Ballada o wygnanym i powracającym Hrabi
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Ballada o wygnanym i powracającym Hrabi |
Pochodzenie | Poezye Goethego |
Wydawca | Redakcja „Przeglądu Polskiego“ |
Data wyd. | 1879 |
Druk | Drukarnia „Czasu“ |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Hugo Zathey |
Tytuł orygin. | Ballade vom vertriebenen und zurückkehrenden Grafen |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Wejdź do nas, staruszku, w podwórzec zamkowy,
Spoczynek potrzebny dla siwéj twéj głowy,
Chwileczki nie żałuj nam czasu.
Mateczka się modli, a ojciec na łowy
Wyruszył ze służbą do lasu.
Zaspiewaj bajeczkę nam jednę i drugą,
My bajki lubimy namiętnie,
I bardzo spiewaka czekamy już długo —
A dzieci słuchają tak chętnie.
Srożyły się wrogi i burze szalały,
Gdy Hrabia opuszczał swój zamek wspaniały,
A skarby zakopał był w ziemi.
Dlaczego tak spieszy? dlaczego drży cały?
Co objął rękami silnemi?
Co ukrył na piersi i płaszczem otula,
I w dal co unosi tak skrzętnie?
Córeczka to była, na rękach mu lula —
A dzieci słuchają tak chętnie.
Zaświtał poranek, a świat tak szeroki,
Murawa mu łożem, a dachem obłoki,
We wioskach ugoszczą spiewaka.
Tak mijał on góry, doliny, potoki,
A broda mu rośnie ot taka.
I dziecię mu rośnie, aniołek ów złoty,
Uśmiecha się mile, ponętnie,
On płaszczem je chroni od zimna i słoty —
A dzieci słuchają tak chętnie.
Tak dni im mijały, mijały i lata;
Gdy płaszcz się już zszarzał, on zszywa go, łata,
Lecz coraz był na nich ciaśniejszy.
A gdy się dziewczątko uśmiechnie do tata,
Nie czuje już troski najmniejszéj.
Tak piękna i hoża wyrosła mu z laty,
Ród poznać szlachetny w gorącéj krwi tętnie,
I ojciec był szczęsny i czuł się bogaty —
A dzieci słuchają tak chętnie.
Wtém książę nadjeżdża, rycerską miał zbroję,
I dziewczę rączęta wyciąga doń swoje,
Lecz nie chce dać książę jałmużny.
„Tę oto — zawołał — prześliczną dziewoję,
Mieć pragnę, staruszku podróżny!“ —
„Gdy chcesz ją posiadać, rzekł stary, mój książę,
Gdyś tak ją podobał namiętnie,
To zaraz niech dzisiaj małżeństwo was zwiąże“! —
A dzieci słuchają tak chętnie.
I ślubem w kościele związała ich stuła;
Dzieweczka choć szczęsna, żal jednak uczuła,
Gdy ojca żegnała starego.
Staruszek już odtąd sam w świecie się tuła,
I smutku doznaje wielkiego.
Tak lata już tęsknię we śnie i na jawie
Do córki i wnuków mych smętnie,
I we dnie i w nocy ja im błogosławię —
A dzieci słuchają tak chętnie.
Gdy ręce wyciągnął, ktoś w bramę zastuka,
To ojciec nadchodzi i dzieci swych szuka,
I wielka ogarnia je trwoga.
„Precz, precz mi żebraku!“ tak starca ofuka,
„Jak śmiała tu postać twa noga?!
Hej służba! do lochu zuchwalca niech wtrącą!“ —
Gdy w ojcu gniew wrzał tak namiętnie,
Przybiega tam matka i prosi gorąco —
A dzieci słuchają tak chętnie.
Służalcy przystąpić odwagi nie mają,
A matka i dzieci o litość błagają,
Lecz księcia dumnego to gniewa.
W milczeniu się zaciął — i łzy nie wzruszają,
Aż wreszcie milczenie przerywa:
„Ty rodzie jaszczurczy, co gwiazdy książęcéj
Blask ściemniasz obrzydle i mętnie —
Byś hańbę mi wnosił, nie ścierpię już więcéj!“ —
A dzieci słuchają niechętnie.
Lecz starzec stał cichy, wzrok jego spokojny,
Służalców się cofa zalękłych tłum zbrojny,
A książę się wścieka i sroży:
„Już dawno przeklinam ja żywot mój znojny,
Małżeńskiéj syt jestem obroży!
