<<< Dane tekstu >>>
Autor Szymon Tokarzewski
Tytuł Bez paszportu
Podtytuł Z pamiętników wygnańca
Data wyd. 1910
Druk Drukarnia L. Bilińskiego i W. Maślankiewicza
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Warszawa we wrześniu
— Nie zgadlibyście, moi drodzy, co wam oznajmię — mówi do mnie p. Józefowa Leszczyńska.
Józefowa Belina-Leszczyńska.
— Ni mniej, ni więcej, tylko do jutra wypowiadam wam gościnę.

— Spodziewacie się rewizyi?... policya wpadła na moje tropy?

— A broń Boże! nie wywołujcież wilka z lasu, aby zaś nie wymówić w złą godzinę. Jest rzecz taka: dziś wieczorem u nas pierwsze po wakacyach zebranie młodzieży. To już wiecie, że tu co miesiąc zbiera się młodzież: studenci uniwersytetu, starsi uczniowie i uczennice gimnazyów i pensyi. Deklamują, improwizują, muzykują, śpiewają. Lecz głównym tych zebrań celem jest wzajemne poznanie i porozumienie się młodzieży.
Józef Belina-Leszczyński.

— Więc są mowy, repliki, dyskusye...
— Ależ to bardzo ciekawe, ogromnie ciekawe... Radbym ich posłuchać. Młodzież, wszak to przyszłość każdego narodu.
— Bezwątpienia. Tylko... jakby to zrobić?... Nie możecie, wszak, być bezimiennym uczestnikiem zebrania. Dać wam inne nazwisko. Też ryzyko. Młodzież w naszym domu słyszała dużo o was i wasze portreciki zna doskonale — wiszą na ścianach i są w albumach...
— Więc jeśliby was kto poznał i niechcący się wygadał...
— A gdybym był niewidzialnym słuchaczem przemów i dyskusyi?
— Doskonała myśl, trzeba to jakoś urządzić.
...Wielki pokój, o trzech oknach, kilkoramiennym żyrandolem oświetlony à giorno, krzesła poustawiane pod ścianami, pianino otwarte, całe urządzenie rzeczywiście ma wygląd sali tanecznej, „bo w razie czego“ powiedziałoby się, że młodzież zebrała się na tańce.
Chłopcy wszyscy są w mundurach, panienki w jasnych sukienkach z bukiecikami u pasków i kokardami u rozpuszczonych warkoczy.
Tylko kilka panienek starszych ma na sobie ciemne, bronzowe suknie, czarne fartuszki, włosy zaczesane gładko.
Pomiędzy temi, bezpretensyonalnością swoją wyróżnia się wysoka, poważna, przystojna blondynka, która pośród pewnej grupy młodzieży widocznie zajmuje wyjątkowe stanowisko. Nazywa się Stanisława M.[1]
W przyległym gabinecie, za parawanem, wprost lustrzanej szafy, usadowiono mnie w ten sposób, że w wielkim źwierciedle najdoskonalej widzę odbicie wszystkiego co się dzieje w salonie. Gabinet jest nieoświetlony, przeto niema obawy, aby tam kto z gości wszedł. Zresztą we drzwiach na straży zasiadła przyjaciółka domu Leszczyńskich, przezacna p. Walerya Matyńska.
Z dolatujących moich uszu rozmów dowiaduję się, że będzie przemawiał student warszawskiego uniwersytetu.
Panna Stanisława M. przygotowuje audytoryum.
Zaleca skupienie uwagi, bo (mówi) „towarzysz“ przepędził wakacye w Szwajcaryi, gdzie miał możność poznać wszystkich przywódzców „naszej partyi“ i wielu wybitnych „jej“ członków. I wielokrotnie konferował z nimi.
Ta „nasza partya“ zaostrza moją ciekawość, słucham z natężeniem ogromnem.
Pan ⁂ student uniwersytetu staje w ten sposób, że kandelabr oświeca jego piękną głowę.
Zaczyna.
Zaczyna od ciśnięcia gromów na „szlachecczyznę“, pod której „okrutnym uciskiem tyle milionów ludu przez tyle wieków jęczało“... piorunuje na „klasy uprzywilejowane“, które w straszliwy sposób wyzyskują klasy pracujące... A dalej mówi: ci uciśnieni, ci wyzyskiwani, do nas wyciągają ręce, od nas spodziewają się ratunku i wybawienia i szczęścia. I słusznie. „My nie spiskowcy z trzeciego dziesiątka lat, my nie bojownicy z 63 roku, my jesteśmy członkami jednej, wielkiej narodowości, nieszczęśliwszej niż Polska, my jesteśmy członkami narodu proletaryuszów... Ani Polsce: „niech żyje!“ ani „pereat“ żadnemu narodowi nie wołamy... My znamy jeden tylko wspólny okrzyk: „proletaryusze całego świata niech żyją!“
Mówca jest prześlicznym brunetem o purpurowych ustach, a przytem wytwornym elegancikiem. Modulacyę głosu ma bardzo miłą i dźwięczną, lecz chłodną. Przybiera pozy malownicze, gestykuluje umiarkowanie i właściwie.
Widocznie oczarował pewną część audytoryum, a że nietylko jest szlachcicem, lecz w dodatku hrabią, gdy skończył odezwały się głosy:
— Mirabeau! Mirabeau! brawo! brawo!
Nowoczesny Mirabeau kręci wąsiki, uśmiecha się wdzięcznie i widocznie jest bardzo z siebie zadowolony — chociaż prawił, a ściśle rzeczy biorąc trzebaby rzec, powtarzał frazesy oklepane już na trybunach i w dziennikach wygłaszane wielokrotnie, znane ogólnie, — chociaż z jego harangi było widać, że tylko jest głosicielem cudzych idei, lecz nie gorliwym tych idei wyznawcą i zręcznym ich propagatorem.
— Julek! powiem Stasi, że teraz ty chcesz mówić, — proponuje swojemu bratu[2] jedna panienka.
— Daj pokój! cóż u licha! przecież nie potrzebuję jej protekcyi, ani pozwolenia. Mam tutaj takie same prawa, jak tamten — burzliwie odpowiada siostrze student, mający w swej postaci dużo młodzieńczej dzielności.
Staje, w tem samem miejscu, które opuścił „Mirabeau“ i mówi:

