Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Józef Majer

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Peszke
Tytuł Józef Majer
Pochodzenie Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX
Wydawca Marya Chełmońska
Data wyd. 1903
Druk P. Laskauer i W. Babicki
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom drugi
Indeks stron
Józef Majer.
(*1808 — †1899.)
separator poziomy
R

Różnemi drogami ludzie dochodzą do znaczenia i sławy. Jedni zdobywają je od razu jakiem odkryciem, wynalazkiem lub czynem bohaterskim; inni zawdzięczają je zdolnościom niezwykłym, z których umieją korzystać; nakoniec są i tacy, co mozolą się w ciągu życia całego, pracują, krzątają się jak mrówki, znoszą ździebełko do ździebełka, okruszynę do okruszyny, a gdy nakoniec dobiegli do kresu działalności swej, spostrzegamy, ze zdumieniem nieraz, że z tych niby niepozornych drobiazgów powstało dzieło ogromne, godniejsze podziwu i uznania, niżeli niejeden czyn wielki, na razie olśniewający oczy wszystkich, lub rozgłos wyrosły ze zdolności wrodzonych. Do tego trzeciego rodzaju ludzi należał właśnie mąż, którego życiu zacnemu a użytecznemu przypatrzyć się mamy teraz.

Józef Majer urodził się dnia 12 marca roku 1808 w Krakowie, gdzie ojciec jego był właścicielem garbarni. Po chlubnem skończeniu szkół, do których był oddany w wieku bardzo wczesnym, zapisał się na wydział lekarski uniwersytetu Jagiellońskiego, wyszedł zaś z niego d. 12 stycznia r. 1831 po złożeniu egzaminów na doktora medycyny i chirurgii. Podanie oraz obronienie rozprawy doktorskiej pozwolono mu wyjątkowo odłożyć na później, wyjechał więc niezwłocznie do Warszawy i wstąpił do wojska polskiego, jako lekarz batalionowy w korpusie artyleryi. Odznaczywszy się w służbie, po czasie niedługim był posunięty na stopień lekarza sztabowego. Po skończeniu wojny wyjechał z początkiem jesieni do Niemiec, gdzie zabawił do roku następnego, zwiedzając uniwersytety tamtejsze. Po powrocie do Krakowa, gdzie odtąd już stale zamieszkał na zawsze, przedewszystkiem zabrał się do napisania rozprawy doktoryzacyjnej, a że miał zamiar poświęcenia się nie wykonawstwu lekarskiemu, lecz zawodowi profesorskiemu, równocześnie podjął starania o katedrę uniwersytecką. Obroniwszy rozprawę p. n. »Commentatio medico-practica exhibens synopsin methodorum tractandae Syphilidis ope hydrargyri« (Kraków 1833, w 8-ce, str. 188), w październiku r. 1833 był mianowany zastępcą profesora farmakodynamiki w wydziale lekarskim uniwersytetu Jagiellońskiego i niebawem rozpoczął wykłady. W dwa lata później, na mocy konkursu, odbytego pomyślnie, został profesorem rzeczywistym w t. zw. »Instytucyi lekarskiej dla lekarzy niższego rzędu«, gdzie nauczać musiał wszystkich nieomal części lecznictwa, oprócz tego studentom uniwersytetu wykładał naukę o chorobach stadnych (epizootiae).
Nie zadawalając się bynajmniej zajęciami obowiązkowemi, zawsze sumiennie i gorliwie spełnianemi, młody wówczas i ruchliwy profesor czas wolny od nich obracał z zamiłowaniem na poszukiwania i prace rozmaite inne, nieraz bardzo mozolne, i ogłaszał je drukiem, zdobywając sobie tym sposobem pomału coraz większe uznanie w gronie kolegów uniwersyteckich i po za niem.
W piętnastu latach początkowych działalności swej naukowo-literackiej wydał Majer 22 prace większe lub mniejsze, treści rozmaitej. W liczbie tej nie obdarzył nas wprawdzie ani jednem dziełem, mogącem rościć prawo do miana książki posiadającej doniosłość nadzwyczajną, bo takich i później wogóle nie pisywał, wszelako przyznać mu trzeba, że wśród nich nie znajduje się też ani jedna, piętno miernoty na sobie nosząca, lecz że na wszystkich znać ślad niezatarty pracy rzetelnej i poglądu jasnego, a przedewszystkiem widać w nich chęć gorącą służenia dobrego nauce i społeczeństwu swemu. Ta chęć była zawsze sprężyną główną w całej, tak długiej i owocnej działalności Majera. Z okresu tego, pierwszego, najcenniejsze prace jego dotyczą dziejów wydziału lekarskiego krakowskiego, opierające się na źródłach sumiennie i pilnie zbadanych, oraz słownictwa lekarskiego naszego, dokonane wspólnie z profesorem Skoblem[1]; o znaczeniu ich powiemy jeszcze słówko później, mówiąc o zasługach Majera dla nauki naszej.
Lata mijały na tej pracy cichej, nauce poświęconej. Umysł Majera wzrastał i mężniał stopniowo, zdobywając mu uznanie coraz większe. Nadszedł rok 1848, ważny bardzo w życiu jego. W roku tym poraz pierwszy wybrano go na rektora uniwersytetu, a co ważniejsza, od katedry anatomii oddzielono wykład fizjologii, tworząc katedrę nową, na której od roku następnego wykładał już potem, z przerwą kilkoletnią, do końca działalności profesorskiej.
Majer należał w swym czasie do ludzi najwymowniejszych, posiadał dar słowa niepospolity, mówił treściwie i pięknie, językiem wytwornym i nadzwyczaj poprawnym, dziwić się więc nie można, że wykłady jego zgromadzały zawsze kolo niego mnóstwo uczniów, przysłuchujących się z zajęciem profesorowi tak wymownemu, znającemu nadto wybornie przedmiot wykładany.
O sposobie nauczania Majera, a lepiej jeszcze o stanowisku zajmowanem przez niego w nauce, powziąć można wyobrażenie pewne, czytając dwa dzieła napisane przez niego pn. »Fizyologia układu nerwowego« (Kraków 1854, w 8-ce, str. V III, 478 i 9) i »Fizyologia zmysłów« (tamże 1857, w 8-ce, str. XIII i 621). Język w nich, jak wogóle we wszystkiem, co Majer kiedykolwiek napisał, jest wzorowy, nie może jednak posiadać uroku słowa żywego, którym umiał zawsze oczarowywać słuchaczów.
