Antoniusz i Kleopatra (Shakespeare, tłum. Ulrich, 1895)/Akt piąty
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Antoniusz i Kleopatra |
Rozdział | Akt piąty |
Pochodzenie | Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare (Szekspira) w dwunastu tomach. Tom VI |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1895 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Leon Ulrich |
Tytuł orygin. | The Tragedie of Anthonie, and Cleopatra |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Cezar. Idź, Dolabello, radź mu niech się podda;
Śmiechem jest opór w jego położeniu.
Dolabella. Idę, Cezarze.
Cezar. I cóż się to znaczy?
Któż jest ten śmiałek?
Dercetas. Me imię Dercetas,
Sług najwierniejszych godnemu służyłem,
Bo panem moim był Marek Antoniusz,
Póki oddychał; wszystkie myśli moje
Na wrogów jego były skierowane.
Jeśli do siebie przyjmiesz mnie, Cezarze,
Będę ci wiernym, tak jak jemu byłem.
Gdy nie chcesz, życia mego jesteś panem.
Cezar. Co chcesz powiedzieć?
Dercetas. Że Antoniusz umarł.
Cezar. Z większym łoskotem tak olbrzymia skała
Pęknąćby winna; lew winienby zlękły
Wśród ulic miasta, a obywatele
Szukać schronienia w strasznej lwa jaskini.
Śmierć Antoniusza nie jest jedną śmiercią:
Połowa świata w tem żyła imieniu.
Dercetas. Umarł, Cezarze, nie od kata ręki,
Nie od sztyletu najętego; dłoń ta,
Którą swą chwałę w dzieje świata wpisał,
Dzielnego serca ożywiona duchem,
Sama rozdarła wielkie jego serce.
Miecz, który widzisz, z ran jego wyrwałem
Najszlachetniejszą jeszcze krwią czerwony.
Cezar. Czy was ogarnął smutek, przyjaciele?
Przebacz mi, Boże! ale ta wiadomość
Z królewskich źrenic może łzy wycisnąć.
Agryppa. Jak niepojęta natury potęga,
Która nam teraz każe opłakiwać
Czyn, życzeń naszych niegdyś cel jedyny!
Mecenas. Cnót jego była i wad równowaga.
Agryppa. Duch nigdy rzadszy światem nie kierował.
Lecz Bóg przywary do cnót naszych miesza,
Aby ludzkości nie zatrzeć w nas piętna.
Cezar wzruszony.
Mecenas. Kiedy ma przed sobą
Zwierciadło takie, widzieć się w nim musi.
Cezar. O, Antoniuszu, jam doli twej sprawcą!
Lecz pewnych chorób tylko stal lekarstwem.
Lub jabym twoją ofiarą być musiał,
Albo twojego świadkiem być upadku.
Dla dwóch nas cały świat ten był za ciasny.
Lecz przyjmij teraz moje łzy ostatnie,
Co jak krew płyną z samych głębin serca.
Czemuż, o bracie, ty mój towarzyszu
W wszystkich zamysłach i rządach nad światem,
We wszystkich bitwach ty prawico moja,
Ty serce, w którem myśl mą zapalałem,
Nieprzejednane czemuż gwiazdy nasze
Tak krwawo nasze zerwały braterstwo?
Słuchajcie teraz, moi przyjaciele — (Wchodzi Posłaniec).
Lecz w lepszą porę myśl wam mą objawię,
Bo na posłańca tego widzę twarzy,
Ze jakieś ważne nowiny przynosi,
Kto jesteś?
Posłaniec. Jestem biedny Egipcyanin.
Królowa moja w tej zamknięta chwili
W tem, co jej jeszcze zostało — swym grobie,
Pyta się, jakie są twoje zamiary,
By przygotować się do konieczności.
Cezar. Powiedz twej pani, niech serca nie traci,
Wkrótce z ust posła mojego się dowie,
Jak mam szlachetne względem niej zamysły,
Bo nieszlachetnym nie może być Cezar.
Posłaniec. Za twoje słowa niech ci Bóg zapłaci! (Wychodzi).
Cezar. Prokulejuszu, śpiesz do Kleopatry,
Powiedz, że w niczem poniżyć jej nie chcę,
Pociechy słowem rozpacz jej ukołysz.
