli jego «Historyę prawodawstw słowiańskich.» Dwa pierwsze tomy ukazały się w r. 1832, dwa następne w trzy lata później (w roku 1835). Na to nowe pole działalności wstępując, dał dzieło syntetyczne, wielkie, obejmujące kolosalny obszar dziejów, tysiące kwestyj. Wystąpił z syntezą praw słowiańskich, kiedy nie bylo jeszcze ani monografii, któreby torowały drogę do syntezy, ani nawet świadomości łączności prawodawstw słowiańskich narodów. Wśród takich warunków ukazanie się «Historyi» zajęło wszystkich, którzy interesowali się historyą, a zwłaszcza historyą prawa. Maciejowski też zyskał odrazu rozglos potężny, jako pierwszorzędny badacz historyi prawa, rozgłos, który szedł daleko poza granice Polski. Ledwie się pojawiły pierwsze tomy, już zaczęto starania nad przetłomaczeniem historyi na język rosyjski. Pracował nad tem student moskiewski Sawinicz pod kierunkiem Pogodina; rzeczywiście po rosyjsku wyszedł tom 1 (r. 1842). Ale tymczasem Maciejowski myślał o wydaniu drugiem po rosyjsku swego dzieła, powiększonem do 6 tomów, nad czem pracował wraz z Tadeuszem Hizdewem z Bessarabii. Mieli w tej pracy wziąć udział także głośni uczeni czesscy: Paweł Szafarzyk i Wacław Hanka. Tymczasem w latach 1835-1839 wychodzi historya prawodawstw w tłomaczeniu niemieckiem Buscha i Nawrockiego. W r. 1856 ogłasza dr. Mikola Krstić «Historyę» po serbsku, a liczba prenumeratorów doszła do imponującej cyfry 654, kiedy polskie wydanie miało ich tylko 140. Maciejowski odtąd pracę nad historyą prawodawstw slowiańskich uważa za zadanie swego życia, ciągle krąży koło tego dzieła, a to wszystko, co pisze, uważa za uzupełnienia tylko i dodatki do niej.
W r. 1839 ogłasza w dużych dwóch tomach: «Pamiętniki o dziejach, piśmiennictwie i prawodawstwie Słowian,» określając to dzieło, jako dodatek do historyi prawodawstw słowiańskich. Już w r. 1840 przełożono Pamiętniki w całości na język rosyjski (część Orestoweckij w r. 1841), a część ich na francuski («Essai historique sur l’église chrétienne primitive des deux rites chez les Slaves» Lipsk, 1840 tłomaczył Louis François de Sauvé). Wreszcie Maciejowski po latach kilkunastu ogłosił drugie wydanie historyi prawodawstw, zupełnie przerobione, powiększone do sześciu tomów, w latach 1856-1865.
Ten szkic dziejów głównej pracy Maciejow skiego daje wyobrażenie o tem, jakie wrażenie zrobiła historya prawodawstw słowiańskich, jak zainteresowała szerokie bardzo koła. Dziś o tem dziele mówi się trochę lekceważąco, czyta je zwyczajnie, kto musi; jeśli się młody, niedoświadczony bierze do niego, odradza mu się, by nieczytał. Skądże taka zmiana zapatrywań? Jakiż powód, że dzieło spotkało się z takiem niezwykłem uznaniem, wkrótce po ukazaniu się w druku? Najlepszą odpowiedź daje rzecz sama.
