Balzak/8. „Komedja ludzka“ na tle epoki
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Balzak |
Wydawca | Państwowe Wydawnictwo Książek Szkolnych we Lwowie |
Data wyd. | 1934 |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Aby dać właściwą perspektywę Komedji ludzkiej Balzaka, trzeba choć w kilku słowach przypomnieć wstrząsy i przeobrażenia, jakim uległa struktura polityczna i społeczna Francji od Wielkiej rewolucji r. 1789 aż po „wiosnę ludów“ — r. 1848. Między trzema hasłami, w imię których poszła w bój Rewolucja, widniało pośrodku hasło równości. Zniesiono wszystkie przywileje i tytuły. W rzeczywistości, równość ta oznaczała dla szlachty stan upośledzenia, podobny temu, który w dzisiejszej Rosji stał się udziałem „inteligentów“. Gilotyna zaczęła działać. Bracia królewscy czmychnęli za granicę; sam król z żoną i dziećmi poszedłby ich śladem, gdyby mu nie przeszkodzono, przytrzymawszy go w Varennes, co stało się początkiem krwawej likwidacji tronu. Wiele szlachty, przez wierność dla dynastji lub w obawie o własne życie, uchodziło z Francji; ale nieobecność pociągała za sobą konfiskatę majątku. Ponieważ równocześnie skonfiskowano olbrzymie dobra duchowne, rzuciło to na targ mnóstwo ziemi i nieruchomości, które sprzedawano za bezcen spekulantom idącym z nowym prądem. Toteż rewolucja stała się dla niejednego wieśniaka lub mieszczucha zaczątkiem olbrzymiej fortuny — jak dla starego Grandet z powieści Balzaka — i wogóle podstawą zasadniczych przemieszczeń terytorjalnych.
Kiedy, po dyrektorjacie i konsulacie, Napoleon został cesarzem, zapragnął pojednać pod swojem berłem wszystkie elementy, oczywiście z warunkiem zupełnej uległości. Emigranci zaczęli wracać z wygnania; wielu pojednało się z nowym rządem. O ile godzili się swemi staremi herbami uświetnić nowy dwór, odzyskiwali, częściowo bodaj, rodowe majątki lub otrzymywali zyskowne urzędy. Równocześnie, Napoleon, który wyrósł z rewolucji, uczynił nowe wyłomy w zasadzie równości: stworzył nową arystokrację, baronów, hrabiów i diuków cesarstwa, nagradzał miljonowemi donacjami swoich marszałków, stworzył potężny czynnik emulacji w orderze Legji honorowej. Zarazem jednak szanował to, co rewolucja dała swoim stronnikom, uznając wszystkie terytorjalne zmiany własności.
Epoka Napoleona była to doba młodzieży. Tak jak w czasie kampanji włoskiej 26-letni generał Bonaparte był najstarszym żołnierzem swojej armji, tak i później młodość miała przywileje. Ginęło poprostu tyle ludzi w ciągłych wojnach, że było ich wszędzie brak. Ileż przytem nowych prowincji do obsadzenia, do urządzania! Kto miał głowę na karku, szybko robił karjerę. Jeżeli był w armji, a nie zginął, awansował po każdej bitwie; jako młody chłopiec mógł być majorem, pułkownikiem. Jeżeli się wykupił od wojska, dając za siebie zastępcę, w służbie cywilnej pracował nad miarę, ale również szybko szedł w górę: Cesarzowi potrzeba było ludzi zdolnych.
Wszystko to zmieniło się rychło z nastaniem Restauracji, najpierw w r. 1814 po osadzeniu Napoleona na Elbie, a definitywnie po klęsce pod Waterloo w r. 1815. Francja skurczyła się. Wrócili Burboni: sędziwy i podagryczny Ludwik XVIII, brat ściętego przed dwudziestu laty króla. Z nim wrócili starzy i wierni słudzy dynastji, emigranci którzy nie dali się znęcić pokusom Napoleona, ludzie „którzy niczego nie zapomnieli i niczego się nie nauczyli“, wedle wyrażenia Talleyranda, który znowuż — co się jego samego tyczy — nauczył się bardzo dużo, bo z biskupa został kolejno ministrem Napoleona, Ludwika XVIII i Ludwika Filipa.