Lękam się, żeby wielkości swej pomna
Mych zwycięstw jednym nie przyćmiła ciosem,
Bo w murach Rzymu Kleopatry życie
Będzie tryumfem moim wiekuistym.
Idź, a z pośpiechem jak możesz największym
Przynieś odpowiedź i donieś, coś widział.
Prokul. Idę. (Wychodzi).
Cezar. Ty, Gallus, bądź mu towarzyszem.
Gdzie Dolabella? Niech i on z nim śpieszy.
Agryppa i Mecenas. Ho! Dolabella!
Cezar. Przypominam sobie,
Gdziem go wyprawił; powróci niebawem.
A teraz, idźmy do mego namiotu,
Tam się dowiecie, jaka mnie konieczność
Mimo mej woli w tę wojnę popchnęła,
Jak były listy me umiarkowane;
Idźmy, a wszystko pokażę wam teraz. (Wychodzi).
Kleopatra. W smutku mym lepsze zaczynam mieć życie.
Jakże to mało być nawet Cezarem!
On nie fortuną, on tylko jej sługą,
Tylko jej woli ślepym wykonawcą.
Lecz to prawdziwem piętnem jest wielkości —
Dokonać czynu, który wszystko kończy.
Zamyka wrota przypadkom i zmianom,
Do snu kołysze, z ziemskich błot wyrywa,
A jest żebraka i Cezara mamką.
Prokul. Cezar królowę Egiptu pozdrawia
I prosi, żeby rozważyć raczyła,
Jakie mu zechce położyć warunki.
Kleopatra. Powiedz twe imię.
Prokul. Zwię się Prokulejusz.
Kleopatra. Twym słowom ufać radził mi Antoni;
Lecz małą troską dla mnie oszukaństwo,
Gdy mi wierności nie potrzeba dłużej.
Jeżeli pana twego jest życzeniem,
By miał królowę za swoją żebraczkę,
Niechaj pamięta, że królów majestat,
Aby godności swojej nie obraził,
Zebrać nie może o mniej niż królestwo.
Jeśli więc raczy mojemu synowi
Dać Egipt swoim podbity orężem,
Z tego, co może, wydzieli mi dosyć,
By mu dziękować za to na kolanach.
Prokul. Bądź dobrej myśli, odpędź wszelką trwogę,
W królewskie bowiem dostałaś się ręce.
Wypowiedz śmiało wszystkie twe życzenia,
Bo tak jest pełne serce jego łaski,
Że się na wszystkich potrzebnych rozlewa.
O, dozwól, pani, ażebym mu poniósł,
W twojem imieniu, ufne twe poddanie:
Znajdziesz zwycięzcę pełnego dobroci,
Gdy zwyciężony błaga na kolanach.
Kleopatra. Prokulejuszu, idź mu więc powiedzieć,
Że jestem jego fortuny wasalem,
U nóg mu składam wielkość, którą pobił,
Skrzętnie się teraz posłuszeństwa uczę,
A oko w oko zobaczyć, go pragnę.
Prokul. Twe mu powtórzę słowa, droga pani.
Nie troszcz się tylko, jestem bowiem pewny,
Że się nad twojem lituje nieszczęściem
Ten, co jest jego sprawcą przymuszonym.
Gallus. Sam widzisz, jak ją łatwo było podejść.
Miejcie straż baczną, aż Cezar przybędzie.
Iras. Królowo!
Charmian. Pani zdradliwie pojmana!
Kleopatra. Teraz mi ręko moja bądź zbawieniem!
Prokul. Stój, o stój, pani! Nie krzywdź sama siebie!
Ten czyn nie zdradą lecz twym jest ratunkiem —
Kleopatra. Od śmierci, która dla psów nawet naszych
Jest cierpień końcem.
Prokul. Śmiercią twoją, pani,
Dobroci pana mego nie rób ujmy;
By całą wielkość swej duszy pokazał,
Jest mu potrzebne życie Kleopatry.
Kleopatra. Gdzie jesteś, śmierci? Przybądź! Przybądź! Przybądź!
Zabierz królowę, lup to jest bogatszy
Niż drobnych dzieci lub żebraków tłumy.
Prokul. O, Kleopatro, miarkuj twoją rozpacz!