«Historya prawodawstw» w pierwszem wydaniu obejmowała cztery tomy. Maciejowski dzieli historyę praw słowiańskich narodów na dwie epoki. Pierwsza sięga do połowy XIV wieku, do chwili kiedy pojawiają się u narodów słowiańskich kodyfikacye. To uważa autor za punkt niesłychanej wagi. A daty tych kodyfikacyj dość się schodzą ze sobą. Odtąd zaczyna się okres drugi, który dla jednych narodów trwa dłużej, dla innych krócej, jeśli, jak np. Czesi lub Serbowie, stracili możność swobody rozwoju. Epokę pierwszą obejmują dwa tomy. W tomie I pomieszcza Maciejowski ogólne uwagi i prawo polityczne, zaczynając od czasów historycznych; epoki przedhistorycznej w tem wydaniu jeszcze nie przedstawia. Tom drugi obejmuje prawo sądowe, t. j. prawo i proces, tak prywatne, jak karne. Dwa następne tomy podobnie między siebie dzielą opis ustroju państw słowiańskich od połowy w. XIV.
Maciejowski uwzględnia w «Historyi» wszystkie narody słowiańskie. Dzieli je na przedkarpackie i zakarpackie. Do pierwszych liczy Polske, Czechy i Ruś (zamiast której w drugiej epoce osobno omawia państwo rossyjskie); do drugich Słowaczyznę i Serbię, wciągając tu także źródła węgierskie ze względu na to, iż ziemie te, słowiańskie, nawet po podboju przez Madziarów zachowały wiele instytucyj wspólnych. Przedstawiając instytucye, omawia każdą z nich z osobna dla każdego z tych krajów, a więc źródła, ludność, władzę, prawa etc.
W tych czterech tomach nagromadził dużo materyału dość porównać z Bandtkiego historyę, by przekonać się, o ile więcej umiał wyzyskać materyał, choć uwzględniał tylko drukowane źródła. Przedstawienie rzeczy jest wcale jasne. Na pierwszy plan wysuwa Polskę; ten kraj bowiem, i jego prawodawstwo uważa za najczystszy objaw idei prawa słowiańskiego, choć jako najzdolniejszy słowiański naród przedstawiają mu się Czesi.
Zabrał się Maciejowski, jak sam to mówi, do tego dzieła, z praktycznych powodów. W r. 1820 powołano go do komisyi, która miała się zająć kwestyą przejrzenia i poprawy praw krajowych. Wówczas to, kiedy podniesiono myśl, by przejąć obce prawo francuskie, Maciejowski, który się przejął widocznie dobrze poglądem Savigny’ego, wystąpił z żądaniem, by przedewszystkiem prowadzić dzieło poprzednie, oprzeć się na pierwiastkach rodzinnych. To bylo wówczas także głośnem hasłem w Niemczech. Zdanie Maciejowskiego podobno wzbudziło zainteresowanie, lecz nie miało praktycznego skutku. Maciejowski sam znalazł się w kłopocie, kiedy mu zaproponowano, by wskazał sposób poinformowania się o prawach słowiańskich. Przekonał się, że brak zupełnie takiej pracy, wziął się tedy sam do roboty. Widoczna, iż wiele się nauczył, wiele rzeczy przeczytał i zużytkował. Lecz lat przeszło 12, nim praca ukazała się na półkach księgarskich.
Znaczenie jej, wielkie wrażenie, zrozumieć można, jeśli się zwróci uwagę na ówczesne stosunki i na stan nauki historyi prawa. Daty, od których liczą powstanie szkół historyi prawa u Słowian, są znacznie wcześniejsze od dzieła Maciejowskiego. Ale inaczej to wygląda, jeśli się przyjrzeć tym dziełom, jakie przedtem ogłoszono, i ich metodzie. O ile chodzi o historyę prawa polskiego, przed Maciejowskim stoją Czacki i Bandtkie. Ale Czacki — to jeszcze dawna szkoła. Bandtkiego już prędzej można zaliczyć do nowej, jednak on jeszcze stoi na przełomie, więcej jeszcze ma wspólnego z prawnikami z końca XVIII w., niż ze szkołą, która powstała pod wpływem Eichhorna i Savigny’ego. Toż samo było i u innych narodów słowiańskich, o ile wogóle pracowano już nad historyą ich prawa. Maciejowski dalej znacznie stoi od Bandtkiego, niż Bandtkie od Czackiego. Maciejowski wnosi ze sobą już zupełnie nowego ducha, nowe zapatrywania, nowe metody. To już w całem tego słowa znaczeniu historyk prawa. Nie formy jedynie przejął od tych, którzy tę naukę stworzyli, ale także i ducha. Wystarczy przeczytać kilka kart Bandtkiego i Maciejowskiego, wystarczy przejrzeć zasób źródeł, z których korzystają, oraz sposób, w jaki je wyzyskują, by odczuć tę wielką, tak silnie dzielącą ich różnicę. To, zdaje się, stanowi główne znaczenie historyi prawodawstw i główną zasługę Maciejowskiego.
