Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych/24

<<< Dane tekstu >>>
Autor Andrzej Niemojewski
Tytuł Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych
Podtytuł Z 112 wizerunkami i rysunkami
Wydawca Wydawnictwo „Myśli Niepodległej“
Data wyd. 1909
Druk L. Biliński i W. Maślankiewicz
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
24.  RYBACY.

W kraju, w którym ongi kwitł kult kanaańskiego Boga narodowego Dagona pod postacią Ryby a następnie Boga Oannesa również pod postacią Ryby, pierwsi Apostołowie Jezusa są Rybakami. Dwóch z nich, Piotr i Andrzej, było nawet pierwotnie uczniami owego Oannesa (Jan, I, 35 — 37) a Jezus w chwili uroczystej nazywa Piotra Synem Oannesa (Jan XXI, 15 — 17), albo: Bar-Jona (Mat. XVI, 17).
Ryba i Rybacy brzmi tak, jak Chrystus i Chrześcijanie, Budda i Buddyści, Mojżesz i Mozaiści, Mahomet i Mahometanie, Luter i Luteranie, Kalwin i Kalwiniści.
Heitmüller, mówiąc o Chrzcie Janowym, mniema, iż ewangielje uległy wpływom „apologetyczno-polemicznym”. I rzeczywiście czuć niekiedy „celowość” całych scen.
U Łukasza czytamy, że Jezus obaczywszy rybaków, którzy u brzegu płókali sieci, kazał im jechać na głębię i tam je zapuścić. Szymon jednak odpowiada z powątpiewaniem, iż się to nie na wiele przyda, albowiem przez całą noc już pracowali i nic nie ułowili; wszelako na słowo jego zapuści sieci. Zaledwie to uczynili, zagarnęli takie mnóstwo ryb, że sieć się rwała. Szymon padł Jezusowi do kolan a Jezus rzekł mu: „Nie bój się, odtąd już ludzi łowić będziesz“ (V, 1 — 10).
Ale obok aż zbyt wyraźnej „celowości” postrzegamy tu „symbolikę”. W innej scenie pierwiastek „symboliczny” występuje na jaw całkiem jasno.
U Marka uczniowie martwią się, iż wzięli z sobą tylko jeden bochenek chleba. „Co poznawszy, rzekł im Jezus: Cóż myślicie, że chleba nie macie? Jeszcze nie baczycie, ani rozumiecie? Jeszcze macie serce wasze zaślepione? Oczy mając, nie widzicie, i uszy mając, nie słyszycie, ani pamiętacie? Gdym pięcioro chleba łamał na pięć tysięcy, wiełeście odnieśli koszów pełnych ułomków? Rzekli mu: Dwanaście. A gdy siedmioro chleba na cztery tysiące, wieleście koszów zebrali ułomków? I rzekli mu: Siedm. I mówił im: Jakoż jeszcze nie rozumiecie?“ (VIII, 16 — 21).
W tym ustępie jest nietylko symbolika, ale nawet kabalistyka liczbowa, tak rozpowszechniona na Wschodzie.
Wszystkie sceny rybackie są symboliczne. Nie chodzi o przygodę, ale o jej mistyczne znaczenie. Toteż pierwiastku historycznego nie możemy szukać w przygodach, ale w symbolice owych przygód.
Przygodziło się (podobno), iż rzesze, które dążyły za Jezusem, były głodne. Jezus bierze dwie ryby i pięcioro chleba, dzieli między tłumy i wszyscy są nasyceni. Po tej uczcie pozostaje w ułomkach więcej chlebów, niż było przedtem. Bralibyśmy rzecz bardzo płytko, gdybyśmy mniemali, iż chodziło o opisanie zwykłego cudu. Cała ta scena jest symboliczna a kryje się pod nią UCZTA RYTUALNA, na co już Strauss zwrócił uwagę. Nawet forma tej uczty jest znamienna. Jezus łamie a uczniowie rozdają. Tak w gminach staro-chrześcijańskich Starszy oddawał wino i chleb dyakonom a ci między wiernych rozdzielali.
Mamy więc w owych scenach karmienia tysiącznych tłumów symboliczny opis KOMUNJI. Miast późniejszego wina i chleba spotykamy tu chleb i rybę.