Pierwotnie Majer nosił się z myślą napisania podręcznika obejmującego fizyologię cała, ale wykończenie dzieła tak obszernego wymagało, oprócz ogromu pracy, którejby się Majer nie był zląkł z pewnością, jeszcze i czasu bardzo wiele, a z nim właśnie liczyć się trzeba było koniecznie. Od dawna już odczuwać się dawał brak dotkliwy podręcznika fizyologii, polskiego, odpowiadającego jako tako wymaganiom nauki bieżącej, brak ten naglił, więc nie mogąc na prędce zaradzić mu w całości, postanowił sobie opracować tymczasem choćby tylko dwa tak ważne działy fizyologii, wplatając do wykładu ich i te wszystkie wiadomości, które aczkolwiek same przez się należą właściwie do nauk innych, jednakże są bezwarunkowo konieczne do zrozumienia wykładu fizyologii. Z tego więc powodu w obie książki wymienione, obok fizyologii nerwów i zmysłów, wcielił Majer niemało wiadomości z dziedziny histologii, anatomii i fizyki.
Nie miejsce tu na wdanie się w rozbiór szczegółowy obu tych dzieł, tem bardziej, że ocena ich sprawiedliwa w tym razie byłaby dziś niezmiernie trudna. Fizyologia od czasu, w którym Majer o niej pisał, olbrzymiemi kroki posunęła się naprzód, mnóstwo odkryć nowych, szybko idących po sobie, zmieniło ją ogromnie, zatem i książka o niej, wydana przed 50 blisko laty, zniechęcać nas musi ku sobie przestarzałością wielu wyrażonych w niej poglądów, chociażby nawet były w chwili ukazania się swego zwierciadłem przekonań najnowszych, wówczas panujących. Mając to na uwadze, przyznać możemy, iż Majer w obie swe prace obszerne o fizyologii, włożył wiele trudu i wiedzy, oraz niemało chęci najlepszych, że dbał o wyłożenie jasne i przystępne, że starał się o danie obrazu wiernego i wyraźnego stanu fizyologii ówczesnej, usiłując zebrać skrzętnie i zestawić zrozumiale wszystko to, co mu nauka ówczesna dostarczyć mogła. Ze w obu książkach tych nie spotykamy ani ważniejszych odkryć własnych Majera, ani też poglądów jego nowych na samą naukę, z tego mu zarzutu robić nie przystoi, gdyż zadaniem podręcznika jest tylko zestawienie możliwie dokładne wyników badań najnowszych, mniejsza o to, czy własnych, czy cudzych, ale uchodzących w chwili danej za najlepsze. Więc o ile umiał wystawić stan nauki danej w czasie ukazania się swego, podręcznik spełnił swą powinność, więcej od niego wymagać nie wolno; tym zaś warunkom obie książki, o których mowa, zadość uczyniły, zatem im też przyznać trzeba, iż w swoim czasie były użyteczne. Dzisiaj nikt już fizyologii z nich się uczyć nie może, ale tak samo jak dawniej wciąż jeszcze służyć mogą za wzór polszczyzny wybornej.
»Fizyologia układu nerwowego«, jak widzieliśmy, wyszła w r. 1854, w którym działalność Majera na katedrze fizyologicznej przerwana została nagle na lat kilka. Jak się to stało, obaczmy.

Jednem z następstw zawieruchy wstrząsającej Galicją w r. 1846, było wcielenie wolnego dotąd miasta Krakowa do monarchii austryackiej, co i na uniwersytet wpływ wywrzeć musiało, chociaż go początkowo zostawiano w pokoju, ale nie na długo. Lata 1848 i 1849 dla Austryi były nadzwyczaj groźne; nie mówiąc już o innych wypadkach politycznych, w stolicy i krajach koronnych, powstanie węgierskie nadwyrężyło podwaliny państwa do tego stopnia, że może byłoby runęło, gdyby nie pomoc rosyjska. Po złamaniu Węgrów; nad dziedzictwem Habsburgów zaciążyły, jak zmora, osławione rządy Bacha, wszechwładnego ministra spraw wewnętrznych. Szał centralistyczno-giermanizacyjny zapanował wtedy w wyższym i wyuzdańszym jeszcze stopniu, niż ongi za drogiego Niemcom Józefa II. Silono się zniemczyć wszystkich i wszystko. Przyszła więc i kolej na starożytny uniwersytet Jagielloński. W r. 1854 właśnie nadeszło rozporządzenie ministerjalne z Wiednia, nakazujące, żeby odtąd wszystkie przedmioty obowiązujące studentów, wykładane były wyłącznie po niemiecku. Większość profesorów, chcąc nie chcąc, uległa znaleźli się jednak na wydziale lekarskim dwa męże, którzy śmiało oparli się temu żądaniu, nie bacząc bynajmniej na następstwa, mogące stad dla nich wyniknąć — byli to: Antoni Kozubowski[2], profesor anatomii, oraz Józef Majer,


Według portretu olejnego rysował X. Pilatti
profesor fizyologii. Płazem im to nie uszło. Opornym odebrano katedry zajmowane dotąd, nie pozbawiając ich wszakże godności profesorskiej, pozwalając nawet wykładać po polsku dowolny jaki przedmiot dodatkowy, rozumie się, że taki tylko, do którego słuchania żaden student nie był obowiązany. Majer, zabawiający się już przedtem antropologią, zabrał się do wykładania jej, a słuchaczów chętnych nigdy mu nie zabrakło; ponieważ jednak właściwa działalność antropologiczna przypada na czas późniejszy, więc przedwcześnie byłoby tu już mówić o niej.

Będąc pozbawiony możności nauczania fizyologii, nie przestał jednakże Majer zajmować się nią, owszem pracował nad nią dalej i właśnie wtedy, gdy ustom jego milczeć nakazano, chwycił za pióro i wydał wymienioną już wyżej »Fizyologię zmysłów«.
Po wojnie włoskiej w r. 1859, skończyły się nareszcie uciążliwe rządy Bachowskie; zawiał wiatr inny; zaciekłość giermanizatorska zmalała, i w roku uniwersyteckim 1860/61 przywrócono znów w Krakowie wykłady polskie. Powrócił więc Majer na swą dawną katedrę i pozostawał na niej już teraz do r. 1878, w którym musiał ustąpić z powodu skończonych lat 70-ciu; istnieje bowiem prawo w państwie austryackiem, nie dozwalające po za ten wiek pozostawać profesorom dłużej na stanowiskach. Trzeba więc było i Majerowi pożegnać się z uniwersytetem, któremu dobrze i wiernie służył lat czterdzieści kilka, nietylko na katedrze, ale i w zarządzie wewnętrznym, pomimo, że jeszcze długo potem dopisywało mu zdrowie cielesne i pełnia sił umysłowych.