— Przed chwilą z ust kolegi, — wymienia nazwisko — usłyszeliśmy, że klasy uciśnione, wyzyskiwane, do organizacyi „Proletaryat“ wyciągają ręce po opiekę, po wyzwolenie z ucisku, po szczęście... Czy to wyzwolenie, czy to szczęście od was kiedykolwiek dostaną?... czy wasza organizacya może je rozdawać wedle upodobań i woli?... Wszak:

„Świat ten, jest wieczna każdemu Golgota,
Darmo się duch miota,
Kiedy ból go zrani
Na burze żywota
Niema tu przystani...“

Lecz wy Zygmuntowych słów nie znacie, nie rozumiecie, bo odrzuciliście zasadnicze idee chrystyanizmu! Wy uznajecie tylko głód chleba, innych pożądań, innych głodów — nie!... Wszelkie loty górne, wszelkie aspiracye podniosłe wykreśliliście z waszego programu. Na sztandarach waszych organizacyi wypisaliście: „Równość“, lecz usiłujecie ogniem i krwią przeprowadzić niwelacyę kast. „Odbieracie ludowi niebo, a ziemi mu dać nie możecie“.
O przeszłości naszego narodu większość z was wie tylko tyle, ile wam powiedział Iłowajski. To się tłumaczy i do pewnego stopnia usprawiedliwia i wybacza. Ale czemuż na tę przeszłość przekleństwa, potwarze, obelgi, z zajadłością rzucacie, jak na cuchnące i wstrętne śmietnisko?... Czy wolno potępiać to, czego się nie zna?...
Temu, kto nie zna historyi, zaiste trudno uwierzyć, że gdzie ruiny dziś leżą, jeszcze niedawno stały gmachy piękne, wspaniałe, użyteczne... Ci nieświadomi mniemają, że przodkowie nasi niedołężnie klecili tylko same nędzne lepianki, że zgoła byli niezdolni wznieść coś trwałego, coś pożytecznego zbudować... Tacy nieświadomi ze złorzeczeniem i szyderstwem odwracają się od ruin nie pragną ich dźwignąć, owszem: usiłują zburzyć to, co jeszcze pozostało... Czy przecież z tych materyałów, z tych cegieł, które wy znosicie, uda się wam zbudować trwałe gmachy, gdzieby pomieściły się owe wszelkie ziemskie szczęśliwości i dobra, które obiecujecie waszym adeptom?...
Śmiem wątpić.