Ale nietylko tu.
Gdy po zmartwychwstaniu Jezus ukazał się uczniom nad Morzem Tyberjadzkiem, „wziął chleb, a dawał im, także i rybę” (Jan XXI, 13).
Tu następuje jak gdyby rytualna rozmowa:
— Szymonie Janów, miłujesz mnie więcej, niźli oni?
— Tak, Panie, ty wiesz, że cię miłuję.
— Paś baranki moje.
I drugi raz:
— Szymonie Janów, miłujesz mnie?
— Tak, Panie, ty wiesz, że cię miłuję.
— Paś baranki moje.
I trzeci raz:
— Szymonie Janów, miłujesz mnie?
— Panie, ty wszystko wiesz, ty wiesz, że cię miłuję.
— Paś owce moje.
I zaraz potem idzie jakby rytualne zaklęcie:
— Zaprawdę, zaprawdę powiadam tobie: gdyś był młodszym, opasowałeś się i chodziłeś, kędyś chciał; lecz gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce twe, a inny cię opasze i poprowadzi, gdzie ty nie chcesz. Pójdź za mną!
Jest rzeczą znamienną, że taką formę komunji opisuje nam Jan ewangielista nad Morzem Tyberjadzkiem a Mateusz, Marek i Łukasz inną w Jerozolimie, gdzie występuje chleb i kielich. (W Kodeksie Bezy, jak wykazywałem wyżej, Łukasz w Jerozolimie opisuje tylko Komunję chleba.) Widzimy tu jak gdyby w jednej płaszczyźnie bez perspektywy rzeczy perspektywicznie różne, w jednej jednostce dziejowej czasu rzeczy czasowo bardzo oddalone od siebie.
Jeżeli wnikniemy należycie w treść Listów Nowego Testamentu i zdamy sobie dobrze sprawę z doniosłego znaczenia, jakie miał Chrzest Janów, to nie bez zastanowienia przeczytamy słowa w ewangielji Łukasza, iż Jan „miał przygotować Panu lud doskonały“ (I, 17).
Nietyle naturalnie Jan, ile Joanici.
Wyrażenie „Syn Jana” a właściwie „Syn Oannesa” nie oznacza wcale zwykłego ojcostwa. Alfred Jeremias słusznie zwraca na to uwagę, iż Bar-Jona należy do tak zaszczytnych nazw, jak Syn Dawida, lub Syn Józefa. Następnie powiada, iż słynny bohater narodowy żydów Jozue, właściwie ówczesny ich Mesjasz, także owe zaszczytne miano piastował, zwąc się Jehoszua Ben-Nun, czyli Jezus Syn Ryby. Że wreszcie w Talmudzie „Inun“ Mesjasza oznacza.
Jozue, przekroczywszy Jordan, każę dwunastu mężom ułożyć dwanaście symbolicznych kamieni (Jozue IV, 5 etc.). Jezus, przyjąwszy w Jordanie Chrzest Janów, bezpośrednio potem dwanaście takich kamieni swej nauki obiera, do pierwszego mówiąc nawet: Tyś jest Symon Ben-Oannes, ty będziesz zwań Kef (Jan I, 43), czyli „Skała“, „Kamień“.
Jeżeli tedy źródła pozaewangieliczne ukazują do wielkiej rzeki chrzecijaństwa dopływy Attisowe, Adonisowe, Ozyrysowe i Mitraistyczne, to źródła ewangieliczne jako wyciek bezpośredni, aczkolwiek drobny, ale istotnie oryginalny, ukazują nam Kułt Rybaków, Kult Oannesa, Bożej Ryby, której symbol przeniesiony został nawet do katakumb.
A więc z wyznawców Jana Chrzciciela rekrutowały się zastępy pierwszych chrześcijan, niosących przed sobą Znak Ryby, Znak Janów a nie Jezusów.
To jest istotny rdzeń chrześcijaństwa, rdzeń oryginalny. Papież do dnia dzisiejszego nosi na palcu żelazny pierścień Rybaka.
Zwrot: „Szymonie Oannesów, paś Baranki moje“ (Jan XXI, 15 — 17), znaczy właściwie: Rybaku Ryby, paś Baranki Baranka.