Zaczął się biały terror, prześladowanie politycznych przeciwników. Ale równocześnie dalej postępował proces wymieszania się wszystkich elementów. Król, choćby i chciał, nie mógł tykać praw nabytych po rewolucji i utrwalonych za Napoleona: gdyby je tknął, ani trzech dni nie osiedziałby się we Francji. Jedynie konfiskaty państwowe wróciły w części do dawnych właścicieli. Ale niezawsze najwierniejsi byli najobficiej nagradzani; polityka wymaga raczej aby zyskiwać mniej pewnych, niż aby nagradzać wypróbowanych stronników. Monarchja Ludwika XVIII, która dała narodowi coś w rodzaju konstytucji, przejęła tedy wiele faktów dokonanych z przeszłości, mimo że lata dzielące detronizację Ludwika XVI od wstąpienia na tron Ludwika XVIII silono się uważać za nieistniejące w historji Francji. Marszałkowie i wodzowie Napoleona, o ile nie zostali rozstrzelani jak Ney albo Murat, król Neapolu, weszli w nową służbę, prześcigając się w gorliwości rojalistycznej, aby zachować swoje donacje i rangi. I hrabiowie cesarstwa konserwowali swoje tytuły, mimo że stara arystokracja patrzyła na nich krzywem okiem. Łaskami dworu szafowała garstka faworytów, wielkie damy i przywrócony do potęgi kler. Ci ze szlachty, którzy nie mogli odzyskać majątku, żenili nieraz syna z córką dawnego dzierżawcy lub chłopa miljonera, który wzbogacił się na konfiskacie ich własnych dóbr.
I jakaż różnica fizjognomji między tem panowaniem a erą Napoleona! Ci, co wrócili z wygnania, to byli ludzie starzy; i król i jego doradcy: upiory przeszłości. Starczość, — to była cecha tej monarchji. Kazano młodzieży być cierpliwą, posłuszną, nabożną. Brak wszelkiego upustu dla energji, trudność wybicia się, — protekcja i urodzenie w miejsce talentów.
W miarę jak monarchja trwała i czuła się silniejsza, reakcja podnosiła coraz śmielej głowę. Zamordowanie księcia Berry (1820), zamiast stać się ostrzeżeniem, spowodowało tem głębsze sklerykalizowanie kraju oraz skneblowanie prasy. Ale zwłaszcza po śmierci Ludwika XVIII (1824), który z filozoficznym sceptycyzmem lawirował wśród kompromisów, wstąpienie na tron brata jego, Karola X-go, stanowczo oddało rządy kraju t. zw. „ultrasom“. I kiedy, w roku 1830, Karol X wydał owe słynne rozporządzenia lipcowe, w których rozwiązywał Izbę, znosił wolność prasy i zmieniał prawo wyborcze, wybuchła rewolucja i w ciągu paru dni zmiotła Burbonów.
Rewolucja lipcowa zawiodła nadzieje republikanów. Francja zmieniła jedynie króla i dynastję. Wstąpił na tron Ludwik Filip, potomek młodszej linji królewskiej Orleanów, syn Filipa-Egalité, tego który niegdyś, w czasie wielkiej Rewolucji, intrygował przeciw monarchji i przyczynił się do śmierci swego królewskiego kuzyna, aby wkońcu z kolei dać głowę na gilotynie podczas teroru. Panowanie Ludwika Filipa, króla którego usymbolizowano jako jegomościa z parasolem, dlatego że lubił się tak po mieszczańsku przechadzać po Paryżu, stał się tryumfem mieszczaństwa. Pokój za wszelką cenę, popieranie przemysłu i handlu, to są cnoty które dziś umiemy ocenić, ale wówczas budziły one pogardę dla tego króla-filistra. Miejsce dawnej armji Napoleona zajęła gwardja narodowa, której oficer, — jakiś zbogacony kupiec — z trudem dopinał mundur na wypukłym brzuszku. Przekupstwo korygowało szeroką ustawę wyborczą. Fortuny mieszczańskie rosły, pieniądz coraz bardziej niwelował różnice społeczne, wymieszanie warstw postępowało dalej. To panowanie, niesympatyczne Balzakowi, trwało osiemnaście lat i znalazło również gwałtowny koniec. Bo już, poza sytem mieszczaństwem, dojrzewała nowa potęga, której nie umiano docenić: uświadomiony robotnik. Daremnie różni ideolodzy jak Saint-Simon, jak Fourier i inni silili się znaleźć rozwiązanie kwestji ekonomicznej: w roku 1848 „kwestja“ ta wyszła na ulicę i wzniosła barykady.