„Z tej strony grobu, przed zmartwychwstań wschodem
Bądź ty, człowieku, męką z niebios rodem,
Bądź arcydziełem nieugiętej woli,
Bądź cierpliwością — tą panią niedoli
Co gmach swój stwarza z niczego — powoli!
Bądź tą przegraną — której cel daleki,
A która w końcu wygrywa na wieki!
Bądź spokojnością — wśród burz niepokoju —
W zamęcie miarą — i strojem w rozstroju —
Bądź wiecznem pięknem w wiecznym życia boju!
Dla podłych tylko i Faryzeuszów
Bądź groźbą — gniewem — lub świętem milczeniem!
I nie miej żadnych z obłudą sojuszów!
Dla wszystkich innych bądź anielskiem tchnieniem!
Bądź tym pokarmem, który serca żywi —
Bądź im łzą siostry — kiedy nieszczęśliwi —

A głosem męzkim — gdy się w męztwie chwieją!
Tym, którzy z domu wygnani — bądź domem!
Tym — co nadzieję stracili — nadzieją!
A śpiącym trupio — bądź przebudzeń gromem!
.................
W ciągłej przykładu i słowa postaci
Rozdawaj siebie samego twej braci!
Mnóż ty się jeden przez czyny żyjące
A będą z ciebie jednego — tysiące!
.................
Niech ból cię żaden choć boli — nie boli!
W jednej twej piersi — bądź twym całym ludem!
Bądź niebo z ziemią spajającym cudem!”
.................

— Wedle tego programu my, narodowcy, pragniemy żyć i pracować... Azali ten program feruje wyrok zagłady dla jakiegokolwiek narodu, czy państwa?... Azali każę uciskać i gnębić jakie kasty?... azali nakazuje burzyć i niszczyć i złorzeczyć? Nie!... I po wieki wieków pozostanie chlubą naszego narodu, że się taki ideał począł w duszy Polaka.
Student mówił z zapałem, deklamował z uniesieniem bez pozy, bez efektacyi.
Jego głos drgał uczuciem, w jego słowach czuć było moc przekonania... Na licach wykwitły mu rumieńce, oczy zapłonęły od silnego wzruszenia.
Na sali zawrzało...
Mirabeau“ spogląda przymrużonemi oczyma.
Sarkastyczny uśmiech wykrzywił mu usta.
— Ten pan odsłonił nam Psyche polską, — mówi, usiłując podniesionym głosem zapanować nad gwarem. — Dowiedzieliśmy się, że narodowcy swoje programy biorą z dzieł poetów.
— Uwieńczyć poetów różami i wyprowadzić ich za granice rzeczypospolitej — radzi Platon — popisując się ze swoją erudycyą, woła jedna z ciemno ubranych panienek, — jedna z takich, z których tworzą się falangi pseudo-mówczyń, pseudo — filantropek, pseudo-działaczek.
— Towarzyszu! odpowiedźcie temu panu! — woła kilka głosów naraz.
Mirabeau“ lekceważąco potrząsa głową.
— Nie warto! wszak jesteśmy na zebraniu towarzyskiem, a nie na posiedzeniu partyjnem. Spotkamy się jeszcze nieraz i nieraz w czasie i miejscu odpowiedniem skrzyżujemy szpady z tym panem.
— W każdym czasie i miejscu służę — w stronę „Mirabeau“ skłonił się Julian. A zwracając się do swoich rzekł:
— Będę zawsze jednakowo mówił i utrzymywał, że rozpętali złe instynkta w duszach prostaczków. Poco ludowi obiecują, że „ziemia należeć będzie do tych, co ją orzą“? Poco ludowi obiecują gruszki na wierzbie, które jeszcze nigdy i nigdzie nie urodziły się i nie urodzą się nigdzie.
Młodzież dzieli się na grupy.
Przeważną większość stanowią „narodowcy“.
Po tych dwóch przemówieniach wiec przekształca się w bardzo ożywione zebranie towarzyskie.







  1. Stanisława Motz, znana działaczka partyi socyalistycznej. Przebywała dłuższy czas w Szwajcaryi, przed kilkunastu laty zmarła w Warszawie. P. W.
  2. Juljan ⁂, który właśnie to zebranie zorganizował.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Szymon Tokarzewski.