Artur (Sue)/Tom III/Rozdział dziewiętnasty
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Artur |
Wydawca | B. Lessman |
Data wyd. | 1845 |
Druk | J. Jaworski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Arthur |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom III Cały tekst |
Indeks stron |
Nazajutrz, pani de Fersen nieukazała się przy śniadaniu; książę mi powiedział że była cierpiąca, i przepędziła noc dosyć niespokojną. — Poteém, prawie wprost, i z wielkiém imojém zadziwieniem, uczynił mi zwierzenie się, jak najobszerniejsze, względem charakteru, dowcipu, przywyknień, i przeszłego życia swéj żony, może aby uprzedzić zarozumiałe moje kroki, wrazie, gdybym pomyślał zająć się panią de Fersen, bo niemogłem sobie inaczéj wytłumaczyć niepojętéj jego fantazji udzielania mi podobnych szczegółów.
Oto jest prawie treść tego, co pan de Fersen powiedział mi o swojéj żonie.
Panna Katarzyna Metriska, córka hrabiego Metriski, Gubernatora jednéj z prowincji azyatyckich Cesarstwa Rossyjskiego, miała lat siedemnaście, gdy poszła za pana de Fersen. Połączyła ze znakomitym naturalnym dowcipem wychowanie bardzo staranne, i sąd o rzeczach przedwcześnie dojrzały. Wtedy, gdy się z nią żenił, książę był Ambassadorem przy dworze Wiedeńskim.
Lękał się zrazu niedoświadczenia swéj żony, która w tak młodym wieku obarczona była odpowiedzialnością, ciężącą na żonie ambassadora wielkiego państwa przy dworze tak surowym, tak poważnym i tak godnie strzegącym etykiety, jak dwór Austryacki. Lecz pani de Fersen, cudownie od natury obdarzona, zadosyć uczyniła najmniejszym wymaganiom swego położenia, dzięki przewybornemu taktowi, delikatnym odcieniom, najdoskonalszéj mierze, jakie potrafiła utrzymać w stosunkach tak delikatnych.
— Młodziutka pełna wdzięków i dowcipu, — rzekł do mnie książę, — sam osądzisz czy pani de Fersen została natychmiast otoczoną, czy jéj zaczął nadskakiwać pierwszy kwiat i wybór wszystkich cudzoziemców, przybywajacych na dwór Wiedeński.
»Chociaż mąż niepowinien podobnież rozprawiać o cnocie swéj żony, jak szlachcic o swym rodzie, — dodał pan de Fersen z uśmiéchem, — wiem, ze żona Cesara nigdy niepopadła w podejrzenie, a jednakże Cezar miał lat pięćdziesiąt... A jednakże, ożeniłem się, nie tyle może, przez miłość, chociaż Katarzyna była zachwycającą, jak raczéj dla tego, że są pewne poselstwa których niepowierzają bezżennym, a zresztą i dla tego, że, w mojém położeniu, chciałem mieć przy sobie istotę niewinną, skromną i bezinteressowaną, na umyśle któréj mógłbym spróbować jaki skutek uczynią pewne kombinacye.... prawie, wyjąwszy srogość porównania, — jak niektórzy patrycyusze Rzymscy próbowali skutku trucizn na swoich niewolnicach. Doświadczenie dowiodło mi że nadzwyczajna czystość była nieraz daleko trudniejszą do zwiedzenia niżeli nadzwyczajne szalbierstwo, gdyż dzieci odgadują prawie zawsze sidła, które im są zastawione. Gdy też widzę że Katarzyna przepuszcza pewne projekta, pewne wyobrażenia i myśli dość zręcznie pokryte, aby nieraziły jéj duszy tkliwéj, delikatnéj i wspanialéj, nie lękam się też późniéj, odzywając się z tém zdaniem, rozdrażnić drażliwość moich kochanych kolegów, których sumienie jest w ogólności bardzo strawném
»Zwolna, — mówił daléj Książę, — pani de Fersen nabrała gustu do polityki, gdyż, niepoprzestając moich doświadczeń, udzieliłem jéj, pod rozmaitemi punktami widzenia, wiele zapytań, które mi powierzono do rozwiązania.