Ale jest jeszcze i druga strona dodatnia. Wtedy dopiero większe narody słowiańskie zdobyły się na pracę nad historyą ich ustroju prawnego. Maciejowski poruszył po raz pierwszy także kwestye, tyczące się tych innych ludów, które same jeszcze wówczas się na to nie zdobyły. A działalność jego zeszła się z działalnością innych uczonych, badających przeszłość Słowiańszczyzny, z których na plan pierwszy wysuwa się czeski Szafarzyk. Przez to zaś zestawienie prawodastw słowiańskich przyczynił się Maciejowski do rozjaśnienia poglądu na te prawa, stawiając jako zasadę, że w nich wspólny tkwi pierwiastek, że są to prawa rodzime, będące wypływem rozwoju, nie zaś przejęte od obcych, Germanów czy Rzymian, jak to przyjmowali poprzedni badacze prawa polskiego lub rosyjskiego, że tylko wspomnę np. Czackiego.
Tak więc charakter tego dzieła, odpowiadający ówczesnej potrzebie, sprawił, iż przyjęto historyę prawodawstw z takiem wielkiem uznaniem, mimo wad, które miała.
Dalsza praca Maciejowskiego obraca się już ciągle odtąd koło historyi prawodawstw, jak to wspomnieliśmy wyżej. Mówi on o niej: «to główne ognisko, w którem się skupiają promienie prac moich.» Już ogłaszając ostatnie tomy «Historyi» myśli o powtórnem wydaniu, któreby szerzej te kwestye ujęło. Na razie zamiar, który już wprowadzać zaczął w życie, nie powiódł się, ale ta myśl ciągle tkwi w jego dążeniach. «Pamiętniki,» wydane w r. 1839, są rzeczywiście dopełnieniem historyi prawodawstw. W tomie I uzupełnia obraz źródeł, oraz daje pogląd na historyę najdawniejszych stosunków kościelnych u Słowian; w tomie II przedstawia zarys literatury do połowy wieku XIV. W obu tomach znajduje się cały szereg dodatków, które tworzą exkursa do poszczególnych kwestyj, rozbieranych w historyi prawodawstw. By na głębszych i szerszych podstawach oprzeć przyszłe wydanie, zabiera się do badań nad literaturą polską i nad zwyczajami i obyczajami. A że w pierwszem wydaniu zaczął dzieje praw słowiańskich dopiero od epoki historycznej, czując ten brak zabiera się do wyjaśnienia epoki poprzedniej, przedhistorycznej. Wynikiem tych badań są trzy obszerne prace:
1) Piśmiennictwo polskie od czasów najdawniejszych aż do 1830 r. (Warszawa, 1841. 4 tomy).
2) Polska aż do pierwszej połowy XVII wieku pod względem obyczajów i zwyczajów. (Petersburg i Warszawa, 1842. 4 części, 2 tomy), i
3) Pierwotne dzieje Polski i Litwy. (Warszawa, 1846).
Z dzieł tych drugie zwłaszcza nie jest pozbawione zalet, a dotąd jeszcze nie zostało przez inną zastąpione pracą. W ciągu tych lat jak z rogu obfitości sypią się drobniejsze rozprawy, recenzye i polemiki, których trzeba szukać po różnych naszych, dziś już po większej części zapomnianych wydawnictwach peryodycznych.
