Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych/23

<<< Dane tekstu >>>
Autor Andrzej Niemojewski
Tytuł Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych
Podtytuł Z 112 wizerunkami i rysunkami
Wydawca Wydawnictwo „Myśli Niepodległej“
Data wyd. 1909
Druk L. Biliński i W. Maślankiewicz
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
23.  KUR PIOTRÓW.

Któż z nas nie pamięta prześlicznej sceny w Ogrójcu, kiedy Jezus się modli, uczniów sen ogarnia a on im zaleca czuwanie?
„Ojcze, przyszła godzina...
„Oznajmiłem imię twe ludziom, któreś mi dał z świata: twoić byli i dałeś mi je...
„A jużem nie jest na świecie, ale ci są na świecie, a ja do ciebie idę...”
A Piotr rzekł:
— Panie, z tobą jestem gotów i do więzienia i na śmierć iść...
A Jezus odrzekł mu:
— Powiadam ci, Pietrze, nie zapieje dziś kur, aż się trzykroć zaprzesz, że mnie nie znasz...
Rzekł też do innych:
— Módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie!
I oddalił się od nich jakoby na rzut kamienia, ukląkł i modlił się. A gdy wstał od modlitwy i przyszedł do uczniów swoich, nalazł je śpiące.
I daremnie im mówił:
— Czemu śpicie? Wstańcie, módlcie się...
A już do Ogrodu Oliwnego wkraczał zdrajca z rzeszą, aby złożyć przewrotnie pocałunek na jego obliczu.
Pojmali go, powiedli. Piotr bieżał ostrożnie za pochodem. Zakradł się nawet do sieni arcykapłana i siadł koło ognia z innymi a czekał.
Ale niektóra służebnica, przypatrzywszy mu się, rzekła: — Ten z nim był!
A on się zaprzał.
— Niewiasto, nie znam go!
A maluczko potem ktoś drugi rzekł:
— I tyś z onych!
A Piotr zapierał się:
— O człowiecze, nie jestem!
I jeszcze po godzinie inszy niektóry twierdził:
— Prawdziwie i ten z nim był, bo i Galilejczyk jest!
A Piotr powiedział:
— Człowiecze, nie wiem, co mówisz!
A natychmiast, gdy on jeszcze się bronił, zapiał kur. Stojący opodal pod strażą Mistrz spojrzał na Piotra. Piotr zaś wyszedł i gorzko płakał.
Scenę tę zaliczyć wypada do najpiękniejszych i najdramatyczniejszych z całego piśmiennictwa ludzkości. Jest ona oparta na bardzo starożytnych wyobrażeniach, przekazanych nam przez pomniki.
Stary Testament nie wspomina ani kury, ani koguta. Wyrażenie „sekhwi”, mające wedle starej tradycji żydowskiej oznaczać koguta jako zwiastuna zmierzchu, u Geseniusa jest wykazane jako niepewne. Tak samo u Egipcjan nie spotyka się na pomnikach dotąd znalezionych ani kur, ani kogutów, choć rozmaitego innego ptactwa, nie wyłączając gęsi, nie brak.
Z tym ptakiem spotykamy się dopiero u Greków, Babilończyków, zwłaszcza zaś Indów, gdzie jest jego właściwa ojczyzna. Na cylindrach i gemach babilońskich widnieje kogut jako bóstwo, co tłomaczą załączone wizerunki (Wiz. 108). Kapłan na jednym wizerunku a na drugim Cherub składa mu ofiarę. W górze świeci księżyc.
U Persów kogut był ptakiem Stróża Niebios Sraosza, który władał czasem od północy do wschodu słońca. Wymieniony u Strabona (XI, XV) Omanos miał przy sobie jako święte zwierzę koguta. Vohu-mano ma przy sobie koguta i księżyc.
Kogut u Greków zwał się „ptakiem perskim“. Był to święty ptak Eskulapa. A także był symbolem Hermesa. Janus jako „Pater Matutinus” (Ojciec zarania) ma przy sobie tego świętego ptaka. W kulcie Mitry symbolami Kronosa są: kogut i „klucze”.
W Rzymie istniały „auguria pullaria”. Augur „pullarius” trzymał ptaki w świętych klatkach dla celów wróżebnych.
Z kogutem spotykamy się w Europie u różnych ludów. Słowianie mniemali, że pianie koguta odpędza złe duchy i bodaj do dnia dzisiejszego wiara ta żyje. U romantyków naszych kur pieje, upiór znika. Nawet w „Tańcu Szkieletów” Saint-Saënsa pieje kogut. Ptak ten, jak wspominałem, dziś jeszcze jest godłem narodowem Francuzów (str. 163).


Wiz. 108. Święty kogut babiloński jako bóstwo (Z Riehma).