Nie może, kto zrodzon w plemieniu prostaczém,
Szlachcicem się stać umiejętnie,
Żebraczka mię darzy potomstwem żebraczém!“ —
A dzieci słuchają niechętnie.
Gdy mąż wami gardzi, gdy ojciec odpycha,
Gdy węzły najświętsze rozrywa tu pycha,
To chodźcie do ojca, do dziadka!
I mojém staraniem, choć postać ma licha,
Wam droga rozsnuje się gładka.
W tym zamku jam panem! a tyś go zrabował!
Dowody w pieczęci mych piętnie,
O! jam je starannie w tułaczce przechował! —
A dzieci słuchają tak chętnie.
Już wrócił do dzierżaw swych król prawowity,
Swym wiernym skradzione już wraca zaszczyty!
— Tak woła staruszek radośnie —
Odkopię ja teraz mój skarbiec ukryty,
A wszystkim wam serce niech rośnie!
Uspokój się synu! już jasna rzecz cała,
Świat śmieje się do nas ponętnie,
Bo księżna książęce potomstwo ci dała! —
A dzieci słuchają tak chętnie.
- ↑ Pierwsze trzy wiersze tłómaczone swobodnie; zresztą wiernie. Miara złożona z 4 stóp amfibrachicznych brzmi w polskim języku wspanialéj, niż jedenastozgłoskowy jambus. Goethe w przypisku do téj prześlicznéj i jedynéj w swoim rodzaju ballady, z któréj zamierzał nawet zrobić operę, powiada: „Ballada powyższa nie będąc wcale mistyczną, ma w sobie coś tajemniczego. Nieraz przy jéj wygłoszeniu uważałem, że nawet bardzo światłe osoby nie odrazu pochwyciły jéj wątek. Ponieważ nic już w niéj dla jasności zmienić nie mogę, przeto przedstawię ją w prozaicznym zarysie:
- Dwóch chłopczyków w zamku, otoczonym lasem, korzystając z nieobecności ojca, który poszedł na łowy, i matki, która się modli, zaprasza do zamku spiewaka.
- Stary bard odrazu zaczyna spiewać swą opowieść. Pewien hrabia, w chwili, gdy nieprzyjaciele zamek jego zdobywają, uchodzi, zakopawszy skarby, unosząc pod płaszczem córeczkę.
- Idzie w świat jako biedny spiewak. Dziecię, cenny ciężar, podrasta.
- Mijają lata, co widać po szarzejącym się płaszczu. Córka wyrosła na piękną dziewoję.
- Nadjeżdża książę. Zamiast dać dzieweczce żądaną jałmużnę, prosi o jéj rękę i otrzymuje ją.
- Zaślubiona niechętnie opuszcza ojca; on sam się tuła po świecie. Tu wypada spiewak z roli. To on sam jest tym ojcem. Zaczyna mówić w pierwszéj osobie, jak córce i wnuczkom w myśli błogosławił.
- Gdy błogosławi dzieci, domyślamy się, że spiewak jest nietylko owym hrabią, o którym pieśń wspominała, ale że jest ojcem Hrabiny, dziadkiem dzieci słuchających i teściem polującego Hrabiego. Unosi nas miła nadzieja — ale wkrótce ogarnia nas lęk. Dumny, pyszny i gwałtowny ojciec wraca. Oburzony na żebraka, który śmiał wśliznąć się w jego dom, każe go wtrącić do turmy. Dzieci przerażone; matka nadbiega i wstawia się za spiewakiem.
- Słudzy nie śmieją dotknąć starca. Matka i dzieci błagają; książę zaciął się w gniewie (w teatrze byłby to ładny obraz), wreszcie wybucha długo tłumioném rozdrażnieniem. W poczuciu swego starożytnego, rycerskiego pochodzenia, żałował skrycie, że ożenił się z córką żebraka.
- Wyrzuty pełne pogardy dla żony i dzieci.
- Starzec zabiera głos i oznajmia, że jest ojcem i dziadkiem a przytém dawnym panem zamku, którego rodzina teraźniejszego właściciela wypędziła.
- Wszystko się wyjaśnia. Zaburzenia przeciw królowi, któremu Hrabia był wiernym, spowodowały jego wygnanie. Teraz z powrotem króla i wierni wracają do swych praw i posiadłości. Hrabia przebacza — wszystko kończy się szczęśliwie.