Rybak zmienia się tedy w Pasterza, Znak Ryby w Znak Baranka. I natychmiast ujawnia się obcy dopływ: miast Hermesa z Barankiem na plecach (Wiz. 111), pojawią się teraz wizerunki Jezusa jako Dobrego Pasterza z tak dzierżonym Barankiem.
Lecz i ów rdzeń przy bliższem rozpatrzeniu wykazuje części składowe. Weźmy pod uwagę choćby tylko dwa pierwiastki, Piotra i Jana.
Piotr jest Skałą. Tu przypominają się legendy o wszystkich bogach i półbogach zrodzonych ze skały, w skale, z góry, w górze, w grocie. Zeus rodzi się z Rei w grocie Ida. Pasterze widzą, jak Mitra rodzi się ze skały. Wedle podania polinezyjskiego Bóg Tangaloa z żoną swoją O-te-Papa, Skałą, płodzi bogów i półbogów zrazu jako kule okrągłych, następnie przez uciskanie formowanych w kształty należyte; w ten sam sposób pierwsza macierz pierwszego człowieka zrodziła i ukształtowała (Böcklen, Adam und Qain, str. 19). Bogini Maja w skale otrzymuje objawienie, iż porodzi syna. Wyrażenie Mateusza: „Błogosławionyś jest Symonie, Barjona, tyś jest opoka a na tej opoce zbuduję kościół mój“ (XVI, 17 — 18), jest tedy tylko dalszym etapem rozwojowym powyższych pojęć. Ale już tu jest stop Skały, Bar-Jony i, jak mniema Drews, Symona; która to nazwa ma pochodzić wedle niego od nazwy syryjskiego Boga Słonecznego z przydomkiem „Megas”, czyli ”wielki, z czego potem utworzono „maga Szymona” Dziejów postolskich (VIII, 9) a o którym czytamy, że go słuchali „wszyscy od największego aż do najmniejszego mówiąc: Ten jest moc Boża, którą zowią wielka” (VIII, 10).
Przypatrzmy się z kolei drugiemu pierwiastkowi owego oryginalnego rdzenia chrześcijaństwa, czyli Janowi.


Wiz. 111. Hermes z barankiem na plecach. Z Fenicji. Figurki z kamienia wapiennego i bronzu (Luwr). (Wedle zbior. res. mal. W. Trojanowskiego).

Ewangielje dają nam w tym wypadku niewiele. Postrzegamy jakąś mityczną postać, która ma być czemś więcej, niż prorokiem. Wedle Dziejów Apostolskich rytuał z tą postacią związany już w połowie pierwszego wieku jest znany w Europie, Azji i Afryce. W ewangielji Łukasza ujrzeliśmy ową postać mityczną jako Rybę Astralną.
Źródła pozaewangieliczne mówią nam nieco więcej. Berossus ukazuje nam niejako w tej postaci babilońskiego Oannesa a wykopalisko z Kujundżik jego wizerunek. Idąc dalej, natykamy się w Babilonji na Bóstwo Wód Ea, Pozejdona okolic, sąsiadujących z Zatoką Perską. Bóstwo Wód jest zarazem Bóstwem Mądrości.
Idąc jeszcze dalej, napotykamy się na mity o stworzeniu świata. Wedle jednych, jak wspomniałem, niezawodnie późniejszych, świat powstał z wielkich wód; wedle drugich, niezawodnie wcześniejszych, świat obecny powstał z jakiejś wielkiej ryby, przez pół przeciętej przez Boga Marduka.
Widzimy tedy, że wątek mitu Janowego sięga w czasy niezmiernie odległe. A wszystko to razem znaczy: kult Ryby nad wodami.
Wiemy, że w tych krajach stawiano świątynie nad wodami. Rybacka tradycja ewangieliczna ciągle się obraca nad wodami Morza Tyberjadzkiego i Jordanu. Z tego wszystkiego dziś w życiu zostało tylko tyle: pierścień rybacki na palcu papieża, dla chrześcijan pokropienie wodą święconą a dla żydów ryba jako danie przy uczcie świątecznej.
