Człowiek z nadzwyczajnym węchem

<<< Dane tekstu >>>
Autor Adolf Klęsk
Tytuł Człowiek z nadzwyczajnym węchem
Podtytuł Opowiadanie pacjenta
Pochodzenie Zwierzenia histeryczki
Wydawca Księgarnia J. Czerneckiego
Data wyd. 1921
Druk Drukarnia J. Czerneckiego
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


CZŁOWIEK Z NADZWYCZAJNYM WĘCHEM
(OPOWIADANIE PACJENTA)


Już w dzieciństwie trapiło mnie to nieraz, opowiadał jeden z moich pacjentów, że mam ogromnie czuły węch. Dopiero jednak w dojrzałym wieku zacząłem sobie zdawać sprawę, że ta osobliwa moja własność jest dla mnie przyczyną wielu przykrości w życiu. Bo też na każdym kroku czułem się inaczej jak inni moi towarzysze. Przedewszystkiem zauważyłem, że w przeciwieństwie do reszty ludzi, którzy mają t. zw. wzrokowe lub słuchowe typy pamięci, moja pamięć była głównie typu węchowego. Mogłem też dokładnie, zbliżając się do kogoś nawet po ciemku poznać po woni, którą każdy z siebie wydziela, z kim mam do czynienia. Pamiętałem woń każdej osoby tak dobrze, jak inny pamięta głos lub rysy twarzy. Węch mój był ciągle czynny i chcąc czy nie chcąc, musiałem ciągle odbierać wrażenia węchowe. A nie na darmo nazywają węch zmysłem pamięci — dozwalał mi on nieraz na pozornie zdumiewające czynności, które jednak były dla mnie zupełnie proste. Ot pamiętam n. p. jedną z nich doskonale:
Pojechaliśmy raz w większem towarzystwie na wieś. Po dobrej kolacji chodziliśmy po ogrodzie, a raczej goniliśmy się. Idę dość ciemną aleją i nagle rzuca mi się ktoś w ramiona. Zaraz węch dał mi znać, że to panna Maria, która pomyliła się, myśląc, że to jej narzeczony. Tuż obok ktoś rozmawiał, a ona całując mnie namiętnie, szeptała ciągle: „cicho bądź nic nie mów, żeby nie słyszeli“. Mogłem wykorzystać te sytuację, a jednak zapach jej ciała był wtedy taki niemiły, że nie mogłem się powstrzymać, by nie uciec. Idę tedy szybko i spotykam właśnie owego narzeczonego, nasiąkniętego znowu wonią innej znanej mi pani. Ładnie, mówię mu, ty wycałowujesz tu p. Zofię a tam Mania czeka stęskniona za tobą! Zmieszał się strasznie i potem rzucił mi na odchodnem: prawda, że przed twoim psim węchem nic się nie ukryje!
Zrobiłem też naturalnie przez mój węch wiele ciekawych spostrzeżeń. Tak, n. p. wiadomo i panu choć nie masz takiego węchu, że istnieją tak zwane wonie płciowe (kaprylowe). Otóż normalni ludzie czują je wtedy, gdy zbyt wiele ich z ciała się wydziela. Ja zaś czuję je zupełnie inaczej i dlatego często potrafię odróżnić, czy kobieta okazująca skłonność do mnie, czyni to na zimno z kokieterji czy rzeczywiście z uczucia i temperamentu.
A jakże czujesz pan silne zapachy n. p. perfumę? zapytałem...
O to sprawa zupełnie inna — perfum wogóle nie znoszę, bo każdy silny zapach sprawia na mnie wrażenie takie samo, jak na oko błyskawica lub na ucho detonacja. Po prostu nie mam wtedy czasu na rozsądne i trafne odbieranie wrażeń.
Natomiast moja sfera zmysłowych wrażeń jest znacznie różną od waszej, bo odbieram wiele wrażeń, o których wy nie macie pojęcia. Często n. p. „czuję“, że ktoś się zbliża, choć go nie widzę ani nie słyszę, nawet doskonale odczuwam, że zdjął kapelusz, obciera czoło chustką, rozpina surdut i t. p.
Jest to często śmiesznem dla mnie, ale czasem bywa tragicznem i strasznem. Bo wyobraź Pan sobie, że ja nigdy nie mam spokoju! Ciągle prześladują mnie różne wonie, które stawiają mi przed oczy rozmaite postacie, zdarzenia, czy przedmioty. Stałem się też neurastenikiem — na szczęście węch mój z wiekiem zaczyna się już osłabiać, boję się znowu jednak, co to będzie, gdy go stracę kiedyś zupełnie, bo w wielu wypadkach dotąd nim tylko się kierowałem. Tak n. p. idąc po ciemku nie macam rękami, lecz wącham, taksamo poznaję bez światła węchem części garderoby moje i innych a czuć dotykiem po prostu nie umię dobrze.
Węchem odróżniam też doskonale wiek i płeć danej osoby, wykrywam zafałszowania potraw i napoi.
Proponowano mi nawet swego czasu bardzo korzystne miejsce jako inteligentnego „psa policyjnego“.
Nie przeczę, że mógłbym tutaj nie raz wiele wykryć, ale zawód ten nigdy mnie do siebie nie ciągnął, zwłaszcza, że woń trupa, krwi, ropy, nieczystej bielizny i wszelakiego brudu jest dla mnie wstrętną.
Ciekawe spostrzeżenia poczyniłem na sobie w czasie katarów nosa, które należą u mnie do rzadkości. Otóż odczuwam wtedy bardzo dokładnie kompozycję zapachów. N. p. dla pana zapach fijołków jest jednolitym, ja zaś zwykle, a zwłaszcza podczas kataru, odczuwam w nim doskonale różne składowe części, sądzę nawet, że gdybym pracował nad sobą, mógłbym z mojego nosa zrobić bardzo dobre i czułe laboratorjum chemji analitycznej.
Jestem też absolutnie zdania, że każdy zapach, nawet najbardziej rzekomo pojedynczy, jest mieszaniną i istnieją w nosie specjalne nerwy do odczuwania każdego pojedynczego wrażenia węchowego.
Mam też wrażenie, że przez łączenie rozmaitych kombinacji pojedynczych woni, można sztucznie otrzymywać zapachy typowe naturalne, co w perfumerji może mieć wielką przyszłość.
Ależ, człowieku, rzekłem, ty ze swoim węchem mógłbyś zostać geniuszem, gdybyś pracował nad sobą i specjalizował się w tym kierunku!
Pacjent mój zwiesił jednak smutno głowę i po chwili odrzekł:
Tak, i ja łudziłem się pewien czas w ten sposób — ale niestety natura daje człowiekowi tylko w depozyt pewną sumę zdolności, która rozkłada się po różnych zmysłach.
Mój depozyt główny złożony jest w węchu — nie przeczę, że mógłbym wiele tu zdziałać, ale wierz mi pan, wszelkie me „wielkie myśli“ i teorje są tak różne od waszych, tak dziwne i tak odrębne, że czuję to doskonale, że gdybym napisał dzieło, to niktby go czytać nie chciał, boby z tego nic nie rozumiał!
Tak, tak, mnie zrozumieć może jasno tylko pies, tak samo jak i ja rozumię doskonale psa, gdy zaczyna węszyć i koncentruje czynność swego mózgu na tym tak ważnym, a u człowieka zaniedbanym i źle rozwiniętym zmyśle!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adolf Klęsk.