Człowiek śmiechu/Część druga/Księga pierwsza/Rozdział drugi

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wiktor Hugo
Tytuł Człowiek śmiechu
Wydawca Bibljoteka Arcydzieł Literatury
Data wyd. 1928
Druk Zakłady Graficzne „Bibljoteka Polska“ w Bydgoszczy
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Felicjan Faleński
Tytuł orygin. L’Homme qui rit
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ DRUGI
Lord Dawid Dirry-Moir.
I

Lord Linnaeus Clancharlie niezawsze był starym i wygnańcem. Miał i on swoją porę młodości i żądzy. Wiadomo to z Harrisona i Pride’a, że nawet Cromwell, młodym będąc, miłował uciechę i lubił kobiety, co przecie w tak surowym dla drugich człowieku zdradzało pewne usposobienie do grzechu. Wystrzegaj się źle zawiązanego pasa — mawiali starzy. Małe praecinctum juvenem cavete.
Lord Clancharlie tedy, podobnież jak Cromwell, miewał swoje nieprawidłowości i niepoprawności. Wymieniano mu nawet głośno nieprawe dziecię, którem był syn. Syn ten, urodzony właśnie w chwili upadku rzeczypospolitej, przyszedł na świat w Anglji, podczas kiedy jego ojciec udawał się na wygnanie. Stąd nigdy nie znał tego ojca. Dziecię to wyrosło paziem na dworze Karola II. Nazywano go lordem Dawidem Dirry-Moir; był zaś lordem z łaskawości, przez wzgląd na szlachetne pochodzenie swojej matki. Matka ta, w tym samym czasie, kiedy lord Clancharlie osiadał jak puszczyk samotny w Szwajcarji, postanowiła, będąc piękną, zaniechać niepotrzebnych wstrętów, i niebawem otrzymała przebaczenie za zły wybór pierwszego kochanka, co tem łatwiej jej przyszło, że niebawem pozyskała serce innego, bez wątpienia prawych poglądów a nawet rojalisty, ponieważ był nim sam król. Była trochę kochanką Karola II, dosyć, by jego królewska mość, zachwycony, że odebrał tę ładną kobietę republice, dał małemu lordowi Dawidowi, synowi swojej konkiety, urząd pokojowca królewskiej komnaty. Co uczyniło z tego bękarta oficera, z miejscem przy królewskim stole; skutkiem czego został żarliwym stronnikiem Stuartów. Czas jakiś zatem lord Dawid, jako pokojowiec królewski, był jednym ze stu siedemdziesięciu, mających przywilej nosić wielką szpadę; następnie wszedł do grona królewskich jurgieltników i był jednym z czterdziestu, noszących złocistą halabardę. Do tego równie jak i jego towarzysze, na mocy ustawy, udzielonej przez Henryka VIII przybocznym królewskim dworzanom, używał prawa stawiania półmisków na królewskim stole. Tym tedy sposobem, podczas gdy głowa jego ojca siwiała na wygnaniu, lord Dawid dorabiał się bytu pod Karolem II.
Poczem dorabiał się dalej pod Jakóbem II. Król umarł, niech żyje król. Non deficit alter, aureus.
Właśnie to za wstąpieniem na tron księcia Yorku otrzymał pozwolenie używania nazwy lorda Dirry-Moir, a to mianowicie od dóbr lennych swojej matki, która, umierając, zapisała mu była tę wielką puszczę szkocką, w której się znajduje ptak Krag, który to ptak zwykł wydłubywać sobie gniazdo dziobem w pniach dębów.

