Chłopcy — Dziewczynki

<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Korczak
Tytuł Chłopcy — Dziewczynki
Pochodzenie Prawidła życia
Wydawca J. Mortkowicz
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia Naukowa T-wa Wydawniczego
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
CHŁOPCY — DZIEWCZYNKI

— Chłopcy są ludźmi i dziewczęta — to ludzie. Więc niema między nimi różnicy.
Tak mówią jedni.
— Nieprawda. Dziewczynki są spokojniejsze, posłuszniejsze, porządniejsze, pilniejsze, delikatniejsze.
Tak mówią drudzy.
— A ja wolę chłopców. Chłopcy są weseli, nie nudzą, nie obrażają się, są szczersi, więcej ich wszystko zajmuje, łatwiej ich przekonać.
— Dziewczynka ma lepsze serce.
— Wcale nie, chłopiec chętniej pomoże, przysłuży się.
— Nieprawda.
Spierają się i nie mogą się pogodzić.
Inni mówią tak:
— Nie powinno być żadnej różnicy. Gdyby się razem uczyli, gdyby chodzili razem do szkoły, byliby zupełnie podobni.
Ostatecznie, nie wiadomo, kto ma słuszność.
Owszem, wiadomo:
Słuszność mają i ci, którzy mówią, że się różnią, słuszność mają ci, którzy mówią, że podobni.
Nawet między drzewem i człowiekiem istnieje podobieństwo: drzewo rodzi się z ziarna, żywi się, rośnie, głodne wody, oddycha, cieszy się słońcem, starzeje się i umiera; nawet śpi i spoczywa, nawet skrzywdzić je można, przyprawić o chorobę i kalectwo.
A ptak czy nie, jak człowiek, kocha? Smuci się, gniewa się, tęskni, czy gorzej od człowieka zaśpiewa?
A pies — wierny towarzysz?
Podobni są i dorośli do dzieci...
Ale czy się nie różnią? Czy znajdziesz dwóch nawet chłopców, zupełnie podobnych do siebie? Czy wszystkie dziewczynki są takie same?
— A gdyby szkoły były wspólne?
— Przecież były i są. Mogą być różnice bardzo duże i mniejsze.
Co innego mówić, jak się chce, żeby było, jak być powinno, a co innego, jak jest.
— Więc czy lepszy jest chłopiec czy dziewczynka?
Każdy człowiek ma zalety i wady, któż o tem nie wie? Mają wady i zalety dziewczynki, mają i chłopcy. — A trzeba się porozumieć ze sobą, szanować, wybaczać i lubieć.
Bardzo długo i mnie się zdawało, że tylko dlatego różnią się usposobieniem, że dawniej kobiety i mężczyźni inne mieli prawa, że chłopiec chodził na wojnę i na polowanie, dziewczęta pielęgnowały chorych, przędły i gotowały. Więc chłopcy są silniejsi i zręczniejsi, inne lubią zabawy. Tak się przyzwyczaili.
Teraz może już mniej, ale kiedy ja byłem chłopcem, dorośli mówili:
— Nie szkodzi, że chłopiec dokazuje. Chłopiec powinien być łobuzem. Dziewczynce nie wypada.
Niby, że chłopiec powinien być odważny a dziewczynka lękliwa, chłopiec ruchliwszy, dziewczynka spokojna, chłopiec lekkomyślny, dziewczynka rozważna.
Dziewczynki zazdrościły chłopcom, i nie było zgody.
Ale i teraz niezgoda trwa. Dlaczego?
Patrzę i myślę, i tak mi się zdaje.
Gniewa chłopców, że dziewczynki prędzej rosną, wcześniej dojrzewają.
Przyjemnie rosnąć. A tu nagle chłopiec spostrzega, że go dziewczynka prześciga. Jest w tym samym wieku, albo nawet młodsza, a wygląda na starszą.
— Co ona sobie myśli? — Patrzcie no: pannę zgrywa.
To znaczy: udaje dorosłą.
Chłopiec albo pocichu się martwi, albo zaczepia i dokucza.
— Panna — mówi pogardliwie a gniewnie.
Czasem dziewczynka martwi się nawet sama, nie chce rosnąć; znam wypadki, że mało jedzą, żeby nie tyć i nie rosnąć; albo zniecierpliwiona powie:
— Smarkacz.