Będąc w Smyrnie 1903 r. i zwiedzając tam muzeum bibljoteczne przy szkole ewangelicznej, dzięki uprzejmości p. Stilpona Pittakisa oglądałem stelę, wyobrażającą koguta a mającą przedstawiać prototyp Koguta Gallskiego.
W ogóle wszystkie symbole, złączone z Piotrem, są mitologiczne. Za słonecznym Jezusem Piotr idzie jak księżyc i mieni się, powiedziałby nasz lud. Jest w nim coś Janusowego. Tak też w dwie strony patrzył rzymski Janus, bóstwo noworoczne, dzierżące „klucze” i mające przy sobie „koguta”. Słowo łacińskie „janua” znaczy „drzwi”, „Januarius” jest pierwszym, „drzwiowym” miesiącem nowego roku u Rzymian. Gdy kona rok stary, kur pieje, a „styczeń” musi się go zaprzeć i jak Piotr wyjść przez drzwi, by widnieć na czele miesięcy nowego roku.
Janus rzymski ma dwa oblicza (Wiz. 109). Symbolem jego jest okręt (Wiz. 110), jak Piotra łódź.

Wiz. 109. A rzymski, moneta miedziana z czasów Republiki (Z Riehma).

Wiz. 110. As rzymski. Strona lewa (Z Riehma).