II

Jakób II był królem i uważał, że jest generałem. Lubił otaczać się młodymi oficerami. Chętnie ukazywał się publicznie konno, w pancerzu i hełmie i w wielkiej puszystej peruce, wychodzącej z pod hełmu i spadającej na pancerz; rodzaj konnego pomnika głupiej wojny. Upodobał sobie miłą powierzchowność młodego lorda Dawida. Był wdzięczny temu rojaliście, że był synem republikanina; ojciec, którego się zaparło, nie szkodzi początkującej karjerze dworskiej. Zrobił go wreszcie dworzaninem swojej sypialni, przeznaczając mu tysiąc funt. szt. rocznie płacy.
Była to już godność niemała. Dworzanin sypialniany przepędza zawsze noc w komnacie królewskiej, na łożu, które mu tam codziennie przygotowują. Jest takich dwunastu i zmieniają się.
Lord Dawid na tej posadzie zarządzał zarazem owsianym spichrzem królewskim, to jest był takim, który wydziela owies dworskim koniom i który pobiera za to dwieście sześćdziesiąt funt. szt. rocznie. Miał pod sobą pięciu królewskich woźniców, pięciu królewskich pocztyljonów, pięciu królewskich masztalerzy, dwunastu pokojowców królewskich i czterech królewskich lektykarzy. Do tego miał nadzór nad sześciu wyścigowemi wierzchowcami, które król utrzymywał dla swojej przyjemności w Hay-market, co go kosztowało sześćset funt. szt. rocznie. Rządził samowładnie w szatni królewskiej, która, jak wiadomo, dostarcza uroczystych ubiorów kawalerom orderu Podwiązki. Odbierał głęboki ukłon od własnego królewskiego odźwiernego czarnej laski. Odźwiernym tym za panowania Jakóba II był kawaler Duppa. Lord Dawid odbierał nawet oznaki poszanowania od imć pana Bakera, który był pisarzem koronnym, i od imć pana Browna, który był pisarzem parlamentu. Wspaniały dwór angielski jest szkołą gościnności. Lord Dawid tedy bardzo często, jako jeden z dwunastu, przewodniczył u stołów biesiadnych i na przyjęciach. Miał zaszczyt stawania za królem w dnie ofiary, gdy król daje kościołowi złotą monetę, byzantium: w dnie naszyjnika, gdy król nosi naszyjnik swojego zakonu; i w dnie komunji, gdy nikt nie komunikuje się, prócz króla i książąt. On to także w Wielki Czwartek wprowadzał do Jego Królewskiej Mości dwunastu ubogich, którym król daje tyle soldów srebrnych, ile sobie liczy lat życia, tyle zaś szylingów, ile lat panowania. Miał także obwiązek, w razie słabości króla, przyzywać dla pozostawania przy jego osobie dwóch djakonów wielkiego jałmużnika, nie dopuszczać zaś lekarzy, bez zezwolenia na to rady stanu. Do tego wszystkiego był jeszcze dowódcą pułku szkockiego przybocznej gwardji królewskiej, który grywa marsza szkockiego.
W tym stopniu odbył kilka wypraw wojennych, i nawet bardzo zaszczytnie, gdyż był w istocie dzielny do oręża. Był to pan odważny, rosły, piękny, wspaniały, wielce wytworny z ruchów i z postawy. Osoba jego odpowiadała jego stanowisku. Był wzrostu wysokiego, równie jak i wysokiego rodu.
Zdarzyła się nawet chwila, w której o mało nie został tak zwanym groom of the stole, coby mu dało przywilej podawania królowi koszuli, ale na to trzeba być księciem lub parem państwa.
Utworzyć para jest to bardzo wiele. Jest to utworzyć parostwo, co znaczy stworzyć zarazem zawiści. Jest to łaska; łaska przysparza królowi jednego przyjaciela i stu nieprzyjaciół, nie licząc już tego, że przyjaciel staje się niewdzięczny. Jakób II ze względów politycznych nie lubił tworzyć nowych parostw, ale je przekazywał bardzo chętnie. Przekazane parostwo nie obudzą wiele hałasu. To poprostu nazwisko, idące sobie dalej. Instytucja lordowska wcale tem nie bywa zachwiana.
Dobra wola królewska nie czuła bynajmniej wstrętu wprowadzić lorda Dawida Dirry-Moir do izby wyższej, byleby tylko tam wszedł przez drzwi przekazanego parostwa. Jego Królewska Mość wielce nawet rad był sposobności przerobienia^ Dawida Dirry-Moir z lorda łaskawości na lorda zupełnie prawowitego.