I już wojna.
Jeżeli chłopiec zwinniejszy i silniejszy, stara się pokazać, że przecie więcej znaczy, jeżeli słabszy, zaczyna się sprzeciwiać i robi na złość. — Pokłócił się z jedną dziewczynką, już obrażony na wszystkie.
Najgorzej, jeśli ludzie robią sobie na złość, umyślnie robią, żeby rozgniewać.
Już tak jest, — jednemu trudniej, drugiemu łatwiej, jeden zdrów i silny, drugi słaby, jeden ma więcej, drugi mniej, — niech przynajmniej tego nie będzie, że jeden ma zmartwienie, bo to drugiemu sprawia przyjemność, że jeden płacze, a drugi się z tego śmieje.
Raz chłopiec przyłożył dziewczynce do głowy korkowiec i straszył, że strzeli. Dziewczynka płacze, a on się śmieje.
— Taka głupia: boi się.
Zabiera piłkę i ucieka. Wie, że nie ma słuszności, a drażni się:
— Co mi zrobisz?
Może jestem za surowy, ale myślę, że to jest podłość, nikczemność, łajdactwo:
— Znęcanie się nad bezbronnym.
— Dokuczanie słabym.
— Żarty kosztem łez.
Tak gniewa, tak oburza, tak obrzydza i człowieka i życie ta nikomu niepotrzebna złośliwość.
Często dorośli myślą, że to głupstwo, żart, psota niewinna. O nie, przeklęta dokuczliwość — to może największa wada chłopców w stosunku do dziewczynek.
Czy wiecie? Znałem nauczycielki dobre, łagodne, wesołe, sprawiedliwe, które się potem stawały złe, surowe, nerwowe, nieżyczliwe, i tylko dlatego, że im robili na złość. Właśnie takie zabawy: żeby wyprowadzić z cierpliwości.
Dziewczynki mniej się biją: i nie wypada, i sukienka przeszkadza i włosy; więc nie mają wprawy, nie znają sposobów walki. Więc szczypią albo drapią — ręką albo słowami. Wyśmiewanie, sekrety, plotki, kłótnie.
To bardzo drażni chłopców. Wygląda, że oni szczerze, jawnie, a dziewczynki skrycie.
I tu wielki błąd popełniają dorośli, którzy biorą dziewczynki w obronę. Myślą, że bardziej boli uderzenie ręką, niż obrazą, kłującym wyrazem.
Myliłem się i ja: długo myślałem, że ten pierwszy zaczął, kto pierwszy uderzył. Wcale nie: winien ten, kto złośliwie zaczepił.
— Niewiniątka, udawalskie, niedotykalskie, obrażalskie, beksy, skarżypyty.
Prawda: dziewczynki często udają lepsze, niż są. Ale:
i chłopcy są nieszczerzy,
chłopcy udają gorszych, niż są.
Nie mogę zrozumieć, dlaczego tak jest, ale chłopcu nie wypada, chłopiec wstydzi się być spokojnym, rozważnym, dobrze wychowanym; woli się zupełnie od kolegów odsunąć, niż przyznać się, że nie jest łobuzem.
Niesprawiedliwie sądzą chłopców, ale sami są winni.
Chłopiec tak samo chce być ładny, jak dziewczynka, tylko się nie przyznaje. Wiem, jak niechętnie się strzygą; ale mówią, że im zimno w głowę, że czapka będzie za duża. Chcą być ładnie ubrani, chcą być mili i delikatni, tylko nie wypada się przyznać.
Chłopcu trudniej być czystym, bo lubi ruchliwe zabawy. Więcej mają siniaków i guzów, pokaleczonych palców i kolan, więcej drą buty i częściej stłuką szybę. Tak, bo więcej majstrują i ciekawiej wszędzie wejdą i próbują. Ale nie są brudasy.
Lubią wszystko prędzej, mniej mają cierpliwości, dlatego ich zeszyty nie są tak porządne. Ale nie starają się mniej.
Tak samo jak dziewczynki, litują się, żałują, przykro im, gdy widzą smutek, ale nie chcą okazać, boją się wyśmiewania. Gdyby wiedzieli, że bać się dokuczania i przezwisk — to przecie też tchórzostwo!