Nareszcie doprowadził Maciejowski do celu, wydając w latach 1856-1865 po raz drugi historyę prawodawstw w sześciu tomach. Jestto połączenie poprzedniego wydania i «Pamiętników.» Tomy II—V odpowiadają mniej więcej tomom I—IV pierwszego wydania, tom I prócz obrazu źródeł zawiera wstęp obszerny, kreślący obraz stosunków w dobie najdawniejszej (do IX w.).
W stosunku do pierwszego wydania przedstawia to nowe pewne dodatnie cechy, ale więcej ujemnych. Dziś to wydanie oczywiście więcej jest używane; zarzuty ciężkie, wymierzone przeciw Maciejowskiemu, głównie na niem są oparte. Musimy więc scharakteryzować te różnice.
Dodatnią stroną jest znacznie pełniejsze wyzyskanie źródeł. Troskliwie starał się zapoznać z jaknajwiększą ilością pomników przeszłości, które mogły mu objaśnić historyę prawodawstw. Ale nie tylko drukowane wyzyskał źródła. Ostatni tom t. j. tom VI zawiera wyłącznie wydanie całego szeregu zabytków prawodawstwa słowian i to tak polskich, jak czeskich, serbskich i t. d.
Maciejowski niejednokrotnie w swych krytykach ostro przyganiał wydawcom, jeśli źródła nie były poprawnie wydrukowane i sam starał się o te poprawność. Pod tym jednak względem dużo więcej wad jemu możnaby wytknąć. W każdym razie jednak ten tom VI przedstawiał znaczną wartość, bo dał poznać cały szereg zabytków, które spoczywały w rękopisach. To główna zaleta nowego wydania.
O ile chodzi o samą pracę konstrukcyjną, Maciejowski, bądź co bądź, zdumiewa rozległością badań. Nie ulega wątpliwości, że praca nie dawała takiego obrazu prawodawstw słowiańskich, jakiego by żądać można według tytułu. Nie wszystkie uwzględnia narody, nie w jednakiej mierze. Na pierwszy plan wybija się Polska, inne prawodawstwa traktowane są ubocznie. Jednak ten rozmiar pracy był bardzo duży.
Za to cierpi praca Maciejowskiego na braku krytyczności. Zbierał i gromadził materyał, ale go nie oceniał krytycznie. Dużo w tem fantazyi, nieraz fantastyczną jest nawet krytyka źródeł. W pierwszem wydaniu jest daleko powściągliwszy. Z biegiem czasu coraz silniej podnosi swoje teorye, nieugruntowane należycie, i zastosowuje do nich przedstawienie wypadków.
Występuje to bardzo jaskrawie w drugiem wydaniu historyi prawodawstw, zwłaszcza w tomie I. Już tu silnie zaznacza się teorya Maciejowskiego, który w Swewach, występujących w pierwszych wiekach po Chrystusie, widzi jakiś naród złożony z Niemców, Słowian i Litwinów. Stąd też cały szereg wiadomości, podanych przez rzymskich pisarzy, wprost do Słowian odnosi. Ale nie dość na tem. Buduje drugą teoryę, opartą na Herderze, o charakterze narodów. Słowian przedstawia oczywiście — jak to jeszcze i dziś nieraz się czyta — w oświetleniu idealistycznem, jako naród spokojny, głównie rolniczy, nie znający niewoli, łatwy do ujarzmienia i t. d., i t. d., w przeciwstawieniu do Niemców brutalnych i despotycznych. W myśl tej zasady zalicza do rzędu praw słowiańskich źródła takie, jak zwierciadło saskie i szwabskie, uznając je za prawa narodów słowiańskich, później zgermanizowanych. Stąd co łagodne i ludzkie w przepisach tych praw, to one, według zdania Maciejowskiego, słowiańskiemu zawdzięczają pierwiastkowi. Co surowością tchnie, to naleciałości germańskie. Wystarczy, sądzę, zaznaczyć te dwie jego teorye; dziś zbyt znane są nowsze zapatrywania naukowe, by potrzeba zbijać te poglądy. Jasno z nich widać niekrytyczność Maciejowskiego.