III

Sposobność ta niebawem się nastręczyła.
Oto dowiedziano się dnia pewnego, że staremu Linnaeusowi Clancharlie wydarzyło się jednocześnie wiele rozmaitych rzeczy, z których najważniejszą była śmierć nagła. Śmierć ma to w sobie dobrego, że czas jakiś daje nieco mówić o zmarłym. Opowiadano sobie tedy wszystko, co wiedziano, czy też co tylko mniemano wiedzieć, o ostatnich latach życia lorda Linnaeusa. Zwyczajnie, przypuszczenia i legendy. Stosownie do tych opowiadań, bez wątpienia nader wątpliwych, ku końcowi swego życia lord Clancharlie, który coraz bardziej zasklepiał się w republikanizmie, miał posunąć się do poślubienia, jakaż dziwna upartość wygnania, córki królobójcy, niejakiej Anny Bradshaw (wymieniano wyraźnie imię), która także podobno już umarła, ale, jak zapewniano, wydając na świat dziecię, i to nawet chłopca, który, jeżeliby te wszystkie szczegóły miały być prawdziwe, okazałby się jedynym prawym synem i zarazem spadkobiercą lorda Linnaeusa Clancharlie. Plotki te, bardzo podejrzanej treści, wydawały się zresztą raczej pogłoskami, niż wieścią o czemś pewnem. To, co się działo w Szwajcarji, takie było naonczas dla Anglji dalekie, jakby dla obecnej Anglji to, co się dzisiaj w Chinach dzieje. Według tych wieści, lord Clancharlie miałby pięćdziesiąt dziewięć lat, żeniąc się, sześćdziesiąt przy urodzeniu syna; umarłby zaś zaraz niedługo potem, pozostawiając to dziecko sierotą po obojgu rodzicach. Mogło to być w rzeczywistości; wyglądało jednak dość nieprawdopodobnie. Dodawano do tego, że dziecię było ładne, jak aniołek, co wyczytać można w lada klechdzie. Aby położyć koniec tym wszystkim, widocznie nie mającym zasady, pogłoskom, dnia pewnego ogłoszono lorda Dawida Dirry-Moir stanowczo jedynym, w braku potomstwa prawego, spadkobiercą lorda Linnaeusa Clancharlie, nieprawego jego ojca, w drodze łaski królewskiej, a to po sprawdzeniu i dowiedzeniu braku wszelkich innych zstępnych i pokrewnych pomienionego lorda, na co stosowny przywilej, opatrzony królewską pieczęcią z izby lordów, został wydany. Przywilejem tym król przekazywał lordowi Dawidowi Dirry-Moir wszystkie tytuły, prawa i prerogatywy zmarłego w Szwajcarji lorda i para, stawiając na to jeden tylko warunek, to jest, ażeby lord Dawid poślubił, jak tylko dojdzie do stosownego wieku, pewną panienkę, w owym czasie dzieckiem jeszcze zaledwie kilkomiesięcznem będącą, którą król, niezbyt dobrze wiedziano dlaczego, w kolebce jeszcze zrobił księżniczką. Czytajcie, jeśli chcecie: zbyt dobrze wiedziano dlaczego. Nazywano tę małą księżniczką Jozyaną.
W owym czasie były w Anglji modne hiszpańskie imiona. Jeden z nieprawych synów Karola II nazywał się Karlos, hrabia Plymouth. Prawdopodobnie Jozyana była ściągnięciem imion Josefa y Ana. Może jednak istniała Jozyana tak jak Josias. Jeden z przybocznych szlachciców Henryka III nazywał się Josias z Passage’u.
Tej to małej księżniczce król dawał parostwo Clancharlie. Była ona pairessą aż do czasu, gdy będzie par. Parem miał być jej mąż. To parostwo opierało się na podwójnej kasztełanji, na baronji Clancharlie i baronji Hunkerville; nadto lordowie Clancharlie byli w nagrodę za dawny czyn wojenny i za pozwoleniem królewskiem, markizami Corleone w Sycylji. Parowie angielscy nie mogą nosić tytułów cudzoziemskich, są jednakże wyjątki; tak naprzykład Henryk Arundel, baron Arundel z Wardour był, tak jak lord Clifford, hrabią Świętego-Cesarstwa, którego lord Cowper jest księciem; książę Hamilton jest we Francji księciem Chatellerault; Basil Feilding, hrabia Deubigh, jest w Niemczech hrabią Habsburg, Lauffenburg i Reinfelden. Książę Malborough był księciem Mindelheim w Szwabji, jak jak książę Wellington był księciem Waterloo w Belgji. Ten sam lord Wellington był księciem hiszpańskim Ciudad-Rodrigo i portugalskim hrabią Vimeira.
Istniały w Anglji i istnieją dotąd jeszcze posiadłości, mogące należeć tylko do osób szlachetnego urodzenia, oraz ziemie wszelkiej innej natury. Otóż posiadłości lordów Clancharlie były wszystkie pańskiego ustroju. Wszystkie tedy takie ziemie, zamki, miasteczka, wójtostwa, starostwa, dochody, okręgi alodjalne i majątki przytykające do parostwa Clancharlie-Hunkerville, przekazane były przejściowo lady Jozyanie i wyraźną wolą królewską było, ażeby, poślubiwszy ją, lord Dawid Dirry-Moir został baronem Clancharlie.
Oprócz dziedzictwa Clancharlie, lady Jozyana posiadała jeszcze uposażenie osobiste. Stanowiły je ogromne dobra, z których część znaczna pochodziła z darów, uczynionych niegdyś księciu York przez wielką Panią bez przydatku. Pani bez przydatku znaczy poprostu Madame. Tak nazywano bowiem Henrjetę Angielską, księżnę Orleańską, pierwszą damę we Francji po królowej.