Toteż dziś niepodobna uważać Piotra za postać realną. Już Dupuis, opierając się na pomnikach, twierdził, że dwunastu apostołów symbolizowało tylko dwanaście konstelacji zodjaku. Jedna, przyćmiona, czająca się za słońcem, to Judasz. Znika tedy z dziejów najgłówniejszy zaprzaniec, dalej najgłówniejszy zdrajca a wreszcie rozwiewa się klątwa, wisząca nad pewnym ludem, że „zabił Boga”.
Rzeczywiście, w listach Apostolskich owych dwunastu nader małą odgrywa rolę. Jest ich zresztą tylko „jedenastu“. A ponieważ w tej epoce chrześcijaństwo „Rybaków” już istnieje w Europie, Azji i Afryce, przeto jest jasne, iż owi „Uczniowie”, czy „Bracia”, czy „Bracia Pana” wcale PIERWSZYMI nie byli. Ostatecznie z listów wcale to nie wynika.
Genjusz Ewangielistów rozporządzał takiemi środkami ekspresji dla ożywienia starożytnych mitów religijnych, iż z nim naprawdę nie może się mierzyć żaden twórca, który czerpał z siebie a nie z całych światów. Genjusz ten umiał tak swe opowieści zmodernizować, zlokalizować i zmodyfikować, tyle prawdy życiowej w nie wlać, że dziś po tylowiekowej zwłaszcza sugestji niezmiernie trudno jest określić, z ilu i z jakich nieb ułożył swój panteon, bo że go nie brał z ziemi, czyli z faktów realnych, to jest aź nadto wyraźne. Nie chcę zresztą w analizie posuwać się za daleko a mianowicie po za fakty, który ów materjał analityczny stanowią. Prof. P. Jensen w swem dziele „Das Gilgamesch-Epos in der Weltliteratur” wykazał, jak ziemskie życie Piotra modelowano na epopei babilońskiej. Dupuis w „Origine de tous les cultes” na podobieństwo jego do Janusa rzymskiego wskazał. Cumont w „Textes et monuments figurés relatifs aux mistères de Mithra” podobieństwo jego z Kronosem uwydatnił. Ile rodzajów metali złożyło się na odlanie tego dzwonu ewangielicznego, który przez kilkanaście stuleci dzwonił nad światem swoją bajeczną wieść, kładąc narody na kolana i lasy rąk unosząc w niebo!
Imię Piotr nie jest w ewangieljach imieniem własnem, ale niejako tytułem. Jest to tam całkiem wyraźnie powiedziane. Imieniem własnem owego legendowego Piotra, wyznawcy Kultu Ryby, miało być Szymon.
Jest całkiem pewne, iż PIOTR, którego znał Paweł, nie był SZYMONEM. Imienia własnego Szymon przy Piotrze wcale też nie spotykamy w Listach Pawła, ani w innych Listach Nowego Testamentu, tylko nazwę PIOTR, prócz Wtórego Listu Piotra (I, 1), przyczem w Liście tym pisownia tego imienia waha się w różnych rękopisach i raz jest „Simon”, drugi raz „Simeon”.
Ten Piotr, z którym miał do czynienia Paweł a do którego tak się zresztą opieszale wybierał, stał na czele gminy a właściwie gminki jerozolimskiej i miał może TYTUŁ PIOTR.
Tytuł ten odpowiadałby temu, co się później nazywało wedle nomenklatury kultu Mitry PAPA, ojciec, a jak spolszczyliśmy: papież.
Przed owym Piotrem-Papieżem, z którym Paweł miał do czynienia, istnieć musiał szereg innych. Ten Piotr z okresu Pawła wcale się nie zachowuje jak świadek naoczny życia Jesusa, ale jak świadek jego bóstwa.
Powieściowy charakter ewangielji myli nas. Ale czytajmy Listy, te stanowczo najstarsze dokumenty. Piotr całkiem inaczej imponowałby Pawłowi, gdyby on Paweł, z Szawła w Pawła, niesłychanego gorliwca zmieniony, wiedział, iż Jezus był postacią realną i że Piotra łączyły z nim stosunki osobiste.
On go tak traktuje, jak dzisiejszy ksiądz-misjonasz rezydującego w Rzymie papieża. Dopiero po trzech latach od chwili nawrócenia wybiera się do niego i bawi czternaście dni. Byłoby to sprzeczne z psychologją żarliwej a żądnej szczegółów wiary, gdyby Paweł istotnie tak opieszale dążył do ŚWIADKA NAOCZNEGO, on, płomień gorejący!
Paweł w Listach swoich, kilkakrotnie wspominając o wizji Jezusa, ani słowem nie mówi o tem, co mu Piotr, gdyby był naocznym świadkiem, mógł naopowiadać. Gdybyśmy mieli do czynienia nie z wyznawcą, ale z człowiekiem jako tako wrażliwym, Listy jego byłyby przepełnione szczegółami bolesnej męki i tragicznego zgonu tego, który stał się NOWEM ŚWIATŁEM.
Pfleiderer powiada, jak wspomniałem, że Paweł wiedział o Jezusie „blutwenig”. Ależ zetknął się nareszcie z Piotrem. Czy i ten wiedział „blutwenig”?
Bezwarunkowo.
Czy nie interesował się? To byłoby nieprawdopodobne, potworne, urągające naturze już nie apostoła, ale człowieka. I to człowieka prostego a poświęcającego się, doświadczonego w metodach misyjnych!
Paweł i Piotr postępują niemal identycznie, różni ich postępowanie tylko temperament. Są to misjonarze, kaznodzieje, etycy, agitatorzy.
Gdyby Piotr był świadkiem naocznym, Paweł oprowadzałby go i tłumom pokazywał, wołając: patrzajcie, ten go widział, nie w wizji, ale cielesnego, ziemskiego, jadł z nim, sypiał z nim, chodził za nim wszędzie, ostatnie zlecenia od niego otrzymał...
Mglista, niejasna, bierna postać PIOTRA z Listów świadczy wymownie, iż był to tylko Piotr z Piotrów.
Tamten Piotr, wyznawca Kultu Oannesa, który niezawodnie Kult ów rozszerzył na Kult Baranka, jest, jak dotąd, postacią mityczną. Żadnych nie posiadamy świadectw, by istniał realnie. Starożytny Wschód lubił się powoływać na legendowych poprzedników. Zresztą same ewangielje wyposażyły go we wszystkie symbole rodzaju, do którego należy. A jest to rodzaj POJĘCIOWY.
Jezus Baranek, Rok Stary, jest już związany w przedsionku domu Kapłana. Piotr, miesiąc naczelny, przysięgał się, że pozostanie mu wiernym. Ale gdy zapiał kur, Ptak Boży Czujności, musiał się wyprzeć i wyjść przez drzwi (janua) na świat jako „Januarius”. Ruszy naprzód a za nim pójdą wszystkie miesiące.
Ten moment astralny u mistrza Łukasza wychodzi najpiękniej. Gdy Piotr się zaparł i kur zapiał, „Pan obróciwszy się, spojrzał na Piotra... a Piotr wyszedłszy precz gorzko płakał” (XXII, 61 — 62). U innych ewangielistów niema tej dziwnej wymiany spojrzeń.
Astralnie też tłomaczy się „dwulicowy” Piotr daleko piękniej, niż etycznie. Kościół wyjaśnia postępowanie Piotra słabością charakteru, nauka zaś nieubłaganą koniecznością praw przyrody. Które tłomaczenie jest prawdziwsze i piękniejsze? Zresztą nawet ów „tytuł” Piotr jest tylko bardzo starą urną, która ongi inną treść zawierała. Piotr, Πέτρος, Πέτρα, Cefa, Kefa, Kef, skała, kamień, to bodaj najstarsza forma różnych bóstw. Jowisz był kamieniem (Jupiter Lapis), Mitra zowie się „petrogenes” (saxigenus). Owa OPOKA dziwną sprzeczność stanowi z JANUSO WOSCIĄ ucznia Jezusowego. Prof. Drews mniema, że w ewangieljach stopiono pierwiastki Mitraistyczne i Janusowe w jedną postać Piotrową.
Egzegezą teologiczna była nieraz w kłopocie, gdy zastanawiała się nad tem, dlaczego Jezus powierzył tak chwiejnemu uczniowi, jak Piotr, klucze nieba i ziemskie losy swego kościoła. Doszła do rozpaczliwego wniosku, iż dlatego, ponieważ Piotr właśnie dzięki swej słabości tak bardzo był Człowiekiem“ a kościół jako instytucja ziemska ziemianina na kierownika potrzebował. Jest to jednak dorabianie filozofji do niezrozumianego faktu. Piotra takim, jakim jest, wymodelował wielowiekowy proces mitologiczny. Ostatnim etapem tego procesu jest Piotr ewangieliczny.
Prof. Artur Drews w swem studjum „Die Petruslegende”, pomieszczonem w dwutygodniku „Das freie Wort” (N-r 5 i 6, 1909) pisze:
„W Rzymie znajduje się tak zwana STOLICA PIOTROWA, z którą wiążą „pierwszego biskupa rzymskiego”, ale ornamentyka wykazuje, że pochodzi z kultu Mitry. Albowiem zodjak i prace Boga Słonecznego, wyrażone na stronie licowej, nie pozostawiają żadnej wątpliwości, że pierwszy kapłan, który na niej zasiadł w chwili urzędowania, nie chrześcijańskim był, lecz mitraistycznym „Pater patrum”, albo „Pater patratus”, jak zwano arcykapłana perskiego „Kamienioboga”. Jak obecnie „główny pasterz chrześcijaństwa”, tak i on ongi miał swoją siedzibę na wzgórzu watykańskiem, tam, gdzie obok Mitry także Attis, umierający i zmartwychwstający młody bóg frygijskich misterjów, wraz ze swoją matką Kibelą cześć odbierał, gdzie wierni przez uroczysty chrzest krwawy odpuszczenie grzechów otrzymywali, gdzie chrześcijański SKALNIK miał życia dokonać i gdzie dziś bazylika Piotrowa nad GROBEM APOSTOŁA się wznosi”.
A wreszcie na str. 129 wspomniałem, że historja Piotra jest jak gdyby skróconą historją Jezusa i to aż do śmierci krzyżowej.
Legenda ewangieliczna czyni Piotra łącznikiem pomiędzy Janem i Jezusem. Stanowisko naczelne, które do dziś dnia zajmuje w kościele, dowodzi, iż kiedyś w jakimś kulcie jeszcze wyższe zajmował. Kto wie, czy Jana nie „zdeplasował” Piotr a Piotra Jezus. Tak nieraz władcy udzielni stawali się hołdownikami tych, wobec których samodzielności swej obronić nie umieli.
Wspomniana w rozdziale naczelnym walka o byt między bóstwami wre bowiem wciąż. W chwili obecnej wcale jej za ukończoną uważać nie można. Hołdownicy od czasu do czasu wznoszą głowę i walczą o swe prawa. Ryszard Andrée w swej pracy „Votive und Weihegaben des katholischen Volkes in Süddeutschland” (Brunświk 1904) podaje na str. 161 ciekawy przykład walki św. Florjana z samym Bogiem. W Tyrolu w miejscowości Wenus na pewnym domu znajduje się taki napis:

