<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Weyssenhoff
Tytuł Drobna Muza
Pochodzenie Erotyki
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1911
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator Henryk Weyssenhoff
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


DROBNA MUZA.

Gdyby burza osadziła
Na odludnej jakiej skale
Mnie i ciebie, jak rozbitków
Po warszawskim karnawale?

Pominąwszy mokre szaty,
Walkę o byt, dzikie bestye, —
(Moglibyśmy, jak Robinson,
Pozałatwiać takie kwestye;

Nawet dom, nawet rodzina,
Gdyby była wspólna wola,
Dałyby się także stworzyć
Pod osłoną parasola).


Pominąwszy jednak trudność,
Przyzwoitość, niepokoje, —
Gdyby tak, śród oceanu,
Było nas na wyspie dwoje?

Mówił-bym ci piękne wiersze
W figowego cieniu lasku,
Śpiewał-bym też ponad morzem,
Na wybrzeżnym stojąc piasku.

Jak do lutni Orfeusza
Zbiegły-by się zwierząt stada:
Ryby, ptaki, antylopy
I ciekawa małp gromada. —


∗                ∗

Chociaż słuchasz, lecz z ukosa
Zerkasz na gorylów stadło,
Które tutaj, jak na teatr,
Z gąszczu do nas się przekradło.


Na istotnych znawców sztuki
Patrzy mi ta zacna para:
Mąż pasyami lubić wiersze,
Modernistą być się stara.

Kiedy oczy zamknie, widzi
W słowie barwę, w sensie zapach,
A słuchając słów Rimbaud’a,
Czuje dreszcze w zadnich łapach.

Gorylową wiersze nudzą,
Co innego ma dziś w głowie:
Słucha, co jej młody sąsiad
O literaturze powie.

Ten wyraża się zabawnie,
Krytykując mnie dyskretnie,
Sam też kilku językami
I ogonem włada świetnie.

Z asystencyi tego pana
Gorylowa bardzo rada,

Kręci główką i liść figi
W umiejętne fałdy składa. —

A z powietrza, z lasu, z wody,
Coraz nowe ciągną twarze:
Kakadu, hipopotamy,
Elegantki, dygnitarze...

Deklamować już przestanę,
Bo uwaga twa odlata, —
Urok plotki, wdzięk intrygi
Ciągnie cię do zwierząt świata.

Że gach goryl z gorylową
Jest na bardzo czułej stopie,
To fakt: — ale co też sądzić
O tej wdzięcznej antylopie?

Taka ładna: zalotności
Pełne ruchy i oczęta.
W gładki strój, jak w suknię Utzla
Smukła kibić jej ujęta.


Kozłów przy niej kilkanaście;
Zakochany każdy, zwinny,
Każdy nosi jej kolory —
Jeden tylko jakiś inny...

Inny łeb ma, inne futro,
Potargane nienajmodniej;
Musi on być z prostych kozłów,
Nawet typ poniekąd wschodni...

Tego jednak z całej seryi
Wyróżniła antylopa
I z widoczną predylekcyą
Wdzięczy się do tego chłopa.

Skąd jej przyszła taka manja?
Co za wybór dziwny, rzadki? —
Łamiesz sobie śliczną główkę
Rozwiązaniem tej zagadki.

Może kozieł ten ma wpływy
W urzędowych wyspy sferach?

Może beczy wyjątkowo?
Może zna się na aferach?

Na subtelność tych domysłów
Choć wysilam swe talenta,
Ty poziewasz i widocznie
Jesteś ze mnie niekontenta. —


∗                ∗

A nad nami palm wachlarze
Południowym żarem wieją;
Patrząc w oczy twoje, marzę
Z pół-rozkoszą, pół-nadzieją.

Wonie amry i sandału
Płyną silne i gorące,
Atmosfera pełna szału
I szalone świeci słońce.

Rozkochana pieśń mi wstaje
Z nieznanego kwiatu łona

I przez senne dźwięczy gaje
I na morzu cichem kona...

Ty nie słuchasz. — Jakiś statek
Zbliża się do naszej pustki —
Wołasz, błagasz o ratunek
Rozpaczliwym znakiem chustki.

Na ten sygnał już szalupa
Do nas płynąć się zabiera,
Na niej, oprócz kilku majtków,
Widać mundur oficera.

Może jaki twój znajomy
Z nad Riviery, lub z Wiesbaden?
— W każdym razie jakiś gentleman,
A nie prosty żołdak żaden;

Chętnie weźmie cię na statek
Jeśli naszą już wyprawą
Jesteś trochę zblazowana...
Więc się do mnie zwrócisz żwawo:


Bardzo ładne pańskie wiersze,
Bardzo ładny też i Heine;
Dzięki składam jak najszczersze
Za te chwile niezwyczajne.

Miłem będzie mi wspomnieniem
Ekspedycya egzotyczna
I poezya pod palm cieniem
I ta cała wyspa śliczna.

Ale dość już. — Co powiedzą
Ci panowie, żeśmy sami
Tak jak kochankowie siedzą
Tu siedzieli pod palmami?

Będzie skandal. — Proszę przeto,
Skryj się pod cieniste stropy — —
Do widzenia ci, poeto,
Ja powracam do Europy. —






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Weyssenhoff.