Od r. 1843 do 1845 był sekretarzem wydziału lekarskiego; od r. 1845 do 1847, oraz w r. 1862, dziekanem tegoż wydziału; w latach 1848, 1849, 1850 i 1865 piastował godność rektorską, będąc jednocześnie komisarzem rządowym zakładów naukowych, krakowskich. Jako rektor w r. 1848 podejmował starania, niestety daremne, usiłując wyrobić A. Mickiewiczowi katedrę w Krakowie; w tymże roku jeździł też do Wiednia w sprawach uniwersyteckich, dla których serce jego bilo zawsze gorąco i skoro mu się tylko zdarzyła sposobność po temu, nie zaniechał nigdy występować śmiało i stanowczo w obronie praw starożytnej wszechnicy Jagiellońskiej, często przykładając ręku do podźwignięcia lub uświetnienia jej; świadczą o tem dowodnie liczne ślady, przechowane w archiwum uniwersyteckiem.
Człowiek przeciętny, nawet pilny i pracowity, mając na głowie zajęcia liczne, z zawodem profesorskim związane, a nadto nie leniący się do pióra, z pewnością nie porywałby się już do zajęć innych, do których go nic nie zmusza, a sądziłby prawdopodobnie, że i tak aż nadto godziwie spełnia obowiązki swe względem nauki i społeczeństwa, gdy sumiennie robi to wszystko, co powołanie nakłada na niego. Ale Majer nie był wcale człowiekiem przeciętnym i sądził zgoła inaczej. To, co niejeden uważałby za przeciążenie pracą, jemu zdawało się być igraszką nieomal, rzec można, iż strudzony pracą jedną, znajdował odpoczynek zająwszy się drugą, potem trzecią i tak dalej bez końca. Pracowitość jego była rzeczywiście niewyczerpana, nieraz zdumiewajaca. Umiał pracować wytrwale i prędko, czas znajdował na wszystko, zdawało się, że mu go nigdy nie zabraknie, pomimo że wszystko, do czego się zabrał, wykonywał zawsze starannie i sumiennie. Umysł jego ruchliwy i chęć gorąca służenia społeczeństwu zawsze i wszędzie, o ile sił starczy, pchały go nieustannie w różne strony, na rozmaite pola działalności, nie pozwalając mu nigdy siąść z założonemi rękoma. Bezczynności nie znał całkiem, nawet wtedy, gdy wiek zgrzybiały ciążyć na nim zaczął. Bez przesady wszelkiej powiedzieć można, iż życie człowieka tego, od kolebki do mogiły, było jednem, nieprzerwanem pasmem pracy najzacniejszej, nie goniącej za zyskiem i korzyścią osobistą, lecz poświęconej rozwojowi nauki ojczystej i dobru ogólnemu, a wykonywanej zawsze chętnie i ściśle.
W r. 1833 został Majer członkiem Towarzystwa naukowego Uniwersytetem Jagiellońskim złączonego i z czasem zrósł się z niem zupełnie, uczestnicząc, jako jeden z najgorliwszych działaczów jego, we wszystkich przemianach i różnych kolejach doli, którem z latami podlegało. Od r. 1848 do 1850 stał na czele towarzystwa rzeczonego, jako prezes z wyboru, w latach zaś 1856-1859 był przewodniczącym w oddziale nauk przyrodniczo-lekarskich, a gdy Towarzystwo odłączyło się zupełnie od uniwersytetu, by wieść dalej żywot samodzielny, obrano Majera w r. 1860 na pierwszego prezesa. Na stanowisko to był stworzony, godniejszego i odpowiedniejszego trudno byłoby znaleźć wśród członków Towarzystwa ówczesnego, a nawet po za niem.
Będąc z powołania lekarzem i przyrodnikiem, Majer nie zasklepiał się wszakże bynajmniej w nauce swej ściślejszej, przeciwnie, chętne czynił wycieczki, i to dość często, w dziedziny nauk zgoła innych, lecz nie jako lubownik powierzchowny, ale jako badacz poważny, przejęty ważnością przedmiotu, wiedziony pragnieniem zapoznania się z niemi bliżej i głębiej, płytkości bowiem nie znosił w innych, więc tem bardziej i siebie nie był skłonny nią kalać. Postępując tak, zdobył sobie wiedzę rozległą, różnorodną, niezmiernie obszerną i zawsze każdemu służył nią jak najchętniej żaden dział nauk i umiejętności ludzkich nie był mu ani obcy zupelnie, ani obojętny, dla wszystkich serce jego biło jednakowo gorąco, wszystkie, o ile mógł, otaczał pieczą jednaką, dbając o rozwój i postęp wszystkich w mierze tej samej. Więc też prawdą najszczerszą tchnęły słowa jego, wymówione w dniu 25 lutego r. 1860, gdy dziękował członkom Towarzystwa Naukowego za wybór na prezesa; powiedział im wtedy: »Czemże Wam ten dowód zaufania odwdzięczyć potrafię? — Czuję, że tego nie dokażę inaczej, tylko zdwojeniem spólnej z Wami pracy; równem uznaniem ważności, równem usiłowaniem i równą gotowością poparcia zadania każdego Oddziału[3], o ile możność do tego nastręczy mi moje stanowisko. Taki objaw wdzięczności nie byłby znikomem słowem, ale wcieloną i rzeczywistą prawdą. Bogdajby tylko siły wyrównały chęci!« Szczęściem nie zabrakło mu siły, — a w jaki sposób dotrzymywała kroku chęciom, najwymowniej nam świadczą o tem ponawiające się bez przerwy wybory, powołujące za każdym razem Majera na prezesa.
Do końca r. 1872 Majer przewodniczył bezustannie Towarzystwu Naukowemu Krakowskiemu. W ciągu lat dwunastu grono mężów uczonych, składających ten przybytek wiedzy, widocznie poczytywało go wciąż za najwłaściwszego i najgodniejszego wodza swego i to słusznie bardzo, ponieważ nikt inny nie byłby chciał albo umiał, poświęcać wciąż sprawom Towarzystwa ani tyle dobrej woli, ani tyle czasu, ani tyle pracy najuczciwszej, jak to właśnie czynił Majer, pracujący sam bez wytchnienia, oraz umiejący, jak mało kto, zachęcać i zagrzewać do czynu innych, szafując przytem nie samą tylko zachętą słowną, ale i radą zdrową i światłą, pomocą skuteczną, wskazówkami cennemi, z doświadczenia wieloletniego wypływającemi, a przedewszystkiem przykładem pobudzającym opieszalszych nawet do pracy.