Ta chata była w ręku Boga
I trzykroć ją zniszczyła pożoga,
Lecz po raz czwarty odbudowana,
Opiece teraz powierzona świętego Florjana[1]!

Tej siły oporu Piotr nie posiada. Kur jego, widniejący na wieżach starych kościołów, strzeże kultu bóstwa zwycięskiego. Wijąca się dalej tęczowa nić legendy ludowej lubuje się nie w jego pierwiastkach „Opokowych”, ale „Janusowych“, czego wymownie dowodzi to, co o nim nakomponował Homer tatrzański Sabała.
Swoją drogą kapłani babilońscy, wstawszy z grobu i ujrzawszy szczyty naszych wieżyc kościelnych, bardzoby się zdziwili, gdyby im powiedziano, że dawne ich Bóstwo Czujności piastuje obecnie godność podrzędną Kura Piotrowego. Prawdopodobnie powiedzieliby: chrześcijaństwo wszystko — przekręciło!

Tak, o ile małpa, zestawiając swoje dolne kończyny z dolnemi kończynami ludzkiemi, miałaby prawo powiedzieć, że człowiek „przekręcił” jej dolną rękę w nogę.








  1. Dieses Haus stand in Gottes Hand
    Und ist dreimal abgebrannt,
    Und das viertemal ist’s wieder aufgebaut
    Und jetzt dem heiligen Florian anvertraut.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Andrzej Niemojewski.