Balzac stał się tedy historjografem owych kolejnych epok. Ten sam powieściopisarz, który odgadł wszystkie sekrety kobiecego serca, przejrzał i tajemnicę mechanizmu społecznego. Różne odcienie myśli społecznej, wszelkie warstwy, grupy, ewolucje idej i interesów, wszystko to daje bogate tło poszczególnym jego powieściom. Psychologja przeżytków napoleońskich w epoce trwałego pokoju, wyrastanie olbrzymich fortun ponad miarę małych ludzi których stały się udziałem, niemoralna potęga prasy i giełdy, zmieniające się obyczaje handlowe, kombinacje finansowo-małżeńskie, szarlatanerje polityczne, twórcza gorączka wynalazcy wraz z nieodłącznym spekulantem który go wyzyskuje, walka bezrolnych z wielką własnością, mieszczaństwa ze szlachtą, zamki prowincjonalne i sutereny paryskie, wszystko to pokazuje nam kolejno lub naraz. I jak to wszystko żyje, jak mocno wiąże się z sobą!
Balzac staje się tedy poetą pieniądza: możnaby powiedzieć, że to on go wymyślił, stworzył. Balzac widzi w nim to, czem jest w istocie w życiu; czem stał się zwłaszcza w jego społeczeństwie; przemożną, symboliczną niemal siłę, fluid przenikający wszystko, wciskający się wszędzie, czynnik kształtujący największe i najdrobniejsze sprawy, niezbędny do zrozumienia życia i ludzi. Stąd ta drobiazgowa troska, z jaką notuje co do centyma stan posiadania swoich bohaterów; stąd ten zawrotny taniec miljonów, stanowiący konkluzję każdej niemal jego powieści. Pieniądz jest dla Balzaka nicią Arjadny, która prowadzi go nieomylnie w labiryncie nowego społeczeństwa; daje mu wyczuć związki między pałacem a sutereną, Paryżem a prowincją, tworami ducha a przyziemnością materji. Pieniądz jako motyw artystyczny, to jeden z tysiąca szczegółów, dziś już tak spospolitowanych iż wogóle nie przychodzi na myśl że ktoś pierwszy je zaobserwował, a będących niepodzielną prawie zdobyczą Balzaka.
Nie znaczy to, aby pieniądz nie odgrywał roli w dawnej literaturze. W iluż komedjach Moljera wszystko kręci się koło niego! Ale dotąd był on abstrakcją, — „złotem“. Tu mamy pieniądz w całym drobiazgowym realizmie jego materjału, jego powstawania, krążenia. Pieniądz bankiera, lichwiarza, rolnika, aferzysty, kupca, — tysiąc sposobów zdobywania go, tysiąc sposobów wydawania. Pieniądz, to Nucingen i Rastignac, i Gobseck, i pan de La Baudraye i stary Grandet...
Ile stanów, ile odcieni! Dwaj starzy „poczciwcy“: ex-jakobin Goriot, spekulujący niegdyś na żywności, i wierny rojalista Ragon, właściciel handlu perfumami; następca Ragona, Birotteau, ginący typ skromnego jeszcze mieszczaństwa wzrosłego w dawnych tradycjach, i następca Cezara Birotteau, parwenjusz Crevel (Kuzynka Bietka), symbol nadętego i tryumfującego mieszczaństwa z epoki Ludwika Filipa. Armia Napoleona, od bohaterów do szumowin (Kawalerskie gospodarstwo), a jak mistrzowsko narysowane przejścia od jednych do drugich! Toż samo wszystkie profesje, zawody, stany: artyści, finanse, polityka, arystokracja. Do dziś — mimo iż Zola w swoich Rougon-Macquart podjął niejako unowocześnienie dzieła Balzaka, mimo iż na swój sposób natchnęli się duchem Balzaka Galsworthy w swoich Forsytach, Proust, Jules Romains wreszcie w Ludziach dobrej woli — niema lepszego niż Balzac przewodnika w wielkiej dżungli życia!