Lecz, nie sądź bynajmniéj że jéj polityka była oschłą lub samolubną... nie, nie, do najwyższego stopnia posuniona miłość ludzkości była jéj sprężyną. Słysząc jak mówiła o narodach europejskich, każdy by sądził iż mówi o swych siostrach ukochanych, a nie o rywalkach swego kraju... Mam zapewne minę starego dziecka gdy ci mówię tak na seryo o tém, co zapewne bierzesz za marzenia młodéj romansowéj kobiéty, a jednakże nie uwierzysz jak doskonale umiem korzystać z usposobienia jéj umysłu tak do zadziwienia zamiłowanego w spokojności i szczęściu każdego... Nieprawdaż że mądrość prawie zawsze na tém zależy, aby zachować punkt środkowy, jednostajnie oddalony od wszelkiéj ostateczności.
»Nakonicc winien byłem téj dążności umysłu pani de Fersen inną jeszcze korzyść, korzyść, że mogę ci stanowczo powiedzieć, iż na żonę Cezara nigdy nie padło podejrzenie.... bo to, widzisz, kiedy część najbardziéj kochająca się i poświęcająca serca kobiéty, znajdzie świetne zajęcie dla swych zdolności, kobieta wówczas nie szuka już dla nich innego zajęcia, nadewszystko gdy pochlebia niewieściéj jéj pysze wpływ jaki wywiera, zadowalniając ją.
»Połącz do tego to, o czém pierwéj powinienem ci był wspomnieć, lecz podobnie, jak powiedziała jedna z waszych sławnych kobiét, pani de Sevigne, zdaje mi się, że treść listu nie raz znajduje się w jego przypisku. Otóż, nie wspominając panu o mojém przywiązaniu do żony, ani o jéj przywiązaniu do mnie niemówiąc o zupełnie purytańskiéj surowości jéj zasad, wieszże pan co ją nadewszystko uchroniło od płochości, nieodłącznych młodości towarzyszek? oto miłość wyłączna, miłość namiętna ku córce. Niezdołasz pan zrozumieć całego jéj zapału i uniesienia... Bez wątpienia, nasza Irena zasługuje na podobną miłość; jednakże, drżę niekiedy, gdy pomyślę że nieprzewidziane nieszczęście, jak to, co już o mało nas nieugodziło, może nam wydrzeć dziecię, a niezawodnie matka jéj wtedy rozum straci, i najzupełniéj zwaryuje“....
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Pan de Fersen był już w dojrzałym wieku; sława jego, jako największego dyplomatyka, była prawie europejską; wszystko w nim zwiastowało człowieka wyższego którego wzniosłe przymioty powoływały do zajmowania się wysokiemi urzędami, które zawsze piastował Niemogłem się też dość wydziwić zwierzeniom się, które mi czynił, mnie, tak młodemu, i który dla niego tak zupełnie byłem obcym.
Ponieważ nie mogłem przypuszczać, aby człowiek od dawna nazwyczajony zajmować się interesami najzawilszemi i najważniejszemi, mógł płocho działać, gdy chodziło o to, co go dotykało osobiście, pomyślałem, że wszystko co mi powiedział pan de Fersen musiało być głęboko wyrachowane że nie bez powodu zapewne zapomniał tak dalece powściągliwości jaką mu nakazywało nasze położenie, i nasz wiek tak odmienny.
Powtarzam też, że niemogłem widziéć w tych zwierzeniach się, najmniéj już jeśli dziwacznych, innego celu, jak dowiedzenie mi niepodobieństwa odniesienia tryumfu nad panią de Fersen.
A jednakże, z drugiéj znowu strony, nieprzyjemne uczyniło na mnie wrażenie, słysząc Księcia mówiącego mi o swéj żonie jak o narzędziu potrzebném do dyplomatyki. Zdawało mi się, iż w jego sposobie mówienia o niéj przebijała jak największa oschłość serca, — zresztą, w zwyczajnych swoich stosunkach z panią de Fersen, nie tylko nieokazywał się zazdrosnym, (zbyt był człowiekiem światowym, aby miał wpaść w podobną śmieszność), ale zdawał się nawet być obojętnym.
Wówczas pytałem siebie w jakim celu uczynił mi zwierzenia się o których wspomniałem...
Pozostawałem w jak największej niepewności.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |