Antygona (tłum. Kaszewski)/Epejsodyon V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Antygona |
Wydawca | Feliks West |
Data wyd. | 1902 |
Miejsce wyd. | Brody |
Tłumacz | Kazimierz Kaszewski |
Tytuł orygin. | Ἀντιγόνη |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Przezacni Teb mężowie! Otóż k’wam przychodzę,
Wiedziony tu oczami mego przewodnika;
Bo ślepym cudze oko towarzyszy w drodze.
Stary Tyrezyasz z jakąż mnie wieścią spotyka?
Wnet ci ją powiem; ty wierz wyroczni mej wzajem. 5
Ja-m twoje napomnienia zawsze miał na pieczy.
Dlatego też pomyślnie sterowałeś krajem.
Przyznaję, że twe rady były nie od rzeczy.
A więc — niebezpieczeństwo ciąży nad twą głową.
Cóż tam znowu takiego? trwoży mnie twe słowo. 10
Posłuchaj, co ci moja nauka powiada:
— Siedziałem w owej starej wieszczbiarni, przy której
Bujają w dziwnych kręgach różnepiórore stada;
Wtem, dzikie krzyki ptasie groźnie zagrzmią z góry.
To pewnie, myślę, wzajem wpijają pazury, 15
Bo wrzask; strasznie skrzydłami łomocze gromada.
Więc zaraz do ołtarzów poszedłem struchlały,
Na których w świętym ogniu obiaty gorzały.
Lecz płomień nie był lśniący, wilgoć z udźców cała
Szła w górę z dymem lub na popiół opadała, 20
Żółć nikła z wiatrem, mięso odeszło od kości
I leżało odarte z powierzchniej tłustości.
Te to wszystkie oznaki, wróżące złą dolę
Z świętych tajemnic — to mi wskazało pacholę:
Jak ja prowadzę drugich, tak on mnie prowadza. 25
Kreonie! dziś ojczyznę twoja gu hi władza:
Co ptak jaki przeleci nad nasze ogniska,
Co pies przejdzie — to zdobycz na ołtarz nam ciska:
A któż to tej zdobyczy dostarcza im przecie?
To trup, zamordowane Edypowe dziecię. 30
Stąd też ni modłów naszych nie baczą już bogi,
Ni ognisk: ptaków ciągle brzmi okrzyk złowrogi,
Jak się obżarły ciała, jak się krwi opiły
Z zabitego, co dotąd leży bez mogiły.
Zastanów się, mój synu! człowiek zbłądzić może; 35
Ale jeżeli zamiast trwać w swoim uporze.
Pragnie owszem poprawy i szuka jej wszędzie,
Ten nie jest bezrozumnym, nieszczęsnym nie będzie.
W tym tylko głupstwo mieszka kto uporem stoi.
Przestań więc nękać zwłoki, niech cię śmierć rozbroi. 40
Toć ja ci z serca radzę, a od przyjaciela
Miło przyjąć, jeżeli zdrowych rad udziela.
Starcze! więc wszyscy, jakby łuczników gromada,
Za cel swoich pocisków biorą serce moje?
Nawet przeciw wróżbitom bezpieczen nie stoję: 45
Dawno mnie ściga wasza przedajność i zdrada.
Lecz dobrze; bogaćcie się, grabcie — mniejsza o to —
Wszystek elektr sardyjski[1], wszystko Indyi złoto:
To przecie niepodobna wam dożyć tej chwili,
Abyście zwłoki zdrajcy do grobu złożyli. 50
Ohooby go nawet orły szponami ostremi
Przed tron samego Zeusa podniosły od ziemi,
Nie pozwolę na pogrzeb i tem się nie trwożę,
Ufny, że człowiek bogom ubliżyć nie może.
Ty zaś wiedz, stary wieszczu, że najszczwańsi ludzie 55
Upadają i toną w niezmazanym brudzie,
Jeśli ich język miota wymowne pociski,
A myśl występna godzi na ohydne zyski.
Ha! kto tam o tem myśli? kto wie, co się stanie?...