Ale jako rzeka, która przez różne kraje przepływa i przeto w różnych punktach różnych narodów własność stanowi, tak ów rdzeń Kultu Oannesa, przechodząc przez Mezopotamję, Syrję, Palestynę, Grecję, Rzym, w różnych drzewach religijnych był miazgą. Wszelki organizm ma wymianę materji, musi przystosowywać się do warunków otoczenia, urabiać a nawet zmieniać swoje organy, z jednych form przechodzić w drugie. Takim też prawom ulegał Kult Oannesa.
Komunja w formie ryby w pewnym etapie kulturalnym przestała łudzi zadawalniać. Gdy w misterjach orfickich Bachanaci, wyznawcy Bachusa, rzucali się na ofiarowanego wołu, rozrywali go i pochłaniali „żywe ciało”, by być pełnymi „ducha bożego“ (entusiasmos), gdyż „krew” była „duchem” (nefesz), gdy i tam przy pewnych postępach cywilizacyjnych krew w znaczeniu dosłownem zastąpiona została krwią metaforyczną Boga Winnej Latorośli, gdy semiccy wyznawcy Kultu Oannesa już zdawna mieli nakaz, by nie spożywać krwi zwierzęcia, albowiem jest ona jego duszą, i gdy w literaturze Nowego Testamentu wciąż odzywają się głosy, iż „niepodobna rzecz, aby krwią kozłów i wołów miały być gładzone grzechy” (Żyd. X, 4), miast ryby pojawia się w komunji kielich błogosławieństwa. Kiedy to nastąpiło, nie wiemy, ale ten moment jest genezą chrześcijaństwa dzisiejszego pod względem rytualnym.
Bo pod względem dogmatycznym będzie owym momentem przyjęcie przez Kult Oannesa wiary w Syna Bożego. I to ściśle Jezusa. Moment ten, jak poniekąd świadczą ewangielje, poprzedza moment tamten. Już wyznawcy Jana czczą Jezusa, ale jeszcze mają komunję ryby i chleba. Zmiana rytuału następuje później.
Na podstawie materjału, którym obecnie rozporządzamy, nie możemy powiedzieć, kiedy się to stało i jak się stało. Możemy tylko powiedzieć, że się stało.
O ile ewangielje mają być wogóle jakimś materjałem historycznym, to badając go, do takich właśnie wyników dojść tylko możemy. Kult Ryby przeradza się w Kult Baranka, komunja Ryby i Chleba przemienia się w komunję Chleba i Wina.
Rozumie się, że momenty te cofają się znacznie wstecz po za próg pierwszego stulecia naszej ery. Wszelkiego rodzaju wyznawcy są zawsze bardzo konserwatywnie nastrojeni a zmiany dzieją się w nieskończonostkach. Ewangielje pouczają nas, ze owe zmiany nastąpiły, ale wcale nam nie mówią, dlaczego nastąpiły.
Zdaje się, że Kult Oannesa i Komunja Chleba i Ryby stanowią w ewangieljach cząstkę najoryginalniejszą. I pod tym względem bodaj semickie pochodzenie chrześcijaństwa jest najlepiej wylegitymowane.
Palestyna była zdawna „przechodnią kamienicą” pomiędzy potężnym Egiptem i równie potężną Assyrją. Religje, kulty, mity musiały się mięszać. Chrześcijaństwo jest utkane niemal z wszystkich nitek znanych nam kultów starożytnego Wschodu, Zachodu i Południa. To żadnej nie ulega wątpliwości. Ale tak jak jajko musi być zapłodnione przez spermatozoon i następnie bardzo prędko się rozkłada, tworząc płód, bez zarodka zaś powstanie tego płodu jest wykluczone, tak w owej zaasymilowanej przez chrześcijaństwo wielkiej mięszaninie religji, kultów i mitów, spermatozoonem był Kult Oannesów z wiarą w Jezusa i komunją pod postacią chleba i ryby.
Jest to bodaj jedyna kropla ścisłej historji, którą z ewangielji wycisnąć możemy. Cała reszta będzie, jak poniekąd chce Heitmüller, materjałem „apologetyczno-polemicznym“, a jak nam się zdaje: symbolicznem mięsem owocu, którem otulona jest pestka, by padłszy na ziemię, miała zapewnione warunki kiełkowania.