Kleopatra. Nie przyjmę odtąd strawy ni napoju,
Gdy na czczem trzeba czas spędzić gadaniu,
Nie zmrużę oka; tak wbrew Cezarowi
Sama śmiertelną tę zniszczę powłokę.
Wiedz przeto: nigdy dwór twojego pana
Nie będzie widział w pętach Kleopatry;
Zimnej Oktawii pogardliwe oko
Upokorzenia mego nie zobaczy.
Co? Wy mnie chcecie na ulicach Rzymu
Bandom lokai dać na pośmiewisko?
Wprzód niech w Egipcie rów mym będzie grobem!
Na błotach Nilu wprzód niech naga leżę
I będę pastwą komarów bagnistych!
Na piramidach, jak na szubienicy,
Niech mnie w łańcuchach wprzód widzą wiszącą!
Prokul. Sama w twej myśli płodzisz okropności,
Do których Cezar powodów ci nie da.
Dolabella. Prokulejuszu, Cezar wie coś zrobił;
Chce z tobą mówić; co do Kleopatry
Pod straż ją biorę.
Prokul. Chętnie, Dollabello;
Bądź z nią łagodny. (Do Kleop.) Powiedz, czego żądasz,
A chętnie twoim będę pośrednikiem.
Kleopatra. Powiedz; chcę umrzeć.
Dolabella. Szlachetna królowo,
Słyszałaś o mnie?
Kleopatra. Nie wiem.
Dolabella. Znasz mnie przecie.
Kleopatra. O, mniejsza o to, co wiem, co słyszałam!
Śmiejesz się, kiedy dziecię lub niewiasta
Swój ci sen prawi? śmiejesz się, nieprawda?
Dolabella. Wyznaję, pani, twych słów nie rozumiem.
Kleopatra. Ja więc marzyłam, że był imperator,
Zwał się Antoniusz; ach, jak pragnę usnąć,
By marzyć znowu o takim rycerzu!
Dolabella. Byłeś raczyła —
Kleopatra. Twarz jego jak niebo,
Po którem słońce i księżyc krążyły
I przyświecały drobnej ziemskiej kuli.
Dolabella. Pani —
Kleopatra. Nogami ocean okraczał,
Świat opasywał wzniesionem ramieniem;
Dla przyjacieli głos jego był dźwięczny
Jak sfer harmonia; gdy chciał strach obudzić,
Głos ten był groźny jak piorunu grzmoty;
Zimy nie znała serca jego dobroć,
Lecz była wieczną dla świata jesienią,
Ze żniwa nowe wykwitało żniwo;
Jego zabawy, to młode delfiny
Nad modrą falą świecące grzbietami;
W jego liberyi chodziły korony,
A kieszeń jego siała po ulicach,
Niby szelągi, wyspy i królestwa.
Dolabella. O Kleopatro —
Kleopatra. A teraz mi powiedz,
Czy mógł być kiedy, czy był kiedy człowiek
Podobny temu, o którym marzyłam?
Dolabella. Nie, nigdy pani.
Kleopatra. Kłamiesz, Bóg jest świadkiem!
Lecz jeśli człowiek taki był lub będzie,
To swym ogromem prześciga marzenia;
Gdy z wyobraźnią walczyć chce natura,
Urzeczywistnić form jej nie potrafi;
Natura jednak, lepiąc Antoniusza,
Odniosła tryumf, dala rzeczywistość
Nad wszystkich marzeń piękniejszą utwory.
Dolabella. Słuchaj mnie pani, wyznaję, twa strata
Jest jak ty wielka, boleść stracie równa;
Niech wszystkie moje nadzieje zmarnieją,
Jeżeli echo twej ciężkiej rozpaczy
Boleśnie w sercu mem się nie odbija.
Kleopatra. Dzięki ci za to, panie. Powiedz teraz,
Jakie są względem mnie Cezara myśli?
Dolabella. Ze wstrętem mówię, co wiedzieć ci trzeba.
Kleopatra. Mów bez ogródki.
Dolabella. Choć pełny honoru —
Kleopatra. Chce mnie do Rzymu w tryumfie prowadzić?
Dolabella. To jego zamiar.
Głos (za sceną). Z drogi! Cezar idzie!
Cezar. Gdzie jest królowa?
Dolabella. Pani, imperator!