Toż samo przemysł, rolnictwo, polityka, sztuka. Ten człowiek o wzroku czarownika widzi w każdym najdrobniejszym fakcie nieskończone perspektywy uogólnień, zależności. Widzi związki pomiędzy upadkiem Napoleona a przesileniem w szmuklerstwie; między szczęśliwą miłością a wzrostem rachunku praczki. Nic go nie omami, nie gardzi żadnym płaskim napozór szczegółem.
Tak jak w pierwszym swoim utworze, Szuanach, wprowadził Balzac w powieść topografję, tak i całą Komedję ludzką uczyni żywą geografją Francji. Nie mówiąc o Paryżu, z którego stworzy cały poemat, każde z jego opowiadań, rozgrywających się na prowincji, aż pachnie prawdą lokalną. Każdą podróż, każde wytchnienie, wyzyskuje Balzac na to, aby utrwalać w mózgu obrazy, które będą tłem jego powieści. Jeździ, notuje, wywiaduje się, gwarzy z ludźmi, pyta o ceny wszystkiego. Posiada sztukę odcyfrowywania życia przedmiotów. Bo to nie jest zwykła obserwacja realisty, — to intuicja poety.
Jak żywo oddana jest naprzykład w Dwóch poetach psychologia wyżniego i niżniego miasta Angoulême; ileż koloru zyskuje pod jego piórem opis La Grenadière koło Tours, albo czar brzegów Loary i Charente! Balzac był może pierwszy, który „nadał kurs“ urodzie Francji, przeciwstawiając ją owej Italji, która w epoce romantyzmu posiadała, obok Szwajcarji, monopol na piękności przyrody. Każda powieść Balzaka znajduje dla siebie ramę w jakiemś jego wspomnieniu: ta lub inna miejscowość we Francji, — dom lub ulica, jeżeli chodzi o Paryż, — opisane są jakże sugestywnie, współżyją wręcz z bohaterami. Balzac odgadł prawo mimicry, upodobnianie się żywej osoby do tła. Aby stwierdzić, do jakiego stopnia ta geografja literacka była wynalazkiem Balzaka, wystarczy porównać jego utwory z jakąkolwiek powieścią przedbalzakowską. Weźmy naprzykład Adolfa, którego akcja toczy się kolejno w Niemczech, w Czechach, w Polsce, bez śladu jakiegokolwiek kolorytu lokalnego. Troskę swoją o prawdę posuwał Balzac tak daleko, że dobór nazwisk jego bohaterów był dlań przedmiotem długich refleksyj i poszukiwań. Czasem na szyldzie jakiegoś sklepu znajdował nazwisko, na które długo bezskutecznie polował (Z. Marcas).
Mimo że nigdy prawie nie portretował z rzeczywistości, ale zawsze tworzył figury swoje syntetycznie, każdy prawie znajomy mimowoli pozował mu do jego dzieła, poczynając od owej księżnej de Castries, która posłużyła mu za model do niejednej arystokratycznej damy.
W przedmowie swojej do Komedji ludzkiej Balzac porównywa różne gatunki człowieka społecznego, klasyfikowane wedle zawodu, zajęcia, trybu życia, z zoologicznemi gatunkami zwierząt. Warunki życia określają dlań niemal despotycznie charakter człowieka. To ujęcie człowieka i jego wartości duchowych, moralnych, etycznych na tle ekonomicznem, czyni Balzaka zwiastunem „materjalistycznego światopoglądu“ Marxa, który też, mimo zasadniczych różnic w konkluzjach, uwielbiał Balzaka i zamierzał, po ukończeniu Kapitału, napisać studjum o nim. Współtwórca socjalizmu, Engels, powiada, że więcej się nauczył od Balzaka, niż od któregokolwiek ze statystyków i ekonomistów jego epoki, a toż samo stwierdza znakomity historyk Albert Sorel. A dziś, w oświetleniu idących czasów, wydaje się, że ten nawskroś burżuazyjny pisarz jest, nieraz mimo swej wiedzy i woli, jednym z najprzenikliwszych krytyków i satyryków kapitalistycznego ustroju. I tak, każda epoka znajduje w Balzaku co innego, i każda coś dla siebie. Dawniej był pisarzem kobiet, dziś jest pisarzem mężczyzn; dawniej czytał go świat arystokratyczny, dziś zyskuje pierwsze miejsce na plebiscytach demokratycznej Ameryki...
