Ballada o wygnanym i powracającym Hrabi

<<< Dane tekstu >>>
Autor Johann Wolfgang von Goethe
Tytuł Ballada o wygnanym i powracającym Hrabi
Pochodzenie Poezye Goethego
Wydawca Redakcja „Przeglądu Polskiego“
Data wyd. 1879
Druk Drukarnia „Czasu“
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Hugo Zathey
Tytuł orygin. Ballade vom vertriebenen und zurückkehrenden Grafen
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
BALLADA
O WYGNANYM I POWRACAJĄCYM
HRABI.[1].
separator poziomy

Wejdź do nas, staruszku, w podwórzec zamkowy,
Spoczynek potrzebny dla siwéj twéj głowy,
Chwileczki nie żałuj nam czasu.
Mateczka się modli, a ojciec na łowy
Wyruszył ze służbą do lasu.
Zaspiewaj bajeczkę nam jednę i drugą,
My bajki lubimy namiętnie,
I bardzo spiewaka czekamy już długo —
A dzieci słuchają tak chętnie.


Srożyły się wrogi i burze szalały,
Gdy Hrabia opuszczał swój zamek wspaniały,
A skarby zakopał był w ziemi.
Dlaczego tak spieszy? dlaczego drży cały?
Co objął rękami silnemi?
Co ukrył na piersi i płaszczem otula,
I w dal co unosi tak skrzętnie?
Córeczka to była, na rękach mu lula —
A dzieci słuchają tak chętnie.

Zaświtał poranek, a świat tak szeroki,
Murawa mu łożem, a dachem obłoki,
We wioskach ugoszczą spiewaka.
Tak mijał on góry, doliny, potoki,
A broda mu rośnie ot taka.
I dziecię mu rośnie, aniołek ów złoty,
Uśmiecha się mile, ponętnie,
On płaszczem je chroni od zimna i słoty —
A dzieci słuchają tak chętnie.


Tak dni im mijały, mijały i lata;
Gdy płaszcz się już zszarzał, on zszywa go, łata,
Lecz coraz był na nich ciaśniejszy.
A gdy się dziewczątko uśmiechnie do tata,
Nie czuje już troski najmniejszéj.
Tak piękna i hoża wyrosła mu z laty,
Ród poznać szlachetny w gorącéj krwi tętnie,
I ojciec był szczęsny i czuł się bogaty —
A dzieci słuchają tak chętnie.

Wtém książę nadjeżdża, rycerską miał zbroję,
I dziewczę rączęta wyciąga doń swoje,
Lecz nie chce dać książę jałmużny.
„Tę oto — zawołał — prześliczną dziewoję,
Mieć pragnę, staruszku podróżny!“ —
„Gdy chcesz ją posiadać, rzekł stary, mój książę,
Gdyś tak ją podobał namiętnie,
To zaraz niech dzisiaj małżeństwo was zwiąże“! —
A dzieci słuchają tak chętnie.


I ślubem w kościele związała ich stuła;
Dzieweczka choć szczęsna, żal jednak uczuła,
Gdy ojca żegnała starego.
Staruszek już odtąd sam w świecie się tuła,
I smutku doznaje wielkiego.
Tak lata już tęsknię we śnie i na jawie
Do córki i wnuków mych smętnie,
I we dnie i w nocy ja im błogosławię —
A dzieci słuchają tak chętnie.

Gdy ręce wyciągnął, ktoś w bramę zastuka,
To ojciec nadchodzi i dzieci swych szuka,
I wielka ogarnia je trwoga.
„Precz, precz mi żebraku!“ tak starca ofuka,
„Jak śmiała tu postać twa noga?!
Hej służba! do lochu zuchwalca niech wtrącą!“ —
Gdy w ojcu gniew wrzał tak namiętnie,
Przybiega tam matka i prosi gorąco —
A dzieci słuchają tak chętnie.


Służalcy przystąpić odwagi nie mają,
A matka i dzieci o litość błagają,
Lecz księcia dumnego to gniewa.
W milczeniu się zaciął — i łzy nie wzruszają,
Aż wreszcie milczenie przerywa:
„Ty rodzie jaszczurczy, co gwiazdy książęcéj
Blask ściemniasz obrzydle i mętnie —
Byś hańbę mi wnosił, nie ścierpię już więcéj!“ —
A dzieci słuchają niechętnie.