Cezar. Wstań, wstań, królowo! nie uginaj kolan.
Kleopatra. To bogów wola; moją powinnością
Rozkazom pana mego być powolną.
Cezar. Oddal, królowo, wszystkie czarne myśli.
Choć krzywdy sprawą twoją wyrządzone
Krwią niegdyś naszą były zapisane,
Dziś je uważam za przypadku dzieło.
Kleopatra. Jedyny świata panie, przeszłość moją
Usprawiedliwić nie w mojej jest mocy,
Wolę więc wyznać, panie, że uległam
Słabościom, które nieraz już płci mojej
Były zakałem.
Cezar. Wierzaj, Kleopatro,
Że je nie zwiększać lecz łagodzić pragnę.
Byłeś się chciała myślą moją rządzić,
(A ta dla ciebie względności jest pełna)
Zmiana dla ciebie dobrodziejstwem będzie;
Lecz jeśli pragniesz zemstę mą rozbudzić,
Chcesz naśladować przykład Antoniusza,
Sama zniweczysz dobre moje chęci,
Sama twe dzieci na zagładę wydasz,
Które chcę zbawić, byłeś mi ufała.
Żegnam cię teraz.
Kleopatra. Możesz świat przebiegać
Bo świat jest twoim; a my, tarcze twoje,
Twoje chorągwie, zwycięstw twoich znaki,
Gdzie nas zawiesisz, tam musimy zostać.
Zabierz to pismo.
Cezar. Twojej tylko rady
Zamierzam słuchać w sprawach Kleopatry.
Kleopatra. Znajdziesz tam, panie, wykaz wierzytelny
Moich pieniędzy, sreber i klejnotów,
Z wyjątkiem mało znaczących drobnostek.
Gdzie jest Seleukus?
Seleukus. Jestem.
Kleopatra. To mój skarbnik;
Niechaj pod gardłem przyświadczy, Cezarze,
Że z moich skarbów nic nie utaiłam.
Mów prawdę.
Seleukus. Pani, do ust mychbym wolał
Pieczęć wiecznego przyłożyć milczenia,
Niż, co nie prawda, pod gardłem przyświadczać.
Kleopatra. Cóż zatrzymałam?
Seleukus. Coby wystarczyło
Na wykup rzeczy w rachunek wciągniętych.
Cezar. Nie, Kleopatro, nie rumień się, proszę,
Ja raczej twoją pochwalam roztropność.
Kleopatra. O patrz, jak wszystko goni za potęgą!
Dziś moje sługi do ciebie przechodzą,
Lecz zmieńmy losy — twoje będą memi.
Jego niewdzięczność rozum mi odbiera;
Podły, nie większej wiary godny sługo
Niż miłość kupna! Cofasz się strwożony?
Ócz twych dogonię, choćby skrzydła miały.
Ha, niewolniku! podły psie bezduszny!
Cezar. Przebacz mu pani, na moje wstawienie.
Kleopatra. Cezarze, jak ta hańba dolegliwa!
Gdy ty, Cezarze, w całej twej potędze
Raczyłeś słabą odwiedzić niewiastę,
Ach! byłoż trzeba, by własny mój sługa
Swe wiarołomstwo do nieszczęść mych przydał?
Bo choćbym nawet, szlachetny Cezarze,
Jakie niewieście zatrzymała fraszki,
Cacka bez żadnej ceny, które zwykle
Naszym znajomym na pamiątkę dajem,
Ba! choćby nawet rzeczy kosztowniejsze,
Aby je przesłać Liwii lub Oktawii,
A razem prosić o ich pośrednictwo,
Czy się godziło, ażeby mnie zdradził
Sługa na moim wychowany chlebie?
Nad mój upadek cios to boleśniejszy.
Precz z moich oczu! lub gniew mój wybuchnie,
Choć przywalony nieszczęść mych popiołem.
Gdybyś był mężem, miałbyś dla mnie litość.
Cezar. Odejdź, Seleuku. (Wychodzi Seleukus).
Kleopatra. Twarda wielkich dola.
Nas oskarżają za sług naszych błędy,
A gdy upadniem, za ich przewinienia
Musim przed sądem świata odpowiadać.
Los panów ziemi godny jest litości.