Pieniądz jest tedy genius loci Komedji ludzkiej. Ale pieniądz, to, ostatecznie, środek, narzędzie. Dwie prawdziwe dźwignie nowoczesnego świata, to inteligencja i wola. Dzieło Balzaka kipi inteligencją, jej odmianami: od inteligencji uczonego, zmagającego się ze swą myślą na zimnem poddaszu, aż do inteligencji zbrodniarza idącego naprzełaj poprzez prawa i barjery społeczne. Możnaby rzec, że czasem aż za wiele tej inteligencji spala się w jego eposie, że zbyt hojnie obdzielił swoje społeczeństwo bogactwem własnego mózgu. Myśl przenika u niego wszystko, wyziera ku nam z każdej figzjonomji, z każdego sprzętu. Oglądane pod pewnym kątem, dzieło Balzaka nabiera jakby mitologicznego charakteru, stwarza większe i mniejsze, dobre i złe bóstwa, personifikujące każdy rys życia społecznego, jak Grecy stwarzali je dla każdej rzeki i dla każdego źródła.
A świat ambicji, w iluż wyraża się egzemplarzach, a każdy jakże odmienny! Od wielkiej ambicji do małych próżnostek, śmiesznych dla widza, ale dla pacjenta tragicznych i bolesnych. A świat kobiet! — i tu znowuż wszystkie pozycje, wieki, stany.
I wszystkie te sprawy przenikają się wzajem, sczepiają się nićmi interesów, namiętności, uczuć. Miłość nawet u Balzaka nie jest nigdy czemś wyosobnionem, ale głęboko zrośnięta jest z tysiącem względów społecznych, towarzyskich, finansowych. Z jedynego przedmiotu powieści, Balzac, widząc w niej potężną dźwignię, sprowadza ją do arcyważnej, ale nie tak ekskluzywnej roli, do tej jaką w istocie odgrywa w społeczeństwie. Wyzbywa się ona swej arystokratycznej wyłączności; jest najściślej związana z całokształtem nowoczesnego życia, jego walk, matactw i próżności. Miłość aż nazbyt często z celu staje się środkiem. Bo nieraz to, co w świecie ma obieg pod mianem miłości, to tylko gruby i mniej lub więcej zanieczyszczony aliaż. Ten świat uczuć mieszanych, złożonych, jest światem, który Balzac maluje z niezrównanem mistrzostwem i prawdą, a nieustanna gra tych elementów, — zmysłów, próżności i pieniądza — występujących we wszystkich kombinacjach i splatających się wciąż niby w ironiczne trjolety, nadaje dziełu jemu tylko właściwy i szczególnie niepokojący charakter. To nowe, tak przeciwne koncepcji romantycznej ujęcie miłości było w literaturze jednym z najbardziej rewolucyjnych czynów. Ba, czasem — to może najwyższy jego tryumf jako powieściopisarza — odważa się zupełnie prawie usunąć ją z powieści (Cezar Birotteau).
Jedną z cech balzakowskiego ujęcia świata jest to, że nigdy prawie powieść jego nie rozgrywa się wyłącznie na jednym terenie. Prawie zawsze daje on przekrój społeczny od szczytów do nizin, daje związki i zależności faktów, których-to związków w życiu zwykle nie widzimy, ale które niemniej istnieją. A dzięki wspaniałej wyobraźni poety — bo Balzac był, przedewszystkiem, wielkim poetą — ten jego świat rozsnuwa się — nie tracąc ani na chwilę realnego gruntu pod nogami — w horyzonty czarodziejskiej baśni. Losy młodego Lucjana de Rubempré (Stracone złudzenia, Blaski i nędze życia kurtyzany, etc.) stają się punktem, z którego Balzac otwiera nam perspektywy na świat przywileju i bogactwa, i na świat zbrodni i nędzy; na świat myśli i na świat miłości, aż wreszcie, w pamięci naszej, historja owa urzeka nas głębią udramatyzowanego odwiecznego mitu o pakcie szatana z człowiekiem...