Dokończ — usłyszym jakieś oklepane zdanie. 60
Rozum, jakaż.to piękna zaleta żywota!
Tyle przynajmniej, ile szkodliwą głupota.
A jednak tego złego pełna twoja głowa.
Nie dbam ja na wróżbity obelżywe słowa.
Lecz czemu mi zarzucasz, żem ja wieszcz fałszywy? 65
Bo to każdy wróżbita na pieniądze chciwy.
A każdy tyran goni za zyski podłerni.
A wiesz-że ty, że mówisz do króla tej ziemi?
Wiem; bo jeśliś tu panem, to mnie masz dziękować.
Biegtyś ty wieszcz, to prawda, lecz lubisz złe knować. 70
Zmuszasz mnie, więc odkryję serca mego tajnie.
I owszem, byleś tylko nie mówił przedajnie.
Czy tak? więc to przedajne bywały me słowa?
Tak; lecz mię nie wywiedzie już w pole twa mowa.
Więc pamiętaj! nim słońce raz ziemię obiegnie, 75
To ostatni z twych synów śmiercią za śmierć legnie:
Przez to, żeś ty się ważył wbrew nadziemskich bogów
Strącić żyjącą duszę do podziemia progów;
Do tego, jak na udry z bogi podziemnemi,
Trzymasz bez czci pogrzebnej zmarłego na ziemi. 80
I jakiemże to prawem? Kiedyć on jest wcale
Własnością bóstw podziemnych, i żadnych praw przecie
Nie roszczą doń władnące bogi w górnym świecie;
Narzucać im te prawa, to nadto zuchwale.
Już mścicielki niebieskich bogów i piekielnych 85
Erynie[2], które karzą przestępstwa śmiertelnych,
Wkrótce wypuszczą na cię podobnych klęsk zgraję.
Czyż ja mówię dla zysku — jak ci się wydaje?
Wnet orszak żon i mężów wpadnie tu spłakany,
Zatrzęsą się od jęków twego dworca ściany. 90
Bo już między sąsiady hałas zgrozy wzrasta,
Żeś im trupim wyziewem pozarażał miasta.
A skąd ten wyziew? z ciała, które dzięki tobie,
We wnętrzu dzikich zwierząt legło niby w grobie.
Te ja, jak łucznik, z serca rzucam w gniew twój strzały; 95
O! zadrżysz ty pod niemi i zbolejesz cały.
Pójdź, pacholę, odprowadź mnie w moje ustronie;
Niechaj on tu na młodszych wściekłość swą wyzionie,
Niechaj uśmierzy zdrożną burzliwość języka
I rozumniej niż dotąd w prawdę rzeczy wnika. 100
Królu! ten mą stąd odszedł z wieściami strasznemi,
A jako wiek pobielił moje włosy czarne,
Nie pamiętam, zaprawdę, by na naszej ziemi
Przepowiednie się jego pokazały marne.
Oj wiem! to też niemała na mnie trwoga ciśnie: 105
Ustąpić, to byłoby tchórzostwem nielada,
A znów uporem mógłbym zgubić się umyślnie.
Jeden jest na to sposób, królu: zdrowa rada.
Radźcież mi więc, jakiego mam użyć sposobu?
Najprzód masz wyprowadzić z jaskini to dziecię,
Potem złożyć zmarłego popioły do grobu. 110
Więc koniecznie na swojem wy postawić chcecie?
Oj, śpiesz się: kara boża pędzi nogą żwawą
Za tymi, co się zwykli ociągać z poprawą.
Przykro-ć to ustępować; ale trudna rada: 115
Kiedy bieda na karku, ustąpić wypada.
Idź więc; nie daj innemu troskać się tą sprawą.
Natychmiast; a tymczasem biegnijcie wy sami,
Ilu was jest, na wzgórze, wszyscy z siekierami.
Ja zaś, gdym zmienił zdanie, podążę też cwałem, 120
Ażeby to rozwiązać, co sam zawiązałem.
Trzeba się, widzę, godzić z prawami bożemi,
Aby spokojność życia pozyskać na ziemi.