Cezar. Co tu wpisane, coś mogła zatrzymać,
Na moich łupów nie wciągam rachunek;
Wszystko to twoje i wszystkiem rozrządzaj;
Cezar nie kupiec, nie będzie się spierał
O rzeczy, które sprzedać może kupiec.
W myślach więc swoich nie kuj sobie kajdan,
Nabierz otuchy, droga Kleopatro,
Naszym zamiarem twojej rady słuchać
We wszystkiem, co się losów twoich tyczy.
Jedz i śpij pewna mej stałej przyjaźni,
Względów troskliwych i mojej litości.
A teraz bogów polecam cię pieczy!
Kleopatra. Panie —
Cezar. Nie jestem twym panem. Bądź zdrowa!
Kleopatra. Zwodzi mnie, dziewki, kłamliwem chce słowem
Wykraść mi mojej godności uczucie.
Lecz słuchaj, Charmian. (Mówi do ucha Charmiany).
Iras. Czas skończyć, królowo,
Bo dzień nasz zaszedł, ciemność nas owija.
Kleopatra. Idź, idź, a wracaj! Wszystko obmyśliłam,
A śpiesz się tylko.
Charmian. Twój rozkaz wykonam.
Dolabella. Gdzie jest królowa?
Charmian. Widzisz (wychodzi).
Kleopatra. Dolabella?
Dolabella. Królowo, wierny danej ci przysiędze,
A uczuć moich posłuszny natchnieniom,
Przyszedłem donieść, że Cezara myślą
Przez Syryę wracać; w dni trzy od tej doby
Ciebie i dzieci twe kazał wyprawić.
Zrób z tego, jaki osądzisz użytek;
Twąm spełnił wolę i me przyrzeczenie.
Kleopatra. Twym Dolabello zostanę dłużnikiem.
Dolabella. Ja sługą twoim. Żegnam cię, królowo,
Bo mnie powinność woła do Cezara (wychodzi).
Kleopatra. Bądź zdrów i dzięki! — Iras, co ty myślisz?
Jak mnie tak ciebie, ty egipska lalko,
Na widowisko do Rzymu powloką.
Tłum niewolników, w zbrudzonych fartuchach,
Z młotami w ręku i węgielnicami,
Dla ócz ciekawych w górę nas podniesie;
Tam nas owieją smrodliwe wyziewy,
Pić ich zatrute musimy oddechy.
Iras. Uchowaj Boże!
Kleopatra. To rzecz niewątpliwa.
Bezczelny liktor zuchwałą swą ręką
Będzie nas chwytał jak uliczne dziewki;
Fałszywym głosem nędzny wierszokleta
Tłumom ballady o nas będzie śpiewał,
A tuzinkowych komedyantów zgraja
W budach małpować nasze będzie święta;
Wyjdzie na scenę pijany Antoniusz,
Musimy słuchać, jak piskliwy dzieciuch
Będzie odgrywał rolę Kleopatry
W postawie jakiej nędznej wszetecznicy.
Iras. O wielki Boże!
Kleopatra. Wszystko to nas czeka.
Iras. Nie, nigdy, nigdy tego nie zobaczę!
Moje paznogcie od ócz mych silniejsze.
Kleopatra. Ale jest sposób plany ich skrzyżować
I w śmiech obrócić ich przygotowania.
Co mi przynosisz? — Teraz, moje dziewki,
Me najpiękniejsze przynieście mi stroje,
Po raz ostatni niech będę królową;
Na Antoniusza płyniemy spotkanie
Po Cydnu falach. Iras, spiesz się tylko!
Szlachetna Charmian, tak jest, skończym wszystko.
Gdy mi ostatnią tę przysługę oddasz,
Daję ci wolność aż do dnia sądnego.
Idź, przynieś moją koronę i wszystko.
Co krzyk ten znaczy? (Wchodzi Żołnierz ze Straży).
Żołnierz. Jakiś prostak wiejski
Widzieć cię, pani, gwałtem się domaga.
Przynosi figi.
Kleopatra. Wprowadź go natychmiast!
Jak nieraz czynu wielkiego jest sprawcą
Podłe narzędzie! Przynosi mi wolność.
Postanowienie moje nieugięte,
I nic już nie mam w sobie niewieściego.
Odtąd jak marmur jestem niezachwiana.