Lecz starzec stał cichy, wzrok jego spokojny,
Służalców się cofa zalękłych tłum zbrojny,
A książę się wścieka i sroży:
„Już dawno przeklinam ja żywot mój znojny,
Małżeńskiéj syt jestem obroży!
Nie może, kto zrodzon w plemieniu prostaczém,
Szlachcicem się stać umiejętnie,
Żebraczka mię darzy potomstwem żebraczém!“ —
A dzieci słuchają niechętnie.


Gdy mąż wami gardzi, gdy ojciec odpycha,
Gdy węzły najświętsze rozrywa tu pycha,
To chodźcie do ojca, do dziadka!
I mojém staraniem, choć postać ma licha,
Wam droga rozsnuje się gładka.
W tym zamku jam panem! a tyś go zrabował!
Dowody w pieczęci mych piętnie,
O! jam je starannie w tułaczce przechował! —
A dzieci słuchają tak chętnie.

Już wrócił do dzierżaw swych król prawowity,
Swym wiernym skradzione już wraca zaszczyty!
— Tak woła staruszek radośnie —
Odkopię ja teraz mój skarbiec ukryty,
A wszystkim wam serce niech rośnie!
Uspokój się synu! już jasna rzecz cała,
Świat śmieje się do nas ponętnie,
Bo księżna książęce potomstwo ci dała! —
A dzieci słuchają tak chętnie.

separator poziomy


  1. Pierwsze trzy wiersze tłómaczone swobodnie; zresztą wiernie. Miara złożona z 4 stóp amfibrachicznych brzmi w polskim języku wspanialéj, niż jedenastozgłoskowy jambus. Goethe w przypisku do téj prześlicznéj i jedynéj w swoim rodzaju ballady, z któréj zamierzał nawet zrobić operę, powiada: „Ballada powyższa nie będąc wcale mistyczną, ma w sobie coś tajemniczego. Nieraz przy jéj wygłoszeniu uważałem, że nawet bardzo światłe osoby nie odrazu pochwyciły jéj wątek. Ponieważ nic już w niéj dla jasności zmienić nie mogę, przeto przedstawię ją w prozaicznym zarysie:
    1. Dwóch chłopczyków w zamku, otoczonym lasem, korzystając z nieobecności ojca, który poszedł na łowy, i matki, która się modli, zaprasza do zamku spiewaka.
    2. Stary bard odrazu zaczyna spiewać swą opowieść. Pewien hrabia, w chwili, gdy nieprzyjaciele zamek jego zdobywają, uchodzi, zakopawszy skarby, unosząc pod płaszczem córeczkę.
    3. Idzie w świat jako biedny spiewak. Dziecię, cenny ciężar, podrasta.
      1. Mijają lata, co widać po szarzejącym się płaszczu. Córka wyrosła na piękną dziewoję.
      2. Nadjeżdża książę. Zamiast dać dzieweczce żądaną jałmużnę, prosi o jéj rękę i otrzymuje ją.
      3. Zaślubiona niechętnie opuszcza ojca; on sam się tuła po świecie. Tu wypada spiewak z roli. To on sam jest tym ojcem. Zaczyna mówić w pierwszéj osobie, jak córce i wnuczkom w myśli błogosławił.
      4. Gdy błogosławi dzieci, domyślamy się, że spiewak jest nietylko owym hrabią, o którym pieśń wspominała, ale że jest ojcem Hrabiny, dziadkiem dzieci słuchających i teściem polującego Hrabiego. Unosi nas miła nadzieja — ale wkrótce ogarnia nas lęk. Dumny, pyszny i gwałtowny ojciec wraca. Oburzony na żebraka, który śmiał wśliznąć się w jego dom, każe go wtrącić do turmy. Dzieci przerażone; matka nadbiega i wstawia się za spiewakiem.
      5. Słudzy nie śmieją dotknąć starca. Matka i dzieci błagają; książę zaciął się w gniewie (w teatrze byłby to ładny obraz), wreszcie wybucha długo tłumioném rozdrażnieniem. W poczuciu swego starożytnego, rycerskiego pochodzenia, żałował skrycie, że ożenił się z córką żebraka.
      6. Wyrzuty pełne pogardy dla żony i dzieci.
      7. Starzec zabiera głos i oznajmia, że jest ojcem i dziadkiem a przytém dawnym panem zamku, którego rodzina teraźniejszego właściciela wypędziła.
      8. Wszystko się wyjaśnia. Zaburzenia przeciw królowi, któremu Hrabia był wiernym, spowodowały jego wygnanie. Teraz z powrotem króla i wierni wracają do swych praw i posiadłości. Hrabia przebacza — wszystko kończy się szczęśliwie.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Johann Wolfgang von Goethe i tłumacza: Hugo Zathey.