IV

Porósłszy w pierze pod Karolem i Jakóbem, lord Dawid niemniejszego doznawał powodzenia za wstąpieniem na tron Wilhelma. Jakobizm jego bynajmniej go nie popchnął za Jakóbem na ziemię wygnania. Kochając w dalszym ciągu swojego prawowitego króla, miał zdrowy rozum służenia uzurpatorowi. Był zresztą, przy niejakiej niesforności charakteru, wybornym oficerem; niebawem z armji lądowej przeszedł do służby na morzu i tam odznaczył się świetnie w tak zwanej Białej eskadrze. Zyskał też wkrótce stopień, który naonczas nosił nazwę „kapitana lekkiej fregaty“. Wyrobił się z niego z czasem człowiek bardzo światowy, posuwający jak najdalej wytworność zepsucia; nieco poeta, jak byli wtedy wszyscy, dobry obywatel państwa, przyjemny domownik swojego księcia, wielce gorliwy na wszystkich festynach, przyjęciach dworskich rannych i wieczornych, uroczystościach, bitwach; giętki, ile trzeba, zresztą bardzo wyniosły, posiadający wzrok krótki lub bystry w miarę przedmiotu, na który patrzał, chętnie nieskazitelny, uprzedzający lub pogardliwy stosownie do potrzeby, z pierwszego popędu otwarty i szczery, ale umiejący wprędce narzucić na twarz maskę; bardzo biegły w rozpoznaniu dobrego lub złego usposobienia króla, lekceważący życie wobec ostrza szpady, zawsze gotów na sztych je wystawić za lada skinieniem swojego pana, zdolny do wszelkiego rodzaju wybryków, ale niezdolny być niegrzecznym, dumny z klękania w czasie wielkich wydarzeń monarchicznych; słowem, człowiek dziwnie wesołego męstwa, zwierzchu dworak, pod spodem rycerz średniowieczny; zupełnie jeszcze młody w wieku lat czterdziestu pięciu.
Lord Dawid śpiewał z upodobaniem pieśni francuskie; była to cecha powabnej wesołości, która spodobała się Karolowi II.
Lubił wymowę, a raczej wytworną paplaninę. Wielce też cenił owe sławne naonczas, a nieco napuszyste pogrzebowe mowy Bossueta.
Po matce już i tak miał z czego żyć. Posiadał bowiem około dziesięciu tysięcy funtów szterlingów, to jest prawie dwakroć pięćdziesiąt tysięcy franków dochodu. Dawał sobie w tem radę, ratując się długami. Niezrównany był w przepychu, modnem szaleństwie i wynajdywaniu coraz nowych zbytków. Jak tylko spostrzegł, że go naśladowano, natychmiast zmieniał swoje upodobania. Nakoniec nosił buty z miękkiej krowiej skóry z ostrogami. Miał kapelusze, jakich nikt nie miał, koronki, o jakich nikt nie słyszał, i wyłogi jedyne na świecie.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: Felicjan Faleński.