A zmienny księżyc nie jest mym planetą.
Żołnierz. Oto jest człowiek.
Kleopatra. Zostaw go i odejdź!
Czy Nilu gada pięknego przyniosłeś,
Który zabija bez żadnej boleści?
Wieśniak. Przyniosłem, na uczciwość, nie chciałbym jednak namawiać cię, żebyś się go dotknęła, bo ukąszenie jego jest nieśmiertelne; kto od niego umiera, rzadko lub nigdy do zdrowia nie wraca.
Kleopatra. Czy przypominasz sobie jakiego człowieka, który od ukąszenia jego umarł?
Wieśniak. Nie jednego człowieka i nie jedną kobietę. Słyszałem właśnie o jednej nie dawniej jak wczora. uczciwe sobie kobiecisko, choć trochę oddane kłamstwu, co nie przystoi kobiecie, chyba w uczciwej intencyi: jak umarła od ukąszenia, co wycierpiała, na uczciwość, dobre daje świadectwo gadowi; ale ktoby wierzył wszystkiemu, co gadają kobiety, wiedziałby tylko połowę tego, co robią. To jednak rzecz jest niewątpliwa, że gad ten jest to gad dziwny.
Kleopatra. Idź z Bogiem, bądź zdrów!
Wieśniak. Życzę ci wszelkiego szczęcia z tym gadem.
Kleopatra. Bądź zdrów! (Wieśniak stawia koszyk).
Wieśniak. Tylko pamiętaj, powtarzam, że gad ten do kąsania bardzo nałożny.
Kleopatra. Dobrze, dobrze, bądź zdrów!
Wieśniak. Pamiętaj, że nie należy powierzać gadu. chyba rękom ludzi pełnych roztropności, bo żeby powiedzieć prawdę, zjadliwa to jest gadzina.
Kleopatra. Nie troszcz się wcale, będę ostrożną.
Wieśniak. Bardzo dobrze; proszę cię teraz, nic mu nie daj, bo nie wart, żeby go żywić.
Kleopatra. A mnie czy zjadłby?
Wieśniak. Nie bierz mnie za takiego prostaka, abym nie wiedział, że sam dyabeł nie zje kobiety. Wiem ja, że kobieta jest to kąsek dla bogów, byle go dyabeł nie przyprawił. Na nieszczęście te sk......ny dyabły wielką robią krzywdę bogom w ich kobietach, bo na dziesięć, które ulepią, pięć psują dyabły.
Kleopatra. Dobrze, idź z Bogiem, bądź zdrów!
Wieśniak. Tak jest, na prawdę; więc życzę ci szczęścia z tym gadem.
Kleopatra. Daj płaszcz królewski: włóż mi tę koronę.
Dusza ma wzdycha do nieśmiertelności.
Sok gron egipskich już mych ust nie zwilży.
O, dobra Iras, tylko żwawo, żwawo!
Zda mi się, słyszę, Antoni mnie woła;
Widzę go, wstaje, by czyn mój pochwalić;
Słyszę, jak szydzi z Cezara fortuny,
Którą bogowie zlewają na ludzi,
By swój późniejszy gniew usprawiedliwić.
Mężu, przybywam! Teraz męstwo moje
Niech mi do tego imienia da prawo!
Tylko powietrzem, ogniem tylko jestem,
Inne żywioły podlejszemu życiu
Na łup wydaję. — Tak — czy już skończyłaś?
Teraz ostatni przyjmij pocałunek —
Bądź zdrowa, Charmian! Iras — na czas długi!
Co? Czy padalca miałam w ustach moich?
Kiedy się z życiem tak łatwo rozstajesz,
Cios śmierci jest to kochanka szczypnięcie,
Chociaż bolesne ale upragnione.
Leżysz bez ducha? Jeśli tak odlatasz,
To śmiercią twoją zdasz się światu mówić,
Że nie wart twego nawet pożegnania.
Charmian. O, gęste chmury, rozpłyńcie się w deszcze,
Bym mogła mówić, że i bogi płaczą!
Kleopatra. Śmierć jej o podłą trwogę mnie oskarża;
A kiedy spotka pierwsza Antoniusza,
On spyta o mnie, da jej pocałunek,
Który jest mojem niebem. (Do padalca, którego
przykłada do piersi). Nędzny gadzie,
Twym ostrym zębem rozetnij żywota
Splątany węzeł! Zjadliwe żyjątko,
Tylko się rozjątrz i skończ rzecz od razu!