Pod innym też względem znacznie gorzej przedstawia się historya ustroju państw słowiańskich w drugiem wydaniu. Kreśląc ją po raz pierwszy, Maciejowski omawiał przedewszystkiem zawsze Polskę, obok inne narody, ale tak, że o każdym mówił z osobna, nie starając się zbyt o to, by dać jakąś wspólną nić rozwoju. Widocznie jednak spostrzegł, że nie odpowiada to założeniu, z którego wyszedł. Przecie zadaniem miało być właśnie przedstawienie tych wspólnych pierwiastków czysto słowiańskich. Dlatego to, sądzę, dąży on w drugiem wydaniu do tego, by wprowadzić większą łączność w przedstawieniu rzeczy, by zbliżać przepisy, u różnych brane narodów, wykazywać ich powinowactwo. Zasadę tę stosuje zarówno we wszystkich epokach.
Nie wyszło to na korzyść pracy. Niedawno jeden z naszych uczonych sformułował świetnie cele, jakie ma praca nad prawodawstwami słowiańskiemi. Pierwiastków wspólnych można szukać tylko w najstarszej dobie istnienia. Przez porównanie instytucyi w czasach historycznych należy iść wstecz, by odtworzyć te zasady, które były niegdyś wspólne narodom słowiańskim, które stanowiły prawo słowiańskie. A i tu, sądzę, należałoby jeszcze silniejszy położyć nacisk na porównanie z ustrojem obcych narodów, bo jak wykazuje historya porównawcza prawa i socyologia cały szereg instytucyj na tych najniższych szczeblach rozwoju jest wspólny już nie narodom, złączonym ściślejszymi węzłami, lecz nieraz takim nawet, które do zupełnie innych ras się zaliczają. Pewne przeżytki pierwotnego prawa słowiańskiego pozostają nieraz przez czas pewien, niektóre nawet bardzo długo. Ale są to już tylko pewne instytucye. W rozwoju dziejowym odbiegają narody znacznie od siebie, nie można zatem porównywać ich instytucyj, tak jak to robił Maciejowski. Te pierwotne wspólne pierwiastki zacierają się z czasem, a nawet całkiem nikną. O ile chodzi nie o pewne tylko wyjątkowe kwestye, lecz o całokształt ustroju, to po historyi prawa słowiańskiego tej prastarej doby idą już tylko historye poszczególnych narodów słowiańskich, które tylko gdzieniegdzie wykazują podobieństwo. W tem określeniu zadań nauki tkwi już krytyka zapatrywań Maciejowskiego, a zwłaszcza metody, którą zastosował z taką siłą w drugiem wydaniu swej historyi prawodawstw.
Na tem dziele zamyka się właściwa działalność Maciejowskiego. Nie znaczy to oczywiście, by przestał pisać; jak dawniej, rozrzuca hojnie artykuły, ciągle dopełnia swoją historyę prawodawstw. Tu należą dwie większe prace: «Dopełnienie historyi prawodawstw, art. I. Dzieje Polski przedchrobrowej» (Warszawa, 1872), w której dalej rozwija swoje hipotezy, i rozprawa: «A. Z Helcel jako prawnik historyk» (Roxpr. i spraw. wydz. hist.-fil. Ak. Um. Krak. t. VI. r. 1877), gdzie z Helcla starodawnych prawa polskiego pomników tomu I czerpie nowe dodatki do swej pracy.
Z tą ciągłą myślą Maciejowskiego o historyi prawodawstw słowiańskich łączą się też i dwie duże prace, które jednak mają odrębny charakter.