W r. 1873 Towarzystwo Naukowe Krakowskie przeobrażone zostało na Akademię Umiejętności, a Najjaśniejszy Pan, Franciszek Józef, na pierwsze trzylecie zamianował jej prezesem Józefa Majera, który był rzeczywiście ojcem jej duchowym, należało mu się więc sprawiedliwie wysokie to dostojeństwo. Na wyborach w r. 1875 Akademia powierzyła mu znów jednomyślnie przewodnictwo na trzy lata dalsze. Wybór taki powtarzał się odtąd stale, a nakoniec Majer, przygnieciony wiekiem sędziwym, oświadczył sam w r. 1890, że nie czuje się już na siłach do pełnienia nadal tak zaszczytnych, ale zarazem dla niego za uciążliwych obecnie obowiązków; widząc, że nie może ich już spełniać tak, jakby pragnął, wolał zrzec się ich i wtedy dopiero, po dobrowolnem ustąpieniu jego, dano mu następcę w osobie profesora hr. Tarnowskiego. Starcowi, liczącemu już wówczas lat 83, należał się rzeczywiście wypoczynek dobrze zasłużony po pracy uczonej, trwającej bez przerwy od r. 1833.
Kto od r. 1860 do 1890, więc lat 30, uznawany był wciąż za najgodniejszego przewodnika najwyższej instytucyi uczonej w kraju, już tem je dnem zdobył sobie prawo do uznania i czci współobywateli — a miał do tego jeszcze prawa inne, nie mniejsze może.
Majer był uczonym, więc służył przedewszystkiem nauce, ale służył jej po swojemu. Jako mąż światły rozumiał to doskonale, że nauka jest międzynarodowa, bo inna wcale być nie może, ale jako obywatel prawdziwie kraj swój miłujący, a pojmujący szczytnie obowiązki swe względem niego, i w pracy uczonej, obok korzyści wspólnych dla ludzkości całej, szukał zawsze i głównie pożytku dla swoich. Cała ta nauka wspaniała byłaby mu się wydała może martwą, gdyby za jej pomocą nie był mógł służyć społeczeństwu swemu. Nie dbał nigdy o rozgłos daleko sięgający, o sławę po Europie głośno rozbrzmiewającą, dość mu było gdy znajdywał uznanie u tych, co sercu jego byli najbliżsi. Swojak, swoim tylko chcial służyć, a lepiej to umiał i szczerzej, niż tysiące innych.
Nie może podlegać wątpliwości najmniejszej, że mąż tak zdolny i tak pracowity, tyle posiadający wiadomości, jak Majer, gdyby tylko był chciał, byłby się umiał łatwiej, niż setki innych, dobić stanowiska poważnego w świecie uczonym, wszecheuropejskim. Jeżeli więc stało się inaczej, jeżeli Europa nie zna go prawie wcale, to widocznie, że nie troszczył się nigdy o tę znajomość, poprzestając na uznaniu rodaków.
Majer w ciągu długiego życia swego ogłosił drukiem około stu prac większych i mniejszych, treści bardzo urozmaiconej, ale oprócz rozprawy doktorskiej, dla której język łaciński był obowiązujący, wszystkie inne prace jego, bez wyjątku, napisane są wyłącznie po polsku; ani jednej z nich nie wydał w jakimkolwiek języku obcym, nie dla tego, że tego uczynić nie umiał, władał bowiem językami cudzoziemskiemi, ale dla tego, że nie chciał. Nie chodziło mu nigdy o rozgłos zagraniczny, nie cenił go sobie. Chciał służyć ziomkom swoim, pisywał dla nich, tylko dla nich, nie martwiąc się ani trochę myślą, be postępując tak, zagradza sobie drogę do sławy rozleglejszej, rozbiegającej się szerzej po świecie. Uznanie od swoich, nie rozgłos czczy, było najmilszą dla niego nagrodą za tyle dziesiątków lat, poświęconych pracy uczciwej a zacnej, uznania zaś tego dostąpił i zszedł ze świata otoczony czcią powszechną, jednogłośnie odzywającą się ze wszystkich zakątków kraju rodzinnego.
W latach 1839-1845 sprawował Majer nadzór nad szkołami początkowemi miasta rodzinnego, następnie w ciągu lat wielu był rajcą miejskim i zastępcą prezesa rady szkolnej, okręgowej miasta Krakowa. Kilkakrotnie posłował na sejm galicyjski, oraz był przewodniczącym w Komisyi edukacyjnej, a od r. 1880 zasiadł na krześle senatorskiem, jako członek dożywotni austryackiej Izby panów. Na wszystkich stanowiskach tych odznaczał się zawsze znaną gorliwością swą i jako przykład świecącem poczuciem obowiązku.
Zjazdy lekarzów i przyrodników polskich, odbywające się teraz w pewnych odstępach czasu, istnienie swe zawdzięczają głównie Majerowi, gdyż on to właśnie, wraz z A. Baranieckim, był ich rzecznikiem najwymowniejszym. Na czterech z nich był zaproszony na przewodniczącego, mianowicie: dwa razy w Krakowie (r. 1869 i 1881) i po razie we Lwowie (r. 1875) i w Poznaniu (r. 1884).
Pamiętny jest zjazd krakowski w r. 1881, ponieważ nań przypadła 50-ta rocznica ukończenia nauk lekarskich przez Majera; święcono ją też bardzo uroczyście. Setki lekarzy, przybyłych zdaleka i zbliska, zebrały się by złożyć u stóp do stojnego jubilata dowody czci, oraz uznania tak dobrze zasłużonego. Wszyscy przybyli podziwiać wtedy mogli tego wymownego starca, pełnego jeszcze życia i ognia młodzieńczego nieomal, czarującego obecnych licznemi odezwaniami się swemi, pełnemi treści, a wypowiadanemi językiem niezrównanie pięknym i wytwornym, pomimo swej prostoty. Żadnego bowiem przemówienia wysłanników mnogich towarzystw uczonych, przystępujących do niego z życzeniami i darami, nie pozostawił wtedy bez odpowiedzi dłuższej, każdemu wyraził swą wdzięczność za pamięć łaskawą o sobie, a każdemu inaczej, stosując się do tego, co sam przed chwilą z ust jego usłyszał. Był to w samej rzeczy rodzaj popisu, bardzo ciekawy. Na kilkanaście mów z góry obmyślonych i przygotowanych, a wygłoszonych gładko, Majer odpowiedział tyleż razy, nie wiedząc oczywiście przedtem, na co mu odpowiadać przyjdzie, więc nie przygotowany zgoła, i z łatwością przyćmił wszystkich innych mówców, w zdumienie wprawiając słuchaczów. Więcej jeszcze oczarował ich później swą skromnością, uprzejmością i łatwością niezwykłą w obejściu się z każdym, kto się do niego zbliżył. Kto w dni te pamiętne miał szczęście porozmawiać choćby chwilkę tylko z czcigodnym jubilatem, ten z pewnością spamiętał go dobrze i na życie całe zachował o nim pamięć najmilszą.