Wreszcie nie są mniej wstydliwi, niż dziewczynki. Jeżeli mówią brzydkie wyrazy, to tylko głośniej, jeżeli zrobią coś nieprzyzwoitego, to z psoty albo żeby się pokazać. Tak samo, jak dziewczynki, brzydzą się świniarzy. Jeżeli dziewczynki są „niewiniątka“, to chłopcy są „stawiacy“, więc tak samo „udawalscy“.
Inaczej, hałaśliwie zaczepiają chłopcy, ale nic więcej.
Dorośli dobrze powinni wiedzieć, że chłopcy najbardziej się gniewają i najdokuczliwiej mszczą się, jeżeli obrazić ich wstydliwość.
— Nie chcę, żeby ona patrzała — mówi chłopiec. — Jeżeli jej wolno, to i mnie.
Teraz inna jest moda. Już mówią, że nie trzeba się wstydzić chodzić w strojach sportowych i kąpielowych. Lepiej jest, niż wtedy, kiedy myśleli, że dziewczyna powinna być wstydliwa, a chłopiec bezwstydny. Sporty i harcerstwo duży przyniosły pożytek.
Piszę dlatego, że szkodliwa jest nieprawda, a tu dużo było kłamstwa. Chłopcy nie wiedzą, jak sobie poradzić, i źli są i drą koty z dziewczętami.
— Nie znoszę dziewczyn — mówi chłopiec.
— Nie znoszę chłopaków — mówi dziewczynka.
Nieprawda.
Raz przyjemniej bawić się i rozmawiać z chłopcami, raz z dziewczynkami. Są zabawy, w których dziewczynki przeszkadzają, są zabawy wspólne. Może dziewczynka lepiej biegać, niż chłopiec, dlaczego chłopcu nie wolno bawić się lalkami?
— O, z dziewczynkami się bawi.
— Oo, z chłopcami się bawi.
A niech chłopiec z dziewczynką częściej rozmawia, zaraz:
— Facet, narzeczona, państwo młodzi.
A ja znam aż cztery wypadki, gdzie chłopiec i dziewczynka lubili się, kiedy jeszcze chodzili do szkoły, a gdy urośli, są mężem i żoną.
Znam przypadek, gdy chłopiec bawił się lalkami. One szyły sukienki, kołderki, on robił łóżka i szafy dla lalek. I nikt się nie śmiał, bo nie było z czego.
Moje prawidło życia jest takie:
— Być szczerym. Nie zwracać uwagi na złośliwe zaczepki. Co lubię, mówię że lubię i już.
I drugie prawidło:
— Nie obchodzi mnie, czy ktoś jest mały czy duży, czy inni mówią, że ładny czy brzydki, mądry czy głupi; nie obchodzi mnie nawet, czy dobrze czy gorzej się uczy czy lepiej; czy chłopiec czy dziewczynka. Dla mnie miły jest, jeżeli życzliwy dla ludzi, jeżeli nie dokucza, jeżeli dobry.
Czasem nauczyciele mówią:
— On się dobrze uczy, dużo czyta, inteligentny.
Ale kto ma z tego pożytek? Jeśli samolub, nieużytek, a w dodatku stawiak? Zupełnie, jak bogaty sknera, tylko gniew i zazdrość budzi.
Nie wiem, co więcej łączy ludzi: podobieństwo, czy właśnie różnice. Jednego lubię, bo podobny do mnie, drugiego, bo inny. Raz zaprzyjaźni się wesoły z wesołym, innym razem zaprzyjaźni się wesoły ze spokojnym i smutnym. Czasem jeden z kolegów jest jakby opiekunem kolegi. Starszy z młodszym, bogaty z biednym, a chłopiec może polubić się z dziewczynką.
Zauważyłem, że tylko głupcy chcą, żeby ludzie wszyscy podobni byli do siebie. Kto rozumny, tego cieszy, że są na świecie: dzień i noc, lato i zima, młody i stary, że jest i motyl i ptak, że są różne kolory kwiatów i oczów ludzkich, że są dziewczęta i chłopcy. Kto nie lubi myśleć, tego niecierpliwi rozmaitość, która zmusza do myślenia.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Goldszmit.