Gdybyś mógł mówić! Gdybym usłyszała,
Jak w twym języka wielkiego Cezara
Nazwałbyś osłem i głupim prostakiem!
Charmian. O, gwiazdo wschodu!
Kleopatra. Cicho, Charmian, cicho!
Czyli nie widzisz, jak moje niemowlę
Ssie pierś swej matki, do snu ją kołysze?
Charmian. Pęknij się, serce!
Kleopatra. Słodki jak balsam, łagodny jak wietrzyk —
O, Antoniuszu! — Ciebie także wezmę.
Na co mam zostać — (Pada na łoże i umiera).
Charmian. Na tym pustym świecie?
Bywaj mi zdrowa! Śmierci, chełp się teraz,
Łupem dziś twoim piękność niezrównana. —
Więc się zamknijcie okna fręzlowane!
Niech nigdy odtąd tak królewskie oczy
Nie poglądają na złotego Feba!
Poprawcę twoją koronę w nieładzie,
Pożegnam potem. (Wbiega Straż).
1 Żołnierz. Mów, gdzie jest królowa?
Charmian. Mów tylko ciszej, byś nie zbudził śpiącej.
1 Żołnierz. Cezar przysyła —
Charmian. Za późne poselstwo.
Przybywaj! Śpiesz się! O, tak, już cię czuję.
1 Żołnierz. Źle się tu dzieje; Cezar oszukany.
2 Żołnierz. Z woli Cezara idzie Dolabella.
1 Żołnierz. Co się tu dzieje? Charmian, czy się godzi?
Charmian. Godzi; tak wielkiej przystało królowej
Od tylu królów ród swój wywodzącej.
Żołnierzu! (Umiera. — Wchodzi Dolabella).
Dolabella. Co to?
2 Żołnierz. Wszystkie trzy umarłe.
Dolabella. Spełnione twoje obawy, Cezarze.
I sam przybywasz, żebyś czyn zobaczył,
Któremu chciałeś daremno przeszkodzić.
Ustąpcie z drogi, Cezar się przybliża!
Dolabella. Zbyt nieomylnym był Cezar augurem,
Bo wszystkie jego obawy spełnione.
Cezar. Myśl moją zgadła i z królewską duszą
Skończyła wszystko śmiercią bohaterską.
Lecz jak umarła? Śladu krwi nie widzę.
Dolabella. Kto tu był z niemi?
1 Żołnierz. Jakiś prosty wieśniak,
Który jej figi w koszyku tym przyniósł.
Cezar. A więc zatrute.
1 Żołnierz. Ta Charmian, Cezarze,
Żyła przed chwilą i mówiła do mnie,
Wchodząc, widziałem jeszcze, jak koronę
Na czole pani swojej poprawiła,
Chwilkę się chwiała i padła bez ducha.
Cezar. Szlachetna słabość! — Aleby truciznę
Zewnętrzne jakie zdradziło nabrzmienie,
A ona tylko zda się snem ujęta,
Jakby nowego chciała Antoniusza
W potężne sidła swej piękności chwycić.
Dolabella. Tu na jej piersiach i na jej ramieniu
Krwi ślady widać i lekkie nabrzmienie.
1 Żołnierz. To ślad padalca; na figowych liściach
Jest ślina, jaką zostawia padalec
W norach nad Nilem.
Cezar. Tak pewno umarła,
Bo już oddawna, jak mówił jej lekarz,
Badała, jaka śmierć najłagodniejsza. —
Ciała jej kobiet wynieście z grobowca.
Ją pogrzebiemy przy jej Antoniuszu,
A nigdy jeszcze żaden grób na ziemi
Sławniejszej pary do snu nie utulił.
Wielkie wypadki i sprawców swych rażą.
Ich los tak długo litość będzie budził,
Jak długo będzie żyła tego chwała.
Który bolesnej śmierci ich był sprawcą.
Przytomność legii obrzęd ten uzacni;
Potem, do Rzymu! — Dojrzyj, Dolabello,
By się z należnym pogrzeb odbył blaskiem.