Już to Majer, jak czarodziej prawdziwy, umiał jednać sobie ludzi, zniewalał ich w lot, zdobywał ich serca odrazu. Był to mały staruszek, tuszy miernej, o włosach białych, mocno już przerzedzonych, dość krótko przystrzyżonych, o twarzy czerstwej, pełnej, wygolonej, a tylko faworytkami małemi okolonej, o rysach wybitnych, poważnych, zwykle uśmiechniętych dobrotliwie, o wzroku rozumnym i łagodnym, przez wiek nieco przyćmionym. Wygląd jego, ruchy, strój o kroju nieco już przestarzałym, zwracały na niego uwagę mimowolną każdego, a po poznaniu bliższem, uwaga ta wnet przeradzała się w szacunku pełne uczucie przyjazne, podobne do synowskiego.
Majer wzrósł i wychował się w czasach, kiedy jeszcze znacznie więcej, niż obecnie, troszczono się starannie o przyzwoity sposób zachowywania się towarzyskiego, gdy powszechnie liczono się bardzo ze stanowiskiem lub wiekiem osób, z któremi się obcowało, gdy dbano niezmiernie o spamiętanie godności i tytułów każdego, żeby w danym razie, broń Boże, nie zapomnieć o nich w rozmowie, gdy przesadzano się w uprzejmości, gdy baczono na zachowywanie w niej odmian pewnych, nieraz bardzo drobnych, stosownie do osób, z któremi się stykało. Nasze zdemokratyzowane społeczeństwo dzisiejsze, daleko odbiegło od zasad tych, mając je za krępujące i uciążliwe, jeżeli nie za śmieszne po prostu; Majer wszakże, przesiąkłszy niemi za młodu, do końca życia był im wierny. Łatwo przystępny dla każdego, w rozmowie bywał prosty i szczery, a przytem uprzedzająco grzeczny, dbały o oddanie czci należnej każdemu, nie zapominał nigdy o tytule lub godności osoby, z którą rozmawiał, a jeśli przypadkiem, spotkawszy kogoś po raz pierwszy, nie wie dział o nich, to zawsze starał się tak poprowadzić z nim rozmowę, żeby się o nich dowiedzieć nieznacznie i co prędzej z ust jego własnych. Przytem, rozumie się, również przestrzegał najsumienniej innych, dawnych przepisów i prawideł światowego obchodzenia się z ludźmi, a że czynił to wszystko bez śladu wymuszoności, swobodnie i bez przesady wszelkiej, więc zachowanie się jego nie raziło bynajmniej, lecz przeciwnie sprawiało wrażenie bardzo miłe, pomimo że trąciło staroświeckością. Dziś trudnoby już było znaleźć człowieka ugrzecznionego w tym stopniu i w tym rodzaju. Czy rozmawiał ze studentem dopiero co poznanym — a młodzież lubił zawsze nadzwyczaj — czy z uczonym głośnym, lub mężem zajmującym stanowisko wysokie w społeczeństwie lub w urzędzie, bywał zawsze jednako uprzejmy, zachowując jednak w uprzejmości swej odcienie pewne, drobne wprawdzie, ale widoczne, lecz równie dalekie w pierwszym razie od pobłażliwej przystępności, u innych tak często graniczącej o miedzę z lekceważeniem, jak w drugim od płaszczącej się uniżoności. Ceniąc godność i cześć własną, nie zwykł jej był odmawiać innym, jeżeli tylko na nią zasługiwali.
Rozmowa z Majerem bywała zawsze zajmująca i przyjemna, pouczająca bardzo często. Zdolność mówienia posiadał niepospolitą, wysławiał się prosto i zrozumiale, w głosie jego dźwięczała szczerość, a chociaż nie silił się na krasomówstwo, zdanie każde wypowiadał zawsze językiem nadzwyczaj poprawnym, jędrnym, za wzór służyć mogącym. Obdarzony był nadto zaletą, rzadszą może jeszcze od zdolności, o której mowa, mianowicie posiadał umiejętność słuchania innych. Nie dziwić się zatem, że tak łatwo zjednywał sobie wszystkich, tembardziej, że do przymiotów jego należała też usłużność i chętliwość wielka, zacność nieskazitelna i przywiązanie do swojskości, niczem nie dając się zachwiać.
Nakreśliwszy tu mimochodem podobiznę Majera w wieku późniejszym, powróćmy do zasług jego, do których należy niewątpliwie udział w założeniu i współredagowaniu «Przeglądu lekarskiego» od r. 1862 do 1871 włącznie; jako też popieranie gorliwe wydawnictwa «Zbiór wiadomości do antropologii krajowej», oraz wszystkich wydawnictw Towarzystwa Naukowego Krakowskiego, i powstalej z niego Akademi Umiejętności.
Ponieważ Majer, mimo licznych zajęć związanych z jego zawodem uczonym, nie uchylał się nigdy od żadnej służby publicznej, lecz ilekroć jej od niego wymagano, do pełnienia jej chętnym okazywał się zawsze, więc też wciągnięto go do polityki, zaszczycając go wyborem na posła do sejmu krajowego we Lwowie. Nie ubiegał się o ten zaszczyt, bo nie lubił polityki nigdy, przekładając nad nią zawsze cichą pracę profesorską i naukowo-literacką, ale za grzech byłby sobie poczytał wymawianie się od nałożonego na siebie przez współobywateli obowiązku. Był zachowawcą z upodobania i z przekonania, ale o wstecznictwo pomawiać go przeto nie należy, bo mu nie sprzyjał, ani w nauce, ani w polityce; owszem rządził się zawsze tak w jednej, jak i w drugiej umiarkowaniem pewnem i pobłażliwością dla myślących inaczej od niego. Przeszłość kochał duszą całą i nic z niej uronić nie chciał, ale miłość jego sięgała i do przyszłości, w którą wierzył niezłomnie, dla tego też nie mógł być nigdy przeciwnikiem upartym prądów i haseł nowych, a chociaż znosił je tylko, nie zwalczał ich jednak namiętnie.
Zajęcie się polityką, aczkolwiek nie dobrowolne i niezgodne z nawyknieniami i upodobaniami Majera, przyczyniło się wszakże niemało do przysporzenia mu nielada zaszczytów, spadających nań szczególnie w ostatnich dziesiątkach życia jego. Polityka otworzyła mu w r. 1880 podwoje do austryackiej Izby Panów i jej też głównie zawdzięczał wyniesienie swe do godności rzeczywistego radcy tajnego Jego Cesarskiej i Królewskiej, Apostolskiej Mości, godności w państwie austro-węgierskiem mało komu i to bardzo oględnie udzielanej.