Sa to: 1) «Historya włościan i stosunków ich politycznych, społecznych i ekonomicznych, które istniały w Polsce od czasów najdawniejszych aż do drugiej połowy XIX wieku.» (Warszawa, 1874) i 2) «Historya miast i mieszczan w krajach dawnego państwa Polskiego od czasów najdawniejszych aż do połowy XIX wieku.) (Roczniki Tow. przyj. nauk. poznańskiego, t. XVII, zeszyt 2, str. 125—404). Pierwszą pracę napisał Maciejowski na konkurs, który rozpisalo poznańskie towarzystwo przyjaciół nauk. Rzeczywiście nagrodę otrzymał. Historya miast miała tę pracę uzupełnić, ale nie wydał jej już Maciejowski. Dopiero po jego śmierci ogłosił ją z pozostałych papierów Michał Witanowski. Obie są bardzo do siebie podobne. Niejasne są zwłaszcza początkowe ustępy «Historyi włościan,» przepojone dziwacznemi poglądami Maciejowskiego. Obie bardzo niekrytyczne, nie wyzyskały źródeł, a raczej wyzyskały źle i niekompletnie. I nic dziwnego. Pisał je Maciejowski już pod koniec życia; trudno żądać, by mógł był iść za postępem wiedzy. Pozostał na tym stopniu pojęć, który się ostatecznie skrystalizował w drugiem wydaniu historyi prawodawstw.
Jeśli się chce ocenić działalność i wartość Maciejowskiego, trzeba pamiętać o tem, iż należał on do pokolenia, do którego wołał poeta: «mierz siły na zamiary!» Siły na zamiary mierzył Maciejowski. Podjął zadanie takie wielkie, takie rozlegle, iż nie mógł mu sprostać — nie byłby sprostał, nawet gdyby były znacznie większe jego siły, a zwłaszcza jego zdolność krytyczna. Nie znaczy to jednak, że nie ma zasług. Zasługi są, i są duże. Zwrócenie uwagi na łączność praw słowiańskich, na ich wspólny rodzimy początek, to już było zasługą. Po nim przez lata całe nikt się nie zajmował u nas tą kwestyą. Dopiero dziś znowu budzi się ruch, widać dążenie, które choć w bardzo odmienny sposób, z inną metodą, przecież wraca do myśli, które głosili: pierwszy Rastawiecki, a za nim silniej Maciejowski. To już wiele znaczy.
Ale ma Maciejowski także zasługi i dla prawa polskiego. Zawsze wysuwał je na czoło, cały szereg rozpraw jemu wyłącznie poświęcił i wniósł tu ożywczy prąd, który słabo tylko zaznaczył się u Bandtkiego. Wprowadził naukę historyi prawa polskiego na właściwe tory, wytknięte przez nowo powstałą wówczas szkołę, której on był u nas rzecznikiem. A po za tem jakże wielka jego ruchliwość! Choćby nie rozwiązywał kwestyj, choćby je rozwiązywał źle, to przecież działał dużo przez to, że tak niezmordowanie pracował, że tyle pisał, a tem pobudzał innych do myślenia, do pracy.
Że tak szybko przebrzmiało znaczenie Maciejowskiego, jeszcze za jego życia, powodów szukać należy przedewszystkiem w charakterze jego pracy. Odrazu chciał stanąć u celu, do którego brak było jeszcze szczebli, mogących służyć za pewną podstawę. Słusznie też mówi o Maciejowskim jeden z naszych uczonych, mając na myśli jego historyę prawodawstw słowiańskich: «zadanie było olbrzymie, takie, na jakie nietylko przedtem, ale i potem nie zerwał się nikt w całej Słowiańszczyźnie... Gdyby dzieło to, założone na tak szerokie rozmiary, było naprawdę wykazało istotną, trwałą, wartość naukową, bylibyśmy musieli dziwić się temu zjawisku bardziej, aniżeli się dziwimy, że zadaniu swemu nie sprostało.» Oceniać też Maciejowskiego należy nie ze stanowiska dzisiejszej nauki, ale na tle ówczesnych naukowych stosunków. A w takim razie musimy mu przyznać prawdziwe zasługi.