W wieku XVII odkryto w południowej Babilonji sektę, będącą starożytną pozostałością po Kulcie Rybaków. Wzięto tych ludzi za wyznawców chrześcijańskiego Jana Chrzciciela, wcale na to nie zwracając uwagi, iż byli oni dla chrześcijaństwa wogóle bardzo źle usposobieni.
Fakt ten dowodziłby poniekąd, iż kiedyś przed tysiącoleciami nastąpiła albo śród owej sekty secesja, albo rozproszenie. Albo część wyznawców Kultu Ryby przyjęła Kult Baranka a część nie przyjęła, albo też część palestyńska wyznawców przyjęła, ulegając wpływom otoczenia, a babilońska, żyjąc w innych warunkach, nic nawet o tem nie wiedziała i pozostała przy wierzeniach dawnych.
To, co nam ewangielje na ten temat opowiadają, jest bardzo słabiuchnem echem przechowywanych w tradycji faktów o całkiem już mitycznym charakterze. Już ryby do sieci nie szły. Zjawia się nowy „nazir”, każe tym, którzy już całkiem zwątpili, zapuszczać sieci po „prawej” stronie łodzi (Jan XXI, 6). Ta strona wedle mantyki chaldejskiej była „dobrą“ stroną, jak przypomina prof. Lehman (Aberglauben u. Zauberei, str. 51). I oto Rybacy dobywają mnogość Ryb nad swe siły.
Płynie też do dnia dzisiejszego Łódź Piotrowa przez wody świata, z Janusowego drzewa mitycznego zbudowana i z Janusowemi „kluczami” w ręku Piotra. Wznosi się nad nią krzyż tak, jak na łodziach ze znanych nam medalów przedchrześcijańskich (Dzieje Krzyża, str. 55 etc.). Dzieła takie, jak ewangielje, dlatego się właśnie utrzymały i utrzymać mogły, że przemawiały do mas za pomocą powszechnie uznanych symbolów.
Nie byłoby to zresztą wcale niemożliwe, aby kiedyś jacyć rzeczywiści rybacy, mieszkający dokoła wód jeziornych, lub morskich, istotnie cześć oddawali rybie a ryba ta następnie przeszła przez różne etapy rozwojowe aż do abstrakcji. Ale w takim razie wypadałoby cofnąć epokę ewangieliczną co najmniej o kilka tysięcy lat wstecz, gdy tworzyły się pierwsze pojęcia o Dagonie lub Oannesie. Zbyt dużo faktów przemawia za tem, iż nie ryba została przez tradycję dorobiona do rybaków, ale RYBACY do ryby. Może zresztą w owej przedhistorycznej fazie, bardzo odległej od epoki ewangielicznej, tak było; ale w tej fazie, którą rozpatrujemy, nazwa „rybak“ pod symboliką „zawodu” kryje „wyznanie“.
Już w kulcie Mitry spotykamy nazwy „kruki”, „lwy”. Pomniki pokazują nawet ich lwie i krucze kostjumy. Jak ten sposób myślenia tkwi głęboko w duszy ludzkości, dowodzi Wolne Mularstwo, które, uczyniwszy z Boga Wielkiego Architekta, stworzyło dla stowarzyszonych symboliczne stopnie Uczniów, Czeladników i Mistrzów.
Cała historja totemizmu popiera taki pogląd. Wyznawcy Niedźwiedzia są Niedźwiedziami, Jelenia Jeleniami, Orła Orłami, Lwa Lwami, Węgorza Węgorzami. Do dziś dnia kapłani chrześcijańcy nazywają się pasterzami a wierni trzodą. Dziś ma to już tylko znaczenie przenośne a nie rytualne, ale przenośnia nie jest wcale przypadkowa, gdyż totemem ich bóstwa jest Baranek.

Kto przeto wie, czy ongi ewangieliczni wyznawcy Ryby nie zwali się poprostu Rybami. A komu Kult Ryby wydałby się dziwnym, ten niech przeczyta u Tylora (Cywilizacja pierwotna II, 24), jak „owa haja w Bonny przypływa codzień do brzegu, aby się przekonać, czy przygotowano dla niej ofiarę ludzką”.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Andrzej Niemojewski.