Mówiąc o tych zaszczytach wielkich, nie od rzeczy będzie, wspomnieć tu i o mniejszych, bardzo licznie już wcześniej Majera zdobiących. Bedąc od r. 1870 kawalerem orderu Franciszka Józefa, w r. 1878 otrzymał krzyż komandorski, a przedtem, w r. 1873 został kawalerem Korony Żelaznej. Miasto rodzinne uczciło go obywatelstwem honorowem; uniwersytety: krakowski i lwowski złożyły mu w roku jubileuszowym 1881 dyplomy na doktora filozofii honoris causa, Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Poznaniu i Towarzystwo lekarskie warszawskie zaliczyły go do pocztu swych członków honorowych, co również uczyniły wszystkie inne Towarzystwa uczone, krajowe i niektóre zagraniczne. Na brak zaszczytów i uznania nie mógł się zatem Majer uskarżać na schyłku dni swoich.
Zdrowie cielesne i świeżość umysłu dopisywały Majerowi bardzo długo, dopiero na lat kilka przed śmiercią, starość zaczęła go przygniatać dotkliwiej. Dolegliwości od wieku zgrzybiałego nieodłączne, dawały mu się we znaki coraz wyraźniej i parły go pomału ku mogile. Przytem wszystkiem, dobiegając roku 90-go życia, był jeszcze stosunkowo rześki i, jak na starca w leciech tak podeszłego, dość zdrowy i silny, przynajmniej na ciele, ale umysł jego tracił coraz więcej dawną sprężystość swą, pamięć, niegdyś tak świetna, mgłą zachodzić zaczęła, wymowność, ongi tak pyszna, wypowiadała mu służbę; ów mówca doskonały coraz częściej zacinał się, nietylko w przemówieniach, ale nawet w gawędce potocznej, wątek myśli rwał mu się, niestety, czasami, myśl ze słowem iść ręka w rękę przestawała. Były to oznaki smutne, nic dobrego nie wróżące, wszelako nie groźne jeszcze, powszechnie więc sądzono, że Majer lat kilka jeszcze pożyje, gdy w końcu czerwca r. 1899 zaniemógł nagle i bardzo ciężko. Po krótkiej chorobie umarł d. 3 lipca po południu. Wieść bolesna o zgonie męża tak znakomitego rozbiegła się lotem błyskawicy po całym kraju, budząc w sercach wszystkich zal najszczerszy. Od r. 1890, w którym, jak widzieliśmy, Majer złożył godność prezesa Akademii, zapomniano cokolwiek o starcu zamkniętym w zaciszu domowem, teraz zszedłszy ze świata, przypomniał się znów wszystkim i zajaśniał w ich sercach blaskiem swych zasług niespożytych.
Akademia Umiejętności, czcząc w nim swego pierwszego, tyloletniego prezesa, pogrzebała go swym kosztem, a «Przegląd lekarski» (r. 1899, Nr. 28) tak obrzęd ten smutny opisuje: «Pogrzeb Józefa Majera odbył się z uroczystą powagą i hołdem, należnym temu mężowi wielkich zasług w nauce i w społeczeństwie. Nad grobem z lekarzy przemawiali: Prof. H. Jordan, jako dziekan, imieniem Uniwersytetu Jagiellońskiego i Wydziału lekarskiego; rektor prof. H. Kadyi imieniem Uniwersytetu lwowskiego; prof. B. Wicherkiewicz imieniem Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu i prof. P. Pieniążek imieniem Towarzystwa lekarskiego krakowskiego i red «Przeglądu lekarskiego». Uniwersytet lwowski wydelegował na pogrzeb wszystkich dziekanów, wśród których znajdował się prof. A. Gluziński, dziekan wydziału lekarskiego. Krajową Radę zdrowia zastępowali: Dr. Lachowicz Z. i Dr. Opolski W.»
»Drogą delegacyj, telegramów, listów i wieńców złożyły dowody swej czci dla Zmarłego między innemi następujące instytucye i osoby: Akademia Umiejętności, Uniwersytety: lwowski i krakowski, Towarzystwa lekarskie: w Warszawie, Wilnie, Lwowie i Krakowie, poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, Towarzystwo przyrodników imienia Kopernika; redakcye: «Gazety Lekarskiej», «Medycyny», «Nowin Lekarskich», «Przeglądu Lekarskiego»; grono profesorów Akademii weterynaryi, starszy lekarz powiatowy Obtułowicz i inni.»
Opis ten, jak łatwo domyśleć się, nie jest zupełny, gdyż pominięto w nim udział osób do stanu lekarskiego nie należących, a takich było bardzo wiele. Ale nie wdając się w dopełnienia inne, dorzucimy do niego ten szczegół tylko, że następca Majera, prezes Akademii Umiejętności, profesor hr. S. Tarnowski, wymownemi usty w jej imieniu żegnał znikome szczątki wielkiego poprzednika swego.
Potomków Majer nie zostawił po sobie, był wprawdzie żonaty, ale bezdzietny, a małżonka, po długiem i szczęśliwem z nim pożyciu, zawarła po wieki na zawsze znacznie wcześniej od niego.
Opowiedziawszy tedy w zarysie żywot zacny a użyteczny tego poczciwego człowieka, przypatrzmy się jeszcze trochę temu, co, oprócz pamięci wdzięcznej, po nim pozostało — a jest na co spojrzeć. Oczywiście niepodobna wdawać się tu w rozbiór szczegółowy licznych bardzo prac Majera, drukiem ogłoszonych; nawet brak nam miejsca na wyliczenie choćby tylko ich napisów[4], natomiast należy się powiedzieć słówko o ich treści, to bowiem dać nam może wyobrażenie pewne o rozległości pracy i różnorodności wiedzy jego.
Ponieważ Majer nie zajmował się nigdy wykonawstwem lekarskiem, więc też i nie pisał wcale o lecznictwie w znaczeniu ścisłem wyrazu tego, jedyny tu wyjątek stanowi, wymieniona już wyżej rozprawa jego doktoryzacyjna, wszystkie zaś inne prace jego, treści przyrodniczo-lekarskiej, zajmują się następującemi gałęziami wiedzy: fizyologią i histologia, fizyką i meteorologią, hygieną i statystyką lekarską, teratologią, medycyną sądowa, dziejami lecznictwa i biografią, weterynaryą, antropologią, paleontologią, archeologią, fizyografią, sprawami społeczno-lekarskiemi, słownictwem lekarskiem i gramatyką, nadto pisał też o wychowaniu, sporządził mnóstwo sprawozdań i wypowiedział wiele zagajeń, drukowanych następnie.