Z tego odrębnego charakteru dzieła Balzaka wynika i stosunek jego do czytelnika. Trzeba to wciąż pamiętać: dzieło Balzaka poczęło się w jego mózgu jako całość i jako całość jest skomponowane. Każdy utwór — nieraz parotomowa powieść — jest jedną z grup olbrzymiej płaskorzeźby, która przedstawia kłębienie się i zmaganie rodzącej się współczesności: ludzi, spraw i idej. Niejeden utwór, brany jako pojedyncze opowiadanie, może, wskutek tego, razić brakiem proporcji; szerokość ram, wstępne wywody, drobiazgowe opisy rozsadzają nieraz fabułę, (Typowy przykład: wspaniały opis „kręgów Paryża“ z początku Dziewczyny o złotych oczach, zbyteczny jako wstęp do tej „noweli“ i jakby skądinąd wzięty, ale jakże potrzebny dla całej Komedji ludzkiej!) Kiedy jednak cierpliwie, rys po rysie, tom po tomie, czytelnik przyswoi sobie bodaj główne ogniwa Komedji ludzkiej[1] kiedy zżyje się z tym światem nie mającym równego sobie w literaturze, a następnie, oddaliwszy się nieco, ogarnie myślą tę potężną całość, wówczas zrozumie wszystko i wróciwszy na nowo do Balzaka, z nowem pogłębieniem i rozkoszą zacznie się weń wczytywać. Są ludzie, którzy tak wciąż czytają Balzaka w kółko. Odkrywa się wtedy nowe związki, szczegóły, które wprzód uszły uwagi; wszedłszy w ten świat, trudno pogodzić się z innym. „Konsekwentne studjowanie Balzaka — powiada Oskar Wilde — zmienia naszych przyjaciół w cienie, znajomych w cienie cieniów...“
Komedja ludzka obejmuje 97 utworów, tworzących blisko jedenaście tysięcy bitych stronic wielkiego wydania. W stosunku do planu autora, nie była to ani trzecia część. Zachowało się blisko pięćdziesiąt tytułów dzieł, których nie zdążył napisać. Wśród tych tytułów znajdują się trzy powieści o dzieciach, powieść z życia dyplomacji, powieść pod tytułem Filantrop i i. Interesujące jest, że na 26 tytułów, jakie przechowały się ze Scen z życia wojskowego, zrealizował Balzac tylko dwa, reszta pozostała w sferze zamierzeń. Ilość figur, które stworzył, skatalogowanych we wspomnianym już skorowidzu, wynosi przeszło 2000. A skorowidz ten nie obejmuje utworów z epoki młodzieńczej, które nie weszły w skład Komedji ludzkiej.
Jeżeli zważymy, że Balzac późno stosunkowo zaczął pisać naprawdę, a wcześnie wyczerpał nie talent ale zdrowie, ogrom jego dzieła jest zdumiewający; bardziej jeszcze musimy mu się zdumiewać, jeśli zważymy gęstość, ciężar gatunkowy dzieła, świat myśli w niem zawartych; jeśli zważymy trud i odpowiedzialność pisarską. Wówczas ocenimy tę straszliwą pracę, która dosłownie pochłonęła życie pisarza.
W powieści Balzaka Jaszczur znajduje się głęboki symbol: czarodziejska skóra, która się kurczy za każdem wyrażonem pragnieniem; — a kurczenie się jej, to ubytek życia. Taka skóra jaszczuru widniała nieustannie oczom Balzaka: każdą zdobycz pisarską, wyrwaną z siebie ze straszliwym wysiłkiem pod wpływem środków podniecających, opłacał ceną życia, i wiedział o tem. W tem jest wielkość.
- ↑ Niejednokrotnie spotykam się z pytaniami, w jakiej kolejności należy czytać Komedję ludzką. Otóż, trzeba zauważyć, że nie wszystkie jej człony są jednako ściśle i organicznie spojone. Główny trzon stanowi cykl, na który składają się: Ojciec Goriot, Dwaj poeci, Stracone złudzenia, Cierpienia wynalazcy, Blaski i nędze życia kurtyzany, Ostatnie wcielenie Vautrina; w tych powieściach spotyka się większość figur świata balzakowskiego i od tego cyklu najlepiej jest też zacząć. Inne powieści wiążą się z nim mniej lub więcej ściśle: np. Kobieta porzucona zawiera dalsze koleje pani de Beauséant z Ojca Goriot; Córka Ewy — historję Natana; Sekrety księżnej de Cadignan — d’Artheza, Gabinet starożytności ukazuje nam tę samą księżnę de Cadignan w kwiecie młodości etc.