Czasy saskie, Stanisław August Poniatowski/Kurpie
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Czasy saskie, Stanisław August Poniatowski |
Pochodzenie | Legendy, podania i obrazki historyczne |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1912 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Panie bracie, Czy też znacie |
Nizkie chaty, Lecz za katy, |
To nie kmiecie, ale pany!
Własne chaty, własne łany;
Nie znali, co pańskie sochy,
Ni pańszczyzny, ni darmochy.
Bury sukman na ramieniu,
Długa strzelba na rzemieniu,
Nogi w łykach, kurpia duma,
Ale wąsy jak u suma!
Wie, gdzie lisa w sidła złapie,
Niby kot na barć się wdrapie,
Trafne oko, krzepkie ramię,
Jak uściśnie, kości złamie.
By krew z mlekiem, gdy się zbierze,
Takie rzeźkie tam dziewczyny;
Dłonie białe, liczka świeże,
By korale jarzębiny.
Gdy mróz w oczy igły ciska,
W polu głodne wrony kraczą,
Siadaj z niemi u ogniska —
Gościa krupnikiem uraczą.
I starzy będą bajali,
Jak to Kurpie Szwedów prali,
Jak niejedna tam mogiła
Gada, że ich zgniło siła...
Bo gdy broń wziął Kurp na barki,
Djablo Szwedom lazł na karki,
Póty zamorców spowiadał,
Aż ich z kaszą het pozjadał.
Zajdź w zwierzyniec,
Pod Myszyniec,
Tamci Kurpiów żyje wnuk,
I taż stara
W sercu wiara:
Jeden Bóg!
Teraz znacie, Panie bracie, |
Nizkie chaty, Lecz za katy, |
Michał Morzkowski.
Warto wspomnieć o Kurpiach za Augusta II, bo wtedy lud ten prosty z własnego poczucia stanął w obronie swej ziemi ojczystej i mężnie stawił czoło nieprzyjacielowi.
Ażeby to zrozumieć, musimy cokolwiek zapoznać się z Kurpiami.
Nazwano tak mieszkańców rozległych puszcz, leżących na północ od Ostrołęki, Myszyńca, Przasnysza. Był to lud wolny od niepamiętnych czasów, nigdy nie mieli pana i nie odrabiali pańszczyzny, ziemi nawet dla siebie uprawiali mało, bo grunt piaszczysty nędzny plon wydawał, a głównie zajmowali się bartnictwem i myśliwstwem. Z dawna od królów polskich dostali przywilej, że mogą w swoich borach rządzić się własnem prawem, i rządzili się mądrze. W ogromnych lasach każdy miał cząstkę wydzieloną, żeby innym w drogę nie wchodził; tu drążył stare drzewa i zakładał barcie, hodował pszczoły, a wosk i miód sprzedawał. Oprócz tego polowali na zwierzynę, której wielka była obfitość, i słynęli jako strzelcy zawołani. Surowo przestrzegali między sobą uczciwości, a winowajców karali, wypędzając ich z puszczy.
Nazywali siebie Kurpiami od obuwia z kory lipowej; wiedzieli, że ich puszcza to część ziemi polskiej, bo polskim królom składali daninę z miodu i wosku, od nich mieli zatwierdzone swoje prawa, pod ich rządami żyli swobodni, szczęśliwi.
Ale jaki jest ten król albo inny — o to się nie troszczyli, o tem nie mogli wiedzieć, dość że król, więc należy mu się wiara, a w potrzebie i pomoc.
Tak właśnie było za Augusta II Sasa. Monarcha ten przekupstwem zasiadł na polskim tronie, żeby mieć wyższy tytuł i większe dochody, lecz dobro kraju nie obchodziło go wcale, gotów był nawet podzielić się nim z sąsiadami, żeby tym sposobem swoją Saksonję powiększyć.
Nie podobało mu się, że w Polsce słuchać musi sejmu, nie zaś rządzić podług swej woli, że syn jego bez elekcji nie będzie miał prawa do korony, i chciał to wszystko zmienić. Dlatego zaraz na początku panowania obiecał potajemnie Piotrowi Wielkiemu, carowi Rosji, dać pomoc w wojnie przeciw Szwedom o brzegi morza Bałtyckiego, aby zapewnić sobie potężnego sprzymierzeńca dla swych planów.
W Szwecji panował wtedy młodziutki król, Karol XII. Nie miał jeszcze lat 20, ale doskonały wojak, śmiały, energiczny, uderzył na nieprzyjaciół całą siłą, pokonał niewyćwiczone wojsko Piotra Wielkiego, i podążył do Polski, żeby ukarać Augusta, który przeciwko niemu posłał swoich Sasów.
Rozgłaszał przytem wszędzie, że idzie jako przyjaciel Polaków, że pragnie im dopomódz, aby pozbyli się króla, który jest wrogiem kraju, i chce się nim podzielić z Rosją i Szwedami.
Była to prawda, lecz któż mógł o niej wiedzieć? Kurpie wiedzieli tylko, że August jest królem, obranym na elekcji i koronowanym, a Szwed idzie nieproszony i kraj niszczy.
Więc postanowili nie puścić go przez swoje puszcze.
I zabrali się dzielnie do obrony: przecięli wszędzie drogi, pokopali rowy, porobili zasieki, pościnali drzewa, a sami z bronią w ręku oczekują wroga.
Wiedział o tem Karol XII, ale żartował sobie z pogróżek bezbronnego chłopa: przecież on ma armaty i wyćwiczone wojsko. Ruszył też śmiało naprzód.
Aż tu zaledwo zagłębił się w bory, ogień zewsząd, a drogi niema. Celne strzały Kurpiów zmiatają starszyznę, gęsto pada żołnierz, daremnie z wściekłością przedzierając się w gąszcze, bezdroża, zawały; niema rady: trzeba ustąpić.
Najcięższa przeprawa była w miejscu, zwanem Kopańskim Mostem. Kurpie z zasadzki wystrzelali Szwedów, ścigali uciekających, bili się w otwartem polu z uchodzącemi resztkami, o mało nie pojmali samego Karola. I nie puścili wroga.
Taki czyn mężnego ludu zasługuje na wieczną pamięć.