Większość prac Majera ukazała się pierwotnie, albo wyłącznie, w jednem z wydawnictw następujących: Pamiętnik naukowy krakowski, Rocznik wydziału lekarskiego w uniwersytecie Jagiellońskim, Rocznik Towarzystwa naukowego krakowskiego, Rocznik Zarządu Akademi Umiejętności, Rozprawy i sprawozdania posiedzeń wydziału matem.-przyrod. Akademi Umiejętności, Pamiętnik Towarzystwa lekarskiego warszawskiego, Przegląd lekarski, Zbiór wiadomości do antropologii krajowej, Sprawozdania komisyi fizyograficznej, nadto prac kilka jego drukowano w Przyjacielu ludu i w Przeglądzie polskim. Przeważnie prace te wychodziły też następnie w odbiciach osobnych, jako broszury lub książki. Chcąc o nich wydać sąd ryczałtowy, przyznać trzeba, że ani jedna do rzędu arcydzieł nie należy, ale też żadnej zarzutu miernoty uczynić niepodobna. Wiele z nich utraciło już dziś tę cenność, którą w chwili ukazania się posiadać mogły, inne nie straciły jej dotąd ze wszystkiem, nakoniec znajdują się między niemi i takie, o których śmiało twierdzić wolno, że jej nie utracą nigdy. Wszystkie są pisane polszczyzną wyborną, więc nawet te, które z innych względów już nas obecnie zaciekawić nie zdołają, zawsze jeszcze za wzór poprawności językowej uchodzić mogą, a to zaleta wcale nie powszednia. Wolno nam dziś nie podzielać poglądów Majera, jako uczonego, możemy, a nawet musimy je nieraz zganić lub odrzucić, ale przed językiem jego każdy miłośnik mowy ojczystej czołem uderzyć musi, biorąc sobie z niego wzór, ze wszech miar naśladowania godny.
Do rzędu prac Majera, nic starzejących się, radbym zaliczyć to, co napisal o antropologii, fizyografii, dziejach lecznictwa naszego i o słownictwie lekarskiem. W pracach antropologicznych jego znajdujemy zbiór bardzo bogaty materyalów zebranych skrzętnie, sumiennie i umiejętnie; a chociażby w nich tu i owdzie natknąć się można na błąd jeden lub drugi, na niedokładność jaką, na pogląd nie dający się uzasadnić dostatecznie, to jednak za całość ich należy się Majerowi od badaczów późniejszych wdzięczność bezwarunkowa i trwała.
Z działu fizyografii wartość niespożytą posiada osobliwie jego «Literatura fizyografi ziemi polskiej» («Roczn. Tow. Nauk. Krak.» Poczet 3-ci, t. VI, 1862, str. 49—234), w której przytacza 1280 dzieł i rozpraw przedmiotowi temu poświęconych, a przeważnie przejrzanych i ocenionych przez siebie bardzo sumiennie. Jest to praca ogromna i nadzwyczaj użyteczna.
Poszukiwania Majera dotyczące przeszłości Uniwersytetu Krakowskiego, w szczególności zaś wydziału lekarskiego i życia profesorów dawnych, nie stracą nigdy cenności swej, ponieważ są wynikiem badań docierających do źródeł najpewniejszych i najwiarogodniejszych i dają nam do rąk mnóstwo wiadomości przedtem nie znanych wcale, albo wykorzeniają dawniejsze, błędnie podawane przez poprzedników jego. Dziejopisarstwu lekarskiemu naszemu oddał więc przysługę, posiadającą doniosłość, aż do czasów najpóźniejszych sięgającą.
Największa atoli pochwała należy się znakomitym zabiegom Majera, dążącym do utworzenia poprawnego słownictwa lekarskiego polskiego. Rozpocząwszy zawód profesorski, a wykładając w języku ojczystym, spostrzegł od razu, jak bardzo słownictwo lekarskie nasze jest zanieczyszczone bądź naleciałościami z języków obcych, bądź gorszemi od nich jeszcze wyrazami polskiemi, błędnie utworzonemi. Według mniemania jego, najsłuszniejszego, zaradzić temu koniecznie wypadało co prędzej; zabrał się więc ochoczo do dzieła, w którem dopomagał mu szczerze kolega i przyjaciel, profesor F. K. Skobel. Pierwszym wynikiem tych siłowań wspólnych były «Uwagi nad niektóremi wyrazami lekarskiemi» (Kraków 1835, w 8-ce, str. 47). Znajdują się tam w przypisku na str. 6 słowa następujące, spamiętania godne: «Być może, że niejeden szczególną zasługę upatrywać bedzie w tworzeniu wyrazów nowych, bez żadnego względu na dawne; my wszelako, zbieranie i badanie wyrazów zapomnianych, w dawnych tylko dziełach i ustach ludu przechowanych, za najcelniejsze poczytując, tam dopiero, gdzie podobne badanie niedostatecznemby się okazało, niezbędną widzimy potrzebę tworzenia wyrazu nowego, odpowiedniego pojęciu rzeczy, którą ma oznaczać i duchowi języka». — Zasady tu wypowiedzianej trzymał się Majer i później zawsze.
«Uwagi», jak się tego spodziewać było można, wywołały krytykę, ale że była nie tyle słuszna, ile zjadliwa, więc zwycięzko ją odparto w brosturze «Objaśnienie spostrzeżeń nad wyrazami lekarskiemi, umieszczonych w tomie III kwartalnika naukowego» (Kraków 1836, w 8-ce, str. 56). W dwa lata później ukazał się «Słownik anatomiczno-fizyologiczny» (Kraków 1838, w 8-ce, str. 320; jest to osobna odbitka z «Rocznika wydziału lekarskiego w Uniwersytecie Jagiellońskim», tom I, r. 1838). Dzieło to, niezmiernie ważne, nie tylko dla lekarzów, ale i dla językoznawców naszych, jest owocem oczytania wielkiego i podziwu godnej pracy, dokonanej z zamiłowaniem niezwykłem i z niepospolitą znajomością przedmiotu. Po niem ukazał się «Słownik niemiecko-polski wyrazów lekarskich» (Kraków 1842, w 16-ce, str. VI i 92). Obie te ksiądki stanowią podwalinę najgłówniejszą obecnego słownictwa lekarskiego naszego, a, jak się już rzekło, dokonane były pospołu z profesorem Skoblem; większa jednak część zasługi z nich spływa niewątpliwie na Majera, jako górującego nad współpracownikiem swym zarówno zdolnością i wykształceniem ogólnem, jako też lepszem przygotowaniem filologicznem oraz umiarkowaniem rozważnem, równi sobie byli tylko w miłości gorącej do języka ojczystego i w dbałości o czystość i poprawność jego. Skoblowi jednak zarzucić można, iż czasami posuwał się za daleko w puryzmie, że tworzył nazwy nowe, nieraz zbyt śmiałe, ba nawet dziwaczne, lub zgoła śmieszne, a także dość często, bez potrzeby widocznej, wyrazy utarte i pod względem językowym nienaganne, usunąć pragnął, chcąc na ich miejsce postawić inne, przestarzałe, ludowe, albo przez siebie ukute, zwykle bynajmniej nie lepsze od używanych powszechnie, przez co zniechęcał umysły mniej krytyczne do słownictwa całego. Majer starał się powstrzymywać i miarkować go w tych zapędach za daleko idących, stojąc twardo przy zasadzie wypowiedzianej powyżej i dla tego też w pracach ich wspólnych znane dziwolągi Skoblowskie, napotykane w pismach jego innych, należą do wyjątków nielicznych. Właśnie przez to umiarkowanie rozumne, połączone z głęboką znajomością zasad i prawideł języka, stał się Majer rzeczywistym ojcem słownictwa lekarskiego naszego, jemu niewątpliwie zawdzięczamy większość rozpowszechnionych dziś nazw poprawnych, a jego «Uwagi we przedmiocie zasad słownictwa lekarskiego w ogólności, w szczególności zaś we przedmiocie zasad tworzenia i oceniania wyrazów lekarskich polskich» (Rocznik Towarzystwa naukowego krakowskiego, Poczet 2-gi, tom IV, 1849, str. 54—124) po wsze czasy zostaną pracą klasyczną i przewodnikiem nieocenionym dla każdego, kto rozumnie chce popracować nad dalszym rozwojem słownictwa lekarskiego. To zaś, co w zakresie tym dotąd zrobiono po Majerze, o tyle tylko dobrem zwać się może, o ile opiera się na zasadach zdrowych i wskazówkach rozumnych, wypowiedzianych przez niego w «Uwagach» tych.
Na uznanie zasługi tej, oddanej językowi naszemu, kończymy opowieść o żywocie Majera, o żywocie pracowitym, użytecznym i zacnym, równie zaszczytnym dla tego, który go przeżył, jak i dla narodu, którego był synem i sługą wiernym od kolebki do mogiły.

Dr. med. Józef Peszke.









  1. Fryderyk Kazimirz Skobel (ur. w Warszawie w r. 1806 — † w Krakowie d. 25 listopada r. 1876), rówieśnik i przyjaciel serdeczny Majera, do szkół uczęszczał we Lwowie, tamże był słuchaczem na wydziale filozoficznym; następnie do nauk lekarskich przykładał się w Wiedniu i w Krakowie, a ukończywszy je w roku 1831 równocześnie z Majerem, z nim razem podążył do Warszawy i razem z nim służył także jako lekarz w korpusie artyleryi. W roku 1834 został w Krakowie profesorem patologii i terapii ogólnej, oraz farmakologii, w czasach późniejszych wykładał nadto farmakognozyę. Profesorem był cenionym i lubianym, sześć razy wybierano go na dziekana wydziału lekarskiego, a w r. 1870 piastował godność rektorską. Jako miłośnik zapalony i znawca języka ojczystego, walczył zacięcie przeciwko jego skażeniu, bądź wspólnie z Majerem, bądź samodzielnie, Skobel należał w r. 1838 do grona założycieli »»Rocznika wydziału lekarskiego w uniwersytecie Jagiellońskim« i był jednym z najczynniejszych współpracowników jego, w r. 1862 przyczynił się do założenia »Przeglądu lekarskiego«, wstąpił do jego redakcyi i również zasilał go pracami swemi. Spis dokładny wszystkich prac jego, między któremi znajduje się niejedna cenna, zestawił S. Kośmiński w «Słowniku lekarzów polskich», str. 459 i 460. Należąc od r. 1834 do Towarzystwa Naukowego Krakowskiego, lat wiele był w niem przewodniczącym oddziału nauk przyrodniczych i lekarskich, prócz tego był członkiem wszystkich towarzystw uczonych, polskich i wielu zagranicznych.
  2. A. Kozubowski (urodz. dnia 11 sierpnia roku 1805 w Brzostowej pod Ćmielowem w Opatowskiem — † w Krakowie dnia 3 września r. 1880). Nauki przygotowawcze odbył w Wąchocku, Kielcach i Lublinie, na wydział lekarski zapisał się w Warszawie w r. 1827; pod koniec r. 1830 wstąpił do służby wojskowo-lekarskiej i pozostawał w niej do jesieni roku 1831; wyjechawszy w tym czasie, kształcił się dalej w Krakowie, Monachium i Würzburgu, gdzie w d. 28 czerwca roku 1833 dyplom doktorski osiągnął. Powróciwszy do Krakowa, w październiku tegoż roku był mianowany adjunktem kliniki chirurgicznej. W kwietniu r. 1835, zwyciężywszy na konkursie, został profesorem zwyczajnym anatomii opisowej i fizyologii, oba te przedmioty wykładał do roku 1848, w którym utworzono odrębną katedrę fizyologii, powierzoną Majerowi. Gdy w roku 1854 zaprowadzono język niemiecki w uniwersytecie, musiał ustąpić i wykładał odtąd po polsku anatomię porównawczą, jako przedmiot dodatkowy, podrzędny. W r. 1860 przywrócono go znów na katedrę anatomii opisowej; zajmował ją do roku 1868, w którym wstąpił w stan spoczynku. Gabinety, anatomiczny i zootomiczny w Krakowie zawdzięczają mu bardzo wiele okazów ciekawych i w ogóle samo urządzenie swe. Po opuszczeniu zawodu profesorskiego, zajmował się do śmierci z upodobaniem szczególnem pszczelnictwem, sadownictwem, osobliwie zaś jedwabnictwem, napisał też o niem jedno dzieło większe i kilka broszur. Był założycielem krakowskiego towarzystwa jedwabniczopszczelniczego i sadowniczego. Do pióra nie był zbyt skory. Prace jego drukiem ogłoszone wymienia S. Kośmiński w »Słowniku lekarzów polskich.«, str. 243.
  3. Towarzystwo naukowe krakowskie, będące już wtedy de facto akademią, chociaż nazwy tej nie miało jeszcze, składało się z trzech oddziałów: do pierwszego należał zakres t. zw. nauk moralnych, do drugiego sztuki i archeologia, do trzeciego nakoniec nauki przyrodnicze, ścisłe i lekarskie.
  4. Spis dokładny prac Majera, ułożony w porządku chronologicznym, a sięgający do r. 1884, po którym już niewiele napisał, podał S. Kośmiński, w «Słowniku lekarzów polskich», str. 298-300 i 612; na najważniejsze z nich zwrócono uwagę w życiorysie Majera, pomieszczonym w «Przeglądzie Lekarskim» roku 1899, Nr. 28.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Peszke.